Recenzja: Aqua Acoustic La Voce S2

Aqua La Voce HiFi Philosophy 016   Dawnośmy dużego przetwornika nie ujeżdżali, a to przecież wraz z odtwarzaniem plikowym podstawa dzisiejszego grubszego audio. Ale akurat taki w sam raz się trafił, od branego już kiedyś na widelec Aqua Acoustic. Branego właściwie na dwa widelce, jako że wówczas był to dzielony odtwarzacz La Diva/La Scala, wysokiej klasy maszyna. Wchodzący w jego skład przetwornik La Scala MkII kosztuje dwadzieścia tysięcy, a sprzedawany solo La Voce jedenaście. Ale można go też dodatkowo wyposażać w lepszy odczyt transferu USB, i wówczas zdrożeje do dwunastu. Ma także trzy opcje kości DAC, ale o tym za chwilę. Najpierw słowo przypomnienia o producencie, bo sam zdążyłem o nim trochę zapomnieć. Przypomnę zatem sobie i pozostałym, że to powołana do życia w 2010 roku włoska marka z siedzibą w Mediolanie, istniejąca wcześniej pod inną nazwą i wówczas projektująca, a także wykonująca, podzespoły dla innych producentów; dopiero od 2010 pracująca na własny rachunek. Pracująca bardzo udanie, czego świadectwem mocne przebicie na rynku i liczne nagrody. O samej nazwie Aqua można zaś domniemywać, iż stąd się wzięła, że dźwięk w wodnym środowisku rozchodzi się pięć razy szybciej, dzięki czemu komunikacja głosowa jest tam zdecydowanie lepsza, czego delfiny, wieloryby i inne wodne ssaki nie omieszkały wyzyskać. Nam pozostaje natomiast jedynie Aqua lądowa, w postaci urządzeń od włoskich inżynierów Stefano Jelo i Cristiana Anelli, założycieli i właścicieli Aqua Acoustic.

Pełnoformatowych przetworników z cenami pomiędzy 10 a 15 tysięcy na rynku nie brak, w tym od tak znanych producentów jak Cary, Musical Fidelity, Ayon, Primare czy Wadia, toteż najtańsze dziecko Aqua Acoustic nie może narzekać na brak konkurencji. Sam ostatnimi czasy używam przy komputerze Sigmy Ayona – nieco droższej, ale nie jakoś specjalnie. Większej za to wyraźnie i cięższej, jak również lepiej opancerzonej. Z lampami w dodatku na pokładzie, które miała La Scala, ale których w La Voce próżno szukać.

Lampy, nie lampy – byłoby ciekawe porównanie – ale całkiem bezpośredniego nie udało się zrobić. Nie mam bowiem dwóch identycznych komputerów, a mimo hucznie świętowanego ostatnimi czasy wprowadzenia przez Microsoft  nie wymagającego już dodatkowych sterowników transferu USB (jako poprawki do Windows 10), praktyka wciąż ich wymaga i mój komputer ma już odciski w miejscu, gdzie się te sterowniki jedne drugimi zastępuje. Można się jednak odwołać do pamięci i coś mimo braku natychmiastowych przełączeń powiedzieć. O tym jednakże w swoim czasie, a teraz o inżynierskich sprawach.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

14 komentarzy w “Recenzja: Aqua Acoustic La Voce S2

  1. PIotr Ryka pisze:

    Przepraszam za nieco nieadekwatne zdjęcia, ale zrobiono je przed recenzją. Zdjęcie wnętrza na stronie producenta.

  2. fon pisze:

    Oj chyba wkradł się błąd na temat zastosowanych kości przetwornika nie jest to pcm1794-k a powinno być pcm1704-k

    1. PIotr Ryka pisze:

      Faktycznie, ale wkradł się na stronie polskiego dystrybutora. A 1704 to ta sama kość co w moim Cairnie. Wybitna kostka.

  3. PIotr Ryka pisze:

    Jeszcze tytułem uzupełnienia. Z uwagi na upały nie chciało mi się, ale wczoraj wiedziony nudą podpiąłem do La Voce wzmacniacz słuchawkowy Pathosa. Znakomite duo i o wiele muzykalniejsze granie niż Pathosa z Restekiem czy Sigmą. Największy atut – trójwymiarowość dźwięku. Zjawiskowa.

  4. Andrzej38 pisze:

    Witam.
    U mnie lepiej z PC sprawdził się Dragon ale La Voce do plików także jest super! 🙂
    Pozdrawiam

    1. PIotr Ryka pisze:

      Dragon to żywsze brzmienie, bardziej w stylu Ayona Sigmy. La Voce wyraźnie ożywia się dopiero z iOne. Wcześniej jest spokojne.

  5. Robert pisze:

    Szkoda, że dystrybutor nie dostarczył modułu USB. Akurat mam La Voce ze wszystkimi modułami (XMOS, XLR, TDA1541, AD1865) i porównując wejście USB z zewnętrznym konwerterem Gustard U12 po kablu AES/EBU DH Labs D110, nie odnotowałem istotnych różnic.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak to niestety jest. Każdy test to tylko orientacyjna informacja. Nie da się przetestować słuchawek czy kolumn ze wszystkimi wzmacniaczami, wzmacniaczy ze źródłami itd. Moduł USB na pewno nie jest na ozdobę i swoje zadanie wykonuje. Za to mu się w końcu płaci 🙂
      Niedługo ma przyjechać przetwornik Aqua Audio Formula i on zapewne będzie miał maksymalne wyposażenie. Ponoć jest fenomenalny.

  6. W__ pisze:

    A jak ten przetwornik ma się do La Scali. Wprawdzie odsłuchiwany był w połączeniu z innym transportem, ale może jednak jakieś porównanie ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      La Scala jest bardziej dynamiczna, szybka, przenikliwa i precyzyjna. Co poza tym, to tylko porównanie bezpośrednie mogłoby wykazać, zwłaszcza że La Scali słuchałem dawno.

  7. Panie Piotrze a jak się ma kabel coaxialny acoustic zen silver bytes do Tellurium Q Blue

    1. PIotr Ryka pisze:

      Jutro postaram się sprawdzić. Zajęty byłem recenzją.

  8. Andrzej38 pisze:

    Witam.
    Napisał Pan „La Voce wyraźnie ożywia się dopiero z iOne” czyli lepiej gra po spdif niż po USB, dobrze rozumiem? 🙂

    1. PIotr Ryka pisze:

      Dobrze, ale w przypadku użycia iOne dotyczy to wszystkich próbowanych pod tym kątem przetworników. Oczywiście warunkiem jest dobry kabel koaksjalny. Teraz jednak ifi wprowadza iGalvanic, który ma dawać separację galwaniczną złączom USB – i to znacznie lepszą od tej z iOne. Test powinien być niebawem, ale jeszcze tej rewelacji nie słuchałem. Niestety cena dużo wyższa, około dwóch tysięcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy