Recenzja: HiFiMAN HE-400i VER 2020

   To „VER 2020”, dodatkowe oznaczenie rokiem produkcji, musi być w nazwie uwzględniane, jako że sygnatura 400i nie jest dla HiFiMAN-a nowa. W 2015-tym zaoferował poprzednika – tak samo nazywające się słuchawki; też planarne, ale zdecydowanie droższe. Tamte kosztowały 2100 PLN, te aż o prawie siedemdziesiąt procent mniej. I w sumie to są tamte słuchawki, tylko udoskonalone i potanione. Przetworniki w całości dziedziczą po pierwowzorze, od siebie dając poprawiony pałąk, a cena tak o wiele niższa, to wg producenta efekt automatyzacji produkcji. Zaczyna się zatem obiecująco, zajrzyjmy do pozostałych jego uwag:

Nowy pałąk jest o 30% lżejszy od poprzedniego, co pozwala na bardzo komfortowy odsłuch. Obudowę przetworników wykonano z odpornych na uderzenia polimerów ABS i pokryto trwałą powłoką wykończoną na wysoki połysk w kolorze grafitu. Nauszniki to zmodyfikowana konstrukcja znana z najnowszych słuchawek HiFiMAN-a – jest to hybrydowy pad łączący welur i skórę w asymetrycznym ułożeniu dopasowanym do anatomii ludzkiej – widnieje w producenckim anonsie.

Dowiadujemy się przy okazji, że: HE-400i to najlepiej sprzedające się audiofilskie słuchawki HiFiMANa w historii. Produkt, któremu Klienci nie chcieli pozwolić odejść w zapomnienie, szturmem wykupując kolejne „ostatnie” partie.

Jeszcze chwilka, zdań parę, a wstęp zastąpi rozdział o budowie. Aby zatem chociaż w szczątkowej formie mógł się ten budowlany dział ostać, dorzućmy do wstępu jeszcze tylko same uwagi ogólniejsze.

Chiński HiFiMAN w słuchawkowym świecie to teraz gwiazda pierwszej wielkości, a sam pamiętam jego początki; w 2012-tym pisałem o modelu HE-5 LE, którym wraz z wyższym HE -6 firma na naszym rynku startowała. Pisałem wówczas:

„HiFiMAN to jedna z dwóch obok Audez’e firm (Audeze pisało wtedy swą nazwę z apostrofem), które przywróciły w niedawnym czasie do życia wysokiej klasy słuchawki ortodynamiczne. Model HE-5LE jest wszakże tylko drugim od góry reprezentantem swego wytwórcy. Na liście jakościowej wyprzedza go flagowy HE-6, a miejsce drugie okupuje wspólnie z HE-500, charakteryzującymi się większą skutecznością, a więc łatwością napędzania. Jest też zarazem HE-5LE ulepszoną wersją swego poprzednika, modelu HE-5. Jak wyjaśnia twórca i właściciel firmy, dr Fang Bian, założeń modyfikacyjnych było kilka. Przede wszystkim zrezygnowano z drewnianych muszli, które okazały się w toku użytkowania pękać, zastępując je plastikowymi odlewami wolnymi od tej wady i dodatkowo znacznie lżejszymi. Zmieniono także cewkę na cieńszą, co pociągnęło za sobą podniesienie impedancji z 25 na 38 Ohmów. Słuchawki wyposażono również w 4-pinowy wtyk zapożyczony od AKG K1000, by można było bezproblemowo wpinać je w przeznaczone dla tych K1000 tory, ponieważ z normalnymi, zbyt słabymi jak na ich 87-decybelową skuteczność, HE-5LE brzmiały przeważnie zbyt jasno.”

Lat zleciało od tamtej pory nie jakoś specjalnie dużo, raptem osiem, ale modeli słuchawek od HiFiMAN-a o wiele więcej. Firma dosłownie zasypała rynek swoimi produktami – oprócz słuchawek też wzmacniaczami do nich i odtwarzaczami przenośnymi; jak się nie mylę, także stacjonarnym CD. Jako jedyna bodaj oferując równocześnie słuchawkowe konstrukcje dynamiczne, elektrostatyczne i planarne, od których zaczynała. (Sam dr Bian jeszcze wcześniej budował elektrostaty.) Pośród tego zalewu także najdroższe spośród oferowanych dzisiaj słuchawek solo – elektrostatyczne HiFiMAN Shangri-la za $18 000, jak również referencyjne dla planarnych HiFiMAN Susvara (za $6000) oraz najnowsze dzieło – planarną kopię kultowych Sony MDR-R10, model HiFiMAN HE-R10 Planar Version (za $5499).

Tym, którym na widok takich cen włosy zaczęły stawać dęba i już gotowi są od ekranu odejść albo wyświetlić sobie coś innego, śpieszę przypomnieć, iż recenzowane teraz słuchawki kosztują zaledwie siedemset złotych – nie ma zatem powodu do nerwów, spokojnie da się kupić. To całkiem normalne nauszniki, skierowane do zwykłych ludzi, ale się przy tym wyróżniające, bowiem wraz z tą drastycznie obniżoną ceną oraz wprowadzonymi ulepszeniami stające do wyścigu o palmę planarnego pierwszeństwa w kategorii cena/jakość. W konkurencji słuchawek planarnych, a więc mających nad dynamicznymi tę genetyczną przewagę, że lepiej kontrolujących membrany.

Budowa

Opakowanie i słuchawki – eleganckie.

   W razie decyzji kupna, za nasze ciężko zapracowane siedemset złotych (których przecież nie wygraliśmy w madżonga od Hawasza, jak praszczur Kung-fu Pandy swoją knajpę), wpada nam w ręce pudełko z grubej, sztywnej tektury w odcieniu czerń-mat. Polakierowanej ze znawstwem przedmiotu i smakiem, bo z tłem w delikatny rzucik, nazwą wypisaną zgaszoną bielą i po lewej dużym wizerunkiem słuchawek w ujęciu sprawiającym wrażenie, jakby wychodziły z obrazka. Całość niewątpliwie zaprojektował grafik, żadna tam amatorszczyzna. Pod wieczkiem pokrywa z czarnej pianki, osłaniająca wytłoczkę pokrytą czarnym atłasem, na której spoczywają słuchawki. Jako dodatki trochę papierków, nie ma żadnego pokrowca. Cóż, maksymalna jazda do dołu z ceną wymusza taką oszczędność. Ale same słuchawki – też oszczędne? A nie, a wcale. Słuchawki są ładniutkie i milutkie, pomimo że, jak Bracia Blues – całe czarne. (Tyle że oni koszule mieli białe i wyglądali wg Arety Franklin jak żydowscy handlarze drogimi kamieniami.)

Zwłaszcza słuchawki.

Natryśnięte grafitowo-czarnym lakierem okrągłe oprawy przetworników z tworzywa ABS (Acrylonitrile Butadiene Styrene) okazują się zaskakująco ciepłe w dotyku, podobnie ciepłe także wypełniające je osłony z drobnej siateczki. Ciepły w kontakcie dotykowym też gruby i właściwie uformowany pałąk, pokryty sztuczną skórą – jedynie aluminiowe chwytaki chłodne. Bardzo miłe też pady: wyższe za uchem, dla ułożenia przetworników równolegle do małżowiny usznej; na obwodzie ze sztucznej skóry, na obszarze kontaktu z głową pokryte dobrej jakości czarnym welurem. Sympatyczny w obcowaniu też kabel – jak reszta czarny, odrobinę sprężynujący, odrobinę sztywnawy, w minimalnie szorstkawym materiałowym oplocie. Sprawiający wrażenie mocnego –   na rzecz praktyczności odpinany, na rzecz wyższej jakości brzmienia doprowadzony do obu muszli poprzez złocone małe jacki. Zakończony tak samo małym, ale kątowym jackiem z wsuwaną a nie nakręcaną przejściówką na duży. Całość waży bez kabla 370 gramów i dobrze układa się na głowie, a od strony czysto technicznej prezentuje impedancję 35 Ω, skuteczność 93 dB i pasmo przenoszenia 20 Hz – 35 kHz. Membrany przetworników mają 50 mm średnicy, kabel długość 1,5 metra, a przez boczne siateczki prześwitują charakterystyczne szczelinowe matryce, upewniające patrzącego, że ma do czynienia ze słuchawkami planarnymi. Wszystkie te skarby, jak dwa razy zdążyłem zakomunikować, dostajemy za skromne siedemset złotych, przy których pod względem taniości wymięka konkurencja. Ale co w tych realiach z dźwiękiem?

Brzmienie

Planarne, z odpinanym kablem.

   Jakiś czas temu, dokładnie z początkiem czerwca 2018, przedłożyłem recenzję modelu HiFiMAN Sundara, w którym niektórzy recenzenci ujrzeli objawienie. Ta zaczynała się od słów: „Chiński HiFiMAN (słowo chiński brzmi teraz dumnie, wystarczy rzucić okiem na zdjęcia Pekinu czy Szanghaju) to marka słuchawek stworzona przez dr Fang Bian w okolicach 2009 roku, której pierwszym produktem były planarne HiFiMAN HE-5 o drewnianych muszlach i niskiej, trudnej do zaspokojenia mocą skuteczności. Dr Fang zajmował się jednak słuchawkami już wcześniej i między innymi stworzył (udaną ponoć) kopię legendarnego Sennheisera Orpheusa, a teraz, po blisko dekadzie, jego HiFiMAN-y są przez wszystkich w słuchawkowym światku rozpoznawane i każdy wie kto zacz. Sam też napisałem parę recenzji i były zasadniczo pozytywne, choć nie bez uwag.” Kończyła zaś sentencją: „Słuchawki HiFiMAN Sundara nie są aż taką okazją, jaką chcieliby w nich widzieć niektórzy, niemniej okazją są. Za dwa tysiące złotych dostajemy brzmienie przejrzyste, czyste, sypiące szczegółami i nie stroniące od muzyki. Chudsze co prawda i nie aż tak spoiste, jak od tańszych Fosteksów, jak również nie mające tak wyszukanej postaci wyrazowej i tak teatralnego charakteru, jak u Sennheiser HD 660S, ale mające ważkie zalety osnute wokół rozległego pasma…”

Taaak…  – tak to się wtedy potoczyło. Teraz potoczy się inaczej, gdyż to brzmienie jest inne. Dość diametralnie nawet, czerpiące jakość z innego stylu. A skoro o tych stylach, to jeszcze raz przypomnę, że wyróżniamy zasadnicze trzy: i) jak najbardziej realistyczny, nie uciekający od naturalnych ostrości i pełnoskalowej dynamiki; ii) dążący do maksymalnej przyjemności, zatem łagodniejszy, bardziej krągły i starający się czarować; iii) odrealniający, na bazie maksymalnej detaliczności, chłodu tajemniczych wnętrz i bezmiarów oraz wyobcowujących pogłosów. Przeciętny system prawie nigdy nie leży cały w którymś z tych stylistycznych obszarów, reprezentuje ich mieszankę. Tym niemniej do któregoś najbardziej nawiązuje, on jest dla niego wiodący. I tak dla HiFiMAN Sundara wiodący był ostatni, co mi się w nich nie spodobało, jako że ten lubię najmniej. W zasadzie nie powinno tak się dziać, skoro filozof zwykle jest wyobcowany, sam nie należy do normalnego świata. Jego jaźń nie miesza się z rzeczywistością na zasadzie utożsamienia, tylko odkleja od normalności w poszukiwaniu jej upraszczających przeinaczeń. Znalazłszy je wytyka, co jeszcze pogłębia stan nie-utożsamienia, poczucia auto-izolacji. Poprzez powinowactwo zatem, brzmieniowy styl także od normalności odchodzący w stronę odrealnienia powinien się filozofowi podobać. Ale właśnie się nie podoba, a przynajmniej nie w moim przypadku. Najbardziej lubię brzmienie realistyczne, potem przyjemnościowe, odrealniające mnie irytuje i przygnębia. Pewnie dlatego, że wystarczająco już jestem odrealniony, samo to dostatecznie mnie męczy.

 

 

 

 

Zostawmy filozofię z jej adeptami i odrealnieniami, nie o tym nasza sprawa. Dość powiedzieć, że recenzowane teraz HiFiMAN HE-400i VER 2020 do stylu odrealniającego mają najdalej, czerpiąc przede wszystkim z prostego realizmu i czystej przyjemności.

Już będzie o tym dalej, tylko opisowo dorzucę, że na początek je podpiąłem do lampowego wzmacniacza EAR Yoshino HA-4, biorącego sygnał od komputera (pliki internetowe i z dysku) poprzez przetwornik Prima Luny, podobnie cały lampowy. Ten zalew lamp i na dodatek dobitnie analogowe okablowanie Sulka musiały mieć w tym udział, ale przetwornik na rzecz innego trochę stylu był podpięty mocno odchodzącym od umilania kablem zasilającym Acoustic Revive, z całego towarzystwa najdroższym. (Pięćdziesiąt pięć razy od słuchawek.)

I to doprowadzonym do obu muszli.

Co reprezentują sobą brzmieniowo te okazyjnie tanie planary? Reprezentują właśnie prosty realizm, w dodatku cały przyjemny. Poczynając od tego, że aktorów pierwszego planu stawiają bardzo blisko, tuż przy nas, co im, jak się okazało, zupełnie nie przeszkadza w budowaniu okazałych, nie pozbawionych rozmachu scen. Akurat jako pierwszy puściłem utwór bazujący na wokaliście nawiązującym bezpośredni kontakt i konstatując przyjemność takiej bezpośredniości – jej niezapośredniczony walor emocjonalny, w recenzenckim odruchu przebiegło mi przez głowę: „Oho, nie będzie dużych scen.” Tymczasem nic z tych rzeczy, są także duże sceny. Nie jakieś ekstremalnie, jak u Ultrasone Edition 5 Limited czy Grado GS1000, ale normalnie duże – w razie potrzeby odsyłające w dal bezgraniczną  i tęskną. Nie z tych szczególnie nostalgicznych, bowiem słuchawki mają nieznaczną nutkę ciepła oraz nie przesadzają z pogłosami; przed całkowitym wygrzaniem zdawało mi się nawet, że tych pogłosów wcale nie ma, że dają tylko dźwięk podstawowy. Ale pogłosy się zjawiły – łanie uczestniczące i nie popadające w przesadę. To ważne, żeby one były, bo bez nich prawdziwie wielkich scen nie będzie, podobnie jak nie zjawi się dostatecznie wyraźny czynnik ambience᾽u.

Ale użyłem określenia „prosty realizm” i je należy wytłumaczyć. Rozumiem przez to fakt będący prawdopodobnie następstwem nie jakichś super cienkich i bardzo czułych membran – obraz brzmieniowy formowany głównie przez masywny atak, nie tak natomiast bogaty, jak u najdroższych –  nie ukazujący tylu aż spraw drobniejszych i niuansów. Niedobrze – pomyślicie sobie – ale niedobrze wcale nie jest. Przeciwnie, jest właśnie bardzo dobrze, jeżeli ktoś cieni sobie realizm wymieszany z relaksem i woli atak od podtrzymania. Woli także masywność od delikatności i dynamikę od niuansów. HiFiMAN HE-400i VER 2020 grają cieplejszym, pełniejszym, bardziej masywnym i bardziej optymistycznym dźwiękiem niż droższe HiFiMAN Sundara, które próbując łapać te niuanse zapominają o wypełnieniu. Dając Sundarom lepszy kabel można to wypełnienie poprawiać, ocieplać też przy okazji brzmienie i zmniejszając udział pogłosów przesuwać ich środek ciężkości stylistycznej w stronę realistycznej muzykalności, ale HiFiMAN HE-400i VER 2020 dają tę rzecz od razu same, ze swoim zakupowym kablem. Ten musi być taniutki, a okazuje się bardzo dobry – tak dobry, że muszę aż mu pogratulować. To nowość, bo dotychczas HiFiMAN jakością swych słuchawkowych kabli delikatnie mówiąc nas nie rozpieszczał.

Jest dobrze i jest tanio.

Zatem mamy forsowny atak, nutkę ciepła i optymizmu, masywność i bezpośredniość. Także duże w razie potrzeby sceny, na dodatek ładnie poukładane i oferujące perspektywę. Mamy także rozdzielczość – brzmienia się nie upraszczają poprzez scalanie i zasłanianie jednymi drugich. Muzyka w pełni się rozwija, chociaż nie skupia na drobiazgach. Trzyma się głównych brzmieniowych wątków i mnie się to podobało. Poza tym jeszcze jedno –wszystko to siedzi na solidnym basie. Te wszystkie Rammstein, AC/DC i Metalliki zagrają bardzo mocnym dźwiękiem – bez nadużywania słów potężnym, wręcz miażdżącym. Bardzo też czystym i otwartym, aczkolwiek nie ponurym i nie chłodnym. Za to stuprocentowo wolnym od zniekształceń na dole i na górze. Wszystkie testy na zniekształcenia słuchawki przeszły bez zająknienia (że trochę porymuję); poza tym – co tu dużo mówić – one potrafią grać pięknie. Byłem pod dużym wrażeniem ich umiejętności przywoływania brzmień pięknych, esencjalnych, głębokich i znakomicie dźwięcznych. Do tego z tym basowym tłem, czystych, otwartych i prężnych. Struny gitary w ich wydaniu są dobrze naciągnięte i energetycznie wibrujące, atak forsowny, wyraz mocny, styl minimalnie ocieplony, w nastroju lekko optymistyczny. Muzyka wartko płynie i nie zatraca się w drobiazgach, dodatki są, ale właśnie jako dodatki, a nie coś odciągającego uwagę od wiodącego nurtu wydarzeń. Granie typowo realistyczne z niewielką przymieszką relaksu, nad którym bardzo wyraźnie dominuje siła wyrazu i dynamika. Z tym wszystkim łączy się łatwość napędzania, która należy do średnich. Przeciętny wzmacniacz słuchawkowy nie będzie miał kłopotów z ukazaniem tej mocy i dynamiki, a średnio mocny DAP też bez problemu się wyrobi.

Podsumowanie

   Kolejne udane słuchawki i na dodatek jeszcze tańsze. Tak, owszem – słuchając ich zaraz po takich Ultrasone Tribute 7, doposażonych kablem Tonalium, proponowane brzmienie okazuje się nieco uproszczone, niemniej wciąż bardzo się podoba i przekonuje siłą wyrazu. To kawał dźwięku, coś solidnego, a nie jakieś wyprane z energii pitu-pitu, ani uporczywe poszukiwanie głębszego dna niuansów w beznadziejnej pogoni za najlepszymi. Jak smyczek ciągnie po strunie, jak pałka uderza w bęben, jak odzywa się elektryczna gitara, to ciary i emocje, a nie wzruszenie ramion. Prawdą jest, że podobnie planarne Monoprice Monolith M1570 i Takstar HF-580 potrafią oddać nieco więcej pobocznych smaków, ale ogólnej siły uderzenia i bezpośredniości na pewno większej nie mają, toteż bez czynienia porównań te HE-400i VER 2020 zagrają równie przyjemnie, a są wyraźnie tańsze. Dają przy tym nie tylko uderzającą moc, ale też właśnie pełną bezpośredniość, całkowitą otwartość i zupełną przejrzystość, jak również ujmującą dźwięczność. Przy tak niewysokiej cenie nic innego nie może być, jak pełna rekomendacja.

 

W punktach

Zalety

  • Klarowny i energetyczny dźwięk.
  • Tak samo energetyczny, jak u najlepszych pod tym względem.
  • Pełna przejrzystość medium.
  • Niczym nie zaburzona, klarowna właśnie melodyka.
  • Na bazie doskonałej dykcji.
  • Bez śladu nawet sybilacji.
  • Bardzo ładnie komponujących się z resztą, szczupłych ilościowo pogłosów.
  • Pierwszy plan tuż przy słuchaczu.
  • Następstwem pełna bezpośredniość.
  • Zarazem ładnie rozwijana, głęboka i klarowna scena.
  • Nieznaczne ocieplenie tchnie w tę muzykę życie.
  • Zupełny brak obcości.
  • Wspaniała dźwięczność – przy tej cenie prawdziwa rewelacja.
  • Można zwięźle powiedzieć o tym brzemieniu, że jest w wyrazie nie tylko potężne, ale też szczere.
  • Jest prostoduszne, nie usiłuje być skomplikowane, ale nie jest ubogie.
  • Wręcz przeciwnie – bogate i mocne.
  • Też barwne, spontaniczne, wartkie i całkowicie otwarte na bazie przejrzystego i ciśnieniowego medium.
  • Szerokie pasmo przenoszenia.
  • Przyjazna impedancja.
  • Czysty, trójwymiarowy sopran.
  • Ujmująca, nawiązująca kontakt średnica.
  • Mocny, nisko schodzący bas.
  • Nawet najtrudniejszy materiał testowy nie wygenerował zniekształceń.
  • Od strony ergonomicznej są wygodne.
  • Dość lekkie.
  • Ładne i pozbawione krzykliwości.
  • Wyposażone w welurowe pady i porządny, odpinany kabel.
  • Przyzwoicie opakowane.
  • A przede wszystkim bardzo tanie.
  • Efektem stosunek ceny do jakości na popisowym poziomie.
  • Znany producent.
  • Polska dystrybucja.
  • To nie są słuchawki elitarne, ale godne rekomendacji.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Tak grały w najwyższej jakości torach, nie wiem jak grają w słabych i przeciętnych.
  • Kabel mógłby się kończyć czteropinem, plus dwie a nie jedna przejściówki.
  • Nie dla lubiących krzykliwy design.
  • Nie dla lubiących posępne brzmienia.

 

Dane techniczne

  • Słuchawki planarne, otwarte.
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 35 kHz.
  • Impedancja: 35 Ω.
  • Skuteczność: 93 dB.
  • Długość przewodu: 1.5 m.
  • Wtyk: jack 3.5mm/ 6,35 mm.
  • Średnica przetwornika: ø50 mm.
  • Waga bez kabla: 370 g.
  • Cena: 895 PLN

 

System

  • Źródło: PC z przetwornikiem Prima Luna EVO 100, Ayon CD-35 II.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, EAR Yoshino HP4.
  • Słuchawki: HiFiMAN HE-400i VER 2020, HEDDphone (kabel Sulek), Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium-Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium-Metrum Lab).
  • Interkonekty analogowe: Acoustic Zen Absolute Cooper, Sulek Edia & Sulek 6×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Revive Absolute POWER-CORE, Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Hijiri SM2R „Sound Matter”, Illuminati Power Reference One, Sulek 9×9 Power.
  • Listwy: Power Base High End, Sulek.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Acoustic Revive RIQ-5010, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”, Synergistic Research MiG SX.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

19 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN HE-400i VER 2020

  1. Fon pisze:

    Coś na horyzoncie zaczynają jawić się bardziej przystępne cenowo i lepsze pod względem brzmieniowym wyroby słuchawkowe, przykładem są te słuchawki i np. Sennheisery 560s.
    Może producenci w końcu poszli po rozum do głowy i w dobie covidu zauważuli, że ludzie mają ważniejsze wydatki na głowie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sennheisery też po recenzję przyjechały.

  2. Marcin pisze:

    Świetna recenzja, miło jest poczytać o sprzęcie w ludzkich pieniądzach, a więc na wyciągnięcie ręki.

    Co do poczucia odrealnienia i zmęczenia z tego powodu – również podobne rzeczy u siebie zauważam, pozdrawiam więc serdecznie 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Też pozdrawiam.

  3. Alucard pisze:

    Niech Hihiman skończy z tym wypuszczaniem nowych słuchawek co dwa miesiące i nowej rewizji starych co tygodnie bo to nawet śmieszne już nie jest, tylko żałosne. Najgorsza firma słuchawkowa. Co to za polityka? Drapieżnik wiecznie przyczajony na kieszeń klienta.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przepraszam, nie bardzo rozumiem. Znaczy się źle, że poprawili słuchawki i sprzedają je teraz o 70% taniej?

  4. Alucard pisze:

    Piotr, chociaż Ty nie udawaj, masz swój wiek, nie przystoi już. Chodzi o to że ciągle wypuszczają coś niby to nowego, jakość kuleje jak kulała, modeli się mnoży, nikt się połapać w tym nie może a oni trzepią tylko kasę. Dziś wypuszczą te, za dwa miesiące znowu poprawią a potem za następne dwa wyjdzie 400x albo cuś, ale to już będzie tak dwa razy drożej no bo membrana cieńsza znowu o 10% a waga mniejsza o 2 kilo. No ludzie dajta spokój. Wyszły sobie takie HE1000 za 13 000zł potem cena spadła na 12 000 bo wyszły v2 które kosztowały już 14000. Teraz jest wersja SE która kosztuje 16 000. Susvary, słuchawki za 30 000zł co miały niedoróbki i kable się rozpadały. Słuchawki zresztą też. Są granice robienia sobie jaj. Fang to prawdziwy biznesmen, taki skrojony pod dzisiejsze czasy gdzie ludzie całkiem zgłupieli. Przyklaskiwać temu nie da rady, szkoda tylko ludzi co płacą ciągle a byli z tą firmą od początku np. No ale to ich kasa. Po prostu fakty pozostają faktami. Just sayin.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Przesadzasz. Fang może nie zawsze jest oki z jakością, ale zrobił wiele ciekawych słuchawek, ostatnio nawet planarną kopię MDR-R10. Odnośnie zaś tej jakości, to do Cyberpunka mu jeszcze daleko.

    2. Sławek pisze:

      Ja już od pięciu lat używam HE-6 – bezawaryjnie.
      A dźwięk super, zwłaszcza z kablem Tonalium.

  5. Andrzej pisze:

    Czy te nowe hifimany he 400i v2020 sa lepsze od Beyerdynamic Costom One Pro?. Planuje Beyery wymienic na cos lepszego, ale tak zeby byl slyszalny progres?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie umiem powiedzieć, za dawno te Beyerdynamic słuchałem. Też mi się bardzo podobały.

      1. Andrzej pisze:

        chodzi o sluchawki dla bliskiej mi osoby.Beyerdynamic Costom One Pro sa bardzo wygodne od normalnych sluchawek Beyerdynamic(np dt880) roznia sie tym ze maja zaokraglona gore i mozliwosc regulacji basu poprzez tzw bass port. Maja opinie sluchawek nieco funowych ale ja tego nie potwierdzam. Na poczatku wydawaly sie suche i analityczne. Obecnie potrafia grac w nasycony sposob z basem ktory jest zroznicowany majacy jak potrzeba dobry impact i nie zalewajacy srednicy, gora jest stonowana aby nie meczyc przy dlugich odsluchach. Costom One Pro sa na tyle analityczne iz roznicuja nagrania. Na bardzo dobrych mozna wpasc w zachwyt.Wokale zyskuja wtedy lampowa magie. Na gorszej jakosci nagraniach nie jest zupelnie zle. Muzyka jest slyszalna jak z taniego gramofonu, jest mniej szczegolow ale nie jest sucho. Przestrzennosc jest umiarkowana, zrodla pozorne na siebie nie nachodza. Tor odsluchowy jest skromny, ale posiada wszystkie podstawowe elementy aby odsluchiwac strumieniowo z komputera. Jest to:TAGA Harmony THDA-500,kabel usb supra, Jitterbug jako reduktor szumow usb, kabel sieciowy zrobiony z amerykanskiej miedzi na pozlacanych wtykach Viborga. Lampa 12AX7 jest oryginalna chinska rozwazam jej wymiane na slowacka JJ. Wedlug mnie najlepsza opcja bylaby wymiana Beyerdynamic Costom One Pro na Monoprice Monolith M1070.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Rozumiem cel, ale nie znajduję środków. Nie umiem powiedzieć, które się będą bardziej podobały w sytuacji, gdy mnie samemu się podobały jedne i drugie. Generalnie nie ma obawy błędu – te czy te, będzie dobrze. A może ta osoba chciałaby mieć modne teraz słuchawki bezprzewodowe? To wówczas Sennheiser Momentum 3. A gdyby szukać jakościowo wyższych, to Monoprice Monolith M1570.

  6. Alucard pisze:

    Slawek, z czego pedzisz HE6? Zawsze chcialem tylko tych jednych konkretnych sluchawek Fanga posluchac. Mysle tyljo o wypozyczeniu ewentualnie, nic wiecej. 2,5 W – 3W ze wzmacniacza starczy?

    1. Sławek pisze:

      Z Audio-gd Master 11 Singularity. Z tym, że zworkami jest przestawiony na tryb NOS. Tylko wtedy „idzie” na wejściu I2S – najpierw była tu podpięta taka specjalna Malina Audiophonics, teraz jest podpięty transport Jay’s Audio CDT2 MKII – kabel HDMI to Nordost BlueHeaven. Malina poszła na USB i jest gorzej. Z tym transportem to jest zjawiskowa jakość na tych słuchawkach HiFiMana – płynność i muzykalność, teraz pokazują co potrafią. Detali i smaczków jest jak ja to nazywam „mniej, ale więcej” – są uzupełnieniem muzyki, a nie same dla siebie grają.
      Moc na 50 omach tego Audio-gd to 8 watów.
      Ale jak próbowałem kiedyś – krótko na słabym DiValdi 1 to też fajnie te HifiMany grały.

      1. Fon pisze:

        Audio Gd bardzo dobrze napędzają He6, miałem te słuchawki napędzane z Precision2, grały znakomicie, amp też można by powiedzieć kapitalny

  7. Rafał pisze:

    Panie Piotrze, a RME Adi-2 dac mógłby pasować do nich? czy za czysty, za neutralny?

  8. Michał pisze:

    Witam.Proszę rozwiązać mój dylemat.Co by Pan wybrał, powyższe Hifimany czy Takstar 580?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Takstary bardziej dbają o wszystko, HiFiMAN o nawiązanie bezpośredniego kontaktu. Chyba bym wybrał Takstary, ale to nie jest odpowiedź wiążąca, bo nie robiłem bezpośredniego porównania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy