Relacja: Audio Video Show 2023 – Pokój 406

  • Kolumny: Xavian Concerto
  • Odtwarzacz: Reimyo CDT-777 & DAP-999EX Limited
  • Wzmacniacz: Bladelius Ask

     W sali, czy raczej hotelowym pokoju, nieznacznie tylko większym od klitki, w którą upchnięto kolumny Grandinote, pracował na rzecz audiofilskich wzruszeń zestaw nie autorski a mieszany, złożony z urządzeń pochodzących od marek reprezentowanych przez dystrybutora Audio Atelier. Odtwarzaczem był dzielony Reimyo, wzmacniaczem integra Bladeliusa, a kolumnami podłogowe Xavian Concerto. Koktajl więc od Skandynawii przez Pragę po Tokio, pół świata bez żadnej przesady. Trochę jednocześnie historii, bo dzielony odtwarzacz Reimyo to już klasyka – uważany kiedyś za najlepszy na świecie, a już na pewno jeden z paru, wciąż budzi respekt i zaciekawia. Nie będzie miał kontynuacji, leciwy mistrz Kazuo Kiuchi wycofał się z aktywności zawodowej, ale ten Reimyo się nie zestarzał, mimo kilkunastu lat od powstania.

      Pomogło mu w tym przystopowanie z projektowaniem nowych rozwiązań dla odtwarzaczy CD; rzadko powstają teraz takie mające wyznaczać nowe standardy, choć Accuphase ani Esoteric nie myślą rezygnować. Tym bardziej tak nie myślą, że utarła się i upowszechniła opinia o wyższości zapisu CD/SACD nad panoszącym się teraz plikowym, funkcjonująca per analogiam do tej o wyższości winyli nad płytami CD. Im dawniej więc, tym lepiej, płynie stąd audiofilska nauka, nieświadomie nawiązująca do starożytnych koncepcji historycznych, wg których złote czasy to zamierzchła przeszłość, a teraźniejszość karykaturalnie skrzeczy. Pliki na szczęście nie skrzeczą, czego w żadnym wypadku nie da się powiedzieć o innych aspektach teraźniejszości ekonomicznej i politycznej, ale może AI to zmieni, skoro samo I nie wystarcza. Prognozy są ostrożne, słusznie zresztą, bo przyszłość zawsze niewiadomą; nie wiem czyście zauważyli, ale myślenie o niej, takie dogłębne i precyzyjne, nawet w wymiarze kilku godzin ociera się o konfuzję.

      Wracając do muzycznych źródeł: w opisywanym 406 odtwarzacz zdawał się potwierdzać utartą o nim opinię, magia za jego sprawą miała potężny wymiar. A przecież wzmacniacz był tu skromniejszy od poprzednio słuchanych, skromniejsze też głośniki.

     W porównaniu ze stoma bez mała tysiącami za odtwarzacz, a jeszcze bardziej w porównaniu do cen dzielonych wzmacniaczy z poprzednich pokoi, skromne 45 tysięcy za integrę Bladeliusa było – no właśnie – skromne. Oczywista w wymiarze ekonomii audiofilskiej, bo tak poza nią to kupa pieniędzy, ale Bladelius Ask to nie tylko wzmacniacz, to także DAC i streamer. Można więc było odcinać Reimyo i zadowalać się nim samym, ale porównań nie robiłem, ograniczając się do tych pomiędzy pokojami. O tym za chwilę, a na razie zauważę, że wszystkie segmenty elektroniczne miały w tym 406 wzornictwo dość zbliżone, w oparciu o mieniące się różnymi odcieniami srebro aluminiowych obudów o śladowo jedynie stępionych ostrzach naroży. Wzmacniacz to moc 2 x 220 W/8 Ω przy barierze szum/sygnał aż 125 dB, odtwarzacz to legenda, wyposażona w unikalny procesor K2, mający za zadanie naturalizować brzmienie cyfrowe najdoskonalej spośród wszystkich technik wykorzystywanych w tym celu. I rzeczywiście, używany przeze mnie przetwornik Phasemation, za łaskawą zgodą Kazuo Kiuchi też mający procesor K2, pozwala jednym przełączeniem oceniać, jak bardzo to K2 ingeruje w architekturę brzmienia, o ile zwiększa płynność i naturalność modulacji. Odejmując zarazem dźwiękowi cyfrowemu to, za co podświadomie ma się ku niemu skłonność – ów tajemniczy pierwiastek dodanej dziwności na bazie ochłodzenia, usztywnienia i echa. Można powiedzieć, że procesor K2 odejmuje cyfrowej muzyce sztuczny ambience i deformacje morfologii, upodobniając ją do brzmienia z magnetofonu lub gramofonu, i robi to z rozmachem, a nie tak, że trudno usłyszeć. Wzmacniaczowi Bladelius trzeba natomiast oddać zdolność do pokazania tego, fakt że niczego nie zepsuł.

     Pozostały do przedstawienia kolumny Xaviana, które możemy uczynić swoimi wydatkując 4400 euro. Jak na takie niewiele, zważywszy jakiego kalibru jakościowego sygnał musiały tu przetwarzać nie odbierając mu magii. Przetwarzać bez spłycania, zachowywać całą poezję, i jeszcze ziścić to wszystko na małym metrażu przy niskim suficie. Ale kolumny Xavian nie miewają z takimi wyzwaniami problemów, jako jedne z wiodących w relacji cena/jakość odnośnie nie samej tylko jakości, ale też uniwersalności zastosowań. Ich wypośrodkowany i naturalny dźwięk odnajduje się w każdym torze i każdym pomieszczeniu, łagodząc ewentualnie niedostatki i uwypuklając zalety. A że tu było co uwypuklać, a łagodzenie tyczyło samego pomieszczenia, można się było zasłuchać.

     Uwiedzenie brzmieniowe poczułem już stając w progu, to brzmienie miało atmosferę. Nie było po prostu odtwarzaniem jakiegoś utworu, momentalnie rzucało czar. Znając możliwości odtwarzacza Reimyo i po trosze też wzmacniacza Bladelius, skupiłem na początku uwagę na pracy kolumn. Te nie tylko sobie świetnie radziły tak ogólnie rzecz biorąc, ale oferowały także potężny i idealnie dobierany ilościowo oraz realizowany bas. Powiedzieć, że „dobrze sobie radzą”, byłoby czymś za skromnym, radziły sobie świetnie. Dzięki nim wielka siła rażąca brzmienia i spotęgowana akustyka, do tego wielkie źródła i pełny wymiar bezpośredniości. Dzięki procesorowi K2 piękna z kolei analogowość w realizacji linii melodycznych, naturalności fortepianu, oddawaniu wokalu. Wspierane przez kolejną rzecz kluczową – zdolność do pokazania różnic. Indywidualizm brzmieniowy bardzo mocno się akcentował, zarówno w odniesieniu do brzmienia głosów i instrumentów, jak i ukazywania różnic realizacyjnych pomiędzy nagraniami. Sceny raz niemal w głowie, a kiedy indziej pierwsze plany daleko od słuchającego, a niezależnie od bliskości akcji, każdorazowo otoczenie i oczarowanie muzyką.

      Z czterech opisanych pokoi ten był najbardziej magiczny w sensie dodawania czegoś realizmowi; w znaczeniu wytwarzania szczególnej atmosfery i uwypuklania aranżacyjnych różnic oraz różnorodności samych brzmień. Można także powiedzieć, że dominował tu szczególny koloryt, nie tylko pogłębiony aż po odczucie tajemniczości, ale także w oprawie złotawej mgiełki skonfrontowanej kontrastowo z mocą oraz czystością brzmienia. Jedni tak wolą, lubiąc ozdobniki i dodatek fantazji, inni cenią brutalny realizm albo realizm złagodzony. Nie moją rzeczą nakłanianie kogoś do tego czy innego sposobu ujmowania, każdy sam wie najlepiej, co mu będzie smakować. Sam lubię wszystkie rodzaje kreowania muzyki, pod warunkiem, że są to kreacje szczytowego w danym stylu poziomu, a w czterech opisanych pokojach wszędzie miałem z tym do czynienia. Co tylko utwierdza opinię, że można muzykę odtwarzać na nieskończenie wiele udanych sposobów, a to skądinąd oczywiste, inaczej rynku nie mogłaby okupować taka mnogość różnego sprzętu. Lecz to bynajmniej nie oznacza, że obojętne co się kupi i co się z czym zestawi; jestem najdalszy od opinii, że można iść z tym na żywioł. Bo tak jak można udanie, tak można też nieudanie, a często drobny niuans decyduje o tym, czy będzie tak, czy tak.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy