Recenzja: Audio-gd Master-7 i Master-9

Audio_GD_004_HiFi Philosophy   O tej firmie już było przy okazji wzmacniacza słuchawkowego z własnym przetwornikiem Audio-gd NFB-27, stanowiącego coś w rodzaju przymiarki do systemu obecnie poddawanego ocenie. Tam był popis zintegrowany, w oparciu o najnowszą kość DAC od Sabre i maksymalistyczny stopień wzmocnienia, a teraz będzie jeszcze bardziej audiofilsko i popisowo, a przy tym trochę w nawiązaniu do retro i z całkowicie już high-endowym podziałem na wzmacniacz i osobny przetwornik.

O samym Audio-gd rzucę dla przypomnienia, że liczy już latek parę, a siedzibę ulokowało w parku technologicznym w mieście Foshan niedaleko Hong-Kongu. Wszystkie pochodzące od niego projekty wyszły spod ręki Mr He Qinghua, tryumfatora amerykańskiego National Semiconductor Audio Design Contest, a popularność firma zdobyła już sporą i w każdym zakątku świata ktoś lubiący słuchawkowe granie zapewne o niej słyszał. A jeśli nie, to pewnie niedługo usłyszy. Sam usłyszałem po raz pierwszy dwa lata temu na warszawskim Audio Show, gdzie wystawiała swe produkty w towarzystwie też chińskich słuchawek HiFiMAN HE-6, jako szczególnie pasujących i samych z siebie wybitnych. Rzeczywiście, mogę z pełną odpowiedzialnością potwierdzić, że nie produkowany już ówczesny model flagowy wzmacniacza prezentował się pierwszorzędnie. Tym w takim razie wyższe teraz oczekiwania, bowiem to co teraz, to szczyt oferty Audio-gd i największa ich chluba. Dwa pełnogabarytowe kloce o słusznej wadze i klasycznym dla swego producenta wyglądzie, skrywają najlepszy DAC Master-7 i najlepszy słuchawkowy wzmacniacz Master-9. Pierwszy za ponad osiem, drugi ponad sześć tysięcy. Komplet zatem to piętnaście, co jest naprawdę sporym wyzwaniem finansowym i jakościowym jak na słuchawkowy napęd z okolic komputera. Jednakże sam obecny tutaj przetwornik może także pełnić swą rolę w wysokiej klasy torze głośnikowym; zarówno takim biurkowym jak salonowym, a w odniesieniu do samego przetwarzania sygnału cyfrowego na analogowy te jego osiem tysięcy to zaledwie średni przedział, jako że kilkanaście to coś tu samo przez się zrozumiałego, a ceny niejednokrotnie szybują powyżej stu. Pytanie nie brzmi zatem – dlaczego tak drogo? – tylko jaką za te pieniądze otrzymujemy jakość. Podobnie ma się rzecz w odniesieniu do samego wzmacniacza. Kosztuje tyle co zaawansowana ale nie żadna szczególnie ekstremalna konstrukcja konkurencji, gdyż sześć tysięcy z kawałkiem za dobry wzmacniacz tranzystorowy dla słuchawek to rzecz jak najbardziej normalna, a najlepsze rozwiązania symetryczne atakują obszary powyżej dwudziestu tysięcy. No ale te piętnaście w sumie to i tak nie w kij dmuchał, toteż dźwięk kijowy jest wykluczony i należy się nam prawdziwa audiofilska uczta. Zobaczymy.

Audio-gd wszystkie swoje produkty wygrzewa na miejscu przez sto godzin, a potem jeszcze precyzyjnie dostraja, ale nie bacząc na to własnych przeszło sto dołożyłem, tak więc obaw o nie wygrzanie nie było. Słuchawki także pojawiły w okolicy się godne, ale najpierw rzućmy okiem a nie uchem.

Budowa

Kolejna "porcja" zabawek od audio-GD: Master-7 i Master-9.

Kolejna „porcja” zabawek od Audio-gd: Master-7 i Master-9.

   Oba kloce są analogiczne z wyglądu do zrecenzowanego NFB-27, to znaczy mają na kwadratowym obwodzie 43-centymetrowe boki i niecałe dziesięć centymetrów wysokości. Obudowy w całości wykonano z aluminium na półmat wyszczotkowanego i osadzonego w głębokiej czerni.

Master-9

Wzmacniacz ma większe okienko wyświetlacza, informujące nie tylko o poziomie wzmocnienia i wyborze jednego z pięciu wejść, ale także o wyborze wzmacniacz/przedwzmacniacz oraz ewentualnym  użyciu funkcji »Gain«. Wszystkim tym trzem informacjom odpowiadają osobne, srebrzyste przyciski wyboru zaraz poniżej, a pierwszy od lewej jest  tak samo wyglądający włącznik główny. Pośrodku króluje równie srebrzysty potencjometr, wysterowujący drabinkę rezystancji, której przeskoki oznajmiają donośne stuknięcia. Po prawej ulokowano trzy porty wejściowe słuchawek, w tym podwójny symetryczny 2 x 3-pin, pojedynczy 4-pin i duży jack z profesjonalną zapadką. Na ściance tylnej mamy pięć par wejść – po dwa XLR i RCA oraz ACSS (Audio-gd Current Signal System) – a na skrajach po obu stronach przynależne sekcji przedwzmacniacza trzy wyjścia, już bez podwajania. Samą konstrukcję toru wzmacniacz/przedwzmacniacz ma symetryczną i dyskretną, wykonaną w montażu przewlekanym i opartą o zasilanie w postaci trzech transformatorów R-Core oraz dwunastu selekcjonowanych tranzystorów FET pracujących w klasie A. Regulacja głośności to wspomniana 100-pozycyjna logarytmicznie narastająca drabinka rezystancji na selekcjonowanych opornikach DALE, uwalniająca układ od wszelkich zniekształceń związanych z tą funkcją, a samo wzmocnienie realizowane jest w domenie prądowej przy udziale antyzakłóceniowej, bardzo wysokiej impedancji wejścia na poziomie 90 kOhm. Całe wnętrze aż pęka od elektronicznego farszu (co można pooglądać na stronie producenta), przy czym sekcje kanałów zostały oddzielone metalowymi ściankami przez dodatkową trzecią, poprzez którą wiedzie kabel zasilający do ulokowanych zaraz za panelem przednim transformatorów; również odciętych od reszty metalową grodzią. Całość po paru godzinach rozgrzewa się całkiem mocno, a za całą wentylację ma cztery wąskie szczelny. Od strony obsługowej nie nastręcza to wszystko żadnych problemów, a jedynym mankamentem jest ostre światło wyświetlacza, którego nie można wygasić ani przyciemnić.

Master-7

Obudowy obu urządzeń są jak to u audio-GD - kompaktowe...

Obudowy obu urządzeń są jak to u Audio-gd – kompaktowe…

Identyczny gabarytowo przetwornik ma za wyświetlacz jedynie małe okienko, w którym pokazuje się numer wybranego wejścia, a prócz niego od przodu jest jeszcze tylko włącznik oraz przebiegające zbiór tych wejść w obie strony selektory wyboru. O wiele większy ruch panuje z tyłu, gdzie natrafimy na takie same jak we wzmacniaczu przyłącza analogowe RCA, XLR oraz ACSS, a prócz nich także sześć wejść cyfrowych: USB 3.0, BNC, AES/EBU, SPDIF, I2S oraz Toslink. Potrafią obsługiwać sygnał do 32-bit/384 kHz (na wejściu USB, dzięki chipsetowi VIA Vinyl Audio VT1731), a urządzenie zapewnia też cztery poziomy oversamplingu (0, x2, x4, x8), którego wyboru dokonuje się mało wygodnie, bo zworkami wewnątrz obudowy, czego wytłumaczeniem może być chęć uzyskania jak najwyższej jakości, z pominięciem jakiegokolwiek gubiącego ją selektora. Dostępnych jest jeszcze kilka dodatkowych ustawień funkcji cyfrowych, które także ustawia się wewnętrznymi zworkami, a prawdziwym sercem i istotą całości jest osiem przetworników Burr-Brown DAC PCM 1704UK, pracujących po cztery w każdym kanale. Stanowią największą różnicę względem zintegrowanego przetwornika w NFB-27, gdzie oba kanały obsługiwała pojedyncza kość Sabre ES9018, o której napisałem, że powinna być podwojona, czyli osobna dla każdego kanału. Zgodnie z tym życzeniem w Master-7 nie tylko dochodzi do  takiego podwojenia, ale jest ono nawet poczwórne dla każdego kanału, przy czym warto podkreślić, że pochodzące jeszcze z 1998 roku wielobitowe przetworniki PCM 1704UK są uważane przez wielu za najlepsze spośród wszystkich w historii, w każdym razie jak chodzi o analogowości, do której produkcji wszak zostały stworzone. Wiele bardzo drogich odtwarzaczy CD ma je w sobie jako szczególny specjał, a w dodatku te tutaj są jeszcze specjalnie selekcjonowane, co dodatkowo podwyższa ich koszt i wyjątkowość. W efekcie Audio-gd Master-7 jest dosyć trudno dostępny i po zamówieniu trzeba się nieraz naczekać, a jego przyszłość produkcyjna wydaje się dość niepewna.

Tak samo jak u NFB-27 rolę zegara taktującego pełni oscylator kwarcowy TCXO (Temperature-compensated crystal oscillator), który poprzez złącze złącze RJ45 może być zastąpiony zegarem zewnętrznym, a zasilanie główne zrealizowano tradycyjnymi dla najwyższych modeli Audio-gd trzema odizolowanymi od reszty transformatorami R-Core.

O ile wzmacniacz słuchawkowy posiada jako taki interfejs na przednim panelu...

O ile wzmacniacz słuchawkowy posiada jako taki interfejs na przednim panelu…

Konstrukcja jest wolna od sprzężenia zwrotnego i kondensatorów sprzęgających, posiada natomiast aż dwadzieścia jeden obwodowych, dyskretnych stabilizatorów napięcia PSU, które tak fantastycznym czyniły dźwięk dzielonego odtwarzacza Metronome. Jedyna z mojej strony uwaga krytyczna, to zastosowanie tylko pojedynczego procesora programowalnego DSP (Altera Cyclone II), co znów powoduje brak modelowej separacji kanałów.

Odsłuch

 

...to na froncie DACa możemy jedynie wybrać źródło. Minimalizm, ale może zasadny.

…to na froncie DACa możemy jedynie wybrać źródło. Minimalizm, ale może zasadny.

 Do komputera podłączyłem szczytowy zestaw Audio-gd bardzo godnie, to znaczy poprzez mający własne zasilanie moduł ifi Audio USB Power z przynależnym mu podwójnym kablem ifi Audio Gemini, przesyłającym oddzielnymi żyłami sygnał i jego wzmocnienie, zbiegające się dopiero przed samym wtykiem finalnym. Pomiędzy sobą spiąłem zaś naprzemiennie oba urządzenia kablami symetrycznymi Acoustic Zen Absolute Cooper i Tellurium Q Black Diamond, przy czym ten pierwszy dawał obraz bardziej dynamiczny i szczegółowy, a drugi spokojniejszy i bardziej spójny. Następnie wgrałem w komputer najnowszą wersję sterownika (2.0), która jest ważna, bo dzięki niej robi się niezależnie od kabla szczegółowiej, i na koniec zabrałem za oceniające słuchanie.

Fostex TH-900

Kolejność słuchawek tym razem będzie przypadkowa, a konkretnie alfabetyczna a nie narracyjna czy jakościowa, jako że wszystkie reprezentowały ten sam najwyższy poziom – analogiczny do klasy samego sprzętu. A zgodnie z tym to Fostexy poszły na pierwszy ogień.

Od razu mogę napisać, że szczytowy system Audio-gd, oparty na kościach Burr-Brown, inaczej rozkłada akcenty niż ten na nowszej, pojedynczej od Sabre. Tam priorytetem pozostaje wyraźność i kontrastowość, a tu analogowość i płynność. Nikt wszakże niech nie pomyśli, że wyraźność i rzeźba dźwięku na tym cokolwiek poza ostentacyjnym rzucaniem się w oczy tracą. Brzmienie wciąż pozostaje super  szczegółowe i bardzo co do wszelkich niuansów oraz cech pierwszoplanowych czytelne, ale zarazem krąglejsze, cieplejsze i takie bardziej rozmarzone, a przy tym znakomicie spójne. Nie ma tutaj tej siły nacisku na wyrysowanie zdecydowaną kreską krawędzi, tylko wszystko bardziej jest koherentne i wtopione w całościowy muzyczny obraz – a to z kolei samym z siebie bardzo kontrastowym i akcentującym skraje pasma słuchawkom Fostexa świetnie się przysłużyło. Żadnej nie przejawiały ziarnistej czy podostrzonej lub nazbyt kontrastowej artykulacji nawet przy najzwyklejszych, internetowych plikach, tylko operowały gładką fakturą i znakomitym oddaniem ludzkich głosów, całkowicie naturalnych w odbiorze. Odnośnie tych ostatnich, nie zaznaczało się też ani sopranowe odmładzanie, ani basowe patynowanie (na co ostatnio zacząłem zwracać baczną uwagę), tylko wszystkie pojawiały się w adekwatnym do wieku ujęciu.

Wracając do słuchawkowca - tu wybór wyjść dla nauszników szczęśliwego posiadacza jest do prawdy bogaty!

Wracając do słuchawkowca – tu wybór wyjść dla nauszników szczęśliwego posiadacza jest do prawdy bogaty!

Na muzykalność i śpiewność dawno datowanych a wciąż niezrównanych przetworników Burr-Brown składa się także brak dodawania pogłosu, co zawsze sprzyja muzykalności. Nie tyko kontrastowe, ale i mające pogłosowe ciągoty Fostexy, okazały się od nich uwolnione, co znów im znakomicie służyło, mimo iż uszczuplenie pogłosów skutkuje zawsze zmniejszaniem sceny, zwłaszcza w utworach elektronicznych, co i tu dało się zauważyć. Niemniej scena wciąż pozostawała wielka i otwarta, z należytą poetyką obszaru, a jedynie mniej pogłosowa, z taką mniej niż przy pogłosach zaznaczającą się tajemniczością. Równocześnie panowanie nad właściwym tym słuchawkom potężnym basem okazało się wysoce satysfakcjonujące; z jednej strony go nie uszczuplając, z drugiej czyniąc odpowiednio złożonym i klarownym.

Słuchając takiej w mocarny bas posażnej muzyki elektronicznej, naszła mnie refleksja, że wybrzmiewa ona potężnie, a jednocześnie dzięki wszechobecnej śpiewności i koherencji płynie całkiem bez wysiłku. Bez żadnego napinania się, popędzania, prób śrubowania rekordów i wydawania się lepszą niż jest się w istocie. To granie było potężne i jednocześnie majestatycznie spokojne, niczym transatlantyk wychodzący w morze, a nie przypominające popisy nafaszerowanego sterydami kulturysty. A zatem naturalne piękno zdobne naturalną potęgą, a nie żaden ekstrawagancki, podrasowany popis.

Zwieńczeniem muzycznej świetności okazała się muzyka fortepianowa – zagrana z gracją i doposażona piękną głębią oraz dźwięcznością. Bez żadnego popadania w sopranową jaskrawość ani basowe mroki, tylko perliście, śpiewnie i w każdym wypadku nastrojowo; ze znakomitym też ukazaniem frazowania i sposobu uderzania w klawisze. A w efekcie uczta zarówno dla chcących jedynie słuchać, jak i kogoś pragnącego analizować kunszt pianistyczny; a wszystko już na bazie zwykłych plików 44,1 kHz branych prosto z YouTube. Oczywiście bez takiego w tym wypadku nasycenia i natężenia dźwięku jak to ma miejsce u wysokiej klasy nagrań, lecz i tak popisowo. A kiedy trafić na co lepsze spośród tych zwykłych plików kawałki, jak choćby na Krystiana Zimermana grającego Ballady Chopina, to nawet one stawały się potężnie brzmiące, znakomicie dynamiczne i pokazowo oddające potęgę brzmienia szalejącego królewskiego instrumentu.

Na tylnych panelach ilość złączy robi duże wrażenie w wypadku obu urządzeń.

Na tylnych panelach ilość złączy robi duże wrażenie w wypadku obu urządzeń.

Jedyne co mógłbym wskazać jako nieco słabszą stronę, to mimo tej spójności i muzykalności dominujący odbiorczo całkowicie trzeźwy, stricte realistyczny obraz, w którym zabrakło trochę tajemniczości i poetyki. Może skutkiem tego rugowania pogłosu, a może moich lampowych przyzwyczajeń – w każdym razie było to przede wszystkim realistyczne i trzeźwe obrazowanie, nie operujące przeciągłą frazą ani lepką słodkością głosów, chociaż równocześnie znakomicie spójne i melodyjne. Nie oferujące jednak tajemniczością rzeczy dalszych, chowających się z tyłu, ani magii wielkich, coś skrywających połaci, tylko w każdym detalu precyzyjne i całkowicie konkretne. Ale tak akurat Fostexy  tym razem wypadły i komuś to właśnie bardzo może odpowiadać.

Odsłuch cd.

oBravo HAMT-1

Maste-X został wyposażony w w bardzo ciekawy zestaw wejść cyfrowych...

Master-7 został wyposażony w w bardzo ciekawy zestaw wejść cyfrowych…

Jak grają z flagowymi Audio-gd flagowe oBrawo, opisałem obszernie w recenzji tych ostatnich, ale nie zaszkodzi przypomnieć. No więc grają niesamowicie i bardzo specyficznie, a ów brakujący nieco Fostexom czynnik tajemniczości właśnie one przejawiły najmocniej. Zacząć chciałbym jednak od czegoś innego, mianowicie od piosenki Pijmy zdrowie za kolegów w wykonaniu Krystyny Jandy. Nie zaszkodzi kiedy wyszukacie ją na YouTube i jej wysłuchacie, bo chociaż nie jest rockowa ani nie zwraca się do ludzi młodych, to sama w sobie jest wzruszająca, a tekst Agnieszki Osieckiej jest jednym z lepszych jej tekstów. Krystyna wprawdzie jedną frazę bierze moim zdaniem niewłaściwie, ale mniejsza o to, bo całkiem o co innego mi chodzi. Otóż tam zaraz na początku startowej melodeklamacji w jej tle… Nie, nie  napiszę co tam jest w tle, by nikt nie mógł wiedzieć co to takiego bez usłyszenia, ale jest tam coś takiego, co pokazuje, że te dwa Audio-gd nie żartują gdy idzie o szczegółowość, podobnie jak spięte z nimi słuchawki oBravo i inne analogicznej klasy. Na normalnym poziomie głośności wyraźnie to coś słychać, tak więc można będzie sprawdzić i porównać na ile własny system jest szczegółowy.

Wracając do samego brzmienia. Wyjątkowo te słuchawki grają poza głową, na świetnie trzymającej horyzont i dopełnionej dźwiękowo pośrodku scenie, nie mającej na tym środku żadnej luki, jaka pojawia się u większości pozostałych. Z wyjątkowo też dalekim pierwszym planem, a mimo to wyjątkowo wyraźnym; wyjątkowo też melodyjnym i takim jeszcze, że trudno to dobrze ująć w słowa, ale można powiedzieć, że szczególnie plastycznym i realistycznym, a przede wszystkim szczególnie trafnie scenicznie ujętym. Zarówno za sprawą stylu bardziej głośnikowego niż słuchawkowego, jak i świetnej szczegółowości ubranej w świetną melodykę, jawi się u tych oBravo napędzanych przez Audio-gd wszystko w postrzeganiu intuicyjnym brane za prawdziwe i mistrzowsko zobrazowane. Takie bardziej złożone, a zarazem poukładane lepiej. A jeszcze w dodatku oprawione pogłosem, przywołującym swą akustyką obecność na miejscu zdarzeń, a także basem o autentycznej potędze. I jeszcze z fakturą dźwiękowej powierzchni szczególnie dobrze oddaną oraz perfekcyjnym doborem wysokości tonu. Do tych słuchawek trzeba dorosnąć jak do sportowego bolidu, ale jak się już z nimi zapoznać i wiedzieć co potrafią, to jazda przez muzykę staje się wyjątkowym przeżyciem.

...natomiast w obydwóch przypadkach ilość analogowych wejść i wyjść przyprawia o zawrót głowy!

…natomiast w obydwóch przypadkach ilość analogowych wejść i wyjść przyprawia o zawrót głowy!

Jak napisałem w recenzji, bas u tych oBravo ma pewne trudności z panowaniem nad sobą, a więc trudny jest do unormowania, ale radości mimo to daje masę i chłonie się go łapczywie, a kiedy potem innych słuchać, to go brakuje. Wszystko to razem składa się na styl doskonale do tych kloców od Audio-gd pasujący, czyniący ich tranzystorową konkretność zdobną w mnogie dźwiękowe ornamenty i nadobną artystycznie. A zarazem nie w takim łatwiejszym do posądzenia o artyzm ponurackim czy patetycznym stylu, tylko radośnie i z werwą, a jednocześnie w niecodziennej jak na słuchawki poetyce sceny.

Ten super realizm – nie podany na twarz ani przyrządzony w ponurym sosie, a teatralny, inscenizacyjny i akustyczny, przy czym jednocześnie pogodny – stanowi dla kloców od Audio-gd doskonałe partnerstwo i przysposabia im aranż znakomity; bo jednocześnie realistyczny, a nie nudny ani trywialny. To może nie od razu do słuchacza dociera, ale kiedy się z tymi oBravo dłużej ma do czynienia, wówczas uświadamiamy sobie, że smak i kształt dźwięku mają specjalny i inne po nich słuchane wydają się bardziej powszednie. A przecież właśnie niepospolitość jest dla urządzeń tranzystorowych bardzo cennym towarem, bo one magii lampowej nie mają, a choć te akurat dwa Audio-gd dzięki świetnej analogowości i koherencji dźwięk podają w wymiarze naprawdę muzycznym, to kropla czy nawet wiaderko magii im nie zawadzi. A mówiąc zwięźle i bez ogródek – te oBravo wespół z nimi spośród towarzystwa podobały mi się najbardziej.

OPPO PM-2

Jeżeli można mówić o przeciwieństwach, to flagowe brzmieniowo (ale nie wykończeniowo) OPPO stanowią dla flagowych oBravo w niemałym stopniu kontrapunkt. Grają właśnie bardzo blisko (chociaż nie w głowie), średni zakres a wraz z nim wokal akcentują najmocniej i nadają ludzkim postaciom największej postury, a pogłos realizują jedynie wówczas, kiedy w nagraniu został zaznaczony. Same głosy mają wprawdzie dość często lekko echowe, ale akustyki pomieszczeń nie podkreślają. Nie okraszają także wszystkiego basową burzą, tylko operują muzycznym wirem, w którym region basowy jest bardziej akustyczny niż bombastyczny i ciężki jak ołów. Więcej więc będzie talerzy i przeszkadzajek, a przede wszystkim ujawni się punktowa zwięzłość uderzenia pałki w membranę, a nie rozlany, niosący się  grzmot. Samo brzmienie cieplejsze podają od oBravo, a jeszcze bardziej od Fostexów, natomiast od tych pierwszych są nieco ciemniejsze i wyższe tonacyjnie, a jaśniejsze od drugich.

Pora zrobić użytek z tego połączeniowego towarzystwa i zacząć grać!

Pora zrobić użytek z tego połączeniowego towarzystwa i zacząć grać!

W tym ich wirze bliskiego pierwszego planu, wciągającego słuchacza w akcję, pokazują się szczególnie duże jak na słuchawki źródła dźwięku przy braku samego scenicznego aranżu i perspektywicznego ujęcia oglądanego z pewnego oddalenia widowiska. Tu wszystko jest na wyciągnięcie ręki – tuż, tuż. Pod tym względem od oBravo różnią się naprawdę zasadniczo, a jednocześnie z pozycji szukającego przyjemności słuchacza, nie optuję za żadnym podejściem. Jednych i drugich słuchało się znakomicie, choć całkiem inaczej; przy czym trzeba podkreślić, że OPPO nieznacznie wyżej stawiają tonację i udział sopranów jest u nich trochę większy, co zawsze gorzej się sprawdza w słabych nagraniach.

Odsłuch cd.

Może i zestaw audio-GD nie zalicza się do kompaktowych, ale za to robi bardzo majestatyczne wrażenie na swoim stanowisku.

Może i zestaw Audio-gd nie zalicza się do kompaktowych, ale za to robi bardzo majestatyczne wrażenie na swoim stanowisku.

Ten bliski pierwszy plan i wciąganie na scenę słuchacza nie przeszkadza im jednak kiedy trzeba w ukazaniu sceny ogromnej, także takiej z tęsknym zewem dali i skrywającą się w nim tajemnicą. Ani trochę nie były w tym tranzystorowo-komputerowym ujęciu powszednie, bo ani ten bliski plan nie jest poprzez swój dotyk bezpośredniości taki zwyczajny, ani te dalekie za nim obszary tym bardziej. Niemniej muzyka symfoniczna w kontraście do oBravo ukazywała właściwie samą orkiestrę, podczas gdy u tamtych poczucie miejsca i dziania się w konkretnej akustyce pomieszczenia i w doskonale określonych warunkach przestrzennych zaznaczało się szczególnie mocno i jak na słuchawki całkiem wyjątkowo. Także sam dźwięk oBravo bardziej był dociążony, a jego nawiązanie do prezentacji głośnikowej po prostu ewidentne. Naprawdę można się było poczuć jak słuchacz w filharmonii siedzący w dalszych rzędach, podczas gdy z OPPO jak tuż przy orkiestrze.

Ale niezależnie od tego czy słuchać będziemy muzyki rozbrzmiewającej na scenie takiej jak u OPPO, czy takiej będącej jej przeciwieństwem od oBravo, będzie to muzyka podana naprawdę doskonale, bo przede wszystkim płynnie i w sposób godny high-endu złożony, a przy tym wolny od podostrzania i sztuczne kładzionych dodatkowych akcentów, tylko ujmowana całościowo i w sposób naturalny płynąca.

Porównałem na koniec najcięższego rocka, i pomijając inwarianty sceniczne, co do których nic się nie zmieniło, prezentacja oBravo okazała się nieść więcej grozy (takiej naprawdę groźnej) co dosyć mnie zaskoczyło. Spektakl ukazały ponury i krwią ociekający (akurat taka to była muzyka), z poczuciem zawisłego w powietrzu mordu i wszechobecnego okrucieństwa. Nie inaczej się działo u OPPO, tyle że bliżej i mniej tajemniczo. W oczywistości bezpośredniej, że zaraz nas zabiją, a nie gdzieś w głębi sceny, gdzie nasze losy w umysłach złoczyńców dopiero się ważą. Ale w tym czy tym sosie było to nader pikantne danie emocjonalne, co oczywiści pisze się w poczet zasług samego przetwornika i wzmacniacza.

Sennheiser HD 800

Audio_GD_006_HiFi PhilosophyAudio_GD_008_HiFi PhilosophyAudio_GD_010_HiFi Philosophy Audio_GD_012_HiFi Philosophy

 

 

 

 

O flagowych Sennheiserach pisałem ostatnio parokrotnie, że grały w jakimś porównaniu najłagodniej, i tym razem podobnie się zdarzyło. Nie jakoś tak w ogóle spokojnie i nudno, tylko z najbardziej wygładzonymi fakturami, ze sceną nie tak daleką jak u oBravo, ale także w sporym oddaleniu postawioną, a także daleko od tej bezpośredniości, którą oferowały OPPO. A jakby tego było nie dość, to jeszcze z mniejszą dawką pogłosu nawet niż Fostexy i OPPO, nie mówiąc o oBravo, jak również znacznie słabszym obrazowaniem scenicznym od tych ostatnich. Bo scenę miały wprawdzie też dużą i z oddalonym pierwszym planem, ale znacznie słabiej zdefiniowaną; bez tak precyzyjnej identyfikacji źródeł, z o wiele mniej wyraźnie zakreślonym horyzontem i nieco niespójną na osi pionowej. Jakoś w tym pionie nie można było odnaleźć kto się znalazł na jakiej wysokości, tylko grało to taką „wysoką ścianą”, mało w sensie umiejscawiania źródeł klarowną. Dobrą opinię trzeba natomiast wyrazić o samym formowaniu dźwięków, które ukształtowane były naprawdę ładnie i z wysoką kulturą brzmienia. Spokojne, klarowne, gładkie, dobrze wybarwione i osadzone w poprawnym timingu. Mimo wszystko odebrałem tę prezentację jako dość wyraźnie najsłabszą, bo taką bez układu nerwowego i bezpośredniego kontaktu. Także fakt, że nawet względem oBravo potencjometrem trzeba było jechać zdecydowanie najdalej dla uzyskania odpowiedniej głośności zaświadcza, że wzmacniacz Master-9 lepiej pasuje do słuchawek o niższej impedancji. Z wysoką jak u HD 800 lepiej sprawdzał się przetwornik Sabre, którego kontrastowość lepiej uzupełniała ich naturalne przymioty. Jeśli ktoś jednak poszukuje brzmienia o spokojnym charakterze, to wybór akurat tych Sennheiserów będzie jak najbardziej wskazany.

I do tego brzmienie jest równie poważne - zdecydowanie warte tych pieniędzy, które trzeba na niego wydać!

I do tego brzmienie jest równie poważne – zdecydowanie warte tych pieniędzy, które trzeba na niego wydać!

Gdyby zaś ktoś mimo wszystko poszukiwał z nimi brzmień bardziej dynamicznych i bezpośredniego dotyku, to wskazane będzie użycie funkcji Gain oraz korzystanie z wysokiej jakości plików, które bardzo zdecydowanie akurat u tych słuchawek działały in plus, podczas gdy u pozostałych różnica oczywiście też była, ale wobec znacznie lepszej prezentacji słabego materiału dystans okazywał się mniejszy. Niezależnie jednak od tego, test  polecany przy oBravo także Sennheisery przeszły bez problemu, tak więc sama ich szczegółowość bynajmniej nie odstawała.

Nie pierwszy to raz, kiedy te słuchawki okazują się potrzebować dodatkowej akceleracji ze strony świetnie dopasowanego impedancyjnie wzmacniacza albo odpowiednio wyrazistego i dynamicznego materiału muzycznego (najlepiej mieć oczywiście jedno i drugie). W przypadku Master-7 i Master-9 różnica pomiędzy gęstymi plikami a zwykłymi była wprost szokująca i dobrze, że nie ze wszystkimi słuchawkami jest taka, choć z drugiej strony jeżeli ktoś takimi właśnie plikami chce operować, to odradzanie mu wyboru HD 800 mija się z celem i będą one równie dobre jak reszta uczestników porównań.

Podsumowanie

Audio_GD_013_HiFi Philosophy   Topowy zestaw od Audio-gd nie rozczarował, potwierdzając przede wszystkim świetny stosunek jakości do ceny oraz bezdyskusyjną klasę vintageʼowych kości Burr-Brown. Prezentował wzorową współpracę z najwyższej klasy słuchawkami obecnej oferty rynkowej, spośród których jedynie wysokoohmowe Sennheisery dla budowania w pełni high-endowego brzmienia zażyczyły sobie gęstych plików i użycia podbitego wzmocnienia. Poza tym żadnych nie mam uwag, bo nawet ten nieznaczny brak tajemniczości u Fostexów (co jest z mojej strony doprawdy wybrzydzaniem) także znikał z lepszym muzycznym materiałem, a pozostałe OPPO i oBravo radziły sobie w każdych warunkach. Banałem będzie w tej sytuacji powiedzieć, że każdy zakres pasma odgrywany był i kontrolowany na bardzo wysokim poziomie, a muzyka wchodziła do głowy sama i dawała masę satysfakcji.

Co do charakteru samych urządzeń, to zaznaczyła się szczególna jak na tranzystorowy tor muzykalność; taka nie tylko dająca płynne i spójne brzmienie, ale także (zwłaszcza ze słuchawkami OPPO) porywająca w wir bezpośrednich zdarzeń, gdzie nie ma już granic pomiędzy prezentacją a słuchaczem. Godna pochwały okazała się także kontrola basu u niesfornych basowo oBravo, a jeszcze bardziej doskonałe we wszystkich przypadkach chwytanie tonacji i całościowa plastyka dźwięku. Nie było to granie lampowe, ale zarazem nie tranzystor, tylko coś pośredniego. Z jednej strony werwa i wartki marsz przez muzykę, z drugiej wspomniana muzykalność, plastyczność, swoboda płynięcia, potęga i podkreślone walory emocjonalne. Bez przesadnego marzycielstwa oraz kładzenia najmocniejszego akcentu na nastrojowość, ale z całkowitym wyjściem poza techniczny przekaz i pełnym oddaniem naturalnych walorów muzyki. A to wszystko, jak już zdążyłem parę razy napisać, także przy najzwyklejszych, a nawet szczególnie słabych, plikach internetowych, które nie stanowiły dla flagowych Audio-gd żadnego problemu. Nie stanowił go także repertuar i w każdym podpinane wszystkie podpinane słuchawki spisywały się bez zarzutu. Zarówno od strony muzyki rozrywkowej i operowej, gdzie najważniejszy jest środek pasma, głębia i nasycenie, poprzez symfoniczną i elektroniczną, dla których najważniejsza jest scena, dynamika oraz potęga brzmienia, aż po rockową, której szczególnymi potrzebami są bas, rytm i atak. Żaden z wymienionych walorów u żadnych słuchawek nie okazał się kuleć, a jedynie wysokoohmowe HD 800 potrzebowały akceleracji ze strony »Gain«, by się całkowicie ożywić i rozochocić.

Trzeba się też odnieść do samych wyjść słuchawkowych we wzmacniaczu. Poprzednio, w przypadku zitegrowanego NFB-27, zaznaczała się dość znaczna przewaga wyjścia symetrycznego, której tym razem nie odnotowałem. Grające poprzez nie OPPO PM-2 prezentowało się wprawdzie znakomicie, ale daleki byłbym od stwierdzenia, że lepiej od reszty grającej poprzez niesymetryczne. W żadnym razie nie można tak powiedzieć, a przynajmniej z własnym szczytowym przetwornikiem, z zastosowanymi interkonektami oraz akceleracją wtyku USB specjałami od ifi tak nie było. Bardzo dobrze pracował też potencjometr, a duże przyciski ułatwiały operatywność. Poza tym, jak na high-end przystało, pełny wachlarz wejść, wyjść i przyłączy w oparciu o najlepsze komponenty techniczne. Transformatory R-Core, stabilizatory PSU rozsiane po obwodach, czysta klasa A, drabinka rezystancji, wysokiej klasy zegar i brak sprzężenia zwrotnego wyznaczają najwyższy standard, przy którym cena sześć tysięcy za wzmacniacz i osiem za przetwornik wydaje się rozsądna i dobrze dla obu stron (nabywcy i producenta) skalkulowana. Jedyne słabsze punkty to mocna luminacja wyświetlaczy i duże gabaryty. Tę pierwszą powinien natychmiast wyrugować producent, udostępniając regulację i wygaszanie, a użytkownik radzić sobie może naklejając na okienka jakieś półprzeźroczyste taśmy. Natomiast duże wymiary urządzeń są nieuchronnym następstwem zastosowanej elektroniki, która z uwagi na swą nowoczesność i zaawansowanie techniczne powinna raczej cieszyć niż martwić. Kto zatem miejsca ma dosyć, nie powinien się tym przejmować. Wielkie te kloce są, ale naprawdę dobrze grają a cenę mają nieprzeszacowaną.

 

W punktach:

Zalety

  • Analogowość od tranzystora.
  • Żywość, szczegółowość i dynamika na usługach muzykalności.
  • Słuchając zapomina się o stronie technicznej.
  • Bo żadnych nie ma słabości.
  • I to jest jej największą zaletą.
  • Bardzo dobre zanurzenie w muzykę.
  • Rozbudza emocje.
  • Duże umiejętności wydobycia pozytywów od słuchawek.
  • Przy zachowaniu, a nawet podkreśleniu ich walorów indywidualnych.
  • Wybitna ale nie narzucająca się szczegółowość.
  • Dobry zegar w przetworniku.
  • A przede wszystkim świetne kości DAC.
  • Czysta klasa A.
  • Symetryczność.
  • Duża moc.
  • Wsparcie dla USB.
  • Brak sprzężenia zwrotnego.
  • Czytelna koncepcja projektowa.
  • Dobre komponenty.
  • Poprawnie rozplanowany i zrealizowany montaż.
  • Komplet przyłączy cyfrowych i analogowych.
  • Drabinka rezystancji w oparciu o wysokiej klasy rezystory i dobrze chodzący potencjometr.
  • Łatwa obsługa.
  • Wszystkie trzy typy gniazd słuchawkowych.
  • Dwa zakresy wzmocnienia.
  • Obudowy całe z aluminium.
  • Dobry stosunek jakości do ceny.
  • Znany producent o dobrej renomie.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Duże rozmiary wymagają odpowiedniego miejsca.
  • Niektóre regulacje oznaczają konieczność otwarcia obudowy.
  • Mocna, nieregulowana luminacja wyświetlaczy.

 Sprzęt do testu dostarczyła firma:

4hifi_sprzet_audio

 

 

 

 

Strona producenta:

 

 

Dane techniczne:

Audio-gd Master-7

  • Odstęp szumu od sygnału: >120DB
  • Impedancja wyjściowa: 10 Ω.
  • Napięcie wyjściowe
  • 2.5V (RCA)
  • 5V (XLR)
  • 2+2MA (ACSS)
  • Czułość wejścia:
  • 0.5 Vp-p (75 Ohms, Coaxial)
  • 19 dBm (Optical)
  • Wspierane systemy operacyjne:
  • Windows : 44.1kHz to 192kHz
  • OSX : 44.1kHz to 384KHz
  • Linux : 44.1kHz to 192kHz
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20kHz
  • Próbkowanie:
  • USB / I2S model: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz , 192kHz
  • BNC model: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz
  • Coaxial model: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz ,192kHz
  • Optical model: 44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz ( 192KHz available if the source support)
  • Moc pobierana: 48 W.
  • Waga:15 kg.
  • Rozmiar: 430 x 430 x 93 mm.
  • Akcesoria: kabel zasilający, kabel USB.
  • Cena: 8660 PLN.

 

Audio-gd Master-9:

  • Odstęp szumu od sygnału: >130DB (tryb XLR)
  • THD: <0.002%
  • Low Gain :+14 DB (XLR)
  • High Gain :+20 DB (XLR)
  • Przesłuch między kanałowy: > 130DB.
  • Balans miedzy kanałowy: < 0.05DB
  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz (+/- 0.0DB); 1 Hz – 220 khz (+0DB/-3DB).
  • Napięcie wyjściowe:
  • XLR : 20V RMS
  • RCA : 10V RMS
  • ACSS: 4,8 MA
  • Impedancja wejścia (Input)
  • 90K ohm @ XLR
  • <10 ohm @ ACSS
  • Impedancja wyjścia 1 Ω.
  • Moc wzmacniacza słuchawkowego:
  • (Single-ended, Pure Class A )
  • 40 Ω: 2500 mW
  • 100 Ω: 1050 mW
  • 300 Ω: 350 mW
  • 600 Ω: 175 mW
  • Moc wzmacniacza słuchawkowego
  • (Balanced, Pure Class A)
  • 40 Ω: 9000 mW
  • 100 Ω: 3800 mW
  • 300 Ω: 1250 mW
  • 600 Ω: 630 mW
  • Moc pobierana: 55 W.
  • Waga: 16 kg.
  • Rozmiar: 430 x 430 x 93 mm..
  • Akcesoria: kabel zasilający.
  • Cena: 6510 PLN.

 

Pokaż artykuł z podziałem na strony

18 komentarzy w “Recenzja: Audio-gd Master-7 i Master-9

  1. Sławek pisze:

    A zatem muzyczna uczta!
    Widzę, spiął pan te dwa smoki dobrymi kablami XLR.
    Czy próbował Pan firmowych tzn. od Audio-gd kabli ACSS i jak to wypadło.
    Ja od jakiegoś czasu moje znacznie skromniejsze klocki od Audio-gd spinam kablem ACSS od Forza Audio Works, i jest on lepszy od firmowego – o wiele gładszy środek, mocniejszy bas, bardziej perliste wysokie.
    Fajna recenzja

    1. hifiphilosophy pisze:

      Niestety, nie miałem kabli ACSS, czego bardzo żałuję, bo producent szeroko rozwodzi się nad wyższością tego przyłącza.

  2. kabak1991 pisze:

    Co moje uszy widzą? Dosłownie muzyka dla mych oczu! Jednak się nie myliłem – klasa. Ciekawe jak by zagrały LCD3 i UE5. Głównie ich byłem ciekaw, szkoda że się nie znalazły w recenzji.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Audeze niestety nie nadeszły, a E5 nie dysponuję.

  3. Maciej pisze:

    To co mnie ciekawi to jak te 2,5W ma się do lampowych 500mW. I jaką Ty Piotrze masz moc na wyjściach słuchawkowych w Twin Headzie?

    1. Maciej pisze:

      2,5W i 500mW przy 40 Ohm

      1. Piotr Ryka pisze:

        U lamp, z powodów których wyjaśnić nie umiem, mniejsza moc znamionowa przekłada się na większą rzeczywistą Jest to jednak dużo lepiej widoczne w przypadku głośników niż słuchawek. Mój Twin-Head nie jest mocny, ale nie wiem jaką posiada obecnie moc, bo nikt jej nie mierzył. Dane produkcyjne są tutaj

        http://www.divertech.com/asltwinhead.html

        U mnie lampy 2A3 zostały zastąpione słabszymi 45, tak więc na pewno jeszcze jest słabszy. Mogę natomiast zpowiedzieć, że mimo nominalnie o wiele słabszego wyjścia OTL, w praktyce jest ono prawie tak samo mocne. A w przypadku słuchawek wysokoohmowych mocniejsze.

        1. Maciej pisze:

          Nominalnie u mnie moc podobna ale czuję pod potencjometrem, że jest jej więcej niż mówią cyfry… Ciekawe. A czy dobrze pamiętam, że popędziłeś ASL kilku trudniejszych zawodników (AKG1000?)

          1. Piotr Ryka pisze:

            Twin-Head ma nawet gniazdo 4-pinowe specjalnie dla K1000, ale bądźmy szczerzy – ono się tak dla K1000 nadaje, jak żaba do wyścigów. Jednak każde normalne słuchawki da się spokojnie pogonić. Paru kolegów było i słyszało.

  4. Marecki pisze:

    Co w trawie piszczy?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Najpierw takie dziwne coś – kondycjoner masy, potem coś o audiofilizmie i szczęściu, a potem jeszcze nie wiem. Sprzętu na miejscu jest sporo; na przykład głośniki Living Voice i Eggleston, a także słuchawki EL-8 w wersji zamkniętej i dzielony odtwarzacz La Diva-La Scala Bardzo zacny gramofon, jak również kupa kabli.

      1. Marecki pisze:

        Zapowiada się ciekawie : )

  5. AAAFNRAA pisze:

    Living Voice … grubo. Ale chyba nie Vox Olympian? 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeszcze nie. Na razie takie z zewnętrznymi zwrotnicami. Jest też najnowsza, potężna integra Jeffa Rowlanda.

  6. Marecki pisze:

    Zapowiada się ciekawie 🙂

  7. Daniel1980 pisze:

    Witam.
    Jakby Pan ocenił Master 7 do Black Dragona, czy jest to podobna klasa czy jednak troszkę wyżej?
    Pozdrawiam

  8. Arkadiusz pisze:

    Przyłączam się do pytania o porównanie mastera do dragona, jestem zainteresowany powyższymi dakami ale ostateczna decyzja przede mną, można jednoznacznie stwierdzić, który gra lepiej?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Od siebie mogę powiedzieć, że sam wybrałbym Black Dragona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy