Odsłuch cd.
Z odtwarzaczem Ayona i wzmacniaczem Phasemation
Japoński Phasemation to w znacznej mierze odpowiednik chińskiego Questyle. Także symetryczny, chociaż już w pojedynkę, a nie jak tamten samowtór, i także posiadający dwa wyjścia duży jack, których jednoczesne obciążanie niemal nie powoduje różnicy w brzmieniu, co bardzo jest na rękę wszelkim porównaniom. Także przy tym bardzo zasobny prądowo i jeszcze mający czterostopniowe dopasowanie impedancyjne oraz regulację twardości brzmienia. Dałem mu, wyrażając się w audiofilskiej gwarze, tak zwany full wypas, to znaczy podpiąłem do dzielonego CD Ayona symetrycznymi kablami Siltech Royal Princess i wetknąłem w pupkę kabel zasilający Fadel Art Reference Two, przypominając sobie zarazem, że firma Fadel Art niestety zbankrutowała, a los jej właściciela, maestro Jeana M. Fadela, pozostaje nieznany. Krążą nawet słuchy o jego śmierci, co byłoby wielką stratą. Przy okazji jeszcze napomknę, że z dzielonym Ayonem były pomiędzy poprzednią a obecną recenzją dalsze przygody, lecz ostatecznie został on już na wylot przejrzany i niczym raczej nie będzie w stanie więcej zaskoczyć, bo nie pozostały mu żadne opcje do tego zaskakiwania poza ewentualną wymianą lamp; ale o tym będzie w zbliżającej się jego własnej recenzji. Grał w każdym razie jeszcze lepiej niż ostatnio, sycąc Phasemation świetnym sygnałem.
W tych warunkach sam wzmacniacz zagrał o wiele melodyjniej i bardziej analogowo niż wydany na pastwę komputerowej karty Questyle, a miało to silne przełożenie na wzajemne relacje pomiędzy nową a starszą wersją Grado GS1000. Tym razem bowiem bardziej romantyczna nuta starszej nie była już tak potrzebna, a nowszy styl energicznej szybkości mógł w pełni rozwinąć skrzydła. W efekcie stanąłem przed dylematem: bronić owego dawnego stylu, który zawsze tak mnie urzekał, czy optować za nowością, która tryskała energią i imponowała szybkością. Nie mówię tutaj o jakimś oficjalnym stanowisku, mającym się pojawić jako konkluzja recenzji, tylko o takim poczuciu wewnętrznym, które zawsze budzi się w nas ilekroć dokonujemy porównań i wyborów. Oczywiście najłatwiej byłoby wyliczyć przewagi nowej wersji nad starą i zakończyć porównanie klasyczną, znaną z niezliczonych przykładów konstatacją, że świetne od zawsze (tym razem Grado GS1000) są teraz jeszcze lepsze, tak więc kupujcie, kupujcie, kupujcie. Nie chcę popadać w tego rodzaju rutynę, jednakże gdybym nawet tak napisał, nie byłby to fałsz zasadniczy. Nie byłby to nawet fałsz w ogóle, bo nowa wersja na pewno może się bardziej podobać i mnie także w wielu wypadkach i pod wieloma względami bardziej się podobała. Bardziej podobała się też Marcinowi, który przyniósł starsze Grado do porównania, i bardziej także początkowo synowi, który razem z nim słuchał. Mnie również przez większą część wieczoru z Phasemation podobała się bardziej, ale były też od tego znaczące wyjątki.
Na pewno nowe Grado są bardziej przejrzyste i na pewno są szybsze – nawet wyraźnie – a także bez wątpienia bardziej ze swoim brzmieniem się narzucają. Wręcz są natarczywe, pędzące jak szatan i niesamowicie w dodatku klarowne, z widzialnością na przestrzał. Porównałem je do AKG K812 i te także świeżego chowu profesjonalne flagowce, zasobne w wyjątkowo mocne przetworniki, okazały się nie mieć nad nową propozycją Grado żadnej w tych aspektach przewagi. Bardziej nawet były skupione na melodyce, a mniej na szybkości i wyraźności. Nie akcentowały tak mocno szczegółów, a zwieńczenie sopranowe prezentowały bardziej w stylu dawniejszych Grado; tak falująco a nie migotliwie i z rozedrganiem. Ilekroć puszczałem jakiś utwór w którym szybkość dźwięku miała jakiekolwiek znaczenie estetyczne, tylekroć Grado GS1000e prezentowały się jako najlepsze, bo najbardziej pędzące i ekscytujące. Na ich tle dawna wersja, tak kiedyś chwalona za szybkość, jawiła się jako wręcz ospała. Z wolniejszym narastaniem i mniejszą amplitudą. A także z bardziej zaznaczającym się co do istnienia medium, którego basowe tło powodowało zgęszczanie się dalekich planów, kontrastujących efektownie z przejrzystością tego co bliższe. Takiego zgęszczania u tych nowych nie było, tylko wszystko widoczne, klarowne i wyraziste. Bez basowego tła i w związku z tym bardziej w stylu właśnie K812 niż własnego poprzednika.
I wszystko to było popisowe, pełne werwy, rytmu i nieustającego ataku, co każdej szybszej muzyce i każdej opartej na rytmie dawało w ich kreacji przewagę – i to taką naprawdę odczuwalną. Rockowe kawałki i wszystko co ma epatować tempem w tych nowych „e” imponowało czasem reakcji i porywczością. Cwałowało, pędziło, unosiło słuchacza. Aliści rzeczy nostalgiczne, pełne zadumy, refleksji i powolnego budowania nastroju lepiej się sprzedawały w kreacji „i”, gdzie dominowała powaga i spokój. Melancholijna potęga szła wolniej wprawdzie ale dostojniej, z mocniej zaznaczającą się melodyką i przejmującą atmosferą tego kłębienia w dali – pewnej mroczności i nieoczywistości zdarzeń. I na tym właśnie polegał dylemat wyboru między starością a młodością. Całkiem jak w życiu – to co młode było żwawsze i spontaniczniejsze, ale bezrefleksyjnie płoche, a to co stare powolniejsze, ale bardziej zamyślone i oddane poważniejszym nastrojom. Ideałem byłaby synteza szybkości z refleksją, ale codzienność zwykle nie oferuje takich pereł. Trzeba wybierać na zasadzie kompromisu, coś zyskując a coś w zamian tracąc, bo życie to zwykle bolesna sztuka wyborów i ustępstw. Zarazem trzeba napisać, że alternatywa była tutaj wyjątkowo niewdzięczna, bo szybkie utwory zdecydowanie bardziej podobały mi się w kreacji „e”, a powolne w „i”, co rodziło chęć posiadania jednych i drugich.
Zdanie moje na temat nowych i starych GS-ów jest podobne.
1. Co do aspektu widzialnego – nowe grado sprawiają lepsze wrażenie; bardziej podobały mi się drewniane komory, sam driver również wydaje się być lepiej, precyzyjniej i solidniej wykonany. Robi to nie tylko lepsze wrażenie niż gs1000i, ale ogólnie jest na co popatrzeć. Na minus nowych grado jest to, że są wyczuwlnie cięższe, a z kablem powyżej łącznika dzieję się to, co w grado sprzed serii „i” – bardzo się skręca, a na usta ciśnie się jedno – katastrofa. Gąbki są także inaczej osadzone na komorze, głębiej, co sprawia, że kontakt z małożowiną jest bardziej bliski niż w wersji „i” i dla mnie wyczuwalnie mniej komfortowy niż w starych gs1000.
2. Co do dźwięku – pewne jest to, że grają głośniej, szybciej i żwawiej, a sygnatura z bardziej ku dołowi (gs1000i) jest przesunięta na bardziej ku górze (grado gs1000e). Trudno mi powiedzieć czy lepsze są stare czy nowe grado, bo są inne i grają inaczej. Po wypuszczeniu modelu gs1000 do Johna dochodziły głosy niezadowolenia, że owszem komfort większy, scena dużo większa itd., ale nie ma tej bezpośredności i życia z RS-1. John odpowiadał, że nie da się zjeść ciastka i mieć ciastko. Większa gąbka to większa komora, inny przetwornik i w rezultacie taki, a nie inny dźwięk. Przy okazji nowych gs1000e historia okazuje się podobna – nie da się mieć jednego i drugiego, gdy nawzajem się one wykluczają. Nowe gs1000e bardziej mi przypominały RS-1i niż GS-1000i; oczywiście, tonacja nowych gs-ów jest ciemniejsza niż w RS-1i, scena większa czy po prostu inna, góra nie tak krzykliwa,a potęga większa, ale jednak.
Daleki jestem jednak od stwierdzenia, że skoro mam stare grado to te są lepsze; są inne i w danym repertuarze, pod dany tor są lepsze, a w innym gatunku są gorsze i sam nie wiem, które bym kupił, gdybym miał wybierać. Nowe gs1000e są chyba bardziej…uniwersalne, ale pociąga to za sobą i to, że są bardziej zwyczajne. Jeśli ktoś ma gusta powszechne, a ucho zwyczajne to chyba lepsze dla niego okażą się nowe gs1000e; jeśli zaś z niejednego przetwornika muzyki słuchał, wie, co go interesuje, ma swoją płytotekę, pociąga go muzykalność, baśniowość i w tę stronę kieruje swój słuch to nie tylko, że wyniesie gs1000i ponad gs1000e, ale także ponad każde inne słuchawki, bo pod tym względem gs1000i były faktycznie wyjątkowe, niepowtarzalne.
3. Na koniec pozostaje oddać głos samemu Grao, z któym swego czasu korenspondowałem:
„if you compare the GS1000 to the GS1000e
you will find that the definition of the music is improved, harmonic structure is more accurate and the speed/response is quite remarkable”.
według mnie przyszli nabywcy lub starzy użytkownicy wersji „i” sami muszą zadecydować czy kupić nowe gs1000e czy pozostać przy starych jako lepszych. Ja nowych gs1000e nie kupię, ale to z powodów finansowych czy żeby być bardziej precyzyjnym – „ideologicznych” i czasowych, więc nie przystoi mi tu cokolwiek radzić. Wciąż jednak interesują mnie nowe PS-1000e, które mimo zdania recenzenta uważam za lepsze (choć sam ich na własność nigdy nie miałem). Grado pisze:
„Martin – the PS1000 is just better than the GS1000.
It has more of everything.
Deeper , tighter bass, smoother more defined highs.
and a midrange that is open and spacious.
That said, you do need the source equipment to hear what it can do.”
Pozostaje mieć nadzieję, że hifipilosophy będzie miało okazje nowe PS-1000 przetestować i poddać próbie „przechwałki” Grado. Ciekaw jestem także nowych RS-1e, bo sam RS-1i posiadałem przed dłuższy czas i one rónież jako słuchawki były oryginalne.
Na koniec dodam ogólną, ale dla mnie ważną rzecz – po przesłuchaniu Audeze, Hifimanów czy Staxów mogę powiedzieć, że czymś bardziej zasadnym jest mówić o inności tych technologi czy po prostu o cechach danych słuchawek jak Audeze 2/3, ich zaletach, wadach, przewagach nad innymi słuchawkami, a także miejscach, gdzie okazują się one po prostu gorsze od konkurencji. W mojej ocenie błędem jest twierdzić, że Staxy są najlepsze, bo przecież to elektrostaty i nie ma siły, bo już z konstrukcji przetwornika wynika, że są lepsze albo że Audeze są lepsze niż dowolne dynamiki, bo to Audeze, planary, a poza tym to wszyscy tak mówią.
Osobiscie, nigdy nie lubilem w pelni PS1000, zawsze uwazalem je za slabsze muzycznie nauszniki, mimo wyzszego pozycjonowania i ceny, ktore maja niektorych rzeczy wiecej, jak wspomniany bas (dla mnie jednak zbyt ospaly i przyciezkawy), wiecej zageszczenia na srednicy, ujmujacego jej lekkosci i swobody, bardziej stonowana gore, wypadajaca na mniej dzwieczna i dojmujaca, no i bardziej ospala przestrzen, mniej ochocza do lotow i ezoterycznych niedpowowiedzen. Owszem, dol pasma mialy PS1000 w lepszej rozdzielczosci i ogolna masa dzwieku byla wielce zwalista, mogaca stlamsic dokumentnie, bardziej napowietrzony przekaz GS1000, idacy w strone live i zywosci. Po 3 tygodniach obcowania u siebie z PS1000, oddalem je wlascicielowi, z pelnym przekonaniem, ze wole wlasne GS1000, ale to specyfika mojego gustu i przyzwyczajen.
GS1000 wole tez zdecydowanie wzgledem posiadanych K812, ktorym moze i kupie kiedys lepszy kabel, tak z ciekawosci, skoro i moje Grado takowy posiadaja.
Pastwa
Wlasnie sobie uswiadomilem, ze GS1000 ktore ostatnio sluchalem w salonie musialy byc z chowu markowanego przedrostkiem „e”, graly one bardziej sferycznym dzwiekiem wzgledem mojego egzemplarza, ze znacznie wezsza scena (u mnie jednak lekko splaszczona w porownaniu z Gs1000e). To byl szybki test i nic wiecej nie analizowalem, nie bedac nawet swiadomym, ze mam w rekach najnowszy model.
Szkoda ze Abyssy sie nie pojawia w najblizszej przyszlosci, bo to jedyne sluchawki ktore mnie nurtuja intelektualnie, jako takie inne od calej reszty nausznikowego towarzystwa z obecnej produkcji, ktore mimo pewnych roznic, graja w sumie na jedna modle, sluchawkowa, ma sie rozumiec, a te Abyssy, tak jakos kolumnowo potrafily zarysowac przestrzen i wlasciwa instrumentow mase, wielce mnie to zaintrygowalo i nurtuje po dzis dzien, czy inni mieliby podobne wrazenia…
Grado na 2-3 miesiące przed premierą serii „e” wstawiało nowe drivery do wersji „i”, nie mówiąc o tym, więc całkiem możliwe, że słuchałeś już tych nowych. PS-1000 na własność nie posiadałem ani nawet nie miałem ich u siebie na dłużej do odsłuchu, więc nie wiem jak ma się sprawa ich jednoznacznej wyższości czy niższości, ale z PS-1000 jest też tak, że według doniesień producenta i kilku poważnych testerów są to tzw. słuchawki audiofilskie, czyli o ile GS-1000 zagrają z przeciętnego wzmacniacza i źródła poprawnie czy dobrze to ponoć z PS-1000 jest inaczej – tu trzeba już wysokiej jakości źródła i wzmocnienia; ja osobiście nie lubię gadania audiofilskiego, że z kablem firmowym dane słuchawki grają słabo i trzeba im dokupić takiego szwedzkiego za dwukrotną ich wartość, bo wtedy grają i lampy wymienić, i nawilżacz powietrza też kupić, bo wtedy to już pokazują pełną moc. Ale ponoć z tymi PS-1000 tak jest – że wymagają „audiofilskiego” zestawu. Ja tego nie sprawdzałem, więc nie wiem. Abysów na oczy nie widziałem, więc nie wiem co potrafią, czytałem jedynie na blogu jednego zaufanego audiofila japońskiego, że jedyną dla niech konkurencją jest Orfeusz (a miał i porównywał go z tym Orfeuszem, Sony R-10 i Stax 009, więc chyba wie, co pisze; zresztą – http://www.head-fi.org/t/693696/abyss-ab1266-a-greatest-headphone-in-the-world-now-compare-with-009-lcd3-r10-and-so-on-in-this-thread; http://blog.sina.com.cn/s/blog_40f078a90100cw8a.html ; a tor miał do tego dobry:) Jedynym minusem w tych Abysach jest ich cena, ale i tak taniej i pewniej niż Orfeusza je kupić; tor też by się przydał taki jak u tego Japończyka.
Mnie interesuje tylko kwestia awaryjności. Jak będzie tak jak ze starymi Grado to ja dziękuję, ale na to trzeba poczekać jeszcze. Chyba że już się komuś zepsuły 😉 Może wiadomo coś więcej o tym przetworniku? Bo jak na razie wygląda na to, że to wciąż ten sam staroć tylko znowu inaczej podany. Jak myślicie będą padać znowu trzy razy na rok czy nie? Osobiście mam złe przeczucia i będę czekał na rozwój wydarzeń. A co z tymi HP1000 (zdaje się tak się nazywa ten ich nowy flagowiec)? Są już?
Awaryjność pozostaje nieznana, natomiast Grado HP1000 już były. Pomiędzy 1989 a 1996 rokiem.
Co do trudności z napędzaniem PS1000, to myślę że tanim rozwiązaniem będzie tutaj Black Pearl, znakomicie wszystkie słuchawki napędzająca. Co do relacji GS1000-PS1000, to poświęciłem im dużo uwagi w poprzedniej recenzji i mam tutaj jasno zdeklarowane stanowisko. PS1000 są bardziej zamknięte i były łatwiejsze do napędzania od dawnych GS1000, przez co wydawały się bardziej nasycone i bogatsze. W istocie są jednak według mnie uboższe, bo scenę i aranżację uboższą mające. Ale to tylko względem GS1000 i GS1000i, bo scena w GS1000e lepsza już nie jest. Przynajmniej nie w sensie oryginalności. Podobno PS1000e są lepsze niż PS1000, co może uda się sprawdzić. A Abyss, jak to Abyss – chowa się w otchłani.
Piotrze,
Czy jest choc mala szansa na test/opinie (nie musi byc w formie oficjalnej, wystarczy kilka zdan w komentarzach) kabelka sluchawkowego FAW Noir HPC Mk2 ? Ciekawila by mnie jego sygnatura brzmieniowa w polaczeniu z K812 wzgledem juz posiadanego przez Ciebie Noir Hybrid (ktorego opisales swego czasu, pamietam). Nie mialem az tak duzego cisnienia na wymiane kabla fabrycznego, ale mi on zwyczajnie czasem 'trzeszczy’ przy ruszaniu glowa, co mnie powoli drazni i mysle o czyms solidniejszym.
Michal P
Szansa jest, ale czy FAW przyśle egzemplarz do testów, tego nie wiem. Poproszę i może. Tylko musiałby się jeszcze wygrzać. Że oryginalny trzeszczy, to nic nowego. Mój dwa razy musiałem rozbierać. Raz go naprawiał Michał Wyroba, drugi raz sam naprawiłem. Ostrożnie potem odłożyłem i niech sobie leży. Tyle z niego pożytku, że dużo miejsca nie zabiera.
Ten kaprawy kabel to jednak wstyd, przy sluchawkach w tej cenie. Ja grzecznie poczekam jak cos, na opis miedzianego FAW, no chyba, ze mi calkiem padnie fabryczny i bede dzialal pod presja.
MP
Już napisałem do FAW. Zobaczymy czy coś z tego wyjdzie.
Super ;’))
Gdzies wyczytalem ze akg twierdzi w kwesti kabli, ze to poprostu przedszkole i tyle :), czy w slepym tescie potrafi Pan ropoznac kabel faw i stockowy (nie twierdze ze kable nie dzialaja pytam tylko o slyszalna roznice)
Sam kabel to pol sukcesu, a druga polowa wynika z jakosci uzytego, duzego jacka, czyli jakosci polaczen, stykow.
U mnie kabel stockowy od tego od FAW bedzie pewno dosc latwo rozroznic, ten pierwszy zafaluje od czasu do czasu psujac stereofonie i natezenie dzwieku lub wygeneruje jakies skwierczenia przy ruchu glowa. FAW licze, ze bedzie wolny od tych oczywistych dolegliwosci, szkoda tylko, ze za taka cene ;’)
To jest naprawdę przedszkole montować taki kabel do takich słuchawek. Był wczoraj u mnie ktoś, kto nie wiedział czy kable działają. Pokazałem mu różnicę pomiędzy dwoma interkonektami podpiętymi do Lebena i tylko się zaczął śmiać z tych co to negują. Ale każdy ma prawo wątpić dopóki sam nie usłyszy.
Ja już parokrotnie pisałem czemu 5 lat temu wybrałem PS1000 zamiast GS1000i po długiej i zaciętej walce. GS1000(i) są magiczne przestrzennie, potrafią skołować błędnik jak by się huśtać na huśtawce – jeśli tylko tor dostarczy odpowiedniej jakości dźwięk, począwszy od źródła. Niestety jest w nich pewne zubożenie średnicy zastąpione słodkim podbarwieniem, góra w stosunku do PS1000 lekko sybilująca, a bas nie tak dobrze schodzący. PS1000 mają gorszą, bo zwykłą, realną przestrzeń, ale holografię brył dźwiękowych lepszą. Podbarwienie GS1000i słyszałem na fortepianie solowym. Uwydatnia się ono szczególnie na nagraniach z krótkiego dystansu, gdzie obraz instrumentu jest duży, a wybrzmienia atakują zewsząd. Natomiast niedostatek harmonicznych wyszedł na pewnej płycie z ciężką muzyką gitarową, która zresztą w 1994 pokazała mi po raz pierwszy w życiu, że brzmienie instrumentu może być przyjemne dla ucha, a to gdy sprzęt hifi jest odpowiednio dobry. Porównując do tamtego doświadczenia – PS1000 zagrała jak mój wzmacniacz do kolumn przez wejście bezpośrednie, a GS1000i bardziej jak przez całą sekcję przedwzmacniacza wraz z jej korektorami, przełącznikami, itp. ale już tak nie łechcąc ucha. Styl GS1000i przypomina szybowiec lub paralotnię, PS1000 samolot myśliwski albo bolid. Ja wolę więcej prawdy, a mniej czarów, bo jak się czary puści kablem na dobry przetwornik, to i usłyszeć się je powinno. Odwrotna sytuacja powoduje, że czary są zawsze, nawet gdy się nie chce.
Z powyższej recenzji wnioskuję, że te nowe słuchawki powinny nazywać się RS1000. Spodziewam się, że PS1000e z racji spodziewanego zagęszczenia dźwięku względem GS1000e będą ciekawsze.
czy jest moze przewidziana recenzja daca ami music ds5?
Na razie niestety nie. Ale jak dystrybutor się zgłosi albo ktoś inny go prześle, to proszę bardzo.
Blisko rok mija. Czy opinia dotycząca porównania GS1000i oraz GS1000e uległa może zmianie, czy zostaje podtrzymana? Miał ktoś z Was dłuższą styczność z nową wersją Grado? Jak grają po długim wygrzaniu? W przyszłym miesiącu będę dysponował nadmiarem gotówki i zamierzam zainwestować w słuchawki. Zastanawiam się już od dłuższego czasu nad GS1000i. Mam w domu PS500 oraz RS1i więc znam trochę brzmienie Grado, nigdy natomiast nie miałem okazji posłuchać serii Statement 🙁
Słyszałem sporo głosów że grają gorzej od modelu sr325 i właściwie większość słuchawek w podobnej cenie(£900) zagra co najmniej o klasę lepiej niż gs1000e.
Piotrze, Grado GS1000e w Polsce można teraz kupić za 3700zł a Focale Utopia za 17 000. Jeśli brać pod uwagę aspekt wartość/jakość/cena które wypadają lepiej? Już dawno myślałem o GS1000, i chętnie bym je wciągnął a mogę zrobić to od razu, na Utopie muszę poczekać. Opłaca się brać te Grado dla miłośnika muzyki rockowej ale też piękna w muzyce?
Słuchałem ostatnio w salonie Utopii i moje SR225e niestety trzeba było zdrapywać żyletką z podłogi, Focale je rozsmarowały 🙁 No i tu pytanie jeszcze jedno, czy z GS1000e byłoby to samo czy mają choć trochę startu do Utopii? Miały być te GS1000, ostatecznie nie przyjechały i teraz nic nie wiem.
P.S Na tym odsłuchu Utopie rozbiły wszystko, opór postawiły tylko D8000. Szkoda że nie było SR009 🙂
Też byłem entuzjastą Utopii, dopóki nie odkryłem, że dla mnie grają za ciepło. Oczywiście chodzi o własny wzmacniacz, bo z innym może być chłodniej. Sam wybrałbym jednak Grado PS2000e. Tańsze i mnie bardziej odpowiadają. Natomiast GS1000e są dla mnie ciut za ostre. Detaliczne i w ogóle, ale od nich wolałbym Kennerton Vali. Mało popularne a kapitalne słuchawki.
Zależy mi na szybkości i detalu, dobrej średnicy. Wszystko to słyszę w SR225e, jednak dużo brakuje jeśli chodzi o pozycjonowanie, scenę, skupienie basu, powietrze w przekazie no i kontrola też mogłaby być lepsza. Holografii to one nie mają, może taką podstawową aby zaznaczyć i postawić osobno instrumenty, no ale nie ta półka, jedynie jakieś tam rozkładanie planów zależnie od DACa zresztą. Poza tym są za delikatne właśnie i więcej tej ostrości nie zaszkodzi. Oczywiście jak na tą cenę są kosmiczne, uważam że najlepsze słuchawki do tysiąca złotych, dla dojrzałego słuchacza nie jątrzącego tematu małego basu (na początku mało, potem po wypaleniu wszystko równe w paśmie). Jednak chciałbym więcej impaktu w brzmieniu, konturów w basie, lepiej zaznaczonych krawędzi i twardości na dole, przejrzystości, napięcia w dźwięku, taka analiza poparta „fun factorem” no i oczywiście dynamika plus drapieżność. Z recenzji wynika że GS1000e to mają.
Tak jak napisałem – sam wolałbym Kennerton Vali. Ale GS1000e można oczywiście kupić. Szybkie i detaliczne są niewątpliwie.
Jeszcze tylko dwa pytania, jak u nich jest z rozdzielczością i przejrzystością? Jest te wrażenie takiej czystości dźwięku porównywalne chociaż połowicznie do Utopii?
Wszystko jest świetnie, tylko trójwymiarowości sopranom brakuje.
Kupiłem GS1000e i jestem bardzo zadowolony, słuchawki aktualnie się układają i wygrzewają grając z wzmacniaczem Black Pearl który wydaje się być naturalnym partnerem dla nich. Naprawdę piękny dźwięk, świetny performance już z pudełka. Nie zgadzam się z opiniami niektórych tutaj że słuchawki grają gorzej od wysokich modeli serii prestige. Słuchawki są genialne i z pudełka kasują moje wypalone całkowicie 7 miesięczne SR225e. Szacunek dla rodziny grado, stworzyli piękny instrument muzyczny. Jedna uwaga co do basu, pomimo że mają literkę E, bas odbieram jako taki jak kiedyś opisywałeś go dla grado bez literek, wszechobecny i silnie wpływający na barwę, nie do końca tylko tam gdzie powinien być. Moim zdaniem pokrywa się z opisem starych grado, szybki i kontrolowany, uderzający dość mocno jak na grado ale dalej taki audiofilsko delikatny, grający dużą objętością ale bez potężnego ciężaru. Daje do świetny efekt głębi i dobrze gra z rockiem. Daje dobrą podstawę do ciężkich nagrań ale czyni je niemęczącymi. Góra jest wyraźna i oddająca dobrze barwę perkusji, trzyma nieźle wybrzmienia talerzy, średnica upłynniona, może nei takie mleko jak w D8000 ale też nie taka czysta krystaliczna woda jak w Utopiach. Potrafią zaznaczyć dobrze wszystkie dynamiczne i mocne przejścia w muzyce ale robią to z kunsztem baletnicy – szybkość i dokładność połączona ze zwiewnością i płynnością, wszystko widać, są szarże, przyspieszenia, natarcia, ale nic nie kuje w ucho i nie męczy. Miękki, muzykalny, delikatny, jasny, wypełniony po brzegi i ciepły dźwięk. „Piątka z plusem i fallusem” – jak mawiał Ferdynad Kiepski – dla Grado GS1000e 😉 Brawo. Cena również znakomita jak na Polskę, 3700zł za nowe.
Zostaje pogratulować zarówno Tobie, jak i samemu Grado. Znakomicie, że się podobają, a wzmacniacz Black Pearl pod Grado był konstruowany i wiele lat temu pisałem, że gra z nimi znakomicie.
Czy Grado gs1000e nadaja sie do muzyki klasycznej?
Jak najbardziej.
Czy te sluchawki Grado zgraja sie z wzmacniaczem sluchawkowym iFi Audio iCan SE? Czy to nie ta liga? Chodzi o muzyke klasyczna…
Z niedrogich wzmacniaczy dla Grado polecam Ear Stream Black Pearl (o ile jest jeszcze dostępny). iCan SE tak, ale z iTube. Wzmacniacza samego Grado nie słyszałem, ale podobno jest całkiem, całkiem.
Jest dostępny, wystarczy napisać do Michała na PW audiohobby albo mp3 forum. Nieraz można kupić z hifi giełdy albo allegro używany za jakieś śmieszne 6, czy 7 stów, jak za darmo do tych Grado. Jak one wychodziły to mało co grało z nimi przyzwoicie, to był wtedy „duży dźwięk”. Teraz GS1000e są nowe za 3700 a używki pierwszych GS1000 stały na ebay po 1900zł. Za 2500zł można mieć już taki dźwięk 🙂