Recenzja: Audio Research Reference CD9

Audio_Research_CD9_11 HiFiPhilosophy  Z wielu stron słyszy się głosy, i coraz są one donośniejsze, że pokolenie odtwarzaczy CD wchodzących teraz na rynek jest ostatnim, zamykającym ten rozdział. Bo teraz i od teraz po wsze czasy rządzić będą w różny sposób i na różnych nośnikach zapisywane pliki – lepsze, łatwiejsze w użyciu i tańsze.

Już tą melodię słyszałem. Przeszło trzydzieści lat temu też ogłaszano koniec winylowej płyty i faktycznie się ona skończyła. Sam oddałem zbiór liczący kilkaset tytułów, bo dużo ważył i dużo miejsca zajmował, a to wieczne czyszczenie też było do kitu. Znajomy minie wtedy ostrzegał, że płyta CD nie dorównuje winylowej i próżno na niej szukać takiego dźwięku, tak więc on swoich kilku tysięcy czarnych krążków się nie pozbędzie, podobnie jak gramofonu. Wyszło na to, że miał rację. Technologia płyt analogowych umarła tylko aby zmartwychwstać i mieć się na powrót dobrze, choć nie w wydaniu masowym tylko luksusowym i koneserskim. Niezależnie jednak od tego jaki przedział rynku zajmują, powróciły płyty winylowe po wielu latach nieobecności na sklepowe półki i stoją tam najspokojniej, nikomu nie wadząc, obok CD, DVD oraz Blue-Ray.

Czy odtwarzacze CD wymrą tak jak wymarły magnetofony kasetowe, czy przetrwają jak gramofony, tego nie wiem, ale wymarcie ich wydaje się dosyć prawdopodobne, bo zapis na płycie CD i w pliku jest takiej samej cyfrowej natury, a ten plikowy może być zarówno technicznie lepszy – dużo większą częstotliwością podstawową taktowany – jak i zdecydowanie łatwiejszy do transferowania i kopiowania. To ostatnie może się wprawdzie właścicielom praw autorskich bardzo nie podobać i rzeczywiście bardzo im się nie podoba, tak więc niejedno zrobili żeby takiego swobodnego transferu nie było, ale klamka zapadła i pliki śmigają teraz wokół globu aż miło. Godzina odtwarzaczy CD wszakże jeszcze wraz z tym śmiganiem nie wybiła, bo ciągle wydawane są nowe płyty i nowe modele urządzeń je czytających się ukazują, a stopień perfekcji odczytu tych najeżonych błędami zbiorów cyferek zawartych na srebrnych krążkach, co to je trzeba wiele razy na sekundę korygować i jeszcze upsamplingiem uszlachetniać, bardzo się przez trzydzieści z górą lat od ich powstania do przodu posunął i teraz z płyty CD można uzyskać niemal to samo co z winylowej za pośrednictwem najwyższej klasy gramofonu. Nie dokładnie to samo, ale prawie. Jedną z maszyn zdolnych to „prawie” uczynić wyjątkowo niewielkim odchyleniem jest najnowszy flagowy odtwarzacz amerykańskiej marki Audio Research, będącej jedną z ikon tamtejszego audiofilizmu.

Audio Research

William Z. Johnson

Założyciel firmy William Z. Johnson

   Firma Audio Research została powołana do życia w 1970 roku, a rozlokowała się w mieście Minneapolis, amerykańskiej stolicy krainy tysiąca jezior opodal granicy z Kanadą. Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem kiedy napiszę, że powołano ją do życia „to advance the state-of-the-art in music reproductionaby” – czyli by reprodukcję muzyki uczynić prawdziwą sztuką, szerokiemu ogółowi dostępną. Ten powszechnie obecny w peanach na własną cześć slogan-fundator firm audio ma jednak w przypadku Audio Research tę przynajmniej zaletę, iż wyartykułowany został trzydzieści albo i nawet więcej lat wcześniej niż podobne slogany wielu innych producentów, tak więc stoi za nim kilka razy więcej dziesięcioleci wcielania go w życie i dowodzenia, że nie był tylko czczym gołosłowiem. Fakt, że Audio Research faktycznie stało się jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek amerykańskiego i światowego high-endu dowodzi, że czasu tego nie zmarnowano na głupstwa i wodzenie za nos klienteli.

Poza samym byciem wiodącym producentem, którego nazwa natychmiast wprawia audiofila w stan pobudzenia, wyróżnia się też Audio Research technologią i stylistyką. Gdy chodzi o technologię, najważniejsza okazuje się postać założyciela – Williama Z. Johnsona – który swe inżynierskie szlify zdobywał jeszcze w złotych dla technologii lampowej latach 50-tych, z którą to technologią czuł się zawsze związany i nie porzucił jej kiedy inni masowo przechodzili na rzeźbiony krzem. Powtarza się tu niewątpliwie historia z winylową płytą. Tak jak cyfrowa nie potrafi oddać całego bogactwa brzmień analogu, tak tranzystory i obwody scalone nie są w stanie dorównać lampom w przetwarzaniu i wzmacnianiu sygnału. Wydaje się to wprawdzie trudniejsze do wytłumaczenia niż w przypadku płyt, gdzie technologiczna różnica jest fundamentalna, jednak opinie słuchających i statystyczne badania nad szczęściem mówią jedno – lampy grają piękniej. Może niekoniecznie bardziej perfekcyjnie, nie lepiej pomiarowo w podstawowych, zazwyczaj mierzonych aspektach, ale piękniej w subiektywnym odczuciu, a przecież tylko ono podczas percepcji muzyki się liczy.

Dave Gordon

Współwłaściciel firmy, Dave Gordon, dumnie prezentuje poprzednika obiektu naszej recenzji

Jako spec od technologii lampowej miał więc William Z. Johnson przewagę nad konkurencją, a to że się uparcie lamp trzymał i nie poddał modzie, wyszło mu na dobre. Tak to już bywa; nie wszystko co nowe okazuje się lepsze i nie każda nowinka się sprawdza. Konserwatyści też miewają swoje chwile tryumfu.

Tak więc jednym z wyróżników marki Audio Research jest odwoływanie się do technologii lampowej, dodatkowym dla której wsparciem pozostaje fakt produkowania przez Audio Research swoich urządzeń wyłącznie na terenie USA, a więc znów nie uleganie modom i nie przenoszenie wszystkiego tam gdzie taniej i łatwiej. Powstają w położonym niedaleko pierwotnej siedziby firmy Plymouth, leżącym na obrzeżach Minneapolis, gdzie znajduje się wielkopowierzchniowa, nowocześnie wyposażona fabryka, zdolna nie tylko produkować modele nowe, ale także przywracać świetność nawet najstarszym, przeszło czterdziestoletnim. Drugim wyróżnikiem jest wygląd. Z daleka wyroby Audio Research można rozpoznać i nie mylą się z żadnymi innymi na audiofilskim rynku, bo wzorem zaczerpniętym z urządzeń profesjonalnych mają na panelu przednim potężne uchwyty transportowe, a do tego budowę zawsze masywną, bo inaczej wyglądałoby to przecież idiotycznie. Urządzenia lampowe przeważnie jednak są duże i wiele ważą, tak więc te dwa wyróżniki dobrze do siebie pasują.

Budowa

Audio_Research_CD9_13 HiFiPhilosophy

Audio Research CD9

   Zobaczmy jakie te typowe dla Audio Research wyznaczniki mają przełożenie w przypadku najnowszego odtwarzacza CD tej firmy, naszego tytułowego CD9. Dodajmy, że jest on już trzecim pokoleniem zapoczątkowanej w 2005 roku serii referencyjnych odtwarzaczy swojego producenta, której wcześniejsze wcielenia – modele CD7 i CD8 – bardzo przez recenzentów i użytkowników były chwalone.

Najnowszy CD9 jest niewątpliwie bardzo solidny i dla swego producenta typowy. Zawiera aż sześć lamp i ma tradycyjne uchwyty na panelu przednim. Uchwyty jak uchwyty, przydają się do noszenia, nie są więc od parady, a gdy chodzi o lampy, to cztery z nich wzmacniają sygnał na stopniu wyjściowym (po dwie w kanale), a wszystko są to bardzo często używane w tej roli rosyjskie 6H30, kiedyś produkowane wyłącznie na użytek innej sławnej firmy – BAT, obecnie zaś szeroko stosowane przez innych producentów, że wymienię choćby Ayona i Ancient Audio. Kwartet tych 6H30 jest uzupełniany przez jedną 6550WE i kolejną 6H30 w sekcji DAC, przy czym wszystkie przychodzą zapakowane oddzielnie i trzeba je dopiero włożyć, co wcale nie jest łatwe, bo wchodzą bardzo pasownie i z trudem.

Z tymi lampami wiąże się zabawna anegdota. Znajomy z salonu audio opowiadał mi jak dostali tego CD9, podpięli, włączyli i nie zagrał. Sprawdzili parę razy wszystkie połączenia i wszystko wydawało się być w najlepszym porządku, a jednak głośniki milczały. Zdenerwowani zadzwonili do dystrybutora, że im uszkodzony egzemplarz przysłał, a ten ze stoickim spokojem, najwyraźniej nawykły do sytuacji, zadał proste pytanie: – A włożyliście lampy?  Tjaaa… No można zapomnieć, bo są jak mówiłem zapakowane oddzielnie.

Audio_Research_CD9_01 HiFiPhilosophy

Tak zwanego „audiofilskiego powietrza” nie stwierdzono

Panel przedni, dźwigający te wielkie uchwyty do dźwigania, może być srebrny lub czarny, a posiadany przeze mnie czarny prezentuje się dostojnie i okazale. Urozmaica go ciąg siedmiu srebrnych przycisków operacyjnych, piętnaście lampek podświetlających wybór funkcji i ustawień oraz średniej wielkości czytelny wyświetlacz zielonej barwy. Nie ma szuflady, bo urządzenie jest typu top loader, a umieszczona stosownie do tego zasuwa nad napędem ulokowana została po lewej stronie i przyjemnie się ją obsługuje, gdyż chodzi gładko i lekko. Jest oczywiście duży krążek dociskowy, są na wierzchu i po bokach szczeliny wentylacyjne do chłodzenia lamp, a z tyłu przyłącza symetryczne i niesymetryczne. Jest też elegancki, aluminiowy pilot, do którego dojdziemy za chwilę, ale najpierw wspomnę o tym co jest jeszcze na panelu tylnym. A są tam rzeczy w dawniejszych odtwarzaczach niespotykane, mianowicie cyfrowe wejścia; i to w dużym wyborze, bo jest asynchroniczne USB 2.0 HS, AES/EBU, RCA i Toslink, przy czym wszystkie mogą pracować w standardzie 24 bit/192 kHz. Stanowią niewątpliwie signum temporis, pozwalając odtwarzaczowi pracować także w roli cyfrowo analogowego przetwornika, co czyni jego wartość użytkową dalece wyższą, zwłaszcza że jako przetwornik spisuje się rzeczywiście znakomicie. Do tej znakomitości też jeszcze dojdziemy, a teraz obiecany powrót do pilota. Jak mówiłem jest aluminiowy, a przez to dość ciężki, ale tak w sam raz żeby czuć było go w dłoni, a przy tym ma masę przycisków. Obsługuje wszystkie funkcje typowe dla odtwarzaczy CD bogato wyposażonych w funkcje i ma do tego jedną rzecz specyficzną, mianowicie przyciśnięcie wyboru ścieżki nie powoduje automatycznego odtworzenia. W pierwszej chwili może się to wydać niezręczne, ale jest wręcz przeciwnie, bo dzięki temu możemy spokojnie wybrać ścieżkę dwucyfrową i możemy też pomiędzy wyborem a odtworzeniem jeszcze ewentualnie coś zrobić, na przykład zmienić filtr, a to się czasami przydaje.

Audio_Research_CD9_03 HiFiPhilosophy

Jest za to lampowa inżynieria dostosowana do wymagań XXI wieku…

Odnośnie tych filtrów. Są dwa: »Fast« i »Slow«, bardzo wyraźnie działające. Recenzowany dopiero co Calyx FEMTO miał trzy, ale ich działanie było tak mało różne, że aż nie poświęciłem mu uwagi, a mój własny Cairn także ma dwa (łagodny i stromy), których odmienność jest już w pewnych konfiguracjach sprzętowych dobrze słyszalna, ale nie tak jak u CD9. Tutaj zmiana powoduje zwrot radykalny i wraz z tym styl bardzo różny. Filtr »Fast« generuje wzrost wyrazistości, faktycznie większą prędkość w sensie krótkości wybrzmień i daje bardziej kontrastowy, zwracający uwagę na szczegóły obraz. Natomiast filtr »Slow« stanowi kwintesencję muzyki i daje coś jeszcze, coś bardzo istotnego, mianowicie bardziej przestrzenny, holograficzny obraz. Nigdy nie słyszałem by odtwarzacz CD sam z siebie dawał takie efekty i jest to niewątpliwie rzecz bardzo cenna, warta wzięcia pod rozwagę przy decydowaniu podczas zakupu.

Na tym jednak możliwości kształtowania dźwięku w przypadku CD9 się nie kończą, bo innym przyciskiem można mu zmieniać częstotliwość próbkowania, wybierając albo natywną dla płyt CD 44.1, albo czterokrotnie wyższą 176.4 kHz. Odtwarzacz nie oferuje bowiem częstotliwości pośrednich, stosując wyłącznie mnożniki w postaci liczb całkowitych, przypisanych do dwóch osobnych oscylatorów: 44,1 – 176,4 lub 48 – 192 kHz. W efekcie nie odtworzymy płyty CD z częstym u przetworników cyfrowo analogowych próbkowaniem 192 kHz, którą CD9 rezerwuje jedynie dla wejść cyfrowych. Niezależnie od tego sygnał o niższym próbkowaniu jest jak zwykle bardziej chropawy, kończysty i szorstki, a ten o podwyższonym gładszy i bardziej milusi. W rezultacie jest CD9 nie jednym a czterema odtwarzaczami, wybór spośród których wcale nie okazuje się prosty. Prostszy jak dla mnie był w przypadku filtrów, bo uprzestrzenniająca magia filtra »Slow« działała na moją wyobraźnię bardzo silnie i bardzo pozytywnie, ale czy woli się gładsze 176.4, czy bardziej chropowate 44,1, nie jest pytaniem łatwym, choć niższa częstotliwość daje nieco mocniejsze poczucie obecności i zwiększa siłę wyrazu. Jest jednak trochę mniej miła i na długim dystansie odsłuchowym bardziej męcząca, choć w jak najbardziej pozytywnym, realistycznym sensie.

Audio_Research_CD9_04 HiFiPhilosophy

…połączona z legendarną dbałością Audio Research o szczegóły

Zwalista bryła odtwarzacza wspiera się na pięciu gumowych nóżkach, z których dwie są od przodu a trzy z tyłu. Nóżki te są na powierzchni styku z podłożem wymodelowane i w efekcie każda sama opiera się czterema osobnymi końcówkami, co daje łącznie aż dwadzieścia punktów podparcia. Całość wygląda imponująco, statecznie i charakterystycznie, a umieszczony u góry panelu frontowego napis AUDIO RESEARCH działa inspirująco. Dużo się o tych Audio Research’ach naczytałem, parę na różnych wystawach słyszałem, pora zagłębić się w badawczy odsłuch. Nim to nastąpi jeszcze jedna uwaga. Może zaskakiwać, że w dzisiejszych czasach ktoś ośmiela się oferować odtwarzacz tak kosztowny a jednocześnie nie obsługujący formatu SACD. Wytłumaczenie tego okazuje się proste. CD9 stosuje bowiem ciągle nie pobity na polu jakościowym czytnik Philips PRO2R, nie czytający formatu SACD. Może jest to lekkie pójście na łatwiznę, jako że Accuphase zdobyło się na stworzenie własnego czytnika najwyższej klasy obsługującego bardziej gęsty format, tyle że posiadające go w pełnym jakościowym rozwinięciu odtwarzacze są od CD9 o wiele droższe, by poniesione na to koszty wróciły do producenta. Trzeba też dodać, że z uwagi na posiadanie odrębnej sekcji DAC odtwarzacz wymaga w razie współpracy z komputerem czy laptopem po kablu USB wgrania w nie odpowiednich sterowników.

Odsłuch

Audio_Research_CD9_05 HiFiPhilosophy

Jest również osławiony czytnik Philipsa – PRO2R

   Dobre źródła to świetna sprawa. Czy z głośnikami, czy ze słuchawkami, wszędzie potwierdzają swoje walory. Napisałem już recenzje słuchawek AKG K812 i nie opublikowaną jeszcze głośników Zingali 1.2 EVO oparte o CD9 jako źródło, a mam także zamiar napisać za chwilę głośników Wilson Audio Sophia. Wszystkie one są, czy też będą, w dużym stopniu recenzjami samego CD9. W tej sytuacji postanowiłem użyć w jego własnej recenzji nieco innego toru, skombinowanego ponownie z głośników Zingali, ale tym razem napędzanych nie referencyjnym wzmacniaczem i przedwzmacniaczem samego Audio Research tylko moim ASL Twin-Head oraz Croftem. Użyłem także w tym samym zestawieniu w miejsce głośników słuchawek ortodynamicznych HiFiMAN HE-6, a odtwarzaczem odniesienia był mój Cairn Soft Fog V2.

 

Z głośnikami

Jeżeli charakteryzować nowego flagowca od Audio Research na poziomie ogólnym, tak w dwóch zdaniach przedstawiając go komuś kto o niego zapytał, to ma on jedną cechę bardzo charakterystyczną – nigdy nie zawodzi. Ktoś powie: – Banał! Co to w ogóle za zaleta dla urządzenia tak kosztownego, pojawiającego się już w trzecim pokoleniu i od tak sławnego producenta!? Taki odtwarzacz powinien grać tak żeby mowę odbierało i żądza posiadania zżerała wątrobę jak jeż dżdżownicę!

Niby tak, w sumie racja, a jednak mimo to – hola, hola, nie tak prędko. Do tak ekstatycznych pożądań jeszcze się dojdzie, a na razie popatrzmy na sprawę od dołu. A od dołu na odtwarzacz za sześćdziesiąt tysięcy patrzy się przez pryzmat takich co kosztują trzydzieści, czterdzieści. Za dużo takich nie znam, ale dwa znam bardzo dobrze: Accuphase DP-510 i Ayona CD-5s. Obydwa są na pewno dużo słabsze i oba zawodzą. W dodatku oba zawodzą przede wszystkim w tym samym miejscu, choć każdy zupełnie inaczej. To miejsce to wysokie tony, a sposoby rozczarowującego grania na tym obszarze są takie, że DP-510 potrafi te wysokie tony w pewnym sprzętowym towarzystwie zwyczajnie zgubić, a wówczas rada na to jest tylko jedna – trzeba sięgnąć po inny odtwarzacz. Z kolei Ayon CD-5s ma te wysokie tony zbytnio podkreślone, bo podkreślają się one wraz z całą jego bardzo mocno akcentowaną detalicznością, która jest cechą go wyróżniającą. Co ciekawe, korzysta przy tym z tych samych lamp 6H30 co Audio Research, ale dają one u niego zupełnie inną szkołę dźwięku, moim zdaniem zdecydowanie słabszą, chociaż nie pozbawioną zalet.

Audio_Research_CD9_21 HiFiPhilosophy

Całą tą maszynerią sterujemy za pomocą naprawdę solidnego pilota

Tak więc zakup drogiego odtwarzacza wcale nie stanowi gwarancji sukcesu w każdych warunkach, bo Ayon i Accuphase wymagają bardzo starannego doboru sprzętowego w swoim otoczeniu, by można ich było słuchać z satysfakcją. W przeciwieństwie do nich CD9 bierze dowolne otoczenie w objęcia i wraz z nim skacze na bardzo wysoki poziom. Nie mówię tu oczywiście o jakichś urządzeniach całkowicie kalekich, ale o wszelkich prezentujących niezły poziom. Próbowałem go w wielu torach i nigdy nie zawiódł.

Patrząc z kolei od strony urządzeń cenowo mu odpowiadających, jak Accuphase DP-600, dzielony Metronome czy najtańszy dzielony MBL, prowadzi walkę wyrównaną i ma swoje liczne, istotne atuty, o których chciałem teraz opowiedzieć.

Zacznijmy może od tego o czym była już mowa, mianowicie od uprzestrzenniania. Żaden odtwarzacz jaki znam, a znam wiele tych drogich, na pewno kilkadziesiąt, nie daje sam z siebie takich doznań przestrzennych. Nie jest to coś za co warto aż może umierać, albo dla czego warto porzucić wszystko inne, ale jest to bardzo przyjemne. Kiedy puściłem pierwszy raz flagowego Audio Research w swoim torze, od razu to usłyszałem i z miejsca bardzo mi się spodobało. Działa podobnie jak głośniki tubowe – dźwięki zajmują w przestrzeni większy obszar, a sam CD9 sprawia też, że pojawia się także lepsza wieloplanowość, holografia i obraz 3D. Jakkolwiek będziemy to nazywali, jest to pewne wrażenie przestrzenne utworzone przez same dźwięki i ten większy obszar który zajmują i na którym operują stanowi rzecz bardzo cenną. Jednocześnie precyzja lokalizacji źródeł jest tutaj znakomita i nie należy tego mylić z powiększaniem się całej sceny, a jeśli już, to tylko w głąb.

Audio_Research_CD9_18 HiFiPhilosophy

A w ten zaś sposób CD9 przejmuję kontrolę nad naszym systemem

Na szerokość wszystko pozostaje normalne, nic się szczególnie na boki nie rozlewa, natomiast odczucie głębi muzycznego obrazu i większej trójwymiarowości samych dźwięków jest silne, szczególnie w odniesieniu do odtwarzaczy prezentujących dobry ale nie jakiś szczególnie wysoki poziom. Podobnego rodzaju obraz 3D dają także odtwarzacze dCS, Ancient Audio i w znacznej mierze także najwyższy dzielony Accuphase, choć u niego jest to przykryte do pewnego stopnia innymi walorami. U flagowego Audio Research jednak to się najbardziej wyróżnia i stanowi estetyczną dominantę. Dodajmy, że zjawisko pojawia się tylko z filtrem »Slow«, tak więc jest to efekt pewnego rodzaju filtracji, świetnie dopasowanej do możliwości urządzenia.

Odsłuch: z głośnikami cd.

Audio_Research_CD9_07 HiFiPhilosophy

I wydawało by się, że po załadowaniu wymarzonej płyty nie pozostaje nam nic ciekawego do zrobienia.

   Rzućmy teraz uchem na te wysokie tony, które okazują się sprawiać na niższym poziomie tyle kłopotów. W tym zakresie oferuje CD9 dwa style, z których jeden podobał mi się dużo bardziej. Pierwszy to sposób łagodnej, miękkiej relaksacji, bez żadnego zrolowania czy wręcz schowania, tylko tak na zasadzie przeniesienia akcentu na średnicę, całościowego ciepła i spokoju. Bez śladu tego okropnego tłamszenia jakim potrafi częstować Accuphase, w lampowym stylu magicznej łagodności i zmysłowego czaru. Ten styl podobał mi się jednak mniej, choć niewątpliwie był znakomity i w pewnych sytuacjach bardzo pożądany, zwłaszcza kiedy jest się zmęczonym. Większe wrażenie robiący i bardziej pod mój gust skrojony był jednak styl realistyczny, który ujawnił się później, po użyciu niższej częstotliwości próbkowania. Tak się bowiem złożyło, że tamten poznałem wcześniej, choć nie była to kwestia dni tylko godzin. Ten drugi jest wyjątkowo realistyczny i bardzo rzeczywistość do siebie przywołujący. Obecność „innego”, „zewnętrznego” – będąca tak nawiasem jednym z największych zagadnień filozoficznych, bo zwróćcie uwagę, że zawsze pojawiająca się tylko umownie, jako że przecież to nasze zmysły i nasza świadomość są ich nośnikami, tak więc żadnego autonomicznego bytu nie mają – ta właśnie zewnętrzność stanowiąca oś głównych filozoficznych sporów była tutaj dana z wyjątkową siłą. Cała ta przemożna, intuicyjna obecność zewnętrznego świata, o formie dającej jasno do zrozumienia, że nie jest tylko wytworem naszej wyobraźni (choć tak naprawdę zawsze jest), forma niosąca w sobie konglomerat cech i jakości, po których zwykliśmy rozpoznawać tak zwaną autentyczność, potrafiła się za sprawą CD9 od Audio Research objawiać w stopniu całkowicie przemożnym, dającym tego „innego” i to „zewnętrzne” w postaci bezpośredniej, substancjalnej i bezdyskusyjnej, choć oczywiście w głębokim filozoficznym namyśle podlegającej refutacji. Wrażenie bycia wykonawców na scenie – czasami stojących daleko, a czasami tuż obok – było doskonałe. Czuć było obecność innych osób w materiale dźwiękowym, tak samo jak tych faktycznie siedzących obok, odsłuchom towarzyszących, a może nawet bardziej, bo dźwięk głosów docierających z aparatury był w tej nagraniowej rzeczywistości paradoksalnie bardziej realny od rzeczywistych rozmów towarzyszących odsłuchom – większy, wyraźniejszy, mocniej docierający. W efekcie nadrealny, a poprzez to realniejszy. W zależności od toru można było ten efekt wzmacniać poprzez zejście do próbkowania 44.1 – i to się dobrze sprawdzało z moimi wzmacniaczami; albo łagodzić podniesieniem do 176,4 – co dobrze odpowiadało wymogom wzmacniaczy samego Audio Research.

Audio_Research_CD9_08 HiFiPhilosophy

Nic bardziej mylnego

Ktoś mógłby zapytać, czy wszystko to ma aby na pewno związek z reprodukcją wysokich tonów, bo przecież ludzkie głosy operują głównie w średnim zakresie pasma. Ma jednak bardzo duży, bo oddać dobrze średnicę jest o wiele łatwiej niż sprostać wymogom sopranów. One szczególnie są trudne i wyjątkowo zdradzieckie, co przykłady Accuphase i Ayona a także wielu innych dobitnie potwierdzają. Piękne, doskonale wyrażone wysokie tony decydują o magii i o autentyczności, bo jak mówiłem, o piękną średnicę jest łatwiej, a mocny bas można grać niemal z byle czego. Oczywiście nie taki wyrafinowany, ale bas ogólnie nie wymaga aż takiego wyrafinowania, co rzecz jasna nie znaczy, że wyrafinowany nie jest lepszy od mało wyrafinowanego.

Tak więc fakt, że CD9 nigdy nie zawodzi co do wysokich tonów ma znaczenie zasadnicze. Co więcej, czyni je on niezwykle pięknymi, a ich piękno jest dla niego czymś zwykłym, normalnym. Można wprawdzie kwestionować nazywanie piękna zwyczajnym, ale umówmy się, że można je tak określać, bo właśnie taka aparatura jak Audio Research CD9 potrafi pomnażać i roznosić piękno po świecie, piękno w czystej, pierwotnej postaci tak naprawdę wyjątkowo rzadkie, bo przynależne w obecnych czasach zdewastowanego krajobrazu i zdeformowanych ciał bardzo niewielu tylko obiektom, tak więc fizycznie sporadycznie i w bardzo nielicznych miejscach się pojawiające, w tym na szczęście również pod postacią muzyki, której piękno łatwo pomnażać. (Lecz kto słyszał na własne uszy Pvarottiego albo fortepian Richtera i jak często mu się to przytrafiało?)

Audio_Research_CD9_12 HiFiPhilosophy

Czeka nas jeszcze sporo zabawy z ustawieniami flagowego odtwarzacza Audio Research

Warto zwrócić przy tej okazji uwagę, że aparatura audio jest wyjątkowo skutecznym siewcą piękna, w większym nawet stopniu od fotografii, a w jeszcze większym od telewizji. Sprawa ma walor czysto techniczny. Reprodukcja doznań dźwiękowych udaje się bowiem zdecydowanie lepiej niż wzrokowych. Obraz telewizyjny i kinowy to nawet w wydaniu najlepszych ekranów i rzutników rzecz dalece niedoskonała i umowna, natychmiast co do swojej sztuczności rozpoznawalna. Niewiele lepiej jest z najlepszą nawet fotografią, dlatego na przykład fotograficzne reprodukcje obrazów stanowią tylko marną namiastkę. Równie, a nawet jeszcze bardziej ułomne są inne próby odwzorowań oryginału. Zwiedzałem muzeum figur woskowych Madame Tussaud i wyszedłem stamtąd głęboko zniesmaczony i kompletnie zdegustowany. Obrzydlistwo tam obecne ziało sztucznością i martwotą. A świat dźwięków nie. Tu personalizacja obiektu i kreatywne wokół niego oszustwo udają się zdecydowanie najlepiej, a naśladownictwo autentyczność ma zdecydowanie wyższy wymiar, całkiem jak w przypadku świetnie podrobionych banknotów będąc prawie nieodróżnialnym od oryginału. To między innymi dlatego ludzie tak chętnie kupują sprzęt audio i tak zajadle walczą o jego udoskonalenie.

Myślę, że jest to dobre miejsce by zdać sprawozdanie z sesji porównawczej pomiędzy Audio Research CD9 a własnym Cairnem. Miałem początkowo zamiar powtórzyć cały trwający godzinę repertuar tego pierwszego na własnym odtwarzaczu, ale dobrnąłem tylko do czwartego utworu. Zacytuję co zapisałem w notesie, bo sądzę, że lepiej tak to przedstawić niż ciągnąć rozwlekłe opisy. A zapisałem co następuje: Cairn sybiluje, ma słabsze wypełnienie, brzmienie techniczne, odchudzone, dudniące, pozbawione poetyki, wykończenia i czaru. Emocjonalnie puste, podostrzone na średnicy. Syczące, szczypiące i głuche. Bez należytych wybrzmień, nerwowe, skrzekliwe i osuszone.

Audio_Research_CD9_20 HiFiPhilosophy

A jest to gra warta świeczki – wraz z przeprowadzonymi zmianami, struktura dźwięku zmienia się w znacznym stopniu

Tyle zebrałem w ciągu paru minut, bo żadnej ścieżki do końca nie dociągnąłem. Dalsze wyjaśnienia są chyba zbyteczne. Pokazuje to dystans obecny w audiofilskich odniesieniach sprzętowych i miarę przywyknięcia. Bo przecież ten sam Cairn parę dni po odjeździe CD9 znów mi się będzie podobał, tak jak podobał się kiedyś.

W uzupełnieniu tego co usłyszałem od Audio Research CD9 za pośrednictwem własnych wzmacniaczy i głośników Zingali powiem tylko, że żaden aspekt tego brzmienia nie nadawał się do krytyki, natomiast przywołanie wykonawców, dokładność całościowego obrazowania i naturalne piękno dźwięków – zarówno tych z przyrodzenia nawiązujących do piękna, jak kobiece głosy czy skrzypce Yehudi Menuhina, jaki i tych bardziej czerstwych, normalnych, jak głos bardów czy uderzenia w bębny, miało charakter zniewalający, wciągający słuchacza w magiczny świat artefaktów dźwiękowej realności. Świat całkowicie sztuczny, a jednocześnie całkowicie prawdziwy. Potrafiący zamieniać drgania strun głosowych i strun skrzypiec na ciągi cyfr i odnajdywać ich prawdziwość w stopniu niemal doskonałym na membranach głośników Omniray. Nie darmo głowią się przeto matematycy i filozofowie nad tajemnicą skuteczności matematyki, potrafiącej wszystko zamieniać w liczby i nie darmo fizyka kwantowa poucza, że wszystko jest tylko pewnego rodzaju wibracją.

Odsłuch: Ze słuchawkami

Audio_Research_CD9_19 HiFiPhilosophy

I usłyszymy to tak samo wyraźnie na głośnikach…

   Po głośnikach sięgnąłem po słuchawki. Na początek żadne z tych co ostatnio, tylko HiFiMAN’y HE-6 podpięte do Crofta. Momentalnie spłynęła na mnie fala niezwykle gęstego brzmienia, wspierana dawką energii niemożliwą do powtórzenia u normalnych słuchawek napędzanych mniej niż jednym Watem. Czuć było cały czas to energetyczne skumulowanie i brzmiało to jak pomruki wulkanu gotowego lada moment wybuchnąć, a w efekcie dawało ten cudowny dreszczyk emocji. Tego rodzaju atmosfera jest niepowtarzalna i ze słuchawek stwarzają ją tylko HE-6 i K1000. Zapewne także Abyss’y, ale tego nie wiem. Wraz ze wspomnianą gęstością i energią niezwykle potężny był bas, jak właśnie ten wulkan pomrukujący, wprawiający w dygot całą okolicę. Pomimo tej gęstości i skumulowania obraz był jednocześnie przejrzysty i sypiący szczegółami. Dawało to oczywiście kontrast estetyczny i to taki o wyjątkowo przyjemnym charakterze, bo obecne ale poskromione tą gęstością i energią szczegóły nie miały męczącego charakteru tylko towarzyszyły przekazowi o generalnie niezwykle satysfakcjonujących w sensie muzycznego relaksu właściwościach. Relaks ten był jednak dwuznaczny, bo z jednej strony szczegóły, soprany, przenikliwość czy transparentność zupełnie nie męczyły pomimo silnie zaznaczonej obecności, ale z drugiej ta skumulowana energia i towarzyszący wszystkiemu groźny pomruk powodowały u słuchacza wzmożone napięcie emocjonalne, budzące silną ekscytację. W rezultacie słuchający tego niedawno jeden ze znajomych powiedział, że spocił się aż z wrażenia i to już po paru minutach, a podsumowując uznał, że warto się starać o lepsze brzmienie nawet kiedy się już ma takie uchodzące za bardzo dobre, o ile efekt końcowy ma tak właśnie wyglądać. Rzeczywiście, robiło to wielkie wrażenie i kto czegoś takiego nie słyszał, może mieć kłopot z wyobrażeniem sobie jak to grało, bo brzmi to dalece inaczej niż normalne słuchawkowe tory.

Audio_Research_CD9_17 HiFiPhilosophy

…jak i topowych słuchawkach.

Nie odmówiłem też sobie przyjemności posłuchania przez chwilę nowych flagowych AKG K812 i muszę powiedzieć, że cały czas się rozwijają, ale podobieństwo do flagowych Staksów SR-009 im nie przechodzi. Dodały wprawdzie nieco do dźwięku masy i konkretności, ale wciąż są niesamowicie przejrzyste, a jeszcze do tego pogłębiły siłę analizy. Niezwykle głęboko analizują nagrania i reżyserzy dźwięku będą z nich mieli wielką pociechę. Nie są przy tym brzmieniowo ładne tylko efektowne. Ten dźwięk w żaden sposób nie usiłuje być miły poprzez dokładanie od siebie ciepła, słodkiego posmaku, czy choćby tego pomruku jakim częstowały HE-6. A przy tym wcale nie jest emocjonalnie obojętny czy chłodny. Jest całościowo perfekcyjny. Obszar niskich tonów ma do tego niezwykle przestrzenny, pogłosowy, fantastycznie rozdzielczy i niczego nie zacierający poprzez zbytnią komasację. Wspaniale wybrzmiewały te basy pośród całościowej perfekcji, a jednocześnie cały dźwięk ani trochę nie był za jasny czy przejaskrawiony. Mają te słuchawki swój styl i porażają techniczną doskonałością, choć nie posiadają takiej skumulowanej energii jak HE-6. Lecz jak mówiłem taką mogą mieć tylko te akcelerowane wielowatowym wzmacniaczem. Nie znaczy to, że K812 nie tryskają energią. Owszem, tryskają, jedynie wagę dźwięku mają nieco lżejszą i skalę dynamiczną oraz siłę kontrastu skromniejszą. Nie są to jednak wcale duże różnice i bynajmniej nie chcę powiedzieć, że HE-6 są lepsze. Bo nie są. Dają jedynie inne efekty, tak jak jazda rowerem górskim po bezdrożach w pięknej okolicy nie jest tym samy co przekręcenie manetki gazu w motocyklu ścigaczu na autostradzie.

Audio_Research_CD9_10 HiFiPhilosophy

I zdecydowanie nie jest to łatwy wybór na linii dobry dźwięk – zły dźwięk

Jakie z tego płyną wnioski dla naszego tytułowego Audio Research CD9? Płyną mnogie, ale można je ująć zwięźle, syntetycznie – jest znakomity. Nie znaczy to, że jest pod każdym względem najlepszy na świecie, ale znaczy, że posiada wszystkie, absolutnie wszystkie atrybuty niezbędne do osiągania wspaniałości brzmieniowej. Znaczy więc dokładnie to samo co napisałem na samym początku, kiedy pisałem, że nigdy nie zawodzi, tylko na wyższym pułapie pochwał. Przeprowadzone odsłuchy i porównania utwierdziły mnie w przekonaniu o jego znakomitości. I nie ma w tym nic ze sztampowego chwalenia przez recenzenta by sprawić przyjemność dostawcy urządzenia. Przewinęło się u mnie podczas jego bytności wiele osób i wszyscy oczywiście chcieli tego Audio Researh posłuchać. Każda, dosłownie każda z nich zupełnie nie pytana wyrażała swój podziw i uznanie, a opinia „Ale świetny odtwarzacz” powtarzała się raz za razem. Trudno by było inaczej, skoro faktycznie jest taki, potrafiąc łączyć gęstość i nasycenie z przejrzystością; potężny grzmot basu z subtelnością i maestrią wysokich tonów oraz znakomitość średniego zakresu z brakiem przegrzania czy przesłodzenia. O tym średnim zakresie muszę jeszcze napisać rzecz jedną: z głośnikami Zingali 1.2 EVO był tak zjawiskowy i tak jednocześnie realny, że nie mogę tego po raz kolejny – podobnie jak w przypadku słuchanego na Audio Show systemu w oparciu o głośniki Wilson Audio Alexia – opisać inaczej niż poprzez stwierdzenie, że żadne słuchawki nie osiągają tej miary realizmu i takiego przywołania wykonawców. Żadne.

Audio_Research_CD9_14 HiFiPhilosophy

Może to brzmieć inaczej, ale zawsze na fantastycznym poziomie!

Ponad wszystkie te zalety i pozytywne przymioty wybija się wszakże rzecz jedna, niewątpliwie dla odtwarzaczy CD najważniejsza – flagowy Audio Research jest muzykalny. Zamiana powrotna cyferek w dźwięki muzyki udaje mu się w sposób budzący głęboki szacunek, w czym kolekcja sześciu lamp niewątpliwie ma swój duży udział. Są to lampy rosyjskie, o których nieraz pisałem, że nie mają tej bajecznej poetyki co dawne najlepszych marek. Zdanie to podtrzymuję. Lampy Twin-Heada działały jak filtr upiększający. Jednak te zamontowane w CD9 są bardzo starannie wyselekcjonowane, wybrane spośród wielu na zasadzie testów pomiarowych a potem odsłuchowych, co daje wyraźny efekt i co słychać. Dokłada się do tego niewątpliwie długoletnie doświadczenie i pierwotne zżycie z technologią lampową samego wytwórcy, bo inne odtwarzacze mające stopnie wyjściowe na lampach niekoniecznie posiadają tej miary muzykalność, a nawet prawie nigdy jej nie mają. W efekcie jest CD9 wyjątkowo udanym przedstawicielem swojego gatunku, w obliczu zalet którego cena 60 tysięcy przestaje być tak wysoka, bo taniej się po prostu takiego brzmienia nie odnajdzie, a już na pewno nie na rynku pierwotnym.

Odsłuch: Przy komputerze

Audio_Research_CD9_16 HiFiPhilosophy

I jakby komuś było mało – CD9 z łatwością zaśpiewa przy pomocy plików z naszych cyfrowych bibliotek!

   Na koniec pozwoliłem sobie sprawdzić co potrafi ten tak na wiele sposobów chwalony Audio Research kiedy nie czyta powierzonej sobie płyty tylko czerpie sygnał po którymś z cyfrowych wejść. Podpiąłem go kablem koaksjalnym do PC-ta i skosztowałem. Zarówno ze słuchawkami AKG K812 jak i Beyerdynamic T1 zasilanymi przez wzmacniacz Phasemation była to jak na pliki brane z You Tube naprawdę niezgorsza muzyczna uczta. Finezyjność brzmień samych jak i dość jasny, wyrazisty, a przy tym pozbawiony nadmiernej jaskrawości sposób oświetlenia, czyniły muzykę żywą i bardzo dobrą technicznie nawet w przypadku słabych nagrań. Ilość wyczytywanych informacji była o wiele większa niż z dobrą ale bardziej „normalną” aparaturą, separacja źródeł i dźwięków dalece doskonalsza, a cała atmosfera o charakterze spokojnego, letniego dnia skąpanego słońcem w przypadku słuchawek AKG i nieco bardziej pochmurnego, ale też z mocnym oświetleniem u Beyerdynamiców. Tych i tych świetnie się słuchało choć trzeba zaznaczyć, że AKG spisywały się lepiej przy wzmacniaczu ustawionym na niższe wzmocnienie, a Beyerdynamiki odwrotnie. Wraz z upływającym czasem brzmienie całościowo trochę ciemniało, gęstniało i się pogłębiało, ale już od pierwszych minut prezentowało świetną jakość.

Dla kontrastu odpaliłem na koniec plik MQS za pośrednictwem programu JPlay. Nie powiem żebym odczuł zaskoczenie, ale zawsze miło móc napisać, że high-end rozwarł szeroko swą paszczę i łykną słuchacza w całości. Jakież to przyjemne móc słuchać każdego oddechu muzyki, każdego jej tchnienia, do tego w atmosferze miękkości i głębokości faktur popartej całościową perfekcją,  dzięki której postaci wykonawców jawią się jak żywe i mają pełny bytowy wymiar.

Podsumowanie

Audio_Research_CD9_09 HiFiPhilosophy   Podsumowanie właściwie już było, napisane zostało przed chwilą. Dorzucić do tego można jeszcze dwie rzeczy. Przede wszystkim to, że zapowiedziany na dni najbliższe powrót  Audio Research CD9 do dystrybutora zapowiada się wyjątkowo niemiło. Ciężko będzie wrócić do bardziej prozaicznych realiów. Druga rzecz, to jego walory użytkowe w szerszym sensie niż samo tylko brzmienie. Plejada wejść cyfrowych pozwala obsługiwać źródła plikowe, zarówno takie jak szalenie popularne za oceanem laptopy, jak i stacjonarne PC oraz odtwarzacze strumieniowe. W każdym wypadku poza nielicznymi wyjątkami najlepszych strumieniowców DAC ukryty w trzewiach Audio Research spisze się rewelacyjnie, dźwigając sam od siebie te muzyczne produkcje o wiele poziomów w górę. Różnica pomiędzy nim a najlepszą komputerową kartą Asusa czy przeciętnym DAC-kiem za kilka tysięcy okazała się zasadnicza pod każdym względem i nawet nie ma się co w nią zagłębiać, bo to tak jakby porównywać wyczynowy rower kolarski z dziecięcą hulajnogą. Jest zatem CD9 urządzeniem nie tylko niezawodnym, i do tego w stopniu artystycznie wyrafinowanym, jak i bardzo uniwersalnym, będącym w istocie hybrydą normalnego odtwarzacza i przygotowanego do wspierania innych niż płyty źródeł cyfrowych przetwornika cyfrowo analogowego. W obu tych rolach jest perfekcyjny, zamieniając te cyfry w muzykę z rzadko spotykaną płynnością i czarem. W żadną stronę nie jest przy tym odchylony, realizując walory muzyczne w doskonałym wypośrodkowaniu i wyważeniu. Ciepły, płynny, spontaniczny, dynamiczny i pełen blasku. Nie ma co udawać obojętności, ogromnie by mi się przydał, ale na razie muszę mu powiedzieć pa, pa, bo właśnie odjeżdża. Ot, życie.

 

W punktach:

Zalety

  • Znakomity pod każdym względem.
  • Najwyższej klasy analogowość z cyfrowego nośnika.
  • Zjawiskowe, nie bójmy się tego słowa, zjawiskowe ukazanie muzyki.
  • W jego ramach narzucająca się obecność wykonawców.
  • Maestria brzmień na obszarze całego pasma.
  • Wyjątkowo sycący jakością, przestrzenny i trójwymiarowy obraz sopranów.
  • Potężny, do ostatka wybrzmiewający i także przestrzenny bas.
  • Cztery style brzmienia za sprawą dwóch małych przycisków.
  • Dzięki temu może być łagodniej lub bardziej dojmująco.
  • Doskonały DAC, mogący obsługiwać zewnętrzne źródła.
  • Cztery cyfrowe wejścia z obsługą 24 bit/192 kHz.
  • Symetryczna konstrukcja.
  • Lampowy stopień wyjściowy i lampowy przetwornik.
  • Łatwość obsługi.
  • Najlepszy napęd płyt od Philipsa.
  • Porządny, aluminiowy pilot.
  • Wszystkie funkcje charakterystyczne dla dobrze wyposażonych funkcyjnie odtwarzaczy.
  • Z daleka rozpoznawalna, charakterystyczna stylistyka.
  • Budząca szacunek masywność.
  • Wymiana lamp nie jest kosztowna.
  • Od sławnego producenta.
  • Made in USA.
  • Polski dystrybutor.

Wady i zastrzeżenia

  • Nie czyta SACD.
  • Wysokiej klasy ale surowa w wyrazie stylistyka może komuś nie odpowiadać.
  • Ach, ta cena.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

Audiofast

Dane techniczne:

  •  Pasmo przenoszenia: +0-3 dB, 3 Hz do 96 kHz przy znamionowym napięciu wyjściowym, 0.15 dB, 20 Hz do 20kHz przy próbkowaniu 192 kHz
  • Odstęp sygnał/szum: 110dB
  • Zakres dynamiki: 110dB
  • Wzmocnienie: 14 dB zbalansowane, 7.0 dB SE.
  • Impedancja wejściowa: Cyfrowe: 75 omów BNC, RCA, 110 omów AES/EBU, OPT 660nm TOSLink fiber 44.1 do 96kHz.
  • Impedancja wyjściowa: 600 omów zbalansowane, 300 omów SE Main (2), obciążenie minimalne 20K omów i maksymalna pojemność 2000pF
  • Wartości próbkowania: 24 bity @ 44.1kHz do 192kHz, SPDIF, AES/EBU i USB 2.0
  • Upsampling: CD, RCA, AES/EBU, TOS – upsampling do 176.4 lub 192 kHz. USB – upsampling do 88.2 lub 96 kHz.
  • Zniekształcenia jitter: <10ps
  • Wyjścia cyfrowe: XLR zbalansowane AES/EBU 110 omów 4V P-P, BNC koaksjalne SPDIF 75 omów 0.7V P-P
  • Mechanizm napędowy: Philips CD PRO 2R, ładowany od góry
  • Lampy: (4)-6H30 podwójne triody, plus (1)-6550C i (1)-6H30 w zasilaczu
  • Wymiary: 48 cm x 13.4 cm x 39 cm (szer. x wys. x głęb.)
  • Waga: 15 kg
  • Cena: 60 100 PLN.

 

System:

  • Źródła dźwięku: PC z Asus Xonar Essence STX, Cairn Soft Fog V2, Audio Research CD9.
  • Słuchawki: AKG K812, Beyerdynamic T1, HiFiMAN HE-6
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Phasemation EPA: 007.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1
  • Głośniki: Zingali 1.2 EVO, Wilson Audio Sophia 3
  • Kabel koaksjalny: Tellurium Q Graphite.
  • Interkonekt RCA: TaraLabs Air1.
  • Interkonekt XLR: Tellurium Q Black Diamond.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

38 komentarzy w “Recenzja: Audio Research Reference CD9

  1. Michal W. pisze:

    Ja z taką sprawą techniczną. W przypadku filtrów „fast” i „slow” dotyczą charakterystyki przejścia od pasma przepustowego do zaporowego – czy owo przejście jest łagodne, czy szybkie i agresywne. Tak więc filtr „slow” jest de facto mniej filtrującym filtrem niż „fast”, zwany czasem „sharp”. Z racji mniejszej ingerencji w sygnał wejściowy taki filtr powinien dawać bardziej naturalny przekaz, bo to co jest odcinane i tak nie należy do zakresu słyszalnego.
    Dla mnie rzeczywiście zawsze wybór filtra „wolniejszego” dawał wrażenie bardziej naturalnego dźwięku, a spowolnieniu w takim przypadku nie było mowy, bo i być nie może. Teoretycznie właśnie „wolny” filtr powinien swobodniej przepuszczać szybkie transjenty, jak również mniej falować pasmo słyszalne pod względem amplitudy i zniekształceń fazowych. W każdym razie nie należy słów „slow” i „fast” kojarzyć z tym, jak powinna brzmieć muzyka.
    Odnośnie upsamplingu, to jest to chyba pierwsze urządzenie jakie poznałem, w którym upsampling nie dokłada wrażenia sztuczności, obniżenia dynamiki (no może lekko) czy wprowadzenia aury niepokoju lub zamglenia. Prawdopodobnie jest tak dlatego, że działa ten upsampling tylko synchronicznie do sygnału, a to co mi się zdarzało słyszeć u konkurencji to było przerzucanie wszystkiego w domenę 24 bity / 192kHz. Asynchronizm jest przekleństwem w układach cyfrowych i przetwarzaniu sygnałów cyfrowych, o czym każdy inżynier, który się zetknął choćby teoretycznie z sygnałami cyfrowymi, zdaje sobie sprawę. W przypadku konwerterów USB asynchroniczność promuje się jako zaletę, ale jest ona niczym więcej niż najmniejszym złem koniecznym. Tak w ogóle zdałem sobie właśnie sprawę iż większość PC audio, z jakim miałem do czynienia to podobny dźwięk do tego, jaki daje upsampling przeczący inżynierskiej logice – nie dający ukojenia i z wybrakowaną tkanką.

    Jeszcze o brzmieniu CD-9. On dla mnie gra jakby nie grał. Wszystko się zgadza, jest jak ma być – z filtrem „slow”. Kiedy przyniosłem resztę swojego toru słuchawkowego pomijając odtwarzacz poczułem się jak na swoich śmieciach. Nie umiem ocenić skali lepszości, ale ten sam klimat, równowaga tonalna, zjawiska możliwe do usłyszenia z lepiej zrealizowanych płyt. Nic nie było „pojechane” ani wybrakowane. Żadnych odchyłek czy zniekształceń, które rzuciłyby się na uszy. Dźwięk bez upsamplingu wydaje się bardziej przaśny, ale też bardziej naturalny. Z upsamplingiem jest trochę jak z werniksem na obrazie. Nie zwiększa jego piękna tylko „zabezpiecza” płótno dodając własny klimat odbioru, który jest jednocześnie neutralny.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Dobry ci on jest, oj dobry…

  3. Tadeusz pisze:

    To bardzo dziwne bo wg „znafców tematu” CD już umarło i teraz rządzą niepodzielnie pliki.

  4. Maciej pisze:

    Po pierwsze to nie producenci odtwarzaczy ani nie my będziemy decydować o tym czy dany format odchodzi do lamusa czy nie. To decyzja po stronie wytwórni. A jakoś nie zauważyłem żeby te ograniczały dostępność płyt. Nadal to czego szukam znajduję na płytach CD a nie w tym mini sklepikach z plikami które mają po 300 tytułów na stronie. I nie na winylach których też dostępność jest relatywnie mała.
    Cd Player, czy CD Transport będą mieć się dobrze przez jeszcze ładnych parę lat. A to że nie będą już lepsze od tych co powstały to inna para kaloszy. Bo i lepszych nie potrzeba. Dobre transporty są praktycznie nieśmiertelne.

  5. Przemek pisze:

    Dobrze mi się czytało ten test z uwagi na opisywanych konkurentów Ayona 5s oraz Accuphase 510 gdyż na jednym z moich odsłuchów gdy szukałem odtwarzacza właśnie taką pare testowałem wraz z Ancient Audio Lekor Air.
    Wnioski odnośnie tych odtwarzaczy miałem dość podobne.
    Accuphase zagrał ,ciepłym ,przyciemnionym i plastycznym dzwiekiem z dość mała scena.Taki magiczny klimat.
    Ayon zaś scene miał już dużo wieksza a samo brzmienie zupelnie po drugiej stronie barykady.Mocne,zdecydowane przy Accu jakby podbite na sterydach( albo Accu zamulony zależy od punktu widzenia).
    Porównanie wygrał Lektor Air deklasujac rywali scena ,3D i przestrzenia a sygnatura brzmienia tak pomiedzy Ayonem a Accuphase.

    Chciałoby się porównać tego CD9 do Lektora Air to byłby ciekawy bój.

  6. marco pisze:

    Dzień dobry,
    Panie Piotrze poszukuje dobrego żródła CD do mojego Trylogy 925 proszę coś polecić ,czytałem Pana test z przed kilku lat A.R. cd-09 , czy dziś jest jeszcze godny uwagi ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na pewno jest godny uwagi. Potężne źródło.

      1. marco pisze:

        Panie Piotrze
        dziękuje za odpowiedz.Pozdrawiam

        1. marco pisze:

          Dobry wieczór ,
          Panie Piotrze dowiedziałem się że ąudio Researtch cd-9 jest już nie dostępny ,jest nowsza wersja SE której nikt nie słyszał,więc pomysł upadł .Proszę więc Pana o pomoc w wyborze żródła ,do mojego systemu , np .czy warto się skupić na Esoteriku K-03x czy może też z wyzszych modeli Accuphse

          1. Piotr Ryka pisze:

            Moim zdaniem Ayon CD-35 HF Edition to genialny odtwarzacz. A jeśli za drogi, to wersja bez HF też jest bardzo dobra.

    2. Paweł pisze:

      marco, wystarczy Ayon 35 bez HF ale wtedy koniecznie dokup stopki antywibracyjne podniesiesz o kolejny poziom jakość dźwięku.

      1. marco pisze:

        brałem pod uwagę Ayona ,ale legenda głosi o dużej awaryjności tych urządzeń !?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Bzdury.

        2. Paweł pisze:

          Problemy były wieki temu jak docisk płyty był połączony z klapką (podobno). Trzeba zobaczyć daty wpisów na forach i odseparować negatywny PR. Miałem po MBL1431 Ayona 1sx przez prawie dwa lata i nie było problemu a teraz używam 35-ki pre – signature i też nie mam żadnych problemów. Ayon 35 w swojej kategorii cenowej zabija wszystko (to jest wprawdzie składak produkowany w Chinach ale projektowany w Austrii i większość podzespołów jest najwyższej jakości). Jeśli zależy Ci na najwyższej jakości wykonania może jeszcze Pan Krzysztof (właściciel Moje Audio z Wrocławia) ma na sprzedaż odtwarzacz AMR w okazyjnej cenie. Ostrzegam, że gra w specyficzny sposób i ze wzmacniaczem trilogy może być za ciepło („zbyt analogowo” w pejoratywnym znaczeniu) ale zawsze można posłuchać i zdecydować.

          1. marco pisze:

            Dziękuje ci Pawle za sugestie,na pewno wezmę je pod uwagę ,no i jestem pod wrażeniem twojej wiedzy na temat,a z Panem Krzysztofem na pewno się z kontaktuje.Ale napisz proszę jeszcze dlaczego właśnie Ayon a nie np.wspomniane wcześniej Esoterik czy Accu.co im brakuje by spelnić oczekiwania nabywcy?

  7. Paweł pisze:

    Każda z marek ma w ofercie topowe modele. Najlepiej odsłuchać samemu. Jeśli będziesz chciał korzystać z przetwornika w odtwarzaczu (ja tak akurat robię, pliki podawane ze straming bridge w formacie MQA i DSD) po kablu USB to Ayon jest zdecydowanie najlepszy z tych 3 marek. To taka dodatkowa funkcjonalność dla mnie ważna. W przypadku trybu SACD to są równorzędne urządzenia (według mnie) i to kwestia gustu (preferencji) tylko Ayon okazał się w praktyce najtańszy (i miał czarną obudowę która pasuje do mojego wzmacniacza 🙂 co akurat nie jest zaletą przy Trilogy). Przy odtwarzaniu audiofilskich wydań płyt CD zdecydowanie najbardziej mi odpowiadał (nie odsłuchiwałem accuphase dzielonego ale to zaporowa cena).

    1. marco pisze:

      uchyl jeszcze rąbka tajemnicy których modeli słuchałeś zanim zdecydowałeś się na Ayona właśnie 🙂

      1. Paweł pisze:

        Accuphase DP550 i 720 (to jest/była świetna maszyna) w warunkach porównywalnych jak Ayon35. W przypadku Esoteric nie pamiętam jakaś wersja z nr 5 ale niestety w prywatnym systemie więc inne środowisko osłuchowe i system. Ze względu na subiektywne wrażenia z odbioru audio każdy sam powinien ocenić. Bo inny interkonekt lub podstawki antywibracyjne czy kabel zasilający może zupełnie zmienić odbiór.

        1. marco pisze:

          na jakich podstawkach antywibracyjnych osadziłeś system ,mam na myśli konkretną markę (model)

          1. Paweł pisze:

            Aktualnie na pro audio bono 5, franc audio ceramic powędrowały pod wzmacniacz. Jak franc założyłem był zachwyt totalny ale potem okazało się że można lepiej i przesiadłem się na PAB 5.

          2. marco pisze:

            Dziękuje Paweł ,dość gdybania i zabieram się do pracy :)o wynikach końcowych pozwolę sobie ciebie poinformować.Pozdrawiam

  8. Paweł pisze:

    Napisz na pas@podt.pl , ciekawy jestem jakie decyzje zapadną.

  9. Piotr pisze:

    Piotrze, mam podobny problem jak marco czyli rozważam zakup starego już dzisiaj CD9 (może nawet CD8).
    Jedno co mnie uderza w różnych recenzjach to brak opinii czy uwag o dyskonforcie spowodowanych brakiem możliwości odczytu SACD.
    Pisząc np. powyższą recenzję przyjąłeś założenie, że skoro nie czyta to nie ma o czym mówić czy to jest tak dobry dźwięk, ze brak SACD po prostu nie ma znaczenia?
    Czy jednak jest tak, że owszem super ale jeżeli miałbyś wybierać to tylko urządzenie SACD.
    Ten problem mnie mocno hamuje w podjęciu decyzji więc jeżeli mógłbyś kilka zdań byłbym zobowiązany.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Na Twoim miejscu wolałbym kupić Ayona CD-35, który kosztuje coś tam ponad 30 tys. i czyta SACD. Może niekoniecznie dlatego, że odczyt SACD o wiele więcej daje, bo tak dzieje się dopiero w dzielonym Accuphase za 200 tys., ale tak w ogóle.

    2. Paweł pisze:

      Płyt SACD z prawdziwego zdarzenia mały wybór. Lepsza jest dobrze zrealizowana CD niż warstwa SACD z byle jakiego masteringu. Te dobrze zrealizowane są wyraźnie lepsze z SACD niż CD. CD9 lub CD8 w odpowiednich warunkach nie miałem możliwości odsłuchać więc zdałbym się na opinię zawodowca. Nawet dCS-a masz z odczytem tylko warstwy CD. Ja mam kilkanaście płyt SACD w tym tylko z warstwą SACD (realizacja dsd lub dxd) i tylko dla nich uważam że warto mieć źródło SACD. W wielu przypadkach mam płyty CD w wersji tak zrealizowanej/wyprodukowane, że jest lepsza od innej realizacji na SACD (takie płyty kosztują do 200 PLN sztuka o ile nie są kolekcjonerskie bo i więcej). Przy okazji poczytaj bloga wpszoniak… w części o realizaci nagrań (wydawnictw płytowych). Poza tym ważne aby reszta Twojego toru była takiej jakości abyś usłyszał różnicę.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Ująłbym to inaczej: płyty SACD z reguły są lepsze od nawet dobrze zrealizowanych CD (aczkolwiek zdarzają się wyjątki), tyle że bardzo niewiele odtwarzaczy umie to w całej rozciągłości pokazać. Tak naprawdę tylko dzielony Accuphase i pewnie także inne tej klasy maszyny, np. dzielony dCS. Niemniej Ayon CD-35, niejako wbrew nazwie, także wyższość SACD wykazać jasno potrafi. Czasami tak jasno, że słuchać tego samego nagrania w wersji CD po SACD zupełnie się nie da.

  10. Tadeusz pisze:

    A czy na pewno na tej samej płycie jest ten sam mastering ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Jeżeli, jak na przykład od Alia Vox, to są te same płyty w różnych wydaniach, to na pewno jest.

    2. Paweł pisze:

      Stockfisch Records płyty realizowane w technice DMM-CD/SACD są z pewnością identyczne z tego samego źródła i takim samym procesie realizowane. Sama obróbka materiału źródłowego (konwersja) do formatu 16 bit / 44,1 oraz do DSD nawet w tych samych warunkach, powoduje różnicę na starcie, którą właśnie słyszymy bo na nośnku są obie wersje utrwalone. Pomijam urządzenia odtwarzające które różnie sobie radzą z obróbką CD oraz SACD z tego samego napędu co Pan Piotr i wielu recenzentów wskazywało.
      Najlepiej pominąć co dzieje się w środku i zdać się na efekt finalny – odsłuch. Zarówno ja oraz moi znajomi słyszeli różnicę i wskazywali na SACD jako lepszą jakość. (Chociaż testowałem ostatnio jeden interkonekt hi-end za ponad 5 kzł. Po podłączeniu go między źródło a wzmacniacz faktycznie nie było różnicy między SACD oraz CD i plikami cyfrowymi 😉 ale miał swoje walory dla których słuchanie go było też wielką przyjemnością )

  11. Blasia pisze:

    Witam . Wprawdzie temat lekko ucichł ale mozże mi ktoś pomoże. Mam B&W 702S2, Prima Luna Dialigue Premium HP . Mam na testach Dcs Puccini i w pierwszym wrażeniu mnie lekko odepchnął, w drugim zafascynował , a w trzecim zmęczył. Za dużo wysokich , poza tym wpada w mechaniczność i rozjaśnienie. Słucham głównie metalu , nawet najbardziej ekstremalnych odmian,i z doświadzczenia wiem że to słuchania muzyki potrzebny jest sprzęt który całościowo da ciepłe brzmienie , bez wyostrzeń , ale nie może być pozbawione dynamiki i tempa. Miałem też u siebie Accu Dp500 i poległ właśnie na dynamice i szybkości. Mam mieć do testów Dp 700 , ale można teraz kupić ARcd 9 , tyle że nie chcą dać do testów. Mówiąc wprost nie wiem co zrobić bo Puccini z jednej strony mnie fascynuje detalicznością , sceną 3D , ale przesłuchanie całej płyty to ze względu na wysokie i „coś” drażniącego jest niemożliwe. Wiec może AR cd9 ale „w ciemno”?

    1. Piotr Ryka pisze:

      AR CD9 da więcej muzyki, ale dobrze byłoby mu zmienić lampy, co jest dość trudne (mocno siedzą) i dość kosztowne. Od siebie mogę powiedzieć, że nie dla żartu dostał nagrodę Ayon CD-35 HF Edition i z jego wypożyczeniem nie powinno być problemu. Radzę przed kupieniem czegokolwiek innego posłuchać.

      1. Blasia pisze:

        Dziekuje bardzo. Spróbuje a jeśli chodzi o lampy do ARcd9 , to jakie lampy Pan proponuje i jaki byłby przybliżony koszt?
        P.S .Spróbuję wypożyczyć Ayona

        1. Piotr Ryka pisze:

          Lampy 6H30 (tam są cztery) mogą kosztować nawet 300 dolarów od sztuki. Pojedyncza 6550 przy wymianie na jakąś best of the best też coś koło tego. W sprawach lamp polecam konsultacje tutaj:
          https://tubes-store.eu/pl/content/8-opinie-i-rekomendacje

          Ayon i tak będzie jednak wg mnie lepszy, choć głowy za to nie dam.

          1. Blasia pisze:

            Dziekuje bardzo , wskazówki bardzo cenne i pozdrawiam

          2. Blasia pisze:

            Witam ponownie.
            Miałem na testach CD9 i się zdecydowałem .Lampy zamówione ( dziekuje za kontakt) Fabryczny docisk płyty jest dość nieciekawy , mógłby mi Pan coś polecić?Bedę wdzięczny za pomoc

          3. Piotr Ryka pisze:

            Muszę wyznać ze skruchą, że na dociskach do CD się nie znam.

  12. Blasia pisze:

    Ok , spróbuje poszukać. Dziekuje za odpowiedź.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy