Recenzja: Duevel Venus

 Duevel Venus 002   Niemiecka firma Duevel, należąca do Marcusa Duevela, pochodzi z Osnabrück i powstała w 1987. Od początku zajmowała się kolumnami głośnikowymi, ale zrazu tworzeniem oprogramowania je testującego, a dopiero z czasem prowadzona przez właściciela na własny użytek działalność projektowa głośników tubowych przeistoczyła się w najważniejsze dla niej zajęcie.

Najpierw były to klasyczne tuby – duże, drogie i mające wąskie pole optymalnego widzenia dźwięku, które zdobyły uznanie lecz cierpiały skutkiem wysokich cen, ergo niskiego zapotrzebowania. (Był dopiero początek lat 90-tych i moda na drożyznę jeszcze nie nastała.) Markus podjął zatem starania o uprzystępnienie i dumając nad środkami jego realizacji doznał po pewnym czasie olśnienia – niech dźwięk propaguje pionowo, a w dookólny zamieniają go dyfuzory. Na bazie tego pomysłu powstało kilka pokoleń głośników (początkowo tubowych), a testowany obecnie model Venus należy do finalnej wersji ewolucyjnej i jej niższego przedziału cenowego, jako trzeci licząc od góry; a także jest już dla swego producenta klasykiem, pochodzącym jeszcze z 2000 roku. Od szesnastu lat świeci przeto Jutrzenka Duevela na rynku audio, a jej nietypowy kształt wciąż szokuje, tak bardzo jest inny. Zaczynał bowiem Markus od kolumn tubowych a skończył na kominowych; ściślej komino-kształtnych i przeciwbieżnych, gdzie dźwięk wędruje zawsze pionowo i na dodatek przeciwbieżne – od dołu i od góry. A mimo to się nie zderza, tylko rozproszony zostaje dookólnie w płaszczyźnie poziomej przez stożkowe dyski dyfuzyjne, sklejone  podstawami i wytoczone z wielu warstw drewna, które to dyski są drogie. Pozostający wciąż na kierunku cięcia kosztów Markus próbował je więc też wyeliminować, i tak powstały kolumny o dyfuzorach kulistych, które są w ofercie najtańsze. Testowany model Venus też, jak mówiłem, jest najtańszy, jednakże najtańszy spośród droższych; tych co wciąż mają stożkowo-drewniane a nie kuliste i metalowe dyfuzory.

Kolumny od A do Z powstają w Niemczech, co podnosi ich jakość ale i cenę, ta jednak nie jest nieprzystępna i w tańszych wersjach wykończeniowych (brzoza, czarny mat, bubinga) wynosi 15 900, a w droższych (czerń fortepianowa, orzech, heban, tineo) 18 300 PLN. Znacznie większego wysiłku finansowego wymagają dwa modele szczytowe: Bella Luna – 35 000 PLN i Sirius – 90 000 PLN. Wszystkie działają na tej samej zasadzie dyfuzyjnej przemiany dźwięku pionowego w omnikierunkowo poziomy i są produkowane od dawna ale wciąż udoskonalane. I wszystkie mają swoich zagorzałych wielbicieli oraz na poparcie jakości nagrody i recenzyjne zachwyty. A czy faktycznie „Venus zachwycają” i czy rzeczywiście „you may well fall in love with the Duevel Venus”, jak napisano w recenzjach, tym się zajmiemy po przerobieniu części technicznej.

Budowa, wygląd i użyteczność

Duevel Venus 3

Tego jeszcze nie było na naszych łamach – kolumny przeciwbieżne.

   A więc są nietypowe – wertykalne i w fantazyjnych drewnianych kapeluszach – że osobliwe aż nawet i wyglądem inspirujące. Futurystycznie zmuszające do medytacji, jak też ten dźwięk tam pracuje i jakimż cudem może być dobry? A że dobry jest, na to są świadkowie i są relacje pisane. Jest także fakt istnienia producenta, który nie dość że nie poszedł z torbami, to jeszcze stał się szanowany i sławny. Toteż na każdej większej wystawie o tematyce audio takie osobliwie wyglądające kolumny napotkać można, a na warszawskim AVS prezentuje je Audio System. Bardzo udanie zresztą, na przykład poprzez mariaż z lampowym wzmacniaczem Cary Audio. A skoro takie zestawienie się sprawdza, to kolumny muszą być „łatwe”, nie wymagające dużej mocy. I łatwe rzeczywiście są, a na dodatek z każdej jeszcze strony. Bo łatwe do napędzania i łatwe do ustawienia. Ich skuteczność, szacowana na 88 dB, nie jest wprawdzie oszałamiająca, ani tym bardziej tubowa, ale w praktyce okazuje się bardzo przyjazna i napędowo przystępna. Toteż wzmacniacz na lampach 300B w zupełności wystarczy, a każdy mocniejszy niż jego kilkanaście watów tym bardziej pod względem mocy nie zawiedzie. Nie mniej dobrą wiadomością jest łatwość ustawiania. Kolumny są nie tylko dozwolone, ale wręcz zalecane w małych pomieszczeniach, poczynając od dwunastu zaledwie metrów; a jednocześnie radzą sobie bez problemu na większych obszarach, co moich dwadzieścia sześć wykazało dowodnie. Mają jednak pewne wymogi odnośnie lokalizacji, a konkretnie dwa mają. Nie powinny stać przy samej ścianie, a odległość od ścian bocznych powinna być inna niż od tylnej. Od tej z tyłu nie mniejsza niż 70 cm i nie większa raczej niż 120, a od bocznych nie mniejsza niż 50 cm i równa dla obu. Lecz poza tym hulaj dusza i na dodatek pole stereofoniczne wyjątkowo rozległe, a zatem słuchać można w dobrych warunkach nawet w małym pokoju i z licznym towarzystwem. Dodatkowym bonusem jest małość zajmowanego miejsca. Kolumny nie tylko z nazwy są kolumnowe, czyli rzeczywiście dużo wyższe niż szersze – na bazie 28 na 26 centymetrów. I jeszcze wyposażone w płaskie łapki a nie kolce, dzięki czemu można nimi suwać bez obawy o parkiet. No i jak wyglądają…

Duevel Venus 5

Zwą się Duevel Venus.

Czy to jakiś model wieżycy z pagodą na szczycie, czy może emiter fal zdolnych razić wrogów? Nie, to emitery fal dźwięku do pozyskiwania przyjaciół i wyrywania dziewczyn. A przede wszystkim dla własnej przyjemności.

Graniastościenna kolumna strzela na metr w górę i ma po drodze ten fantazyjny dyfuzor w postaci złączonych podstawami stożków, z których górny rozprasza wysokie tony i ma zaokrąglony koniec, a dolny rozprasza niskie i koniec ma spiczasty. Pod dolnym leży w tym stanie rzeczy 22-centymetrowy woofer z membraną węglową, a nad górnym zawisa średnio-wysokotonowa kopułka tekstylna o średnicy 34 mm. Osadzono ją w czarnej obudowie z tworzywa, a woofer dmucha wstecznie w tunel od środka okrągły a nie, jak od zewnątrz, kanciasty i zakończony bocznym bass-refleksem. Sadowi się to wszystko na pasujących graniastą formą do głównego korpusu cokołach, a całość prezentuje się ekstra, bo fornir to tym razem nie tylko tył oraz boki, ale jednolita powierzchnia całego obwodu na całej wysokości. Ma ten fornir pierwszorzędną prezencję i uzupełnia go futurystyczny modelunek prążkowanego w drewnie dyfuzora, co razem budzi uznanie i fascynuje wyglądem. Naprawdę to świetnie się prezentuje i cieszy oszczędnością powierzchni, jak również symetrią kształtu, nie zmieniającego się w zależności od kąta widzenia.

Ze spraw czysto technicznych: nie ma zabawy w bi-wiring, być może jako kolejny ukłon w stronę taniości, tak więc pojedynczy kabel głośnikowy wystarczy i zwory też nie będą potrzebne. Zaciski są proste i praktyczne dzięki dużym motylkom, a kojarzona nieodłącznie z ustawianiem kolumn zabawa w odginanie tym razem się nie odbędzie. Dźwięk promieniuje sferycznie niczym światło z prawdziwej Venus i tylko zostaje go określić a nie trzeba będzie się z nim mordować. Ustawiasz, siadasz, puszczasz – i już cały jest twój.

Duevel Venus 6

Zasada działania niby prosta – ustawione naprzeciw siebie szerokopasmowiec i tweeter oddziela i rozprasza drewniany „kapelusz”.

Dopowiedzmy jeszcze o technologii, że kolumny przenoszą pasmo 40 Hz – 20 kHz przy nominalnej impedancji 4 Ω, a moc je napędzająca nie powinna przekraczać 100 W; tak więc przy mocnych wzmacniaczach trzeba uważać z gałką. Każda waży 20 kg, czyli do przestawiania są łatwe, a myszy na nich i tak postawiłem, co jednak niczego pozytywnego nie dało. Ceny przed posłuchaniem komentować nie można, a tylko zauważyć, że w tym przedziale ekonomicznym konkurencja jest bardzo mocna, co jednak dotyczy wszystkich przedziałów, gdyż kolumn głośnikowych robią na świecie tysiące.

 

 

Odsłuch

Duevel Venus 7

W praktyce jednak rozwiązanie to jest niezwykle rzadko stosowane.

   Głośniki przyjechały z własnym zestawem okablowania, któremu poświęcę recenzję odrębną, a tu napiszę jedynie, że jest to okablowanie debiutujące na naszym rynku, sygnowane przez amerykańską markę Verastarr i specyficzne w sensie użytkowym, to znaczy występujące pod postacią bardzo podatnych na zginanie taśm; i jeśli ktoś ma mało miejsca za sprzętem, to będzie miał w nim ratunek, zwłaszcza w przypadku przewodu zasilającego. Tyle że jest to okablowanie niestety drogie – w cenie pięć tysięcy za metrowy interkonekt oraz po jedenaście za przewód zasilający (to już naprawdę drogo) i głośnikówkę. Występuje w dwóch odmianach – miedzianej i srebrnej (w obu przypadkach z surowcem traktowanym kriogenicznie), a w recenzji przewinęła się wersja miedziana. Dodam jeszcze, że taśmy kabla głośnikowego Verastarr są tak szerokie i tak miękkie, że można je było ułożyć jedynie na podstawkach Rogoz Audio, a i to wierzchem a nie w przewidzianych do układania korytkach. O podkładkach pod kable też zresztą niedługo napiszę, i w ogóle tyle sprzętu najechało, że nie wiem jak podołam.

Kolumny w sensie obsługi technicznej miały niemało szczęścia, ponieważ trafiły do obróbki nazajutrz po przybyciu stolika Rogoz Audio, w dodatku tego z najlepszych, całego w technologii BBS (jego recenzja też mnie nie minie). Chcecie to wierzcie, chcenie nie wierzcie; tyle wam powiem, że to naprawdę szczęście dla nich. Bo wcześniej na platformie z podstawkami BBS stał jedynie odtwarzacz, a teraz znalazła się na tym wynalazku także cała sekcja wzmocnienia – i niech mnie dunder świśnie, jeżeli tego nie było słychać.

Duevel Venus 8

A szkoda, bo ma swoje niewątpliwe zalety.

Poza tym okablowanie Verastarr też nie jest od macochy (jeszcze mu się będę uważniej przysłuchał, ale naprawdę jest ekstra). No i co tu będziemy udawać głupich – te kable jako komplet to koszt przeszło dwa razy większy niż same Duevel Venus. Ale z tym faktem świadomy stanu rzeczy audiofil powinien już się oswoić i wiedzieć, że okablowanie wraz ze stolikiem oraz pomniejszymi akcesoriami to mniej więcej połowa kosztów systemu. Nie przychodzi to oswajanie łatwo, jako że kiedy zaczynałem przygodę z audio nikt czegoś takiego sobie nie wyobrażał i liczyły się wyłącznie ceny urządzeń, do których interkonekty na kształt sznurówek były za darmo dołączane, a kable zasilające zwisały integralnie i były dwużyłowe. (Dwie żyły akurat dla dźwięku są ponoć lepsze, o ile nie masz naprawdę super uziemienia.) A teraz żeby wycisnąć ze sprzętu maksimum trzeba się okablować, ostolikować i opodstawkować – jak również z tym wszystkim oswoić.

Starczy może tych didaskaliów i tylko podsumuję, że sprzęt towarzyszący poszedł tym Duevele wyjątkowo na rękę, a pomieszczenie też im okazało się odpowiadać, co akurat u mnie jest normą i z ustawianiem nie muszę się wysilać. Jednakże niech nikt nie myśli, że skoro kolumny są omnikierunkowe, to można je stawiać byle gdzie i niezależnie od ustawienia grały będą tak samo lub bardzo podobnie. Tak nie jest ani trochę i pod tym względem od zwykłych kierunkowych się wcale nie różnią. W dużym pomieszczeniu stereofonia zrosła im się dopiero ponad półtora metra od ściany tylnej, jednakże wówczas okazała się naprawdę dobra, bez śladu luki międzykanałowej. A przy tym taka bardziej wszechobecna niż narracyjna, to znaczy nie tyle prowadząca dźwięki przez scenę co równocześnie na całej trasie je widząca. (Trzeba mieć odpowiednie nagranie, żeby to sprawdzić.) A skoro już przy kwestiach scenicznych jesteśmy, to dodam, że dźwięk rozchodził się ładnie na wysokości oczu a pierwszy plan był dosyć odległy, natomiast drugi zaskakująco blisko za nim i dzięki temu doskonale widoczny. Efektownie się nakładały przy scenie ulokowanej za linią głośników i dość głębokiej, a przy tym otwartej; nie stanowiącej zamkniętego, mającego wyraźny kres obrębu.

Duevel Venus 9

Wykończenie kolumn marki Duevel musi budzić uznanie.

To nas prowadzi do kształtu samego dźwięku, ponieważ z niego wynikało. Wynikało z nośności i wewnętrznej budowy. Nie był to w żadnym razie dźwięk skupiający się na średnicy, chociaż jego wyczuwalne ciepło i wizualizacja artystów mogłoby to sugerować. Sam w pierwszej chwili tak pomyślałem i dopiero w trakcie odsłuchu uświadomiłem sobie pomyłkę. Tym bardziej o nią łatwo, że soprany nie są forsowane a tylko elegancko się eksponują i są pod dobrą kontrolą, co daje efektowną dźwięczność a równocześnie chroni przed skaleczeniem. Nie można też powiedzieć, by się ten dźwięk sopranami przesycał, natomiast brał od nich ważną specyfikę, mianowicie rozejście na przestrzeń. Opiszmy to dokładnie, by nie powstały nieporozumienia: nie tyle te soprany się same w przestrzeni rozpływały (co też miało miejsce ale nie było spektakularnie), tylko przestrzeń określała się poprzez nośne, daleko penetrujące soprany.

Drugi uczestniczący w tym składnik to operowanie pogłosem, które okazało się specyficzne i jeszcze przeze mnie w tej formie nie słyszane. Pogłosu było bowiem niewiele, niemniej był dobrze wyczuwalny, natomiast nie pracujący poprzez odbicia tylko tak samo jak soprany propagację na przestrzeń. Zwykle duża ilość pogłosu przekłada się na dźwięk jak z rury albo przynajmniej narzucający przesadną akustykę pomieszczenia (z czego bierze się obcość, chociaż czasami efektowna); a najlepiej jest wówczas, gdy pogłos jest dość obfity ale nie realizujący się w taki sposób tylko stanowiący oprawę. I tutaj oprawa była, a nie było ani trochę obcości; tyle że oprawa nie jakaś rozbudowana, chociaż nie zarazem skromna. Akurat wystarczająca by stało się efektownie i by pojawiła się nośność przechodząca w otwartość, to znaczy w dużą scenę i ten brak barier na horyzoncie. Otwartość, nośność i swoboda były więc dla całokształtu brzmienia kluczowe – określające postać sceny i biorące się z postaci dźwięku.

Duevel Venus 10

A jak te nietypowe kolumny wypadły w odsłuchu?

To wszystko brzmi nieco zawile, ale zechciejcie sobie wyobrazić dźwięk zasobny sopranowo ale sopranami ani trochę nie kłujący, a także mający przyjemną acz niezbyt obfitą oprawę pogłosu wszędzie tam, gdzie pogłos sam występuje, i tylko tam. Poza tym dźwięk był nieznacznie zaokrąglony na krawędziach – akurat na tyle by postrzegać go jako kulturalny – i ze średnicą minimalnie podniesioną ku górze; dzięki czemu soczysty i świerzy oraz propagujący na duży przestwór, a nie z taką dociążoną, przykutą do podłoża i odbieraną przede wszystkim jako substancjalna.

 

 

 

 

 

Odsłuch cd.

Duevel Venus 12

Brzmienie modelu Venus jest więcej niż zaskakujące – w pozytywnym znaczeniu.

   Brzmienie Duevele Venus jest nośne a nie ciężkie i szybkie a nie ospałe. Jest też lekko podrasowane, to znaczy nie nudnie się snujące, tylko interesująco akcentujące wszelkie chropowatości, gruzełkowatość tekstur, specyfikę głosu, grasejowanie, chrypki i wszelkie takie odstępstwa od nudnej gładzi. A mimo to wolne od sybilacji, co im się pisze na duży plus i potwierdza dobrą kontrolę sopranów.

Wyraźnie w tym wszystkim zaznaczała się przewaga akustyki nad masywnością, co najlepiej słychać będzie przy bębnach. Te wyjątkowo dużą zaoferowały przestrzeń własną i efektowną wielopostaciowość brzmienia, ponieważ mimo tej lotnej średnicy i propagujących sopranów bas potrafi zamruczeć a nawet zagrzmieć. Nie będą to efekty o jakichś super niskich zejściach, jak na przykład u Spendor D7, ale bas tu się wyraźnie zaznaczał i był mocny a nie rachityczny. Punktował rytmicznie i kiedy trzeba się wzmagał, przydając i tak już efektownemu brzmieniu jeszcze więcej efektowności. W dodatku tak samo jak soprany pozostawał pod pełną kontrolą, a więc nigdy nie wylewał przesterami i jawnymi zniekształceniami z nawet mocno zdeformowanych basowo płyt.

W połączeniu z dobrze dobranym światłem i przyjemnie ciepłą temperaturą wszystko to składało się w udaną całość, którą trudno określić inaczej niż skutecznym aranżem. Dzięki tego rodzaju zabiegom dźwięk może wydać się lepszy niż jest w istocie, bo przecież głośniki za piętnaście tysięcy nie mogą dawać brzmieniowych fundamentów tej samej miary co na przykład własnej firmy model za dziewięćdziesiąt, a jednocześnie muszą grać naprawdę dobrze i zajmująco. Zmuszone są więc nadrabiać i nadrabiają skutecznie. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze: kto tutaj nie nadrabia? No, może Vox Olympian czy Avantgarde Trio, gdzie technologia jest maksymalna i po prostu nie ma lepszej. Ale wszyscy inni nadrabiać muszą, tyle że startując od różnych pułapów, a Duevel Venus startuje od przeciętnego i bardzo dobrze nadrabia. Przy nieuchronnych ograniczeniach oferuje dźwięk zajmujący, przestrzenny, nasycony smakami, mogący fascynować.

Duevel Venus 15

Brzmienie tego zestawu błyskawicznie „kupuje” słuchaczy. To zrównoważony pokaz techniczności i elegancji brzmienia.

Dobrze dozujący i dobrze kontrolujący soprany, ciekawy w odniesieniu do ludzkich głosów i potrafiący częstować efektownym, też dobrze kontrolowanym basem. Udanie lawirujący pomiędzy zbyt sztywną twardością a narażającą na nudę miękkością i śladowym podniesieniem tonacji w środku pasma wzmagający u słuchacza ekscytację. I jeszcze akustycznym basem nadrabia się tu udanie niemożność rzeczywiście niskiego zejścia, a nośnością i dużym obszarem działania uzupełnia niedostatki głębi brzmienia i substancjalności. To zatem brzmienie dobrze przemyślane i dobrze wykonane, tak żeby słuchacz miał się czym cieszyć za swe umiarkowane pieniądze. Dodatkową, bardzo wydatną radością będzie sam wygląd, który naprawdę jest intrygujący i bez dwóch zdań zdobi pomieszczenie. Bardziej te Duevel Venus przypominają modernistyczne rzeźby niż głośnikowe kolumny, a kiedy je wyniosłem z pokoju i zastąpiłem standardowo wyglądającymi, zrobiło się nam z żoną smutno.

Cóż jeszcze o tym dźwięku? Szybko narasta i efektownie jest podtrzymany ale nie przeciągnięty. Przy średnich poziomach głośności ma postać sfery za głośnikami i dopiero przy wyższych zaczyna iść w stronę słuchacza. To jego lekkie podrasowanie ani trochę się nie narzuca, wypadając bardzo naturalnie i dopiero w specjalnych nagraniach uwidaczniając swą z lekka egzaltowaną naturę. Natomiast bez żadnych specjalnych kawałków wyczuwa się, że nie jest to dźwięk szczególnie masywny tylko bardzo żywy i nośny. W rezultacie wykonawcy materializują się głównie poprzez witalność i wyrazistość artykulacji przy wsparciu naturalnego dla ludzkich ciał ciepła, a nie w pierwszym rzędzie poprzez masywność i substancjalną nieprzenikliwość. Per analogiam wrażenia przestrzenne są osiągane lotnością i otwartością brzmienia wspieraną trójwymiarowością sceny, a nie poprzez trójwymiarowość samych dźwięków, która jest umiarkowana. Bardzo dobra jest natomiast całościowa muzykalność, zupełnie nie kłócąca się z tym głębokim rzeźbieniem tekstur i akcentowaniem chrypek. Najbardziej podobało mi się w niej to, że separowała (całkowicie) od wrażenia obcości, a mimo to potrafiła przywoływać nastroje nostalgii i tajemniczości. Prawidłowe okazało się też oświetlenie – nie ciemne i nie jasne, umiejętnie dozujące światłocień, plastyczne, zupełnie nie narzucające się stylem.

Duevel Venus 16

I tak kosmiczna konstrukcja Duevela zaskakuje nie tylko wyglądem ale i brzmieniem, którego po prostu chce się słuchać. Warto spróbować!

Zupełnie nie było też w brzmieniu lepkości, a słodycz głosów dobrze wyczuwalna ale nie jakaś szczególna. Jak mówiłem, wokale realizują się tu poprzez nośność, dźwięczność, wyraźność, lekką ekscytację i przede wszystkim bogactwo formy wewnętrznej wspieranej całościową muzykalnością, a nie poprzez lepką słodycz i masywną substancjalność. Tak więc przede wszystkim dźwięczność, witalność, ruchliwość i bogactwo dziania się plus imponująca naprawdę muzykalność, a nie bycie zwalistym grubasem o umazanym słodyczą licu.

Podsumowanie

Duevel Venus 18   Jak więc w sumie zagrało? – Rzeczywiście genialnie? – Można się w tych Venus zakochać? Na pewno grają efektownie i jeszcze efektowniej wyglądają. Brzmienie jak na swój poziom cenowy prezentuje dobrą średnią o godnych do wzięcia pod uwagę walorach. Jest przede wszystkim całościowo „dobre” w takim natychmiastowym odbiorze, jak również obszerne i nośne. Tworzy tą wartość muzykalność wspierana bogatym życiem wewnętrznym, a dołącza do tego dobra widoczność i dobra kooperacja planów przy spójnej stereofonii, zapewniając łącznie ciekawy zbiór doznań. W pierwszej refleksji nad tym dźwiękiem dziwimy się, że tak osobliwie wyglądające kolumny – zupełnie nie kojarzące się z jego powstawaniem – tak efektownie i jednocześnie normalnie grają. Że nie krąży ten dźwięk gdzieś pod sufitem ani nie pełza po podłodze, tylko normalnie pojawia się za głośnikami na wysokości oczu i tworzy dużą, otwartą scenę. A kiedy już przywykniemy do tego i zaakceptujemy, że to normalnie grające mimo wyglądu kolumny, wówczas pojawia się szacunek dla konstruktora, który nie tylko „dał radę” i umiał zamienić dźwięk przeciwbieżnie wertykalny na dookólny poziomy, ale jeszcze uczynił go tak efektownym i pozbawionym wad. Że to w ogóle nadaje się do porównań, a nawet je potrafi wygrywać. Że soprany nie są stłumione ani za ostre, że bas ma efektownie akustyczną i dobrze podającą rytm postać, a ludzkie głosy są równocześnie normalne i ciekawie zrobione. Da się oczywiście przyrządzać dźwięk lepiej – no jasne, sam Duevel ma taką lepszość na stanie, ale przy tak fascynującym, ozdabiającym wnętrze wyglądzie i przy niemieckiej w całości robocie taniej już raczej się nie da. Dochodzi do tego atut bardzo ważny – możliwość używania w niewielkich pomieszczeniach wspierana małością zajmowanego miejsca. W realiach naszych mieszkań to rzecz bardzo cenna.

 

W punktach:

Zalety

  • Efektowne całościowo brzmienie, natychmiast kupowane przez słuchacza.
  • Dobre wyważenie podzakresów.
  • Nośne, ani trochę nie powściągnięte soprany o wysokiej kulturze.
  • Podekscytowana, bogata brzmieniowo i nigdy nie nudna średnica.
  • Rytmiczny i akustyczny bas o niezłym zejściu i zdolności do przygrzmocenia.
  • Duża odporność we wszystkich zakresach na zniekształcenia.
  • Dźwięk szybki, wystarczająco długo podtrzymywany i daleko propagujący.
  • Duża, otwarta scena na wysokości oczu.
  • Przy wysokich poziomach głośności zdolność ogarniania dźwiękiem słuchacza.
  • Znakomita kooperacja pierwszego i drugiego planu.
  • Dobre operowanie pogłosem.
  • W efekcie brak poczucia obcości przy jednoczesnej umiejętności  kreowania tajemniczych nastrojów.
  • Dźwięczność.
  • Muzykalność.
  • Przyjemne ciepło.
  • Akcentowanie faktury tekstur, chropowatości, chrypek, naturalnych szorstkości – dzięki czemu dźwięk nie naraża na nudę.
  • Dobre ożywianie przestrzeni.
  • Dobra szczegółowość.
  • Głosy ludzkie naturalne w odbiorze.
  • Styl brzmieniowy pasujący do rocka. (Wyraźna artykulacja, brak sopranowego kłucia, nie wypychana średnica, solidny bas.)
  • Łatwe do napędzania.
  • Kapitalny wygląd.
  • Perfekcyjne wykonanie.
  • Naprawdę zdobią pomieszczenie.
  • I intrygują kształtem.
  • Mogą grać na niewielkim metrażu.
  • Łatwe do ustawienia. (Nie ma zabawy w odginanie.)
  • Nie rysują podłogi.
  • Zajmują mało miejsca.
  • Made in Germany.
  • Szeroko znany i szanowany producent.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Nadzieja na stawianie pod samą ścianą jest płonna.
  • Nie dla lubiących pogłębione, masywne brzmienia.

 

Dante techniczne Duevel Venus:

  • Dwudrożne kolumny pasywne z dźwiękiem dookólnym.
  • Głośnik wysoko-średniotonowy: membrana z membraną tekstylną φ 34 mm i magnesem ferrytowym o średnicy 100 mm.
  • Głośnik niskotonowy: membrana z włókien węglowych φ 220 mm i magnes ferrytowy 110 mm.
  • Pasmo przenoszenia: 40 Hz – 20 kHz (±3dB).
  • Impedancja: 4 Ohmy.
  • Skuteczność: 88 dB.
  • Obciążalność: 100 W RMS.
  • Wymiary: 280 x 260 x 970 mm.
  • Waga:  20 kg/szt.
  • Cena: 15 900 – 18 300 PLN w zależności od wykończenia.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Audio System

System:

  • Źródło: Accuphase DP-700.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Kolumny: Duevel Venus.
  • Kabel głośnikowy: Verastarr Grand Illusion na podstawkach Rogoz Audio
  • Podstawki pod kabel głośnikowy: Acoustic Revieve RCI-3H.
  • Interkonekty: Sulek Audio RCA, Verastarr Grand Illusion RCA.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua, Harmonix X-DC350M2R, Verastarr Grand Illusion HC.
  • Listwa sieciowa: Power Base High-End.
  • Stolik: Rogoz Audio 4RP2/BBS.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

6 komentarzy w “Recenzja: Duevel Venus

  1. PIotr Ryka pisze:

    Przepraszam za długą przerwę pomiędzy recenzjami, ale w międzyczasie powstała inna, której na razie nie publikuję, ponieważ mnie o to poproszono.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Idealnie trafiles Piotrze w opisie tych kolumn,mozna sie w 100% zgodzic z ta recenzja.Sluchalem ich kiedys na AS w Warsazwie to chyba 4lata temu graly wlasnie z moim Carym 300B i zamiatal nimi swietnie.
    Rowniez pieknie wygladaly jak i ciekawie i rzesko graly,byl to model wyzej ,ten za 35tys zl wykonanie kolumn tych jest wspaniale i bardzo dokladne,okleina przepiekna.
    Chialem je kupic uzywane w kolorze blac-piano wygladaja w nim rewelacyjnie, ale mimo poszukiwan przez dwa lata nie udalo mi sie ich upolowac,obecnie mam GOODMANSY(TWIN AXIETTE 8)ktore sa owiele lepsze ,tak ze nie stracilem nic,ale wyglad tych niemieckich glosnikow zwala z nog i kazdy czlowiek nie przejdzie obojetnie obok nich,goscie wchodzac do domu byliby lekko zaszokowani i czesto pytaliby na pewno co to jest?…

  3. Sławomir S. pisze:

    Zauważę tylko dla naukowej rzetelności, że pomysły z nanizanymi na oś pionową przetwornikami i dookólnymi reflektorami akustycznymi w postaci brył obrotowych wyciętych wklęsłą krzywą – to nie wynalazek Pana Duevela, ale motyw ćwiczony już w latam 70-tych. Np takie Sansui SF-1 :
    http://audio-database.com/SANSUI/speaker/sf-1-e.html
    Prawda, ze znajomy schemat?. Rzecz jasna otoczony konfesjonałową typową dla Sansui kratką. Niemniej to trzeba Duevelowi oddać, iż mało chętnych było, aby pracować dalej nad tym pomysłem.

    1. PIotr Ryka pisze:

      Ten pomysł na pewno sięga jeszcze głębiej w przeszłość. Dotyczy to niemal wszystkich wynalazków. Zawsze ktoś coś wcześniej. Ale dziękuję za zwrócenie uwagi, bo przecież im więcej wiemy tym lepiej. Producentów takich kolumn jest trochę, także w Polsce. Jest German Physiks, MBL, Tonysound, Fontana.

  4. Soundman pisze:

    Dobrze byłoby pisać, czy cena dotyczy jednej kolumny czy też zestawu dwóch…

    1. PIotr Ryka pisze:

      Audio Klan nie robi takich numerów, chociaż niektórzy faktycznie robią. Cena 15 tys. odnosi się do pary.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy