Relacja: Audio Video Show 2016 – tak ogólnie

avs-2016-wstep-hifi-philosophy-001   Ogólnie to drogę do tej Warszawy cały czas sposobią, żeby Ryka na AVS mógł dojechać; i z czterech zaangażowanych w to miast trzy coś czynią a czwarte nic. Kiedyś w krakowskiej Piwnicy pod Baranami wyśmiewano Kielce jako „szczyt brzydy i ohydy”, a teraz to jedne Kielce mają porządną obwodnicę (podobno żeby szybko można było z nich zwiewać), a Radom został z tyłu ale też mozolnie swoją buduje. Także Warszawa, która miała najlepszy punkt startowy, poprawiła wyjazd od siebie i jest on już na europejskim poziomie, natomiast Kraków nie robi nic. Dojazd do tej mieściny wygląda nawet nie powiatowo, tylko jak do zapomnianego przez wszystkich zaścianka – i w efekcie teraz to Kraków jest brzydą i niech się od Kielc odwali. Piwnicy pod Baranami zresztą już nie ma, tak więc się rzeczywiście odwalił; no ale co po tym użytkownikom drogi?

Nic to, Kraków jest w w tej układance jedynie ćwiartką a na pozostałej długości droga już jest albo przynajmniej zaczyna się rysować i jak dobrze pójdzie to może w przyszłym roku zajadę na Audio Video Show 2017 w mniej niż trzy godziny. Tym razem jednak jechałem jeszcze trzy i pół, a kiedy dojechałem, na miejscu okazało się, że organizator nie sporządził dla HiFi Philosophy plakietek prasowych. Rad, nierad musiałem zaakceptować żółtą bransoletkę na przegub, która swędząc dokuczała przez całą imprezę, ale przynajmniej powodowała pełne aprobaty skinienia panów wpuszczających publikę. Tak więc dzięki żółtemu oznakowaniu z czarnymi pstrzynami wpuszczony zostałem na teren audiofilskiego obozu, który rozlokowano na stadionie piłkarskim, co też budziło nienajlepsze skojarzenia. Cóż jednak począć – do każdej rzeczy jakieś nienajlepsze skojarzenia da się doczepić i nie ma się co tym przejmować.

Niemniej stadion to nie jest dobre miejsce dla imprez mających traktować dźwięk szerzej i szlachetniej niż aplauzy i jęki widowni na imprezach masowych, ale przynajmniej „pomiestne”, jak to na wsiach podkrakowskich mawiają. Kupa boksów i na dokładkę obszerne promenady do wystawowego wykorzystania, tyle że każdy boks to nominalnie loża widokowa mająca jedną ścianę ze szkła, i to nie są warunki, podobnie jak cienkie przepierzenia. Tak więc jedni drugim z dźwiękiem wchodzą, a szkło dodatkowo psuje akustykę. Ale po zeszłorocznych doświadczeniach wystawiający nabrali wprawy i każdy niemal przygotował barierę z akustycznych paneli na całe to widokowe okno, co dawało niezłe wyniki, aczkolwiek dnia kolejnego w Golden Tulip od razu dało się słyszeć, o ile tam warunki są lepsze.

avs-2016-wstep-hifi-philosophy-006Ze spraw ogólniejszych można jeszcze dorzucić, że oznakowanie przy bramie wejściowej mogłoby być okazalsze, a także popełniono sporego kalibru gafę źle oznakowując strefę słuchawkową, która tym razem znajdowała się na końcu długiego, słabo oznaczonego przejścia, skutkiem czego wiele osób na słuchawkowe łono nie docierało, co wystawców niezgorzej złościło. Tym bardziej szkoda, że było w tej strefie o wiele więcej atrakcji niż w zeszłym roku, co raz jeszcze potwierdza, że to słuchawki znalazły się na czele audiofilskiego pochodu i one ciągną rynek.

Co do mnie, to zacząłem tym razem od Stadionu Narodowego, też w nadziei na sprytną zagrywkę, tak żeby uniknąć tradycyjnej sobotniej łaźni w Hotelu Sobieski, która oczywiście i i w tym roku się odbyła. Owa przebiegłość nie do końca się wszakże powiodła, jako że niedziela na Golden Tulip i Sobieski to stanowczo zbyt mało przy porze zamknięcia o osiemnastej. Ale choćby nawet zamykali o dwudziestej, niewiele by to poprawiło, bo wszyscy w niedzielny wieczór byli kompletnie skonani; z czego jasny wypływa wniosek, że impreza jest już stanowczo zbyt duża, by dało się ją w wyznaczonych ramach czasowych całą sensownie ogarnąć. Musiałaby na to trwać z tydzień, co oczywiście jest nierealne; tak więc nic innego nie pozostaje jak dokonywać wyborów, zdając sobie zawczasu sprawę, że wszystkiego zakosztować się nie da. Zresztą, w samej idei takich wystaw tkwi zasadniczy mankament, bo przecież muzyka serwowana po audiofilsku wymaga nabożności, dania najwyższej uwagi i dokładnego rozpatrzenia się w sytuacji konkretnego systemu – z nadania jakich priorytetów powstał, jakimi środkami, przy jakich ograniczeniach, dzięki jakim pomysłom i dlaczego zdaniem twórców te właśnie były dobre. A tutaj wszystko na odwrót: tłok, rumor, ciężko o cokolwiek dopytać, repertuar przypadkowy i do oceniania przeważnie się nie nadający, sale prawie zawsze za małe i złe akustycznie, słuchawki, bywa, proponują słuchać w pomieszczeniu, w którym ryczą kolumny, a nawet zdarzały się sytuacje, że dwa systemy grały jednocześnie w tej samej sali, co jest już kompletnym kuriozum.

avs-2016-wstep-hifi-philosophy-004Odnośnie jeszcze repertuaru, to sytuacja się z roku na rok pogarsza. Raz, że płyt winylowych przybywa cyfrowo ponagrywanych i tylko analog udających, które najczęściej brzmią rozpaczliwie; dwa, że jeszcze szybciej przybywa źródeł plikowych, w bazach których zdarza się nie być muzyki poważnej, a i o wokal jakiś sensowniejszy też się czasami nie można doprosić. I weź teraz oceniaj na podstawie plumkania, którego nie znasz i nie trawisz. A jeszcze gorzej, kiedy wystawca ma z nudów czy dla zwrócenia uwagi pomysł z gatunku ambitnych i postanawia popisać się płytą kompletnie odjechaną, albo ktoś mu takową podrzuci. Adieu oceno, bo czekać nie ma czasu, którego gdyby chcieć czekać, starczyłoby może na dziesięć procent wystawowego materiału.

Odrębna jeszcze kwestia, a wcale niebłaha, to wytwarzanie atmosfery. Trudno ocenić czy dobrze, czy może raczej nie bardzo, ale zrezygnowano w przeważnej mierze z wpuszczania na odsłuch grupami i poprzedzania prelekcją. Z jednej strony nie ma dzięki temu irytujących kolejek, z drugiej słucha się jednak bardziej po łebkach. Niektórzy nie mają wyboru i muszą dzielić odsłuch na tury w obliczu miary zainteresowania – i na ten przykład do pomieszczenia Ancient Audio wejść mi się nie udało, bo było akurat za każdym z dwóch podejść zamknięte, a z kolei do Sennheisera Orpheusa trzeba było pobierać bilety na określony odsłuchowy kwadrans, ale tam przynajmniej mam znajomości i na odsłuch dla prasy się załapałem. Ze słuchawkami to w ogóle jest pod tym względem klęska, bo przecież słuchać można wyłącznie w pojedynkę, tak więc kiedy coś bardziej jest intrygującego, to z miejsca się ustawia kolejka. Kiedyś były kolejki za mięsem, po świąteczne karpie i po benzynę, a teraz są do słuchawek. Ale i z systemami głośnikowymi tak naprawdę lepiej nie jest, bo przecież dobrych miejsc do słuchania na sali jest ledwie parę, a czasem nawet tylko jedno, jak na przykład u Grobel Audio – i ile osób może w ciągu wystawy siedząc w optimum posłuchać? – Garstka. A potem jeden twierdzi że grało dobrze, a drugi że nie dobrze – i obaj mają rację, bo każdy tego samego gdzie indziej siedząc słuchał i słyszał co innego.

avs-2016-wstep-hifi-philosophy-007Ale atmosfera to nie tylko dbałość o dobre miejsca i przedodsłuchowe prelekcje. Nawet nie same warunki akustyczne pomieszczeń, ustawień i akustycznych ustrojów. Jest jeszcze atmosfera otoczenia, a dbałość o nią pojawiała się naprawdę sporadycznie i zauważyłem ją taką braną na serio jedynie w trzech miejscach. Przepraszam jeżeli kogoś krzywdzę, bo nie wszędzie byłem, a mogłem też będąc nie zwrócić uwagi, ale w pamięć wryły się tylko Szemis Audio Consultat, Grobel Audio i Destination Audio.

Pan Wojciech Szemis stworzył wnętrze na wzór orientalny, może w przewidywaniu nadciągających zmian kulturowych i pod wrażeniem ciągnących ku nam mahometan. Masa dywanów, dywaników i poduch z bogatą ornamentyką w stylu arabskimi w oparach mocnych doznań zapachowych także w klimatach orientu – a wszystko to okraszone mrokiem rozświetlanym punktowo i bajaderą kolorowych świateł rzucanych na sufit. Fajki wodne będą zapewne w przyszłym roku, ale i bez nich było klimatycznie. A że muzyka do tego ekstra, to wrażenia całościowe dobrze w pamięć się wryły.

avs-2016-wstep-hifi-philosophy-005W innym klimacie lecz też mocno zaznaczonym podawało muzykę Grobel Audio. Pan Sebastian Kienitz postawił na osiemnastowieczne lutnictwo i przepych złoconych rzeźbień w kontrapunkcie do techniczności magnetofonu szpulowego. A wszystko to okraszone techniczną ornamentyką wielkiego lampowego wzmacniacza i pracujące na rzecz pierwszoplanowych, najważniejszych w tym wszystkim niewielkich ale popisowo wyglądających ostatnich kolumn nieodżałowanego Franco Sebrina, powstałych we współpracy z włoskimi lutnikami. Samym wyglądem przypominały jakieś niezwykłe lutnie o bajecznym skądinąd brzmieniu, co jeszcze podkreślała aranżacja ciekawie wyglądających paneli akustycznych i dbałość o oświetlenie. W efekcie znów estetyczne święto a nie sama sprzedaż urządzeń elektronicznych na technicznym bazarze, pośród hałasu i tłoku.

Trzecie miejsce z mocnym klimatem zaaranżowano najprościej. W pokoju Destination Audio, tak samo jak przed rokiem, panował gęsty mrok rozświetlany samą piękną muzyką. Wiadomo, w ciemnościach słuchamy inaczej i nie wiem czemu mało kto z tego korzysta.

avs-2016-wstep-hifi-philosophy-003Ale po tych wszystkich uwagach i krytykach jest mocny akcent finalny w klimacie aprobaty: Wystawa była nie tylko większa niż przed rokiem, ale też sumarycznie ciekawsza i z wyższą średnią jakości dźwięku, który od pokoju do pokoju z nielicznymi wyjątkami okazywał się co najmniej dobry. Tą opinię nie tylko sam formułuję, ale słyszałem ją też od wielu osób, tak więc nie jest odosobniona. Paradoksalnie z mojego punktu widzenia ta sytuacja utrudniała pracę, bo nieraz zdarzało się zmienić salę i odnieść wrażenie, że się jej nie zmieniło. Dużo brzmień było podobnych, ale musiało tak być, skoro większość z nich była dobrej jakości, oznaczającej nieuchronne podobieństwa. Za to tym milej będzie zwiedzać.

6 komentarzy w “Relacja: Audio Video Show 2016 – tak ogólnie

  1. RH pisze:

    Myślę, że mogę się podpisać pod obserwacją dotyczącą zmęczenia wystawą. Ta narastająca dychotomia pomiędzy chęcią zobaczenia i posłuchania jak najwięcej, a zmęczeniem i przyspieszaniem tempa stała się na koniec nieznośna. Z dwojga złego jednak jest to lepsza alternatywa, niż jakaś forma mikro wystawy i niedosyt. Kilka miejsc wartych było tego poświęcenia, jak i poświęcenia innych sal właśnie dla nich. A takie objawienia zawsze muszą być czymś okupione, może właśnie dlatego są tak wartościowe?
    Szkoda tylko tych sal, szczególnie w Sobieskim, przez które przebiega się w tempie sprinterskim, ze zmęczenia kierując się jedynie poszlakami rzetelnej oceny, nie dając sobie i wystawcom szansy na zapoznanie.
    Prowadzi mnie to do wniosku, że konieczna jest z góry narzucona selekcja. Z części sal należy w ogóle zrezygnować i skupić się na wybranych, powiedzmy, 50% i do nich się „przyłożyć”.
    Reasumując jednak – w tym wypadku lepsza klęska urodzaju, niż nieurodzaju i z tego się cieszmy!
    Pozdrowienia.

  2. 3mm pisze:

    Rekonesans na Narodowym pozwolił mi posłuchać kilku ciekawych prezentacji opartych na głośnikach tubowych i elektronice lampowej. Fortepian na Wilson Audio Alexx zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Nie spotkałem dotychczas tak „nadnaturalnego” ogniskowania i przestrzennej lokalizacji fortepianu. Grający na korytarzu „automatyczny” fortepian Yamachy brzmiał przy tym jak zabawka… Szukając odpowiedniego wzmocnienia do moich HE-6, nie przypuszczałem że może zabraknąć ich na stoisku firmowym. Szczęśliwym trafem obsługa stoiska Fostexa (MIP) udostępniła prywatny egzemplarz do odsłuchów HP-V8. Lampowy wzmacniacz poprawnie napędził tylko TH-900, gorzej T50RPmk3 (zapomniane monitory orto). Do Pathosa nie udało się „dopchać”. Więcej szczęścia miałem na 2 minutowym odsłuchu Orfeusza (ledwo włożyłem nieznaną płytę, którą ktoś zostawił przy odtwarzaczu Accuphase -czas minął).
    Poszukując Graala dla HE-6 przeżyłem bieg z przeszkodami wokół lodowiska, spotykając znajomych i nieznajomych, pokonując nie mniejsze przeszkody niż Drużyna Pierścienia. Spotkałem też zapracowanego Gandalfa Szarego.
    Rozczarowaniem wystawy były „martwe dusze”- konsultanci, którzy na pytanie: „jaką moc ma TEN wzmacniacz”, prosili o chwilę na telefon do przyjaciela… W niektórych salach odsłuchowych pojawiały się często podczas prezentacji efekty „dźwięku dookólnego” tzn. szum podkładowy wytwarzany przez obsługę stoiska znudzoną długotrwałą imprezą, zapewne mający podbić właściwe efekty dźwiękowe na poziom hajent.
    Ale nie żałuje wyskoku do Warszawy, obok wielu wynalazków audio zachwyciłem się „komorami gazowymi dla palaczy” – wynalazek na miarę UE, opowiedziałem o tym naszym na wsi.
    Pozdrówka

  3. Alex pisze:

    Te Serbliny podpięte pod grube węże kojarzą mi się ze sprzętem medycznym przyszłości.
    Fotograf ładnie uchwycił klimat horroru sci-fi. 😉

  4. Zenx pisze:

    Bardzo dobry event, świetnie przygotowany! Chyba większość była pod wrażeniem. Najbardziej zaskoczyły chyba altusy 380 i ich wykończenie, naprawdę szacun. Ogólnie prezentują się interesująco jako firma. A impreza, chociaż raczej dla tych z grubym portfelem, jak najbardziej polecam 😉

  5. Adesen pisze:

    Te ich altusy dawały radę, pozostałe tez, chyba maestro III oraz 280 (nowość?). Nie spodziewałem się, że jakościowo zrobili taki spory skok, bo wcześniej różnie z nimi bywało

  6. Karix pisze:

    Tak, 280 to sa nowości. Fajnie się prezentowały. Mniejsze, trochę inaczej zestrojone, na basie chyba nie 30 a 25, ale też fajna opcja. No i tańsza, przy czym cały czas jest moc. Tonsil naprawdę zaprezentował się z zaskakująco dobrej strony, ale widać też, ze robią lepszą robotę niż kiedyś

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy