Płyty binaural

Binaural_07   Mówiąc po polsku i w sensie dosłownym chodzi o płyty dwuuszne. Ktoś zauważy natychmiast, że odkąd mamy stereofonię, a więc od drugiej połowy lat 70-tych, innych płyt nie ma, a tak naprawdę w ogóle nigdy nie było, bo przecież płyt monofonicznych też słucha się jednym i drugim uchem. W czym więc rzecz i skąd nazwa? Nazwa okazuje się słuszna, aczkolwiek nieco myląca. Przede wszystkim nie należy jej mylić właśnie ze stereofonią. Stereofonia to nagranie wykonane przy pomocy dwóch lub więcej mikrofonów a następnie zmiksowane, co w przypadku nowoczesnych nagrań z użyciem wielu ścieżek i dodawanego sztucznie pogłosu jest czynnością skomplikowaną i często wykonywaną niechlujnie. Dlatego mówi się o niektórych płytach, że są świetnie nagrane, a o innych się tego nie mówi. Tych pierwszych jak nietrudno przewidzieć jest oczywiście zdecydowanie mniej, a kojarzą się między innymi z takimi wydawnictwami jak Alia Vox, α czy ECM. Krótko rzecz podsumowując trzeba stwierdzić, że większość płyt pod względem realizacyjnym jest marna, bo dobrze nagrać płytę to sztuka, a o sztukę łatwo nie jest. Oczywiście prawdziwą, bo mianem sztuki można teraz określać cokolwiek, tak to pojęcie zetlało. Dobre studio nagraniowe z dobrym reżyserem dźwięku to skarb, podobnie jak dobry wykonawca. A większość to chałtura. Nagraniowe chałturnictwo, koszmarne remastery i byle jacy (by nie użyć grubszego słowa) wykonawcy, to standard i lwia część muzycznego rynku. Chała goni chałę i chałą pogania. Niezależnie jednak jak wielu i jakich rodzajów mikrofonów w przestrzeni otwartej podczas nagrania użyjemy, nie dostaniemy tym sposobem nagrania binauralnego. W warstwie znaczeniowej słowa binauralny zaszyty jest bowiem sens inny niż sama wielość kanałów stereofonicznych. Zawiera się tam wskazujący dwoistość przedrostek bi oraz oznaczający ucho rdzeń aural, ale tak naprawdę chodzi przede wszystkim o sposób percepcji, pojmowany głębiej niż samo nagrywanie na dwóch ścieżkach.

Przyjrzyjmy się fizjologii słuchu. Nie bez powodu mamy dwoje uszu i są one ulokowane po obu stronach głowy, tak by siebie nawzajem nie widziały. Głowa stanowi tu tak zwany cień akustyczny, a związane z wielkością mózgu wysklepienie czaszki oraz fakt, że naszym podstawowym organem zmysłowym są oczy spowodowało, że w odróżnieniu od psa czy fenka nie możemy nadstawiać uszu i na wiele sposobów (a dokładniej pod wieloma kątami) krzyżować kierunków słyszenia. Pies może nadstawić uszy do przodu i do tyłu, może też nad głową krzyżować kąty usznego „patrzenia”, w dalece bogatszy od człowieka sposób potrafiąc rozrysować dźwiękami sferę przestrzenną. Na szczęście dla reżyserów dźwięku my tego nie potrafimy. Ale i tak potrafimy wiele. Trzy odrębne mechanizmy przesyłają do mózgu dane, z których powstaje dźwiękowy obraz sferyczny. Są to procesy określane jako Interaural Time Delay − (ITD), Interaural Level Distance − (ILD) oraz Head Related Transfer Function − (HRTF). Pierwszy rejestruje opóźnienia czasowe wynikające z różnego dystansu źródeł od każdego ucha. Niewielka ta odległość okazuje się wystarczająca do wychwycenia różnic i zrobienia z tego użytku. Drugi mechanizm na tej samej zasadzie różnicuje poziomy głośności, wykorzystując zarówno zbliżoną ich wartość gdy są jednakowo oddalone z przodu lub z tyłu, jak i różną gdy nadchodzą z kierunków bocznych. Trzeci jest najbardziej złożony i skupia się na różnej częstotliwości fali tego samego dźwięku w każdym z kanałów słuchowych, co jest następstwem odbić i dyfrakcji na powierzchni głowy, klatki piersiowej i samych małżowin. W ten złożony sposób cień twarzowego profilu, podobnie jak posiadanie małżowin usznych i dwojga uszu, okazują się kluczowymi czynnikami, umożliwiającymi mózgowemu komputerowi obliczanie skomplikowanych wypadkowych i tworzenie tego wszystkiego co jest tak zwaną orientacją przestrzenną, możliwą do osiągnięcia nawet przy zamkniętych oczach. Nie tylko zatem stereoskopowo widzimy ale i słyszymy, nakładając dwa obrazy słuchowe i wyliczając nietrywialną ich sumę. W procesie tym mózg bierze pod uwagę nawet to, że każda połowa twarzy ma nieco inny kształt. W rezultacie tych wszystkich umiejętności  powstaje topologiczny obraz przestrzenny generowany samym słuchem i można czasem zobaczyć ślepca jak idzie stukając laską raz w prawo, raz w lewo. W ten sposób osoba od dawna niewidoma, mająca na zasadzie kompensacyjnego przystosowania lepiej od widzących ukształtowany mechanizm widzenia słuchem, potrafi całkiem dobrze określać się nawet w cichym otoczeniu. Wszystko to, zauważmy, dzieje się w naturalnych warunkach za sprawą dwojga uszu, a nie pięciu czy ośmiu mikrofonów zamocowanych na jakichś czułkach. Tak więc naturalny i dla naszych mózgów optymalny sposób pobierania danych dźwiękowych to dwoje uszu po jednym z każdej strony głowy, a nie pięć czy osiem mikrofonów, albo dwa, ale nie oddzielone przysłoną głowy. Zatem idealne nagranie to takie przy użyciu dwóch mikrofonów zamontowanych w sztucznej głowie, potrafiącej naśladować warunki naturalne. Głowa taka powinna posiadać sztuczne małżowiny, a mikrofony winny być zamontowane w sztucznych kanałach słuchowych. W ten sposób powstają nagrania określane mianem binauralnych.

 Płyty binaural

Binaural_05

Sześć klasycznych albumów…

   W środowisku audiofilskim panuje rozpowszechniony przesąd, że słuchawki to erzac, a prawdziwy audiofil powinien używać wolnostojących kolumn głośnikowych zainstalowanych w pomieszczeniach o dobrej, najlepiej wspieranej odpowiednimi adaptacjami akustyce. Nie brak drwin i złośliwego rechotu pod adresem użytkowników słuchawek, postrzeganych jako szare myszki i outsiderzy audiofilizmu, których nie stać albo nie mają życiowych warunków na odpowiednią salę i w efekcie zmuszeni są korzystać z nędznej namiastki. Tymczasem sytuacja jest dokładnie odwrotna. To kolumny głośnikowe i stojące za ich użyciem nagrania sporządzone za pośrednictwem mikrofonów umieszczonych w przestrzeni otwartej są tylko namiastką. Nie ma możliwości by tym sposobem dokładnie odwzorować rzeczywistą przestrzeń akustyczną. Oczywiście można w ten sposób produkować ciekawe realizacje przestrzenne, wprowadzające nasze uszy i mózg w interesujące omamy, ale to nie jest naturalny sposób słyszenia ani naturalna sfera dźwiękowa. Nie życie tylko teatr. Można za tym teatrem przepadać i mieć go za coś wspaniałego, ale warto będąc audiofilem być audiofilem świadomym i zdawać sobie sprawę z ułomności własnego dźwiękowego teatru. Tymczasem większość audiofili święcie wierzy, że dysponuje znakomitymi systemami bardzo wiernie reprodukującymi rzeczywistość dźwiękową, podczas gdy tak naprawdę mają najczęściej do czynienia z efektem pracy marnie wyedukowanych i leniwych jak foki na plaży reżyserów dźwięku, sprzedających im dźwiękowe błyskotki niczym dzikusom paciorki. Tu brzdąknie, tam skrzypnie, ówdzie wrzaśnie – i już jeden z drugim święcie jest przekonany, że trafił na koncert. A tu bulba, jak mawiał kiedyś w „60 minut na godzinę” pan Tadzieniek do pana Piotrusia. Bulba. Prawdziwa sfera dźwiękowa pojawia się tylko w słuchawkach reprodukujących nagrania binauralne. Cała reszta to pic. Wiedziałeś, że masz pic, drogi mój Audiofilu? Nie wiedziałeś? To teraz wiesz.

Binaural_06

…i jedna szalona pokazówka!

Cóż by zatem szkodziło używać powszechnie słuchawek i płyt binauralnych, skoro tylko za ich pośrednictwem prawdziwości dźwiękowej dostąpić można? Ano szkodziło, szkodziło, bo ani grupowo słuchać tego się nie da, ani takich pieniędzy za to wziąć. A pieniądz rzecz ważna i do jego zarabiania każdy się solidnie przykłada a na nic przy tym nie zważa. Rzut oka na ceny najlepszych kolumn i najlepszych słuchawek, że już o wzmacniaczach do jednych i drugich nie wspomnę, w mig wykazuje dlaczego warto na kolumny i wzmacniacze je obsługujące stawiać, a na słuchawki nie. Najdroższe słuchawki w dziejach kosztowały trzydzieści tysięcy, najdroższe kolumny kosztują w okolicach miliona. The rest is silence, jak napisał ktoś kto podawał się za Szekspira i kto nie wiadomo kim był, ale raczej nie panem Shakespeare. Oczywiście kolumny mają swoje zalety. Przede wszystkim niektórzy nie tolerują słuchawek. Założywszy je czują silny dyskomfort i reszta traci w tej sytuacji znaczenie. Poza tym w słuchawkach nie słyszy się ciałem, a są to doznania wzbogacające i przyjemne. Nie można też słuchać grupowo i nie pojawiają się naturalne odbicia; co z tego, że sztucznymi i nieprawdziwymi nagraniami sprawione, skoro tak działające na wyobraźnie i w swej sztuczności autentyczne.

Tak więc kolumny mają swoje racje, jednak w sensie dosłownym i w oparciu o wiedzę prawdziwsze są inscenizacje binauralne na słuchawkach. To się rzecz jasna nie spodobało producentom kolumn, węszącym w tym zagrożenie dla własnego interesu. W efekcie powstały nagrania binauralne dopasowane do odsłuchu głośnikowego, do sporządzenia których użyto specjalnych filtrów tłumiących wpływ małżowin na zmianę częstotliwości fal trafiających do mikrofonów w kanałach sztucznej głowy. Dzięki temu efekt HRTF nie ulegał podwojeniu podczas odsłuchu pozbawionego właściwej słuchawkom całkowitej separacji kanałów, w następstwie czego nagrania binauralne stały się ekscytujące także w głośnikowym wydaniu. Do ich produkcji używano nie tylko filtrów montowanych w sztucznych głowach tradycyjnie kojarzonego z techniką binaural Neumanna, wchodzącego teraz w skład korporacji Sennheiser, ale też innego rodzaju sztucznych głów produkowanej przez firmę Shoeps. Nazywała się ta innego rodzaju głowa KFM6 i była kulą z pianki poliuretanowej a nie dokładnym modelem na wzór manekina. Umożliwiało to omijanie filtrów i tworzyło prostsze modele dźwiękowe niż u neumannowskich KU81 czy najpopularniejszej KU100. (Niemiecka nazwa sztucznej głowy to Kunstkopf.) Były za to modelami bardziej uniwersalnymi, bo kształt głowy każdy ma inny i do niego dopasowany swój mózgowy wzorzec słyszenia.

Binaural_10

Jest czego posłuchać

Podobnie jak marką kojarzoną z techniką nagrań binauralnych jest producent mikrofonów Neumann, tak wydawnictwem płytowym związanym z takich płyt istnieniem był brytyjski Nimbus Records. W naszym opisie wystąpią jednak płyty innego wydawnictwa; tytuły niedawno wydane przez Chesky Records i nadesłane przez Club CD, za co wielkie mu dzięki. Nim do tego opisu przejdziemy warto jednak by każdy osobiście zapoznał się z techniką binaural, co będzie możliwe dzięki niezawodnemu serwisowi You Tube. W poniższym linku znajduje się sławna płyta nagrana przez Pearl Jam, nosząca adekwatny tytuł „Binaural”. Zamieszczone na niej nagrania binauralne są łatwe do wychwycenia, ale na wszelki wypadek zaznaczono je krzyżykami. http://www.youtube.com/watch?v=tY4Gme5SR6o

 Płyty binaural

Binaural_08

Niby dla słuchawkowców, ale cóż nam szkodzi spóbować…

   Przejdźmy do sedna, czyli do naszych płyt. Jedna z nich jest pokazową składanką i jej poświecimy najwięcej uwagi, pozostałe to normalne płyty poszczególnych wykonawców, tyle że binauralne.

O swojej pokazowej płycie binauralnej Dr. Chesky powiada, że jest spełnieniem marzeń i najbardziej naturalnie brzmiącym zbiorem nagrań jakie stworzono. Powstały z ducha doskonałości technicznej, nie zmąconej żadnymi zabiegami marketingowymi ze strony wykonawców ani zagraniami pod publiczkę od strony realizacyjnej. To najczystsza i najnaturalniejsza muzyka jakiej z płyt można posłuchać. Pociąga to za sobą pewną specyfikę. Poziom dźwięku został specjalnie obniżony, ponieważ nagrania nie mają żadnej kompresji dynamicznej. Słuchacz powinien wziąć to pod uwagę i z jednej strony nie dziwić się, że płyta nagrana jest ciszej, a z drugiej nie mieć pretensji, że skoki głośności są tak duże. Są takie, ponieważ są takie naprawdę. W tym miejscu dorzucę słowo od siebie. Pisałem kiedyś, bodajże przy okazji porównywania słuchawek dynamicznych z elektrostatycznymi, że płyty wydawnictw zachodnich mają w większości makabrycznie spłaszczoną dynamikę, co szczególnie boleśnie odbijało się na brzmieniu słuchawek Stax Omega II. Dużo lepszą dynamikę miały płyty wydawane w Polsce, za co chwała ich realizatorom. Tym bardziej to ważne, że dynamika jest potęgą. Kto nie słyszał naprawdę dynamicznie rozwartych nagrań i prawdziwie dynamicznie grającej aparatury, nie wie jakich przeżyć może dostarczać muzyka i czym jest na przykład prawdziwie zagrana symfonia.

Druga rzecz na jaką Dr. Chesky zwraca uwagę, to warunki w jakich dokonywano nagrań. Nie były to typowe studia nagraniowe z ich neutralnością akustyczną i zaprogramowaną martwotą otoczenia. Nie mamy do czynienia ze stanem „zero ambient” i „death environment”. Nagrań dokonano w pomieszczeniach o silnej akustyce i akustyka ta weszła w ich skład, a nie typową nagraniową modą została postprodukcyjnie dorzucona przy pomocy tricków technicznych. Szczególną dumą okazują się napawać twórców nagrania dokonane w nowojorskim kościele Świętego Pawła; wysokim na 35 metrów i zasobnym w potężne organy o czterech manuałach i 4965 piszczałkach. Specjalny nacisk położono przy tym na użycie najniższych dźwięków, by słuchacz mógł się zapoznać z możliwościami swojej aparatury.

_MG_3520

Można powiedzieć, że role się w końcu odwróciły

Na płycie zawarto też rys historyczny nagrań binauralnych, z których pierwsze sięgają roku 1881. Wtedy to w Paryżu odbyła się transmisja koncertu, której można było słuchać z dwóch słuchawek telefonicznych. Trzeba było posiadać dwa aparaty telefoniczne i dwa osobne numery, ale efekty były ponoć bardzo zachęcające.

Producentami płyty Dr. Chesky’s Sensational Fantastic and Simply Amazing Binaural Sound Show! są David i Norman Chesky, a reżyserem dźwięku Nicholas Prout. Rejestracji dokonano przy pomocy sztucznej głowy Brüel & Kjær 4100-D, kabli Crystal Cable i konwertera analogowo cyfrowego MSB 384/32. Dodajmy, że firma Brüel & Kjær to potentat rynku urządzeń profesjonalnych, produkujący między innymi najbardziej zaawansowane manekiny do symulacji wypadków samochodowych i lotniczych; wybór kabli Crystala po odsłuchaniu interkonektu Absolute Dream wydaje się oczywisty, a MSB to najbardziej obecnie ofensywna firma na amerykańskim rynku wysokiej klasy audio. Tak więc o zaplecze nagraniowe zadbano pieczołowicie.

Co słychać?

Binaural_03

Aż chciałoby się rzec „Witajcie w domu!”

   Na płycie pokazowej zamieszczono dwie inne ważne informacje. Że nagrania są dookólnie, co oznacza iż znajdujemy się w pełnej sferze dźwiękowej o rozwartości 360 stopni, toteż dźwięki pojawiające się z tyłu nie powinny nikogo dziwić. Zaznaczono też, że nadają się zarówno do głośników jak i słuchawek.

Zacznijmy od słuchawek. Sięgnąłem po Fosteksy TH-900, które w dużym stopniu już się wygrzały, tak więc powinny pokazać klasę, modowane przez Stefan AudioArt Sennheisery HD 800 i jak zwykle w ciekawych okazjach AKG K1000, które tradycyjnie naśladowały głośniki wolnostojące, a ściślej monitory bliskiego pola.

Do prezentacji binauralnej trzeba przez chwilę przywyknąć, by ukazała się w całej krasie – jakieś dwie, trzy minuty. Potem robi się naprawdę interesująco. Nie ma sensu brnąć w drobiazgowe opisy wszystkich utworów zawartych na pokazowej Dr. Chesky Amazing, bo zrobiłaby się z tego książka a nie artykuł, ale kilka spraw niewątpliwie godnych jest podkreślenia. Pierwszą jest dynamika i naturalne relacje głośności. Osobiście głosowałbym za tym, żeby wszystkimi tymi którzy relacje te zaburzają w trakcie realizacji nagrań zaludnić jakąś bezludną, odciętą od świata wyspę. Obrzydliwość kłamstwa z jakim na przeciętnej płycie mamy pod tym względem do czynienia jest doprawdy drastyczna. Ostatecznie mogę się zgodzić by wzmacniano wokalistę, ale sztuczne podbijanie jednych instrumentów kosztem innych zamiast odpowiedniego ich ustawienia i całościowa zabawa ze spłaszczaniem dynamiki to najzwyklejsze chałturnictwo i kaleczenie piękna. Być może inni będą mieli odmienne zdanie, ale moje jest takie, że nie należy tego robić i wszelkie tego typu zabiegi ograniczyć do minimum. Zupełnie mi nie przeszkadza, że perkusja gra głośniej od fletu, a dzwoneczki są naprawdę ciche kiedy ich nie ciągnąć do góry wajchą na reżyserskiej konsolecie. W zamian dostajemy potężne przejścia dynamiczne i osobiście jestem ich entuzjastą. Ewentualnie można przecież robić nagrania w dwóch wersjach – ze spłaszczoną dynamiką i bez niej, a wówczas klient sam by decydował co woli. Ale komu by się tam chciało…

Binaural_01

Czas wywrócić świat audio do góry nogami!

Druga sprawa to przestrzeń. W sumie tu najważniejsza. Nagrania w większości zrealizowano ustawiając głowę pomiędzy wykonawcami, toteż znajdujemy się w centrum muzycznych wydarzeń. Jedynym wyjątkiem pozostaje prezentacja organowa, podczas słuchania której jasnym jest, że stoimy na posadzce kościoła, a organy są przed nami powyżej. Tego rodzaju usytuowanie słuchacza w centrum ma swoje zalety i wady. Możemy się poczuć jak jeden z muzyków, ale nie jak słuchacz na koncercie. Osobiście bym wolał by kilka nagrań podobnie jak to organowe zostało zrealizowanych z pozycji słuchacza, ale twórcom najwyraźniej zależało by umiejscowić nas tam gdzie dookólność przejawia się najsilniej. Stanie w chórze czy pośród rockowych albo jazzowych kapel oczywiście zawsze robi wrażenie, a tu robiło je mocniej i naturalniej niż kiedykolwiek poza też binauralną płytą Staksa, którą posiadam i która jest równie znakomita, ale częściej korzysta z ustawień w pozycji słuchacza na koncercie.

Na płycie Dr. Chesky znajdują się też nagrania pokazowe, na przykład wizyta u fryzjera, podczas której słyszymy jak nożyczki i raczący nas pogadanką fryzjer w osobie samego wydawcy przemieszczają się wokół głowy. Dobrze to wypadło na osi prawo-lewo, choć w pewnym momencie nożyczki nie nadążyły za komentarzem, natomiast gorzej na osi przód-tył. Materializacja przed oczami wychodziła mi dużo gorzej niż z tyłu głowy, a najlepsza była po bokach. Spośród użytych słuchawek front najlepiej obsługiwały HD800, a K1000 i TH-900 miały z tym wyraźne kłopoty.

Binaural_04

Nie jest to praca pionierska, ale być może zapoczątkuje pozytywny trend na rynku

Osobna sprawa to klasa samych nagrań, niezależna od faktu jaką metodą je sporządzono. Rzucę kilka uwag. Lepszej perkusji nigdy nie słyszałem, a najlepiej wypadła pod względem przestrzennym na K1000, a pod względem głębokości zejścia w Fosteksach. Nie była to jeszcze perkusja całkowicie realna, ale jakieś osiemdziesiąt a nawet więcej procent prawdziwej perkusji, podczas gdy w przeciętnym nagraniu dobrze gdy mamy do czynienia z pięćdziesięcioma. Wymierzam oczywiście na oko, a dokładniej na ucho, ale z grubsza tak to wygląda. Bardzo ciekawie słuchało się z Fosteksami instrumentów smyczkowych. Ich zjawiskowa łagodność i pieszczota najwyższych nawet tonów przywołały natychmiast wspomnienie. Już takie smyczki słyszałem. Tak grał system Kondo Audio Note w oparciu o gramofon, całościowo wyceniony na dwa i pół miliona złotówek. Nigdy bym nie przypuszczał, że usłyszę coś podobnego za pośrednictwem systemu własnego, a jednak okazało się to możliwe. Fenomenalna okazała się też materializacja wokalistów oraz samego dr Chesky szepczącego prosto do ucha – szepczącego, że takie szeptanie jest możliwe wyłącznie w technice nagraniowej binaural. To robiło wrażenie. Jak cholera. Z kolei po stronie pejoratywów trzeba odnotować obecny w niektórych nagraniach, zwłaszcza chóralnych, szum tła wywołany przepływem powietrza wokół mikrofonów. Na płycie Staksa tego nie ma, czyli jest to do obejścia i powinno się o to zadbać. Niewielkie kwantum takiego szumu jest tak nawiasem korzystne i na płycie Staksa obecne, potęgując wrażenie naturalności w postaci przywoływanej wielokrotnie przeze mnie żywej przestrzeni, ale na dwóch czy trzech utworach płyty pokazowej Dr. Chesky poziom tego szumu okazał się nienaturalnie wysoki i przeszkadzający. Na pozostałych płytach studyjnych tego nie ma, ale sporządzając nagrania plenerowe trzeba zadbać o właściwy dobór szumu tła, by nie stał się zbyt dojmujący.

Co słychać? cd.

Binaural_02

Obyśmy nie musieli czekać kolejnych 30 lat…

   Z ciekawostek można dorzucić, że płyta pokazowa zawiera długie sekwencje obniżających się dźwięków, by jak napisano można było przebadać możliwości własnej aparatury. W teście niskich częstotliwości znakomicie wypadły Fosteksy, generujące najbardziej masywne dźwięki i AKG, generujące najbardziej przestrzenne. Słabiej wypadły modyfikowane HD 800 i sprawdzona przy okazji Audio-Technica ATH-W5000, która też była przestrzenna ale za mało masywna.

Przejdźmy do odsłuchu głośnikowego. Użyłem do niego dopiero co przybyłych monitorów Amphion Ion w najnowszej ich wersji „+”; tanich jak barszcz (2 tysiące) i dobrych jak kilo złota (140 tysięcy). Trochę przesadzam, bo monitorki miały lekkie problemy z ekstremalnie niskimi częstotliwościami, o których obecność na płycie jak już mówiłem zadbano, ale to pewnie kwestia odpowiedniego ich ustawienia na podłożu, żeby nie było wibracji. (Ach te wieczne walki z wibracjami. Co na to producenci wibratorów?) Poza tym jednak monitory Ion zagrały na miarę audiofilskiej szczęki co przebiła podłogę i wpadła do piwnicy, toteż pełen byłem podziwu dla ich możliwości. Należało jedynie zadbać by były dokładnie na wysokości uszu słuchacza. Z oddalenia metra, dwóch czy trzech był to normalny odsłuch głośnikowy na bardzo wysokim poziomie, jednak pokazowe nagrania ukazały, że zjawisk przestrzennych właściwych słuchawkom tutaj nie będzie. Wszakże do czasu. Do czasu aż usiądziemy dokładnie pomiędzy głośnikami. Staje się wtedy tak jak na słuchawkach, a scena, mimo że grają za plecy niczym silniki odrzutowe w samolotach gdy siadamy pomiędzy skrzydłami, lokuje się cała z przodu i jednocześnie udają się wszystkie te binauralne sztuczki. Jedynie szeptanie prosto do ucha nie było tak dobre jak na słuchawkach, bo trzeba do niego obrócić głośniki prosto ku uszom. Za to granie przed słuchaczem wychodziło głośnikom dużo lepiej niż którymkolwiek słuchawkom.

Słuchałem potem innych płyt, każdej po trochę i tylko jedno było w tym smutne – powrót do normalnej płyty nie binauralnej. Na wszelki wypadek sięgnąłem po taką znakomicie nagraną, ale to nic nie pomogło. Wejście w świat binauralny nie jest natychmiastowe, ale podobnie nie natychmiastowe jest z niego wyjście. Trzeba się porządnie naodzwyczajać i doprawdy, nie jest to przyjemne. Nieprzyjemne tym bardziej, że w miarę słuchania nagrań binaural przenikamy w ich świat coraz głębiej i coraz piękniejszymi się stają.

Na koniec wymienię jeszcze tytuły, ale nie podam cen i nie napiszę o dostępności. Informacje te uzupełnię za parę dni. Ich brak nie jest winą ani moją, ani dystrybutora. Tak czasem się zdarza, los zsyła nam różne zrządzenia.

 

   Użyte nagrania: 

  • Dr. Chesky’s Sensational, Fantastic, and Simply Amazing Binaural Sound Show
  • David Chesky – The New York Rags
  • Amber Rubarth – Sessions from the 17th Ward
  • Wycliffe Gordon – Dreams of New Orleans
  • Explorations in Space and Time – Jamey Haddad, Mark Sherman & Lenny White
  • CC. Coletti – Bring It On Home
  • David Hazeltine – Impromptu

Płyty do testu dostarczyła firma:

website-logo-big

Pokaż artykuł z podziałem na strony

2 komentarzy w “Płyty binaural

  1. Maciej pisze:

    Ciekawe czy takie nagrania staną się standardem czy zostanie wydane tylko 50 albumów i na tym koniec. Ja słuchałem kilku i owszem wrażenia ciekawe, ale repertuar tak chaotycznie zestawiony, że nie powiem aby ta sesji została u mnie w pamięci.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Jak mi powiedziano Chesky Records wraca do gry i wraca w ten sposób właśnie. Już byli całkowicie przestawieni na handel plikami, ale okazało się, że to dość kiepski interes. Nie wiem dlaczego kiepski, bo płyty można kopiować tak samo jak pliki, ale może okładki i fakt, że jest co wziąć do ręki jakoś lepiej działają na klientów. Tak więc przeprosili się z pozamykanymi już tłoczniami i postanowili wrócić do płyt, a że chcieli uczynić to spektakularnie, wrócili poprzez nagrania binauralne. Nic nie mam przeciw temu, bo brzmią świetnie, a zwykłe płyty przy nich wypadają blado. A co z tego naprawdę wyjdzie, to jak zawsze czas pokaże.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy