Zacznijmy od noty encyklopedycznej: Stax Industries Ltd. powstał w 1938 roku i zajmował się początkowo techniką radiową. Nazwa Stax pojawiła się jednak dopiero w 1950 (źródła milczą, jak firma wcześniej się nazywała) i wówczas produkowane były głównie mikrofony, do których dołączyły wkrótce ramiona i wkładki gramofonowe, a zaraz potem głośniki elektrostatyczne. W sensie szerokiego rynku konsumenckiego i nadchodzącej sławy japoński producent narodził się jednak dopiero w 1960, wraz z pierwszymi słuchawkami elektrostatycznymi SR-1 oraz przeznaczonymi dlań adapterami SRD-1 i SRD-2, umożliwiającymi ich napędzanie dowolnym głośnikowym wzmacniaczem. Kolejny ważny moment to rok 1978 i model SR-Σ (SR-Sigma), określany jako „panoramiczny”, budujący niebywałą jak na słuchawki scenę. A potem przełom 1993/94 i flagowy zestaw SR-Ω/SRM-T2, mający być ripostą na arcymistrzowski popis europejskiej konkurencji –HE90/HEV90 Sennheiser Orpheus. W sensie brzmieniowym celną, w sensie marketingowym nie. Porównywałem oba systemy (patrz tekst „Najlepsze słuchawkowe systemy elektrostatyczne – porównanie”) i mogę z całą odpowiedzialnością napisać, że były równie genialne, niemniej ze względu na cenę żaden nie zdobył rynkowej popularności (to jeszcze nie te czasy), a Stax przypłacił swój nawet bankructwem. Odrodził się jednak w 1996 jako New Stax, by w 1998 skierować na rynek nowy komplet flagowy Stax SR-007/SRM-007t, wchodzące w skład którego słuchawki zyskały z miejsca przydomek Omegi II. Kosztowały 190 tys. jenów, czyli o 10 tys. więcej niż SR-Ω, i przez ponad dekadę uważane były za najlepsze na świecie. (Orpheusa już wówczas nie produkowano.) Zmodyfikowane nieznacznie w 2007 do wersji MK2 są oferowane do dzisiaj, ale na pozycji flagowych ustąpiły w 2011 miejsca modelowi SR-009 (21 tys. PLN), czyli popularnej „dziewiątce”. Analogicznie wzmacniacz SRM-007t (nazywany przez firmę, jak wszystkie jej wzmacniacze, energizerem) jest z nieznacznymi modyfikacjami produkowany do dzisiaj, jednak ani w 2011, ani w następnych latach, nie został z fotela lidera zrzucony przez lepszego następcę. A trzeba wszystkim wiedzieć, że w odróżnieniu od samych słuchawek nie stanowił nawiązania do referencyjnego SRM-T2, będąc czymś o wiele skromniejszym. Fakt, że mimo to bardzo udanym, gwarantującym wspaniałe brzmienie, jednakże w konfrontacji z powstałą w ilości zaledwie pięćdziesięciu sztuk legendą wyraźnie ustępujący. Mniejszy gabarytowo, nie mający wydzielonego zasilacza i posiłkujący się czterema a nie ośmioma lampami; za całe od tej strony wsparcie mając podwójne małe triody 6FQ7 od Electro-Harmonix (możliwe do zastąpienia przez RCA top clear) w miejsce elitarnych sterowników E188CC Philips SQ i równie nobilitujących pentod mocy EL-34 Siemensa.
Taki stan rzeczy był oceniany ambiwalentnie. Z jednej strony prasa branżowa, złożona przeważnie z osób Orpheusa i T2 okazji słuchać nie mających, nad jakością systemu SR-007/SRM-007t się rozpływała, z drugiej nieliczni temat głębiej znający, przeważnie zagraniczni konstruktorzy i kolekcjonerzy, za czymś w rodzaju nowego T2 tęsknili. Wraz z pojawieniem się flagowych „dziewiątek” nadzieje te oczywiście odżyły, jako prognoza naturalnego następstwa zdarzeń. Sam Stax też nie pozostał obojętny, dając w wywiadach i na spotkaniach do zrozumienia, że prace trwają i już niebawem – może za rok, może dwa. Ale lata mijały, a nowego T2 nie było. Sześć aż musiało minąć, a w międzyczasie stała się rzecz znacząca: w grudniu 2011 sławny, obrosły tradycjami Stax przejęty został w całości przez chińskiego potentata branży głośników, firmę Edifier z Pekinu. Padła przy tej okazji obietnica nienaruszalności tradycji i ukierunkowania, ale pomimo rozszerzonego zaplecza biznesowo-technologicznego nowego wzmacniacza jak nie było, tak nie było. Aż się nareszcie zjawił; najpierw w Japonii, a potem wiosną w Europie na monachijskim High End, gdzie wprawdzie pierwszego dnia pograł, ale kolejnego już nie. Nie wszyscy zatem zdążyli posłuchać, ale obecnie dysponuje nim także polski dystrybutor, toteż po publicznych prezentacjach w Warszawie i Poznaniu zjawił się teraz u mnie. W dobrym na dodatek momencie, pod obecność odtwarzacza Accuphase DP-950/DC-950, a zatem w ekskluzywnym, rodzimym, japońskim gronie, wraz oczywiście ze słuchawkami SR-009, czyli w arystokratycznym komplecie. W stanie na dodatek już obrobionym, wygrzanym odsłuchami,
Słuchałem dokładnie tego samego duetu. Spodziewałem się jednak większego ładunku emocjonalnego. W zamian było bardzo sprawne technicznie granie, duża transparentność, dobra dynamika. Jednak nie na tyle oszałamiająca była ta strona techniczna, by przykryć niedostatki braku emocji w przekazie. Zestaw faktycznie wydajny mocowo i elegancki, choć jak pisałeś nie luksusowy w wyglądzie, i mający w tej cenie sporą konkurencję w warstwie muzykalności przekazu. Powiem więcej, niższych nowych modeli Staxa na tym wzmacniaczu lepiej mi się słuchało niż 009.
A jakie było źródło i okablowanie?
Niby tylko Chord 2Qute, ale on ułomny przecież nie jest. Okablowania nie pamiętam.
Wydając tak grube pieniądze, myślę że lepiej zapolować na starego Orfeusza. Większy rozmach w brzmieniu i nasycenie realizmem. Zapewne też więcej koloryzowanie, ale to nie grzech.
Stary Orfeusz to brzmienie zdecydowanie lepsze pod każdym względem, tyle że za 100 tys. a nie pięćdziesiąt i bez możliwości serwisu. Także wyjątkowy a nie przeciętny wygląd. Co do koloryzacji, to żywa muzyka jest barwna, a tylko niektórym redaktorom wydaje się, że bociany przynoszą ją na zszarzałych taśmach magnetofonowych 🙂
Ciekawe, szkoda że im nie wyszło, z opisu wygląda na rozwinięcie 727 mkII.
Trzeba w takim razie sprawdzić tą przystawkę iESL, mocno się różni od LST?
Mocno się nie różni. LST jest szlachetniejszy brzmieniowo, co przy jego prostocie konstrukcyjnej i klasie transformatorów wydaje się nieuchronne.
Stax musiał być świadomy, że to nie będzie nowy, ani tym bardziej poprawiony, T2. Przy tych założeniach konstrukcyjnych nie było innej możliwości.
Dodam, że iESL jest łagodniejszy brzmieniowo, zwłaszcza z iCANem, no i można trochę pozmieniać przełącznikami.
Ale już w tym samym zastosowaniu ze wzmacniaczem, to jest bardzo blisko, ja wprawdzie porównywałem wersję HB
a nie HBZ, no ale ta miniaturyzacja można postawić na nocnym stoliku.
Jak ma się wieża Ifi w porównaniu do tego wzmacniacza oraz tego od Trilogy?
Tak się ma, że sam bym ją wybrał.
A ja marze o: Audiovalve Luminare 2016. + Final Audio X.
Powodów do marzeń nie brak. Na szczęście 🙂
Zdecydowanie wolalbym Trilogy H1, zwlaszcza, ze cenowo prawie to samo, a brzmienie znacznie bardziej wciagajace i co istotne (dla mnie), dostajemy wiecej dociazenia/ciala ze szczytowymi Staxami.
Porównywałem, porównywałem. Recenzja niebawem.
Spóźniony mój wpis Piotrze, tym niemniej szczery: Mając T8000 obok moich dwóch torów z Ayonem Crossfire III i Accu pre i końcówką A-50V (dwa LST do tego), muszę stwierdzić, że trafne wrażenie, jakie odniosłeś na początku swojego testu, pozostaje u mnie nadal, niestety. Kompletny brak holografii, dźwięk z małą sceną (a 009 mimo że w tym ograniczony, potrafi o wiele lepiej!), dość płaski i niespecjalnie barwny obraz. Z pewnością, co do wymienionych przez Ciebie zalet przy końcu recenzji, można by zgodzić się porównując do SRM-007t czy do 727. A już w żadnym wypadku nie jest to konkurencja do sławnego T2, dokładnie jak piszesz. Bardzo dobra, trafiająca w punkt recenzja – gratuluję!
Stefan
Miło się czyta pochwały, ale dużo bardziej bym wolał, żeby to Stax trafił w punkt „nowym T2” i znokautował konkurencję. Ale nic takiego się nie zdarzyło.