Recenzja: Silent Angel Munich M1T

    Firma Thunder Data Co. Ltd. została założona przez dr Huanga Jiana i konstruktora Chorusa Chuanga, specjalistów od inżynierii i oprogramowania. Pamięci masowe i elektronika użytkowa to jej specjalności, w tym sieci domowe i hi-fi. Macierze dysków i chmury do składowania danych są tego Thunder ofertą, a pod marką zależną Silent Angel oferuje serwer muzyczny Rhine Z1, switch Bonn N8, system operacyjny dla mikrokomputera Raspberry Pi 4 i coraz liczniejsze inne produkty, w tym tytułowy streamer Silent Angel Munich M1T.

    Z Zhuhai w prowincji Guangdong, półtoramilionowego miasta całego będącego specjalną strefą ekonomiczną i zarazem siedliskiem konsorcjum Thunder, docierał już do mnie ten switch Bonn N8 oraz zasilacz Forester F1, czyli transformatorowy czyściciel brudnego prądu ze ściany. A teraz, po półtorarocznej przerwie, dotarł tytułowy streamer sieciowy na użytek muzyczny o też z niemiecka brzmiącej nazwie Munich M1T.

    Jak widać piją z nazwami niektóre wyroby chińskiego „Cichego Anioła” do konkretnych miast w Niemczech, ale że Polska leży pomiędzy niemieckim rynkiem zbytu a chińskim producentem, też możemy skorzystać. Lecz o co można się wzbogacić kupując za kilka tysięcy złotówek streamer od Silent Angel ze stolicą Bawarii w nazwie? Spróbujmy rzecz przebadać.

Budowa i przeznaczenie

Streamujące Monachium

    W czarnym, tekturowym pudełku średniego formatu (takim wielokrotnego użytku, z funkcją otwierania i zamykania) przybywa do nas monachijski streamer, też czary i niewielki. Mały nawet, można powiedzieć – obrysem dużo mniejszy niż średni klocek audio, ale na wysokość sporawy, nad podłoże się wybijający. Stojący na czterech gumowych nóżkach i dla poprawy wizualnego efektu z nieznacznym łukowym odgięciem aluminiowego, szczotkowanego frontu, a bokami i z wierzchu, też i pod spodem, w siatki wentylacyjne, choć niezbyt w aktywności się rozgrzewa. Tak na wszelki wypadek pasywna (wyłącznie taka) wentylacja jednak obfita, co niewątpliwie przedłuży życie, a przede wszystkim usprawnia pracę procesora, to wszak mały komputer. Na froncie wytłoczony po lewej (bez podbarwiania) napis MUNICH, po prawej symbol M1T, pomiędzy nimi u góry złocony herb marki, pod którym mikroskopijne, zielono świecące diody aktywności – z lewej włączenia z prawej streamowania, pomiędzy informująca o wyciszeniu. Zapadkowy włącznik główny jest z tyłu, tuż obok jackowego gniazda zasilania, które sycimy kablem z kompletu zakończonym transformatorem AC/DC, w który ładujemy kabel ze ściany lub rozdzielacza. (Trójbolcowy zasilający też na wyposażeniu.) Oprócz samego urządzenia i sekcji zasilania dostajemy kabel ethernetowy o przyzwoitej grubości i sztywności, co do którego mam uwagę, ale to przy odsłuchu. W odróżnieniu od ascetycznego frontu na tylnej ściance Silent Angel Munich M1T dzieje się bardzo dużo – jest tam rzecz jasna wtyk ethernetowy, cztery gniazda portów rozszerzeń via USB (2 x 3.0 i 2 x 2.0) z przeznaczeniem dla dysków lub pendrive oraz dwa gniazda M-LINK do ewentualnych kiedyś rozszerzeń. A przede wszystkim cyfrowe wyjścia AES/EBU, I2S i koaksjalne, przez które łączymy się z przetwornikiem DAC. W droższej o dwa tysiące wersji z wbudowanym przetwornikiem na przodzie może być także gniazdo słuchawkowe, ale tej wersji nie miałem. Miałem za to switch Silent Angel Bonn N8, zalecany przez producenta jako wsparcie gniazda Ethernet, ale nie miałem też zalecanego czyściciela prądu Forester F1, optymalizującego pracę zarówno switcha jak streamera. Trudno, musiała go zastąpić profesjonalna listwa ACAR Studio, też prąd potrafiąca filtrować, aczkolwiek tylko pasywnie.

Z aluminiowym frontem.

    Silent Angel Munich M1T ma wymiary 15,5 x 11,0 x 5,8 cm i waży równy kilogram, a w środku ma czterordzeniowy procesor 1,5 GHz ARM Cortex-A72, pamięć operacyjną 8,0 GB (w tańszej wersji 2,0 GB) i przede wszystkim masę dopasowań. Jedyny element o małej kompatybilności to łącze I2S, poza tym kompatybilność ze wszystkim. Z wszystkimi bez wyjątku serwisami muzycznymi (TIDAL, Qobuz, Spotify Connect, Airplay, Amazon Music, DLNA, Roon Ready itd.) wraz z natywnym odczytem MQA i DSD, jak również kompatybilność ze wszystkimi smartfonami, które posłużą do obsługi (byle miały najnowsze wersje oprogramowania). Z netu ściągamy darmową apkę VitOS Orbiter i za jej pośrednictwem łączymy się z muzycznymi serwisami wybierając chcianą muzykę. Istotą zaś streamera Munich M1T będzie czynienie każdej z nich nie samą tylko dostępną, ale też lepszą brzmieniowo niż kiedy ściągać bezpośrednio przez komputer na przetwornik, czy nawet poprzez dobry konwerter, czego sprawdzeniem się teraz zajmiemy.

Rezultaty brzmieniowe

I mimo nienagrzewania obfitą, ale pasywną, wentylacją.

   Sednem sprawdzeń są porównania, ale zacznijmy od uwagi wstępnej. W toku porównań wyszło na jaw, że znacznie lepsze brzmienie możemy wycisnąć z Munich M1T zastępując dołączony kabel ethernetowy cokolwiek wyższym jakościowo. W tym miejscu nie mogę nie zauważyć, że intensywnie lansowany pogląd, jakoby kable cyfrowe nie mogły się jakościowo różnić jest najczystszej postaci brednią, której w najbliższym czasie poświęcony zostanie dezawuujący artykuł. Na razie tylko napiszę, że użycie niedrogiego, jaskrawożółtego kabla Neyton Ethernet CAT7+ (2,0 m długi za 25 €) w miejsce dołączanego wniosło redukcję zniekształceń w obrębie najniższego basu i poprawiło rozdzielczość na całym obszarze pasma.

   Konkretnie co i jak porównywałem. Z użyciem jednego przetwornika stworzyłem dwa tory: Jeden był typu takich, których używam na co dzień, choć w sumie wypróbowałem dwa takie. Najprostszy możliwy, z kablem USB (Fidaty) wprowadzonym bezpośrednio do przetwornika, i drugi, gdzie ten kabel szedł do konwertera M2Tech HiFace Evo Two, a z tego do przetwornika kabel koaksjalny Tellurium Q Black Diamond. Nietrudno zgadnąć, że drugie rozwiązanie dawało lepsze brzmienie, toteż to ono weszło do porównań. Porównywane było z torem wymuszanym recenzją, gdzie kabel ethernetowy nie łączył się z komputerem, a szedł ze switcha Bonn 8 do recenzowanego streamera Munich M1T, który złączyłem z przetwornikiem Ayon KRONOS Ultimate kablem koaksjalnym AES/EBU (Acrolink). Wgrany do smartfona (Apple 14) program VitOS Orbiter służył udanie za centrum obsługi, a sprawdzanymi głównie plikami były TIDAL Master, w tym typu MQA. O tych ostatnich trzeba napisać, że Munich nie odróżnia trzech ich rodzajów, jak to potrafi dCS LINA, co oznaczało, że wszystkie prezentowały zbliżony poziom jakościowy, tzn. bardzo dobry. Ogólnie bardzo dobra dynamika i bardzo dobre wypełnienie, też bardzo przyjemny muzyczny dotyk, ale nie chodzi głównie o nie, tylko o fakt podstawowy: którędy – czy poprzez Munich M1T, czy poprzez M2Tech Evo – dostawało się lepszą muzykę. Lepszą rzecz jasna przyjemnościowo, bo przecież tylko to na względzie, czego by wołało się słuchać. No więc przez Munich dostawałem lepszą, z tym, że obydwie bardzo dobre. Trudno, żeby inaczej – KRONOS Ayona w wersji Ultimate to high-endowy przetwornik z wieloma lampami we wnętrzu, który dostanie własną recenzję, a tu posłużył też do sprawdzenia, czy da się wykorzystać w Munich wyjście cyfrowe I2S, z którego kablem HDMI wyszedłem do konwertera, bo KRONOS też ma takie wejście, lecz realizowane wtykiem BNC. Niestety, nie zaistniała synergia, mimo iż KRONOS pokazywał, że dociera do niego sygnał, ale nie umiał go odczytać. Trudno, Singel Angel ostrzega, że łącze I2S ma ograniczoną kompatybilność, co nie jest zaskoczeniem, ten standard nie jest doprecyzowany.

 

 

 

 

    Wracając do różnic brzmienia przez Munich i bez niego. Streamer oczywiście (i pożytecznie) ruguje z toru komputer, którego zawiłości wewnętrzne źle służą ścieżce audio, chociaż niektórzy audiofile z uporem starają się tworzyć komputery sygnału nie psujące, i jest też w tym celu napisany specjalny program JPlay. Ale nie o tym teraz mowa, tylko o własnościach streamera. Co daje? Trzy zasadnicze rzeczy, składające się na lepsze w kryteriach obiektywnych i subiektywnie przyjemniejsze brzmienie. To wychodzące z niego będzie ciemniejsze, gęstsze i głębsze. Na tyle nawet gęstsze przy ethernetowym kablu dołączonym do urządzenia, że w rejonie basu przy mocno basowych fragmentach pojawiało się czasem zlewanie, na co kabel Neyton Ethernet CAT7+ okazał się stuprocentowym remedium, przy nim nie było tego śladu. Musicie poczekać na osobny artykuł, wyjaśniający kwestię, skąd w kablach cyfrowych te różnice, skoro tam tylko zera i jedynki, zatem o żadnych różnicach, zdawało by się, nie ma mowy. Lecz uszy mówią co innego, a wyjaśnienie teoretyczne też jest jak najbardziej dostępne, tyle że antyaudiofile są za głupi, by o tym wiedzieć, wolą bezmyślnie rechotać. (Skądinąd wyjaśnienie jest paskudne, to są równania różniczkowe, a z nimi żartów nie ma, sam widok powoduje, że śmiech na ustach zamiera.)

    Dostajemy więc to ciemniejsze, gęstsze i głębsze brzmienie, ale czy to duże różnice? – Tak, względem wszystkich trzech parametrów wyraźne, z tym, że wyraźniejsze przy kablu zwykłym, a przy Neyton Ethernet sumarycznie trochę odmienne. Bo przy dołączanym, tak po prostu: głębsze, ciemniejsze, gęstsze, i tyle. Toteż jeśli ktoś woli nacisk na rozdzielczość, a na gęstości i cieniowaniu mniej mu zależy, to mógłby nawet woleć sygnał przez komputer i M2Tech Evo, bo przetwornik Ayona to potężna, wszechstronna maszyna z wymuszoną na zawołanie w skutecznej audialnie (a wcale tak być nie musi) procedurze konwersję do DSD 256 MHz, z każdego sygnału dużo wyciska. Ale sam lubię takie rozdzielcze brzmienie, a mimo to nawet przy zwykłym kablu ethernetowym to z Munich podobało mi się bardziej – streamer grał wyraźnie bardziej analogowo i na gramofonowy sposób tłoczył w muzykę więcej energii z przełożeniem na wyższe ciśnienia.

 

 

 

 

   W czym te ciśnienia? – zapytacie. Tak, nie powiedziałem jeszcze o tym, że Ayon wysyłał sygnał via kabel Next Level Tech Flame (XLR) do wzmacniacza słuchawkowego Phasemation, który dosłownie się pławił w samych najlepszych słuchawkach. Nietrudno zgadnąć, że dodawane przez Munich przymioty dawały szersze widmo synergii, pasowały więc każde. Zarówno te akcentujące szczegóły i dające surowszy realizm (Audio-Technica ATH-L5000, Meze ELITE, po części też Ultrasone T7 i DCA STEALTH), jak i te przede wszystkim melodyjne (HiFiMAN Susvara, Focal Utopia 2022, Final D8000, AudioQuest NightHawk). Pomiędzy nimi jak zawsze wyważone stylistycznie Sennheiser HD 800, które też świetnie pasowały; ogólnie biorąc nie trafiłem na słuchawki nie pasujące do brzmieniowego stylu streamera Silent Angel Munich M1T. Ale dopiero przy lepszym kablu cyfrowym znalazłem pełne zadowolenie, ponieważ dodawał temu gęstemu, głębokiemu brzmieniu cechy widoczne w alternatywnym torze. I w tym dodaniu pracowały one rzecz jasna dużo korzystniej, wspierane mocnymi akcentami analogowości rozdzielczość, tempo i dynamika tworzyły zwartą i kompletną high-endową całość. Ale recenzowany streamer – źródło dźwięku nowego typu – ma jeszcze jedną wyraźną cechę z listy brzmieniowych przymiotów, on brzmienia mocno różnicuje. Wydawać by się mogło, że tego nie będzie robił, bo wszak zgęszczanie, przyciemnianie i pogłębianie to są klasyczne chwyty z repertuaru narzucania własnych cech, a zatem ujednolicanie. Tymczasem nie – te chwyty, owszem, uobecnione, a nawet dobrze widoczne, ale zarazem zachowane przymioty brzmieniowe samych słuchawek, aż nawet podkreślone. A zatem pewien sznyt i ogólna poprawa brzmienia, ale bez maskowania – z uwypuklaniem. Co bardzo mi się podobało, mogłem bez przeszkód odnajdywać cechy poszczególnych słuchawek, co potencjalnym użytkownikom Munich M1T ułatwi pomiędzy nimi wybór, łatwiej im będzie odnaleźć w którychś lubiany styl.

   Muszę teraz, po prostu muszę, wejść w jeszcze jedną dygresję. Muszę mianowicie napisać, że antyaudiofilskie zgorzknienie, które pełza po Internecie, wystarczy się rozejrzeć, bierze się chyba w dużej mierze z tego, że ludzie nie korzystają ze sprzętu lampowego. Ktoś pomyśli, że głupio piszę, bo przecież tranzystory weszły już dawno temu na wysoki poziom odtwórczy, wszak do dawno minionych należą czasy, gdy Sugden jako pierwszy pokazywał lampowe brzmienie tranzystorowych wzmacniaczy. Tak, rzeczywiście, to było dawno temu, lecz mimo to i dziś przeciętny tranzystorowy wzmacniacz to nie coś klasy Sugdena ani dużego HEED. Też i nie Wells Audio Headtrip, ani nawet Phasemation, który należy do wąskiej grupy tranzystorowych wzmacniaczy słuchanych przeze mnie z przyjemnością. Zachodzi bowiem zasadnicza różnica pomiędzy tranzystorowym średniej klasy torem, a takim torem lampowym – sami możecie na sobie sprawdzić. Przy podłym samopoczuciu tranzystorowego nie da się słuchać, on tylko irytuje, podczas kiedy udany lampowy (najlepszy będzie na triodach) potrafi wręcz poprawić humor i usunąć ból głowy. Najlepszy repertuarowo będzie do tego Mozart, z muzyką konsonansów i symetrii – ale jaka by to muzyka nie była, lampowa pomoże prędzej.  

Tłoczona w aluminium nazwa jest prawie niewidoczna, za to poprawa dźwięku słyszalna.

    Napisałem powyższe, bo chcę teraz napisać, że tor złożony z Munich M1T, lampowego Ayona KRONOS i tranzystorowego Phasemation EPA-007 po zastosowaniu kabla Neytona pokazał się jako jeden z takich, o których można orzec, że dają brzmienie kompletne, pod każdym względem spełniające. Pewnie, że na AVS spotyka się takich wiele, ale to jest wystawa goszcząca dużą ilość wystawców sprzętu przekraczającego budżetem portfel zwykłego śmiertelnika. Tak, Kronos też ociera się o to, ale wypróbowana PrimaLuna EVO 100 nie, a też było z nią świetnie. Dlatego mogę napisać, że Silent Angel Munich M1T może stanowić bazę źródłową dla rozsądnie kosztującego toru łączącego trzy cechy zasadnicze: fundamentalną przystępność (co komu po nieosiągalnych finansowo torach), dostęp do nieograniczonego zasobu nagrań internetowych serwisów i całkowite brzmieniowe spełnienie. Jakimi konkretnie maszynami i okablowaniem to brzmienie zrealizujemy, to audiofilski temat rzeka, ale na pewno da się bez brania dużych kredytów. Da się też bez jakiejś szczególnej wiedzy o stanie rynku i dobieraniu partnerstwa. Dobry przetwornik i słuchawkowy czy głośnikowy wzmacniacz, przyzwoitej jakości kable, jakościowe głośniki albo słuchawki – i hulamy! Ale na czym się to hulanie zasadza? Tu muszę się odwołać do dawno napisanego artykułu: „Audiofilizm a kwestia szczęścia”. W podsumowaniu piszę tam to, do czego wielokrotnie później wracałem: jest taki moment, dla audiofila najważniejszy – to chwila, gdy jego system zaczyna produkować muzykę, w której słuchający bez reszty tonie. Moment, gdy precz odchodzą pytania o szczegóły odnośnie brzmienia, tracące sens w obliczu siły przeżyć wynoszących ponad to.

   Czy stan ten trudno osiągnąć? Nie umiem odpowiedzieć. Sam przeżywałem go przy różnych torach wielokrotnie, na pewno najmniej kilkadziesiąt razy. Lecz z drugiej strony natykam się nierzadko na wypowiedzi, z których aż zieje tym, że autor nigdy czegoś takiego nie przeżył, nie ma o tym poziomie zielonego pojęcia. Na ile to zależy od predyspozycji słuchacza, a na ile od słuchanego sprzętu? Bo może bywa tak, że ktoś lubi muzykę, ale przeżyć jej tak nie umie? A może w zależności od słuchacza zdarza się to na różnych poziomach jakościowych, albo słuchany repertuar (np. hip-hop albo rockowe wycia w totalnym brzmieniowym bałaganie) nie pozwalają tego doznać? Nie wiem i nie chcę tego analizować, nie mam ochoty wchodzić z analizami w cudze intymne życia, w sferę doznawania przez innych wyższych stanów duchowych. Jedynie prymitywy pokroju głupich antyaudiofili mają tę chamską czelność przypisywania drugim deficytów intelektualnych i odchyleń emocjonalnych z ukierunkowaniem na własną wyższość. Sam więc tylko napiszę, że niedrogi streamer od Silent Angel, mogący po sparowaniu z dyskiem stać się także serwerem, otwiera drogę do muzyki zdolnej dawać zapamiętanie nie na zasadzie samego podrygiwania do taktu. To daje się łatwo zrobić, gdy ma się dwadzieścia parę tysięcy, a może nawet dużo mniej (bo takie iFi ZEN na przykład), a czy warto tak brnąć w muzykę, o tym w artykule o szczęściu.

Podsumowanie

   Małe czarne pudełko z aluminiowym frontem kosztuje pięć tysięcy i jest współczesnym źródłem muzycznym w rozumieniu audiofilskich źródeł cyfrowych. Którego płytami pliki, nie muszące być naszą własnością zapisaną na dyskach, możemy je dzierżawić z Internetu. Tam liczne grono dostarczycieli – wypożyczalni muzycznych, zwanych potocznie serwisami. Bibliotek z milionami nagrań w dowolnej ilości egzemplarzy. Nie trzeba więc w kolejce czekać, aż inny wypożyczający zwróci – i to jest miara postępu, ta ilość, ta nieograniczoność. Także samo wirtualne istnienie, w ogóle nie zabierające miejsca, a chcącym poznać okładki płyt smartfon wyświetla je na ekranie. O ile wszystko to jest tańsze od kupowania odtwarzacza CD i płyt przeznaczonych dla niego albo dla gramofonu, to każdy czuje bez liczenia – jakościowy odtwarzacz minimum kilkanaście tysięcy, a dobra płyta z popularnym repertuarem sto albo więcej złotych. Więc mimo że odtwarzacz nie ma przetwornika, to w mierze dostępności nagrań różnica nieporównywalna. Ale można też takiego streamera nie mieć, a z bibliotek internetowych korzystać. Prawda, ale rozdział o brzmieniu wyjaśnia, że lepiej wypożyczać z bibliotek poprzez serwer, czytanie wówczas przyjemniejsze.

    Taki poprawiający brzmienie czytnik w wydaniu Silent Angel to niezbyt drogie urządzonko, a satysfakcji z niego wiele. Można jeszcze to brzmienie dopieszczać okablowaniem i zasilaniem – a chłopcy, także ci duzi, lubią dokładać to czy tamto do posiadanych zabawek. Spojlerek i felgi do autka, lepsze buty narciarskie, osprzęt do górskiego roweru, wagoniki do modelu kolejki… W końcu wszystko to, to zabawa, ale cieszmy się tym, że jest na nią miejsce w naszym życiu, bo nie zawsze tak było. O czym też napisałem dawno temu dwa artykuły: „O sensie i rozterkach audiofilizmu” i „Audiofilizm a kwestia głupoty”.

W punktach

Zalety

  • Poprawiacz aktualnego świata audio – internetowych i dyskowych nagrań plikowych.
  • Przez pogłębianie brzmienia.
  • Wzrost gęstości i masy.
  • Przydawanie szlachetniejszego muzycznego dotyku (niczym papier czerpany albo aksamit w miejsce pakunkowego sztywniaka).
  • Też klimatyczne przyciemnianie.
  • Gdy doposażyć przyzwoitym okablowaniem cyfrowym, także wzrost rozdzielczości i lepsze tętno muzyczne.
  • Silny akcent na różnicowanie brzmień słuchawek, świadczący o wysokiej jakości sygnału.
  • Zarazem każde dobre same z siebie słuchawki tu będą pasowały – nie ma zjawiska wykluczania poprzez niepasowanie stylistyk.
  • Wszystko to można jeszcze dopieszczać zastosowawszy wyższej klasy firmowy zasilacz.
  • Na tylnej ściance pełny zestaw łączy cyfrowych.
  • Analogowe wyjście RCA i za dopłatą słuchawkowe.
  • Kompatybilność z wszystkimi muzycznymi serwisami.
  • Kompatybilność z DSD i MQA.
  • Dobrze napisany program komunikacji z użytkownikiem poprzez smartfon.
  • Może stać się serwerem.
  • Wydajny procesor.
  • Niewielkie gabaryty.
  • Elegancka prezencja.
  • Spokojnie świecące mikro diody. (W dzisiejszym świecie głupich świateł rajcujących idiotów to już prawdziwa rzadkość.)
  • Dobry stosunek jakości do ceny.
  • Znany producent.
  • Polska dystrybucja.

Wady i zastrzeżenia

  • Trzeba dać wyższej jakości kabel cyfrowy. (Niekoniecznie z tych droższych, wskazany w teście wystarczy.)
  • Lepszy firmowy zasilacz też się przyda. (Ale i on nie będzie kosztowny.)
  • Trzeba mieć smartfon, lecz któż go nie ma?
  • Przyłącze I2S ma wąską kompatybilność.

 

Dane techniczne:

  • Wyjścia cyfrowe: AES/EBU, I2S, Coaxial; plus wejścia Ethernet, 2 x USB3.0 i 2 x USB2.0 dla dodatkowej pamięci.
  • Obsługa DSD: 5,6M (DSD128) dla interfejsów AES/EBU, I2S, koncentrycznych. 11,2M (DSD256) dla interfejsu USB Audio.
  • Obsługa PCM: 384 KHz dla interfejsów AES/EBU, I2S, koncentrycznych. 768 KHz dla interfejsu USB Audio.
  • Wymiary: 155 x 110 x 50,4 (mm)
  • Waga: 1,03 kg
  • Kolor: Czarny
  • Wejście zasilania: (DC) 5V/2A przy max.

Ceny:

  • M1-2GB-EU  –  4 199 PLN
  • M1-8GB-EU  –  4 999 PLN
Pokaż artykuł z podziałem na strony

30 komentarzy w “Recenzja: Silent Angel Munich M1T

  1. miroslaw frackowiak pisze:

    Czy te malenstwo moze zastapic laptop do otwarzania muzyki? lepszy bylby zapewnie niz moj komputer? chcem wykupic serwis muzyczny Qobuz,posiadam leciwy Calyx DAC 24/192(USB: 24 bitów/44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192 kHz)i chcem go wykorzystac i polaczyc go z tym Munich M1T kablem USB (posiadam taki specjalny do audio)i ten M1T polaczyc bezposrednio z skrzyna internetowa w domu i to wszysto?mialbym trzeci tor odsluchowy..chcialbym to zrobicjak nak najtaniej, ale miec lepepsza jakosc i niezawodnosc niz z komutera, bo w temacie cyfrowym to jestem noga..mozesz doradzic i powiedziec czy tak moge zainstalowac i czy dobrze mysle?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Calyx Dac ma chyba tylko wejście USB, a Munich M1T nie ma takiego wyjścia, bo obniżałoby jakość dźwięku. Można zatem skutecznie ominąć laptopa czy komputer, ale z użyciem przetwornika mającego wejście AES/EBU albo coaxial. Albo można za dwa tysiące więcej kupić Munich z wbudowanym przetwornikiem, ale jego jakości nie sprawdzałem.

      1. Sławek pisze:

        No jak to nie ma wyjścia USB – a to na pomarańczowo zaznaczone opisane jako USB AUDIO?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Nie będę się spierał, może to się nadaje. W wyliczeniu wyjść cyfrowych na stronie producenta nie ma USB. Ale nawet jeżeli faktycznie ono jest, to i tak jakość dźwięku będzie przez nie najsłabsza. Urządzenia już nie mam, więc nie mam jak sprawdzić działania.

        2. Piotr+Ryka pisze:

          Zamieszanie pomnaża trochę za słabo zaznaczany przez producenta podział na Munich M1 z wbudowanym DAC i Munich M1T, który jest „gołym” transportem plików.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Cayx Dac ma USB: 24 bitów/44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192 kHz
    COAX: 32 bitów/44,1, 48, 88,2, 96, 176,4, 192 kHz
    to wystarczy aby polaczyc?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Jeżeli twój ma wejście koaksjalne, to nie ma żadnego problemu.

  3. Marcin pisze:

    Witam,

    ciekawa recenzja, od deski do deski przeczytana. Problemem jedynie to, że sam przedmiot recenzji nie ma odniesienia do innego streamera, co też rozumiem, gdyż zdaje się nie lubuje się Pan w streamerach – nie wiele ich w końcu na łamach bloga.

    Może byłaby szansa recenzji streamera tańszego, ale ponoć znakomitego – od iFi? Sam na nim gram i szczerze zastanawiam się cały czas, czy lepszą opcją będzie pójść w streaming i dokupienie całej masy mniejszych urządzeń i lepszego streanera do zmaksymalizowania jakości dźwięku, czy też pozostać z małym iFi i kupić porządne CD do poważniejszych odsluchów? Reszta systemu na wysokim poziomie, problemem dla mnie jest źródło. co wybrać, w którą stronę iść Panie Piotrze?

    pozdrowienia

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Z iFi niestety chyba więcej sprzętu nie będzie, bo dystrybucję przechwycił Horn, a oni nie stawiają na recenzje, chyba że z zaprzyjaźnionymi redakcjami. Mam nawet do nich dojście, ale nie skorzystam, bo iFi nieładnie postąpiło z poprzednim dystrybutorem, który bardzo się starał ich promować, a na pierwsze skinienie większego go olali.

      1. Marcin pisze:

        dziękuję za odpowiedź co do iFi, a co by Pan napisał w kwestii dobry CD (myślę tu o Jay’s Audio) czy dobry streamer z zapleczem wspomagaczy?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          „Wystarczy” to w tym wypadku słowo klucz i zarazem tajemnica. Nie umiem powiedzieć, co komu wystarczy, mogę tylko powiedzieć, że dobry CD wciąż pozostaje lepszym źródłem od dobrego streamera, chyba że chciałoby się słuchać z sieci wyłącznie nagrań na najwyższym poziomie studyjnym, ale takie są niemal tylko pokazowe, nie ma takich, lub prawie nie ma, z popularnym albo klasycznym repertuarem. W każdym razie mój obecny stan wiedzy na to wskazuje.

  4. Piotr pisze:

    Podłączenie po wyjściu usb audio też będzie dobre. Lepiej odbieram w moim systemie to połączenie niż przez coax. M1T pracuje w komplecie z Bonn N8 i Forester F1.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      W takim razie jeszcze dziwniejsze, że w danych technicznych na stronie producenta nie wymieniono wyjścia cyfrowego USB.

      1. Piotr pisze:

        Jest Panie Piotrze, tylko tak jakoś dziwnie opisane – jako USB audio pod wyjściami cyfrowymi.

        Outputs AES/EBU port x 1
        I2S port x 1*
        Coxial port x 1
        – Supports up to PCM 384KHz and DSD 5.6M (DSD128)

        * I2S output signal is not compatible with Holo Audio’s DAC
        USB Audio USB Audio port x 1
        – Supports up to PCM 768KHz and DSD 11.2M (DSD256)

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Faktycznie sprytnie, tak dla audiofilskich harcerzy, żeby się nie nudzili i nie myśleli, że życie jest tak proste jak stawianie namiotu 🙂

          1. Piotr pisze:

            😂

  5. Arek pisze:

    Wyjście USB jest bardzo dobre. Wg mnie również lepsze niż coax.

  6. Arek pisze:

    Proszę sprawdzić. USB-Audio output: Up to PCM 768KHz & DSD 11.2MHz (DSD256)

  7. Marek pisze:

    Niestety jak widać powyżej pokutują pewne mity lub jak kto woli demony z przeszłości. Fakty są takie, że we współczesnych przetwornikach DAC najlepszymi wejściami są i to już od jakiegoś czasu wejścia USB. Ten interfejs długie lata cierpiał na brak jakości w audio, ponieważ został zapożyczony z techniki PC.

    Tu widzimy nawet sytuację, w której recenzent nie wiedząc o wyjściu USB zakłada z góry, bez słuchania, że będzie to słabsze granie niż po spdif.

    Jeśli wejścia USB w DAC będą się tak rozwijać/poprawiać w dalszym ciągu w tym tempie do potrzeb audio to wszystkie te streamery niedługo nie będzie sensu oceniać w kategoriach brzmienia, będzie istotna tylko funkcjonalność aplikacji, bo zawsze jest wygodniej grać natywną aplikacją Amazon Unlimited czy Qobuz poprzez takie specjalizowane urządzenie audio, niż na sztywno z laptopa czy PC, daje to także większe poczucie kultury.

    I pod tym kątem patrząc ten Munich M1 wygląda bardzo w porządku.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Cieszę się, że wejścia USB tak użytkowników zadowalają, to oznacza dużą redukcję kosztów. Trzeba mieć jednak na uwadze, że łącze USB współprowadzi transfer informacji i zasilania, co nieuchronnie oznacza zakłócenia, a rozdzielanie linii w kablu iFi też tak do końca nie pomaga, bowiem ma miejsce tylko na pewnym odcinku. Są oczywiście urządzenia zoptymalizowane pod wejścia USB, wyposażone w specjalną sekcję wspierania tego transferu, ale kiedy przesyły traktuje się równo, a wszystkie typy kabli są gatunkowe, AES/EBU i koaksjalne wciąż pozostają lepsze od USB, bo mają po prostu łatwiej, tak samo jak łatwiej jeździ się po autostradzie, gdzie drugi pas ruchu jest oddzielony.

  8. miroslaw frackowiak pisze:

    Kiedys kupilem swietny kabel USB w Polsce,super sie sprawuje,nie znam sie za bardzo ,ale moze po tym opisie bedziecie wiedzieli, dlaczego schciabym z nim laczyc klocki…

    Kabel GfMod Silver-Red USB w ofercie salonu Q21
    04 kwietnia 2012 Promocje i prezentacje
    W ofercie salonu Q21 pojawił się nowy kabel GfMod Silver-Red USB. Od wszystkich innych kabli USB do audio różni się tym, że nie ma linii zasilającej.
    To rozwiązanie bezkompromisowe dla urządzeń mających niezależne zasilanie, wolne od zakłóceń komputerowych.

    Konstrukcja kabla USB eliminuje przedostawanie się do sygnału pola elektromagnetycznego generowanego przez płynący linią zasilającą prąd.

    Kabel GfMod Silver-Red USB wykonywany jest ręcznie z doskonałego przewodnika, czyli litego srebr w izolacji teflonowej.

    Kabel kosztuje 750 zł i dostępny jest od ręki w salonie Q21 (Pabianice Reymonta 12).
    https://audio.com.pl/aktualnosci/promocje-prezentacje/6176-kabel-gfmod-silver-red-usb-w-ofercie-salonu-q21

  9. Marek pisze:

    Trzeba tylko dodać, że nie każdy dac będzie działał z takimi kablami, miałem takie dac które miały własne zasilanie wejścia usb a i tak brak zasilania z kabla powodował problemy z łącznością.

    Inna sprawa, że kabel z możliwością odłączenia linii zasilania , miałem, testowałem i różnic sonicznych nie stwierdziłem. Ale pewnie warunek to w miarę nowoczesny dac z w miarę aktualnym interfejsem usb (czyli nie taki sprzed 5 lat lub starszy). Starsze faktycznie tylko spdif.

    A uprzedzam złośliwców, że nietoperzem nie jestem;) , ale na przykład różnice w filtrach dac słyszę dość wyraźnie i potrafię je określić zarówno w barwie jak i przestrzeni.

  10. miroslaw frackowiak pisze:

    Dostalem wiadomosc od uzytkownika Silent Angel Munich M1T ze po polaczeniu z wejsciem USB audio chodzi rewelacyjnie,najlepsze polaczenie,widac ze polaczenie kablem USB wchodzi na wyzyny audiofilskie…

  11. Marcin pisze:

    Widać po ilości komentarzy jaki sprzęt cieszy się największym zainteresowaniem. Urządzenia dobre, ale jeszcze względnie wycenione komentowane najczęściej, audiofilskie finansowe ekstrema często nie komentowane wcale. Osobiście również lubię poczytać o czymś, co jest w zasięgu mojej ręki, np nie czytam o Ferrari podczas dylematów przy wymianie auta.

    Ciekawi mnie, jak wyglądają statystyki pod względem ruchu na stronie – czy bardziej poczytne są wspomniane ekstrema, czy też dobry sprzęt w przystępnej cenie?

    Pozdrawiam

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Oczywiście, że najpoczytniejszy jest dobry sprzęt w przystępnej cenie. Problem w tym, że autora najbardziej interesują ekstrema 🙂

  12. Robert pisze:

    Dobrą stroną tego urządzenia jest rozwój oprogramowania. Mój kolega kupił je na początku jego dostępności i często chwali Munich M1T w tym zakresie. Wynika z tego, że firma dba o swoich klientów.

  13. Marcin pisze:

    Od kilku miesięcy posiadam M1T. Zastąpił Bluesound Node w roli transportu. Dać jest zewnętrzny – początkowo SMSL M400, teraz zmiana na lepszy. Silent jest urządzeniem rewelacyjnym. Po miesiącu zainwestowałem w zasilacz Forester F1, jeszcze pewnie w przyszłości Bonn N8. APlikacja działa wybitnie stabilnie na iOS. Wyjście USB zapewnia znakomitą jakość dźwięku, ale oczywiście dobry kabel usb to podstawa (u mnie Ricable-najpierw Magnus, teraz Dedalus). System aż prosi się o dobry kabel zasilający, w moim przypadku do Forestera prąd doprowadza Ricable Magnus. W takiej konfiguracji brzmienie jest wyśmienite. Nie myślałem, że zmiana samego transportu wniesie tyle powietrza i detali oraz dynamiki. Poprawa jest ogromna w zasadzie w każdym aspekcie dźwięku. Potrzebne było dosyć długie wygrzewanie transportu, bo na początku grał nieco ciemno, ale z każdą godziną rozwijał skrzydła. Jako fan streamingu zdecydowanie zostaję przy tej formie słuchania muzyki i cały czas ulepszam swój system, ale na pewno Munich i Forester zostają na długie lata. W tej cenie nie widzę konkurencji.

    1. Marcin pisze:

      szkoda tylko, że teraz są problemy z Amazon i Tidal. Tidal jest do ogarnięcia przez inną apke, ale Amazon póki co nie działa. Ponoc mają problem rozwiązać, ale kiedy, to już nie wiadomo.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        No, ładnie.

    2. Cezar pisze:

      Taa zera bardziej zerowe a jedynki bardziej jedynkowe, co za pierdoły. Audiofile daja sie na to nabrac, cyfra nie brzmi, slyszymy tylko analog, bo taka jest fizjologia, wiec dac i owszem transport nie. Polecam na YT zobaczyc zero db

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy