Relacja: Audio Video Show 2023 – Pokój 402

  • Kolumny: Grandinote Mach 8 XL
  • Streamer: Grandinote VOLTA DAC Streamer
  • Wzmacniacz: Grandinote SUPREMO

   Przedostatni z pokoi, tak samo jak poprzednie mały, ale z największym zarazem kontrastem – w nim kolumny największe. Te największe to Grandinote Mach 8 XL, po których dźwięk jeździłem już wcześniej do Warszawy, na krajową premierę. Wówczas, w podwarszawskim salonie AudioSource, też postawione zostały w niewielkiej i niewysokiej sali, ale tam źródłem był ekskluzywny gramofon z ekskluzywnym gramofonowym osprzętem, a tutaj nowomodny streamer. Produkcji samego Grandinote, czyli włoska rodzina trzymała się mocno razem, zwłaszcza że wzmacniaczem był bardzo masywny Grandinote Supremo – i słusznie, to rewelacyjny wzmacniacz. Do kompletu okablowanie kanadyjskiego Luna Cables z topowych serii Black i Violet, plus listwa VIBEY i stelaż włoskiego Music Tools.

    O marce Grandinote kilkakrotnie miałem okazję pisać w zeszłym roku, po tym jak w końcu doczekała się polskiej dystrybucji, wychodząc dzięki niej nawet nie z cienia, a zupełnego nieistnienia. Jedynie na AVS wiele lat temu sama od siebie zaistniała wystawowo i po spotkaniu bardzo ją chwaliłem, ale jakoś nikt nie przyszedł mi wtedy w sukurs, sensacji dopatrywali się recenzenci i publiczność gdzie indziej. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, powiada stare przysłowie. (Przysłowia to najczęściej półprawdy lub słabe pocieszenia typu, że nie ma tego złego), ale skoro te pół, to muszą się też sprawdzać w dużym procencie przypadków. I tak odwlokło się, ale nie uciekło przed polskim rynkiem Grandinote, w czym mam maleńki udział. A jest to firma tego samego rodzaju co Kondo i Thöress Puristic – przez jedną osobę założona i w kilku prowadzona. W odniesieniu do niej też wszystko kręci się wokół lamp, jednakże w drugą stronę. Kondo i Thöress Puristic operują lampami po prostu, ich najlepsze wzmacniacze to monobloki lampowe. Massimiliano Magri, architekt marki Grandinote, także od lamp zaczynał, ale skuszony mniejszymi zniekształceniami i większą mocą tranzystorów uparł się stworzyć wzmacniacze zupełnie jak lampowe, ale na bazie tranzystorów.

      Zamysł był taki, by czar lampowego brzmienia został w całości podtrzymany, a doszły doń tranzystorowa szybkość i energia, razem zwiększając dynamikę. Aby finalnie zaistniała muzyka w wymiarze tranzystorowym i lampowym czerpiąca z obu najlepsze, jeszcze wierniejsza oryginałowi. Cel został zatem wyznaczony, pozostał drobiazg – realizacja. Ta zajęła Massimiliano lata, ale efekt jest imponujący. Niestety, nie jest to efekt tani, lecz i nie taka drożyzna jak Kondo. Wzmacniacz zintegrowany Grandinote SUPREMO to w rzeczywistości spojone w jedną czterdziestokilogramową bryłę monobloki o mocy 37 W/8 Ω każdy, dla których cena €24 000 to przy ich szczytowej jakości normalność. Nienormalna natomiast konstrukcja, zarówno w sensie tych tranzystorów jak lampy, jak i samego zespolenia.

      Nienormalne także kolumny – duże, a poskładane z wielu szerokopasmowych głośników i pozbawione zwrotnicy. Dokładnie rzecz opisując, każda to osiem średniego kalibru specjalnie zmodyfikowanych szerokopasmowych głośników, zgrupowanych w dwóch partiach po cztery powyżej i poniżej pojedynczego tubowego tweetera typu kompresyjnego. Modyfikacja polega tu na ograniczeniu porcji energii oddawanej do tyłu i jednoczesnej lepszej kontroli tej pozostałości, która jednak w tył zmierza. Z kolei zanurzenie tweetera w tubę to zwiększenie jego dźwięczności i trójwymiarowości brzmieniowej; wszystko razem, by powstał układ, którego clou polega na wyeliminowaniu zwrotnicy, czyli tego składnika, który zawsze coś psuje. Z tego właśnie powodu, trudnego wszak do zignorowania, już dawno temu zjawili się audiofile pragnący posiadać głośniki bez zwrotnic, ale ich pomysł na konstrukcję złożoną z pojedynczego głośnika szerokopasmowego nie mógł w całej perfekcji się ziścić, ponieważ nie da się poprzez taki oddać całego słyszalnego spektrum. Rada na to ze strony Massimiliano to układ SRT (Semi Resonance Tube), czyli zastąpienie zwrotnicy elektronicznej układem mechanicznym na bazie komór i akustycznych kanałów. Nie ma tu odcinania i włączania na zasadzie prądowej, tylko jak w instrumencie muzycznym wszystko dzieje się samo. Naciski i zwolnienia nie biorą się z elektrycznego prądu, a strumieni powietrza – można powiedzieć, że kolumna z układem SRT sama siebie nastraja i sama sobie zwrotnicą.

     Ostatni kluczowy składnik toru – streamer – to koszt przeszło ośmiu tysięcy euro za konstrukcję obejmującą DAC i w sekcji zasilania korzystającą z wszystkich patentów Grandinote odnośnie doskonałości transformatorów i innowacyjnej aplikacji tranzystorów. Zniekształcenia są ponoć minimalne, a konwersja najlepsza z możliwych – wg zapewnień producenta nie ma lepszego streamera na rynku.

      Trzy więc doskonałości pospinane doskonałymi kablami, jak grało?

      Grało z pietystyczną starannością odnośnie formowania dźwięków i jednocześnie przestrzenną magią głębokiej sceny. Głębokie także samo brzmienie, zarazem całkowicie spójne i pozwalające zasmakować wibrowania powietrza, jako czegoś namacalnego i bardzo rzadko spotykanego zarazem. Też i czucia samego ciśnienia, jako dotyku na skórze i zgniatania klatki piersiowej basem. Wszystko to w sosie długich wybrzmień i umiarkowanego jedynie ciepła, a nie forsownego ocieplania. Także wyraźnego rozwarstwiania na plany i dużych na każdym z nich źródeł, zwieńczone piękną melodyjnością, ale z wyraźnym górowaniem realizmu nad chęcią kreatywnego upiększania. Mimo to spory zasób nostalgicznej zadumy, a zatem skłonność do refleksji, a nie samego przedstawiania. Dźwięk idący ku słuchaczowi, a w takim razie ta duża scena nie jak w przypadku kolumn Gradienta, że widowisko za ich linią, tylko wchodzimy w obręb dziania. A najbardziej z tego wszystkiego zaskakujący zupełny brak agresji, nawet gdy atakował saksofon. Miękkie brzmienie, pozbawione syku i ostrych krawędzi, cokolwiek złagodzone. Najbardziej z kolei niezwykłe i najbardziej przyjemnościowe, to owa magia pulsacyjna, doskonale się zaznaczająca na przykład w muzyce elektronicznej. Szalona jazda w „Equinoxe” J.M. Jarre’a zapierała dech w piersi, sprawiała wyjątkową radość. Rytm, zanurzenie w muzyce i jej wyczuwalny puls – świat wykreowany dźwiękami na maksymalną skalę wyobraźni. Pęd na złamanie karku, aż po otchłań szaleństwa, na wiekopomną muzyki chwałę. – I znów, i znowu, i jeszcze raz, po w tej prędkości zatracenie. A wszystko bez sztucznych ozdobników – pozbawione przerośniętego basu i sztucznie kreowanych pogłosów; sama czystość brzmieniowa, i to na najwyższym poziomie. Piękny rysunek pudeł instrumentów, piękne snucie melodii, zjawiskowe organy Hammonda.

2 komentarzy w “Relacja: Audio Video Show 2023 – Pokój 402

  1. Alucard pisze:

    Będziesz Piotrze brał na warsztat nowe Austrian Audio Composer? To dawna ekipa AKG a doniesienia pierwsze są takie że to dynamiki co grają jak elktrostaty.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Będę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy