Recenzja: Fidata LAN HFCL Series

  Tego jeszcze nie było, a to powinno się zdarzyć – recenzja kabla LAN. Mimo tryumfów transmisji bezprzewodowych, te wędrujące poprzez kable trzymają się mocno i będą trzymać, jako odporniejsze na zakłócenia. Mało tego – tym lesze, im lepszą otoczone izolacją, więc w ogóle nie ma o czym mówić, są kable i pozostaną.

Zacznijmy od przypomnienia dwóch rzeczy: czym jest LAN i czym Fidata. LAN, czyli Local Area Network, to historycznie biorąc uczelniane sieci komputerowe, zaistniałe w pierwszej połowie lat 70-tych. Początkowo korzystające z różnych kabli koncentrycznych, dzisiaj zastępowanych coraz bardziej światłowodami i transmisją bezprzewodową Wi-Fi. Tyle z perspektywy najszerszej, z której wybieramy fragment zawężony do kabli z wtykami RJ-45, a więc końcówkami będącymi dzisiejszym standardem telekomunikacyjnym, poprzez które łączymy z siecią telekomunikacyjną routery i z routerami komputery. Ale nie tylko, bo takim kablem możemy też połączyć sekcje dzielonego odtwarzacza CD/SACD, że w sumie trudno powiedzieć, która z funkcji jest dla audiofila cenniejsza. Kładąc na szalach popularności z jednej strony ekskluzywnie wysoką cenę dzielonych odtwarzaczy, z drugiej ogromną popularność  muzyki poprzez router-komputer, ta ostatnia wydaje się jednak dużo ważniejsza.

Odnośnie zaś Fidaty, to w recenzji ich kabla USB pisałem co następuje: W półmilionowym Kanazawa, stolicy prefektury Ishikawa – leżącej po przeciwległej stronie Hokkaido dokładnie na wysokości Tokio (więc nie nad Pacyfikiem a nad Morzem Japońskim) –  mieści się siedziba założonej w 1976 roku I-O DATA DEVICE, INC., która zaczynała od opracowywania i wdrażania technologii komputerowych dla przemysłu i mediów, kooperując na tym polu między innymi z Sharp, NEC,  Apple i BBC. (Pamięci, napędy dyskowe, akceleratory graficzne, panele dotykowe i wyświetlacze LCD, po 4K włącznie.) Prowadząc jednocześnie szeroko zakrojoną działalność powiązaną, między innymi dystrybucję produktów Western Digital na terenie Japonii, stawała się z biegiem czasu rodzajem ośmiornicy, której macki sięgały wszędzie tam, gdzie zjawiał się sektor elektroniczny. I pośród tej rozgałęzionej działalności w roku 2015-tym, po trzech latach badań, opracowali inżynierowie z I-O DATA nowy produkt: Network Audio Server “fidata”, mający stanowić najwyższej klasy bazę magazynową plików audio. Serwer debiutował na Tokyo Audio and Home Theater Exhibition w 2016-tym, a dedykowane mu kable USB i Ethernet wraz z nim. O tym z wtykami USB już było, pora opisać drugi.

Budowa

fidata

Co może mieć wspólnego kabel LAN-owski japońskiej Fidaty z położonym w północno zachodnich Niemczech uzdrowiskiem Clausthal-Zellerfeld? Okazuje się, że coś więcej niż ewentualny wypoczynek kadry kierowniczej. W roku 1945 założył bowiem w tym Clausthal-Zellerfeld inżynier Karl Gärtner manufakturę wyrosłą z czasem na obecne zakłady Telegärtner Group, dostawcę najlepszych złącz RJ-45. Nie dosyć jednak dobrych, by mogły ot tak z marszu wystarczyć Fidacie do jej popisowego kabla, w związku z czym dostępne w cenie circa sześćdziesiąt złotych za sztukę wtyczki Telegärtner MFP8 RJ45 zostały na jej zlecenie pokryte 24-karatowym złotem, w następstwie czego oraz szalonych dziś cen złota stały się wielokrotnie droższe. Między tymi przysposobionymi przez siebie wtykami umieściła Fidata osiem kierunkowych przewodów sygnałowych przekroju 26AWG z platerowanej srebrem miedź OFC, podzielonych parami na cztery wiązki – każda z własną, solidnie grubą izolacją. Efektem kółko i krzyżyk, bo cztery wiązki układają się w krzyż i wszystkie zostają otoczone kółkiem wspólnej, też grubej izolacji na bazie politereftalanu etylenu (PET) z przymieszką przeciwutleniacza – trójtlenku antymonu. Tej izolacji ważnym uzupełnieniem po stronie wewnętrznej metalowa siatka ekranu chroniącego przed przenikaniem zakłóceń elektromagnetycznych, i w tej sytuacji zgodność ze standardem SF/FTP.

Od strony wizualnej mamy do czynienia z wyraźnie grubszym od przeciętnych, mającym przekrój ø7 mm kablem popularnie zwanym ethernetowym, w czarnej, gładkiej, ale nie śliskiej, tylko stawiającej tarciu lekki opór izolacji. Kablem dosyć też sztywnym i kolorystycznie kontrastowym; czerń jego samego (znaczona jedynie małymi strzałeczkami kierunkowości i sygnaturą nazwową) jaskrawo kontrastuje z ciemnym złotem 24-karatowych wtyków. Złotogłowy po obu stronach ethernetowy wąż ląduje w też kontrastowym, bo z zewnątrz dostojnie białym, a wewnątrz dostojnie czarnym pudełku, gdzie biel zewnętrzna to z grubej tekturki o jakości zdobniczej obwoluta, pod którą jeszcze bielsza i mniej gładka w pergaminowym pokryciu tekturka pudełka właściwego, wyłożonego w środku czarnym atłasem. W fałdach tego atłasu kolorystycznie chowa się kabel, mocno dający o sobie znać jedynie złoceniami końcówek. Dostępne są długości 1,5 m za 3 799 PLN; 3,0 m za 4 899 PLN i 10,0 m za 11 399 PLN. Nietanio zatem, lecz wyjaśnijmy sobie rzecz na jednym mocnym przykładzie – konkurencyjny przewód LAN-owski ChordMusic Digital długości 1,0 m kosztuje ponad dwadzieścia tysięcy…

Kolorystycznie czerń biel i złocenia.

Co poza masywniejszym wyglądem, rwącym oczy złoceniem i eleganckim opakowaniem w zamian? W zamian kabel o klasie audiofilskiej – specjalnie audiofilskiemu serwerowi dedykowany i przed wypuszczeniem do sprzedaży dokładnie pomiarowo sprawdzony, na co kupujący dostaje wraz z nim stosowny certyfikat oraz dwuletnią gwarancję. A przede wszystkim względem przeciętnych takich, w tym nawet tych za parę stówek, mają być słyszalne in plus wyraźne różnice – to jasne, to jedyny sens.

 

Odsłuch

Złoconych wtyków nie mają nawet kable wielokrotnie droższe.

To poszukajmy tego sensu, poczynając od funkcji popularniejszej – od połączenia routera z komputerem, z którego tutaj sygnał poprzez konwerter iFi iOne i kabel koaksjalny Tellurium Q Black Diamond szedł do przetwornika Ayon Sigma i wzmacniacza słuchawkowego Ayona, dalej na mnogie słuchawki. Jeden, drugi, piąty, dziesiąty utwór – ale już po paru taktach pierwszego wysłuchiwanego powtórnie poprzez właśnie Fidatę, a wcześniej nie poprzez kabel całkiem zwykły, tylko Neytona za prawie dwieście złotych, same nasunęły mi się słowa piosenki Marka Grechuty. Tak, wiem – to mało eleganckie mieszać poezję, nawet jeśli śpiewaną, i nawet jeśli do recenzji kabla audiofilskiego, świetnego na dodatek. Ale skoro refleksja sama się nasunęła… Tak czy inaczej w głowie mi zaśpiewało:

 

Na szarość naszych nocy

na naszą bezimienność

na szarość i nijakość

jutrzejszych naszych marzeń

na twarzy przezroczystość

na twarze bez wyrazu

na nasze oddalenie

na naszą nieobecność…

 

Przeciętne są też zdecydowanie cieńsze i nie są kierunkowe.

Właściwie na tym cytacie mógłbym poprzestać, w ten bowiem sposób obrazowała się muzyka puszczona przez całkiem znośny skądinąd kabel Neytona na tle puszczonej zaraz potem poprzez popisową Fidatę. Więc odwracając te szarości, anonimowości, nijakości i twarze bez wyrazu możemy sobie natychmiast odtworzyć jej nienazwaną postać. I rzeczywiście – była gęsta, treściwa i z mocnym upostaciowaniem oraz wyrazem uczuciowym. Do tego kontrastowa, dużo głębsza, dużo barwniejsza i dużo bardziej nasycona. Też dużo lepiej wymodelowana – zarówno w odniesieniu do konturów i ich trójwymiarowych wypełnień, jak i całościowego zawieszania dźwięków w przestrzeni. To przesadzone porównanie, ale oddające ducha przemiany, gdy uczynimy zestawienie pomiędzy wypłowiałą fotografią na kliszy ORWO-kolor (coś strasznego, jak te NRD-owskie klisze z latami więdnąc żółkną) ze współczesną fotografią cyfrową. Przy czym jedyne, co nie będzie się w pełni zgadzać, to to, że muzyczny obraz poprzez Neytona i jeszcze wcześniej ethernetowy kabel no-name, bardziej kojarzył mi się z wyblakłą fotografią czarno-białą niż z nawet wypłowiałą barwną. Dlatego właśnie z miejsca nasunęły się szarości z pierwszych wersetów wiersza, przemienionego przez Marka Grechutę w smutną, refleksyjną piosenkę.

I znowu – któryś raz, nie wiem który, zmuszony jestem dać wyraz temu, jak bardzo się zdziwiłem, bo wcale nie oczekiwałem tego rodzaju różnic. Nie dosyć, że sygnał poprzez te gorsze dynamicznie był przygaszony, to jeszcze w wymowny sposób poszarzały, wyprany z barw, spłaszczony. Tracił nie tylko sam rysunek i wraz z nim wyrazistość figur, ale w nie mniejszym stopniu też emocje – w dodatku na dwóch kierunkach. Ten bardziej oczywisty, to słabsza personalizacja wykonawców, że w słabych plikach tylko cienie, jak w tej piosence Marka. Lecz ta zredukowana obecność to tylko jedna medalu strona; na drugiej, równie ważnej, utrata formy muzycznej. Rytm, melodyka, poszczególne nuty i całe frazy, w nie mniejszym stopniu też tekstury – to wszystko jakbyś kolorowe i świeżo wyprane ubranie wymoczył w brudnej wodzie – że ze wszystkiego szmata. Drastycznie to opisuję, ale było drastycznie. Rzecz jasna dobre pliki z Tidala i YouTube nie była aż szmatami, niemniej dystans pomiędzy nimi ze zwykłych kabli a Fidatą był dużo większy niż oczekiwałem. Oczywiście miałem świadomość istnienia drogich kabli LAN, a nawet takie kable u siebie, ale służyły łączeniu sekcji odtwarzacza Accuphase i jakoś nie przyszło mi do głowy wpinać je w router. Nie miałem też świadomości, że ceny doszły już do dwudziestu tysięcy; myślałem, że pozostają góra trochę powyżej dziesięciu.

Funkcja kiedyś wiodąca, dzisiaj już nie tak ważna.

A skoro do łączenia sekcji odtwarzaczy doszliśmy, to parę słów o drugim porównaniu, o łączeniu segmentów Ayona. Przetwornik Ayon Stratos z napędem Ayon CD-T II zespala u mnie w codziennym używaniu przewód AES/EBU od też japońskiego Acrolinka – model 7N-DA2090 Speciale za 4000 PLN. I poprzez niego grało lepiej niż poprzez złącza I2S spinane tytułową Fidatą, ale tylko dlatego, że tak skonstruowane zostały Ayony. Producent dedykuje im jako najlepsze połączenie trójprzewodowe BNC, a jako drugie AES/EBU. Inaczej byłoby z Accuphase, gdzie właśnie LAN liderem, ale Accuphase nie miałem. Natomiast odnośnie połączenia dzielonego Ayona różnymi kablami Ethernet/LAN, to powtórzyła się sytuacja spod komputera, tyle że w wymiarze cokolwiek mniej drastycznym. Zwykłego kabla nawet nie użyłem, natomiast między Neyonem a Fidatą znów zaistniała wyraźna różnica. Tym razem nie aż przepaść, ale wyrazistość obrazowania, głębia i nasycenie brzmienia różniły się wyraźnie. To była mocna różnica, z tych nie pozostawiających złudzeń. W kilka sekund, na bazie jednej muzycznej frazy, jednego słowa piosenki, można było…  – Nie, źle zacząłem. Poprawniej będzie powiedzieć: Nie można było nie zauważyć zasadniczej różnicy. Spłowienia barw i dramatycznego ujednolicania brzmień w istocie bardzo różnych. Mniejszej także ilości tras prowadzących słuchacza przez muzykę, spłycania dynamiki, kontrastów i emocji. Także redukcji pogłosowej, w następstwie czego dobrego widzenia wnętrz. Obraz ponownie szarzał, choć jakiś kolor zachowywał, ale głębia drążenia tekstur czy modelunek figur, to były różne klasy.

W sumie nie ma co tego tłamsić dalej, bo tylko się będę powtarzał. Fidata jako przewód ethernetowy daje względem bardziej przeciętnych, w tym także już nie groszowych tego rodzaju kabli, tak zasadniczą różnicę, że sobie nie wyobrażam, bym miał ją dystrybutorowi zwrócić. Tym bardziej, że się do niej przyzwyczaiłem; od wielu już tygodni przy komputerze pracowała i te opisane teraz zmiany to było uwstecznienie. Skąd w takim razie tyle zdziwień? Ano, bo tak już jest – do dobrego zaraz przywykasz. To w sumie w audiofilizmie jest najgorsze, to do lepszego przywykanie. Cegiełkę po cegiełce dokłada się do brzmienia – z każdą cegiełką lepiej, a i tak nie zachwyca.

Smoki o złotych głowach to dalekowschodnia specjalność.

Ale na szczęście przychodzi wreszcie moment, kiedy ten gromadzony potencjał przekracza masę krytyczną. I to z kolei w audiofilizmie jest najlepsze; ten moment dojścia do przełomu – gdy całym sobą czujesz, że to jest właśnie to, że tego właśnie chciałeś. Wówczas przyzwyczajenie nie powraca, zachwyca cały czas. Tego się łatwo nie osiąga, ale to jest do zrobienia. Ilekroć – niestety rzadko – odpalam swój główny system i zakładam AKG K1000 albo puszczam duże kolumny, tylekroć godzinami mogę się pławić w zachwycie, a mijające minuty nie zagrażają przyzwyczajeniem, nie spowijają nudą.

 

Podsumowanie

  Tego poziomu brzmienie przy komputerze też możliwe. Odpowiednio dobry przetwornik i słuchawkowy wzmacniacz są w stanie je zbudować. Kabel ethernetowy Fidaty sam z siebie go nie sprawi, lecz bardzo w tym pomoże. On, albo inny podobnej klasy (na przykład Synergistic Research Galileo za kilkanaście tysięcy), to warunek sine qua non aby do tego doszło. Ale nawet gdy nie mierzymy tak wysoko, gdy musimy poprzestać na mniejszym, należeć będzie ethernetowa Fidata do tych składników toru, na których się opiera taki zwyklejszy high-end. Że jeszcze nie szał szałów, ale już cię zachwyca – a kiedy na muzykę masz apetyt, to względem tych naj-naj nie będzie żadnej różnicy; będziesz łapczywie pożerał. Srebrny interkonekt Oyaide, miedziany interkonekt Luna Cable, słuchawki AudioQuest NightHawk z lepszym od standardowego okablowaniem, wzmacniacze słuchawkowe PhaSt, Feliks Audio Euforia albo FEZZ Audio Omega Lupi, cyfrowe łączówki Fidaty, przetwornik RME – to wszystko są przykłady (rzecz jasna niejedyne) audiofilskich przedmiotów o cenach nieszalonych, dzięki którym spełnienie. Cóż zatem – rekomendacja. Sobie i innym rekomenduję przewód ethernetowy Fidaty, to będzie z audiofilskiej perspektywy patrząc świetnie wydany pieniądz.

 

W punktach:

Zalety

  • Względem zwykłych kabli ethernetowych gwałtowny przyrost wyraźności obrazu.
  • Stopnia różnicowania brzmień.
  • Jakości modelowania trójwymiarowych figur (wychodzenia poza płaskość).
  • Rzeźby faktur.
  • Wydobywania dźwięków z tła.
  • Dynamiki.
  • Indywidualizacji głosów.
  • Wrażenia polifoniczności.
  • Nasycania kolorów.
  • Skokowe odejście od płaskiej kolorystycznie szarości.
  • Dramatyczny wzrost stopnia przywołania obecności wykonawców i oddania ich stanów emocjonalnych.
  • W efekcie zupełnie inny kontakt słuchacza z muzyką i skala jego własnych przeżyć.
  • Solidna, maksymalistyczna konstrukcja.
  • Wtyki od Telegärtner Group.
  • Na dodatek złocone (ewenement).
  • Wielowarstwowa izolacja z dodatkowym ekranowaniem.
  • Kierunkowe przewody ze srebrzonej miedzi OFC.
  • Certyfikaty pomiarowe.
  • Dwuletnia gwarancja.
  • Uznany producent.
  • Eleganckie opakowanie.
  • Made in Japan.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Większe od zwykłych wtyki nie powodują problemów z wpinaniem do komputera, ale mogą nastręczać trudności przy wypinaniu. (Być może trzeba będzie nacisnąć języczek zwalniający małym śrubokrętem, bo palec może się w zatoce na przyłącza nie zmieścić.)

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Audio Atelier

System:

  • Źródła: PC, Ayon CD-T II.
  • Przetworniki: Ayon Sigma, Ayon Stratos.
  • Przedwzmacniacz ASL Twin-Head Mark III.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Ayon HA-3, Phasemation EPA-007.
  • Słuchawki: AKG K1000 (kabel Entreq Atlantis), Meze Empyrean (kabel Tonalium-Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium-Metrum Lab).
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Kolumny: Zingali 3.15 Evo.
  • Interkonekty: Siltech Empress Crown, Sulek Audio & Sulek 6×9, Tellurium Q Black Diamond XLR.
  • Kabel głośnikowy: Sulek 6×9.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Acrolink MEXCEL 7N-PC9700, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek Edia i Sulek 9×9 Power.
  • Listwy: Power Base High End, Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Acoustic Revive RIQ-5010, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

8 komentarzy w “Recenzja: Fidata LAN HFCL Series

  1. LAN ma znaczenie pisze:

    Szanowny Panie Redaktorze!

    Dziękuję za kolejną celną recenzję. Wpływ kabli LAN czy USB na sygnał jest oczywisty. Tu nie ma voodoo. To fizyka na poziomie gimnazjum. No, liceum. Teoria transmisji sygnału cyfrowego to piękna teoria laboratorium a codzienna praktyka to zakłócenia, szumy, jitter i kilka innych zjawisk. Zresztą jeśli „cyfra to cyfra” to jakim cudem dźwięk wypuszczony z wyjścia cyfrowego różnych odtwarzaczy CD albo komputera różni się od siebie? A różni się. Ostatnio okazało się, że to, co reklamował jeden czy drugi producent jako sygnał „bit perfect” wcale „perfect” nie było. Różnice były fundamentalne już na etapie pasma przenoszenia i filtrowania sygnału (sic!) na teoretycznie czystym wyjściu cyfrowym. Różnice w kablach LAN usłyszałem kilka lat temu, gdy kabel ze sklepu komputerowego (klasyczna skrętka dla instalatorów) zastąpiłem podstawowym modelem firmy Audioquest a potem droższymi kablami LAN. Za każdym razem było lepiej przy czym, zabawa ma sens, gdy wymieniamy oba kable, czyli serwer plików – router i router – odtwarzacz strumieniowy. W przypadku serwerów Fidata można bezpośrednio podłączyć odtwarzacz z pominięciem routera i uzyskać jeszcze lepszy dźwięk. Doradzam eksperymenty, bo wyniki mogą zaskoczyć nawet starych wyjadaczy.

    Z poważaniem

    Tomasz

    1. Ooooo pisze:

      Co było lepiej? Może lepiej nie mówić . Żałuje, ze nie chodziłem do gimnazjum ( bo go nie było ) może bym się czegoś dowiedział….może Redaktor Szumu coś podpowie….

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Jak już, to chyba raczej Reduktor Szumu a nie Redaktor.

  2. tommypear pisze:

    Sprzedać kabel lan w tej cenie, to mistrzostwo świata….

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tej, czyli której?

      1. tommypear pisze:

        „1,5 m za 3 799 PLN; 3,0 m za 4 899 PLN i 10,0 m za 11 399 PLN. „

        1. Piotr Ryka pisze:

          Myślałem, że bardziej chodzi o tego metrowego Chorda za ponad 20 tysięcy.

  3. Paweł pisze:

    Kable sieciowe kablami sieciowymi ale zauważyłem na rynku nową markę Niimbus ze wzmacniaczami słuchawkowymi. To taka odmiana cywilna – hi-endowa marki Violectric, której produkty kiedyś Pan bardzo chwalił. Może uda się Panu to urządzenie przetestować. Mp3store prawdopodobnie będzie i w tym roku na AVS to może uda się umówić na test. Droższe od Violectric i z mniejszą ilością funkcji/możliwości więc ciekawy jestem czy Pana zdaniem / uchem oraz sprzętem towarzyszącym jakość wyższa czy tylko marketing konsumencki – czyli dla profesjonalistów kwota X a dla chorych na „audiofilia nevosa” X + 40%
    Pozdrawiam Panie Piotrze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy