Recenzja: ALO Audio Continental V3

Brzmienie cd.

ALO_Continental_V3_10

A może by się tak pokusić o małe co-nieco?

   To może teraz skok w jakościowo-cenową górę i te jakże przyjazne muzyce Ultrasone Signature Pro. Za trzy razy tyle pieniędzy nie ma wprawdzie trzy razy tyle satysfakcji i w sumie nie ma nawet jak tego wymierzyć, bo niby jaką miarą? Ma ktoś z Was taki wskaźnik ze skalą satysfakcji na mózgowej konsolecie, bo ja nie mam. Nie ulega wszakże wątpliwości, że Signature Pro były od DT880 i pozostałych wcześniej słuchanych przedstawicieli ligi tysiąca złotych lepsze bardzo wyraźnie i bezdyskusyjnie. To była duża, tłusta różnica, nabita ciepłem, melodyką i zmysłowością o zdecydowanie lepiej kontrolowanym i mocniej wybrzmiewającym basie. Prawdziwy bąbel muzycznej przyjemności, niczym tucznik zza muzycznego węgła wylazły i mlaskający z zadowoleniem. Trzeba dać za niego okrągłe dwa koła, ale bym się nie wahał. Zdecydowanie warto jak ma się te koła na zbyciu. I żadne zaklęcia, że można taniej, że da się bez tego, że wystarczy zamknąć oczy i zęby zacisnąć w zawziętym uporze, że lepsze słuchawki wcale nie są lepsze i nawet wcale ich nie ma. Udawajcie sobie mądrale co tak twierdzicie, a ja w tym czasie będę przyjemnie sobie słuchał i głaskał się po brzuchu z ukontentowania. Wasze zdrowie, mości Zagłobo, wiecie co dobre i też nie lubicie pustych naczyń. Wiecie jak używać życia, a ci co nie wiedzą niech się tam pieszczą po kątach z tymi swoimi snopkami słomy. Ich strata.

Kroczmy dalej ku górze, na same szczyty się wdrapując. W każdym razie cenowe. Droższe o następne dwa koła Fosteksy TH-900 nie były jeszcze wprawdzie wygrzane, ale już pięknie śpiewały. Jest takie słowo – subtelny. Rzadko ono do czegoś pasuje, ale właśnie tutaj pasowało jak ulał, kiedy chcieć scharakteryzować różnicę pomiędzy Signature Pro a Fosteksami. Dźwięk Fosteksów był właśnie subtelniejszy. Bardziej transparentny i delikatny, ocieplony z umiarem ale w sposób odczuwalny i przede wszystkim z dokładniej obrobioną frazą. Miał  więcej powietrza i tego co zwykliśmy określać magią, a co tutaj miało właśnie magiczny charakter i w mniejszym stopniu było magią realizmu, a w większym baśniowego piękna. Ocena to w sumie dorywcza i przedwczesna, bo słuchawki nie grały nawet pięćdziesięciu godzin, a przy tym z tego co napisałem nie należy wnosić, że ich dźwięk był wydelikacony i mimozowaty. Okazał się wprawdzie subtelniej cyzelowany niż u Signature Pro, ale bas mu towarzyszył potężny i rytm się wybijał bardzo wyraźnie. A nasz Continental V3? Całkiem o nim zapomniałem tak pięknie to grało i gdyby zamknąć oczy można by przysiąc, że to stacjonarny wzmacniacz za minimum pięć tysięcy a nie przenośny za niecałe dwa.

ALO_Continental_V3_12

Voilà! Kanapka à la HiFiPhilosophy!!!

Wyżej teraz się nie wzbijemy, tylko zamienimy słuchawki zamknięte na otwarte. Będą nimi Ultrasone Edition12, kosztujące z dużą dokładnością tyle samo co Fosteksy. Precyzyjne charakteryzowanie ich dźwięku nie należy do łatwych i odłożymy je na okoliczność całościowej recenzji, a teraz napiszę jedynie, że manierę posiadają bardzo realistyczną, a brzmienie jak na słuchawki wyjątkowo dokładnie poukładane w przestrzeni, co stwarza znakomitą atmosferę całościowego porządku i przejrzystości. To niewątpliwe nie było zwykłe słuchawkowe granie, tylko spełniona w całej rozciągłości obietnica wyjątkowych doznań za sprawą systemu S-logic, w dodatku spełniona  na fantastycznym poziomie ogólnym. Kontrolny powrót do Signature Pro okazał się przygnębiający. Różnica między nimi z grubsza odpowiadała tej poprzedniej idącej w przeciwnym kierunku, czyli ku słuchawkom tysiączłotowym. (Choć HD 650 to teraz ponad półtora tysiąca.) Kolejne dwa koła i kolejny skok jakościowy. Dobrze przynajmniej, że tych skoków nie zostało nam wiele, bo bym się na amen zaskakał i udławił własnymi pochwałami. I znowu wypada napisać, że Continental V3 miał w tych skokach jakże chlubny udział, nie stwarzając żadnej bariery i bezproblemowo pnąc się ku górze wraz z samymi słuchawkami, ukazując dobitnie cały zawarty w nich muzyczny potencjał.

Skok pozostał nam już tylko jeden i tym razem będzie to skok o ponad trzy koła. Jakiś kawałek powyżej trzech, bo dokładne oszacowanie kosztującej tysiąc dolarów modyfikacjji Sennheiserów HD 800 przez amerykańską Stefan AudioArt jest trudne, gdyż nie wiem jak w tym wypadku wyglądają opłaty celne, ale niewykluczone, że są do obejścia. W każdym razie przy cenie słuchawek skalkulowanej przez polskiego dystrybutora na pięć tysięcy i tysiącu dolarów za mod plus koszty podróży w obie strony nie wyjdzie to taniej niż osiem tysięcy w żaden sposób.

ALO_Continental_V3_13

Przepis niby prosty, a jednak wykwintny

Nie chcę na bazie wzmacniacza przenośnego, nawet tak znakomitego jak Continental V3, podejmować wiążących rozstrzygnięć odnośnie klasy dźwięku na linii modowane HD 800 względem Ultrasone Edition12, na pewno jednak jedne i drugie grają fenomenalnie i na pewno jedne i drugie w manierze realistycznej. Mogę tylko napisać, że Ultrasony grają bliżej słuchacza i mocniej akcentują niskie rejestry. Są też trochę bardziej kontrastowe i pikantne, a Sennheisery idąc w stronę Fosteksów bardziej stonowane i delikatniejsze. To tyle. Głębiej będziemy w to przenikali w odnośnych recenzjach, a o naszym V3 trzeba powiedzieć, iż fantastycznie obrazował te różnice i były one bardzo wyraźne, co nie znaczy, że do opisania łatwe.

 

W świetle wzmacniaczowej konkurencji

   Dobrze, przerobiliśmy brzmienia poszczególnych słuchawek, a teraz pora na konfrontację. Postanowiłem wrzucić w jej ramach ALO Audio Continentala V3 na główkę do pustego basenu, czyli porównać go bezpośrednio z April Music Eximusem DP-1. Ten drugi jest akurat sześć razy droższy i jakieś dwadzieścia razy większy, aczkolwiek to nie tylko słuchawkowy wzmacniacz lecz także DAC i preamp. By było jeszcze trudniej podpiąłem Eximusowi interfejs M2Tech HiFace Two aby warunki pracy miał optymalne i jakości konkurentowi nie szczędził, choćby nawet wstydem przyszło mu za to zapłacić. Co się nam ten mały będzie do dużych stawiał. Jak szuka guza, to znajdzie. No to jadziem, panie Zielonka – jak powiadają słowa starej piosenki.

ALO_Continental_V3_14

Danie na wynos w sam raz dla audiofilskich smakoszy

Czy można przeżyć skok na główkę do pustego basenu? Muflon pewnie by przeżył. Czy można wyjść z tego bez szwanku? Może i to by się muflonowi udało. A czy można się odbić od dna, wykonać salto i wylądować z uśmiechem na równe nogi. To też okazuje się możliwe, bo Continental V3 właśnie tego dokonał. Nie, nie pokonał sześciokrotnie droższego konkurenta, ale okazał mu się równy, a przynajmniej prawie równy. Przerobiłem cierpliwie raz jeszcze wszystkie użyte poprzednio słuchawki, od DT 990 poczynając a na HD 800 kończąc i za każdym razem różnica była identyczna, tak więc potraktuję rzecz zbiorczo. Eximus grał nieco jaśniej, troszkę ostrzej i bardziej podkreślał szczegóły oraz sykliwe spółgłoski. Bardziej jak to się mawia cykał, a Continental miał niższą tonację, lekko przygaszone światło i był bardziej mięsisty. W tym swoim cykaniu i ekspansywnej szczegółowości Eximus był też trochę bardziej w dźwiękowym dotyku szorstki i analityczny, a Continental bardziej pogłębiał brzmienie i je wygładzał. Był to w sumie dość typowy układ tranzystor-lampa i typowe coś za coś. Continental był w odbiorze łatwiejszy i przyjemnie łagodny, a Eximus drobiazgowy i zmuszający do uwagi. Oba grały na tym samym poziomie i obu słuchało się znakomicie, aczkolwiek w pierwszych sekundach Continentala lepiej, bo to jego głębsze brzmienie miało szybsze działanie. Tak więc brawa dla niego. Dawid nie dał się Goliatowi i wyszedł ze starcia bez najmniejszego uszczerbku.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

16 komentarzy w “Recenzja: ALO Audio Continental V3

  1. Kuba pisze:

    Szkoda, że autor nie miał okazji sprawdzić wzmacniacza z Denonami 7100.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Miał i grało to bardzo dobrze. Jak napisałem wzmacniacz znakomicie radzi sobie ze wszystkimi słuchawkami, nawet z HiFiMAN’ami HE-6. Doskonale ukazuje też postęp w jakości brzmienia towarzyszący coraz lepszym słuchawkom, a jego głęboki dźwięk łagodzi wszelkie ewentualne ostrości pojawiające się ze słabszym albo bardzo analitycznie grającym sprzętem. Denonów nie wciągnąłem do recenzji, bo podobnie jak HE-6 słuchałem ich z Continentalem krótko.

  3. Piotr pisze:

    Panie Piotrze, jak mogą z nim zagrać HD-600? Zna Pan zapewne te słuchawki, ale brzmieniowo jednak inne od HD-650. Kusi mnie aby tego Continentala V3 kupić… zastanawiam się tylko czy będę mógł go łączyć z małym (znakomitym) rejestratorem dźwięku jaki posiadam – Olympusem LS-5 (iPhona nie posiadam)- na którym odsłuchuję (na kartach sdhc) w wav. całą swoją klasykę, bo poza gniazdem na słuchawki, mikrofon, line-in oraz usb, innych nie ma – czyli line-out. Zastanawiam się też jak srebrny kabelek którym miał Pan podłączone dwa urządzenia wpłynął na końcowe brzmienie…

    Pozdrawiam.

  4. Piotr Ryka pisze:

    Jeżeli Continental doskonale współpracował z Grado RS-1, które potrafią być bardziej pikantne, to tym bardziej będzie z Sennheiserami HD 600. Tak ogólnie jest ten Continental urządzeniem, które ostatnimi czasy zrobiło na mnie największe wrażenie i to właśnie uniwersalnością. Co mu podpiąć, brzmi rewelacyjnie. A Olympusa można mu podpiąć przejściówką mały jacki-mały jack. Kable Forza Audio niewątpliwie poprawiają brzmienie, ale i bez nich jak przypuszczam zagra to fantastycznie. Nie powinienem wprawdzie tak pisać bez empirycznego sprawdzenia, ale akurat na Continentala odważę się postawić w ciemno.

  5. Piotr pisze:

    Dzięki.

    Swoją drogą, byłoby interesujące porównanie brzmienia muzyki odtwarzanej z takich rejestratorów audio Olympusa (któregoś z: LS-5, LS-11, LS-12, LS-14) z odtwarzaczami HifiMan) iRiver… i dodatkowo jeszcze z podpięciem Continentala V3. Użyczyłbym do testu swojego na 1-2 dni w Warszawie, na dłużej nie jestem w stanie ze względu na korzystanie z niego w pracy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niestety, hifiphilosophy ma siedzibę w Krakowie. Nie posiada też własnego iRivera ani Continentala, korzystając z uprzejmości zaprzyjaźnionych czytelników i dystrybutorów. Ale za propozycję wypożyczenia tak czy inaczej dziękuję. Może kiedyś uda się to jakoś spożytkować.

  6. Piotr pisze:

    Właśnie otrzymałem informację z ALO Audio, że Continental A3 nie jest już produkowany i nie będzie. Szkoda bo w ofercie został tylko podobnej wielkości The PanAm, ale z lampami na zewnątrz, co raczej utrudni zabieranie go ze sobą, choć całkowicie nie wyklucza. Z drugiej strony możliwe że oferuje jeszcze lepszy dźwięk… mam nadzieję że wpadnie w Pana ręce do testu.

  7. Marecki pisze:

    ALO ma teraz następce w postaci Inernational+.
    Nie wiem niestety czy ma lampe, ponieważ jakoś z Angielskim mi nie wyszło, ale jak to mówią – Człowiek nie jest taki co by! 🙂

    Byłbym niesamowicie ciekawy porównania, ale ten przeklęty dystrybutor!

    Cóż poczekajmy jak w tym przypadku na kogoś życzliwego, który użyczy.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za informację i też pozdrawiam.

  8. Miltoniusz pisze:

    Czy Continental V3 jakościowo jest lepszy od HiFiMana EF-5? Bardzo ciekawy jestem Pana opinii.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, jest lepszy.

      1. Miltoniusz pisze:

        Dziękuję. A czy ma Pan jakąś opinię, jak ALO wypada w kontekście wzmacniacza Skorpion HV-1? To chyba bardzo ciekawa konstrukcja. Co do ALO, to jestem jego posiadaczem i zgadzam się z Pana recenzją – gra to świetnie.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Trudno mi się odnieść do Skorpiona, którego słuchałem dawno temu. Nie wywarł jakiegoś większego wrażenia, ale nie chcę się definitywnie wypowiadać na jego temat. Jak chce się mieć wzmacniacz lepszy od przenośnego ALO, to proponuję opisywanego tu Little Dota albo PhaSta.

  9. Miltoniusz pisze:

    Dziękuję. Co do pytania Piotra – Olympus LS-5 wiele zyskuje po podpięciu Continentala. Co do źródła w postaci iPhone, abstrahując już od samego Alo: wersja 5 gra lepiej od 5s (lepiej dociążony dźwięk), oraz lepiej od wersji 6, która na tle 5-tki była jakby przymulona. Z kolei 6s gra lepiej od 6 – bogaciej, przestrzenniej. Oczywiście pewnie wszystko zależy od tego co do nich podepniemy, ale chciałem jedynie zwrócić uwagę, że nie grają tak samo. A zawsze warto włączyć w nich tryb samolotowy. Podobnie, jak np. w MacBook Air wyłączyć wifi – duże różnice. Tylko wtedy nici ze zdalnego sterowania.

    1. Miltoniusz pisze:

      Sorry, to jest LS-11 a nie LS-5.

  10. Maciej pisze:

    Czy Divaldi AMP01 gra na podobnym poziomie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy