Recenzja: FiiO X7

Fiio X7 HiFiPhilosophy_012   Odtwarzacze przenośne to teraz coś ważniejszego niż stacjonarne, bo więcej się ich sprzedaje, a ceny systematycznie rosną. Tak więc zarabia się na nich więcej i w związku z tym bardziej trzeba dbać o nie. Ta dbałość, to wysyp modeli i swoista, dwubiegunowa wojna cenowa. Z jednej strony o przyrost na odcinku odtwarzaczy najlepszych, z drugiej o obniżenie na odcinku najlepszego stosunku jakości do ceny. Są zatem coraz liczniejsze odtwarzacze bardzo kosztowne – i gdzie te czasy, kiedy najdroższy przenośny kosztował cztery tysiące – a z drugiej w okolicach dwóch do trzech tysięcy z kawałkiem możemy dostać coraz lepszy, przynajmniej teoretycznie.

Recenzowane FiiO X7 należy do tego ostatniego grona, czyli pomimo bycia flagowcem swojego producenta nie poszybowało w rejony ośmiu tysięcy (jak na przykład też chiński HiFiMAN 901s), ani tym bardziej trzydziestu (jak Astell &Kern AK240 Bluenote Limited Edition), tylko siedzi skromniutko na ławeczce z napisem 2900 PLN, który to napis nie jeży jeszcze włosów na grzbiecie kupującego.

Sam odtwarzacz taki skromniutki jednak wcale nie jest, bo waży swoje i swoje wygląda, a więc nie trzeba go szukać po kieszeniach ani pomiędzy szpargałami, tylko rzuca się w oczy i czuć go w dłoni, a także czuć go będzie w kieszeni. Pytaniem pozostaje, czym rzuca się w uszy, ale nim do tego dojdziemy, przebrnąć musimy przez wierzch oraz środek.

Budowa

Fiio X7 HiFiPhilosophy_001

Wysyp przenośnego high-endu. Tym razem w postaci flagowego FiiO X7.

   Urządzenie, jak na swój gatunek, jest spore: waży 22 dkg i ma wymiary 12,8 x 6,4 x 1,65 cm. W odróżnieniu od poprzedniego flagowca, zrecenzowanego dwa lata temu FiiO X5, większość obszernego frontu zajmuje 4-calowy ekran o rozdzielczości 800 x 480 pikseli z obsługą 16 milionów kolorów. Ekran jest dotykowy, co miejmy za wyraz postępu, i nie bawi się w ceregiele, tylko szybko w razie braku aktywności użytkownika wygasa; tak więc na podjęcie regulacyjnej decyzji czasu zostawia niewiele. W sensie informacji o aktywności uzupełnia go świecąca jaskrawym błękitem linia poniżej, biegnąca na całej szerokości i świecąca po zgaśnięciu ekranu. Z daleka więc będzie widać, że urządzenie pozostaje aktywne, a aktywność ta może trwać do maksimum dziesięciu godzin, podtrzymywana przez baterię o pojemności 3700 mAh. Potem trzeba już będzie ładować, co potrwa ze cztery godziny; a ładujemy przez port mini USB, czyli od komputera. Prócz umieszczonego na dolnej krawędzi portu ładowania jest jeszcze wyjście liniowe u góry (dla pracy jako sam DAC) i oczywiście (znowu z dołu) wyjście dla słuchawek, które można sobie urozmaicać; odtwarzacz ma bowiem postać modułową, to znaczy możemy go dopasowywać do własnych potrzeb jednym z czterech do wyboru modułów wzmacniających: standardowym (IEM) dla słuchawek dokanałowych, medium power (na op-amp MUSE02) o podwyższonej mocy, high power (na op-amp to LM49600) o jeszcze większej mocy, oraz balanced output module z wiadomym przeznaczeniem. Urządzenie obsługuje standardy Wi-Fi 802 i Bluetooth 4.0, przy parametrach maksymalnych głębi bitowej 64-bit/384kHz, za którą to obsługę odpowiada 4-rdzeniowy procesor Rockchip RK3188, pracujący z częstotliwością 1,4 GHz. Uzupełnia go 8-kanałowy przetwornik Sabre C/A ES9018S z obsługą plików DSD i DXD, a całość pracuje pod kontrolą systemu Android 4.4.4 Kitkat, co zdaniem producenta stanowi rewelację. Zgodnie z rozpowszechnionym standardem na pokładzie zainstalowano bank pamięci stałej o pojemności 32 GB, który możemy doposażyć kartą o pojemności do 128 GB. (Port z boku.)

Fiio X7 HiFiPhilosophy_003

A oto nasz zawodnik.

Parametry techniczne samego dźwięku to S/N 117 dB, THD 0,002% i separacja kanałów co najmniej 72 dB; a wszystko to przy impedancji wyjściowej 1Ω. Odtwarzacz może obsłużyć pliki w formatach AAC, AIFF, DSD, FLAC, MP3, OGG Vorbis, WAV, WMA, DXD i dostajemy na niego dwuletnią gwarancję.

Pomimo ekranu dotykowego wyposażony jest w wiele przycisków, którymi go wybudzamy, regulujemy siłę głosu, nawigujemy utworami i submenu, a przede wszystkim robimy Play albo Pause. Obsługa jest sprawna i łatwa do nauczenia, natomiast krawędzie szczelin, w których umieszczono przyciski, zbyt ostre i kłują w palce. Urządzenie wyposażono bowiem w przeźroczystą, pleksiglasową osłonę grzbietu oraz boków, której szczeliny na przyciski są nieco za ostre i to by należało poprawić, bo wszak takie pleksiglasowe  odlewy to nie jest żaden problem.

Wygląd całości znalazłem jako przyjemny i dobry gatunkowo, tylko trochę to wszystko jest jednak za ciężkie i nieco zbyt obszerne. Mój Cowon P1 Plenue znacznie okazuje się mniejszy i waży tak na użytkowe odczucie jakąś zaledwie połowę, no ale jest znacznie droższy, a to już mniej przyjemne. Poza tym wielkie smartfony zawojowały teraz rynek, a każdy ich użytkownik ma w pogotowiu dużą kieszeń, by móc je nosić. A skoro może mieć jedną, to i druga się znajdzie, akurat na tego FiiO, żeby muzyczka grała.

Fiio X7 HiFiPhilosophy_004

Dość pokaźnych rozmiarów, wykonany z solidnie obrobionego bloku aluminium.

To muzykujące FiiO X7 dostajemy w sporym tekturowym opakowaniu, podpatrzonym niewątpliwie u Astell & Kerna, i to podpatrzonym dokładnie. Tak więc wypakowuje się je przyjemnie, a w komplecie obok samego odtwarzacza, instrukcji obsługi oraz dwuletniej gwarancji znajdziemy jeszcze kabel do ładowania oraz przejściówkę dla gniazda liniowego.

 

 

 

 

Odsłuch

Fiio X7 HiFiPhilosophy_006

Jakość wykonania nie budzi najmniejszych zastrzeżeń – jest świetna!

Grado SR60

Zacznijmy skromnie, lecz ze smakiem. Naprawdę nieczęsto się zdarza, żeby te słuchawki zawiodły, i nie zawiodły tym razem. Piękna ich melodyka znalazła u FiiO wystarczająco dobry sygnał, dodatkowo wspierany dynamiką oraz poczuciem przebywania  w autentycznej muzyce.  Smakowało to bardzo dobrze, choć nie bez zaskoczenia zauważyłem, że muzyka z Tidala wypada lepiej od wgranych do pamięci plików zripowanych z płyt CD. Te w tych akurat słuchawkach były spokojniejsze i mniej nieco imponujące dynamiką od granych z Internetu.

AKG K712 (kabel Oyaide)

Bez żadnych fochów od strony mocy okazały się grać o wiele trudniejsze do napędzenia i ani trochę nie przeznaczone do sprzętu przenośnego AKG. Nie był to wprawdzie szczyty precyzji i rozdzielczości, na jaki słuchawki te stać, ale rozmach i naturalizm pozwalały konsumować muzykę z apetytem. Taki, jak powiadają – „fun”, zarówno dzięki samym słuchawkom, jak i wspierającemu je kablowi; a przede wszystkim dzięki odtwarzaczowi z jego solidnym wzmacniaczem. (Tu w wersji średniej.) Twardo i szybko wybijany rytm, dobre nasycenie barwą i dobre relacje wokalistów z instrumentacją – a wszystko na dobrym, całkiem satysfakcjonującym poziomie. Takim dobrym akurat do słuchania, bez zabawy w analizę i grymaszenie. Po prostu dobrym. – Nie jakimś wyrafinowanym, popisowym, zachwycającym –  ale takim do brania w uszy i szczerze muzycznym. Popartym niezłym basem i niezłą rozdzielczością. Z czuciem przestrzeni i czuciem ducha samej muzyki. Bez ochów i achów, ale też bez żadnego: – E, tam!, albo: – No, nie! Porządne granie, przyzwoity poziom, bez rozczarowań.

Fiio X7 HiFiPhilosophy_005 Fiio X7 HiFiPhilosophy_007 Fiio X7 HiFiPhilosophy_008 Fiio X7 HiFiPhilosophy_009

 

 

 

 

Sennheiser HD 600

A gdyby ktoś zapragnął większej dawki wyrafinowania, zwłaszcza takiego poprzez wydelikacenie dźwięku i ciemniejszą, bardziej tajemniczą towarzyszącą mu aurę, to dawne flagowe Sennheisery za podobne do dawnych flagowych AKG pieniądze są na usługi. Bardziej nieco rozdzielcze, a słabiej trochę wypełnione; i na podkładzie mroku a nie dziennego światła, dawały atmosferę mniejszej witalności, a za to większej refleksji. Z nutą zadumy i szczyptą nostalgii, ale zarazem mocno i wartko, gdyby zaistniała taka potrzeba, szła muzyka przez klasyka słuchawkowych klasyków prosto z chińskiego pudełka na średnią w sensie dosłownym jak i przenośnym kieszeń. Najlepsze zaś w tym było coś, co znów odebrałem jako dobre trafienie w środek pomiędzy muzyką jako zabawą, a muzyką jako finezją. Bez przesadzania z jednym i drugim, czyli zarówno bez łagodzenia i ocieplania, jak i bez przesadzania ze szczegółowością czy pogłosami. Tak po prostu, zwyczajnie, a zarazem stylowo i na dobrym poziomie. Dokładnie przy tym w stylu danych słuchawek i granej właśnie muzyki, że sobie tylko słuchasz i jesteś zadowolony. Można lepiej, bezsprzecznie, ale wypadnie to drożej; a można także na pewno gorzej, czego w żadnym razie nie chcemy.

AudioQuest NightHawk (kabel Tonalium Audio)

Fiio X7 HiFiPhilosophy_011

Wartym odnotowania szczegółem jest możliwość wymiany modułu wzmacniacza, który przytwierdzony jest do samego X7 za pośrednictwem dwóch śrub imbusowych.

Te słuchawki prezentują wyższy poziom muzyczny od słuchanych poprzednio, ale mają pewien mankament, mianowicie potrzebują rozdzielczego sygnału. Nie ma z tym żartów i kiedy płyta, plik albo samo podające je źródło nie są odpowiedniej jakości, następuje zbytnie zgęszczenie i w efekcie tło dudni. Tutaj też tak się działo ze słabszymi plikami, ale kiedy przyszło do rocka, a jakość wystarczała, wówczas przyjemność słuchania takiego „Shoot to Thrill” AC/DC była zdecydowanie większa. Moc, punch, rozdzielczość basu i relacje wokalisty z zespołem wyraźnie stały na wyższym poziomie, przez co realizm wzrastał. Poza tym pojawiała się też subtelność, to znaczy dopieszczanie dźwięku; tak więc nie o samą już szło zabawę, tylko muzykę można było podziwiać. A podziwiać tym bardziej, że subtelność nie brała się z wydelikacenia, a z samej dźwiękowej poetyki, w sposób jawny mieszanej tu z mocą. To oczywiście nie był szczyt poziomów, ale poziom na tyle wysoki, że można brać to było całkiem serio, jako porządne muzykowanie, a rock mocą porażał, jak mało naprawdę kiedy.

Odsłuch cd.

Fiio X7 HiFiPhilosophy_015

A jak FiiO X7 broni pod względem brzmieniowym?

Beyerdynamic T1 V2 (kabel Tonalium Audio)

Flagowe Beyerdynamic dla sprzętu stacjonarnego ze swoimi 600 Ohmami wycisnęły z odtwarzacza sto procent jego mocy, ale to wystarczyło do naprawdę głośnego grania. A same słuchawki to w pewnym stopniu przeciwieństwo NightHawk na podobnym do nich poziomie, to znaczy super rozdzielczość i analiza, a na końcu z tego muzyka; a nie najpierw muzyka, a analiza na szarym albo dudniącym końcu. To daje taki atut, że ze słabszej jakości plików daje się zrobić całkiem niezłe, a z niezłych wysokorozdielcze. Bo chociaż nie ma takiej gęstości, płynności ani mocy, to kurz muzyczny wiruje nieustannie, ożywiając wciąż przestrzeń i sycąc nasze zmysły wszechobecnym szczegółem. A że przy okazji jest jaśniej, to lepiej wszystko widać; i robi się z tego orgia informacyjna nawet z tym nie stawiającym na specjalną rozdzielczość FiiO. Żałowałem tylko trochę „poweru”, którego NightHawk dają więcej, a którego szczegółowością nie daje się nadgonić. Za to śladu nie było dudnienia, czy jakiegoś zlewania, a więc klasyczne coś za coś i co się samemu woli.

Beyerdynamic T5p

To dla kontrastu drugie z flagowych Beyerdynamic, te dedykowane właśnie urządzeniom przenośnym. I znów odtwarzacz pokazał to samo co poprzednio, to znaczy nie narzucanie preferencji własnych w postaci jakiegoś stylu. A więc znów, tak samo jak w recenzji samych tych słuchawek (wspieranej także Cowonem Plenue), był to spokojny, nie narzucający się ale pomału wsysając realizm; zupełnie wyzwolony od chęci jakichś popisów czy ekscentrycznych wyskoków. Bardziej spójny i melodyjny niż u T1 i nigdy nie dudniący, jak czasem to się działo u NightHawk ze słabszymi plikami. Nie tak jak u nich potężny, ale też mocny i treściwy, z perkusją nie tak twardą i tak dynamiczną, niemniej mocną i całkiem niezgorzej rozdzielczą.

Fiio X7 HiFiPhilosophy_016

Naprawdę dobrze, choć nie ma tu mowy o przecieraniu nowych szlaków.

W dnia świetle szarym, bez połysku, szła muzyka wolna od zniekształceń, nasycona prostotą oczywistości i w normalnie postrzeganej fakturze życia. Tego grania nie da się łatwo wyobrazić na podstawie brzmień innych słuchawek, a kiedy je słyszymy, wydaje się w pierwszej chwili nieciekawe. Ale potem sięgamy po inne i wartości wykonują w nas obrót, w efekcie którego to, co poprzednio zdawało się mało fascynujące, okazuje się lepsze od sztucznych popisów i przedobrzonych odkształceń. A do tego słucha się bez zmęczenia, a jednocześnie z zaciekawieniem; czyli coś akurat na podróż, albo daleką wędrówkę. Spokojne żeglowanie nie poprzez wzburzone morze, niemniej z poczuciem mocy i ducha autentyzmu. Z mgiełką na horyzoncie i ze słońcem przez chmury, w całościowym nastroju prawdy i z mocą realizmu.

Final Audio Sonorous VIII

Na koniec sięgnijmy po słuchawki, których nikt chyba z FiiO X7 używał na co dzień nie będzie, bo kiedy kogoś stać na słuchawki za dwanaście tysięcy, to kupi bez wątpienia także droższy odtwarzacz.

Słuchając tych Sonorous odniosłem w tle powstające wrażenie, że zbierają najlepsze cechy badanych poprzedników, wzbogacając ich przekaz największą sceną, najprzyjemniejszym światłem i największą też subtelnością. Jedynie mocy NightHawk nie udało się im powtórzyć i nie były jak flagowiec AudioQuesta zupełnie bezpośrednie, stawiając bardziej na wielką scenę i patrzenie na muzykę z oddali.

Fiio X7 HiFiPhilosophy_017

Biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw X7 może się okazać właściwą propozycją pośród zalewu dostępnych odtwarzaczy.

Natomiast najwięcej miały powietrza, świeżości, światła i samej poetyki dźwięku, o pewnym rysie delikatności, a także nasycenia barwą i z wyraźnie odczutym rytmem. Z tym wszystkim były trochę nieziemskie, w przeciwieństwie do stąpających twardo po ziemi NightHawk i Beyerdynamic do sprzętu przenośnego, a to ich dodawane piękno na pewno było świadome. Lecz dawkowane z umiarem, bez śladu brzmieniowej przesady; tylko słonecznie, ciepło i w rozpostarciu przejrzystego ogromu. W tęsknocie minimalnej i okraszanej uśmiechem, i w stylu trochę jak ze snu, ponadrealnie niezwykłym.

 

 

 

 

Podsumowanie

Fiio X7 HiFiPhilosophy_002   FiiO X7 ma wady i ma zalety. Nie kosztuje specjalnie dużo, a jest ładne i dobrze wykonane. Metalowy korpus srebrzyście się mieni i został elegancko wyszczotkowany, a ekran częstuje przyjemnym, pastelowym kolorytem. Przyciski zabezpieczono plastikową osłoną przed przypadkowym użyciem i żadnego nie umieszczono na górnej krawędzi, dzięki czemu nie zostanie niechcący wciśnięty podczas wtykania słuchawek. (To przykra wada Cowona.) Nawigacja przebiega bezproblemowo, a odtwarzacz ani razu się nie zawiesił podczas wymiany w locie słuchawek, podczas gdy u droższego Cowona jest to zjawisko nagminne, za każdym razem wymagające restartu. Pod względem obsługowym i kontaktowym byłoby więc wszystko w porządku, gdyby nie spora waga i spore gabaryty. To jednak teraz norma; no, może poza wagą, bo przecież najnowsze smartfony są duże jak notesy. Wszakże nie jest ten FiiO X7 smartfonem lecz odtwarzaczem muzyki; i tu sprawa się komplikuje. Mniej kosztujący (2400 PLN), malutki i leciutki Astell & Kern AK100, opisywany na tych łamach jeszcze w 2013 roku, brzmieniowo stał niewątpliwie wyżej, oferując większą finezję. Na swą obronę flagowe FiiO może więc tylko powiedzieć, że potrafi przekazać charakter podpinanych sobie słuchawek i że gra w stylu umożliwiającym długie ze sobą sesje. Ujmując to bardziej brutalnie można także dorzucić, że oferuje dobrego poziomu przeciętność, co jak na wyrób flagowy i cenę trzech blisko tysięcy cokolwiek rozczarowuje. Albo można rzec jeszcze inaczej – ten odtwarzacz jest taki w stylu kumpelski. Gra trochę jak własne muzykowanie, a nie onieśmielająca wyrafinowaniem muzyka profesjonalna. Można sobie przy nim potupać i samemu pośpiewać, nie rozdziawiając gęby w zachwycie cudowności. To może komuś wystarczać i wtedy będzie w porządku, a dla poszukiwaczy wrażeń poziomu czystego high-endu zostają urządzenia droższe, typu HiFiMAN HM-901, czy Astell & Kern AK 240, ponieważ dawnego AK100 niestety na rynku już nie ma.

 

W punktach

Zalety

  • Umiejętność ukazania stylu podpinanych słuchawek.
  • Żadnej brzmieniowej ostrości czy jakiejkolwiek przesady.
  • Neutralna temperatura przekazu i naturalnie ustawiona barwa.
  • Dobry rytm.
  • Spora moc.
  • Potrafi dawać silne rockowe przeżycia.
  • Niezła rozdzielczość basu.
  • Niezła też scena.
  • Dobre wypełnienie.
  • Brak jakiegokolwiek zwichnięcia tonacyjnego czy jaskrawości.
  • Wysoka jakość muzyki z Tidala.
  • Ekran dotykowy.
  • Wygodna nawigacja.
  • Zabezpieczenie przycisków przed przypadkowym użyciem.
  • Do wyboru cztery moduły wzmacniacza.
  • Nie zawiesza się z byle powodu.
  • Ładny, smartfonowy wygląd.
  • Przyjemna kolorystyka ekranu.
  • Pancerna obudowa.
  • Dodatkowa, przeźroczysta osłona.
  • Staranne wykonanie.
  • Przytomna cena.
  • Popularny producent.
  • Polski dystrybutor

 

Wady i zastrzeżenia

  • Od flagowca oczekiwałem więcej.
  • Duży i ciężki.
  • Brzmienie potrafi być przyjemne, ale szczytem finezji nie jest.
  • Już w 2013 roku Astell & Kern AK100 za mniejsze pieniądze oferował dźwięk wyższej jakości.
  • Ale że już na rynku nie występuje, to i nie ma się na co zżymać.
  • Mimo to wypadkowa daje problematyczny stosunek jakości do ceny.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

audiomagic

 

 

 

Dane techniczne FiiO X7:

  • System: Android 4.4.4 Kitkat.
  • Ekran:10,08 cm (3,97 cala) IPS o rozdzielczości 800 x 480 z 16 mln kolorów.
  • Procesor: 4-rdzeniowy procesor Rockchip RK3188 SoC z Cortex A9 z taktowaniem 1.4 GHz.
  • Pamięć: 1GB RAM LPDDR3.
  • Przetwornik: 8-kanałowy Sabre C/A ES9018S.
  • Stosunek sygnał/szum: 117 dB.
  • Zniekształcenia THD: 0.002%.
  • Poziom wyjściowy: 1.5V.
  • Impedancja wyjściowa: < 1 Ohm.
  • Głębia bitowa: do 64-bit/384 kHz.
  • Obsługiwane pliki: AAC, AIFF, DSD, FLAC, MP3, OGG Vorbis, WAV, WMA, DXD.
  • Natywne odtwarzanie plików DSD 64/128 i 352.8 K DXD
  • Pamięć wbudowana: 32 GB
  • Obsługa kart microSD do 128 GB.
  • Wi-Fi 802.11b/g/n i Bluetooth 4.0.
  • Wyjście słuchawkowe: 3.5 mm mini jack.
  • Pozostałe złącza: Micro USB, wyjście liniowe z przetwornika.
  • Bateria litowo-polimerowa o pojemności 3.700 mAh.
  • Cztery do wyboru moduły wzmacniacza słuchawkowego.
  • Czas pracy: do 10 godzin.
  • Czas ładowania: 4,5 godziny.
  • Wymiary: 12,8 x 6,4 x 1,65 cm.
  • Waga: 220 g.
  • Gwarancja: 24 miesiące.
  • Cena: 2900 PLN.

 

Pokaż artykuł z podziałem na strony

2 komentarzy w “Recenzja: FiiO X7

  1. crysis94 pisze:

    Test z modułem stockowym po IEMy (w sumie najsłabszym nie tylko prądowo, ale i SQ ze wszystkich wydanych) z nausznikami…
    X7 z AM3 to ścisła czołówka DAPów jeśli chodzi o SQ, a i wysterować potrafi stacjonarne nauszniki =)

  2. Piotr pisze:

    Panowie, jaki zestaw do 3 tys.zł (słuchawki + odtwarzacz) polecicie? Piotrze? Muzyka głównie jazz i klasyka. Obeznany dobrze jestem z HD-600, które biorę pod uwagę, ale zdam się też na inne polecane przez was słuchawki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy