Recenzja: Accuphase DP-600 SACD

Opublikowano: 3 sierpnia 2009

dp_6003Model ten, jak sama nazwa sugeruje, wpisany został przez producenta pomiędzy DP-500 a DP-700, wypełniając ogromną między nimi lukę cenową. Ponad dwakroć droższy od DP-500 i niewiele mniej niż o połowę tańszy od DP-700, stanowi DP-600 naturalne i niewątpliwie pożądane ich uzupełnienie.
Nie tylko pod względem ceny ale także z wyglądu i możliwości znacznie jest mu przy tym bliżej do wyższego modelu. Jak on posiada umiejętność czytania płyt SACD, a wystrój zewnętrzny ma prawie identyczny. Sprowadza się to w głównej mierze do posiadania ładniejszego niż DP-500 wyświetlacza, ale na tym nie kończy. DP-600 ma także panel przedni z ładniej wypolerowanego metalu, na którym w odróżnieniu od DP-500 i DP-700 widnieją okrągłe a nie kwadratowe guziczki. Przełącznikowi trybów CD/SACD przydano też umieszczoną bezpośrednio ponad nim czerwoną diodę informacyjną, co stanowi cechę swoistą, jako że w wyższych modelach kontrolka znajduje się za szybką wyświetlacza, z dużej odległości uniemożliwiając identyfikację rodzaju zastosowanej płyty. DP-600 jest również od DP-500 dużo cięższy, a boki ma pokryte pięknym drewnem.
Poza kształtem przełączników o tym, że mamy jednak do czynienia z modelem niższym od DP-700, informuje nas brak wierzchniej części drewnianej oprawy obudowy oraz ciut gorszy z wyglądu metal przedniego panelu. Trzeba przyznać, że gradację jakości obróbki metalu (a może i samego surowca w postaci odmiennego stopu) wdrożyło Accuphase z wielką pieczołowitością, co może i jest marketingowo uzasadnione, ale wydaje się cokolwiek małostkowe. Nie ma w każdym razie wątpliwości – DP-600 prezentuje się znacznie lepiej niż DP-500, ale nieco gorzej od DP-700.

dp_600O podobnej gradacji w odniesieniu do różnic zastosowanej technologii dowiadujemy się ze strony internetowej producenta. Podczas gdy DP-500 ma cztery niezależne konwertery D/A pracujące parami w przeciwfazie, aby wspólnymi siłami budować przekaz o analogowej charakterystyce, w DP-600 do tego zadania oddelegowane zostały także dwa upsamplery, podnoszące częstotliwość próbkowania do aż 5,6448 MHz na bit, oraz sześć konwerterów D/A. W efekcie uzyskana analogowość jest niewątpliwie dużo wyższej próby, czyli znacznie bardziej analogowa. By jednak właściciele DP-700 nie poczuli się oszukani, im z kolei oddano do dyspozycji aż osiem konwerterów oraz inne jeszcze elektroniczne przysmaki, jak choćby dużo lepszy układ stabilizacji napięcia.
Uplasowany pośrodku stawki DP-600 ma także dwa trafa w miejsce jednego u DP-500 oraz lepszy od niższego modelu system filtracji na wyjściach, zarazem jednak wyraźnie skromniejszy niż ten u DP-700. Swoistym przy tym ewenementem okazuje się wykorzystanie nowo zaprojektowanego przez Accuphase napędu. Przekonany byłem, że jest to coś integralnego i identycznego we wszystkich modelach. Tymczasem nic podobnego: DP-600 ma wersję lepszą od DP-500, a pełnię zaawansowania i możliwości nowej konstrukcji odnajdujemy dopiero w DP-700. Chytre to i podstępne. – Że też im się chciało tak bawić!

Brzmienie

dp_6004Ale najważniejsze jest przecież jak ma się cała ta ekwilibrystyka z dozowaniem elektronicznego nasycenia względem dźwięku. Tu, można powiedzieć, wszystkie te zabiegi znajdują swe zwieńczenie i przekonujemy się, iż niestety, nie trafiają one w próżnię. Wszelkie przeto nadzieje na „ugranie” czegoś od strony konsumenta okazują się płonne. Poszczególne modele na pewno bardziej odróżnia brzmienie niż wygląd.
–  DP-600 jest bez wątpienia dalece bardziej spektakularny od DP-500, ale zarazem nie tak brzmieniowo kompletny jak DP-700.
Spektakularność to słowo wyjątkowo dobrze tu pasujące. Dźwięk DP-600 jest bowiem duży, głęboki, dynamiczny i przestrzenny, a na pierwszy plan wysuwają się przestrzenność i czerń tła, wzajemnie się uzupełniające i potęgujące. Dla żadnego audiofila nie jest wszak tajemnicą, że czarne tło pogłębia wrażenie przestrzenności, a kolory na nie rzucone wydają się głębsze. Z kolei przestrzenność jest jednym z najważniejszych muzycznych doznań wyczarowywanych przez wysokiej klasy aparaturę audio, przydając towarzyszącej jej kolorystyce większego splendoru. I tego wszystkiego Accuphase DP-600 nam nie skąpi, a dźwięk DP-500, aczkolwiek niewątpliwie naznaczony sygnaturą przestrzenności, w porównaniu z jego reprodukcją okazuje się z lekka poszarzały i znacznie skromniejszy. Nade wszystko brakuje mu zaś rozmachu. I to daje się zauważyć natychmiast, bez żadnego wypatrywania czy analizy. Od pierwszych chwil zaznacza się silny podmuch wypełniający dźwiękowy żagiel pchający DP-600 na szersze dźwiękowe wody.
Nakładają się na to znacznie lepiej rozciągnięte i bardziej elegancko wyrażone skraje pasma. –  Zarówno bas jest tu potężniejszy, niżej schodzący i bardziej rozdzielczy, jak i soprany bardziej trójwymiarowe i misterne. A jeśli komuś tego wszystkiego jeszcze jest nie dość, DP-600 dorzuca specjalnie dla niego większą dynamikę, a zwłaszcza dosadność.
dp_6005Właśnie, dosadność okazuje się tu szczególnie ważna. Testując DP-500 i DP-700 przyzwyczaiłem się bowiem do brzmienia Accuphase jako przestrzennego i spektakularnego, ale zarazem zawsze dobrze obrobionego, o gładko wykończonych brzegach. Coś takiego jak ostra góra czy tnące krawędziowanie nigdy się nie pojawiało. Narzekałem nawet w duchu i na elektronicznym papierze, że czasem wręcz zbyt łagodnie to wypadało i dopiero wchodzący w fazę zaawansowanego wygrzania DP-700 okazał się naprawdę spektakularny, niemniej w żadnym razie zbyt ostry czy ekscentrycznie przesadny w produkowaniu realizmu. Tymczasem DP-600 gra od obu pobratymców odmiennie i dlatego już na wstępie zaznaczyłem, że od DP-500 jest dużo bardziej spektakularny, ale względem DP-700 nieco mniej kompletny. Sposób w jaki to się przejawia okazuje się zaskakujący i jakby wyłamany z ram firmowych szkoły. To właśnie jest clou. Jest to bowiem dźwięk od tego z DP-500 dużo pikantniejszy i niewątpliwie w istotnej mierze bardziej zbliżający się do realności, jednakże zarazem nie mający owej subtelności, trójwymiarowości i kultury względem tego z DP-700, co znów czyni go trochę mniej upojnym i pociągającym.
Lecz niezależnie od tych niedociągnięć w odniesieniu do droższego z modeli i przewag nad niższym – w oderwaniu od porównań – słuchanie DP-600 sprawia naprawdę wielką frajdę. Nie są to równinne okolice, przez które wiedzie nas DP-500, lecz różnorodny, poszarpany muzycznymi wzlotami i upadkami krajobraz burzliwej dźwiękowości. Zupełnie jakby to nie był Accuphase! Naprawdę, niemało byłem zaskoczony. A nie można zarazem powiedzieć by dźwięk ten był trudny w odbiorze, szybko sprowadzający na słuchacza zmęczenie. Z satysfakcją można się delektować długimi godzinami, aczkolwiek niewątpliwie jedynie w oparciu o odpowiednio skonfigurowany system. Na przykład integrę w czystej klasie A od samego Accuphase i tuby Avangarda. Słuchałem tego zestawienia przez dłuższą chwilę i bardzo mi się podobało. Realistyczna spektakularność, najkrócej rzecz ujmując.

Porównania, kalkulacje, konkluzje.

dp_6006Po tym co napisałem sprawa opłacalności przejścia z DP-500 na DP-600 wydaje się bezsporna. Trzeba też równocześnie zapytać, czy warto inwestować kolejne grube pliki banknotów w przesiadkę na model DP-700?
To z kolei wydaje się nie tak już oczywiste, aczkolwiek niewątpliwie godne rozpatrzenia i bez cienia wątpliwości mające oparcie w obiektywnych przesłankach, i to nawet bardzo konkretnych. Konkretem jest też jednak ogromna różnica cenowa. Gdyby była mniejsza, rekomendacja byłaby oczywista. A tak należy rozważyć, czy nie jest aby możliwe takie zestrojenie reszty toru, by słabości DP-600 względem starszego brata skutecznie zamaskować, eksponując zarazem jego własne niewątpliwe zalety.
Gdybym osąd tej sprawy miał oprzeć wyłącznie na posiadanym przez siebie systemie słuchawkowym, byłbym zdecydowanie optował za przesiadką na DP-700. Jednakże wspomniane już zestawienie głośnikowe w znacznej mierze podważyło ten pogląd, bo ze swą firmową integrą i tubami Avangarda zagrał DP-600 naprawdę upojnie.
Nie ma wszakże zarazem wątpliwości, że to co możemy nazwać szkołą dźwięku serwowaną pod marką Accuphase znajduje pełny wyraz dopiero w modelu DP-700, przy czym model najwyższy – DP-800 – dopełnia to jeszcze wyższą temperaturą przekazu.

dp_6007Przypatrzmy się teraz uważniej czego w dźwięku DP-600 brakuje, gdy sondujemy go bardziej drobiazgowo.
Otóż brakuje mu całościowej perfekcji. Oczywiście nie jest tak, że dźwiękowi DP-700 nic już zarzucić nie można, niemniej wywiera on wrażenie, które nazwałbym właśnie całościowym. Bo nawet jeżeli nacisk położono tu na przestrzenność i barwę kosztem pewnego niedosytu w mierze przejrzystości, to poszczególne aspekty komponują się w zwartą całość, a niedostatków trzeba się solidnie naszukać.
Gdzieś pomiędzy dwoma dodatkowymi konwerterami, lepszym napędem i bardziej wyrafinowaną filtracją stabilniejszego na dokładkę napięciowo prądu, rodzi się w DP-700 dźwięk na swój sposób kompletny. Tymczasem DP-600 troszkę nas oszukuje, brak ogłady i gracji usiłując nadrobić werwą i animuszem. Ale, jak już powiedziałem, jeżeli stworzyć mu odpowiednie warunki, ta jego „maskarada” znakomicie się udaje, a dynamiczna przykrywka okazuje się bardzo skuteczna. Czysta klasa A i/lub odpowiednie lampy oraz dostatecznie elegancko brzmiące głośniki dają mu asumpt do ukazania muzyki w naprawdę pięknych i bogatych kształtach, na miarę niekłamanego high-endu. Nie da się jednak ukryć, że wyższy model ma dużo mniej ograniczeń, a tym samym dużo większe pole do dźwiękowego popisu i sprzętowego manewru. Znacznie trudniej nim zachwiać i zmusić go do błądzenia. Zarazem nie ma też wątpliwości, iż posiada przy tym dużo większą zdolność do zachwiania naszym budżetem. Okropnie dużo to jego całościowe brzmienie kosztuje.

Sprzęt do testu dostarczyła firma :

Nautilus_logo_1

 

 

 

Pokaż artykuł z podziałem na strony

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy