Recenzja: PhaSt DAC SE i Headphone SE

   PhaSt jest ze Lwowa, a jego działalność datuje się od 1998 roku. To tak tytułem przypomnienia. Przypomnę też, że na Wschodzie technologia lampowa ani na chwilę nie odeszła do lamusa, toteż tamtejsi inżynierowie są z nią lepiej obyci, co nie musi oznaczać, że ich konstrukcje lepsze, ale znaczy, że na ogół są bardzo dobre i często z zaskakującymi rozwiązaniami, które inżynierom nie wychowanym na lampach nawet nie przychodzą do głowy.

Przedstawicieli PhaSta spotkałem na AVS 2015 i wszystkie prezentowane przez nich wówczas niedrogie urządzenia bardzo mi się spodobały. W tym wzmacniacz słuchawkowy Headhpone SE, który parę miesięcy później opisałem. I tym razem rzecz będzie tyczyła jego, ale już nie tylko. Poprzedzony zostanie własnej firmy przetwornikiem PhaSt DAC, a sam wystąpi z ulepszonym garniturem lampowym.  Także po części z lepszymi podzespołami, ale nie takimi maksymalnymi. Podobnie przetwornik reprezentował będzie wersję pośrednią pomiędzy minimalną a maksymalną, ale taką bliską już maksymalnej.

Wszystko to razem stanowić ma komplet zdolny obsłużyć komputerowe audio na możliwie najwyższym poziomie przy cenach jeszcze rozsądnych; recenzowany przetwornik to koszt 5200 PLN, a wzmacniacz podwaja stawkę do kwoty łącznej 10 tys. PLN. Trzeba mieć do tego rzecz jasna także kabel USB lub koaksjalny poprzez konwerter, łączący oba składniki interkonekt i przede wszystkim jakieś porządne słuchawki, ale nadzieja opromienia to taka, że grało będzie równie dobrze jak markowe klocki zachodnich producentów, a za połowę lub mniej. I na dodatek wyglądało porządnie, że żadnej ujmy – przeciwnie.

I na zakończenie wstępu notka o zmianie dystrybutora. Stał się nim nie tak dawno krakowski Unicorn Group i oferuje pełną gamę wyrobów lwowskiej manufaktury: dwa przetworniki, przedwzmacniacz, monobloki single-ended i alternatywne push-pull, wzmacniacz zintegrowany oraz wzmacniacz słuchawkowy. A teraz do konkretów.

Budowa

PhaSt DAC

Urządzenia ze Lwowa są nieduże, ale solidne i estetyczne.

W ofercie PhaSt prezentuje dwa przetworniki, z tym że teraz opisywany nie został jeszcze ujęty na stronie dystrybutora. Różnice, oprócz wielkości obudowy, okazują się kosmetyczne i ograniczają do ilości cyfrowych wejść. Większy model może mieć takich cztery (dwa SPDIF, AES/EBU i USB), a mniejszy, na którym się właśnie skupiamy, pojedyncze koaksjalne i pojedyncze USB (aktywowane naprzemiennie położonym w pobliżu przełącznikiem). Jest tam z tyłu i drugi przełącznik, przy pomocy którego możemy przeciąć pętlę masy albo tego nie robić, gdyby w tym ustawieniu grało lepiej. Kończąc sprawę tego panelu wymieńmy jeszcze pojedynczą parę złoconych wyjść analogowych RCA, koreczek osłaniający bezpiecznik, zacisk dla widełkowego podpinania kondycjonera masy (lub innego dodatkowego uziemienia) oraz klasyczne, trójbolcowe gniazdo zasilania.

Poprzez wierzchnią pokrywę z wentylacyjnymi szczelinami, wykonaną z lakierowanej na czarno blachy (porządna robota), trafiamy na panel przedni, który gabarytami i wykończenie pasuje idealnie do tego ze wzmacniacza słuchawkowego, jednoznacznie określając przeznaczenie mniejszego z przetworników. Panel cały wykonany jest z drzewa (chyba orzechowego)  i widnieją na nim nieliczne elementy. Po lewej niewielki przycisk włącznika, też ładnie drewnem wykończony, a na środku chromowane logo firmowe i poniżej napis: „Digital to Analog Converter”. Dopełnienie całości stanowią chromowane ranty boczne, oddzielające drewniany front od tak samo drewnianych boków. Wymiary urządzenia to 255 x 230 mm, a waga elektroniczna wskazała ciężar 3,5 kg.

We wnętrzu pracuje vintageʼowa kość multibitowa Analog Devices AD1865, wkomponowana w obwód bez cyfrowej filtracji, złożony z elementów pasywnych i stosujący zasadę „reclokingu”, czyli, jak się należy domyślać, ograniczania jittera poprzez użycie precyzyjnego zegara. Wyposażony w bufor lampowy na pojedynczej triodzie ECC88, którą w przypadku urządzenia testowanego była lampa Telefunkena z początku lat 60-tych, opisywane jako „naturalna, neutralna i w wysokim stopniu muzyczna”. Układ może obsłużyć próbkowanie 18bit/192kHz przy paśmie przenoszenia 20 Hz – 20 kHz i poziomie wyjściowym sygnału 2,0 V. Stosunek szumu do niego wynosi S/N 90 dB, a pobór prądu 10 W. Producent zaleca 5-minutowy okres rozruchowy dla lampy i nie zabrania stawiania na przetworniku słuchawkowego wzmacniacza.

Odnośnie jeszcze klasy podzespołów. W wersji szczytowej, kosztującej 6000 PLN (a więc o osiemset droższej), będzie użyta jeszcze lepsza lampa, a w buforze wyjściowym w miejsce zwyklejszych Jantzen Silver do wyboru kondensatory Mundorf Silver Gold Oil, Jensen Cooper Foil lub Jupiter WAX.

PhaSt Headphone SE

Starannie też do siebie wzorniczo dopasowane.

Wzmacniacz był już opisywany, tak więc wspomnę przede wszystkim o dzielących ten egzemplarz od tamtego różnicach. Wchodzący w skład obecnego testu poza jakością podzespołów i lamp nie różni się od poprzednika niczym poza panelem przednim oraz sposobem prowadzenia we wnętrzu kabli. Ta druga sprawa jest ważniejsza, poprzedni bowiem nieco brumił, co musiałem mu wytknąć. Producent wziął sobie rzecz do serca i kable poprowadził w taki sposób, by nie przebiegały zbyt blisko transformatorów wyjściowych. Zabieg okazał się skuteczny; i chociaż w pierwszych dwóch dniach po przybyciu surowy jeszcze egzemplarz cichutko mruczał, to po dwóch dniach ucichł i stał się wewnętrznie bezgłośny nawet w przypadku słuchawek wysoko skutecznych. Przy okazji też dodam, że wyposażony jest w przełącznik impedancji poniżej/powyżej 100 Ω, który się bardzo przydaje. Prócz niego na górnej pokrywie z litego chromu jest jeszcze drugi skobelek włącznika głównego oraz rzadko widywanym sposobem umieszczone pionowo gniazdo słuchawkowe (profesjonalny Neutrik 6,3 mm). Włącznik w postaci skobelka to też jedna z modernizacji, bo poprzednio był to płaski włącznik z tworzywa, zapewniający słabsze styki obwodu. Kolejna modyfikacja to chromowane lustro nie tylko pod ale i za lampami, stanowiące część obudowy transformatorów, obecnie mniej kratkowanej. Jednak najbardziej rzuca się w oczy zmiana panelu przedniego, poprzednio podzielonego na części z drewna i metalu, a teraz jednolicie drewnianego, identycznego jak w sekcji przetwornika, tyle że z dużym i płynnie chodzącym pokrętem potencjometru plus logo PhaSt nie na środku a z boku.

Obie części – przetwornik i wzmacniacz – informują słuchacza o aktywności malutkimi jak główka szpili czerwonymi diodami, które na chwałę boga oczu naszych świecą wyjątkowo łagodnie. Obie świetnie się też komponują pod względem estetycznym, stanowiąc zgrabną całość zdobną drewnem paneli i odbijanymi się w chromach lampami. Te w sekcji wzmacniacza zastąpiono względem wersji podstawowej (3600 a nie 5200 PLN) samymi markowymi, przy czym za moc odpowiadają sowieckie 6H6P, ale tu w wersji najlepszej, ze złoconymi anodami. Lampy te nie mają zachodnich zamienników, ale spisują się znakomicie, a złocone to już w ogóle. Poza nimi używany w tańszej wersji prostownik Tungsrama EZ80 zastąpiono odpowiednikiem Mullarda, i jest to progresywne zastępstwo. Miałem do porównania lampę Tungsrama i dźwięk Mullarda okazał się płynniejszy, lepiej falujący, bardziej finezyjny i całościowo piękniejszy. Nie okazało się wszakże tak, że co zrobił Mullard jest dobre na wszystko. Producent wyposażył wzmacniacz także w lampę sterującej tej marki, i to nawet bardzo nie byle jaką, cenioną 1300 zł za sztukę. A mimo to, a jak się potem okazało: właśnie dlatego, w stanie przyjezdnym wzmacniacz ten – z założenia lepszy – mnie tak do końca nie ujął. Coś mu przeszkadzało w pełni zabłysnąć – jakaś nie do końca ciesząca uszy góra i z lekka wyboista, za twarda średnica. Wszystko to radykalnie ustąpiło po wstawieniu w miejsce Mullarda znacznie tańszej Philips SQ, ale o tym za chwilę.

Odsłuch

Maksymalistyczny garnitur lampowy.

   Zacząłem od porównania wejść cyfrowych, ale już po przesiadce na lampę Philipsa, która, jak to audiofile mawiają, dźwięk dość wyraźnie otworzyła. Prócz tego wydobyła z niebytu holografię, zwiększając wraz z jej obecnością scenę, i przede wszystkim radykalnie wzmogła muzykalność skutkującą pięknością dźwięku. Dźwięku bardziej natlenionego, grasującego na większym terenie, a także głębszego i bardziej ujmującego. Ale na tej wymianie nie poprzestałem i z ciekawości sięgnąłem po nudzącą się od lat wielu w magazynku z lampami samotną E188CC Mullarda, której towarzyszkę stłukłem dawno temu przez nieuwagę. I ten Mullard (w odróżnieniu od CV2492) okazał się pasować, dokładając energii, światłocienia i minimalnie więcej kultury. Zostawiłem go więc i test przebiegł się z jego udziałem.

Przez gniazdo USB

Wystartowałem od portu USB, jako niewątpliwie najbardziej popularnego. I wystartowałem szczęśliwie, bo bez potrzeby instalowania sterowników, które sam Windows 10 Professional automatycznie dostarczył. Sygnał szedł poprzez iFi iUSB3.0 z kablem Gemini ze wsparciem iDefendera, a grało pierwszorzędnie.

Fostex T60 RP

Śmiało mogę powiedzieć, że kocham te słuchawki. Za pieniądze nikczemne (w sensie małe) raczą słuchacza dźwiękiem z poziomu bardzo drogich. I to już ze swym skromnym kablem, bez potrzeby sięgania po drogi. Ich cechą najznakomitszą pośród licznych wybitnych jest przekazywana w dźwięku energia. Czuć moc – i tę moc dublet od PhaSta zapewnił. Głębia i siła dźwięku oraz całościowa potęga wgniatały w fotel, jak to się zwykło mawiać. Niskie zejścia, pięknie złączone z całością soprany plus brzmieniowe bogactwo pomiędzy nimi dawały wraz z tą mocą pokaz całkowicie uwalniający od myślenia o niedostatkach. Czysta satysfakcja i całościowa jakość może nie aż do końca brylująca subtelnościami, ale z niewątpliwym wyzwoleniem muzycznego ducha i całkowitym porwaniem słuchacza. Gęsto, ciepło (ale nie za), świetliście, szczegółowo, muzycznie, dynamicznie, potężnie. Ogólna gładkość pośród chropawych tekstur, charakterystyczna faktura dęciaków, przekonujące wokale, potężne bębny i kontrabasy. Mozartowski Piano Concerto No. 9 in E-flat major, K. 271, 'Jeunehomme’ (Murray Perahia) wybrzmiał z pełnym ładunkiem emocji, mimo że grany był wprost z YouTube. Albowiem zdolne zaimponować przenikanie w strukturę fortepianu, należyty obraz i siła orkiestry, dobrze wyczuwalna akustyka filharmonii. Ogólnie nic, tylko słuchać. Nawet po przejściu z droższego parę razy toru.

Sennheiser HD 600

Oto następne wielkie-niedrogie słuchawki. Nie tak potężne brzmieniowo, ale mające niebagatelne walory. W tym przede wszystkim więcej bardzo dobrych sopranów. Bardziej perlących się, przenikliwych, strzelistych. A mimo to w żadnym stopniu nie męczących, dających samą satysfakcję. Wyższy wraz z nimi cały dźwięk, ale pięknie tonowany przez czarne tła i atmosferę światła wśród mroku, a do tego mocniejsze pogłosy, wyraźniej obrazujące akustykę. Mocniejszy też akcent na szczegóły a słabszy na stronę basową i całościową potęgę, niemniej to wciąż brzmienie treściwe i duże, potrafiące robić wrażenie. Nic nie dające z poczucia chudości czy braku dynamiki, a jednocześnie oferujące w odnośnych momentach większą delikatność i wraz z nią bardziej wysubtelnione wokale. W dodatku z aparaturą PhaSta przyjemnie ciepłe i bezpośrednie. Wielu słuchawki te ceni i nie czuje potrzeby sięgania po lepsze, a system słuchawkowy PhaSta to dla nich tor wymarzony.

AudioQuest NightHawk (kabel Tonalium Audio)

Z lampami mocy o złoconych anodach.

I jeszcze jedne niedrogie, ale już droższe i z drogim kablem. Na pewno lepsze niż u Sennheiser wypełnienie i lepsza niż u Fostex muzykalność, dzięki większej różnorodności brzmienia. Pod obecność tak samo treściwego i częstującego mocą basu, ale też subtelności i delikatność na poziomie wyższym niż u „sześćsetek”. Jak zawsze u tych amerykańskich nauszników atmosfera raczej cienista i mniej nieco niż u Sennheiserów podświetlona, a bardziej nasycona, aksamitna, płynna, melodyjniejsza. Najlepsza też z dotychczas słuchanych holografia, ale nie poprzez pogłosy. Tych jak na NightHawk stosunkowo niewiele, natomiast medium jak zawsze gęste, ale też mniej niż zazwyczaj. Śladu najmniejszego duszności czy braku transparencji, podczas gdy cała przestrzeń żywa, współkreująca dźwięki. Zatem także wrażenie większej tych dźwięków ekstensji i mocniejszego w nich zatopienia. Cała przestrzeń muzyką, nie same punktowe źródła. Muzykalność wprost z YouTube na poziomie popisu, że ten koncert Mozarta – samo piękno. I tylko świadomość tego, że skomponował go w wieku lat dwudziestu trochę przygnębiająca, uświadamiająca jakim samemu jest się muzycznym bęcwałem. A wszystko, na równi zwykłe pliki z YouTube, jak i te gęste z dysku, w atmosferze przyjemnie naturalnego ciepła i pełnej bezpośredniości. Brawo PhaSt!

Beyerdynamic T1 V2 (kabel Tonalium Audio)

Pora na dwa najbardziej znane przykłady słuchawek środka. Bez cen jeszcze porażających, ale już nie okazyjnych (zakładając oczywiście standardy jakości audiofilskiej, a nie popularnej). Ze startem od tańszego flagowca Beyerdynamic i znów wyposażonego w wysokiej jakości kabel.

Od razu miłe zaskoczenie, bo już zdążyłem przywyknąć, że dla większości teraz produkowanych słuchawkowych wzmacniaczy jego bardzo wysoka impedancja stanowi poważną przeszkodę, uniemożliwiającą właściwe napędzanie. I jest wprawdzie wówczas szczegółowo, przestrzennie i transparentnie, ale już nie ciepło, nie falująco, nie w pełni muzycznie. Tymczasem zestaw PhaSta nie miał z tym napędzaniem najmniejszych nawet problemów, obdarowując słuchacza przeszłego od też w pełni muzykalnych i ciepłych NightHawk brzmieniem bardziej może typowym – bo nie tak gęstym, z nie tak nasyconym brzmieniem medium – ale mającym lepsze powiązanie głosów z przestrzenią i lepszą całościową muzykalność. A także to coś, czym dobrze napędzane T1 zawsze mnie do siebie zjednywały – niezwykle spójny i wyrafinowany sposób prezentacji. Taki niewysilony i jednocześnie kompleksowej. Żadnego wyrywania się z czymkolwiek, żadnego imponowania od pierwszego taktu potęgą, tylko stopniowe ale szybko postępujące zatapianie słuchacza w muzycznym świecie. Z każdą sekundą coraz bardziej dociera, że jest to muzyka par excellence i że innej się nie chce. Niezwykle wyważona w odniesieniu do każdego aspektu i wynosząca każdy aspekt na bardzo wysoki poziom. Nie naprężona a prężna, nie przytłaczająca szczegółami a szczegółowa, nie gubiąca żadnych subtelności a dynamiczna, a także bogata muzycznymi odcieniami i realistyczna w każdym calu. Żadnego sztucznego pogłębiania ani naddatku pogłosu, a mimo to holografia, głębia, przestrzeń. Żadnego zwiększonego nacisku na cokolwiek, a mimo to pełnia obrazowania i pełnia satysfakcji.

Gniazdo ulokowano nietypowo, za to to profesjonalny Neutrik.

Można też to wyrazić inaczej: przy odpowiednim wzmacniaczu okazuje się, że cały muzyczny organizm jest za pośrednictwem Beyerdynamic T1 budowany poprawniej niż ma to miejsce w przypadku słuchawek tańszych, dzięki którym też może być piękny, ale nie tak harmonijny, spójny i w każdym aspekcie wyważony – a w efekcie prawdziwy. Duet sprzętowy PhaSta po raz kolejny tego dowiódł, doszlusowując do niezbyt licznych ale jakże cennych wzmacniaczy uniwersalnych impedancyjnie.

Odsłuch cd.

Sennheiser HD 800

Przetwornik niewątpliwie pomyślano jako podstawę.

I drugie ze wspomnianej grupy, do niedawna flagowe dynamiczne Sennheiser. Dwie sprawy od razu oczywiste – większa przestrzeń, w oparciu o mocniejsze i bardziej przenikliwe soprany, oraz w oparciu o nie większe zwracanie uwagi na szczegóły: mocniejsze mrowienie tła, mocniejszy szum podkładu. Także nieco delikatniejsze głosy przy niższej nieznacznie temperaturze, jednak w sposób charakterystyczny dla tych słuchawek przywołujące bardzo silne poczucie obecności. Ogólnie biorąc różnica do pewnego stopnia analogiczna jak między Fostex a Sennheiser HD 600, ale przy mocniejszym wypełnieniu i równie dobrym basie słuchawek bardziej sopranowych. Lepsze też dzięki tym sopranom penetrowanie głębokich planów i szersza a nie tylko głębsza scena, ale kosztem odejścia od niewysilonego stylu T1 na rzecz bardziej wysilonego, podsuwającego sopranowy mikroskop i sopranową lunetę. Temperatura bardziej neutralna niż ciepła i bardzo nieznacznie, ale jednak mniej cielesności w zamian za większą misterność. Brzmienie, gdy jedno przykładać do drugiego, bardziej u Sennheiserów „zrobione”, ale też i dzięki temu bardziej niezwykłe, przynajmniej w kontekście tego systemu. Soprany mocniej srebrzące i kruche, a mniej wsparte ciałem i trójwymiarem. Bardziej się iskrzące i z wyższym napięciem, a mniej nasycone, krągłe i ciepłe. Ogólnie zaś ten sam poziom przy innym rozkładzie akcentów; pozwalający coś więcej niekiedy ugrać, ale w zamian za łamanie symetrii wyważenia.

Focal Utopia

Nie będziemy sobie żałować, sięgnijmy też po najdroższe. Nawet dwa razy sięgnijmy, po kolejne za chwilę.

Spokojnie da się powiedzieć, że strasznie już drogie flagowe Focale bez wysilania się i łamania symetrii osiągnęły to samo co Sennheisery, lecz z zachowaniem, a nawet pod niektórymi względami wyprzedzeniem najlepszych cech flagowych Beyerdynamic. Wyważenie, muzyczną równowagę i wielką scenę wypełnioną dostojnymi gdy trzeba i delikatnymi równolegle dźwiękami bez sopranowego wysiłku i bez redukowani substancji ciągnięciem całości w górę. Ich gęsty oraz na miarę referencji różnorodny dźwięk stuprocentowo był dociążony, stuprocentowo gładki i stuprocentowo szczegółowy. A w dźwięku każdym czaiła się moc, gotowa na zawołanie wybuchnąć; w każdym także poezja światłocienia; w każdym ciepło i chłód równocześnie.

Z tyłu wszystko co najważniejsze.

Nie,  wcale mnie nie poniosło, tylko w taki sposób przejawia się pełna zdolność do oddawania nastrojów, w razie potrzeby mieszania ich pod dyktando wierności odtwórczej. Nie wszystko na jedno kopyto – albo wesoło, albo smutno – tylko oddana najmniejsza zmiana muzycznego akcentu w każdym akordzie, każdym takcie, każdej nucie. Więc znów o szczebel wyżej i forma muzyczna skompletowana jeszcze lepiej. Nie na zasadzie: – Och! – Ach! – Uhh! – tylko z perfekcyjną precyzją w realizacji świadomie założonej wierności odtwórczej. I wszystko to aparatura PhaSta zobrazowała równie dobrze jak wielki Twin-Head przy odtwarzaczu podczas testów z recenzji Focal Clear.

Abyss AB-1266 (kabel Tonalium Audio)

Na koniec następna drożyzna, na dodatek z drogim okablowaniem. Trzeba wtrącić uwagę, że lwowski wzmacniacz okazał się nie mieć najmniejszych kłopotów z jej napędzeniem i można było dźwięk bez zniekształceń wysterowyać do poziomu rozsadzającego głowę. A przecież to klasyczne planary, choć nie aż tak prądożerne jak HiFiMAN HE-6.

A co się tak w ogóle podziało? Owoż z grubsza się działo podobnie, jak po przejściu z T1 na HD 800. Abyssy mocniej okazały się forsować soprany, przez  co ich dźwięk się wydelikacał, trochę sztucznie, ale jednak ożywiał, a także  widzenie głębi stawało lepsze. Ogólnie zatem więcej podniety oraz mocniejszy kontrast basu względem sopranu, ale zarazem mniej całościowo poprawnie – z mniej perfekcyjnym wyważeniem i mniejszą muzycznego ciała harmonią. Ale tu muszę wtrącić, że te wszystkie czynniki okazały się mocno zależeć od kondycji wzmacniacza, jako że z dostarczoną przez producenta lampą sterującą Mullard CV2492 Abyssy – skutkiem tłoczenia większej dawki zabijającego duszność powietrza – podobały mi się bardziej, podczas gdy z Philips SQ i Mullard E188CC bardziej mi odpowiadał gęsty, a także spójniejszy dźwięk Fosteksów.

USB vs Coaxial

Pora porównać złącza. Po przejściu na kabel koaksjalny Acoustic Zen Silver Bytes poprzez konwerter iFi iOne pojawił się dźwięk nieznacznie niższy tonalnie i lepiej wypełniony. Także mniej pogłosowy, więc w sumie bardziej naturalny. Korzystny najbardziej dla słuchawek żyłujących soprany, ale lepszy i dla pozostałych. Nie jakiś zdecydowanie lepszy, nie aż do tego stopnia, niemniej bardziej realistyczny. W kontekście lepszego wypełnienia dystans pomiędzy Focal Utopia a Sennheiser HD 800 uległ zmniejszeniu i różnica tyczyła już raczej nie substancjalności, tylko z lekka wyczuwalnej obcości tych ostatnich na tle cieplejszej i bardziej zhumanizowanej francuskiej referencji. Jednocześnie różnica ta spadła do zera pomiędzy Focalami a Abyss, polegając teraz jedynie na lepszym natlenieniu i mocniejszym falowaniu dźwięku tych ostatnich, względem troszeczkę niżej i gęściej a mniej transparentnie i świetliście grającego kontrkandydata do referencji.

Aparatura – rzecz o kluczowym znaczeniu – pasuje do każdych słuchawek.

I na koniec porównanie do systemu alternatywnego, dwa i pół raza droższego. Do używanego ostatnio przy komputerze zestawu Norma DAC z Ayon HA-3. Względem niego różnice okazały się słyszalne ale nieznaczne. Droższy zestaw podawał brzmienie głębsze i bardziej gęste, odrobinę też bardziej bezpośrednie i minimalnie bardziej  melodyjne. W każdym z tych aspektów lepsze może nie o włos, ale najwyżej kilka włosów. Ogólnie trochę większa wykwintność stylu, dająca poczucie obcowania z czymś bardziej niecodziennym. Ale gdyby nie słuchać bezpośrednio jednego po drugim, to tych trochę piękniej się rozchodzących pogłosów, śladowo bardziej realistycznych wokali i niewiele większego ogólnie dźwięku można by nie wychwycić, a w każdym razie dla kogoś nie mającego absolutnej pamięci muzycznej byłoby to niełatwe i wymagające skupienia. Jedynie większa dynamika i mocniejszy bas byłyby ułatwieniem. A trzeba też pamiętać, że klocki PhaSta nie były w konfiguracji optymalnej i zwłaszcza wymiana kondensatorów z tanich Jentzenów Silver na Mundorf Silver Gold Oil albo Jensen Cooper Foil dużo by poprawiła. (Jentzen i Jensen to różne marki.) Także lepsze rezystory i audiofilskie bezpieczniki by jeszcze brzmienie dźwignęły, choć i bez ich udziału w pełni satysfakcjonowało.

Podsumowanie

I na dodatek ładnie się prezentuje.

   I w tym stanie rzeczy założenie podstawowe zostało zrealizowane: przetwornik i wzmacniacz słuchawkowy PhaSta są w stanie stworzyć system zdolny zadowolić wybrednego audiofila brzmieniem czerpanym z komputera. Zestaw dwa i pół raza droższy grał wprawdzie jeszcze lepiej, ale tylko nieznacznie i na pewno do zapomnienia. Zwłaszcza w odniesieniu do tych słuchawek, które jak Fostex T60 RP, NightHawk, Beyerdynamic T1 i Focal Utopia operowały brzmieniem niższym, nie usiłującym ugrać dodatkowych punktów forsowaniem sopranów. Tym bardziej się to odnosiło do brzmienia za pośrednictwem konwertera iOne, zdolnego sygnał komputerowy wyczuwalnie poprawić. Niemniej – i to najistotniejsze – przetwornik PhaSt DAC także w transferze USB ma bardzo dobre osiągi i brzmieniu jego naprawdę można oddać się z satysfakcją. Zestaw iFi iUSB3.0 z kablem Gemini robił oczywiście w tle swoje, ale przyzwoity kabel USB jest niepomijalnym składnikiem każdej próby wydobycia z komputera albo laptopa przyzwoitej jakości dźwięku.

W granicach dziesięciu tysięcy wybór możliwych zestawów jest oczywiście ogromny i sam niejeden chwaliłem, ale nawet najlepszym z nich ten od PhaSta nie ustępuje, a z dobrą lampą sterującą dorzuca od siebie lampową namiętność, którą muzyka kocha.

W punktach:

Zalety

  • Przede wszystkim muzyka.
  • Wyważona brzmieniowo i zaangażowana emocjonalnie.
  • Wyczuwalnie ciepła.
  • Dobrze dociążona i nasycona.
  • Żywa i dynamiczna.
  • Chwilami wręcz namiętna.
  • Żywa też w odniesieniu do aktywizacji przestrzeni.
  • Która okazuje się duża i otwarta.
  • Gładka wśród chropowatych tekstur.
  • Falująca.
  • Zdobna wysokiej kultury sopranami.
  • Bezpośredniością wokali.
  • Mocnym i różnorodnym basem.
  • Pasująca do każdych słuchawek niezależnie od stylu i impedancji.
  • Mająca przełożenie na moc zarówno w sensie muzycznym do brzmienia, jak i technicznym do słuchawek tak zwanych trudnych.
  • Że nawet klasyczne planary Abyssa pocwałowały.
  • Pełna szczegółowość i całkowita przejrzystość dźwięku.
  • Szeroko rozwarte pasmo.
  • Żadnego brumu.
  • Między innymi dzięki dobrze sprawdzającemu się regulatorowi impedancji.
  • Można przecinać pętlę masy.
  • I można dodatkowo uziemić.
  • Ładny wygląd i markowe komponenty.
  • Lampy zawsze rzucają czar.
  • Drewniane panele przednie budzą sympatię.
  • A delikatnie świecące diody nie drażnią oczu.
  • Bardzo dobrze brzmienie zarówno po kablu USB jak koaksjalnym.
  • Żadnych kłopotów ze sterownikami.
  • Muzykalna kość multibitowa w przetworniku.
  • Precyzyjny potencjometr.
  • Niewielka ilość zajmowanego miejsca.
  • Dzieło ludzi znakomicie obytych z technologią lampową.
  • Polska dystrybucja.

Wady i zastrzeżenia

  • Warto się starać o jak najlepsze lampy.
  • Brak obsługi wysokoczęstotliwościowego próbkowania.

Sprzęt do testu udostępniła firma: Unicorn Group

Dane techniczne:

PhaSt DAC:

  • Waga: 3,5 Kg
  • Wymiary: 255 x 230 x 80 mm
  • Procesor: AD 1865
  • Typ obwodu:  Multi Bit DAC, reklocking
  • Sample Rates/Bit Depths: 18-bit/192 kHz
  • Lampa stopnia wyjściowego: 1 x ECC88.
  • Wejścia cyfrowe: 1 x USB; 1 x Coaxial.
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • Poziom wyjściowy sygnału: 2,0 V.
  • Szum własny: -90 dB
  • Pobór mocy: 10 W.
  • Zalecany czas rozbiegu: 5 min.
  • Cena: 3900 – 6000 PLN (w zależności od lampy i komponentów wewnętrznych).

Phast Headphone SE:

  • Rodzaj obwodu: Single-ended Triode w klasie A.
  • Lampy: 1 x ECC88; 2 x 6H6P; 1 x EZ80.
  • Zasilacze i kondensatory: 3 x EA – 150mF @ 450V; 2 x EA – 47mF @ 450V; 3 x EA – 4700mF @ 25V.
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 50 kHz.
  • Moc wyjściowa: 140 mW / 600 Ω; 180 mW / 100 Ω.
  • Rezystancja wyjściowa w zakresach: 15 – 150 Ω i 150 – 600 Ω.
  • Czułość wejściowa: 350 mV dla pełnej mocy.
  • Impedancja wejściowa: 100 kΩ.
  • Szum własny: -98 dB.
  • Pobór mocy: 15 Watów.
  • Wymiary: 255 x 230 x 132 mm.
  • Waga: 6,3 kg.
  • Zasilanie: 220 – 240 V: 50 – 60 Hz
  • Zalecany czas rozruchu: 10 minut.
  • Opcjonalny pilot.
  • Cena: 3900 – 5900 PLN (w zależności od lamp i podzespołów).

System:

  • Źródło: PC.
  • Przetworniki: Norma Audio HS-DA1 VAR, PhaSt DAC.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Ayon HA-3, Phast Headphone SE.
  • Słuchawki: Abyss AB 1266, AudioQuest NightHawk, Beyerdynamic T1 V2, Focal Utopia, Fostex T60 RP, Sennheiser HD 600 & HD 800.
  • Interkonekt: Sulek Audio.
  • Kabel USB: iFi iUSB3.0 z kablem Gemini i iDefender.
  • Kabel koaksjalny: Acoustic Zen Sliver Bytes.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek Power.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

15 komentarzy w “Recenzja: PhaSt DAC SE i Headphone SE

  1. Miltoniusz pisze:

    Panie Piotrze, czy tutaj większą gwiazdą jest wzmacniacz czy DAC? Czy samego DACa jest Pan w stanie z czymś porównać? Np. z Chordem? Co do kabla w HD800 – rozumiem, że był oryginalny.
    Wzmacniacz mam i uważam, że jest świetny. Muzyka staje się spektaklem. To jest ten poziom, że niczego więcej już nie trzeba i wydaje się zresztą, że to niemożliwe aby było lepiej. Oczywiście, do czasu ale i tak rzadkie to uczucie pełnej satysfakcji.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trudno to dokładnie ocenić, ale wzmacniacz jest chyba na tle konkurencji odrobinę lepszy od przetwornika. Sennheiser HD 800 grały z kablem Tonalium, bo nie umiem się zmusić do przechodzenia na słabszy. Proszę tu o zrozumienie – recenzent spędza wiele godzin słuchając i jakość słyszanego dźwięku ma dla niego także życiowe znaczenie.

    2. Miltoniusz pisze:

      Jedna uwaga: mój zachwyt pojawił się gdy słuchałem go w górach – chata na uboczu, czysty prąd choć kabel zasilający za 100 zł. W dużym biurowcu w centrum miasta z porządnym kablem ale nieporządnym prądem i mnóstwem fal elektromagnetycznych to surrealistyczne uczucie dotykania dźwięków, gdy każda muzyka była przeżyciem – znikło. Nie znaczy to że Phast nie jest dobry – same góry to za mało aby znaleźć się w raju.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Jakub potrzebował jeszcze drabiny 🙂

        1. Miltoniusz pisze:

          Bo nie był audiofilem.

  2. Jakubas pisze:

    Jak ma sie ten zestaw do Woo Eclipse?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Analogiczny u obu styl, zestaw PhaSta ma nieco więcej mocy. Bardziej też uwypukla różnice pomiędzy słuchawkami, należy się więc domyślać, że jest nieco subtelniejszy, ale też bardziej wymagający. Przy czym podobieństwo cenowe jest tylko pozorne – ukraiński zestaw wymaga interkonektu i dwóch kabli zasilających.

  3. Tak by nie było wątpliwości i problemów z komunikacją. Dystrybutorem jest firma Unicorn Group. Kontakt z nami i informacje o naszej działalności na http://www.unicorngroup.eu

  4. Sławek pisze:

    Ciekawe, jak by ten śliczny lampowy duecik wypadł na tle bezwstydnie tranzystorowego Mastera 11 Audio-gd… , który ma jednak dużo więcej wejść i mocy…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Lampy mają tę niepowtarzalną specyfikę. A audio-gd to bardzo porządny tranzystor, mający dużą werwę i dynamikę, a muzykalności też niemało.

      1. Adam Rzetelski pisze:

        Dlatego tez może Dharm D1000 z Master 11 mi się podobały tak, bo właśnie czułem, że przy tym połączeniu nie można się nudzić, a samo granie było dynamiczne i porywało słuchacza.

  5. Hubert pisze:

    Mam ten wzmacniacz. Gra razem z m2tech dac i słuchawkami fostex900mk2. Dla mnie fajne połączenie. Kupowałem wzmak w unicorn group. Godny polecenia dystrybutor. Ja miałem kontakt z panem Piotrem super gość. Fachowość czas kontakt wszystko ok. Ponieważ nie jestem ani wielkim elektronikiem ani wielkim audiofilem swoją specyfikacje oczekiwań od wzmacniacza opisałem jak dziecko (pewnie Miał niezły ubaw). Po prostu wrażenia estetyczno odsłuchowe jaka muzyka jak ma brzmieć itd. Zaproponowal komponenty wcale nie naciągał cierpliwie tłumaczył co i dlaczego. Po pół roku słuchania ciagle zadowolony. Autorowi dziękuje za recenzje cała prawda opisana. Zachęcił mnie pan do wypróbowania innych lamp. Bardzo intrygująco opisał pan Dac Phasta. Wyglada na ciekawe urzadzonko i to ze stopniem lampowy. Miał pan może doświadczenie z m2 tech jeśli tak to co by Pan wyszczególnił w bezpośredniej konfrontacji. W sumie nie wiem czy się cieszyć z Pana recenzji znowu naszła ochota odezwać się do Pana Piotra może czas na upgrade wzmacniacza a może pogadać o dac. Tylko kaski ciagle brak. mimo wszystko dziękuje :😀. Czy są inni phastowcy od tego wzmacniacza i dac. Podzielicie się waszymi pomysłami i opiniami jak wam to gra. Hubert

  6. Adrian pisze:

    Witam
    Panie Piotrze jakie lampy by najlepiej pasowały do NightHawk-ów.
    Wzmacniacz posiadam w wersji z Tungsram-em i małym Mullard-em 6dj8. Czy wymieniać wszystkie 4 i na jakie żeby najlepiej się zgrały ze słuchawkami?
    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Postaram się odpowiedzieć wieczorem, po konsultacji, jakie kable w tej chwili dystrybutor ma na stanie.

  7. Adrian pisze:

    Jaka lampa sterująca ?
    Mullard E188CC
    Philips SQ E88CC lub E188CC
    Telefunken E88CC
    Ktora w tych najbardziej się zgra w NightHawk-ami?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy