O Boenicke Audio wie każdy zorientowany w głośnikach audiofil, że to firma szwajcarska, oferująca specyficznego kształtu konstrukcje, brzmieniowo poczytywane za niezwykłe. Ale kiedy chcieć się wgryźć w temat głębiej i o Boenicke dokładniej przepytać, to niezbyt wiele się dowiemy z licznych skądinąd recenzji i od samego autora. Na stronie domowej Sven Boenicke powiada tyle o sobie, że w filharmonii i na koncertach bywa prawdopodobnie częściej niż którykolwiek inny konstruktor głośników i że ma dzięki temu brzmieniowy kształt oraz barwę instrumentów muzycznych zawsze przy sobie. A wszystko w następstwie drugiej płaszczyzny zawodowej działalności, bycia realizatorem koncertowych nagrań i posiadania na koncie ponad trzystu realizacji. Poza tym możemy też obejrzeć u Boenicke wysmakowany estetycznie i ckliwy emocjonalnie film o przemijalności życia i następstwie pokoleń, osadzony w surrealistycznych pejzażach i nowoczesnej architekturze z towarzyszeniem brzmień typowych dla współczesnej muzyki filmowej. Są tam także w dziale „Shows, Press” odsyłacze do mnogich recenzji, wywiadów i nawet wycieczek do siedziby, ale niewiele nowego można pośród nich znaleźć poza zdjęciami, z których wynika, że osprzęt elektroniczny sali odsłuchowej stale ewoluował, plus zdawkowe rozważania o komputerowym projektowaniu i uwagi o zaletach nie bycia z wykształcenia inżynierem, dzięki czemu ma się świeższe podejście i więcej zaliczonych prób oraz pouczających błędów. Z kolei kiedy samemu Internet przeczesywać w poszukiwaniu czegoś więcej, możemy jeszcze w witrynie Best Swiss przeczytać, że już jako nastolatek Sven Boenicke intensywnie zajmował się inżynierią dźwięku i konstruowaniem głośników; i mimo iż wykształcił się na instruktora sportowego, jego serce wciąż pozostało wierne muzyce i jej odtwarzaniu, w związku z czym pod koniec lat 90-tych założył firmę Boenicke Audio, w całości poświęconą opracowywaniu wysokiej klasy głośników i poprawiających ich brzmienie akcesoriów.
Firma lokuje się w Bazylei, nad Renem, na styku Szwajcarii, Niemiec i Francji, i jest zaledwie trzyosobowa. A dzięki przynależącej do niej stronie internetowej możemy także zajrzeć do firmowej kwatery głównej przy Ramsteinerstrasse 17, gdzie czeka na odwiedzających miejsce w pierwszym rzędzie na prawdziwym koncercie, bo tak kolumny Boenicke grać mają, i gdzie nie widać gramofonu, a jedynie źródła cyfrowe. Możemy się tam będąc nawet dokładnie porozglądać i drobiazgowo pozwiedzać, bo wizualizacja jest dookólna, na bazie skanowania przestrzennego.
Z produktami Boenicke pierwszy raz miałem styczność na AVS 2013, gdzie grał model szczytowy wcześniejszej, wycofanej już linii, a rok później poprzedni dystrybutor, krakowski Living!Sound, prezentował ten właśnie recenzowany obecnie W8, ale nie umiem powiedzieć w której wersji; prawdopodobnie w najtańszej, tyle że ze stelażami SwingSound, które bez dopłaty znajdziemy jedynie w dwóch doposażonych, droższych wersjach.
Dystrybucja Boenicke pozostała w Krakowie, po zwinięciu się Living!Soundu przejął ją też krakowski Nautilus. Wszedł w nią całkiem niedawno, toteż pojawiła się luka, ale kolumny do salonu przy Malborskiej już zawitały i można sobie posłuchać. Chwilowo bez modelu W8, który bezpardonowo wywiozłem, nie oglądając się na argumenty, że ktoś ma już umówiony odsłuch. Bo jeszcze by kupił i dopiero, znowu by ich nie było.
Super recenzja, aż chciałoby się samemu posłuchać…
A co to za gramofon w tle – czyżby Avid?
Avid, Avid.
Panie Piotrze, jest Pan tak dobrze zorientowany w temacie słuchawek. Orientuje się Pan może czy Audeze szykuje jakąś wersję „Classic” modelu LCD-3, podobnie jak w przypadku dwójek?
Nie, nie orientuję się, ale zapytam. Skoro jest jednak nowa LCD-2 i LCD-4, to i LCD-3 pewnie będzie.
Dziękuję, będę wdzięczny gdyby udało się Panu coś dowiedzieć. Pozdrawiam.
Audeze graja wspaniale, ale ich WAGA niestety nie pozwala na dluzsze sesje……(w moim przypadku nawet nie z „Carbon Headband”)
Szkoda, poniewaz nawet Sennheiser HE1 nie ma tak wspanialego basu jak XC.
🙁
Szanowny Panie Redaktorze!
Ponieważ słuchawki tak zawładnęły wyobraźnią czytelników forum, że piszą o nich już pod niemal każdą niesłuchawkową recenzją to ja jednak ad rem, czyli o Boenicke W8. Słuchałem ich w kilku zestawieniach i w wielu aspektach (np. czystość dźwięku i stereofonia to poziom wyczynowy). W innych (np. kapryśny w dostrojeniu do pomieszczenia bas – konieczny mocny wzmacniacz z precyzyjnym prowadzeniem basu) są trudne. W8 to znakomite kolumny, ale pod warunkiem przyłączeniu dobranego toru, co niestety oznacza wysokie koszty. Bezlitośnie obnażają niedostatki wzmacniacza, źródła i okablowania. Boenicke W8 nie wybaczają błędów i w pewnych pomieszczeniach niestety nie zagrają. Moje pewne wątpliwości wywołuje polityka cenowa producenta, dopłata do kolejnych wersji W8 jest po prostu horrendalna – w przypadku SE+ to dwukrotnie tyle! I wchodzi się w zasięg cenowy droższego modelu W11 (ba, w kieszeni zostaną 3000 zł). Potencjalny nabywca musi to wszystko dobrze sobie skalkulować.
Z poważaniem
Tomasz
To rzeczywiście nie są kolumny dla początkujących, a przynajmniej nie tych, którzy mogą liczyć wyłącznie na siebie. Co do kwestii cenowej, to trzeba brać poprawkę na szwajcarskie pochodzenie. W Szwajcarii filiżanka kawy kosztuje kilkadziesiąt złotych. Inaczej mówiąc – tam wszystkich stać.
Oprócz kwestii różnicy w dochodach obywateli różnych krajów jest jeszcze kwestia prestiżu pochodzenia.
'Swiss Happiness in a Box’ opisują swój produkt producenci z Bazylei. Inny szwajcarski producent wzmacniaczy opisuje pokrętło wyboru źródła jako 'Enjoyment Source’, a gałkę potencjometru jako 'Pleasure Control’ Kupując produkt szwajcarski, kupujesz czyste szczęście i przyjemność z kraju, który szczęścia jest pewnym gwarantem.
To musi kosztować!
(pozazdrościć pozycjonowania)
Nie ma wątpliwości – szwajcarska aparatura audio jest najdroższa na świecie. Pech nasz, że zarazem jedna z najlepszych.