Recenzja: SPL Phonitor

Technologia  i wygląd

SLP_Phonitor_1   Najważniejszy jest fakt, że Phonitor na samym crossowaniu nie poprzestaje. Przy pomocy osobnego pokrętła, opisanego słowem „center”, możemy podbijać środkowy zakres sceny, przydając z natury rozjechanemu na dwa kanały i akcentującemu boki pejzażowi stereofonicznemu równomiernego rozpostarcia przed słuchaczem. Tak więc całościowa zabawa z dźwiękiem polega w tym wypadku na dodaniu nieco prawego do lewego i lewego do prawego oraz uwypuklaniu środka, a wszystko to w aż pięciu zakresach. Ale przepraszam, nieprawda, to wcale jeszcze nie wszystko! Jest jeszcze jedno pokrętło, którym regulujemy wirtualne ustawienie kąta wirtualnych kolumn głośnikowych, które Phonitor obiecuje nam wyczarować na słuchawkach. A ponieważ produkt firmy SPL jest prawdziwym profesjonalistą i nie ma nic do ukrycia, pozwala też słuchaczowi przy pomocy oddzielnych włączników jednym ruchem włączać i wyłączać efekty „cross” i „center”, by można było niezwłocznie i bez stopniowania ocenić ich działanie. No cóż – chapeau bas! – trzeba powiedzieć.

Pod względem estetycznym urządzenie także jest interesujące. Na przednim panelu ze srebrnego aluminium dominuje wielkie pokrętło potencjometru oraz dwa bursztynowo podświetlone wskaźniki wysterowania kanałów. Poczułem się dzięki nim jak za dawnych lat, kiedy z uwagą śledziło się takie wskaźniki dokonując magnetofonowych nagrań. Konstruktorzy Phonitor’a ich implementację tłumaczą koniecznością zapobiegania przesterom, bardzo negatywnie wpływającym na jakość brzmienia i polecają w razie gdyby pokazały nadmierną moc sygnału zmniejszenie napięcia na wyjściu źródła celem uniknięcia zniekształceń. Dodatkowym udogodnieniem jest możliwość zmiany trybu czułości tychże wskaźników, by można było zapobiegać przesterowaniom z wielką starannością. Poza tym panel przedni zdobią trzy pokrętła przestrzennej regulacji dźwięku i gniazdo słuchawkowe oraz szereg włączników pozwalających między innymi odłączać regulatory brzmienia, przechodzić w tryb mono i regulować sposób pracy wskaźników. Włącznik główny znajduje się z tyłu urządzenia, sugerując nieprzerwane pozostawianie go pod napięciem. Oprócz niego znajdujemy tam parę wejść symetrycznych i parę takich samych wyjść, pozwalających na współpracę z innymi wynalazkami SPL’a ale nie SLP_Phonitor_9przeznaczonych niestety do wpinania słuchawek kablem symetrycznym. Wielka szkoda, bo jak pokazał wzmacniacz RudiStor’a tego typu podłączenie potrafi znacząco wpływać na dźwięk i to w jak najlepszym znaczeniu.

Kształt wzmacniacza i jego wielkość są zbliżone do energizerów Stax’a. Panel przedni znajduje się na krótszym boku obudowy, która rozbudowana jest daleko w głąb. Ażurowa górna pokrywa pokryta czarnym lakierem ukazuje spory ładunek wewnętrznej elektroniki. Całość waży stosunkowo niewiele, tak więc transformator nie może być zbyt okazały. Okazuje się nim toroidalny Noratel.

Ogólnie biorąc klocek prezentuje się bardzo sympatycznie. Z wielkim nochalem potencjometru (Alps RK27 „big blue”) i złocistymi ślepiami wskaźników jest estetycznie jedyny w swoim rodzaju i nie mniej wyjątkowy gdy chodzi o możliwości techniczne.

Ponieważ nie używam na co dzień kabli symetrycznych, a Phonitor’a otrzymałem „gołego i bosego”, zmuszony zostałem po raz kolejny skorzystać z uprzejmości krakowskiego Nautilusa, który z podziwu godną cierpliwością przyjął raz jeszcze do wiadomości, że jestem w kablowej potrzebie i bez żadnej łaski wypożyczył mi symetryczny interkonekt XLO Limited (wart półtora razy więcej od samego wzmacniacza) oraz przyzwoity kabel zasilający Oyaide 50 EXs. Tak uzbrojony mogłem nareszcie zespolić produkt SPL’a z własnym Cairn’em, wpiąć Ultrasone’y Edition 9 i przystąpić do odsłuchów.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

10 komentarzy w “Recenzja: SPL Phonitor

  1. Maciej pisze:

    Mniemam, że gramofon plus Phonitor plus obecne DT150 powinny wprost wlewać ambrozję do uszu.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Bardzo możliwe, ale nie miałem okazji sprawdzić.

  2. Maciej pisze:

    No Piotrze, wyjąłeś mi to z ust, zakładam że filozofia firmy nie zmienia się:

    'Często można spotkać w recenzjach wynurzenia o lampowej magii, a bardzo rzadko o tranzystorowej. Faktycznie, lampy zwykle grają bardziej uwodzicielsko, a jeszcze do tego hipnotyzują światłem. SPL Phonitor dowodzi jednak, że istnieje także magia tranzystorowa, ponieważ jego prezentacji z odpowiednim odtwarzaczem i słuchawkami inaczej niż magiczną nazwać się nie da. Nazbyt to jest realistyczne i do słuchacza docierające, aby określić to inaczej. ’

    1. PIotr Ryka pisze:

      Dzwoniłem do Musictoolz i Phonitora X nie mają. Może będzie, a jak będzie to pożyczą, ale na razie nie ma. I tyle tranzystorowej magii…

  3. Maciej pisze:

    No ale nie pal etapów, jeszcze Phonitor 2 przed Tobą 🙂

  4. Maciej pisze:

    o kurcze, rozkręcają się:

    https://spl.info

  5. Maciej pisze:

    i dac osobny,,, wow.

  6. PIotr Ryka pisze:

    Tranzystorowa magia istnieje niewątpliwie. Nie ma co do tego wątpliwości. Najdobitniej mi się przedstawiła we wzmacniaczu Avantgarde i monoblokach Accuphase. Na razie. Liczę na więcej.

  7. Maciej pisze:

    no tak, przy nich SPL to entry level. Ale T1 to czysta słodycz na Phonitorze. Świetlista słodycz i bezkres przestrzeni.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Oj, bo zażądam pożyczki 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy