Recenzja: Final Audio Sonorous III

Final_Sonorous_II_III_HiFiPhilosophy_001   To teraz obiecana szybka relacja na temat brzmienia modelu wyższego, oznaczonego jako Sonorous III. Szybka w tym sensie, że o budowie i właściwościach ergonomicznych jest niewiele do powiedzenia, gdyż różnice względem opisanego dokładnie niższego są tylko z tych niewidocznych, schowanych w środku. Cała reszta – wszystko co widać i czuć po założeniu – jest dokładnie analogiczne i tylko dźwięk powinien się różnić, tak jak różni się cena, wynosząca 1750 a nie 1350 PLN.

Różnice w budowie

Tak jak było obiecane, tym razem porównamy ostatnio przetestowane Sonorous II z równie nowymi, acz ciut droższym modelem III.

Tak jak było obiecane, tym razem porównamy ostatnio przetestowane Sonorous II z równie nowymi, acz ciut droższym, modelem III.

   Jak przystało na ludzi sumiennych, wypunktujmy na wstępie te ukryte przed okiem  odmienności w budowie. Próżno ich szukać w danych technicznych i w opisach producenta na jego stronie internetowej, ale takie różnice są i są dwie. Pierwsza to materiał wypełniający pady, który w wyższym modelu układa się jeszcze dokładniej i w efekcie bardziej przylega, a także lepiej kooperuje z falami akustycznymi, a nie tylko tworzy jeszcze szczelniejszą komorę odsłuchową, co sumarycznie powinno dać pewien postęp i w efekcie dać się usłyszeć jako jeszcze lepsze, jeszcze bardziej prawdziwe brzmienie. Drugie, w tą samą stronę zmierzające usprawnienie, to nieco inna konstrukcja obudowy przetwornika w części znajdującej się przed membraną, a więc tego ustroju BAM, który ma za zadanie wyrównywać ciśnienia po obu jej stronach i modulować fale akustyczne. Ta część konstrukcji jest bliższa używanej w modelu szczytowym X, a więc także powinna działać korzystnie, generując bogatszą i wierniejszą akustykę. Jej uzupełnieniem jest bardziej gruba i gęsta warstwa izolacji materiałowej nad przetwornikiem po stronie ucha, co można wyczuć porównując ją palpacyjnie z tą od Sonorous II. Cała reszta, najmniejszy nawet detal, u obu modeli są identyczne, a od zewnątrz, o tym z którym mamy do czynienia, informują jedynie napisy na zaciskach prowadnic, anonsujące model Sonorous II albo III. Reszta jest już tylko słuchaniem.

Odsłuch

O różnicach w budowie obydwu modeli nie ma co się rozpisywać.

O różnicach w budowie nie ma co się rozpisywać.

   Zatem posłuchajmy, a w ramach tego ponownie zacznijmy od Cowona Plenue, jako źródła przenośnego dla dźwięku, tak teraz w modę trafiającego.

I znowu mnie ten Cowon uraczył, i znów mogłem się cieszyć jego jakością dźwięku, trochę aż nawet zazdroszcząc tym wszystkim, co się na brzmienie z aparatury przenośnej ukierunkowują, bo szczerze sobie powiedzmy – w tym dziale postęp jest najwyraźniejszy i źródła oraz wzmacniacze stacjonarne bardziej drepcą w miejscu niż idą naprzód, kiedy je do tych przenośnych grajków porównywać. Ale tak to już jest: wzmacniacze stacjonarne robi się tak bardziej z obowiązku i nikt się specjalnie nie stara, by własny produkt był od konkurencyjnych dużo silniejszy, a na obszarze sprzętu przenośnego trwa regularna wojna o supremację i wszyscy wychodzą ze skóry, by konkurencję pogrążyć. Fakt, że ograniczeniem są tutaj kości DAC, których wybór jest mały, lecz mimo to każdy się stara z nich jak najwięcej za jak najmniejsze pieniądze wycisnąć i efekty są znaczne. Podobna jest sytuacja na rynku samych słuchawek, gdzie nie ma w dodatku takich ograniczeń i gdzie każdy sam buduje przetworniki, z niewielkimi wyjątkami, w rodzaju słuchawek McIntosha. Tam także każdy drugiemu próbuje doskwierać, a w efekcie brzmień różnych mamy bez liku i wybór między nimi staje się nie lada problemem.

Tym razem staje pytanie, czy w ramach samej oferty od Final Audio lepiej sięgnąć po tańsze Sonorous II, czy wysupłać dodatkowe cztery setki na model Sonorous III? To pytanie w przypadku aparatury przenośnej, reprezentowanej przez samotnego Cowona, znalazło już pierwszą odpowiedź, chociaż nie tak wyraźną jak chwilę potem przy komputerze.

Co jest inne, a co podobne? Podobne jest mocne ciągnięcie sopranów, a przy tym w jeszcze lepszym u modelu III stylu, ponieważ te soprany są podobnie popisowe gdy chodzi o całościowy udział, a jednocześnie bardziej przestrzenne i lepiej w tej całości osadzone. Okazują się mniej wrzecionowate, nie strzelając niczym piki wąsko do góry, tylko mają bardziej obszerną, trójwymiarową postać, a w efekcie dźwięk bardziej się w nich rozprostowuje i większy obszar zawiera. Są zatem mniej cienkie i mniej pikające, co się przekłada na wyższą brzmieniową kulturę, ale zarazem daje efekt starszych nieco wiekiem wokalistów – nie tak młodzieńczych i nie tak świeżo brzmiących. Wykonawcy stają się bardziej dorośli, poważniejsi, bardziej zadumani, niosący większy bagaż przeżyć.

Są to albowiem identyczne obudowy, a różnice zostały zawarte w ich wnętrzach.

Mamy tu identyczne obudowy, a różnice zostały zawarte wyłącznie w ich wnętrzach.

Niby różnica jest mała, ale kiedy się skupić, staje się spora. Dotyczy przy tym całego pasma i ogólnie się sprowadza do tego, że brzmienie Sonorous III staje się podobniejsze do oferowanego przez NightHawk. Soprany są przestrzenniejsze a nie tak wąsko strzeliste; średni zakres ma w efekcie mniej sopranowych pdbarwień, przez co staje się masywniejszy, bardziej gęsty, nieco ciemniejszy i taki bardziej dojrzały; a dół analogicznie niżej schodzi, także jest bardziej gęsty i ciemniej wybarwiony, a przede wszystkim okazuje się być go więcej.

Wszystko to razem lokuje się ilościowo w klasycznym wzorcu dużo-mało. Bo niby różnice wielkie nie są i czasami wydają się prawie żadne, ale kiedy indziej, w innych muzycznych sytuacjach, ukazują się jako wyraźne i cały odbiór zmieniające. Sam w każdym razie nie miałem problemów ze zgadywaniem w ciemno, których słuchawek w danym momencie słucham, a testowanie to było (jak nigdy) banalnie proste, bo wystarczyło nie patrzyć na napis – a żeby tak się stało, wystarczało nie obracać słuchawek bokiem. Tak więc spokojnie mogłem testować i bez problemu odgadywałem za każdym razem, które są które.

Zatem jest ta różnica – istnieje – i tyczy całego pasma, które całościowo wędruje w modelu III niżej i zarazem, tak trochę w opisowym kontrapunkcie, odznacza się wyższą kulturą. (Okazuje się więc, że trzeba czasami pójść niżej, by wylądować wyżej.)

Przejdźmy do aparatury stacjonarnej przy komputerze, by dla niej coś jeszcze z tych porównań zastało. Była ona dokładnie ta sama co w teście Sonorous II, tak więc one znów zagrały po swojemu, a na ich tle prezentował się model III.

I wszystko co ustaliłem wcześniej dokładnie się powtórzyło, tyle że w nieco większym rozmiarze, bo jednak większy system wyraźniej różnicował, chociaż nie tak znowu bardzo. Jak za taką różnicę w pieniądzach, to różnica jakości brzmienia wcale nie była imponująca, ale o tym już poprzednio pisałem. Teraz napiszę więc tylko, że znów odbiór całościowy jednych i drugich słuchawek był inny, a przy tym zaznaczała się jeszcze dobitniej niż Cowonem nie wzmiankowana jeszcze różnica w ilości pogłosów. Tych z modelu III było więcej i wyczuwać się dały wyraźnie, choć trzeba zauważyć, a nawet mocno podkreślić, że tych pogłosów ogólnie biorąc było niewiele.

Nie licząc wspomnianych w poprzedniej recenzji padów.

Nie licząc wspomnianych w poprzedniej recenzji padów.

Niemniej się pojawiły i w sposób jak najbardziej korzystny zaznaczały swój udział, poprawiając plastyczność brzemienia i dodając miejscami nieco tajemniczości. Nie tak w sposób ogólny – czy trzeba, czy nie trzeba – jak to się często działo z dźwiękiem na AVS, tylko tak w dobrych miejscach, by stworzyć właściwszy dla danego utworu nastrój. Ale ogólnie biorąc ważniejsze było to niższe całościowo branie tonacji i całościowa większa trójwymiarowość, a także lepsza płynność, poprawiająca modulację i plastykę brzmienia. Lecz trzeba też zauważyć, że kiedy się robiło szybkie porównania, wykluczające oswojenie (które skądinąd dla odbioru jest drugą naturą), czasami można było żałować, że wykonawcy stają się nie tak świeżo młodzieńczy, niczym radosne nastolatki, tylko stają się bardziej życiowo dojrzali, niosący bagaż przeżyć. Ale to tylko na zasadzie czysto psychicznego kontaktu, dla którego młodzieńcza radość życia bywa przyjemną odmianą (choć też czasami drażniącą), natomiast biorąc same walory brzmienia, niewątpliwie Sonorous III stawały na wyższym poziomie. Ich dźwięki były pełniejsze, bardziej przestrzenne, bardziej plastyczne – a zatem bliższe życia. Także cokolwiek cieplejsze i zarazem ciemniejsze, a mniej takie dzyń, dzyń i mniej niczym dziecięcy plac zabaw.

Trzeba zarazem podkreślić, że jedne i drugie słuchawki oferowały wyjątkową przejrzystość oraz podobnie dużą scenę, a w efekcie nie były tak bliskie słuchacza i tak zgęszczone jak NightHawk. Mniej zatem tłumne w sensie natłoku dźwięków, a zatem pozwalające z jednej strony łatwiej oddychać, lecz z drugiej nie oferujące takiego dźwiękowego ciśnienia i zagęszczania obrazu. Niemniej – i to także trzeba podkreślić – bas w Sonorous III okazuje się mocniejszy i bardziej gęsty aniżeli w modelu II, tak więc kto pod jego względem pragnie mieć lepiej, powinien te cztery setki wysupłać. Wszakże – i znów to trzeba podkreślić – model Sonorous II jest jak za swoje pieniądze wciąż i nieustająco udany, tyle że model III jest jeszcze lepszy, co odpowiednio do tego kosztuje. A jeszcze w tym miejscu dorzucę, bo inaczej byłoby nieuczciwie, że porcja różnic pomiędzy Sonorous II a III jest niewiele mniejsza, niż pomiędzy III a VIII, chociaż to różnie można liczyć i osobiście rozstrzygać tego nie myślę. Te wysokie, prawie szczytowe i wielokroć droższe, na pewno są jeszcze prawdziwsze, bogatsze i dające więcej radości a zarazem podziwu w słuchaniu, ale względem modelu III to nie jest żaden szok przejścia, tak więc on za te swoje tysiąc siedemset z kawałkiem oferuje naprawdę mnóstwo. To są najprawdziwsze super słuchawki i od razu to słychać, pod warunkiem, że się je przez kilka dni całodobowo powygrzewa, bo na początku grają kiepskawo; na pewno słabiej niż wygrzane Sonorous II, co miałem okazję sprawdzić. Ale szybko dochodzą do formy i potem jest już tylko radocha. A względem Pandora Hope VI wyraźnie mniej mają sopranów i nie tak bardzo stawiają na szczegół, a więcej na ocieplenie i plastykę brzmienia.

A co do dźwięku, to Sonorous III dominują nad II zdecydowanie

Odnośnie dźwięku, to Sonorous III bardziej nawiązują do wielokrotnie droższych Sonorous VIII, co samo w sobie jest nie lada rekomendacją.

Tak cóż, pozostało nam jeszcze miejsce przy odtwarzaczu. To samo, które tak poprawiło brzmienie Sonorous II przy okazji ich własnej recenzji. Oczywiście i tym razem tak było, niemniej model wyższy utrzymał przewagę, potwierdzając zarazem to wszystko, co udało się wcześniej ustalić. Wciąż grał niżej tonacyjnie, gęściej, spójniej i nieco cieplej. I właściwie na tym można by urwać, przechodząc do podsumowania, a w nim napisać raz jeszcze to samo. Ale tak żeby nie zbywać i za prędko nie kończyć tematu, dopiszę jeszcze, że szczególnie ta różnica dobitna była podczas słuchania sopranów, przy czym nie w audiofilskim sensie ogólnym tonów wysokich, tylko sopranów od sopranistek. Te były niczym inne śpiewaczki – od modelu Sonorous II z wyraźnie wyżej postawionymi głosami i śpiewające w bardziej przeźroczystym, aż prawie nieobecnym medium; a te od Sonorous III bliższe mezzosopranów i produkujące się w bardziej odczuwalnym, bardziej zgęszczonym. Ciemniejsze i cieplejsze, a nie krystalicznie czyste, nadnaturalnie aż świeże i znacznie, o wiele młodsze. To samo tyczyło brzmień fortepianowych, które model III lepiej wypełniał i czynił masywniejszymi, a także dawał im lepsze wybrzmienia – bardziej trójwymiarowe, akustycznie złożone i z lekkim pogłosem. Także dla muzyki rockowej ciemniejsza, masywniejsza, niżej brzmiąca i bardziej zgęszczona muzyka modelu III bardziej była pasująca, a ogólnie wypadała w każdym repertuarze prawdziwiej, zarówno co do odwzorowywania dźwięku ,jak i nawiązywania kontaktu z wykonawcami. Tak więc jedynie ktoś wyjątkowo ceniący sopranowe misterium czystości i radosnego świergotu mógłby wskazać na model II, a także ktoś, kogo aparatura tak grających słuchawek bardziej by potrzebowała, skutkiem braku szczegółowości i przycięcia na górze.

Podsumowanie

Final_Sonorous_II_III_HiFiPhilosophy_005   Nie ma chyba potrzeby tego raz jeszcze sumować, bo wszystko wydaje się jasne. Model III jest ciemniejszy, bardziej gęsty, niższy tonacyjnie, bardziej plastyczny i bardziej zmysłowy. W zależności od nagrania te różnice mogą być mniejsze lub większe, ale kiedy się je ustali, porównawcze zdiagnozowanie na dowolnym muzycznym materiale nie nastręcza kłopotów i ślepy test jest do przejścia. A wraz z tym płonna okazuje się obawa o trudności z uzasadnieniem różnicy cenowej o te czterysta złotych i jasne jest, za co się płaci. Jak w każdym audiofilskim przypadku różnic cen oraz brzmienia można oczywiście się czepiać i twierdzić, że jedne są drugich niewarte. Bo oczywiście w jednych i drugich Sonorous kobiety pozostają kobietami a mężczyźni mężczyznami, pomimo ideologicznych nacisków na niwelowanie tych różnic, a fortepian się różni od skrzypiec, niezależnie od braku takich ideologicznych wymysłów. A czy wyliczone odmienności brzmienia warte są swoich pieniędzy, to zawsze sprawa konkretnego odbiorcy. Moim zdaniem są warte i nie mam do wyceny zastrzeżeń. Final Audio Sonorous to jedne z lepiej wycenionych na rynku słuchawek, oferujące za niewiele naprawdę dużo.

 

W punktach:

Zalety

  • Brzmienie nawiązujące bezpośrednio do słuchawek za wiele tysięcy.
  • Gęste.
  • Spójne.
  • Biologiczne.
  • Z lekka ciepłe.
  • Lekko też przyciemnione.
  • Trójwymiarowe.
  • Przekonujące w przywoływaniu żywych wykonawców.
  • Klimatyczne.
  • Przestrzenne.
  • Szczegółowe.
  • Oparte na wyrównanym, starannie wyważonym paśmie.
  • Duża scena.
  • Nie grają w głowie.
  • Mocniejszy niż u niższego modelu bas i lepiej zorganizowane soprany.
  • Zaawansowana technologia budowy przetworników.
  • W tym patent BAM i 50-cio milimetrowa membrana napylana tytanem.
  • Dobrze izolują od otoczenia.
  • Specjalnej jakości wypełnienie padów.
  • Dość wygodne.
  • Dobrze przylegające.
  • Odporne na uszkodzenia.
  • Odpinany, elastyczny kabel o odpowiednim mocowaniu.
  • Bardzo dobra relacja jakości do ceny.
  • Uznany, nagradzany producent.
  • Made in Japan.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • W tej cenie można znaleźć lżejsze i wygodniejsze.
  • Bardzo silna konkurencja w tym przedziale cenowym.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

fonnex

 

 

Dane techniczne:

  • Słuchawki dynamiczne o budowie zamkniętej.
  • Przetworniki o membranach φ50 mm napylanych tytanem, z ustrojem akustycznym BAM.
  • Czułość: 105 dB.
  • Impedancja: 16 Ω.
  • Waga: 410 g.
  • Pady o specjalnym, szczelnie przylegającym do głowy wypełnieniu.
  • Kabel odpinany, dwustronny, długości 1,5 m.
  • Cena: 1750 PLN.

 

System:

  • Źródła dźwięku: PC, Cowon Plenue, Accuphase DP-700.
  • Przetwornik: Phasemation HD-7A192.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Transrotor
  • Słuchawki: AKG K712 PRO (kabel Oyaied HPC), AudioQuest NightHawk, Final Audio Sonorous II & III.
  • Interkonekty: Siltech Triple Crown, Sulek Audio.
  • Listwy: Power Base High End, Sulek Audio.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

24 komentarzy w “Recenzja: Final Audio Sonorous III

  1. Michał pisze:

    Witam.Proszę wymienić kilka modeli zamkniętych z tej „silnej konkurencji” o której pan wspomniał w recenzji.Dziękuje

  2. Piotr Ryka pisze:

    Meze Classic99, Focal Spirit Classic, Sennheiser Momentum, Beyerdynamic T70 i Custom One PRO, Denon D600, Sony MDR-Z7, Audio-Technica ATH-MSR7 i ATH-A900, OPPO PM-3, AKG K550, Westone 4 (dokanałowe), JVS HA-DX1000 (nieco droższe i bez polskiego dystrybutora).

    1. Maciej pisze:

      Te JVS HA-DX1000 to wielu stawia nawet bliżej klasy flagowej (nie wiem jak to teraz nazywać/określać bo mamy klasę średnią, hi-fi, klasa premium, flagowce, ale teraz flagowce mają swoje ultraflagowce w dwukrotnej do poprzednich flagowców cenie, no i jeszcze cały ten hi-end miesza w klasyfikacjach…) Więc chyba najlepsze tradycyjne widełki do 1000pln, do 3000pln, do 5000pln, do 10.000 i jeszcze te tak nieprzyzwoicie drogie, że nie podam liczb 🙂

      1. Piotr Ryka pisze:

        Moim zdaniem te cenowe klasyfikacje mogą być najwyżej orientacyjne, bo na przykład NightHawk grają nie gorzej niż niejedne słuchawki za pięć i więcej tysięcy.

        Wspomniane JVC też są wybitne, ale trudniejsze dla wzmacniaczy. Są teraz tanie. Amazon wycenia je na 65o dolarów. Kiedyś były znacznie droższe. Pewnie niedługo znikną, bo JVC pracuje nad nowym okrętem flagowym. Nie mogę ich w ciemno polecać, bo wprawdzie mnie i Karolowi bardzo się podobały, ale mają wielu kontestatorów.

    2. Michał pisze:

      Dziękuję za odpowiedz.Czy chce pan powiedzieć że K550 które kosztują obecnie 580zł i Custom one pro, kosztujące 530zł są godną konkurencją Sonorous 3 za 1750zł?

      1. Piotr Ryka pisze:

        Są.

        1. mario_L pisze:

          no tak, tylko że należy powątpiewać żeby słuchawki klasy AKG K550, Custom One Pro od beyerów,
          Denony D600, Meze Classici, AT MSR7 i AT A900 grały jak słuchawki „za wiele tysięcy”

          to jest jednak niższa klasa słuchawek względem sonorousów 2-jki i 3-jki

          takie AKG K550 są najlepsze w swojej cenie
          AT MSR7 są również bardzo dobre w swoim progu cenowym ale lepsze są chyba focale spirit wersje classic i pro – są pewnie bardziej rozdzielcze

          na przykład słuchawki klasy AKG K550, AT MSR7 i wymienione focale są gorsze pod względem technicznym od słuchawek beyerdynamica T70 – te są znowu chyna najlepsze w swojej cenie 🙂

          zmierzam tylko do tego że nie nalezy zestawiać słuchawek które Pan podał na jednej porównywalnej linii jakościowej – to jest własnie ta „silna konkurencja” o której Pan pisał 🙂

          które spośród tych wszystkich słuchawek które Pan wymienił są najlepsze w zakresie stereofonii – szerokości sceny ?
          będą to pewnie sonorousy 2-jka i 3-jka,
          później denony D600 (tak mi się wydaje przynajmniej)
          SONY MDR Z7 też są pewnie nie najgorsze
          na którym miejscu wg Pana są pod tym względem słuchawki AT MSR7 ?

          1. mario_L pisze:

            dodam tylko że oczywście cały czas jest mowa o słuchawkach zamkniętych bo takie są rozpatrywane

          2. mario_L pisze:

            no i te JVS które Pan podał na pewno mają bdb stereofonię 🙂
            ciekawi mnie własnie jak na tle tych słuchawek wypadają MSR7

  3. Piotr Ryka pisze:

    Z wymienionych JVC i Westone są najlepsze technicznie, ale wymagające dla wzmacniaczy i źródeł. Scenę na pewno JVC mają najlepszą. Ale to nie jest najważniejsze, które na przykład najmocniej podkreślą jakiś detal albo czy grają bardziej spójnie czy bardziej rozdzielczo. Najważniejsza jest przyjemność słuchania, a tą można dostać największą z danym torem od każdych z wymienionych. Dlatego nie ma sensu spierać się o wyższość-niższość. Każde z tych są bardzo dobre, ale każde można też krytykować.

    Co do ATH-MSR7, to moim zdaniem tańsze AKG K550 scenę mają nie gorszą. Natomiast daleko im do JVC, które scenę mają ogromną.

  4. mario_L pisze:

    choolera,
    kupiłbym te sonourusy 3-jki tylko że waga tych słuchawek podczas dłuższych odsłuchów byłaby na dłuższa metę nie do zniesienia,
    dlaczego te „japońce” nie potrafią stworzyć dobrze grających słuchawek o wadze 330g i poniżej …
    z X-ami to już pojechali ostro pod tym względem …

  5. mario_L pisze:

    jakby Pan porównał szerokośc sceny między final audio Sonorousami 3, Audio Technicami W1000Z, SONY MDR-Z7 a beyerami T70 32 ohm ?
    ktore zagrają najbardziej szeroką stereofonią
    (pozostałe parametry sceniczne tj. głębia czy wysokość pomijam – chodzi mi tylko o szerokość sceny)
    jakby Pan sklasyfikował tą szerokośc punktowo od najlepszych wymienionych słuchawek zamkniętych do najgorszych to byłoby fajnie,
    wydaje mi się ze te najgorsze spośród wymienionych wyzej słuchawek to będą beyery T70 chociaż też powinny mieć niezła stereofonię

    zadaję to pytanie ponieważ bede chciał kupić słuchawki zamknięte z możliwie jak najlepsza stereofonią sporód wymienionych wyzej par (nawet pomimo wagi tych sonourusów)
    zakupu dokonam w przyszłym tygodniu

  6. Piotr Ryka pisze:

    Jak się chce super szerokiej sceny, to proponuję Sennheiser HD 800 🙂
    Osobiście wyżej cenię głębię od szerokości, a z wymienionych najszerszą scenę mają chyba Sony. Na drugim miejscu Sonorous.

  7. mario_L pisze:

    albo Q701 na przykład 🙂
    ale zależy mi jednak na zamkniętych słuchawkach i chyba jednak zamówię te soniaki 🙂

  8. mario_L pisze:

    Q701 rzecz jasna od AKG 😛

  9. AAAFNRAA pisze:

    Jedną z najlepszych scen z zamkniętych to mają Fostexy TH900, szczególnie jeżeli chodzi i jej głębie. Charakterystyczne dla tych słuchawek jest również to, że potrzebna jest odpowiednio głęboka kieszeń, aby je nabyć 🙂
    Jeżeli kolego mario_L się nie spieszysz, to poczekaj na nową referencję Fostexa TH610. Pan Piotr podaje orientacyjną cenę 800$, w sieci można spotkać info o 600$. Jak będą tak dobre, jak na to się zanosi, to nawet te 800$ to będzie okazja!

    1. mario_L pisze:

      uwielbiam dużo powietrza i rozciągnięta panormaę w paśmie stereo tak więc te fostexy TH900 z góry odpadają
      jedni „lubieją” głębię, drudzy stereo – ja uwielbiam to 2-gie 🙂
      wiem ze najlepsze efekty stereofoniczne uzyskuje sie naczęściej w słuchawkach otwartych ale znowu ja za takimi nie przepadam 🙂
      szukam więc najlepszego rozwiązania w zamkniętych headkach 🙂

      nie wiem czy te nowe fostexy pojawią się szybko na polskim rynku
      zależy mi tylko i wyłącznie na polskiej dystrybucji
      nawet jak się sprawnie pojawią to nie wiadomo znowu kiedy zostaną zrecenzowane
      nie wiadomo też jak będą wypadały stereofonicznie te słuchawki
      ehhh…same niewiadomowe 🙁

  10. mario_L pisze:

    najchętniej to bym kupił pandory 6-tki od final audio ale są za ciężkie niestety no i ta niska impedancja trochę mnie przeraża …

    1. Towaroznawca pisze:

      FAD Pandory VI już prawdopodobnie nie są produkowane. Jeżeli jeszcze gdzieś są dostępne to brać i nie zastanawiać się, ale tylko i wyłącznie w przypadku gdy słucha się muzyk poważnej, jazzu, wokalistyki, oraz szeroko rozumianej muzyki akustycznej gdzie trzeba dobrze odtworzyć barwę i dźwięki harmoniczne. Są one przedstawicielem tzw. bezkompromisowego hi-endu. Tak więc byle czym nie można ich nakarmić. Do muzyki innej niż wymieniłem powyżej polecam inne słuchawki. Pandory VI na mniej wymagającej muzyce pokażą jej wszystkie nie doskonałości. Są one słuchawkami które łatwo można napędzić prądowo. Na tranzystorach włączając w to laptopy działa bez problemu jeżeli chodzi o wysterowanie. Idealnym sonicznym partnerem dla nich byłby jednak wzmacniacz lampowy. Już na dobrych plikach Wave 24/192 i na ifi idsd micro słuchając muzyki ma się wrażenie jakby to nie my słuchalibyśmy muzyki tylko ona nas wciągnęła i znaleźlibyśmy się w środku jakiegoś pomieszczenia gdzie ona jest odtwarzana. W przypadku plików binaural następuje coś takiego jakby Han Solo przełączył się ze zwykłego na hipernapęd. Dużo dźwięków jest usytuowana poza głową słuchającego więc słuchawki mogą „straszyć”.

      1. Piotr Michalak pisze:

        Final Sonorous 6 to jest to samo co Pandora 6. Została zmieniona nazwa, zupdate’owane pady, poprawiono też system regulowania wysokości muszli na pałąku (w Pandorze zjeżdżały, ludzie narzekali, teraz trzymają się mocno).

        Nie wiem skąd uwagi, aby były ciężkie, są leciutkie jak piórko i wygodne. Fakt, mam też X’y i te są dopiero ciężkie, po 30-60 minutach muszę robić przerwę 😉

        Uwaga znowu na pady, oryginalnie w sklepie testowana przeze mnie Pandora 6 była niewygodna, okazuje się, że podobnie jak Sonorusy X, miała zajechane totalnie płytkie pady. Nowe pady są elastyczne i wygodne. Zdaje się, że dystrybutorzy już zaczęli je wymieniać, jak zwróciłem na to uwagę, także trzeba brać poprawkę, by nie wyrobić sobie mylnego zdania na podstawie odsłuchów w minionych miesiącach czy na AVS, gdzie były one na totalnie zużytych padach.

  11. Freejazz pisze:

    Czy bas w FS lll jest lepiej kontrolowany niż w Meze 99?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Jest go mniej, natomiast kontrolowany jest precyzyjnie.

  12. adivxv pisze:

    Myślę, że tym słuchawkom można dać bez problemu znaczek „Polecane”,jak na konstrukcję oraz cenę.

    1. kosq pisze:

      Tylko raczej nie ze względu na ich ergonomię 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy