Recenzja: Spendor D7

Budowa

Spendor_D7_002_HiFi Philosophy

Brytyjska dźwięk w akcji – Spendor D7.

   Głośniki są pełnowymiarowe, wysokości 95 centymetrów, i bardzo ładne – eleganckie nawet, wykończone pięknie lśniącym fornirem. Co chwilę słyszy się na audiofilskim jarmarku jak ten i ów stolarkę swą donośnie wychwala, ale ta Spendora lepsza jest niż większość tamtych chwalonych, wręcz uderzając jakością. Sama bryła okazuje się prostopadłościenna, bez żadnych sfazowanych krawędzi czy obłości, z bass-refleksem niewidocznym, o wylocie ulokowanym w komorze przyłączy. Cała moc oddawana zostaje za pośrednictwem trzech własnych, firmowych głośników, z których 22-milimetrowy wysokotonowy tradycyjnie zawieszono u samej góry, z pozycjonowaniem centralnym, ale jednoczesnym wyposażeniem w szeroką metalową otoczkę ustroju akustycznego, uformowanego od wewnątrz w rodzaj komory z mikrofoliowym korektorem fazy, odpowiedzialnym za liniową charakterystykę tworzącej się fali dźwiękowej. Membrana głośnika wyjątkowo przy tym jest cienka, a powstające podczas jej pracy ciepło na tyle duże, że wymagające chłodzenia cieczą, co może przywoływać wspomnienie niemożliwych do praktycznego stosowania z uwagi na powstawanie trującego ozonu głośników plazmowych. Swój tweeter Spendor określa mianem LPZ, lecz nie znalazłem deszyfracji tego akronimu, choć w sensie opisowym wiąże się na pewno z przestrzenią dźwięku o liniowej charakterystyce. Poniżej lokuje się 180-milimetrowy głośnik średnio-niskotonowy o membranie polimerowej, oznaczonej symbolem EP77, w którym to EP oznacza Engineering Polymer, a 77 najnowszą wersję tworzywa. Przywodzi on z kolei wspomnienie najstarszego modelu BC1, zawdzięczającego swe nowatorstwo między innymi zastosowaniu innowacyjnej wówczas membrany z tworzywa w miejsce papierowej; konkretnie w jego przypadku tworzywa Bextrene, czyli gumowanego polistyrenu. Najniżej lokuje się głośnik niskotonowy, także 180-milimetrowy i o membranie także z tworzywa, ale innego – z kevlaru. Punkty podziału pasma rozmieszczono na wysokości 900 i 3200 Hz, a samo pasmo obejmuje 29 Hz – 25 kHz przy impedancji nominalnej 8 Ω. Czułość jest wysoka, bo aż 90-cio decybelowa, co pozwala rozwijać skrzydła nawet przy niewielkim wzmocnieniu, ale ogranicza zalecaną przez producenta moc ciągłą podpinanego wzmacniacza do 200 W. Przyłącza są pojedyncze, nie kuszące podwajaniem sekcji wzmocnienia, wykonane z aluminium i umieszczone w specjalnej wnęce, będącej jednocześnie portem bass-reflexu piątej już w wydaniu Spendora generacji, z podwójną zwężką Venturiego. Zaglądając do niego można odnieść wrażenie, że nie ma tam żadnego wylotu, gdyż oba ujścia dźwięku ulokowane zostały od góry na końcu głębokich kanałów po obu stronach czegoś w rodzaju dzielącego je ustawionego na sztorc skrzydła.

Spendor_D7_007_HiFi Philosophy

Jakość wykończenia należy uznać za wzorcowe.

Okablowanie wewnętrzne to wysokogatunkowa srebrzona miedź od van den Hula, a elementy zwrotnicy oparto na dobrej klasy kondensatorach i złoconych ścieżkach sygnału. Zasadniczy korpus z 18-milimetrowych płyt MFD może być kryty fornirem sześciu rodzajów: fortepianową bielą lub czernią, dębem, wiśnią, orzechem i czarnym półmatem na bazie któregoś z wymienionych gatunków. Wspiera się to wszystko o opracowany przez Spendora cokół stabilizujący, mający nóżki zakończone regulowanymi kolcami, i korzysta z opatentowanego firmowego rozwiązania zwącego się Dynamic Damping, pozwalającego dodatkowo tłumić drgania. Całość waży dwa razy po 21 kg i kosztuje 17 490 PLN.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

17 komentarzy w “Recenzja: Spendor D7

  1. Michal Pastuszak pisze:

    Mnie tez te glosniki sie bardzo podobaly, do tego stopnia, ze przytargalem je do domu jakies rok temu liczac na powtorke spektaklu salonowego, niestety, ale okazaly sie ciut za duze do mojego, raczej przecietnej wielkosci, pomieszczenia i musialem je oddac z bolem serca. Ostatecznie wzialem wiec kolumny podstawkowe…

  2. Michal W pisze:

    czy w planach przewidziana jest recenzja VIOLECTIC V281, według wstępnych opinii to podobno świetny wzmacniacz słuchawkowy.

    1. Maciej pisze:

      Potwierdzam że najwyższe modele Violectric to bardzo ciekawe propozycje. Nie wiem czy tak dobre jak najwyższe modele Ear Stream… Ale za to mają pilota, przełączniki wzmocnienia, zbalansowane gniazda, dużo mocy.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Może Ear Stream liczy na to, że się z nimi zmierzy i okaże lepszy. To by tłumaczyło pochwały pod adresem konkurenta. 🙂

        1. Maciej pisze:

          To jest o tyle względne, że nadchodzą czasy kiedy sam wzmacniacz słuchawkowy w obudowie to za mało. Nawet jeśli gra wielce wybitnie. Teraz potrzeba funkcji dodatkowych: pilotów, kilku wejść, wyjść na 2 pary słuchawek, przełączników wzmocnienia, topologii zbalansowanej, a i nierzadko DACa, końcówki mocy dla efektywnych kolumn na pokładzie. Widać to chociażby na przykłądzie nowego Phonitora, Violectrica i paru innych którzy już nie byli w stanie skonstruować lepiej grającego urządzenia (i których urządzenia grają istotnie już bardzo dobrze)

          1. Piotr Ryka pisze:

            W sensie wygody użytkowej to wszystko prawda, ale prawdą pozostaje też, że urządzenia ekstremalne powinny być w osobnych obudowach. Wszystkiego w jednym bez pewnej utraty jakości i pewnych kompromisów upchnąć się nie da. Dlatego najlepsze wzmacniacze słuchawkowe to jednak same wzmacniacze z ewentualnie dodaną funkcją przedwzmacniacza.

        2. Michal W. pisze:

          Piotrze, to nie ten Michal W. się wpisał powyżej. 🙂 Niemniej, jak pojawi się wola starcia na ringu HiFiPhilosophy, to przyprowadzę sprzętowych zawodników.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Zatem kolejna prowokacja, zapewne ze strony fanklubu MichałaW i jego Ear Stream. Dobrze, jak się nadarzy okazja, zrobimy jakieś porównanie, a wcześniej wypadałoby także osobną recenzję.

  3. Piotr Ryka pisze:

    Na planie ogólnym są wszystkie co wybitniejsze wzmacniacze słuchawkowe, ale akurat tego nie brałem pod uwagę w najbliższej przyszłości, co zawsze można odmienić. Aktualnie piszę recenzję słuchawek Audio-Technica ATH-W3000ANV, a potem będę opisywał wzmacniacz słuchawkowy Divaldi.

    Trzeba będzie powrócić do praktyki sporządzania zapowiedzi, co porzuciłem z dwóch względów. Po pierwsze nie wszystko co zostało uzgodnione faktycznie przyjeżdżało, a po drugie ilekroć publikowałem listę przedmiotów do zrecenzowania, niektórzy inni recenzenci starali się jakoś udaremniać moje plany, starając się za wszelką cenę być w opisywaniu przede mną albo dzwoniąc do dystrybutorów by mi nie przysyłali. To oczywiście dziecinada, ale jednak uciążliwa, tak więc przestałem pisać o co zabiegam, by innym nie ułatwiać dywersji. Ale czytelnicy też mają swoje potrzeby, tak więc zapowiedzi trzeba będzie przywrócić.

  4. jan pisze:

    Przepraszam ze nie na temat, czy ktos posiada schemat kabelka do akg k812?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na pewno ma Forza Audio Works skoro je robi.

      http://forzaaudioworks.com/en/

  5. Maciej pisze:

    Żeby nie było u mnie pudełek osobnych jest cała masa i też jestem zwolennikiem separowania odrębnych układów. Ale samodzielne drogie wzmacniacze słuchawkowe, które znam nie zrobiły na mnie takiego wrażenie żeby je kupić. Może jeszcze muszę poszukać…

    Natomiast funkcja wzmacniacza słuchawkowego i pre w jednym to w zasadzie to samo, lub coś uzupełniającego się, w najbardziej prostym wydaniu to kwestia dodanie wysokiej klasy selektora (np Elna) …

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak z marszu mogę zarekomendować jako wyjątkowe połączenia słuchawki Sennheiser HD800 ze wzmacniaczem Bakoon i Audeze LCD-3 ze wzmacniaczem Leben CS300F, a jako wzmacniacze uniwersalne Cary CAD-300-SEI i Little DO MKVI+.
      Jak z tego widać bycie wzmacniaczem głośnikowym dobrze wpływa na jednoczesne bycie słuchawkowym.

  6. Maciej pisze:

    Bo transformatory ogólnie chyba dobrze robią wszelkim membranom. O lampach nie wspominając 🙂

  7. Maciej pisze:

    A na marginesie Piotrze polecam do recenzji to cacko – dość unikatowa konstrukcja a firma z 'dacowymi’ dobrymi tradycjami. Choć niepozorna

    http://www.6moons.com/audioreviews/metrum3/5.html

    W Polsce metrum ma chyba dystrybutora.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Być może uda się przetestować, ale na razie co innego jest na rozkładzie. A dlaczego akurat to?

  8. Maciej pisze:

    Po pierwsze nowość, po drugie ich urządzenia zbierają bardzo dobre opinie a po trzecie bo nie ma sprzężenia zwrotnego – kwestia kontrowersyjna we wzmacniaczach słuchawkowych… acz ciekawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy