
Śląc na miejsce emisariuszy wyraziłem życzenie, by przede wszystkim zwrócili uwagę na słuchawki Abyss 1266, które miały na ostatnim AVS być, ale nie były. To jedyne obok dopiero debiutującego systemu elektrostatycznego HiFiMAN-a nauszniki z najwyższej, elitarnej ligi, których nie słyszałem. A krążą opinie, i wcale nie pojedyncze, że to najlepsze słuchawki świata. Jednak umyślni i emisariusze nie podzielili do końca tych zachwytów. Owszem, przestrzeń ponoć imponująca w sensie wielkości sceny, ale sposób jej kreowania taki bardziej po bokach (efekt ósemkowy) budził pewne zastrzeżenia w porównaniu do możliwości AKG K1000; z tym że warunki były urągające – naokoło szalały systemy stereo i kin domowych, tak więc odsłuch w przyzwoitych warunkach zupełnie nie był możliwy.
Poza tym debiutowały w Monachium właśnie Shangri-La – owa elektrostatyczna drożyzna ze wzmacniaczem na lampach 300B od HiFiMAN-a, ale o tym systemie dowiedziałem się tyle, że mocno rozczarował. Scena podobno nie zbiera tym Shangri-La w całość, tylko grają po stronach głowy, co jak za szalone chciane za nie pieniądze jest całkiem nie do przyjęcia. No nic, może kiedyś uda się osobiście posłuchać i może zostaną też poprawione, a na razie widoki na zawitanie z tym elektrostatycznym popisem do mitycznej krainy szczęścia i harmonii nie rysują się jakoś wyraźnie.
W pobliżu wejścia i słuchawkowych stoisk grał Mark Levinson i podobno „bez cudów”. Szkoda, bo potrafi z cudami.
Ale to i tak było lepsze od Esoterica, który nie grał w ogóle. Przynajmniej kiedy tam byliśmy.
Wzmacniacza słuchawkowego TEAC też nie udało się posłuchać, ale tylko z powodu kolejki do odsłuchu.
Na stoisku Grado obecny był z kolei wzmacniacz słuchawkowy Phatosa. Debiutowały tam także najnowsze Grado GS2000e, podobno bardzo udanie. Dźwięk mają podobnież żywszy i lepiej nasycony niż model GS1000e, z którym można je było bezpośrednio porównać. Zapowiada się więc ciekawa dla marki Grado przyszłość. a także ciekawa recenzja.
Phatos pokazał także gramofon. W dodatku lampowy.
High-End sprzed lat kilkudziesięciu od Western Electrica w postaci repliki zabytkowego systemu wyglądał imponująco, ale grał podobno „papierowo” w niezbyt dobrym znaczeniu, czyli ostrawo na średnicy z orkiestrą rozrywkową. Natomiast gdy w innym nagraniu pojawił się fortepian – zabrzmiał dość naturalnie.
Jadis, czyli elektronika za krocie, czerpiąca tutaj sygnał od też krocie kosztującego i też francuskiego napędu Metronome Kalista. Pokaz wybitnej analogowości od jednego z najlepszych, a może wręcz najlepszego przetwornika na świecie.
Aurisa można było tylko oglądać.
Gramofon Invictus też nie grał… Może sam wygląd w jego wypadku wystarcza?
A to był największy gramofon wystawy. „Ogromne bydlę” – jak mówił o pewnym piesku Dudek Dziewoński.
Stoisko Beyerdynamica cieszyło się wielkim wzięciem. Przybyłe niedawno flagowe T1 V2 będą nam służyć za redakcyjną referencję w przedziale najpopularniejszych słuchawek high-endowych, a nowa wersja T5p wygrzewa się właśnie przed recenzją. Nic natomiast nie słychać było w Monachium o nowym modelu flagowym, który w szeptanej poczcie anonsowało tam kierownictwo firmy dwa lata temu. Skądinąd jednak T1 grają tak dobrze, że nie wydaje się on taki bardzo konieczny.
Do niezwykle okazałego i bardzo drogiego wzmacniacza słuchawkowego Viva i prezentowanych z nim słuchawek Kennertona też nie udało się dopchać, ale te rzeczy być może przyjadą na testy.
Audio-Technica została ostatnio gruntownie przebadana w licznych recenzjach modeli szczytowych, a w Monachium też reprezentowana była obszernie, również przez świetnie grający słuchawkowy wzmacniacz z wbudowanym przetwornikiem. W Polsce niestety niedostępny.
Mytek też uwił swoje słuchawkowe gniazdo.
Elektronice Norma, od niedawna dostępnej i u nas, można a było zaglądać do wnętrza.
Technics powraca szeroką ławą. W Warszawie wracał dużym sprzętem, a w Monachium także tym mniejszym. Nie dalej jak dziś dotarły z kolei do redakcji ich słuchawki flagowe – Technics EAH-T700.
Wielki czerwony Meridian. Wizualne obrzydlistwo, o ile całego wystroju wnętrza nie podporządkujemy tej jego czerwieni. Jedni powiadają o nim, że jest do kitu; inni, że świetny. A tu sobie tylko stał i kłuł oczy czerwienią.
Grał za to zestaw Dana de Agostino – i to był jeden z najlepszych dźwięków wystawy.
Stojący opodal zestaw Audio Research grać natomiast nie raczył.
W pobliżu grały za to małe Dynaudio. I grały ponoć bardzo w porządku.
Pioneer, czyli kolejna duża firma. Tu grał swoimi flagowymi słuchawkami ze wzmacniacza Meridiana. Ponoć niczego sobie.
I tyle migawki z Monachium, a w przyszłym roku postaramy się obszerniej. Bo słychać wprawdzie narzekania, że nic tam nowego się nie pokazuje i szkoda jeździć, ale to tradycyjne malkontenctwo. Jeździć trzeba, bo tylko tam pokazują się dużego kalibru debiuty, a że w warunkach dosyć upiornych, to inna sprawa. Audiofilizm nie jest niestety tak ważny, przynajmniej nie jest na razie, by budować dla niego specjalne parki wystawowe o super warunkach odsłuchowych. I nie ma też co narzekać, że się nie pojawiają przełomy, bo przełom to ciężka sprawa, wymagająca pieniędzy, talentu oraz czasu. Dla audiofilizmu będzie nim kiedyś z pewnością komputerowa rzeczywistość wirtualna, a w tej dziedzinie dużo się dzieje, tylko się ona jeszcze z audiofilizmem nie zeszła. Na razie pracuje nad obrazem i duże ma osiągnięcia, a na dźwięk przyjdzie jeszcze pora i wtedy będą przełomy.
Tak sobie pobieżnie patrzę i te nasze lokalne Audio Szoły mniej ciekawe wcale nie wydają się być.
” Nic natomiast nie słychać było w Monachium o nowym modelu flagowym, który w szeptanej poczcie anonsowało tam kierownictwo firmy dwa lata temu. Skądinąd jednak T1 grają tak dobrze, że nie wydaje się on taki bardzo konieczny.”
No tak ,nic dodać nic ująć…T1 rev2 wymiatają…w swej cenie.
Tylko one to już taka klasa średnia premium, flagowiec to teraz musi kosztować 8000.00. Wtedy jest TOTL 🙂
O co chodzi z tym kwiecistym językiem i szykiem przestawnym używanym bez żadnej potrzeby?
O kwiaty.