Recenzja: Audio Illuminati Power Reference One

Audio Illuminati Power Reference One HiFi Philosophy 003   Kabel sieciowy to linia wysokiego napięcia pomiędzy audiofilami. Między tymi którzy w ich zbawcze własności wierzą, a tymi co wcale albo nie bardzo. Tu się rysują trzy szkoły: i) zagorzałych wyznawców, gotowych zapłacić ile się da za pożądany przewód, ii) umiarkowanych sceptyków, uważających że kable powinny być przyzwoite (włącznie z tymi w ścianie), ale to nie oznacza, że trzeba na to wydać majątek; oraz iii) sceptyków, uważających że każdy kabel, byle by tylko przewodził, jest równie dobry.

Niniejsza recenzja skierowana jest do tych pierwszych, pomija drugich, a zirytuje trzecich. Tytułowy Audio Illuminati Power Reference One jest bowiem drogi, lecz może być pożądany, ponieważ obiecuje dużo.

Do sprawy miesza się jeszcze szkolnictwo, a konkretnie szkoły traktowanie produktów rodzimych. Nie umarła jeszcze dawna, wywodząca się z komunistycznych czasów, pielęgnująca kult wyrobów zagranicznych i pogardę krajowych, ale ukształtowała też nowa, traktująca krajowe tak samo.

Myślę, że słowo się tym szkołom należy, zwłaszcza w dobie reformy oświaty, ale przede wszystkim dlatego, że nie było chyba o nich dotąd mowy. Młodsi tego nie mogą pamiętać, ale sam pamiętam, że podejście do wyrobów elektronicznych przed 1990 rokiem było ambiwalentne. Nikt nie miał złudzeń, że telewizory Panasonica czy Sony od krajowych są lepsze, ale już stojące na peweksowskich półkach gramofony, wzmacniacze i tunery Technicsa nie uważane były za lepsze od rodzimych (fakt, głównie produkowanych na licencji). Szczytem audiofilakich marzeń był oferowany przez warszawskiego Kasprzaka wielkoszpulowy ZRK M-3401 SD „Koncert”, ale znów kasetowe Diory nie mogły się równać z najlepszymi kaseciakami Pioneera czy JVC, nie wspominając o „boskim” Nakamichi Dragon (na rynku krajowym nieistniejącym). Różnie to zatem z postrzeganiem wyrobów krajowych było, lecz generalnie elektronika zachodnia i z dalekiego wschodu (w sumie słusznie) uważana była za lepszą. Audiofilizm rozwinął się jednak w nieoczekiwanym kierunku i dziś za najlepszymi z najlepszych jego przejawami nie stoją wielkie koncerny tylko małe i średnie przedsiębiorstwa. Wszystkie te opromienione nimbem nadzwyczajności Chordy, dCS, Metronome, Audio Note, Transrotory i temu podobne cenowe diabły nie są dokonaniami gigantów pokroju Appla czy Samsunga (co to zeżarł niedawno wydawać by się mogło niezżeralnego Harman-Kardona), a już zwłaszcza dotyczy to firm kablarskich. Słynne Shunyata, Acoustic Zen, Cardas, Nordost czy Harmonix to nieduże wytwórnie okręcone zwykle wokół jednego twórcy-wynalazcy; kogoś kto miał wiedzę, pomysł, pozyskał środki i rzecz zrealizował. Wszystkie też niespecjalnie stare, jako że kablarstwo stało się audiofilską sztuką stosunkowo niedawno.

Wspominam o tym po to, by dać do zrozumienia, że świeżo powołana do życia polska firma wytwarzająca najwyższej klasy okablowanie nie jest żadnym porywem z motyką na gwiazdę, tylko normalnym stanem rzeczy. Surowce są teraz wszędzie dostępne, a wiedzę i pomysły może mieć każdy. No, może gdyby NASA postanowiła wyprodukować najlepszy możliwy kabel, postawiłaby pozostałych w trudnej sytuacji. Ale jeżeli nawet produkuje, to nie jest on ofertą rynkową. (Być może byłyby za drogi.) Zresztą, co ja się będę wysilał. Nawysilałem się już dosyć recenzując też polskie i też stosunkowo świeżej daty okablowanie Sulka, naopowiadałem niemało o przewagach słuchawkowych kabli Tonalium, to Audio Illuminati może po tamtych szynach propagandowych wjeżdżać spokojnie na recenzyjny peron i bez kompleksów stawać obok najlepszych, którzy też całkiem niedawno byli na rynku nikim.

Fundatorem, dawcą pomysłów i siłą sprawczą nowo powstałej Audio Illuminati jest pochodzący z Warszawy inżynier Piotr Kalicki, specjalista z dziedziny zabezpieczeń telekomunikacyjnych i spraw związanych z zakłóceniami emisji elektromagnetycznej. A w takim razie siła fachowa, ktoś zawodowo związany z tematem a nie entuzjasta-amator. Nie lekceważmy jednak amatorów, bo zlekceważylibyśmy takich ludzi jak Gregor Mendel, Pierre de Fermat, a nawet René Descartes. Dobry amator wart bywa więcej od tysiąca zawodowców, przynajmniej jak chodzi o królestwo idei.

Ideologia i technologia

Audio Illuminati Power Reference One HiFi Philosophy 001   Ideą drogiego kabla zasilającego jest dobre zasilanie, o wiele lepsze od zwykłego. Być lepszym w tym wypadku nie stanowi specjalnego problemu, jako że zwykłe przewody są z miedzi byle jakiej i izolację mają tandetną. Także wtyczki groszowe, chociaż na przykład firma Sulek uważa, że zwykły wtyk akurat w przypadku kabla zasilającego (co innego interkonekt) niczego nie będzie psuł, bo całe dobro kryje się w przewodniku i jego kierunkowości.

O wtykach sam nie będę się wypowiadał, bo nie mam w ich mierze doświadczeń, mogę natomiast powiedzieć, że Illuminati podejście do nich prezentuje zgoła odmienne i cierpliwie wtyki dla swego Power Reference One wyselekcjonowało, testując odsłuchowo na najwyższej klasy aparaturze dosłownie wszystkie uchodzące za wybitne. Stanęło ostatecznie na sieciowym Shuko Wattgate 390 AU Evo black i po stronie sprzętu na IEGO 8085 black (Furukawa copper) 15A, czyli drogich, markowych akcesoriach. To jednak gdy chodzi o wtyczki nie koniec, gdyż obie zostały udoskonalone stosowaną przez japońskie Acoustic Revive i Furutech metodą wypełnienia minerałami piezoelektrycznymi. Nie jednak na zasadzie, że jakaś podstawka Acoustic Revive została wybebeszona i wzięto z niej posypkę, tylko producent cierpliwie sam mieszał minerały (a jest ich kilkadziesiąt) i odsłuchowo analizował efekty. Stanęło na mieszance trzech, której skład pozostaje tajemnicą; nie jest nią natomiast stojąca za tym idea fizyczna, głosząca że takie minerały absorbują pole elektromagnetyczne, zamieniając je na ciepło bądź jony ujemne. W odsłuchowej praktyce oznacza to uspokojenie przekazu i jego gładszą, efektowniejszą postać. Clou jednak to sam przewodnik, a ściślej wiązka trzech kabli przewodzących, zaprojektowana co do formy i treści przez samo Illuminati, a wykonana przez specjalistyczną firmę z USA.

Każda z trzech żył głównych to dziesięć splecionych wokół teflonowego rdzenia drutów o przekroju 0,8 mm (tak więc o wiele grubszych niż w zwykłych żyłkach, coś raczej jak solid core), mających za surowiec miedź klasy 5N o kierunkowej strukturze. Każda ma własną teflonową izolację, a wszystkie razem też zostały splecione w niezbyt gęsty warkocz, zabezpieczony przed mechanicznymi i termicznymi drganiami grubą otuliną z jutowych włókien w pergaminowej osłonie.

Dawno nie widziane kable zasilające wracają na nasz szpalta - oto debiutujący Audio Illuminati Power Reference One.

Dawno nie widziane kable zasilające wracają na nasze szpalty – oto debiutujący Audio Illuminati Power Reference One.

Przychodzi na to pierwszy ekran z gęstej plecionki miedzianej osłoniętej kolejną warstwą teflonu, na wierzch tego aluminiowa folia i drugi miedziany ekran w teflonowej izolacji, a najbardziej na zewnątrz, już tylko dla ozdoby, siateczka z tworzywa o delikatnym, krzyżującym się wzorze. Prócz tego jeszcze trzy luźno wędrujące wzdłuż kabla pierścienie z elegancko toczonego i na wysoki połysk wykończonego jesionu; z ozdobnymi frezami i na środkowym, największym, wygrawerowanym logo producenta. No i na końcach oczywiście wspomniane wtyki ze skrupulatnej selekcji.

Zadałem producentowi pytanie: jaką odgrywają te przesuwane pierścienie rolę – i otrzymałem odpowiedź, że poza funkcją ozdobną, pozwalającą rozpoznać kabel, mają także uzupełniać wypełnienie jutowe, dodatkowo pochłaniając drgania, co w odsłuchowej praktyce przełoży się na dłuższe wybrzmienia i lepsze oddanie akustyki pomieszczeń nagraniowych, a także poprawę niskich rejestrów, jak pokazało brzmienie kontrabasu.

Zbierając to w całość można powiedzieć, że kabel należy do tych, u których jest co wziąć do ręki i na czym zawiesić oko. Eleganckie, markowe wtyki, oprawa efektownym oplotem i ozdobne pierścienie, a w środku kilogram wysokogatunkowej miedzi (dokładnie, bez żadnej przesady) wymyślnie posplatanej i wielowarstwowo ekranowanej. Posplatanej z przewodów stanowiących coś pośredniego między solid core a zwykłą, cienką plecionką, co pozwala giąć kabel łatwiej niż u porównywanych z nim w teście Harmonix X-DC350M2R Improved-Version (7650 PLN/2m) i Acoustic Zen Gargantua II (6900 PLN/1,8m), ale zdecydowanie trudniej niż cienki, dowolnie niemal giętki Crystal Cable Reference Diamond Power (€1600/1,8m).

Te trzy alternatywne przewody stanęły do porównań, dość dobrze pasując cenowo; bo chociaż oficjalna, światowa cena Audio Illuminati Power One za dwumetrowy odcinek wynosi 2390 euro, to na krajowy rynek jest kierowany za połowę tej kwoty, dokładnie 5000 PLN. To oznacza, że bardzo drogi już nie jest; bo na przykład od najdroższego z oferty też rodzimego KBL Sound tańszy przeszło trzykrotnie.

Kabel ten od samego początku zdradza, do jakiego przedziału rynku aspiruje.

Kabel od samego początku nie kryje, do jakiego przedziału rynku ma aspiracje.

Słowo jeszcze o zalążku powstania producenta. Zaczęło się od znajomości z właścicielem Destination Audio przy okazji wchodzenia w posiadanie jego elektroniki i tubowych kolumn, a także od tego, że Destination wystawiane było na AVS 2015 i 2016 z wysokim okablowaniem Entreqa. To zaś posiada nadzwyczaj miłą przypadłość znakomitego wpływu na brzmienie, ale niestety też drugą – bycia piekielnie drogim. Pierwsze kusiło, drugie oznaczało niemożność zrealizowania pokusy, toteż na użytek domowy właściciel Destination zmuszony był szukać tańszego zamiennika. Tak pojawiło się zlecenie na wykonanie zastępstwa, a przy okazji zwróćmy uwagę, jak bardzo szwedzki Entreq okazał się inspirujący, skoro kable słuchawkowe Tonalium też powstawały za jego sprawą i także jako tańszy zamiennik.

Odsłuch cz. I

Pierwsze co zwraca uwagę to masywne, wykonane z drewna zasobniki filtrujące.

Pierwsze co zwraca uwagę to masywne, wykonane z drewna zasobniki filtrujące.

   W górę serca, łokcie na boki, kolanami do przodu – jedziemy. A przede wszystkim z nadstawionymi uszami, bo one najważniejsze.

Zacząłem od słuchawek, a ściślej Ayona Sigmy i Ayona HA-3 ze słuchawkami Fostex TH900 Mk2, jako najbardziej czułymi, kapryśnymi i szczegółowymi, ergo najlepiej obrazującymi stan faktyczny i zmiany. Kable zasilające wpinane były zarówno do przetwornika jak i wzmacniacza, głównie z uwagi na to, że tytułowy Illuminati jest nominalnie uniwersalny, ale Gargantua raczej tylko do wzmacniaczy, a Crystal Cable raczej tylko do przedwzmacniaczy i źródeł.

Audio Illuminati Power Reference One

Recenzowany przewód pokazał na tle pozostałych niezwykle przenikliwe soprany o ładnej, należycie przestrzennej budowie i pełnej dźwięczności, jak również wybitne, rzadkiej naprawdę urody obrazowanie strun. Całościowo zaś trójwymiarowe, holograficzne brzmienie, pełne zróżnicowanie, znakomitą też szybkość i odpowiednio długo podtrzymywane wybrzmienia. Brak w takim razie jakże potrafiącej zirytować ospałości, a także dorzuconego pogłosu, który przy mocno pogłosowych samych Fosteksach byłby szczególnie szkodliwy. Do tego brzmienie z odpowiednią wagą i bardzo dobrą zbieżność czasową – i w ogóle uporządkowanie na najlepszym z testowanych poziomie. Wzorcowe ogniskowanie źródeł i ich relacje, ład i dużo miejsca na scenie, holograficzne obrazowanie na głębię i dobre składanie w całość muzycznych planów, jak również dobra, operująca szeroką bazą stereofonia. A ze spraw bliskich postaci dźwięku popisowe instrumenty dęte i pokazowa rozdzielczość basu z przewagą czynnika przestrzennego nad dociążaniem. Brak zatem basowych zbitek nawet przy najniższych rejestrach, choć równocześnie mniejszy udział basu niż u Acoustic Zen i inna jego postać niż u Harmoniksa.

Znalazło się na nich miejsce na nazwę młodej firmy i modelu kabla oraz numer seryjny.

Znalazło się na nich miejsce na nazwę firmy i modelu kabla oraz numer seryjny.

Zbiorczo zaś najbardziej żywy, naturalny, bardzo w efekcie zajmujący i w świetnym tempie utrzymany przekaz, bez najmniejszych śladów spowolnienia czy niedostatku energii. Co innego wszakże najbardziej się narzucało, mianowicie transparentność i zdolność ukazywania tego co dalsze, dalekie. Pod tymi względami Illuminati przy komputerze górował nad wszystkimi, przy czym najmniej nad Gargantą, która – przypominam – nadaje się tylko do  wzmacniaczy, ma zatem ograniczony zasięg. Warto też podkreślić, że mimo skłonności Fosteksów do sopranowych szałów, soprany trzymane były w ryzach przy pełnej otwartości i należytej postaci. Godna uwagi była też równa parcelacja podzakresów, a więc prawidłowe wyważenie całego pasma.

Crystal Cable Reference Diamond Power

Cienki, pozwalający niemal dowolnie się zginać, ale nieelastyczny niczym zwykły drut kabel Crystala pokazał podobne brzmienie, wszakże o nieco mniej forsownych sopranach i nie tak zjawiskowej przejrzystości. Także dobry porządek, lecz dźwięk nieznacznie względem Illuminati temperowany, nie w tym stopniu przenikliwy i nie w tym przejrzysty. Odrobinę także wolniejszy, kładący większy nacisk na śpiewność i zaokrąglanie niż szybkość i transparencję. Wyraz ogólny bardziej spokojny; brzmienie powściągliwsze, ale nie w relaksującym stylu. Ogólnie biorąc trochę mniej różnorodne i nie tak podekscytowane, przy też bardzo dobrej dykcji i z basem podobnym stylistycznie, o nieco jednak słabiej wyrażonej przestrzenności, i trochę mniejszym wypełnieniu. Całościowo najgorsze zaś to, że z Illuminati więcej się działo. Więcej szczegółów, większa aktywność, większa bezpośredniość i większy realizm. Obrazowanie dokładniejsze i medium bardziej transparentne, a dzięki temu mocniej dochodzące do głosu dalsze plany, nie mówiąc o pierwszym. To jednak okazało się być w dużej mierze mniejszą odpornością Crystala na jakość źródłowego sygnału, do czego jeszcze dojdziemy.

Harmonix XDC350-M2R Improved

Obydwie wtyczki pochodzą od uznanej marki WattGate.

Obydwie wtyczki pochodzą od uznanej marki WattGate.

Głośniejszy od Crystal Calble, ale cichszy od Illuminati okazał się flagowy kiedyś przewód zasilający sławnego Harmoniksa. Niższe miał brzmienie, jak również ciemniejsze, o powściągniętych względem Illuminati sopranach. Także nieznacznie wolniejsze, spokojniejsze, z większym naciskiem na wypełnienie i melodykę niż drapieżny pazur, żywioł i błysk. Mniej agresji, słabsze forsowanie ataku, a w zamian ogólny porządek i też dobra przejrzystość. Przede wszystkim jednak przenikający wszystko spokój i duża dawka piękna. Słabsza natomiast ekspozycja tego co z tyłu i słabiej zarysowany dźwiękowy kontur, w miejsce którego większa miękkość. Struny dobrze oddane ale mniej naprężone, podobnie jak mniej dźwięczne i mniej chrypiące trąbki. Głos wokalisty nie tak przenikliwy i zawieszony w nie do tego stopnia przejrzystym medium. Bas cięższy, bardziej zbity, mniej trójwymiarowy, o mniejszej rozdzielczości. Za to dający wrażenie niższego zejścia – można powiedzieć: z grubszym futrem, ale cokolwiek sfilcowanym. W sumie zaś bardzo przyjemne słuchanie, takie pieszczące słuchacza.

Acoustic Zen Gargantua II

O tym kablu jedynie teraz wspomnę, że wzmacniacz grał z nim najgłośniej i najbardziej ekspresyjnie, natomiast dokładniejszy opis przedłożę w drugiej części, bo w niej sytuacja dokładnie się powtórzyła.

Odsłuch Cz. II

W naszym teście Reference One próbował swych sił w konfrontacji z silnymi i uznanymi rywalami.

Testowany Reference One próbował sił w konfrontacji z silnymi konkurentami.

   W drugiej turze skala jakości skoczyła jeszcze wyżej, skutkiem tego, że tak samo jak kiedyś w teście zbiorczym kabli zasilających porównywane wpinane były z jednej strony do listwy Power Base High End a z drugiej do przedwzmacniacza Twin-Head, poprzez końcówkę mocy Crofta napędzającego kolumny Reference 3A lub słuchawki AKG K1000. Co do samego opisu, to odwrócimy teraz kolejność, zostawiając tytułowego Illuminati na finał.

Crystal Cable Reference Diamond Power

Można powiedzieć, iż ten przewód zagrał dość podobnie do swego wyglądu, tyle że nie tak cienko ani jasno. Za to subtelnym, delikatnym, wyrafinowanym i precyzyjnie wyrysowanym dźwiękiem o wyjątkowej dźwięczności. Cieplej także niż w poprzedniej lokacji, ale to pewnie za sprawą systemu Rogoz Audio BBS w stoliku i podkładkach pod głośnikowe kable. Też chyba w jakiejś mierze dzięki dodatkowym krążkom kwarcowym od Acoustic Revive pod wzmacniaczem i przedwzmacniaczem.

Ogólnie biorąc drugi od góry kabel zasilający Crystala wypadł teraz zdecydowanie lepiej, grając z listwy i innej linii zasilania bez żadnego tłumienia, spowolnienia, czy przycinanych sopranów. Przeciwnie, zaprezentował się błyskotliwie i w niepowszedni, a nawet czarodziejski sposób. Słuchany porównawczo względem dwukrotnie tańszego Acoustic Revive (by nie startować całkiem na sucho) okazał się zdecydowanie lepiej doświetlać, uszczegóławiać i natleniać. Łanie podkreślał wszelkie drobne zjawiska, nie zapominając o dużych i największych. A mimo że akcent szedł bardziej na soprany, nie można powiedzieć by basu brakowało, aczkolwiek w wokalach dawał się odczuć dodatkowy rys sopranowego wydelikacenia i młodzieńczości. Najważniejsze jednak było co innego, odnoszącego się do oświetlenia. Można to porównać do stanu, w którym na duże płaszczyzny, wydające się mieć gładką, jednolitą powierzchnię, rzuca się pod odpowiednim kątem dodatkowy snop światła, a wówczas okazuje się, że wcale nie są gładkie tylko mają złożoną topologię, zdecydowanie wzbogacającą obraz i rodzącą szacunek dla zdolnego ukazać to lepszego aparatu obrazowania. Także soprany a nie same faktury były szczególne – szczególnie migotliwe, w najwyższych partiach przechodzące w ezoteryczność, pełne swoistego blasku i wielopostaciowości. Nie grało to ku realizmowi, ale niezwykle efektownie i nader wyrafinowanie. Coś jakby się przenieść ze zwykłego sklepu z odzieżą do w najwyższym stopniu luksusowego, gdzie każdy materiał i sposób kroju przypominają o luksusie.

Harmonix XDC350-M2R Improved

Ku naszemu zaskoczeniu debiutujący produkt niczym nie ustępował uznanym rywalom.

Ku naszemu zaskoczeniu debiutujący produkt niczym nie ustępował uznanym rywalom.

Dawny flagowiec zasilający Harmoniksa zagrał zgoła odmiennie. Też świetnie, ale w zupełnie inny sposób. U niego na plan pierwszy nie wychodziła ezoteryczność i koronkowość brzmienia, tylko dociążenie, masywność, konkret. Tak samo jak przy komputerowym źródle i tu epatował spokojną naturalnością, która podczas słuchania natychmiast się nasuwała. Żadnego podkręcania przekazu, migotek, wzniecania sopranowej zadymki i tkania brzmieniowych koronek. Żadnego też pompowania tlenu i doświetlania szczególnym światłem. Przede wszystkim konstrukcja a nie ozdobniki. Nie jak katedra w Reims, tylko jak nowoczesna architektura, operująca też złożoną lecz masywniejszą i mniej ozdobną bryłą. Owszem – sopranowy szum i ćwierkanie ? – proszę bardzo, ile sobie państwo życzą, ale nie w stylu delikatnego tin-tin, tylko raczej konkretniejszego brzęk-brzęk. I wokal także nie dźwięczący delikatnym tirli-tirli, tylko solidniejszym i niższym la-la-la.

To miało daleko idące następstwa: słuchało się spokojniej, nie było żadnej ezoterii, dźwięk wydawał się nieco wolniejszy, ale za to postawniejszy i konkretniejszy. Całościowo niższy i dzięki temu dający poczucie mocnej konstrukcji na mocnym fundamencie. Większe dźwięki, lepiej wypełnione i bardziej jednolite, z sopranami jako dodatkiem (choć obfitym i dobrze osadzonym), a nie jako wszechobecnym dzwonieniem i migotem. Co ciekawe, nie zaobserwowałem podnoszenia temperatury, choć przekaz niewątpliwie był ciepły, a przecież takie podnoszenie było szczególnym rysem Harmoniksa w kiedyś przeprowadzonym teście. Podejrzewam, że to dzięki stolikowi Rogoz Audio wszystko stało się cieplejsze i pełniejsze, tak więc temperatura bardziej dla wszystkich się wyrównała, z tym że chłodny przekaz stał się cieplejszy, natomiast przesadne ciepło sprowadzone raczej w stronę normalności niż jeszcze wyższej temperatury. Jeśli zaś wspominać o wadach, to bas zanadto był ujednolicony. Z niskim zejściem i imponującą mocą, ale pewnym niedostatkiem rozdzielczości i trzeciego wymiaru. Dopiero później udało się to poprawić, ale o tym na koniec.

Acoustic Zen Gargantua II

Ten kabel powinien się chyba nazywać inaczej, bo ciapowaty, żarłoczny olbrzym z powieście François Rabelais nijak doń nie pasuje. Owszem, Gargantua ma niewątpliwie najmocniejsze tąpnięcie. Potrafi zejść najniżej, a przy tym w przeciwieństwie do Harmoniksa niezależnie od stopnia zejścia zachowuje rozdzielczość i przestrzenność, i jeszcze potrafi tworzyć imponującą basową łunę, zalewającą cały firmament. Szalenie to jest efektowne i nikt tego tak dobrze nie umiał, ale to nie był jedyny atut. Gargantua łączył w sposób zupełnie jawny cechy obu poprzedników. (W oryginale, mimo żeńskiego „a” na końcu to samiec.) Był treściwy i mocny, a jednocześnie wyjątkowo żywy i podekscytowany. Aż zrazu, bezpośrednio po Harmoniksie, zdało mi się to przesadzone, nazbyt aż żywe. Lecz moment przywyknięcia i już się układało w atrakcję a nie kontestację.

W zasadzie w brzmieniu Reference One nie doszukaliśmy się jakichkolwiek uchybień.

W brzmieniu Reference One nie doszukaliśmy się jakichkolwiek uchybień.

Kabel niewątpliwie jest popisowy, że aż można rzec – rozbuchany. Soprany strzelają i wszystko wibruje, a jednocześnie jest wypełnienie, super bas, mocna esencja, bogata treść i wokół tego wszędobylska podnieta. Wszystko mieni się, drga, gdzieś pędzi, chce się koniecznie popisać. Prawdziwy zalew informacji i wyjątkowo szybka fabuła. A  przy tym pod dyktando rozwydrzonych sopranów wokale znów tirli-tirli a nie la-la-la i dzwoneczki tryń-tryń a nie brzęk-brzęk. Tyle że nie pośród ogólnej delikatności i nie tak całościowo koronkowo jak u Crystal Cable, tylko w oparciu o zasadniczy kontrast dół-góra i kruchość-masywność. Z najczarniejszym do tego tłem i na nim najbardziej połyskliwie, a przede wszystkim ze słuchaczem pytającym samego siebie, czy to jest najbardziej prawdziwy obraz, czy może przedobrzony? Ale ponieważ żywej muzyki nie tylko dla przyjemności ale też z zawodowego obowiązku słucham, to mogę na tej bazie powiedzieć, że w odpowiedniej bliskości i w odpowiednich salach żywa muzyka jest właśnie taka. I jeszcze jedno do zauważenia – z wszystkich porównywanych Gargantua był najgłośniejszy, to znaczy za jego sprawą grał system najgłośniej.

Audio Illuminati Power Reference One

Zrobiło nam się chcąc nie chcąc porównanie aż czterech kabli, ale przynajmniej mamy paletę wyboru, a sam producent testowanego się porównań dopraszał.

Audio Illuminati zagrał jeszcze inaczej, chociaż najpodobniej do Gargantui. Nie miał aż tak masywnego zejścia i takiej umiejętności stawiania basowych kurtyn, ale bas także zawsze rozdzielczy, zawsze przestrzenny i zawsze mocny. Nie można powiedzieć, by czuło się jego brak, tyle że ilościowo bardziej był wyważony. Pod jego względem Gargantua jest jak słuchawki Fostex TH900 albo dawne Ultrasone Edition9 – dół pasma się narzuca, stanowi podnietę, obfitością zalewa. Illuminati jest bardziej powściągliwy, starając się dozować go z większym umiarem, jednakże ten umiar okazuje się sam nieznaczny i basu w efekcie jest więcej niż u Crystal Cabel, a przy podobnej ilości co u Harmonix ma inną postać, starannie rozczesaną a nie zbitą i sfilcowaną. Reszta jest z grubsza analogiczna jak u Acoustic Zen, ale mimo wszystko inna w odbiorze, bo lepiej uporządkowana a mniej rozwichrzona. Wyraźnie większa pojawia się separacja i zogniskowanie źródeł bardziej dokładne; żaden z porównywanych nie był pod tymi względami tak precyzyjny, a efekt tego emocjonalny taki, że mimo tej samej miary rozwibrowania i bogactwa słuchało się muzyki z Illuminati spokojniej. Nie w szaleństwach skłębieniach i szałach nakładających się dźwięków, tylko bardziej analitycznie, z lepszym widzeniem składników i ich wzajemnego na siebie wpływu.

Komuś może być mało basu...

Komuś może być mało basu…

Grał Illuminati minimalnie ciszej a z wyraźnie większym ordynkiem. Także w sensie stereofonii, która szerzej i wyraźniej rozkładała się na kanały. Dźwięk sprawiał wrażenie bogatszego i bardziej rozmigotanego niż u Harmoniksa, a jednocześnie nie tak tajemniczego i ezoterycznego jak u Crystal Cable. Także nie tak szalejącego i skłębionego jak u Gargantui. Przy znakomitym bogactwie i wibrujących pośród popisowo transparentnego medium sopranach zachowywał uporządkowaną postać i łatwą do odczytania harmonię składników. Dobrze dociążony i zjawiskowo dźwięczny, dokładnie równocześnie obrazował skąd dane brzmienie przychodzi i jak z innymi współpracuje. Z pierwszym planem w średniej odległości, głęboką i szeroką sceną oraz temperaturą o której się zapomina, ponieważ jest naturalna. A jeśli szukać innego oprócz porządku wyróżnika, to powiązana z nim niewątpliwie szczególnie czytelna, zdecydowanie najlepsza ekspozycja drugiego i dalszych planów, co już przy komputerowym źródle się pokazało. Wrażenie wyjątkowej wyraźności wszystkiego, ale bez towarzyszącego słuchaniu Gargantui wrażenia podkręcenia, do tego przyjemny meszek na dźwiękach (własne danie specjalne), wybitna szybkość i nośność. Najlepsze też spośród wszystkich obrazowanie akustyki, wnoszące własny wkład w całościowo najbardziej czytelny obraz. Wokale na pograniczu uspokojenia Harmoniksa i żywej, migotliwej ruchliwości Gargantui, bo choć z mocno eksponowanymi wysokimi tonami, ale takimi bez cienia przesady, odbieranymi intuicyjnie jako normalność, a także z przeciwwagą w postaci wypełnienia. Także najlepsze oklaski, odpowiednio trzaskające (zwróćcie kiedyś uwagę, jak prawdziwe oklaski w aktywnym akustycznie pomieszczeniu są ostre), a jednocześnie najlepiej rozbite na dłonie.

Na podsumowujący finał zostawiłem zagrywkę, która faktycznie zdarzyła się na sam koniec. Cały czas podczas porównań źródłowy odtwarzacz Resteka zasilany był przez kabel Acosic Revive, taki sam jak ten w Twin-Head słuchanym przed Crystal Cable. Muszą przyznać, że byłem pełen uznania dla tego znacznie tańszego przewodu, pozwalającego kreować pozostałym tak różne i tak niepowszednie muzyczne obrazy. Aliści ciekawość na koniec zdjęła i mimo zmęczenia wielogodzinnym słuchaniem oraz masą wte i wewte porównawczych przełączeń, zdobyłem się na zastąpienie go przez Illuminati w towarzystwie Gargantui wpiętego w Twin-Head.

Całościowo jest to jednak przewód wybitny. Polecamy!

Całościowo jest to jednak przewód wybitny. Polecamy!

Początkowo myślałem o Harmoniksie przy przedwzmacniaczu, tak żeby zapanowała równowaga między podnietą a spokojem, ale diabeł podkusił i pomyślałem, że dam czadu i wepnę równocześnie dwa najbardziej szalejące przewody. Trzymajcie mnie, bo powiem zaraz brzydkie słowo. Jato to nie p… Jak nie j…  – aż mi się ze łba zakurzyło. Takim bogactwem dźwięku to grają na AVS systemy za parę wiader pieniędzy, i oczywiście nie wszystkie tak umieją, bardzo wiele nie umie. Zębami zazgrzytałem na myśl, że bez tego Illuminati przy źródle tak dobrze już nie będzie. Ale gość ma z Warszawy daleko, to może jak nie odeślę, to nie będzie mu się chciało po odbiór fatygować.

Ale obiecałem coś jeszcze o Harmoniksie. Na sam koniec jego też wpiąłem, by z satysfakcją stwierdzić, że z Illuminati przy źródle nie ma żadnych problemów z rozdielczością basu, a sopranów przybywa, choć wciąż obraz muzyczny pozostaje z nim najspokojniejszy i w odbiorze intuicyjnym najbardziej naturalny. Najpodobniejszy do codzienności a nie odświętnego szaleństwa.

Podsumowanie

Audio Illuminati Power Reference One HiFi Philosophy 005   Gdyby Illuminati kosztował, tak jak miał, dziesięć tysięcy, to bym powiedział, że jest problematyczny. Do wzmacniaczy i końcówek można z powodzeniem (i to jakim!) używać tańszego Garganui, który wprawdzie posiada nieco inny charakter, ale jest zasadniczo podobny. Z mniejszym akcentem na porządek a większym na zawieruchę i też super spektakularny. Słabiej obrazujący głębsze plany, ale z bardziej spektakularnym basem. Jedni taki bas strasznie cenią, inni go nie lubią i unikają, ale na pewno stanowi argument, podobnie jak muzyczne skłębienie. Można woleć sceniczny porządek i dokładne ogniskowanie, a można zawieruchę i skotłowany muzyczny szał. Z tym, że – zauważmy – Gargantua do źródeł się nie nadaje, a nadający dla nich zamiennik tego kabla (którego nie słyszałem) kosztuje coś koło piętnastu tysięcy.

Natomiast kiedy Illuminati można pozyskać za skromniejsze o całą połowę pięć tysięcy, to sprawa się upraszcza. Wciąż można oczywiście wybrać Gargatuę z jej stylem do wzmacniacza, ale to będzie już większy wydatek. Można także wybrać styl Harmoniksa i bardzo dobrze bym to zrozumiał; spokojna pewność ulokowana w niższym i bardziej jednolitym dźwięku z sopranami bardziej na smyczy i całościowym realizmem branym wprost z powszedniejszego życia. Tyle że Harmonix o tej samej długości to jest prawie osiem a nie pięć tysięcy, a przede wszystkim jest to czas przeszły, bo kabel z rynku zniknął. Zastąpiła go seria Hijiri, której nie umiem oszacować, ponieważ nie miałem przyjemności. Z kolei Crystal Cable Refference, mogący się poszczycić licznymi nagrodami, to przewód tylko do źródeł i taki bardziej baśniowy; budujący dźwiękowe katedry aniołów, jak zwą bazylikę w Reims. To mniej jest prawdziwe, ale jakże spektakularne, i to też można woleć. Niemniej w grę wchodzi jeszcze jeden czynnik – przy słabszej jakości sygnale, z jaki mieliśmy do czynienia przy komputerze, Illuminati wygrywał przejrzystością i precyzją z wszystkimi oprócz Gargantui, która, jak już wspominałem, jest tylko do wzmacniaczy. A zatem uniwersalność i użyteczność stoi przy polskim kablu, przy kablu debiutancie. Za pięć tysięcy okazuje się okazją, choć pięć tysięcy za kabel sieciowy dla kogoś nie wkręconego w audiofilizm zabrzmi raczej jak żart. Ale takie mamy realia – są tego rodzaju kable za trzydzieści i są za pięćdziesiąt, a najdroższy krajowy kosztuje ponad osiemnaście.

 

W punktach:

Zalety

  • Uniwersalizm. (Do źródeł i wzmacniaczy.)
  • Dorównuje wybitnym.
  • Po redukcji ceny stanowi okazję.
  • Wyjątkowe uporządkowanie przekazu.
  • Popisowa lokacja źródeł.
  • Równie popisowa przejrzystość.
  • Spektakularne oddanie akustyki.
  • W efekcie najlepsze spośród wszystkich porównywanych ukazywanie drugiego i dalszych planów.
  • Pełne spektrum sopranowe.
  • Z jednoczesnym poczuciem braku przegrzania przekazu sopranami.
  • Żywość i szczegółowość.
  • Wokale na styku sopranowego odmładzania i basowej dojrzałości.
  • Energetyczność, przekładana na najgłośniejsze po Gargantui granie.
  • Doskonale radzi sobie przy słabszej jakości źródłach.
  • Kipi energią i szczegółami.
  • Idealnie dobrana temperatura.
  • Bardzo też dobrze dobrane światło.
  • Pełna rozwartość i wyważenie pasma.
  • Szybkość.
  • Dynamika.
  • Prawidłowo długie wybrzmienia.
  • Żadnego sztucznego upiększania ani nadmiernej ekscytacji.
  • Głęboki, odpowiednio masywny dźwięk.
  • Efektowny meszek na fakturach.
  • Przekaz migotliwy, ale nieprzesadnie.
  • Dopracowana powierzchowność, znamionująca przynależność do elity.
  • Bardzo staranne wykonanie.
  • Odporny na wibracje.
  • Dodatek piezoelektryków.
  • Najwyższej jakości wyselekcjonowane odsłuchowo markowe wtyki.
  • Przewody w oparciu o miedź klasy 5N wytworzoną w USA.
  • Od fachowca, prawdziwego specjalisty.
  • Tymi kablami Destination Audio zastąpiło przewody Entreqa.
  • Sam się do takiego przymierzam.

 

Wady i zastrzeżenia.

  • Debiutant.
  • Niespecjalnie giętki.
  • Smakosze superbasu wybiorą przy wzmacniaczu Gargantuę.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Audio Illuminati

Dane techniczne Audio Illuminati Power Reference One:

  • Trzy główne żyły przewodzące: splot 10 x 0,8 mm z miedzi beztlenowej klasy 5N każda.
  • Warstwy izolacyjne: 2 x gęsta plecionka miedziana; 2 x teflon; 1 x folia aluminiowa.
  • Wytłumienie przeciwdrganiowe: włókna sizalowe w pergaminowej osłonie i trzy zewnętrzne pierścienie drewniane.
  • Gniazdo wtyku: Schuko Wattgate 390 AU Evo black z dodatkiem kryształów piezoelektrycznych.
  • Gniazdo IEC: IEGO 8085 black (Furukawa copper) 15A z dodatkiem kryształów piezoelektrycznych.
  • Standardowa długość: 2,0 m. (Dostępne inne.)
  • Cena na rynek krajowy: 5000 PLN.

 

System:

  • Źródła: PC, CD Restek Epos+.
  • Przetwornik: Ayon Sigma.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Ayon HA-3.
  • Słuchawki: AKG K1000 (kabel Entreq Atlantis), Fostex TH900 Mk2.
  • Interkonekty: Sulek Audio, Sulek 6×9.
  • Kolumny: Reference 3A MM de Capo/i.
  • Kable głośnikowe: Sulek Edia.
  • Kable zasilające: Acoustic Revive Triple-C, Acoustic Zen Gargantua II, Crystal Cable Reference, Harmonix X-DC350M2R, Audio Illuminati Power Reference One
  • Listwa zasilająca: Power Base High End.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Podkładki pod kable zasilające: Acoustic Revive RCI-3H.
  • Platformy pod kable głośnikowe: Rogoz Audio 3T1BBS.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

7 komentarzy w “Recenzja: Audio Illuminati Power Reference One

  1. jafi pisze:

    chociaż na przykład firma Sulek uważa, że zwykły wtyk akurat w przypadku kabla zasilającego (co innego interkonekt) niczego nie będzie psuł, bo całe dobro kryje się w przewodniku i jego kierunkowości.

    Piotrze, to nie do końca tak jest. Choć wtyki zasilające Sulek Audio wyglądają skromnie, to przecież nie zostały wybrane/zrobione przypadkowo. Piny są miedziane, nie powlekane i ułożone w kierunku, a korpus jest plastikowy, bo taki pasował najlepiej brzmieniowo. Z dostępnych na rynku markowych wtyków żaden się nie sprawdził.

    pozdrawiam
    jafi

    1. PIotr Ryka pisze:

      W takim razie źle zrozumiałem wypowiedź, przepraszam. Rzeczywiście, wtyki Sulka mają miedziane bolce. Natomiast z całą pewnością opinia zawierała krytykę firmowych wtyków uchodzących za najwybitniejsze. Podobno się nie sprawdziły. W Illuminati najwyraźniej też nie do końca, skoro trzeba było tak długo selekcjonować i uzupełniać piezoelektrykami.

  2. Robert pisze:

    A ja mam pytanie jak Illuminati sprawuje się zasilając listwę zasilającą ? Illuminati gra u mnie podłączone do cd i jest wybitny , do tego stopnia że zastąpił Electraglide .

  3. Robert pisze:

    Zwłaszcza że obecnie mam podłączony przewód Harmonix M2R i tak mi chodzi po głowie by go zastąpić Illuminati.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Nie umiem odpowiedzieć, nie miałem dwóch Illuminati, żeby sprawdzać jak jeden zasila listwę a drugi konkuruje z pozostałymi. Na podstawie porównań można zakładać, że Harmonix jest w tej roli spokojniejszy i cieplejszy, a Illuminati będzie bardziej żywiołowy.

  4. Robert pisze:

    Harmonixy mam dwa jeden do listwy a drugi do wzmaka i obawiam się że ten przy listwie za bardzo nażuca swój harakter , a illuminati może w tej roli się sprawdzić ponieważ jest bardziej transparentny. Napewno trzeba spróbować .

    1. PIotr Ryka pisze:

      Na pewno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy