Recenzja: Lumen White White Light Anniversary

Lumen White White Light Anniversary HiFi Philosophy 016   Lumen White to firma natychmiast przez audiofili rozpoznawana, od lat prezentowana na warszawskim AVS przez krakowskiego Nautilusa. Kojarzona z czymś ekskluzywnym i drogim, a przede wszystkim z wybitnym dźwiękiem. Ale kiedy się skupić i chcieć dotrzeć do sedna, wówczas się okazuje, że nie za bardzo wiadomo skąd, kto i dlaczego. Z pewnością w grę wchodzą powiązania z austriackim Ayonem i jego twórcą Gerardem Hirtem, który warszawskim prezentacjom rokrocznie towarzyszy, lecz czemu w takim razie kolumny Ayon Audio to osobna marka, a Lumen White osobna? Najprostsze wydaje się tłumaczenie, że stanowi ten Lumen White coś bardziej popisowego, podobnie jak Esoteric to luksus od TEAC, lecz czy na pewno?

W przepastnym Internecie można się dokopać relacji, według której pierwszy raz głośniki Lumen White zaistniały w 2001 roku na amerykańskim Consumer Electronics Show w Las Vegas, gdzie napędzane były wzmacniaczami lampowymi Vaica, a także znaleźć informację, że włosko-angielska Lumen White Research Group powstała w 1997 roku z siedzibą w Londynie, podczas gdy produkcja realizowana była w Austrii przez firmę  Musiclink Mechantronic. Samo natomiast Lumen White na swej witrynie internetowej w jednym bodaj choć zdaniu genealogii własnej nie wywodzi, szeroko rozpisując się jedynie o niesamowitej jakości.

Trudno – nie chcą o sobie opowiadać, to w końcu nie jest najważniejsze. Bardziej interesuje nas to, jak te Lumen White rzeczywiście grają; czy aby na pewno tak fantastycznie?

Tak sobie pomyślałem, spoglądając na stojące już w pokoju Lumen White Anniversary, a tu dzwoni telefon i na spotkanie zaprasza z osobą najbardziej kompetentną, czyli Gerardem Hirtem. Poszliśmy na obiad do krakowskiego Hotelu Pod Różą i przy okazji parę rzeczy się wyjaśniło, chociaż bynajmniej nie wszystkie. Firma nie powstała w 1997 a w 1999 roku i nigdy nie miała siedziby w Londynie, natomiast Lumen White i Ayon tworzą wspólnie jedną bardziej rozbudowaną firmę, czyli, jak to wyraził Gerard – znajdują się pod wspólnym dachem. Siedziba mieści się i zawsze mieściła w Szwajcarii, a wykonawstwo w całości rzeczywiście jest austriackie, jeśli nie liczyć głośników, które pochodzą od niemieckiego Accutona. Te nie są jednak zwyczajne, nawet spośród najlepszych, tylko powstają dla Lumen White specjalnie, za co wziął osobistą odpowiedzialność sam szef i twórca Accutona – Bernhard Thiel – przyjaciel Gerarda.

Zaprojektowano te specjalne głośniki pod kątem tej a nie innej obudowy i z założeniem maksymalnej eliminacji zniekształceń oraz opóźnień; i to niestety wszystko, co może zostać upublicznione, plus mający istotne znaczenie fakt, że Bernhard Thiel to we własnej osobie wynalazca głośników z membraną ceramiczną, a więc jesteśmy u samych źródeł. Nie dowiecie się jednak niczego ponad to z takiej to prostej przyczyny, że Lumen White pilnie strzeże swoich tajemnic, by nie powstały podróbki. To znana, jak wywodził Gerard, w wielu dziedzinach sprawa, która dotknęła niejednego. Ktoś zrobił wyjątkowy produkt, pochwalił się jak zrobił, i ani się obejrzał, a już go skopiowali i wpuścili na rynek taniej. Z Lumen White tak nie będzie; Gerard pracował kiedyś dla Ferrari i jak powiedział: „Zapytaj ich o szczegóły, a się zaraz przekonasz, że nic ci nie wyjawią. To tajemnice firmy skryte przed kopiowaniem. Bo gdyby tak nie było, byle kto mógłby zaoferować Ferrari.”

Pogawędziliśmy jeszcze ździebko o tym i owym, ale głównie o audio, i z satysfakcją przyjąłem także do wiadomości, że Polska patrząc oczami zagranicznika szybko rośnie i że z Austrii jeździ się Gerardowi do Krakowa zupełnie jak do siebie. Lecz spójrzmy ku Warszawie. Że grają te Lumen White nielicho, to co roku tam słychać i na co dzień w Krakowie, tak więc kwestię, czy rzeczywiście dobrze grają, możemy sobie darować. W efekcie ochoty na to granie nabrawszy, po mnogich perturbacjach z broniącym się zajadle sprzedażowym nadzorcą, wycisnąłem ich wypad do siebie, za co przeklęty zostałem przez panów od noszenia, z których jeden oświadczył, że to jego najgorszy dzień w roku. Odparłem mu, żeby nie kusił licha, bo mnie w tym roku najpierw stareńki kocur się skończył, a potem odeszły w odstępie dwóch miesięcy dwa stare moje psiska, tak więc na pewno są rzeczy gorze niż dźwiganie nawet tak ciężkich kolumn.

Wracając do spraw milszych, chociaż nie samych miłych. Miłe to, że tak te Anniversary grają, mniej miłe, że w podstawowej wersji kosztują 70 tysięcy euro. To nam rozwiewa złudzenia – nie jest to granie dla wszystkich. Ale co robić? Ekskluzywność z samego założenia, szczytowy model nastawionego na jakość producenta, parametry oraz składniki jak jeden wysilone, a gabaryty potężne i waga do przeklęcia. Toteż i cena odpowiednia, nabywców odsiewająca.

Technologia, estetyka, ekonomia

Lumen White White Light Anniversary HiFi Philosophy 001 (2)

Białe światło

   Od czego rzecz napocząć? Może by od wyglądu, bo pierwszy siebie nasuwa. Kolumny, jak chce nazwa, obdarowują jasnym światłem, są bowiem całe jasne, wykończone koniakowym, błyszczącym, tygrysio pręgowanym fornirem z plastrami matowobiałych głośników. Dla znającego się na rzeczy ta biała barwa oznacza ceramikę, w tym wypadku zaskakująco wypukłą na caluteńkiej powierzchni, co umożliwia usztywniająca faktura plastra miodu spodniej, aluminiowej kształtki. Producent tymi głośnikami wyjątkowo się szczyci, podkreślając zalety nie tylko samej sztywności, ale też użytego przy projektowaniu modelowania 3D, dzięki któremu powstała konstrukcja o równej odległości całej membrany od centrum, a nie jedynie na obszarze wypukłości środkowej, co zapewnia większą perfekcję akustyczną w następstwie braku opóźnień i deformacji.

Zaskakująca wypukłość dotyczy jednak wyłącznie trzech identycznych 7,5-calowych głośników niskotonowych, podczas gdy pojedynczy 5-calowy obsługujący zakres średni jest wprawdzie też napylony ceramiczną powłoką na aluminiowy szablon podkładu, jednakże cały wklęsły i o gładkiej a nie wyraźnie gruzełkowatej powierzchni, co będzie najlepiej widoczne pod szkłem powiększającym. Jest także osłonięty czarną, metalową siateczką, podczas gdy woofery pozostają chwacko powypinane bez osłon.

Jak to zazwyczaj bywa, zwieńczeniem okazuje się tweeter, w tym wypadku jednocalowy, też osłonięty siateczką, też wklęsły i też biały, co sugeruje wersję ceramiczną a nie diamentową, za którą trzeba dopłacić naprawdę dużo pieniędzy. (Coś koło dziesięciu tysięcy.) Pod lupą widać także, że w odróżnieniu od średniotonowego nie ma gładkiej powierzchni a minimalnie spienioną; każdy zatem z trzech rodzajów głośników jest ceramiczny, ale membrana każdego inna. Wszystkie jednako należą wszakże do najsztywniejszej obok diamentowych i berylowych klasy membran, wynalezionych i wprowadzonych na rynek w 1984 przez wzmiankowanego Bernharda Thiela. A skoro jesteśmy już przy głośnikach, to uzupełnijmy że spaja je w jeden system akustyczny minimalistyczna i, jak to określa producent, starająca się „znikać” zwrotnica, o punktach podziału 180 Hz i 4 kHz oraz łagodnej stromiźnie 6 dB na oktawę, a więc odpowiednim do tego „znikania” najłagodniejszym tłumieniu.

xxx

Z rozmachem i ekskluzywnie.

Okablowanie wewnętrzne też przynależy do wysokiego standardu, pochodząc od Shunyaty, a poszczególne sekcje głośników są fizycznie odseparowane przegrodami i dodatkowo każdy z niskotonowych ma własną komorę rezonansową, tyle że już nie tak zasadniczą, a z centralnym otworem o wymyślnym, dobranym akustycznie kształcie. Dołącza do tego bass-refleks, czy raczej należałoby powiedzieć swego rodzaju wentyl akustyczny, z uwagi na wąskość tylnej ścianki wyjątkowo podłużny i wąski; mający możliwość częściowego w różnym stopniu przysłaniania podłużną zaślepką z mocowaniem śrubowym. (Na klucz imbusowy.) Ważnym elementem całości jest zasada braku tłumienia, czyli jakichkolwiek materiałów wygłuszających; z uwagi na założone podobieństwo do instrumentów muzycznych. (Aczkolwiek bęben basowy czasem się w środku wytłumia.)

Wracając do estetyki. Poza ogólnie jasnym, poprawiającym nastrój wyglądem, nietuzinkowym pręgowaniem, sugerującym ekskluzywność, i oczywiście przede wszystkim bijącym w oczy rozmiarem, najważniejszy jest profil kształtu. Kolumny są na całą wysokość z lekka w tył odchylone, co ma powodować zgodność fazową, jednakże dla brzmienia jeszcze ważniejsze są ich łukowate profile. Fronton uwypuklono leciutko z przejściem w falujące płaszczyzny boczne poprzez niczym nie podkreślony, łagodniejszy od kąta prostego przełom, a boki bardzo wydłużono, wyraźnie za przeskokiem uwypuklając, by opadały finalnie w głębokie zwężenie, powodujące niespotykaną wąskość tyłu. (Tak zwany profil kropli.) W efekcie jedynie ścianka tylna oraz pokrywy górna i dolna są płaszczyznowe, podczas gdy pozostała bryła, wzorem instrumentów muzycznych, pracuje obłościami na rzecz akustyki. To bardzo ważne i zdążyłem już wyrobić sobie lepsze zdanie o takich giętych obudowach, dających przewagę nad głośnikami wstawianymi w prostopadłe pudełka, co dla mniej zaawansowanych producentów, z uwagi na niższe koszty i ograniczenia techniczne, bywa nieuniknionym kompromisem. Zdarzają się wprawdzie wyjątki i czasem prostopadłościenna obudowa dzięki odpowiedniej aranżacji wewnętrznej potrafi pracować rewelacyjnie, ale to są właśnie wyjątki, a reguła jest inna.

Kolumny mogą stawać na wkręcanych fabrycznie aluminiowych walcach z filcowymi spodami, które lepiej jednak zastąpić firmowymi kolcami, co też nastąpiło. Dodatkowo stanęły na platformach antywibracyjnych od Acoustic Revive, a do wzmacniaczy podłączone zostały via terminale WBT, których mają dwie pary.

Słowo o ekonomicznym aspekcie. W okleinie najtańszej, też drewnianej lecz jednolicie jasnej, kosztują te Lumen White Anniversary wspomniane 70 tysięcy euro, a w obu pręgowanych Makassar (rodzaj hebanu z Celebes) – jaśniejszej lub ciemniejszej – o dziesięć tysięcy drożej. To oznacza najwyższą ligę, ale trudno oczekiwać czegokolwiek innego w przypadku flagowego wyrobu tak ekskluzywnej marki, honorowanego tytułami dźwięku wystawy na największych światowych show.

xxx

Ale wielkie wydają się tylko kiedy patrzymy z boku.

Od strony czysto technicznej mamy zaś do czynienia z pasmem przenoszenia 30 Hz – 35 kHz przy impedancji 6 Ω i czułości nominalnej 89 dB (ok. 91 dB – średnio), przy czym faktyczne możliwości tweetera sięgają ponad 100 kHz. Wysoka czułość umożliwia napędzanie przez wzmacniacze o mocy zaledwie 20 W (czyli mocniejsza lampa jak najbardziej), a wielkie piece w klasie A-B nie będą wcale potrzebne, bo nie zaleca się mocy większej niż 200 W. Każda z kolumn waży bite 85 kg przy wzroście 129 i głębokości 60,5 cm. Zwraca uwagę wyjątkowa sztywność obudów, znamionująca niespotykanie grube ścianki, wykonywane ze specjalnej sklejki o przeznaczeniu dla instrumentów muzycznych, wspierane masywnymi przegrodami. Pora zająć się brzmieniem.

Odsłuch

xxx

Wystrój zewnętrzny jak ze sztuki czy przyrody.

   Skoro ta zalecana moc oscyluje pomiędzy 20 a 200W, postanowiłem ją wypróbować na obu skrajach; użyty więc został hybrydowy Croft o mocy 25W i A-klasowe końcówki ze szczytu oferty Accuphase o mocy 200W. W obu wypadkach poprzez lampowy przedwzmacniacz ASL Twin-Head i z Accuphase DP-950/DC-950 za źródło.

Kolumny stanęły zwyczajowo daleko od ściany tylnej, a suwać nimi, pomimo ciężaru, dało się w pojedynkę dzięki filcowemu wyścieleniu spodniemu platform Acoustic Revive. Trochę więc pojeździłem, wypróbowując różne dystanse i odgięcia.

W tym miejscu muszę wrócić do rozmowy z Gerardem. Bo oczywiście nie pytałem jedynie skąd te Lumen White się wzięły i jakie ich macierzysta firma odnosiła sukcesy, ale także o sprawy związane z konkretnym odsłuchem. Od sukcesów także w tym węższym kontekście nie było jednak ucieczki, bo Gerard z dumą oznajmił, że na szeregujących jakość listach niemieckich magazynów audio (w takich listach się lubujących) znajdują się Lumen White Anniversary nieodmiennie na topie topów. Nie na wszystkich, co prawda, lecz nie dlatego, że komuś się nie spodobały; podobają się bardzo wszystkim i wszyscy chcieli zrecenzować, lecz w odniesieniu do produktu o takiej ekskluzywności polityka wielu recenzji nie jest najlepszym pomysłem. Jedna, druga, dziesiąta – i kto by je wszystkie czytał? Zaskrzeczałaby pospolitość, nawet gdyby wszystkie były pochwalne. Dlatego trzeba dozować, wydawać na receptę. Tylko nieliczni dostali, pozostali obejdą się smakiem.

To jednak dla meritum sprawa o drugorzędnym znaczeniu i raczej ciekawostka zza marketingowych kulis, ważne natomiast są uwagi dotyczące konkretów. Tych do brania pod lupę okazało się być parę, a pierwszy taki, że głośniki z membraną ceramiczną wygrzewają się bardzo długo.

– Trzysta godzin minimum i wcześniej nie ma co tykać – jak to wyraził Gerard. – Toteż mamy z tym duży kłopot, bo klient chciałby od razu mieć w domu jak na prezentacji, a musi minąć długi okres. W praktyce co najmniej trzy miesiące, co mocno nadwyręża, lecz innej rady nie ma, jak się uzbroić w cierpliwość i czekać. Trochę wprawdzie głośniki są u nas wygrzewane, ale dopieszczać trzeba samemu i trwa to niestety długo. Druga rzecz tyczy ustawienia, i ona będzie ostatnia. Nie dlatego, że my, jako konstruktorzy, nie mamy własnych uwag odnośnie sprzętu czy pomieszczeń. Też mamy preferencje i własne spostrzeżenia, ale się nimi nie dzielimy, zdajemy się na klientów. Każdy audiofil ma własny zasób wiedzy i własne upodobania, a przede wszystkim warunki odsłuchowe w każdym kraju są inne. Inne w japońskich cienkich ściankach i małych przeważnie metrażach, inne w amerykańskich wielkich domach zbudowanych ze sklejki, a jeszcze inne w niemieckich murowanych czy dużych z drzewa szwajcarskich. Toteż najprędzej na własną rękę każdy wyszuka swój układ; my w tym nie pomagamy, nie chcemy mieszać w głowach.

Lumen White White Light Anniversary HiFi Philosophy 001Lumen White White Light Anniversary HiFi Philosophy 002Lumen White White Light Anniversary HiFi Philosophy 003Lumen White White Light Anniversary HiFi Philosophy 017

 

 

 

 

Prezentujemy produkt na wystawach i poprzez dystrybutorów – i chętnych nie brakuje, a potem każdy musi odnaleźć własną drogę. To jest przecież przyjemne i do obrządku należy. Własna droga sukcesu jest lepsza niż cudze rady i sztywny gorset sprzętowy. Natomiast odnośnie ustawienia, to parę rad i uwaga. Uwaga taka, że Lumen White Anniversary są jak bolid Formuły 1. Mikroskopijna zmiana ustawień i już się jedzie inaczej. Dlatego będzie z tym dłuższa zabawa i trzeba trochę pomóc. Kolumny stawiać należy bez odgięcia, lub co najwyżej z minimalnym. Daleko od ściany z tyłu i ze słuchaczem w oddaleniu przynajmniej dwa i pół, a jeszcze lepiej trzy metry. Do tego kluczowa sprawa – kąt pochylenia kolumny. Fabrycznie są w tył odgięte, ale tak stać powinny jedynie w wielkich salach. W normalnej wielkości pomieszczeniu trzeba starannie dobrać przechył przez odpowiednie podkładki i wysuwanie kolca z tyłu. I nie bać się eksperymentów, bo łatwo może się zdarzyć, że grać będą najlepiej wręcz pochylone do przodu. I jeszcze ostatnia kwestia – zaślepka bass-refleksu. Można ją skierować do góry, można odwrotnie na dół, a można też całkiem usunąć. To ostatnie z przeznaczeniem raczej do największych pomieszczeń, a dwa pozostałe ustawienia pozwalają kierować dźwięk bardziej w dół lub do góry, w zależności od tego czy bardziej unosi się do sufitu, czy ścieli po podłodze. Dochodzi do tego przełącznik na zwrotnicy dopasowania wzmacniacza i razem to wszystko pracuje właśnie jak bolid Formuły 1. Więc trzeba się naszukać, zanim się znajdzie optimum.

Lumen White White Light Anniversary HiFi Philosophy 011

Niektórzy tego nie lubią, a inni ogromnie cenią. Dwie pary przyłączy kabli.

Kolumny, jak mówiłem, znalazły się u mnie jeszcze przed rozmową z Gerardem i sam wcześniej ustaliłem, że lepiej grają bez albo prawie bez odgięcia, bo scena wówczas głębsza a precyzja lokalizacji nie traci. Natomiast nie eksperymentowałem z odginaniem pionowym, chociaż to przechylenie korciło i intuicyjnie czułem, że coś z nim jest do zrobienia. I rzeczywiście – pochylenie do przodu wniosło dużą poprawę, bo wcześniej dźwięk się rozpraszał, grając za bardzo łuną, i nieco też rozchodził, to znaczy nie dosyć precyzyjnie ku źródłom ogniskował. Podniesienie tyłu o dwa centymetry zasadniczo zmieniło stan rzeczy i teraz nareszcie ten bolid został ustawiony jak trzeba. Wcześniej także sprawdziłem, że dystans od ściany z tyłu to nawet ponad dwa metry, gdyż im dalej, tym lepiej. Na szerokiej też stereofonicznej bazie i ze słuchaczem daleko, choć blisko siadać też można bez specjalnego psucia sceny, byle tylko ten pion odpowiednio dobrać.

Przejdźmy do rzeczy sedna – jak one właściwie grają? A jest to dźwięk specjalny i faktycznie domagający się pieszczot. Ze złym ustawieniem i nie pasującym na przykład głośnikowym kablem może być frustrujący, mocno poniżej oczekiwań. Niezborny, ze zredukowaną sceną i sopranowo zwichnięty. W efekcie pod każdym względem bez dania satysfakcji, bo chociaż basu mu odjąć nie sposób (przynajmniej się u mnie nie dało), to resztę da się popsuć i można na przykład zaliczyć wyjących wokalistów. Ale jak da się jechać w jedną, tak da się w drugą stronę. Kiedy wszystko wycyzelować i odpowiednio dostroić, to się przestajesz dziwić tym wszystkim recenzentom, co o test zabiegali ze skutkiem albo bez. Bo to jest dźwięk z samego topu; dający wszystko świetne i nawet jeszcze więcej. Pewne rzeczy specjalne, gdzie indziej nieobecne. A pośród nich przede wszystkim nadzwyczajną misterność.

W wielkiej sali hotelu Golden Tulip na AVS w Warszawie ta misterność na wielkim metrażu się gubi, za daleko się siedzi. Soprany są wprawdzie intensywne, bardzo obecne w paśmie, ale bez takiej koronkowości i tak specyficznej aury. Bez, można rzec, morskiej pianki. To sopranowe misterium nawiązuje wraz z całym dźwiękiem do podobnych głośników od duńskiego Raidho, bo też ceramicznych lub nawet diamentowych. Co prawda normalnie przetłoczonych a nie w przypadku basowych wypukłych po całości, ale dla samej materii brzmienia mimo to jest podobnie. Z tym, że Raidho promieniują bardziej w stronę słuchacza, a Lumen White Anniversary rozgrywają swój spektakl bardziej z tyłu, choć też wyczuwalnie w nas idą. Można zatem powiedzieć, że duńskie i szwajcarskie kolumny ten sam zestaw brzmieniowych zalet balansują inaczej. Raidho też mają tył głęboki, ale grają bardziej do przodu, a Lumen White też atakują, ale na głębi za kolumnami koncentrują się bardziej.

xxx

Dźwiękowe światło z lotu ptaka.

Dość jednak tych odniesień, skupmy się na przedmiocie. Czy jest coś jeszcze szczególnego, co daje tym Anniversary przewagę? Coś poza koronkowością w obszarze sopranowym, pozwalającą odczuć tą szczególną misterność i to niezwykłe „promieniowanie”? Otóż są takie rzeczy, a w rzędzie pierwszym szczegółowość. W jej kontekście przywoływałem niejednokrotnie jedenasty utwór z płyty Themes Vangelisa, pisząc, że na samym koniuszku ma on brzmieniowe „spiralki” – takie cichutkie wirki dogasającego dźwięku. Te resztki umykały dotąd w każdych jednych kolumnach, usłyszeć się dając wyraźnie tylko w najbardziej szczegółowych ze szczegółowych słuchawkach. No więc Lumen White Anniversary to są te pierwsze kolumny, na których owe niknące wirki dały się słyszeć wyraźnie. Ale to tylko przykład testu, a sytuacja ogólniejsza taka, że dźwięk w tych kolumnach, gdy je dobrze nastroić (i tylko niestety wówczas), zyskuje wyjątkową precyzję i gęste utkanie szczegółów. Nic się nie uogólnia, nic nie jest rwane, maskowane. Zyskujesz większą rozdzielczość nie tylko w sensie niezaciemnionej widoczności i wzajemnego wpływu źródeł, lecz także czysto ekranowym. Tekstury szczególnie bogate, dźwięk dopieszczany na krawędziach, wrażenie głębi i maestrii obrazu. I wcale to nie odciąga od podążania za melodią. Jednocześnie muzyczny orszak jest szczegółami nabity i strojny, a jego muzyczny wymiar na najwyższym poziomie.

Tak oto dotarliśmy w to miejsce, w którym najbardziej mi się podobało. Do połączenia szczegółu z ogółem w jedną finalną perfekcję. Stanowi to połączenie zworę, o którą trzeba najbardziej zabiegać w całym tym „ustawianiu bolidu”. Bo w ustawianiu muzyki nie chodzi przecież o czas okrążenia, tylko o piękno całości i wymiar satysfakcji. Nie powinno zatem być tak, by szczegóły ciągnęły w swoją stronę, gubiąc ogólną postać, jak również widok całości nie powinien gubić szczegółów. To trzeba tak wyważyć, by było jedno i drugie; i żeby się nawzajem wspierały a nie sobie przeszkadzały. I to, wraz z tym „promieniowaniem” i całościową maestrią, jest w tych Anniversary najlepsze. Ogólna linia melodyczna, z jej ujmującym falowaniem, potęgą całościową wpisaną w rozwarcie pasma i dynamikę, a także piękno i indywidualizm głosów wspierane realizmem i upiększającą aurą pogłosu, to wszystko wyjątkowo się eksponuje, o wiele lepiej niż zwykle. A jednocześnie towarzyszą temu miriady spraw pomniejszych: te wirki, zakrętasy, koronki, strzępki, taniec drobin. A wraz z tym tańcem, ale też i bez niego, samo czucie przestrzeni, które niezwykle jest ważne. Bo nie ma bezeń czegoś takiego, jak high-end w pełnym rozwinięciu.

xxx

I tak bardziej pod kątem.

Tę przestrzeń trzeba czuć nawet, a może nawet zwłaszcza, gdy muzyka jest nieobecna. Pulsowanie milczącej obecności, sam oddech oczekiwania. I wszystko to się dzieje w wymiarze mikro i makro bez żadnych luk i ubytków. Przy całościowej głębi, slalomach melodyki, światłocieniach i barwach. A jeszcze przepastność sceny na wiele, wiele metrów i siła grzmotów basu.

Stopień żywości można zmieniać przeorientowując klapkę na bass-refleksie, ale mnie najbardziej się podobało z całkowitym otwarciem. Bo wówczas dźwięk wybuchał jak szampan strugą piany, a jeszcze trzeba dodać, że piana to nie wszystko, bo cały był natleniony w kontraście do gęstości.

Już starożytni Jończycy świat mieli za grę przeciwieństw i cały nacisk kładli na odpowiednie łączenie. Zapewne panowie z Lumen White nie byli tego świadomi, ale też dążąc do perfekcji (wszechświat Jończyków był doskonały) także osiągnęli ideał na bazie scalania kontrastów. Szczegółowości z ogółem, delikatności z mocą, indywidualizmu z całościowym wyrazem i głębi  wewnętrznej z ekspozycją. Bo jak już wcześniej mówiłem: to wszystko można skichać, że ślad tej perfekcji nie zostanie, ale jak się postarać przy odrobinie szczęścia (na przykład właściwych kabli), to można dostać nagrodę w postaci bliskiej ideału. Że bas super rozdzielczy, obrazujący membranę i z tektoniczną mocą, soprany intensywne a jednocześnie melodyjne i z trójwymiarowych koronek, nasycająca głębia i indywidualizm głosów zmieszane z dającą wytchnąć świeżością, a wszystko na wielkiej scenie, szerokiej i głębokiej. I z tego całościowy spektakl rozpostarty przed widzem, którego opromieniają soprany i bas mu na piersi siada. Bo chociaż akcja spektaklu rozgrywa się daleko, to całe pomieszczenie zostaje rozbudzone. Tlenem, czuciem przestrzeni, sopranowymi wzlotami i przede wszystkim basem, którego pomruki potrząsają ścianami. Nie jest to brzmienie tak gęste i tak wszechogarniająco ogromne, jak z wielkich tub Destination, które dosłownie słuchacza mielą, ale na bardziej teatralny sposób „widz i naprzeciw scena” też budujące wielki spektakl. Takie bardziej do bycia poza, a nie jakby się było na ringu, ale w tym swoim stylu także na miarę perfekcji.

Dzień po wyjeździe Lumen White puściłem inne kolumny. Znane, cenione, lubiane, potrafiące zachwycać. I tak się zrobiło zwyczajnie, że bardzo posmutniałem. Wielki teatr odjechał, została podwórkowa orkiestra.

xxx

Metryka.

Na koniec jeszcze uwaga o różnej mocy wzmacniaczy. Nie zanotowałem różnic jakościowych, natomiast odmienność stylu. Ze słabszym hybrydowym Croftem dźwięk był ciemniejszy i bardziej skupiony, a z monoblokami Accuphase niósł więcej światła i bardziej się rozpraszał. Potwierdza to sugestię, że kolumny nie potrzebują dużej mocy a jedynie kultury, niemniej moc decyduje w pewnym stopniu o charakterze całości. Większym skupieniu i gęstości przy słabszej mocy lampowym, lub większym promieniowaniu i bardziej jaskrawym świetle przy mocnych tranzystorach, nawet tych w klasie A.

Podsumowanie

Lumen White White Light Anniversary HiFi Philosophy 009   Raz jeszcze, bo podsumowując. Dwie rzeczy są najważniejsze i obie równie ważne. Pierwsza to poszukiwania. Te kolumny są trudne, producent nie ukrywa. Trzeba mieć spore pomieszczenie i odpowiednią aparaturę. Nie zaraz wielką salę, jak dla bardzo pod tym względem specjalnych Living Voice Vox Olympian, ale we wnęce kuchennej się tymi Lumen White nie zagra. Nie zagra po byle kablu, to będzie strata czasu. Nie zagra także z pierwszego lepszego tranzystorowego wzmacniacza i od słabego źródła. I to nie w takim sensie, że będzie trochę gorzej. Będzie bez przesady koszmarnie. Dźwięk cały się rozsypie, wynaturzy w stopniu upiornym i ktoś przyzwyczajony do dobrej jakości miał z tego będzie horror. Ale nawet po drodze, gdy to i owo poprawisz, poszczególne niedociągnięcia będą bardziej niż zwykle wystawać. Soprany swawolić na krzywdę a nie poprawę urody, bas huknie mocą nie zebraną, bez koncentracji na membranie, a scena pozostanie płaskawa i bez porządnej stereofonii; z nie dość wyraźnym też oderwaniem i bez spójnej wizji postaci. A przede wszystkim ludzkie głosy okażą się wyjące; i będziesz chciał stamtąd uciec, a nie w strojenie się bawić.

Specjalnie o tym piszę, by się nie zniechęcali ci, którzy na jakiejś prezentacji pewne błędy dostrzegą. Kolumny kosztują majątek, więc nie zachodzi obawa, że trafią w ręce kogoś, kogo na poszukiwania nie stać. I znów nie przesadzajmy, to nie wymaga komputerowych analiz i sztabu analityków. Goście z Formuły 1, wpatrzeni w swe mnogie ekrany, mają nieporównanie trudniej. A tutaj wystarczy muzyczne źródło o odpowiedniej kulturze, jakiś rasowy wzmacniacz lampowy (Gerard optował za lampowymi) i pasujące okablowanie, które pożyczając za kaucją da się szybko wyszukać. Do tego parę akcesoriów – kondycjoner, stolik, podkładki, coś z akustycznych ustroi i pośrodku pokoju dywan. W nagrodę wielkie spektakle na wszystkich aplikowanych płytach. Takie z całym repertuarem audiofilskich przysmaków, zarówno wielkoformatowych, jak i takich tycieńkich. Od całościowej potęgi po najdrobniejsze detale, a pośród tego piękne riffy i dramatyczne kulminacje, porażające liryką arie, wzloty radości, entuzjazmu, a na przeciwnym biegunie czarne woale melancholii i smutek na kilogramy. Kiedy trzeba z ostrością, kiedy trzeba z pieszczotą. Bo Lumen White Anniversary stwarzają wszelkie możliwości i wszystkie ku nim okazje. To najważniejsza ich cecha, wraz z tym, że da się nastroić i wówczas same plusy. To jest ta druga sprawa. A że się trzeba naskakać, to w sumie też zabawa. I chciałbym na koniec podkreślić, że mimo analogicznej energii sopranów oraz technicznych możliwości nie odznaczają się „Białe Światła” zgubną promieniotwórczością, więc nie napromieniują słuchaczy zimną, nieludzką obcością, jak to się dzieje nieuchronnie w źle napędzanych Focal Grande Utopia. Tamte są o wiele trudniejsze, ich nastrojenie graniczy z cudem, a Lumen White Anniversary to kolumny dla ludzi i ich siedzib. Nie częstujące smakiem bezmiaru kosmicznych pustek z ich zimnym, gwiazdowym blaskiem. Humanistyczny wymiar zapisano im w genach, zatem nietrudno go będzie odszukać, sam przyjdzie lub gdy zawołać. Odrobina cierpliwości i wprawy, zapas pieniędzy na sprzęt, kable i dodatki, plus jakieś w miarę pomieszczenie. A potem już tylko święto.

 

W punktach

Zalety

  • Najściślejsza brzmieniowa i wykonawcza elita.
  • Wyjątkowa misterność dźwięku.
  • Arcymistrzowska szczegółowość.
  • Wyrafinowana umiejętność łączenia przeciwieństw.
  • Subtelności z mocą.
  • Szczegółowości z muzykalnością.
  • Indywidualizmu z całościowym wyrazem.
  • Poczucia bezpośredniego uczestnictwa z rozciągającą się na wielką dal sceną.
  • Realizmu z magią teatru.
  • Upiększania z trzeźwością.
  • Popisowe unikanie zniekształceń.
  • Szybkość, dynamika, żywiołowość.
  • Trójwymiarowy, rozdzielczy, skupiony na membranach, bardzo nisko schodzący bas.
  • Odpowiedzialne w pierwszym rzędzie za tą misterność – właśnie misterne, wielowymiarowe, pieniste i promieniste soprany.
  • Piękno ludzkich głosów w oprawie pięknych pogłosów.
  • Tlen.
  • Brzmieniowa świeżość bez psucia gęstości.
  • Nasycenie, wypełnienie i koloryt starannie realistyczne.
  • Wyjątkowa złożoność i finezyjność dźwięku, znamionująca szczytowy poziom.
  • Siodła melodyki.
  • Promieniowanie dźwięku.
  • Poczucie niezwykłości towarzyszące słuchaniu.
  • Specjalne, tylko dla tych kolumn wyprodukowane ceramiczne głośniki.
  • „Znikająca” zwrotnica.
  • Starannie wyprofilowana pod kątem akustycznym, niezwykle sztywna obudowa ze sklejki na instrumenty muzyczne.
  • Oddzielone ściankami komory poszczególnych głośników.
  • Okablowanie Shunyaty.
  • Ekskluzywnej jakości wykończenie.
  • Sławne i wielokrotnie nagradzane.
  • Najwyższa renoma marki.
  • Made in Austria.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Stosownie do własnej wielkości wymagają dużych, a przynajmniej sporych pomieszczeń.
  • Zgodnie z opinią twórców także precyzyjnego ustawienia.
  • Oraz wysokiej klasy aparatury towarzyszącej i okablowania.
  • Ekskluzywnie kosztowne.
  • Diamentowy tweeter za dopłatą.

 

Dane techniczne Lumen White White Light Anniversary:

  • Kolumny trójdrożne o budowie zamkniętej.
  • Technologia air-damping.
  • Obudowa strojona muzycznie z drzewa klasy instrumentalnej w postaci wielowarstwowej, zmiennogrubościowej, profilowanej sklejki.
  • Zwrotnica zaprojektowana w stylu minimal phase design, pozwalająca się dostrajać do warunków akustycznych pomieszczenia.
  • Punkty podziału: 180 Hz i 4 kHz.
  • Głośniki: pojedynczy 1-calowy diamentowy tweeter, pojedynczy 5-calowy ceramiczny głośnik średniotonowy, trzy ceramiczne 7,5-calowe głośniki niskotonowe. (Wszystkie zoptymalizowane akustycznie i zaprojektowane w unikalnej, bezrezonansowej technologii 3D.)
  • Pasmo przenoszenia: 30 Hz – 35 kHz (+/ -3 dB).
  • Impedancja: 6 Ω.
  • Czułość: 89 dB (91 dB – średnio)
  • Rekomendowana moc wzmacniacza 20 – 200 W.
  • Terminale: WBT-Nextgen bi-wire.
  • Wymiary: 129 x 32,5 x 60,5 cm
  • Waga: 85 kg/szt.
  • Designed in Switzerland, manufactured in the EU.
  • Cena: 70 000 € (wersja podstawowa).

 

System:

  • Źródło: Accuphase SACD DP-950/DC-950.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówki mocy: Accuphase A-200, Croft Polestar 1.
  • Głośniki: Lumen White Anniversary.
  • Interkonekty: Siltech Triple Crown, Crystal Cable Absolute Dream, Sulek 9×9.
  • Kable głośnikowe: Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Double Crown, Sulek Edia 9×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Audio Illuminati Power Reference One, Siltech Double Crown.
  • Listwa: Power Base High End.
  • Kondycjoner: Unicorn Audio Vertico.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Platformy pod kolumnymi i podkładki pod kolce: Acoustic Revive.
  • Myszy dociążające: Entreq.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Ustroje akustyczne: Audioform.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

9 komentarzy w “Recenzja: Lumen White White Light Anniversary

  1. Miltoniusz pisze:

    Panie Piotrze. Współczuję utraty kota i psów. Wiem coś o tym. Pozdrawiam.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Całe życie miałem zwierzaki, a tu nie ma kto machnąć ogonem.

  2. 1piotr13 pisze:

    Fajnie że ma Pan możliwość przetestowania tylu wspaniałych urządzeń z wyższej półki, możliwość porównania i poprzez to zdobycia większego doświadczenia. I jeszcze za to płacą 🙂 Wymarzona robota, pozdrawiam 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      Faktycznie, fajnie.

  3. Alex pisze:

    Siedemdziesiąt tysięcy euro… pytanie czy za podobną kwotę w złotówkach nie da się równie dobrze.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dużo zależało będzie od stylu. Grające podobnym i o zbliżonych gabarytach Raidho D-3.1 też kosztują 70 tys. euro. Innych kolumn o takiej charakterystyce brzmienia nie znam, ale to oczywiście nie znaczy, że nie istnieją.

  4. Tomek pisze:

    Głośniki fajne, ale drogie.

    1. dominik pisze:

      Mi też się podobają.

      1. Tomek pisze:

        No, ale sa drogie 🙂 Wersja podstawowa 70 tysięcy euro 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy