Recenzja: FOS 8-sl AirTube

   Dawno nie było o meblach, naprawdę dawno. A przecież mebel musi być, o ile sprzęt nie jest przenośny. Jakikolwiek do postawienia, niekoniecznie specjalny. Ale kiedy specjalny, to lepiej. Z tym, że i z niespecjalnego można zrobić specjalny dzięki podkładkom, dodatkowym platformom i ewentualnie od wierzchu na sprzęcie dociążnikom; ale co taki specjalny z założenia, to jednak przecież specjalny – lepszy.

Firm oferujących audiofilskie meble i akcesoria mamy w kraju i świecie niemało, a pośród nich firmę FOS, czyli FreeOutSound. Firma jest z Białegostoku i należy do pana Krzysztofa Roguckiego, a znaleźć ją można pod internetowym adresem:  https://www.fosaudio.com/

Pół minuty wystarczy, by zorientować się, że posiada szeroką ofertę od małych po bardzo duże audiofilskich mebli, które można przeglądać w dołączonej galerii. Oferta jest nie tylko szeroka, ale także uwzględnia płyty, to znaczy można kupić meble, na których zmieszczą się nie tylko urządzenia, ale też małe lub duże krążki z muzyką. Nic to nowego – ma pierwsza audiofilska szafka z początku lat 80-tych, wyrób państwowej firmy meblarskiej z Bydgoszczy, miała nie tylko półki, ale również dzieloną przegrodami dolną sekcję na płyty; potem te płyty zniknęły, a teraz tryumfalnie wróciły – widok postawionego na wierzchu audiofilskiej szafki gramofonu, pod którym kolekcja płyt, to znów audiofilska codzienność. Takie szafki w ofercie ma FOS, nawet takich szeroki wybór, a my przyjrzymy się najprostszej i najtańszej, przeznaczonej na odtwarzacz i wzmacniacz, albo ewentualnie na gramofon i kolekcję płyt. Zanim się jednak przyjrzymy, jedna ważna uwaga. Żyjący z audiofilizmem za życiowego kompana chcąc nie chcąc zdążyli się przyzwyczaić do tego, że wszystko co audiofilskie – drogie. Nie inaczej jest za audiofilskimi szafkami, wśród których bodajże najdroższe pochodząc od hiszpańskiej Artesania Audio. W kontrze do takich drogich są właśnie meble FOS, od której to firmy nawet duży audiofilski mebel nie czyści do dna kieszeni. Galerii nie należy się więc przyglądać z poczuciem audiofilskiej abstrakcji – te meble, nawet te duże, to takie, na które cię stać.

Technologia i wygląd

Najmniejsza szafka z oferty.

  Od strony estetycznej meble prezentują się więcej niż dobrze. Masywne ścianki pionowe w okleinie jasnego drzewa przecina blat niższej półki, oddzielając je od identycznych, ale jamnikowato niskich nóżek, też stanowiących całościowe boki. Blat jest biały, laminowany i z dodatkową warstwą krzemową. Z nóżkami/boczkami zespolony na stałe, dzięki czemu dolną sekcję można przenosić. Od spodu cztery kolce do stawiania na dołączonych krążkach, do wierzchu przyklejonych osiem filcowych podkładek. Cztery do półki, nie będącej bezpośrednim nośnikiem, albowiem ląduje na niej taka sama, ale o mniejsze powierzchni, dokładnie wypełniającej przestrzeń między boczkami. To standardowy zabieg u szafek audiofilskich – wszystkie półeczki są podwójne, rozdzielone elementem tłumiącym.

Podobnie łatwy do przenoszenia jest zespolony segment wierzchni, czyli dwa boczki połączone od wierzchu górną półką. Na nią także przychodzi druga, tym razem o identycznie dużej powierzchni, a boczne ścianki powielają dolne kolce, własnymi opierając się o metalowe podkładki spoczywające na odnośnych filcowych krążkach.

Podstawa jest oddzielna.

Ogółem za tłumienie odpowiada dwanaście filcowych podkładek i osiem kompletów kolec+metalowa podkładka, za estetykę zaś fornirowane ścianki boczne i cztery biało laminowane półki o grubych nad laminatem powłokach z pleksiglasu. Całość waży ponad dwadzieścia kilo, jest sztywna, elegancka i zdolna dźwigać obciążenie po 70 kg na każdej półce. W zależności od użytego forniru cena waha się między 2680 a 2980 PLN.

Za zdolność pochłaniania energii drgań pracującego sprzętu i rozedrganego głośnikami otoczenia odpowiadają, jak się okazuje, nie same kolce, podkładki i filce, ale też elementy niewidoczne. To mające zdolności absorpcyjne kanały AirTube w ściankach bocznych, plus maksymalna twardość, a wraz z nią sztywność wszystkich składników tworzących – drewna, materiałów drewnopodobnych, polimerów, powłok krzemowych i elementów stalowych. Wszystko to razem tworzy zespół, o którym sam producent powiada, że spełnił założenia odnośnie wpływu na jakość dźwięku.

Nóżki i spodni blat zintegrowane na stałe.

Szafka może być rozbudowywana, zarówno w kierunkach bocznych jak do góry, osiągając maksymalnie wysokość czterech półek i dowolną szerokość. Forniry ścianek mogą być w jasnym albo ciemnym drzewie, a półki białe albo czarne – i zawsze lśniące laminatem. Wygląd całości, jak widać na załączonych zdjęciach, niczym nie odbiega od audiofilskiego standardu, a ceny są atrakcyjne. Zostaje sprawdzić rzecz kluczową – faktyczną funkcjonalność antywibracyjną.

Działanie

Podobnie zintegrowany segment górny.

   Szczerze? Tak szczerze, to zdążyłem zapomnieć, ile ta antywibracja znaczy. Na podobieństwo kogoś stołującego się wyłącznie w dobrych jadłodajniach, zatraciłem wspomnienie złych smaków. Tymczasem one istnieją i gotowe są raczyć sobą, o ile choć na kroczek zejdziemy z dobrego kulinarnego szlaku.

Wykształciwszy w sobie zasadę odruchowego podkładania pod sprzęt antywibracyjnych precjozów, których na szczęście mam duży zapas, za rzecz normalną zacząłem przyjmować dobre brzmienie posiadanego sprzętu niezależnie od miejsca stawiania. (Odpowiednie okablowanie odgrywa podobną rolę.) Poprzez pojęcie „dobre” rozumiem chęć słuchania i przede wszystkim brak poirytowania dopływającym dźwiękiem. Natomiast w głębszym znaczeniu ukształtowanie się brzmieniowego wzorca, który odnośnie testowego repertuaru bardzo chętnie przyjmuje ewentualną i niestety nieczęstą poprawę brzmienia dzięki lepszej aparaturze, a jednocześnie z wielką gwałtownością odrzuca najmniejsze nawet zmiany na gorsze. Takie zmiany się pojawiły, kiedy przedwzmacniacz PrimaLuny ściągnięty został z podkładek antywibracyjnych Avatar Audio №1, by zaistniało jego brzmienie w stanie nie wspomaganym antywibracją. Wybitnie mi się to brzmienie nie spodobało, można powiedzieć – aż przesadnie. Ale to przecież nie od nas zależy, na ile coś się nie podoba – a mnie się bardzo nie podobało, ponieważ moment wcześniej słuchałem na podkładkach.

Filcowe izolatory są obficie rozsiane i uzupełniane kolcami na metalowych podkładkach.

Nadchodzi kluczowy moment: ze zwykłej szafki (ale masywnej), na której bez podkładek źle grało (źle w kategoriach mego rozkapryszenia), przeniosłem lampowy przedwzmacniacz na górną półkę recenzowanej szafki FOS i postawiłem oczywiście bez podkładek, gdyż nie o nie chodziło. Tak przy tym byłem rozzłoszczony tym wcześniejszym złym brzmieniem, że aż z kolei straciłem wiarę, że tutaj będzie dobrze. (Zło wyrządzone silnie działa i szybko przejmuje władzę nad myśleniem.) Może aż nie do końca tak myślałem, bo przecież tyle razy różna antywibracja udowodniała swą przydatność, tym niemniej miałem wątpliwości. Ostatecznie to przecież tylko kolce i filcowe podkładki… –  Chociaż nie, zapomniałem – także sztywność, ciężar i zwłaszcza te niewidoczne, ukryte w ściankach AirTube.

Bardzo dobrze zagrało, zarazem trochę inaczej niż początkowo na Avatarach. W szczególności zaś jaśniej, bowiem z intensywniejszym światłem o naturalnym, nie zmieniającym przekazu kolorycie. Odnośnie sposobu oświetlania nie lepiej i nie gorzej niż na podkładkach Avaatara, ponieważ na równi lubię ściemnianą mrokiem atmosferę, jak dobre oświetlenie dziennym światłem o miłej barwie. Absolutnie zatem nie wnoszącym szarości – i tej szarości nie było, nawet śladu. Co nie oznacza, że przekaz poddany był rozjaśnieniu, którego też nie było; było po prostu dobre oświetlenie przyjaznym, nieznacznie ocieplającym światłem. Nie ciepłym aż na tyle, żeby aż ociepliła się muzyka w sensie ogólnej atmosfery, niemniej zachowywała pewien dystans do skrajnej oziębłości nawet w przypadku chłodnych emocjonalnie utworów. Co mi się zaraz spodobało, bo pewnie trochę tego potrzebowałem w dzisiejszych ponurych czasach, lecz że nie o moje nastroje idzie, skwitujmy sprawę oświetlenia stwierdzeniem o naturalności, braku szarości, jasności typu bardziej dziennego niż wieczornego i z lekko ocieplającą aurą.

Podwajane półeczki to audiofilski standard.

Poza tym można dodać, iż bardziej od cieplejszej atmosfery spodobał mi się czynnik doświetlenia – muzyka postawiona na stoliku FOS była trochę jak wyciągnięta z mroku – penetrującym wszystko światłem uwalniana od elementu ponurego i jednocześnie wyraźniejsza.

Skupmy się teraz na porównaniu względem braku amortyzacji, czyli staniu na samych gumowych nóżkach pod spodem przedwzmacniacza. Bardzo duża różnica nie tylko względem oświetlenia, które przy pozbawieniu amortyzacji było szarawe, smutniejsze, lecz jeszcze większa odnośnie braku dudnienia, zwłaszcza w niskich rejestrach, co trudno inaczej zinterpretować niż jako zniekształcenia. Dudniące zniekształcenia i szare, gorsze światło razem składały się na słabszą separację źródeł, mniejszą wyraźność konturów i mniej dotykowe czucie faktur. Faktur w dodatku mniej przyjemnych, jak zresztą cały przekaz. Lepsze światło i lepsza materia muzyczna – to momentalnie się zjawiło po postawieniu na antywibracyjnej półce FOS. Z towarzyszeniem większej (chociaż nieznacznie) głośności, dobitniejszego (to już wyraźnie) ataku i wyczuwalnie dłuższych wybrzmień. Słoneczniej, precyzyjniej, wyraźniej i z bardziej spójnym frazowaniem przy jednocześnie lepszej separacji. Ale na tym nie koniec. Dołożyć trzeba lepsze napowietrzenie – wcześniej niewyczuwalne, teraz wyraźnie obecne. A także inny czynnik składający się na całościową poprawę, na pewno z tych kluczowych.

Wykańczające laminowanie jest w znakomitym gatunku.

Chodzi o muzykalność, inaczej melodyjność. Na którą składał się nie tylko już wzmiankowany lepszy sposób następowania po sobie dźwięków, ale także tych dźwięków kształt. Nie tylko już przywoływany odnośnie wyraźniejszych konturów, ale także obiegu tych konturów bardziej malarsko mistrzowskiego w swej złożoności i foremności.

Większa wyraźność ukazująca lepszą formę w oprawie lepszego oświetlenia i większej dynamiki – potrzeba czegoś więcej, by uznać poprawę za całościową? W zasadzie nie, ale wspomnę o jeszcze jednej rzeczy. Zauważę lepszość pogłosów, które zaistniały wyraźniej, a jednocześnie niezakłócająco. Tworzyły własny świat wtórowania i oprawiania zasadniczego dźwięku, ale nie narzucały się, nie deformowały i nie przyciemniały obrazu.

Z całości tego wyłaniała się muzyka jako prawdziwsza i podobniejsza do żywej istoty. Bogatsza o lepszą materię i formę oraz większą dawkę energii, w efekcie odnośnie warstwy emocjonalnej esencjalniejsza, a więc silniejsza smakowo, mocniej oddziałująca.

Na koniec dodam uwagę odnośnie stopnia tej mocy. Pisząc recenzje często zastrzegam się, że wyliczanie różnic na osi lepsze-gorsze zwykle stwarza u czytającego wrażenie większej różnicy niż faktyczna. Suma wyszukanych w uważnym odsłuchu niewielkich najczęściej różnic zaczyna składać się na coś, co wygląda jak wielka różnica, którą w istocie nie jest. Ale tym razem zauważę coś innego; podkreślę fakt, że bez amortyzacji podobało mi się zdecydowanie mniej, aż początkowo byłem zniesmaczony. Rzecz jasna z czasem mózg zaczyna zacierać różnice; na koniec to zacieranie zaciera inność zupełnie.

Emblemat producenta ozdobnikiem.

Nie zawsze tak się dzieje, tylko przy niewielkich różnicach, bo z doświadczenia wiem, że są sytuacje sprzętowe gdzie zacieranie nie pomaga. Sprzęt okazuje się nieakceptowalny, zżywanie się z nim nic nie daje; brzydota jego jest tak jawna, że okazuje się niezłomna. W odniesieniu do różnic teraz opisywanych sytuacja była pośrednia. Przedwzmacniacza postawionego tyko na własnych nogach dało się słuchać, chociaż przyzwyczajony do jego grania z amortyzacją nie byłem zadowolony. Po postawieniu na stoliku FOS z ulgą wróciłem do brzmieniowego comme il faut, przy czym niektóre rzeczy okazały się inne niż na podstawkach kulkowych Avatara. Niektóre z tych inności lepsze, pozostałe nie gorsze. Na pewno poprawiła się melodyka i wypiękniały pogłosy, a sposób oświetlania można było uznać za lepszy, ale można było też nie.

Podsumowanie

  Trzeba amortyzować – raz jeszcze okazało się, że trzeba. To dziwne doświadczenie, kiedy je przeprowadzasz, bo nie dba się przecież odnośnie zwykłych przedmiotów o to „na czym”, dba się wyłącznie o to „gdzie”. Ewentualnie trzeba zadbać, żeby rośliny miały światło, a łatwopalne rzeczy i żywność nie były blisko źródeł ciepła. Oraz żeby ciężkie przedmioty stawiać na solidnym podłożu, inaczej katastrofa. Reszta to sama estetyka oraz wygoda przebywania wśród. Tymczasem audiofilskie rzeczy mają swe dodatkowe wymogi. Co w sumie nie powinno dziwić, bo przykładowo każde auto wyposażają w amortyzację, podeszwy butów nieraz też. Lecz sprzętem audio się nie chodzi, nie jeździ, on stoi. Niemniej nie aż tak nieruchomo, jak by się mogło wydawać, ponieważ przepływ prądu tożsamy jest z przepływem energii, a jemu towarzyszą drgania. (Nie mówiąc o wirowaniu płyt.) W skrajnych przypadkach nieruchomości lokomocyjnej obarczonej drganiami, jak turbiny, wirówki czy agregaty prądotwórcze, brak odpowiedniej amortyzacji byłby natychmiast niszczący. Odnośnie gramofonów, odtwarzaczy, przedwzmacniaczy i całej audiofilskiej reszty, te drgania są oczywiście aż o rzędy wielkości mniejsze, ale naprawdę dobrze słychać jak doskonalsza amortyzacja na jakość ich pracy wpływa. Ze swojej strony firma FOS daje możliwość sprawdzenia tego w umiarkowanych kosztach przy ładnym wykończeniu.

Dane techniczne FOS 8-sl

  • Wymiary: 60 x 45 x 52 cm (szer./gł./wys.)
  • Koszt stolika fos7s 2 poziomy w Polsce to 2680-2980zł.
  • Możliwość rozbudowy do trzech albo czterech poziomów oraz wszerz.
  • Dopuszczalne obciążenie półki: 70 kg.
  • Surowce: materiały drewnopochodne, drewna o różnej twardości, materiały polimerowe, stal oraz powłoki krzemowe na górnych blatach.
  • Budowa elementów nośnych w technologii AirTube, tzn. z wydrążonymi kanałami powietrznymi w konstrukcji nóg, dzięki czemu lepsza izolacja antyrezonansowa platform.

Cena w zależności od wykończenia: 2680 do 2980 PLN

Pokaż artykuł z podziałem na strony

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy