Recenzja: ifi Audio Retro Stereo 50

iFi_Retro_007_HiFi Philosophy   Moi drodzy, firma ifi postanowiła zrobić nas w bambus. Serio to mówię i całkiem dosłownie. Wzięli Angole te wszystkie swoje micro i nano zabaweczki, i zapakowali w bambusowy portal.

Portal to teraz modne słowo, zastępujące witrynę, a przy tym dużo modniejsze od banalnego „obudowa”, które jest nudne niczym pustak, całkiem nie pasując do tych bambusowych popisów. Ale formalnie rzecz biorąc to właśnie obudowę wykonali goście z bambusowego drewna i zgodnie z nazwą w stylu retro, to znaczy na kształt kanciastego pudła. Jeszcze do tego z dużą kratownicą u góry i szczelinami po bokach – no bo jak retro, to retro – i urządzenie jest lampowe.

Na pierwszy rzut oka przypomina skrzyżowanie lampowego radioodbiornika sprzed wielkiej rewolucji sprzętowej z tranzystorowym amplitunerem porewolucyjnym. Od razu mi się to skojarzyło, bo pamiętam tę rewolucję z początku lat 70-tych, kiedy skrzynkowe radioodbiorniki o dużych skutkiem montowania w nich głośników obudowach zaczęły ustępować pola amplitunerom, mającym na froncie nie dwie gałki po bokach, tylko całą masę pokręteł i przycisków, a pojedynczy głośnik centralny zastąpiony parą niezależnych, satelickich.

Tak rodziła się stereofonia, w powolnym zmierzchu złotych czasów radia, spychanego na tyły przez telewizję a potem dobitego już całkiem przez komputery. Radio oczywiście wciąż żyje, ale fakt, że na pokładzie ifi Audio Retro nie znajdziemy radioodbiornika jasno dowodzi, iż złote czasy ma już za sobą. ifi Audio Retro może wprawdzie służyć za radioodbiornik, lecz warunkiem jest podpięcie do komputera posiadającego tuner radiowy, a takich w praktyce spotyka się bardzo niewiele. Komputery posiłkują się bowiem przede wszystkim obrazem, toteż znacznie bliżej im do telewizji niż radia, ale że dźwięk także jest ich kluczowym składnikiem, przeto wsparcie dlań ze strony bambusowego portalu będzie niezwykle cenne. Poza tym stacje radiowe są w Internecie i na platformach satelitarnych, z którymi Retro też może współpracować. Jednak całe to „Retro” jest w pierwszym rzędzie na biurko i pod komputer – tak do postawienia gdzieś z boku i oprawienia monitora parą przynależnych głośników. Akurat takich odpowiedniej wielkości, a jeszcze przekonujących nas, że jakością znakomitą obdarzą.

O firmie ifi nie będę się powtarzał, bo parę razy już o niej było, tak więc tylko przypomnę, że jest z Londynu i obrała za cel produkcję małych urządzeń o świetnej jakości; co się jej, jak dowodzą mnogie przykłady, doskonale udało. Wieżę później całą z tych maluchów poskładali, która to wieża dostała od HiFiPhilosophy nagrodę za świetny stosunek jakości do ceny, a to teraz tutaj w bambusie, to jakby jej rozwinięcie oraz wariacja w tematach retro. Maksymalnie przy okazji funkcjonalna: w obudowie a nie na stelażu, bardziej o wiele lampowa, z własnymi też głośnikami a nie tylko wyjściami na słuchawki – i jeszcze z konektorem bezprzewodowym Bluetooth, gdyby kogoś denerwowały kable. Przypatrzmy się bliżej.

Budowa

iFi_Retro_012_HiFi Philosophy

Od razu widać, że ten zestaw nie ma nic wspólnego z seriami Micro i Nano od iFi.

   Bambusowe Retro jest wielkości średniego radioodbiornika z lat 60-tych. Stylistykę ma natomiast z lat 70-tych bo tamte wcześniejsze radia były na rogach zaokrąglone, a dopiero w następnej dekadzie pojawiła się moda na kanciastą nowoczesność. Z drewnianej obudowy, niczym z ram obrazu, spogląda na nas panel przedni z elegancko szczotkowanego aluminium, mający po dwie gałki z prawej i lewej, a pomiędzy nimi cztery zapadki. Gałki po prawej to selektor wejść i potencjometr, a po lewej regulatory basu i sopranów. Zapadki to z kolei charakterystyczne dla ifi Audio wzmocnienia basu i przestrzeni, a także aktywator wejścia bezpośredniego i wejść cyfrowych. Na dole, w oprawie szlaczka z cienkich kresek, jest po lewej też zapadkowy włącznik główny, obok gniazdo cyfrowe Line-in, a jeszcze dalej na prawo gniazda słuchawkowe – osobne na mały i duży jack. Trzeba z nimi trochę uważać, gdyż to na mały jest dla słuchawek o niskim na prąd zapotrzebowaniu, natomiast to na duży może walnąć aż siedmioma Watami, że oczy wyjdą na wierzch. Na środku jest jeszcze nazwa STEREO 50, a pod nią logo ifi z jednorożcem i gryfem. Całość prezentuje się statecznie i w stylu lat 70-tych, gdy w Polsce dominowały urządzenia typu Elizabeth, Radmor czy Tosca.

Na tylnym panelu jest oczywiście gniazdko sieciowe (bez bolca uziemienia), przyłącza głośnikowe oraz liczne niczym w dawnych czasach gniazda RCA, w tym osobne dla gramofonów z wkładką MC i MM. Poza tym nowego chowu gniazda USB 3.0 i Coaxial, a także port anteny Bluetooth i uziemienia dla gramofonu.

A oto i systemik, o którym jest ostatnio bardzo głośno - iFi Retro.

A oto i systemik, o którym jest ostatnio bardzo głośno – iFi Retro.

We wnętrzu natykamy się przede wszystkim na lampy, a są nimi dwie triody sterujące ECF82 i cztery pentody mocy Philips EL34 pracujące w trybie push-pull. Potencjometr to Alps zaopatrzony w silniczek, co koreluje z faktem, że do urządzenia dołączony jest mały pilot.

Lampy i gramofonowe wejścia mogłyby sugerować całościowe rozwiązania retro także we wnętrzu, ale żartów bynajmniej tam nie ma i wcale nie jest retro. Urządzenie potrafi obsługiwać pliki do poziomu próbkowania 768 kHz i aż ośmiokrotnie przyspieszonego transferu DSD, co jest prawdziwym ewenementem. Lampowy wzmacniacz pracuje w czystej klasie A i oddać może 2 x 25 W mocy na bazie pasma przenoszenia 10 Hz – 40 kHz i zniekształceń poniżej 1% oraz stosunku szumu do sygnału powyżej 90 dB. Bardzo ciekawe są też dołączone głośniki, wzorowane na dawnych monitorach BBC. Są wielkości typowych na biurko, z celulozowym pełnopasmowcem podpinanym bez żadnej zwrotnicy oraz wysokiej klasy jedwabnym wysokotonowym pracującym dopiero od poziomu 10 kHz. Oprawione w identyczne obudowy z bambusa  i ukształtowane w analogiczne kanciaste skrzynki proszą się moim zdaniem o jakieś dodatkowe podstawki, by można je było ulokować mniej więcej na poziomie uszu, ale apele o to to groch o ścianę, a eleganckie podstawki Ardana kosztują dużo i nie są u nas dostępne.

Reasumując. Dostajemy w jednej obudowie przedwzmacniacz gramofonowy dla obu rodzajów wkładek, wzmacniacz słuchawkowy zdolny napędzać na równi dokanałówki co słuchawki najbardziej nawet na prąd łase, lampowy wzmacniacz zintegrowany w klasie A oraz przetwornik cyfrowo analogowy o pełnej kompatybilności plikowej i obsłudze systemów MAC OS, Android oraz Windows.

iFi_Retro_001_HiFi Philosophy

Jednostka główna to mały wzmacniacz lampowy/DAC stylistycznie przypominający urządzenia z lat siedemdziesiątych.

Wraz z tym parę bardzo dobrych głośników wzorowanych na klasycznych monitorach studyjnych, jak również łączność bezprzewodową i możliwość głębokiego ingerowania w dźwięk poprzez regulację skrajów pasma i podbijanie dodatkowo basu oraz przestrzeni. Tak więc jedynie komputera i słuchawek w komplecie tutaj nie dają oraz kawę samemu trzeba będzie zaparzyć. Reszta jest słuchaniem.

Odsłuch

Jednakże funkcjonalność tego urządzonka jak najbardziej przystaje do naszych czasów - DSD, filtry, łączność bezprzewodowa...

Jednakże funkcjonalność tego urządzonka jak najbardziej przystaje do naszych czasów – DSD, filtry, łączność bezprzewodowa…

   Zacznijmy inaczej niż zwykle, to znaczy nie od słuchawek. Wszak Retro ma własne głośniki i to one są mu dedykowane, a słuchawki to owszem, ale w drugiej kolejności; gdyby ktoś wolał albo musiał.

Posłuchałem tych głośników w dwóch konfiguracjach – z gramofonem i z komputerowymi plikami – i oba przypadki scharakteryzuję.

Z plikami

Właściwie ten styl brzmienia winien się był całościowo przejawić już w wieżyczce ifi, dawno dość temu zrecenzowanej. Jednakże nie do końca, a właściwie to wcale. Bo niby dużo składników tutaj występujących wówczas się pojawiało, ale nie było tam ani stacjonarnego wzmacniacza, ani tym bardziej własnych głośników. Lampy także jedynie śladowo, w postaci jednej sztuki jako wariantu przedwzmacniacza do wyboru z tranzystorową alternatywą, a także wszystko pooplatane zewnętrznym okablowaniem, które w kombajnie Retro ma postać wewnętrzną i zintegrowaną. O podobieństwach i różnicach parę słów więcej napiszę z oczywistych względów w części słuchawkowej, jako że to dla słuchawek przeznaczona była tamta wieżyczka, a teraz jak grały te własnego chowu głośniki wzorowane na dawnych BBC.

Doprawdy, jak na tak małą skrzynkę jest tego od groma!

Doprawdy, jak na tak małą skrzynkę jest tego od groma!

Zagrały wyjątkowo dobrze, czego właściwie oczekiwałem, chociaż nie tak do końca, bo coś za dużo tego dobrego grania na biurku zaczyna się pokazywać. Chociaż nie wywołujmy wilka z lasu i nie narzekajmy na rzeczy dobre, albowiem może się zdarzyć, że wywołamy katastrofę i pluć sobie będziemy w brodę, że tacy byliśmy buńczuczni. Bo niby standard wyznaczany przez porządne monitory biurkowe wykształcił się naprawdę do słuchania zachęcający, ale to wcale nie znaczy, że każdy kolejny tego rodzaju produkt musi być udany. Oby nie było tak, że jeszcze będziemy tęsknić za takimi małymi a dobrymi monitorami. Ale na razie wszystko układa się jak najbardziej po naszej myśli i kolejne monitory biurkowe raz za razem oferują wysoką jakość.

Charakteryzując to dobre granie monitorów ifi trzeba podkreślić parę kluczowych czynników je współtworzących. Przede wszystkim idealny dobór tonacji. Pewna Pani, przedstawiająca się jako młoda filharmoniczka Marta, skrytykowała ostatnio mnie osobiście i pośrednio całe środowisko audiofilskie za używanie słowa „tonacja” w odniesieniu do opisu brzmienia na skali wysokości dźwięków. Określiła to jako karygodne nadużycie, całkowicie nie odpowiadające właściwemu znaczeniu. W sumie ma rację, toteż śpieszę zacytować piękną polszczyzną i z żelazną logiką wyłożoną definicję tonacji z Encyklopedii Muzyki:

Do kompletu producent stworzył dedykowane monitorki, model LS 50.

Do kompletu producent stworzył dedykowane monitorki, model LS 50.

„Tonacja to ogół bezpośrednich i pośrednich związków funkcyjnych wyznaczonych w materiale dźwiękowym przez dowolnie wybrany dźwięk centralny zwany toniką.”

Jasno, prosto i jednoznacznie… – Ogół poprzez dowolny.

Odsłuch: Z plikami cd.

iFi_Retro_005_HiFi PhilosophyDobrze, nie zamierzam sprzeczać się z muzykami. Niech działają w swoim stylu i nazywają rzeczy po swojemu, bo dobrze im to komponowanie od paru stuleci idzie. Pozwolę sobie jedynie na skromnym audiofilskim marginesie zauważyć, że funkcjonuje jednocześnie w mowie potocznej wyrażenie „uderzyć w wysokie tony”, a w naszym prymitywnym i pozbawionym aspektu twórczego audiofilsko-językowym obrazowaniu dźwięku przyjęło się uważać za tonację w odniesieniu do danej aparatury wyższy lub niższy sposób grania przez nią tego samego muzycznego materiału, co do czego w sensie praktyki odsłuchowej nie może być wątpliwości. Ten sam utwór na jednym torze zabrzmi wyżej, a na innymi niżej – i różnice w przesunięciu na skali mogą być naprawdę pokaźne; co zależy zarówno do samej wysokości branych tonów, jak i od procentowego udziału górnych i dolnych rejestrów.

Patrząc z perspektywy takiego opisu system ifi Retro pracuje bardzo poprawnie, nie przesuwając brzmienia ani do góry, ani do dołu. Jedyne co można mu zarzucić, to brak najniższego basu, ale jak już pisałem w niedawnych recenzjach głośników AudioSolution i 16 Hz, nie ma takiego bata, który zmusiłby niewielkie celulozowe membrany do jego  wygenerowania. To nie jest kwestia muzyki tylko fizyki, jasno tłumaczącej dlaczego długie fale dźwiękowe, umownie zwane niskimi, na małych membranach w sposób naturalny pojawić się nie mogą. Za to przedział średni i wysoki jest u tych małych ifi rewelacyjnej jakości i mówię to z pełnym przekonaniem. Wysłuchawszy kilku utworów, głównie wokalnych, zbudowany byłem jakością. Głosy i instrumenty brzmiały nie tylko poprawnie i naturalnie, ale powiedziałbym –  rozkosznie prawdziwie. Ciepło, ale bez żadnego przegrzania, że świetną fakturą wokalu i instrumentów oraz tym wewnętrznym brzmieniowym sznytem, który stawia nas w obliczu całościowego brzmienia o odpowiedniej złożoności nie tylko poprzez samą reprodukcję szczegółów, ale także poprzez bogate akcenty indywidualne.

iFi_Retro_016_HiFi Philosophy

Ich rozmiar może nastręczać obaw o walory brzmieniowe w różnych pomieszczeniach. Jednak skrajami pasma można sterować ręcznie. W stylu Retro.

Sposób wyrażania melodyki i przechodzenia powietrza przez struny głosowe – to wszystko tworzyło tutaj ten znakomity klimat obcowania z pięknie wyrażoną muzyką. Nie spodziewałem się, że te niewielkie głośniki, pochodzące od firmy produkcją głośników się nie parającej, zagrają aż tak dobrze. Samej scenie dość daleko było wprawdzie pod względem głębi do małych Zingali, ale operowała dobrą stereofonią i wyraźnie na jakieś pół metra a nawet cały szła za płaszczyznę monitora, z którym fronty głośników zostały zlicowane. To ewidentne oderwanie od membran wraz z jednoczesnym niewątpliwie świetnym samym brzmieniem wprawiło mnie w doskonały nastrój i szczerze gratulowałem w duchu twórcom zestawu. Fakt, że wspieranego przez drogi przewód sieciowy, jeszcze droższą listwę i dalekie od taniości przewody głośnikowe, ale swoim zwyczajem postanowiłem sięgnąć po maksymalizm, by wydobyć pełny potencjał.

Muzyka rozrywkowa zagrała popisowo, niewiele gorzej elektroniczna – z naprawdę niezłą sceną – a podobnie kameralna i symfoniczna. Szczególnie piękne jak na warunki biurkowe były soprany i niemniej piękny wokal, a scena i ogólny muzyczny klimat też bardzo dobre. Rzecz jasna braki dolnych rejestrów najbardziej problematyczną czyniły muzyką rockową, która musiała się posiłkować głównie średnicą i tym co nazywane jest wyższym basem. Od razu nasunęło mi to myśl o dołączeniu do zestawu podbiurkowego subwoofera. Ale nim go tam, miejmy nadzieję, kiedyś postawimy, narzuca się wcześniej pytanie, co w takim razie z tą regulacją basu oraz charakterystycznym dla ifi Audio basowym akceleratorem o dwóch pozycjach. Moim wszakże zdaniem obie te protezy dobrze nie działają. Wymuszanie niskich częstotliwości z małych membran brutalnie zaburza pasmo i powoduje zniekształcenia, których ja przynajmniej nie toleruję.

Jakby ktoś uważał, że firma iFi mogła dać więcej, to polecamy zapoznać się z listą dołączonych akcesoriów. Jest tego "trochę"...

Jakby ktoś uważał, że firma iFi mogła dać więcej, to polecamy zapoznać się z listą dołączonych akcesoriów. Jest tego „trochę”…

Niskich częstotliwości wprawdzie wówczas zdecydowanie przybywa, ale są takiej jakości, że wolę brak basu niż jego produkcję na siłę w nienaturalnej, psującej całościowy efekt formie. Tak więc jednoznacznie optuję za subwooferem jako uzupełnieniem systemu Retro. Byłby świetnym dopełnieniem całościowo bardzo dobrego brzmienia, zdolnego nawet zwykłe pliki 44,1 kHz reprodukować w postaci bezdyskusyjnie muzycznej, aczkolwiek nie aż takiej, jaką potrafią zorganizować dla nas płyty winylowe.

Odsłuch: Z gramofonem

Wszystko to wygląda pięknie, ale jak brzmi?

Wszystko to wygląda pięknie, ale jak brzmi?

   Ifi Audio Retro ma, jak mówiłem, dwie pary przyłączy gramofonowych, pozwalające bez szukania zewnętrznego gramofonowego przedwzmacniacza podpiąć każdy gramofon. Ma też przynależne gramofonowi przyłącze uziemiające, tak więc nic tylko podpinać i słuchać. Podpiąłem swego leciwego Thorensa, który i tak jest znacznie lepszy od większości tego co dziś oferują w przedziale do dziesięciu tysięcy, co było jednocześnie spełnieniem prośby dystrybutora, by nie szarpać się na żadne wysilone konstrukcje. Zatem czekający w głównym pokoju odsłuchowym na recenzję wiceflagowy Nottingham  za pięćdziesiąt przeszło tysięcy został zostawiony w spokoju, a do pracy zaprzęgnięty gramofon znacznie lepiej ekonomicznie dopasowany. Ale co tam ekonomia. Dla gramofonów też ma ona wprawdzie znaczenie, ale już takie budżetowe, o ile tylko właściwych poszukać, grają w sposób oszałamiający. I nie inaczej ośmielę się ocenić to co tym razem usłyszałem. Fakt, że po interkonekt sięgnąłem wybitny, a konkretnie po Acoustic Zen Absolute Cooper, który kosztuje więcej niż całe to Retro wraz z głośnikami. Ale znów chciałem sprawdzić jaki jest pułap, a jest on niewątpliwie bardzo wysoki. Oczywiście siedząc przy biurku inaczej się słucha. Nie są to ani zamykające nas w swoim świecie słuchawki, ani odwołujące się do dużej powierzchni głośniki podłogowe. Ale od czego jest wyobraźnia i od czego sama muzyka. A ta popłynęła w sposób organiczny, przyrodniczy, plenerowy. Była bardziej jak sen a nie telewizyjny czy nawet kinowy obraz. Z dobrych płyt (a tylko takich użyłem, by nie psuć sobie efektu) płynęła w sposób dosłowny, niczym prawdziwy strumień. Widok rzeczywistego przepływu sam stawał przed oczami i z jednej strony złość brała na te leciutkie czasem trzaśnięcia, które reprodukcji winylowej zawsze niemal towarzyszą, a z drugiej – i o wiele bardziej – na to, że te wszystkie plikowe wariacje DSD i WAV – oraz co tam kto jeszcze w nie wiedzieć jakich częstotliwościach wymyślił, nie mają tej gładzi, tej głębi i tego czaru. Jest w tych winylach magnetyzm i zawsze był.

Słuchawki wprost wyśmienicie, a przecież to nie koniec wrażeń!

Słuchawki wprost wyśmienicie, a przecież to nie koniec wrażeń!

Przypominam sobie swoje odsłuchy sprzed lat trzydziestu, a więc też bardzo retro, i staje mi w uszach dźwięk z cyfrowych źródeł nieosiągalny, bo mający ten specyficzny głęboki i gładki smak, jakiego w cyfrowym graniu nikomu nie udało się w pełni osiągnąć. Może to tylko sugestia i uprzedzenie, ale raczej nie. Jest w tej analogowej muzyce pewien pierwiastek bynajmniej nie ulotny i nie będący omamem. Ona inaczej układa się w uszach, a chociaż brakuje możliwości skakania po utworach (wygodnego zwłaszcza dla recenzentów) i chociaż trzeba z tymi winylami się pieścić, to w zamian dają muzyczne mleko prosto od krowy, a nie pasteryzowany erzac w kartonie.

Jest rzeczą godną szczególnej pochwały, że wszystko to, cały ten analogowy bagaż i przepych, dostałem tutaj od zramolałego gramofonu i systemu zintegrowanego za niecałe dziesięć tysięcy. Prawda, że po drogim interkonekcie i drogich głośnikowych kablach, ale nawet wypróbowane tańsze łączówki dawały już bardzo wiele. Nie aż tyle, co szkoda, bo gdyby kable najwyższej jakości mogły być tanie, wówczas byłoby jeszcze przyjemniej, ale też bardzo dużo. Nieco tylko szarzej i mniej obficie, choć z dobrym wypełnieniem; albo też bardzo bogato, tylko z wypełnieniem cokolwiek skromniejszym. Do wyboru. Tak czy inaczej, po takim kablu czy innym, grało to Retro z gramofonem pierwsza klasa; a chociaż Karol mnie uprzedził, że jest to świetny system, to i tak zostałem jego jakością zaskoczony. Nie spodziewałem się, naprawdę nie, że aż tak to będzie grało. Kameralnie wprawdzie, bez jakiegoś wielkiego rozmachu, ale z prawdziwą magią sceniczną i magią samego dźwięku.

Swoje jeszcze pokazały niepozorne LS50.

Swoje jeszcze pokazały niepozorne LS50.

Nawet mi się nie chce tego rozbierać na czynniki, bo to by tylko zepsuło. Było to granie biologiczne, a biologii nie da się anatomizować bez jej zabicia. W każdym razie sam nie będę się porywał na wiwisekcję. Nie tym razem, bo nie ma takiej potrzeby. Jak się przy okazji tego drogiego Nottinghama weźmiemy za analogowe granie najwyższego pułapu, to ten dźwięk żywcem pokroję, a tutaj niech zostanie samo tylko wspomnienie i wyobrażenie muzycznej esencji położonej na biurku. To było naprawdę coś.

Odsłuch: Ze słuchawkami

Te pomimo swych niewielkich gabarytów zabrzmiały pełnym, nasycony dźwiękiem, bez kompleksów, choć oczywiście zejścia w dole nie ma za wiele...

Te pomimo swych niewielkich gabarytów zabrzmiały pełnym, nasycony dźwiękiem, bez kompleksów, choć oczywiście zejścia w dole nie ma za wiele…

   Alter ego dla systemu Retro są słuchawki. Stosownie do tego automatycznie odcina on głośniki po włożeniu ich przewodu do gniazdka, a ze swej strony, znów maksymalizując odsłuchowe efekty, użyłem samych takich wysokiego lotu, by się w pełni możliwości rozeznać. Trzech konkretnie użyłem, to znaczy Sennheiserów HD 800, Fostexów TH 900 i OPPO PM-2. Zbiorku tym samym zacnego i porozrzucanego należycie po właściwościach, jako że w jego składzie znalazły się otwarte, zamknięte i półzamknięte, a także o różnej oporności. Jedynie jakość sama wysoka, ale o taką właśnie szło.

Nie było rozczarowania, a nawet potwierdziło się, że system ifi pierwotnie przeznaczony był dla słuchawek. Jako słuchawkowy wzmacniacz gra to Retro na naprawdę wysokim poziomie urządzenia za ładnych parę tysięcy. Ze wszystkimi atrybutami dobrego brzmienia i jeszcze lepiej niż na głośnikach, co nie może dziwić, bo przy całym szacunku dla tych wzorowanych na BBC monitorów nie są one rozwiązaniem topowym, a użyte tutaj słuchawki były.

Sennheisery zagrały w sposób bardzo wyważony zarówno scenicznie jak i brzmieniowo. Ani ciepło, ani chłodno; ani blisko, ani daleko. Temperaturę miały tak ze dwadzieścia parę stopni, kolory uspokojone, bez żadnego nabłyszczania czy kontrastowego nasycania, a pierwszy plan w odległości paru metrów; tak żeby wykonawca był dobrze widoczny ale na nas nie napierał ani nie śpiewał prosto do ucha. A przy tym wszystkim rozbudowane bogactwo tekstur i dźwiękowego indywidualizmu, że tańsze słuchawki tak grać nie umieją i nie ma na to rady. Dobre też relacje przestrzenne – zarówno na głąb jak i stereofoniczne – bez żadnego nakładania się źródeł ani braku czytelności na dalszych planach. Prawidłowe również relacje basu, sopranów i środka pasma, a wszystko takie spokojne a jednocześnie przemawiające do nas jakością. Wyważona elegancja i uwodzicielska letniość, w stonowany sposób dające do zrozumienia, że mamy do czynienia ze znakomitym przekazem. Z innymi wzmacniaczami te słuchawki potrafią grać ofensywniej; w sposób bardziej atakujący, a także mocniej kładący akcenty basowe i sopranowe, ale ten tutaj sposób był akurat dla kogoś wolącego łagodność i całościowo dobrze poukładany obraz, a nie atak i natarczywość. Bardzo w sumie korzystnie, bo inne słuchawki zagrały właśnie w ten sposób, tak do wyboru.

A były nimi OPPO PM-2. Te postawiły pierwszy plan tuż, tuż, a wraz z tym wykonawców i instrumenty uczyniły większymi i śpiewającymi prosto do ucha. Dzięki temu faktury i indywidualizm jeszcze zyskały, a jednocześnie zaznaczyła się zdecydowanie wyższa temperatura przekazu. W graniu HD 800 lampowość zaznaczała się jedynie poprzez gładkość i spójność, natomiast OPPO uderzyły także wysoką temperaturą. Nie taką aż przegrzaną, ale z mocno zaznaczającym się naturalnym ciepłem. Także one grały spójnie na wszystkich płaszczyznach, lecz poprzez tą bliskość mocniej akcentowały szczegóły, a rozwarcie pasma miały większe, zwłaszcza na dole. Dopasowanie do wzmacniacza było tu ewidentne i momentalnie stawało się jasne, że to wyjątkowo dla tego Retro odpowiednie nauszniki. Zwłaszcza kiedy się lubi przekaz jak najbardziej bezpośredni i angażujący; tak bez zostawiania jakiegoś miejsca na dystans. Całościowo w muzyce a nie z pozycji widza, i z jak najmocniejszym podkreśleniem walorów brzmienia. Tak grają te OPPO ze wzmacniaczami słuchawkowymi z przedziału pięć tysięcy, a chociaż znawca tematu potrafi wskazać konstrukcje znacznie tańsze a równie dobre, to w sensie stratyfikacji rynkowej było to właśnie granie za około pięć tysięcy.

I tak właśnie iFi po raz kolejny udowadnia, jak wiele można dostać za niewielkie pieniądze. Polecamy!

I tak właśnie iFi po raz kolejny udowadnia, jak wiele można dostać za niewielkie pieniądze. Polecamy!

Jeszcze inny styl zaprezentowały flagowe Fostexy. Te zagrały najchłodniej i z najciemniejszym światłem, a jednocześnie także z mocnym akcentem na szczegół; a mimo dalszej jak u HD 800 sceny, braku dystansu. Może nawet nie tyle nawet dystansu co relaksu, jako że ich szczegółowość wraz z wydatną echowością i nieodłącznym dla nich bardzo mocnym basem (szkoda, że same głośniki Retro takiego nie mają) powodowały brak możliwości luźniejszego podejścia do tego odsłuchu. Potęgował to jeszcze mocny kontrast tej głębokiej czerni tła z błyskami świateł, jak również mocnego basu z wyśrubowanymi sopranami. Ogólnie było więc na tle OPPO chłodno, ale migotliwie i połyskliwie. Źródła dźwięku mniejsze, a wraz z tym więcej akcentów na misterność i patrzenie na wszystko z lotu ptaka, ale takiego drapieżnego, co widzi ostro i na wszystko zwraca uwagę.

We wszystkich słuchawkach mimo ich bardzo różnego charakteru zaznaczał się jednoznacznie klimat znakomitego grania, a także świetnie wyrażony klimat samej muzyki – najbardziej bezpośrednio i żywiołowo traktowanej przez OPPO, a najbardziej spokojnie i niezobowiązująco przez Sennheisery. Do wyboru, do koloru, do odsłuchu.

Podsumowanie

iFi_Retro_003_HiFi Philosophy   Zestaw ifi Audio Retro to danie specjalne, łączące wiele smaków. Wygląd faktycznie ma retro, ale w określonym stylu – stylu lat 70-tych. To akurat szczególnie mocno przemawiało do mnie emocjonalnie, jako że byłem wówczas nastolatkiem i dopiero zaczynałem przygodę z poważnym audio. A była to przygoda rozliczna i potęgowana warunkami ówczesnego życia. Ogromny jakościowy przełom dawkowany zrywami gwałtownych poszukiwań, czasami kończących się powodzeniem, a czasami porażką. To wszystko przypomniało mi się kiedy patrzyłem na oprawiony drewnem front tego Retro, nieco podobny tymi gałkami i przełącznikami do mojej Elizabeth. Ale wnętrze Retro nawiązuje do czasów jeszcze dawniejszych, do złocistego blasku lamp i ich dźwiękowego czaru. Skrzyżowano tutaj ten czar z umiejętnością czytania najnowszego rodzaju plików, a jednocześnie nie zapomniano o genetycznie do niego przynależnym brzmieniem gramofonowym. W efekcie są do posłuchania zarówno najlepsze kąski plikowe, jak i niezrównane wciąż winylowe płyty, których czar z tym Retro wyjątkowo jest smakowity. Do pełni szczęścia jeszcze przekaz bezprzewodowy, a wszystko zarówno w wymiarze głośnikowym jak i słuchawkowym.

Owo słuchawkowe granie jest naprawdę pierwszorzędne, a i własne głośniki zestawu prezentują się bardzo dobrze, wcale nie ustępując wyrobom wyspecjalizowanych w głośnikach producentów o przedziale cenowym do około pięciu tysięcy. Głośnik wysokotonowy jest w tych kolumienkach Retro wprawdzie lepszy od pełnopasmowego, ale zarówno cena jak i rozmiary narzucają im niepomijalne ograniczenia, toteż kto chciałby brzmienia jeszcze lepszego, musi sięgać po konstrukcje droższe i bardziej rozbudowane, co jest jak najbardziej możliwe. Wszak 25 W mocy lampowej oferowanej przez Retro-wzmacniacz to naprawdę sporo zapas i wybór możliwości jest, co za tym idzie, szeroki. Lecz jeśli komuś duża ilość naturalnie brzmiącego basu (bo o podbity nie ma ani trochę zmartwienia) nie jest koniecznie potrzebna, to nie ma sensu ruszać gotowego kompletu, gdyż gra on w sposób całkowicie zadowalający. Więcej nawet: w sposób zaskakująco dobry. Atutem finalnym jest zaś właśnie to bycie kompletem. Nie wszyscy wszak mają ochotę wojować o własne kompletowanie, albo zdawać się w tej mierze na porady salonów audio. Wolą zawierzyć producentom i w ich ręce oddać dbałość o całościowy efekt. W przypadku zestawu ifi Audio Retro takie zawierzenie jest na pewno uzasadnione.

Sprzęt do testu dostarczyła firma:

MojeAudio

 

W punktach:

Zalety

  • Wszystko w jednym.
  • I wszystko bardzo dobre.
  • Żywe, naturalne brzmienie.
  • Z lampowym czarem.
  • Zniewalające tony średnie.
  • Popisowej jakości soprany.
  • Doskonałe chwytanie prawidłowego tonu.
  • Świetna szczegółowość.
  • Bardzo dobrej jakości głośniki w komplecie.
  • Popisowy wzmacniacz słuchawkowy.
  • Spora moc na wyjściach głośnikowych i potężna na słuchawkowym.
  • Bardzo dobre ukazywanie cech indywidualnych słuchawek.
  • Świetna współpraca z gramofonem.
  • Szeroki wachlarz opcji ingerowania w brzmienie.
  • Pełna kompatybilność plikowa.
  • Łącze bezprzewodowe.
  • Przedwzmacniacz gramofonowy do obu rodzajów wkładek.
  • Oryginalna stylistyka.
  • Staranne wykonanie.
  • Dobre surowce.
  • Od uznanego producenta.
  • Made in England.
  • Polski dystrybutor.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Pełne spektrum basowe wymaga zakupu droższych głośników.

 

Dane techniczne:

  • Wejścia cyfrowe: Bluetouth, USB 3.0, koaksjalne, optyczne.
  • Wejścia analogowe: gramofonowe MM, gramofonowe MC, 3,5 mm line in, 2 x RCA.
  • Wyjścia: głośnikowe, 6,3 mm słuchawkowe, 3,5 mm słuchawkowe.
  • Moc: 2 x 25 W.
  • THD: poniżej 0,2%.
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 80 kHz.
  • Stosunek szumu do sygnału: 101 dB dla wzmacniacza, 90 dB dla gramofonu MM, 80 dB MC.
  • Dynamika sekcji DAC: 113 dB.
  • Lampy: 2 x ECF82; 4 x EL84 (w trybie push-pull).
  • Wymiary: 300 x 153 x 226 mm.
  • Cena: 9399 PLN.

 

System:

  • ifi Audio Retro z głośnikami LS3.5
  • Słuchawki: Fostex TH-900, OPPO PM-2, Sennheiser HD 800 (kabel FAW Noir Hybrid).
  • Gramofon: Thorens TD-115.
  • Interkonekt: Acoustic Zen Absolute Cooper.
  • Kabel głośnikowy: Crystal Cable Reference.
  • Kabel zasilający: Harmonix X-DC350M2R.
  • Listwa: Power Base High-End.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

33 komentarzy w “Recenzja: ifi Audio Retro Stereo 50

  1. Maciej pisze:

    Dziękujemy za recenzję Pitorze,
    W zasadzie dysponując kwotą bliską 10.000 chyba lepiej kupić ten kombajn McIntosha. Bo droższy ale jak ktoś ma 10 to i 20 'patyków’ mieć będzie. Poważniej się prezentuje i obstawiam że całościowo lepszy.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Byłbym bardzo ostrożny z tym głoszeniem wyższości McIntosha. Przede wszystkim zdecydowanie jest droższy a mniej funkcjonalny i do niego gramofonu się nie podłączy ani własnych głośników nie ma. Poza tym w kategoriach całkowicie bezwzględnych jego wyższość jako słuchawkowego wzmacniacza wydaje się mocno dyskusyjna. Lamp żadnych na pokładzie nie ma i ich czaru naśladować nie umie, a atutem jego jest raczej nie tyle jakościowa wyższość, co amerykański styl grania, który komuś bardziej może odpowiadać. Ma także „własne” słuchawki, jednak za osobne i bardzo duże pieniądze. Najbardziej się tak naprawdę różni wyglądem, toteż jeśli komuś jego pełne przepychu i także odwołujące się do dawnych czasów wzornictwo odpowiada bardziej, to warto będzie się wykosztować, bo na podobającą się rzecz miło jest spojrzeć.

      1. Maciej pisze:

        O to mnie rozczarowałeś z tym brakiem lamp w tym modelu MCa. To taktycznie zmienia postać rzeczy radykalnie.

        1. Maciej pisze:

          Na marginesie moje 2A3 kolumnowe ze słuchawkowym wyjściem i pilotem właśnie się wygrzewa u konstruktora i ma być u mnie koło środy. Czekam niecierpliwie.

          1. Piotr Ryka pisze:

            A jakiej marki te 2A3? (Pytam zarówno o urządzenie jak i same lampy.)

          2. Maciej pisze:

            Feliks Audio
            http://feliksau.unixstorm.org//en/products.html

            Same lampy to EH Gold, od czegoś trzeba zacząć tę podróż.

          3. Maciej pisze:

            Model mojego wzmacniacza to Arioso.

          4. Piotr Ryka pisze:

            Wygląda godnie i statecznie, a gra pewnie super. Lampy zmienisz z czasem na Emission Labs 2A3 Mesh.

          5. Maciej pisze:

            Zapewne do hi-endu trochę mu brak. Ale Feliks Audio słyną z uczciwej wyceny swoich prac i nie mydlą oczu bajerami. A co do lamp to już sobie w szufladzie zrobiłem miejsce na potencjalne pary do wymiany, no i jak tylko budżet pozwoli to EMMsy też tam się pojawią. W planach też wymiana diody prostowniczej na coś zabytkowego. Może Mullard? Czas pokaże.

          6. Piotr Ryka pisze:

            Prostownicza zdecydowanie Mullard.

          7. pawel b pisze:

            Witam
            Chcialem zapytac z czym u pana to gra, jak gra i czy brumi. Chce kupic ten wzmak do he500. Mozna podpiac bezposrednio pod wyjscie na kolumny ?
            Pozdrawiam

  2. lord pisze:

    Mam pytanie, jaki Panie Piotrze będzie najlepszy wzmacniacz dla k812 (nie biorąc po uwagę ceny), obecnie jestem własnie na etapie poszukiwania takowego.

    1. Piotr Ryka pisze:

      To zależy w jakim stopniu tej ceny naprawę nie będziemy brać pod uwagę. Podejrzewam, że najlepsze byłyby monobloki Woo Audio WA-234 Mono, tylko że one kosztują 16 tysięcy dolarów. Rewelacyjny jest też podobno Apex Pinnacle za dziesięć tysięcy, a na Karolu duże wrażenie zrobił dzielony flagowy RudiStor. To wszystko są jednak urządzenia u nas niedostępne, natomiast z krajowej oferty na pewno godny rozważenia jest Cary 300B (trzeba mu samemu kupić lepsze lampy), a po wakacjach, albo może już teraz na zamówienie, dostępny ma być u Audio-connect tranzystorowy Wells Audio Headtrip, o którym cuda prawią. Z krajowej oferty jest też do rozważenia Trilogy 933 i Leben CS-600. Ale sam wolę duże triody.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Zapomniałem jeszcze o dwóch wzmacniaczach Eddie Currenta na 2A3 i 45. Ale też u nas nie są dostępne.

  3. Maciej pisze:

    Świetny tekst, miałem przyjemność posłuchać w hifistation i czapki z głów piękne to było granie .
    Pisze Pan w swej recenzji iż amp słuchawkowy gra jak taki „za 5 tyś ” ale nadmienił Pan że są i takie które grają tak a są tańsze . Byłbym zobowiązany za wskazania takich konstrukcji
    Pozdrawiam Maciej

    1. PIotr Ryka pisze:

      PhaSt SE, Little Dot MkVI+, Cayin HA-1A, Divaldi, ifi iDSD micro, Schiit Lyr, Aune S16.

  4. Maciej pisze:

    Tak na prawdę to zakochałem sie w Lebenie tyle że brakuje mu w moim odczuciu tego ciepła które tak lubię . Czy uważa Pan że jako wzmacniacz słuchawkowy ifi jest dużo bardziej ułomny brzmieniowo od 300xs?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Uważam Lebena CS300F i ifi PRO iCAN za brzmieniowo równorzędne. Jednak żaden z nich nie ociepla brzmienia. Ciepło gra Little Dot MkVI+, ale po wymianie lamp i z pewnymi swoimi ograniczeniami. Lebena z ifi można porównać w katowickim Audio Stylu.

      1. Maciej pisze:

        Miałem na myśli naturalnie ifi retro jako konkurentka dla lebena i rzekomego ocieplacza dźwięku . Te dwa klocuszki jak Pan by porównał ?

        1. PIotr Ryka pisze:

          Leben jest lepszy.

      2. Maciej pisze:

        Dziękuje musze w końcu posłuchać tego legendarnego juz wręcz aune s16 . Po Pana recenzji tak dla zabawy posłuchałem przewodów zasilających acustic zen i jeśli ktos to przeczyta to warto powiedzieć ze nie tylko wyćwiczone ucho recenzenta usłyszy różnice mało tego była ona oczywista i bardzo namacalna . Pozdrawiam

  5. Rafal Komor pisze:

    Panie Piotrze, po przeczytaniu wszystkich recenzji mam ogromny dylemat i proszę o radę. Mianowicie szukam najlepszego efektu (bez możliwości odsłuchu) jak i zarazem w cenie „studenckiej” wybierając spośród : Aune S16, Marantz Dac-1, Little Dot Mk VI+ (razem z Arcam rDac – jako że głównym zródłem będzie Tidal z Imac’a przez port USB) a moim faworytem Oppo Ha-1. Będę zobowiązany za sugestie osoby tak osłuchanej. Jako nowy czytelnik Hi-Fi Philosophy chciałem jeszcze podziękować i pogratulować świetnej pracy i wciągających recenzji !

  6. Rafal Komor pisze:

    Dodam jeszcze, że chodzi mi głównie o odsłuch słuchawkowy a powyższy Ifi też jest brany pd uwagę jako sam wzmacniacz w cenie 6999zł przekraczającej mój budżet. Aczkolwiek może warto poczekać?

  7. PIotr Ryka pisze:

    Brzmieniowo najlepszy jest Little Dot, pod warunkiem, że zaakceptuje się lekki szum wentylatorów. Bezproblemowo można go zastąpić najnowszą wersją PhaSt-a, która kosztuje poniżej 3000 PLN i nie wymaga wymiany lamp. To fantastyczny wzmacniacz i całkowicie cichy. Pełna rekomendacja.

    1. Rafal Komor pisze:

      Dziękuję bardzo za podpowiedź. Czy mógłby pan się odnieść do opinii o „brumieniu” Phast-a? Czy zjawisko to jest naprawdę przeszkadzające i czy Little Dot ma to samo? Jeśli chodzi o Arcama rDaca, czy jest to najlepszy wybór w tej kategorii cenowej?

      1. PIotr Ryka pisze:

        Nowa, poprawiona wersja PhaSt-a jest całkowicie wolna od brumu. Jak spisuje się pod tym względem obecny Little Dot, tego nie wiem. Przetwornika Arcama niestety nie znam. Ale firma jest w porządku.

      2. AAAFNRAA pisze:

        Witam. Jak już to irDAC-II, następca rDAC. Tylko obowiązkowo trzeba dokupić zewnętrzny zasilacz, np. Tomanka (to 600 zł, ale warto, po odsłuchach z tym zasilaczem, nie wraca się do firmowego). Chociaż ja bym radził posłuchać np. Audiolab M-DAC+, trochę droższy, ale moim zdaniem lepszy. Oba mają też na pokładzie wzmacniacze słuchawkowe.
        Pytanie, skoro Twoim źródłem ma być Mac i Tidal, to czy warto kupować takie DAC-ki? Nie lepiej Chord Mojo lub ifi iDSD? Chyba, że myślisz przyszłościowo… A skoro Tidal, to zwróć uwagę, która firma wspiera MQA… to może być wydarzenie roku w strumieniowaniu audio.

        1. Rafal Komor pisze:

          Dziękuję za poradę. Właśnie rzecz w tym, że chciałbym mieć możliwość w przyszłości użyć urządzenia jako przedwzmacniacz o ile taki kompromis ma sens w tym przedziale cenowym. Zainteresuje się tym Audiolabem, a co do odsłuchów to napewno spróbuję. Problem tkwi w ubogości narodu Szkockiego w pasje, a co za tym idzie ubogości sklepów, dilerów, możliwości odsłuchowych (bylem wręcz przerażony). Sa raczej nastawieni na klienta bardzo zamożnego, bez wiedzy, własnego zdania, który kupi to co maja na składzie bo ktoś powie, że to jest super. Co do MQA to Tidala mam w lepszej wersji – „CD-quality lossless streams”. Wprowadzają MQA ale jak narazie lista albumów jest bardzo ograniczona.

          1. Piotr pisze:

            Hej Rafał. Mam podobne spostrzeżenia, też mieszkam w Szkocji. Tutaj dobrych sklepów z audio jest jak na lekarstwo. Na tle Polski słabo to wygląda 🙁

  8. AAAFNRAA pisze:

    I jeszcze na dodatek ten kurs £££. Ale za to na brak whisky chyba narzekać nie możecie? 🙂

    1. Rafal Komor pisze:

      To fakt :), tego to u nas pod dostatkiem. Wracając do tematu to czym więcej się rozglądam tym bardziej pogubiony się czuję… Może ktoś mógłby mi pomóc i na podstawie własnych doświadczeń i odnieść się do jakości DAC’ków „łączonych” z pre-ampami i słuchawkowcami jak powyższy audiolab dac1+ , a na przykład Chord’em 2qute dac’kiem. Różnica cenowa oczywiście jest, ale jak zaczynać budować system to raczej porządnie (w miarę możliwości). Pytanie tylko, czy ta różnica naprawę jest wyczuwalna i w jakim stopniu. Jeśli podpiąłbym pod to np. Little Dot mkVI to jakby to wyglądało w obydwu przypadkach? Nie koniecznie odnośnie tych precyzyjnych modeli, chodzi mi raczej o ogólnik, jeżeli takie coś w ogóle istnieje w świecie audiofilii :).

  9. Andrzej pisze:

    Panie Piotrze, czy warto wymienić iFi iDSD BL + iCAN + iTube 2 + iUSB + iOne na taki właśnie ifi Audio Retro Stereo 50 (odsłuch przede wszystkim na HD600 i OPPO PM-2 ?
    Czy jednak taki zestaw składający się z tych poszczególnych powyższych daje większe możliwości niż ten jeden Retro Stereo 50?
    Pozdrawiam serdecznie

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie warto wymieniać. Wg mnie nie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy