Recenzja: Ayon CD-T II Signature Reference Transport

   Austriacki Ayon nie bawi się w dylematy. W modzie źródła plikowe? – proszę bardzo. Odtwarzacze CD i SACD wciąż potrzebne? – nie ma sprawy. Na kanwie tej drugiej opcji powstał w zeszłym roku flagowy model CD-35 Signature, czytający też gęstszy format, a zaraz po nim jego wersja ekstremalna z sygnaturą „High Fidelity”. Pierwszy przypadek już opisałem, drugi jeszcze przede mną, a tutaj pochylimy się nad kolejną nowością; nowszą i oczywiście stosownie do tego poprawioną wersją napędu CD-T. Napędu przewidzianego do sprzęgania z firmowym przetwornikiem Sigma, który na razie nowej wersji nie ma, choć pewnie będzie miał.

Nie mam ochoty po raz kolejny powtarzać, że dobry CD-ek to wciąż filar audiofilizmu, bo wszyscy to dobrze wiedzą. Przypomnę natomiast, że zgodnie z ogólną tendencją wszystkie ceny pełzną uparcie w górę, a niektóre wręcz jak pchły skaczą. W czasach narodzin formatu odtwarzacze CD za więcej niż tysiąc dolarów to już była elita, a teraz tysiącdolarowy to zupełna mizeria. Ile kosztuje dzisiejsza elita, nie chcę nawet wspominać, aby humoru nie psuć, natomiast taki rasowy dla dobrze sytuowanego audiofila to przedział 30 – 60 tysięcy. (Licząc już w rodzimej walucie). Dzielony na nowo Ayon CD-T II Signature/Sigma ma dla nas przy tej okazji wcale dobrą wiadomość, głosi bowiem stronami swoich dystrybutorów, że nie lokuje się na samym szczycie tego przedziału jak chodzi o cenę, natomiast w mierze jakości owszem. Dokładniej rzecz wyłuszczając: nowy napęd w wersji bogatszej o przetwarzanie DSD i znakowanej w związku z tym przydomkiem Signature został wyceniony na 26 900 PLN, a wymagany do niego przetwornik Sigma na 16 900, co daje sumę 43 800 PLN. Dobrze akurat wpasowaną w wymieniony przedział i nieco wyższą względem jednoczęściowego CD-35 Signature (39 800 PLN).

Że Ayon jest firmą prężną i wiele rynków już zawojował, o tym także nie muszę przypominać. Że zawojował również polski, tym bardziej. Wygląda więc na to, że coś ciekawego wraz z powstaniem nowego CD-T II się zdarzyło i warto się temu przyjrzeć. Warto tym bardziej, że nowy występuje także w dwóch wersjach – zwykłej i Signature – z których już pierwsza zawiera szereg innowacji, a druga o jedną ważną więcej.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy