Recenzja: KBL Sound Himalaya PRO Signature Series Cu

Odsłuch

A także certyfikat.

   Producent prosił o porównania, obłożyłem więc testowanego obustronnie. Od dołu tańszym, kosztującym 16 tys. PLN i też miedzianym ale nie monokrystalicznym Sulkiem 6×9, a od góry bardzo wyraźnie droższym Crystal Cable Absolute Dream z monokrystalicznego srebra, wycenionym na $15 tys. za odcinek metrowy.

Odsłuch zrealizowany został w dwóch turach: Najpierw, chcąc porównać przewody 1:1 bez mieszania w to innych kabli, podpinałem je do Twin-Head ustawionego do roli słuchawkowego wzmacniacza, używając do oceniania dźwięku słuchawek Sennheiser HD 800 z kablem Tonalium i Fostex TH900. Następnie przestawiłem wajchę w Twin-Head na pozycję przedwzmacniacz w połączeniu z końcówką mocy Crofta poprzez zwykły Sulek IC za 6 tys. PLN, i dalej sygnał szedł na kolumny Audioform 304 poprzez kable głośnikowe Sulek 6×9 zamiennie z Crystal Cable Ultimate Dream.

Na pierwszy ogień porównań pchnąłem Sulka, po którym się spodziewałem, że będzie brzmiał najchłodniej, a już zwłaszcza z Fostex TH900. Nic jednakże z tych rzeczy; sygnał brany od Transrotora La Roccia via pre gramofonowy Octave nieodmiennie dla wszystkich był ciepły. Bez przesady, żadnego wysmażania, ale ciepło umiarkowane bądź większe w każdej z badanych sytuacji. Natomiast wraz z Sulkiem zjawił się pogłos, skutkujący zarówno u TH900 jak HD 800 pewną dawką obcości. Nieznaczne też w tle dudnienie i lekkie zszarzenie barw przy jednoczesnej gładkości, jednorodności brzmieniowej, dobrym wypełnieniu i stuprocentowej bezpośredniości. Od razu też napiszę, że wszystkie te kryteria odnosiłem do maksymalnych wymagań, bez najmniejszej taryfy ulgowej. Do high-endu w jego maksymalności, nie tolerującego żadnych uchybień. Od tej strony patrząc poziom energii ze słuchawkami wyceniłem na średnią notę, zauważyłem też brak czarnego tła, natomiast scena była głęboka i z dobrą separacją planów. Dobra też była szybkość, a bas i rytm raczej średnie. Do tego brzmienie całe w emocjach, bardzo angażujące i bardzo ostro różnicujące poziom branych do testowania płyt. (Wyłącznie od A do Z analogowych.) Tak więc tło z niektórymi było dużo ciemniejsze, ciepło cieplejsze, dynamika większa. Generalnie najwyższej klasy interkonekt, na pewno godzien tych pieniędzy, jeżeli się zgodzimy na panujące ceny.

W samej talii opaski dla podkreślenia linii i ozdoby.

Po nim wkroczył na scenę Crystal Cable, który zagrał ciemniej i pełniej. Z bardziej trójwymiarowymi sopranami, lepiej osadzonymi w całości, o ile stawiać na jednorodność. Mniej agresywnymi, a jednocześnie podnoszącymi romantyzm i dającymi piękniejsze brzmienie. Szczegółowość wraz z takim ujęciem sopranów także wpisana lepiej w całość i jednocześnie mocniej dawały znać o sobie wszelkie pudła rezonansowe – skrzypiec, gitar, kontrabasów, wiolonczel…. Większa także się ukazała potęga całej orkiestry i ogólnie przyjemniejsze było całe słuchanie. Ciemne, gęste i ciepłe, rzucające brzmieniowy czar. Tła czarne i wielka moc na nich, a bezpośredniość kontaktu osiągana bez podkręcania sopranów. Wybitna muzykalność wspierana orzeźwiającą dawką powietrza, a całe pasmo bardzo spójne i lekko przesunięte ku dołowi. Wokaliści więc nieco dojrzalsi i jednocześnie bardzo konkretni, pomimo całościowej jednorodności brzmieniowej nie bez dbałości o złożoność i różnicowanie się głosów. Saksofon cokolwiek za ciemny, ale gęsty i świetnie cisnący dźwiękiem. Ogólnie wyjątkowa łatwość spleciona z pięknem, a także dawka zadumy, a wszystko w ujednolicającej formie, z narzuconym przez interkonekt stylem.

No i nasz KBL Himalaya PRO. Okazał się cieplejszy od Sulka (który, jak mówiłem, był ciepły), a nieznacznie mniej od Crystala (który z kolei zbyt ciepły na pewno nie był). Co innego jednak narzucało się mocniej – najsilniejsza u porównywanych ekspozycja sopranów. W następstwie duża dźwięczność i silny akcent na złożoność wewnętrzną głosów, w łagodny, miły dla ucha sposób podbarwianych nieznacznie wysokimi tonami. W efekcie najmłodszych i najświeższych, a także najbardziej brzmieniowo skomplikowanych. Najjaśniejsze też wraz z tymi sopranami całe brzmienie, ale bez szkody dla muzykalności i jednorodności w wymiarze mogącym mącić audiofilską przyjemność. Niewiele też pogłosu, co zsumowane z ciepłą aurą dawało u TH900 mniej obcości niż Sulek. Zwłaszcza że jasne światło było stonowane, w bardzo miłym, mleczno-kremowym odcieniu. Ni trochę – podkreślam to mocno – nie zakłócającym ogólnej przejrzystości, która u wszystkich porównywanych okazała się rewelacyjna. Także to sopranowe akcentowanie nie zaburzało muzykalności, choć niewątpliwe jedność wyrazu i całościowa potęga stały bardziej przy Crystal Cable. Himalaya PRO wraz z jasnym i ciepłym światłem stwarzał bardzo przyjazną atmosferę, budując nastrój weselszy niż bardziej neutralny Sulek i pogodniejszy niż ciemniejszy i bardziej potężny w wyrazie Crystal. Mocno też akcentował analogowość sygnału i głęboko przenikał w treść nagrań, co sopranowy akcent ułatwiał. Głęboko też przy swym jasnym (ale na pewno nie za) świetle przenikał w głąb sceny, doskonale uwidaczniając toczące się tam sprawy.

Pod napisami Himalaya PRO czają się filtry kwantowe.

Względem Sulka miał uwalniające od problemów zero dudnienia i tubowego pogłosu, a brzmienie w całościowym ujęciu łagodniejsze i bardziej ujmujące, choć z lekka upiększające. Największą przy tym z porównywanych szybkość i równie mocny jak Sulek bas, trochę wątlejszy od Crystala. Także niepospolitą energię i podkreślaną sopranami szczegółowość oraz najmocniejszą ekspozycję wokali, najmocniej wyciąganych z tła. Pudła mniej natomiast eksponowane i lżejszą strukturę instrumentów, zwłaszcza smyczkowych, podkreślaną wyższym ich strojem. Najlepsze też różnicowanie jakości nagrań, natomiast słabszy od Sulka obiektywizm. Za to lepszy niż ten od Crystal Cable, który to kabel najmocniej narzucał styl własny i najbardziej upiększał (skądinąd znakomicie).

To wszystko jednak skażone było naturalnymi ograniczeniami słuchawek, niezdolnych do przekazania całej energii zawartej w nagraniach i jednym przetwornikiem pokrycia z odpowiednim zróżnicowaniem pasma. Tak więc na drugie danie czterodrożne kolumny.

Na wstępie mała dygresja, ale o dużym znaczeniu. Wspominam o tym, bo skierowano do mnie niedawno pytanie: Co wybrać – odtwarzacz czy gramofon? I zdałem sobie sprawę, że odpowiedź do pewnego stopnia jest względna. Otóż jeżeli używasz słuchawek, to różnica nie będzie zasadnicza. Będzie spora, na pewno, ale z pewnością nie tak duża, jak kiedy słucha się przez kolumny zdolne oddać wiele energii, czyli po prostu dobre i duże. Wówczas różnica bardzo urasta, a odsłuch niżej opisany był tego dobitnym przykładem. Kolumny Audioforma, wyrażając się językiem prasy brukowej, dosłownie zmiażdżyły słuchawki dozą podawanej energii i różnorodnością brzmienia. Z tego względu ten odsłuch był jednak bardziej miarodajny, a w każdym razie robiący na testerze większe wrażenie.

Tym razem Sulek zabrzmiał ciemniej i oczywiście energiczniej. Trysnął energią i potęgą, bardziej skupiając się na muzyce i przyjemności z niej czerpanej niż na technicznych aspektach. Nie silił się na przenikliwość, mocne światło i akcentowanie różnic między dźwiękami, dbając przede wszystkim o całościowy wyraz, odpowiednio zgodne uformowanie całości, odpowiednią dozę akcentów basowych i odpowiednią gładkość. Zarazem z mocno odczuwalnym srebrzeniem sopranowym i należytą ekspozycją szczegółów.

Jedyna ale istotna nowość względem Himalaya bez PRO.

Niemniej dbałość o całościową siłę wyrazu, a przede wszystkim potęgę brzmienia, wysuwała się na plan pierwszy. Dawało to ciekawy melanż, bo z jednej strony potęgę orkiestry, z drugiej spokojne, lekko przyciemnione ale także śladowo podbarwiane sopranem wokale, a z trzeciej skrzypce raczej kruche i skupione bardziej na srebrzeniu strunowym niż mocy i ukazaniu pudła. Generalnie więc brzmienie starające się o jednolitość, ale nie do końca ją realizujące. Mocne w wyrazie całościowym i dobre w czysto muzycznym, mające jednak pewne braki po tej i tej stronie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy