W przepastnym Internecie można się dokopać relacji, według której pierwszy raz głośniki Lumen White zaistniały w 2001 roku na amerykańskim Consumer Electronics Show w Las Vegas, gdzie napędzane były wzmacniaczami lampowymi Vaica, a także znaleźć informację, że włosko-angielska Lumen White Research Group powstała w 1997 roku z siedzibą w Londynie, podczas gdy produkcja realizowana była w Austrii przez firmę Musiclink Mechantronic. Samo natomiast Lumen White na swej witrynie internetowej w jednym bodaj choć zdaniu genealogii własnej nie wywodzi, szeroko rozpisując się jedynie o niesamowitej jakości.
Trudno – nie chcą o sobie opowiadać, to w końcu nie jest najważniejsze. Bardziej interesuje nas to, jak te Lumen White rzeczywiście grają; czy aby na pewno tak fantastycznie?
Tak sobie pomyślałem, spoglądając na stojące już w pokoju Lumen White Anniversary, a tu dzwoni telefon i na spotkanie zaprasza z osobą najbardziej kompetentną, czyli Gerardem Hirtem. Poszliśmy na obiad do krakowskiego Hotelu Pod Różą i przy okazji parę rzeczy się wyjaśniło, chociaż bynajmniej nie wszystkie. Firma nie powstała w 1997 a w 1999 roku i nigdy nie miała siedziby w Londynie, natomiast Lumen White i Ayon tworzą wspólnie jedną bardziej rozbudowaną firmę, czyli, jak to wyraził Gerard – znajdują się pod wspólnym dachem. Siedziba mieści się i zawsze mieściła w Szwajcarii, a wykonawstwo w całości rzeczywiście jest austriackie, jeśli nie liczyć głośników, które pochodzą od niemieckiego Accutona. Te nie są jednak zwyczajne, nawet spośród najlepszych, tylko powstają dla Lumen White specjalnie, za co wziął osobistą odpowiedzialność sam szef i twórca Accutona – Bernhard Thiel – przyjaciel Gerarda.
Zaprojektowano te specjalne głośniki pod kątem tej a nie innej obudowy i z założeniem maksymalnej eliminacji zniekształceń oraz opóźnień; i to niestety wszystko, co może zostać upublicznione, plus mający istotne znaczenie fakt, że Bernhard Thiel to we własnej osobie wynalazca głośników z membraną ceramiczną, a więc jesteśmy u samych źródeł. Nie dowiecie się jednak niczego ponad to z takiej to prostej przyczyny, że Lumen White pilnie strzeże swoich tajemnic, by nie powstały podróbki. To znana, jak wywodził Gerard, w wielu dziedzinach sprawa, która dotknęła niejednego. Ktoś zrobił wyjątkowy produkt, pochwalił się jak zrobił, i ani się obejrzał, a już go skopiowali i wpuścili na rynek taniej. Z Lumen White tak nie będzie; Gerard pracował kiedyś dla Ferrari i jak powiedział: „Zapytaj ich o szczegóły, a się zaraz przekonasz, że nic ci nie wyjawią. To tajemnice firmy skryte przed kopiowaniem. Bo gdyby tak nie było, byle kto mógłby zaoferować Ferrari.”
Pogawędziliśmy jeszcze ździebko o tym i owym, ale głównie o audio, i z satysfakcją przyjąłem także do wiadomości, że Polska patrząc oczami zagranicznika szybko rośnie i że z Austrii jeździ się Gerardowi do Krakowa zupełnie jak do siebie. Lecz spójrzmy ku Warszawie. Że grają te Lumen White nielicho, to co roku tam słychać i na co dzień w Krakowie, tak więc kwestię, czy rzeczywiście dobrze grają, możemy sobie darować. W efekcie ochoty na to granie nabrawszy, po mnogich perturbacjach z broniącym się zajadle sprzedażowym nadzorcą, wycisnąłem ich wypad do siebie, za co przeklęty zostałem przez panów od noszenia, z których jeden oświadczył, że to jego najgorszy dzień w roku. Odparłem mu, żeby nie kusił licha, bo mnie w tym roku najpierw stareńki kocur się skończył, a potem odeszły w odstępie dwóch miesięcy dwa stare moje psiska, tak więc na pewno są rzeczy gorze niż dźwiganie nawet tak ciężkich kolumn.
Wracając do spraw milszych, chociaż nie samych miłych. Miłe to, że tak te Anniversary grają, mniej miłe, że w podstawowej wersji kosztują 70 tysięcy euro. To nam rozwiewa złudzenia – nie jest to granie dla wszystkich. Ale co robić? Ekskluzywność z samego założenia, szczytowy model nastawionego na jakość producenta, parametry oraz składniki jak jeden wysilone, a gabaryty potężne i waga do przeklęcia. Toteż i cena odpowiednia, nabywców odsiewająca.
Panie Piotrze. Współczuję utraty kota i psów. Wiem coś o tym. Pozdrawiam.
Całe życie miałem zwierzaki, a tu nie ma kto machnąć ogonem.
Fajnie że ma Pan możliwość przetestowania tylu wspaniałych urządzeń z wyższej półki, możliwość porównania i poprzez to zdobycia większego doświadczenia. I jeszcze za to płacą 🙂 Wymarzona robota, pozdrawiam 🙂
Faktycznie, fajnie.
Siedemdziesiąt tysięcy euro… pytanie czy za podobną kwotę w złotówkach nie da się równie dobrze.
Dużo zależało będzie od stylu. Grające podobnym i o zbliżonych gabarytach Raidho D-3.1 też kosztują 70 tys. euro. Innych kolumn o takiej charakterystyce brzmienia nie znam, ale to oczywiście nie znaczy, że nie istnieją.
Głośniki fajne, ale drogie.
Mi też się podobają.
No, ale sa drogie 🙂 Wersja podstawowa 70 tysięcy euro 🙂