Recenzja: Shure SRH1840

Budowa

Shure_1840_20

No i tak to się powinno pakować!

   Pierwsza rzecz jaka się narzuca, to lekkość. Słuchawki są lekkie (268 g) i bardzo dobrze osiadają na głowie. W efekcie są oczywiście wygodne. Przyczyniają się do tego owalne muszle w dużym rozmiarze, zdolne objąć swobodnie każdej wielkości uszy, a także w dobrym gatunku pady, których są dwa komplety – skórzany i welurowy. Do wygody przyczynia się też dość długi (2,1 m) i elastyczny kabel z miedzy beztlenowej obciągniętej kewlarem. Na dodatek odpinany, a więc otwierający drogę do poszukiwania lepszych zamienników. Rzeczą niespotykaną jest fakt, że słuchawki dostarczane są z dwoma kompletami tych odpinanych kabli, dzięki czemu nie musimy obawiać się skutków przypadkowego zniszczenia jednego z nich. Zdublowanie nie ogranicza się przy tym do samych kabli, bo padów także są dwa zestawy – aksamitne i skórzane. Zapasy jak na zimę.

Shure_1840_05

Na stojaku Omega jak w domu

Druga istotna sprawa, to solidność konstrukcji. Mimo że lekkie, słuchawki wyglądają na bardzo wytrzymałe. Tworzywo muszli nie sprawia wrażenia kruchości, a sprężynujący metalowy pałąk wydaje się odporny na uszkodzenia. W dodatku muszle nie są pokryte lakierem, tylko pozostawiono im kolor odlewu, dzięki czemu nie będę się rysować i nic nie będzie z nich odpryskiwać. To bardzo ważne. Z moich leciwych Sennheiserów HD 600 i HD 650 lakier poobłaził w sposób tak paskudny, że nie sposób ich na użytek recenzji fotografować. Okropnie to wygląda i zupełnie nie przystoi słuchawkom, jakby nie było, flagowym i to od bardzo sławnego producenta. U Shure tego nie ma, a wytwórca szczyci się wykonaniem oprawy przetworników ze stopu aluminiowego o specyfikacji lotniczej oraz osłonami w postaci stalowych grilli, gwarantujących najwyższą lekkość i trwałość. Rzeczywiście, rzuca się w oczy, że grille te są z bardzo cienkiej ale i bardzo mocnej siateczki, dzięki czemu dźwięk może propagować przez nie swobodnie, co powinno mieć dobre przełożenie na jakość sceny.

Shure_1840_04

Pełna elegancja

Ogólnie biorąc doznania wzrokowe i dotykowe oraz wygoda noszenia sprawiają bardzo dobre wrażenie. Nie jest to co prawda wyszukany luksus, ale rzecz ładna a nawet  na swój dyskretny sposób efektowna, i pod każdym względem pozytywna w odbiorze. W dodatku także bardzo porządnie zapakowana w wielkie lakierowane pudło, skrywające doskonałej jakości podróżny neseser wyłożony piankową wyściółką.

Odnośnie wyglądu można na koniec dopowiedzieć, że jego estetyczna elegancja i brak prób przyciągania uwagi jakimkolwiek efekciarstwem, stanowi pewną paralelę do brzmienia, pospołu łącząc się z nim w coś rzeczywiście wartościowego, mającego wymiar inny niż chwilowa sensacja.

Shure_1840_01

I do tego lekkie

Gdy chodzi o sprawy techniczne, przetworniki mają średnicę 40 mm i są jak zwykle w wysokiej klasy słuchawkach dynamicznych napędzane magnesami neodymowymi. Skuteczność wynosi 96 dB, pozwalając na współpracę ze sprzętem mobilnym, a 65 ohmowa impedancja nie jest szczególnie niska ani wysoka. Słuchawki przenoszą niespecjalnie szerokie pasmo 10 Hz – 30 kHz, ale szerokość pasma jak wiadomo o niczym nie przesądza.

Samo Shure chwali się wyjątkową naturalnością brzmieniową, imponującą ekstensją sopranów oraz akuratnością dolnych zakresów, łączącymi się z brakiem rezonansów i innego rodzaju zniekształceń w coś mającego ogólnie niezrównaną wartość użytkową. Pamiętając jak grały Shure E3, wcale nie traktowałem tego z przymrużeniem oka.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

31 komentarzy w “Recenzja: Shure SRH1840

  1. Janusz pisze:

    Jednym słowem – poleciłby Pan te słuchawki?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Poleciłbym, ale tego się nie da ująć jednym słowem. Poleciłbym zwłaszcza tym, którzy preferują elegancję, staranność artykulacji i spokój w brzmieniu. Dla tych, którzy wolą dynamizm i brzmienia bardziej roziskrzone, Beyerdynamic T90 albo DT 990 będą odpowiedniejsze. Poza tym to zawsze jeszcze kwestia wzmacniacza, bo co wzmacniacz, to inne brzmienie danych słuchawek.

  2. Marcin pisze:

    Czy wystąpiły u Pana jakiekolwiek leciutkie poharkiwania w dolnym paśmie?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, niczego takiego nie odnotowałem. Cały zakres grał z wyjątkowo czystą i staranną artykulacją.

  3. Marcin pisze:

    Posiadam osobiście te słuchawki od dłuższego czasu i przyznam, że z początku nie byłem nimi zachwycony. Zastanawiałem się nad wymianą kabla, bo czytałem, że właśnie tego wymagają te słuchawki; że może wymagają dłuższego wygrzania; że może to, że może tamto, itd. Po zmianie wzmacniacza na lepszy oraz po przemianie mentalnej co do oczekiwań, zmieniłem zdanie. Moje spostrzeżenia pokrywają się w zasadzie z Pańskimi, więc nie będę ich tu powtarzać. Myślę, że kluczową sprawą przy rozważaniu ich kupna jest właśnie sprawa oczekiwań i własnych słuchawkowych upodobań. To nie są słuchawki dla gradofanatyków, którzy tak przywykli do nieneutralności, że dźwięk Shure 1840 wyda im się papierowy i cichy. To nie są także słuchawki dla ultrasonowców, którzy lubują się basem, którego doświadczenie przypomiana doświadczenie zetknięcia się z nadjeżdzającą ciężarówką, bo Shure 1840 wydadzą im się zupełnie bezbasowe. To nie jest tak, że słuchasz klasyki, jazzu, to możesz je kupić, a do innych gatunków, zwłaszcza szybkiego rocka się nie nadają. Minusem tych słuchawek może być faktycznie skromny bas, scena rozbudowana bardziej na boki niż w głąb, kłopoty z transparentnością. Takie są moje spostrzeżenia. Na koniec wspomnę, że chciałem sprzedać te słuchawki i wystawiłem je nawet na allegro, i bardzo się denerwowałem, że mimo dobrej ceny nie ma chętnych. Obecnie nie chcę ich już sprzedawać, a słuchanie na nich muzyki sprawia mi wiele radości. Są to słuchawki bardzo subtelne, delikatne, wyrafinowane i nie tracące nic na muzykalności (co niestety dotyka hd 800); nie wrzeszczą one: „bas u mnie schodzi tak nisko, że nawet w piekle go słychać, haha” (ultrasone) albo: „woda mineralna jest dla idiotów, poczuj smak coca-cola” (grado). Innymi słowy, te słuchawki są dla kogoś, kto bardziej ceni urodę wieśniaczki z podparyskiej wsi niż paryskiej kokoty.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Niezwykle ciekawy i świetnie napisany komentarz. Bardzo dziękuję. Różne są oczywiście preferencje i oczekiwania, a także jest faktem, że podlegają one przemianom, że z pewnych rzeczy trzeba sobie zdać sprawę, z pewnymi trzeba się osłuchać, nad pewnymi się zastanowić. Dlatego między innymi nie jestem entuzjastą testów ABX i natychmiastowego wyrokowania. Od siebie mogę tylko napisać, że u mnie bas nie był słaby. Tak więc można dać tym słuchawkom siłę basu, choć nie ma on ultrasonowego charakteru. Bardzo podoba mi się porównanie wody mineralnej do Coca-coli. Jest wyjątkowo trafne.

      1. Marcin pisze:

        Nie chciałbym jednakże, aby moja wypowiedź została poddana przez niektórych użytkowników radykalizującej interpretacji. Nie twierdzę, że oto jestem w posiadaniu najlepszych słuchawek na świecie; że wy, posiadacze grado i ultrasone narkotyzujcie się muzyką płynącą ze swoich sztucznych rajów, bowiem zaprawdę powiadam wam, że dobro, piękno i sprawieliwość są po mojej stronie. Sam posiadam grado(model 325is) i chętnie bym nabył Signature Pro (że o edition 10 nie wspomnę). Proszę więc nie odczytywać mojego komentarza jako wypowiedzi mieszkańca domu wariatów, mówiącego: „to jakaś pomyłka, ja tu nie wytrzymam z tymi pomyleńcami, ten w oddali wierzy, że jest pająkiem, a ten oto, po prawej twierdzi, że jest zbawicielem; przecież to absurd, bo…bo prawdziwym Chrystusem jestem przecież ja”.

        1. Piotr Ryka pisze:

          W najmniejszym stopniu nie miałem takiego zamiaru. Przyjemności czerpane ze słuchania muzyki posługują się bardzo szeroką paletą środków technicznych i nigdzie nie jest powiedziane, że podbity bas albo pogłębiony kolor są gorsze od realistycznych. Liczy się przyjemność i emocje, a nie goły realizm, którego w przypadku aparatury audio i tak się nikomu jeszcze nie udało osiągnąć.

          1. Marcin pisze:

            Chciałem jeszcze Pana zapytać o dobór wzmacniacza do tych słuchawek i Pana doświadczenia z tym związane. Mam świadomość tego, że przeważnie im lepszy wzmacniacz, tym lepsze granie; to oczywiste i skok jakościowy jest tu wyczuwalny. W kontekście Shure 1840 chciałem zapytać czy według Pana są to wymagające słuchawki pod względem wzmacniacza; innymi słowy czy zauważył Pan, że ze wzmacniaczem X (średniej klasy) było znośnie, ale dopiero po podpięciu do wzmacniacza Y (wysokiej klasy) było dopiero naprawdę fajnie. Mam na ten temat swoje zdanie jako użytkownik tych słuchawek (m.in. że polecałbym użycie do nich wzmacniacza lampowego, który ociepli nieco ich barwę), ale nie mam tak wysokiej klasy wzmacniacza jak Pan i może poprostu mało słyszałem.
            Korzystając z okazji, chciałem też zapytać Pana czy może słuchał Pan słuchawek grado z montowanymi seryjnie małymi padami (225, 325, R2, R1) po założeniu do nich (seryjnie produkowanych właśnie do wymienionych uprzednio modeli) padów G (seryjnie wykorzystywanych w gs1000 i ps1000)? Jeśli tak, to jakie są Pana wrażenia? Zastanawiałem się nad tym rozwiązaniem, głównie ze względu na wygodę noszenia; czytałem wiele opinii na ten temat, ale do Pana mam zaufanie, a do osób, których nie znam, daleko ograniczone.
            pozdrawiam serdecznie

  4. Marcin pisze:

    Przy okazji; zapomniałem napisać, o czym być może Pan już słyszał – Shure wypuszcza nowy model słuchawek dousznych:
    http://www.shure.com/americas/news-events/coming-soon/se846-sound-isolating-earphones
    Kosztować mają 1000 $. Eh, obecny kierunek rozwoju niektórych firm w kierunku produkcji słuchawek IEM (grado, hifiman, shure itd.) i ceny tych produktów wiele mogą powiedzieć o obecnej sytuacji i trendach w audioświecie 🙁

  5. Piotr Ryka pisze:

    Zacznijmy od końca. Przez długi okres byłem posiadaczem słuchawek Grado RS-1 i bardzo je dobrze wspominam. Natomiast nie byłem zachwycony ich grą z padami od GS-1000. Według mnie następująca wówczas utrata bezpośredniości i nasycenia nie jest warta tej większej wygody. Jak już to raczej trzeba kupić GS-1000.

    Odnośnie wzmacniacza dla Shure, to powinien być raczej żywiołowy i dynamiczny, oczywiście przy zachowaniu odpowiedniej kultury brzmienia. Z konstrukcji w okolicach dwóch tysięcy złotych przychodzą mi na myśl w pierwszym rzędzie Shiit Lyr i Ear Stream Black Pearl. Tak się złożyło, że z żadnym z nich Shure nie posłuchałem, a teraz słuchawek już nie mam, bo bardzo pośpiesznie kazano mi je zwracać. Ale tak mi się wydaje. Na nieco wyższym cenowym pułapie można próbować Cayina HA-1A, a na jeszcze dużo wyższym Lebena CS-300F. Po drodze są jeszcze White Bird, zwłaszcza ten na 300B. No ale to tylko gdybanie. Jednak według mnie te słuchawki warte są zachodu.

    1. Marcin pisze:

      Uprzejmie dziękuję Panu za odpowiedź. Ostatnie moje pytanie dotyczy wymiany kabla; wiem, że ma ono charakter mocno hipotetyczny – czy według Pana warto?

      1. Piotr Ryka pisze:

        Prawie na pewno warto. Pytanie tylko, czy są oferowane, bo wtyki wydają się nietypowe.

        1. Marcin pisze:

          Tak. Mam kolegę, który zajmuje się tym profesjonalnie i powiedział, że zrobi plecionkę z monokrystalicznego przewodu FAW OCC 7N 8 żył na kanał w dobrej cenie. Wstrzymałem się z zamówieniem, bo chciałem wpierw popytać czy warto. Dziękuję Panu uprzejmie za wszelką pomoc i poradę. W ramach podziękowań, jeśli będzie Pan sobie życzył, to mogę udostępnić słuchawki z tym kablem bez żadnych zobowiązań na jakiś czas; jestem z Krakowa. Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz Panu dziękuję.

          1. Piotr Ryka pisze:

            Chętnie skorzystam z okazji. Mam Shiita Lyra i mogę mieć Black Pearl, tak więc można będzie porównać. Nie chcę narażać na niepotrzebne koszty, ale ciekawe byłoby też posłuchanie tych słuchawek ze srebrnym kablem lub z miedzi posrebrzanej. Mogłoby być ostro, ale mogłoby też być ciekawie. Ale osobiście wolę kable miedziane.

          2. Martin pisze:

            Czy kolega moglby zrobic i dla mnie taki kabel? Czekam na 1840stki, wczoraj kupione.

            Pozdrawiam

        2. Marcin pisze:

          Dobrze. W takim razie jesteśmy umówieni wstępnie. Kabel będzie robiony ręcznie na zamówienie, więć mam tylko jedną szansę wyboru materiału; popytam kolegę o radę, bo może wykonać według mojej wiedzy kabel także srebrny czy z miedzy posrebrzanej; to zwiększy koszt, ale jest to zakup jednorazowy, więc myślę, że oszczędzać nie ma sensu. Pan jaki by materiał ostatecznie polecił?

          1. Piotr Ryka pisze:

            Dla siebie bym zrobił miedziany. Możliwe, że srebrny byłby lepszy, ale miedź jest pewniejsza, bo brzmienie ma głębsze i milsze. Srebro nie zawsze się sprawdza.

    2. Maciej pisze:

      A jak im blisko lub jak daleko do HD650?

      1. Piotr Ryka pisze:

        Osobiście na pewno wybrałbym Shure, bo mają wyższą kulturę brzmienia. Ale gust gustowi nierówny, a HD 650 też mają swoje zalety.

  6. Pietrulla pisze:

    Ciesze sie ze znalazlem twoja stronke, teraz jestem tu stalym gosciem, tylko troche ciezko bylo ja znalezc w wyszukiwarce na podana fraze, trzeba ja lepiej wypozycjonowac. Podlacz sobie ja do systemu wymiany linkow i masz pozycjonowanie za darmo, ruch powinienen ci wzrosnac kilkakrotnie jak wbijesz sie na pierwsza strone google.
    Wpisz sobie w google – seo stronka z seo poradami – tu jest wszystko opisane, napewno ci sie przyda
    pozdro

  7. Martin pisze:

    Dziekuje za link do kabli. Mysle o zakupie HPA Master Pro – WBA, czy mysli pan, ze bedzie to dobre towarzystwo dla 1840stek?
    W przyszlosci bede takze myslal o zamknietych sluchawkach np Audio-Technica ATH-W5000 lub byc moze T1 Beyerdynamic etc, pytanie czy HPA Master Pro poradzi sobie z lepszymi i bardziej wymagajacymi modelami i czy jest sens kupic ten wzmacniacz, by na ta chwile byl partnerem dla 1840 i pozniej takze dla innych modeli?

    Dziekuje i pozdrawiam
    Ps. brak polskiej klawiatury

    1. Piotr Ryka pisze:

      HPA sobie poradzi i powinien być dobrym partnerem.

      1. Martin pisze:

        Dziękuję

  8. Marcin pisze:

    Witam was,
    Mam pytanie czy shure srh1840 równie dobrze się spiszą się w studiu jak beyerdynamic 1990 pro?. Jestem przed zakupem. Bardzo dziękuję za pomoc.

    1. Piotr Ryka pisze:

      1990 PRO są do dupy.

      1. Arek32 pisze:

        Prosze nie pisac bzdur, 1990 PRO wymagaja wygrzewania przez 100 godzin.

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nie wiem ile wymagają, ale na AVS grały źle.

  9. Marcin pisze:

    Jeszcze chcialem dodać że słuchawki będą podlonczone do wzmacniacza w zestawie munrosonic egg 150.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy