Relacja: Właściciele Siltech i Crystal Cable w Nautilusie

Siltech Crystal Nautilus HiFi Philosophy 001 (3)    Obie firmy są u krakowskiego dystrybutora, w salonie na Malborskiej, zainstalowane oczywiście na stałe, ale tylko raz na kilka lat zdarza się, że przyjeżdżają ich właściciele, małżonkowie Edwin van der Kleij i Gabi van der Kleij-Rijnveld. On reprezentuje Siltecha a ona Crystal Cable, a pretekstem do złożenia ostatniej wizyty była prezentacja najnowszego siltechowskiego dokonania – nowego flagowego przewodu zasilającego z najwyższej serii Triple Crown.

Debiutu, można powiedzieć, spóźnionego, jako że interkonekty i kable głośnikowe Trzech Koron debiutowały już w zeszłym roku, ale teraz dopiero ich właściciele będą mogli uzupełnić systemy o brakujące kable zasilające. Śmiejecie się? Myślicie, że się zgrywam i to czysta abstrakcja, bo nikt nie jest tak głupi, by tyle pieniędzy na okablowanie wydać? Jesteście w błędzie. Rozmawiałem z kilkoma, a dokładniej z trzema audiofilami z Krakowa, którzy przewody Triple Crown już mają i tego zasilającego niecierpliwie wyglądali.

Można wierzyć, można nie wierzyć, ale każdego z nich narracja była podobna: – Posiadam super sprzęt, ale nie byłem do końca zadowolony i dopiero okablowanie Triple Crown okazało się ostatecznym spełnieniem. Tylko w jednym przypadku brzmiało to nieco inaczej:  – Byłem bardzo zadowolony i wydawało mi się, że niczego już nie potrzebuję, a potem pożyczyłem Triple Crown, zapiąłem w miejsce Double i usłyszałem, jak bardzo byłem w błędzie.

Pytanie o tak dużą różnicę pomiędzy seriami Double a Triple skierowane zostało do Edwina wprost i opatrzone uwagą, że owszem, wcześniejsza różnica pomiędzy inicjacyjną Crown a prześcigającą ją Double też była wyraźna, no ale przecież nie taka…

Siltech Crystal Nautilus HiFi Philosophy 005Edwin ani trochę nie był tym speszony ani zaskoczony, tylko ze swadą wyjaśniał (a lubi opowiadać), że różnica jest konsekwencją maksymalizmu. Serie Crown i Double Crown też wprawdzie założone zostały jako szczytowe i starano się dać im wszystko co najlepsze, ale nie posiadano jeszcze wtedy tak obfitych doświadczeń, prace nad nimi nie prowadzone były tak długo i nie proszono o udział w nich tak wielu specjalistów. Tymczasem w projekcie Triple Crown uczestniczyła między innymi doradczo firma należąca do przyjaciela Edwina, produkująca okablowanie wojskowe, lotnicze i kosmiczne (wszystkie rakiety Ariane i wszystkie Airbusy bazują wyłącznie na jej produktach), dopracowano też pomysł z klatką Faradaya i zrealizowano w całej rozciągłości ideę super zacisków plus zachowanie na całej długości przewodnictwa w monokrystalicznym srebrze.

Od siebie dodam, iż zapewne nie było też początkowo takiej śmiałości w projektowaniu, bo przecież nie było wiadomo, jak rynek zareaguje na ekstremalnie drogie okablowanie. Ta dopiero się rozwinęła pomiędzy Single a Double, by po sukcesie Dwóch Koron nabrać pełnej mocy – całkowitej gotowości pójścia na całość. Prastare powiedzonko „do trzech razy sztuka” okazuje się zatem mieć i w odniesieniu do najdroższego okablowania pewne zastosowanie; jakoś tak zawsze się dzieje, że bardziej wychodzi za trzecim razem…

Siltech Crystal Nautilus HiFi Philosophy 002Prowadzona przy winie i zakąskach konferencja o kablach Triple Crown – toczona głównie pomiędzy twórcą a użytkownikami – dotknęła też innych zagadnień. Padło między innymi pytanie, który z kabli jest najważniejszy, bo przecież mało kogo stać od razu na komplet. Edwin okazał się być zdania, iż to trzeba zawsze wypraktykować, ale teoretycznie najważniejsze są odcinki separujące od zakłóceń. Tak więc super ważny zasilający pomiędzy ścianą a listwą czy kondycjonerem i super ważny interkonekt pomiędzy źródłem a wzmacniaczem. Pierwszy ma za zadanie uporządkować przepływ energii, drugi odseparować źródło od zakłócającego elektromagnetyzmu wzmacniacza. Albowiem prąd w ścianie zawsze jest zaburzony, w następstwie braku dość dobrej izolacji, a wzmacniacz zawsze sieje polem elektromagnetycznym i dlatego odtwarzacz stać powinien od niego jak najdalej. Im dalej, tym oczywiście lepiej, a pół metra to absolutne minimum. Jednak nawet każdy centymetr się liczy, zwłaszcza gdy obudowa jest aluminiowa a nie miedziana.

Tu padła pochwała pod adresem stojących wkoło Accuphase, jako dobrze miedzią i stalą izolowanych, oraz krytyka pod adresem Ayona, używającego aluminiowych obudów. „A aluminium to nie jest żadna przeszkoda dla pól elektromagnetycznych.” Gromko też wyartykułowana została pochwała skierowana do lamp. – O tak, lampy to jest to! Ich jakość brzmienia pozostaje niedościgniona, między innymi dlatego, że dźwięk kreuje zazwyczaj pojedyncza w kanale lampa mocy, podczas gdy tranzystorów musi być wiele i skutkiem tego pomiędzy nimi bałagan. Zapytałem w tej sytuacji o testową elektronikę używaną przez Siltecha i okazało się, że stosują profesjonalne, w bardzo niewielkiej ilości powstałe i bardzo drogie wzmacniacze lampowe Tagi; wyróżniające się wzmocnieniem typu current i możliwością połączenia interkonektem wejścia i wyjścia we wzmacniaczu.

Siltech Crystal Nautilus HiFi Philosophy 001 (2)Weźcie dowolny normalny wzmacniacz – z ironicznym uśmieszkiem zaproponował Edwin – i połączcie mu wejście bezpośrednio z wyjściem, a go niechybnie spalicie. Tymczasem u profesjonalnej Tagi nie spowoduje to żadnych złych następstw, ponieważ sygnał na wejściu i wyjściu jest spójny postaciowo. Dzieje się tak dzięki temu, że proces wzmacniania zachowuje dokładnie strukturę sygnału, który dzięki temu na wyjściu jest niezdeformowany, ergo jakościowo o wiele lepszy, jedynie odpowiednio wzmocniony. Niestety, takiego czegoś niemalże się nie spotyka, bo kosztuje to masę pieniędzy, toteż rynek okupowany jest przez wzmacniacze sygnał deformujące. No ale testy z użyciem nie deformującej aparatury są o wiele miarodajniejsze i warto się wykosztować.

Słysząc o wzmocnieniu current przypomniałem sobie wzmacniacz słuchawkowy Bakoona i pomyślałem, że ta Taga, jego lampowy odpowiednik, to musi naprawdę być coś.

Prócz tego testy interkonektów i kabli głośnikowych wykonuje się u Siltecha z profesjonalnym najwyższej klasy zasilaniem bateryjnym, służącym także za porównawczy wzorzec dla kabla zasilającego. Ten był prezentowany z dumą, a chociaż sam go jeszcze nie testowałem, to niektórzy z obecnych bardzo go już chwalili, zdecydowanie wynosząc ponad inne kable tego rodzaju. Z  Nautilusa pojechał prosto na spotkanie Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego i stamtąd należy oczekiwać pierwszych bardziej konkretnych relacji.

Siltech Crystal Nautilus HiFi Philosophy 006Cóż jeszcze? Wspominałem już w recenzji interkonektu Triple Crown kiedy Siltech i Crystal Cable powstały i dlaczego są to odrębne marki, a poza tym dowiedziałem się, że Gabi van der Kleij-Rijnveld jest zawodową pianistką i urodziła się w Budapeszcie. Ma zatem węgierski temperament i słuch wyczulony, toteż nie warto z nią zadzierać. Zwłaszcza że rozumie trochę po polsku, dość dobrze mówi po rosyjsku i w paru innych językach, a z kwestii bardziej muzycznych dowiedziałem się też, że woli fortepiany Steiynwaya od Yamah, ponieważ są gorsze. Japońskie instrumenty są wprawdzie bardziej perfekcyjne, dokładniejsze i nie ma w nich śladu błędu, ale mniej skrupulatne amerykańskie mają za to duchowość i więcej charakteru. W efekcie nie są nudne – nie tak wyważone i rzeczowe, za to bardziej otwarte, dynamiczne i zaskakujące. Pisałem o tym kiedyś w odniesieniu nie do fortepianów a grających na nich pianistów. To samo dotyczy zresztą skrzypiec. Doceniam lecz nie przepadam za perfekcją Heifetza i nie jest moim ulubionym pianistą perfekcyjnie ułożonymi dźwiękami operujący Zimerman. Wolę bardziej indywidualnych, dających więcej od siebie, idących mniej czy bardziej wbrew partyturze interpretatorów, pokroju Elmana, Hofmanna czy Goulda. Więcej drapieżności, własnego stylu, własnych temp i nastrojów. Więcej Wilhelma Furtwänglera a mniej Arturo Toscaniniego i Fritza Reinera, by rzecz ująć po dyrygencku.

Czy takie podejście odnajduje się jakkolwiek w okablowaniu Siltecha i Crystala? Jeżeli już, to bardzo nieznacznie, bo kable nie powinny przecież otwarcie interpretować, ale pisałem w recenzji Siltech Triple Crown RCA, że trochę od siebie dodaje. Szczególne światło, nastrój, element niebiańskości. Nie może tego być dużo, ale odrobina już starcza by zmienić atmosferę. I mnie się to podoba.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy