Recenzja: Sennheiser HD 820

   W dobie słuchawkowych szaleństw żaden wiodący producent nie może stanąć z boku. Nie może więc i Sennheiser. Dopiero co recenzowałem ich jubileuszowe HD 660, przybyłe aby uświetnić jubileusz dwudziestolecia kultowych HD 600, a już mamy kolejną nowość. Tym razem w obrębie serii „800”, szczytowej dla konstrukcji dynamicznych, która wraz z tą nowością rozrasta się do trzech przedstawicieli. W 2009 roku z wielkim szumem nadleciały Sennheiser HD 800, wzniecając ogólnoświatową sensację, pod koniec 2015 o wiele skromniej debiutowała ich ulepszona wersja Sennheiser HD 800S, a teraz, trzy lata po niej, z niemałym hukiem wkraczają Sennheiser HD 820, jako wersja raz jeszcze udoskonalona i jednocześnie zamknięta. I to swego rodzaju jest bomba, bowiem wysokiej klasy słuchawek zamkniętych dotąd w ofercie sławnego producenta z Wedemark pod Hanowerem nie oglądaliśmy.

I już na wstępie, przy tej właśnie okazji, cokolwiek się zdziwiłem. Albowiem w materiałach reklamowych towarzyszących tym nowym widnieje informacja, że słuchawki klasy high-end są z reguły otwarte. Niby tak, w sensie ilościowym na pewno. Z czego jednakże nie wynika, iż te o budowie zamkniętej cośkolwiek ustępują. Pomijając nawet referencyjne Sony R10, które trzydzieści lat temu erę słuchawek high-endowych zapoczątkowywały i wciąż (sic!) nie znalazły pogromcy, możemy tu przywołać flagową Audio-Technicę W5000, flagowe JVC DX1000, albo flagowe Ultrasone E5, którym bycie zamkniętymi w niczym nie przeszkodziło. Niemniej promocja rządzi się własnymi prawami i chwyta czego może, by przykuć uwagę potencjalnego nabywcy. A jednocześnie faktem jest, że pozbawione zniekształceń najwyższej klasy słuchawki zamknięte skonstruować o wiele trudniej, ponieważ trzeba wyeliminować nieunikniony efekt odbicia. O tym jednakże za moment, a teraz jeszcze o sprawach wstępnych.

Poza faktem, że według Sennheisera nowe HD 820 z tym sobie poradziły i dwóm otwartym bliźniakom pod żadnym względem nie ustępują, musimy zauważyć, że cała ta zabawa w zamknięcie okazuje się pochodną coraz szerzej rozlewającej się mody na słuchanie muzyki wszędzie. W pracy, w domu, na spacerze, na wakacjach, podczas podróży lotniczej, na rowerze, na bieżni – gdziekolwiek. Nie wystawia to, moim zdaniem, wysokiej noty współczesnemu światu, od którego jego mieszkańcy we własny tak chętnie uciekają, i nie wystawia też za wysokiej samym tym mieszkańcom, którzy z jednej strony świat taki sami sobie zafundowali, a z drugiej wolą muzyczną sielankę od nad nim refleksji. Odrzućmy jednak moje zawodowe skrzywienie – pragnienie rozmyślania nad wszystkim.

Zmęczony życiem człowiek, a nawet i nie zmęczony, chce i może zażywać muzyki, tego najłagodniejszego z narkotyków, więc mu w tym nie przeszkadzajmy. A niemiecki Sennheiser właśnie idzie mu w sukurs, oferując najlepsze swoje słuchawki w wersji uniwersalnej – zamkniętej. Tak, by mu inni nie przeszkadzali i on innym nie przeszkadzał, gdziekolwiek się z tymi HD 820 znajdzie. Aby mógł śmiało ich użyć i jeszcze wzbudzać zazdrość. Albowiem ukryć się nie da, że te HD 820 mają coś w sobie ze stylistyki najnowszych Audi czy BMW – szpan o zapleczu technicznym i wygląd dizajnerski. (Wiem, napisałem „wygląd wyglądaśny”, ale wiadomo, o co chodzi.)

Tytułem jeszcze uzupełnienia należy zauważyć, iż debiutowi słuchawek towarzyszy debiut wzmacniacza; a dokładniej wzmacniacza-przetwornika Sennheiser HDV 820, który jest im dedykowany i który z nimi recenzować się przybył.

Z kolei tytułem malkontenctwa, charakterystycznego dla recenzentów grymaśnych, zauważę, że nowe HD 820 niemalże nie odbiegają wzorniczo i technicznie od starszych pierwowzorów, tak więc od 2009 roku Sennheiser bije tę samą pianę. Cośkolwiek tam zmodyfikował, ale tak bardziej na obrzeżach, i w efekcie (prawdopodobnie żeby się nie powtarzać) nad aspektami technicznymi tych nowych specjalnie się nie rozwodzi. Ale furda te wszystkie grymasy, o ile słuchawki dobrze (a może lepiej?) grają.

Innej sprawy tak łatwo już jednak nie zbędziemy. Bo mamy do czynienia z sytuacją niezwykłą. Niemalże identyczne, pierwotne HD 800, wciąż pozostają dostępne w cenie poniekąd promocyjnej 4-5 tys. złotych; cośkolwiek poprawione i przemalowane na czarniejsze Sennheiser HD 800S kosztują teraz (też z lekka promocyjnie) złotych 6390, a właśnie wchodząca na rynek wersja zamknięta Sennheiser HD 820 została wyceniona na aż 10 399. I żadnej promocji niet! No bo to w końcu debiut! Jedyne argumenty, którymi można tego bronić, to fakt, że HD 800 mają w zestawie jeden zaledwie kabel (z końcówką duży jack) i ze swym srebrnym wykończeniem są już cokolwiek mniej „trendy”, a sporo droższe od nich S-ki bogatsze są o symetryczny (z końcówką 4-pin) i trendy wciąż są jak najbardziej, ale także otwarte. I idąc dalej tym tropem trafiamy na nowe 820-stki, które tych kabli mają już trzy (dodano drugi symetryczny z końcówką 4mm Pentaconn), a wygląd jeszcze bardziej szałowy, plus użyteczność o mobilność i to nie przeszkadzanie zwiększoną, a jeszcze do tego skrzynię nie ze sklejki, tylko całą drewnianą. No ale mimo wszystko…

Od siebie w tej sytuacji powiem, że nową, wyższą cenę doklejono tym nowym w największym stopniu dlatego, że inni producenci ze swoimi poszybowali w górę. W tej sytuacji Sennheiser nie chce, a nawet nie może, być gorszy. Bo raz, że to konkretny w końcu pieniądz, pozwalający lepiej prosperować, a dwa, że klient kalkuluje cenami nie tylko poprzez szukanie dla siebie jak najniższej, ale także (po części mimowolnie) poprzez rachowanie szacunku, który to pan szacunek większy przysługuje tym wyższym. Chcąc więc o niego zadbać, trzeba w ślad za innymi piąć się posłusznie w górę, by nie powstało wrażenie, że ci inni są lepsi. Efekt tego wyścigu zakrawa już niestety na absurd, gdyż co drożsi przedstawiciele słuchawek dynamicznych i planarnych kosztują teraz tyle samo lub więcej niż najlepsze telewizory 65ʼOLED 4K. Ale co robić – moda, prestiż, wzrost nabywczego potencjału – i takie tego skutki. Na łez otarcie dołączona do słuchawek ściereczka i retrospekcja, że luksusowe słuchawki od zawsze były drogie. Sennheiser Orpheus w cenie dobrego auta, a Sony R10 droższe niż jakikolwiek w tamtych czasach telewizor.

Budowa

Opakowanie uległo zwiększeniu.

   Byłoby wszakże niesprawiedliwością, gdybyśmy prace Sennheisera nad nowymi słuchawkami serii „prestiż” zawarli w określeniu bicia tej samej piany. Faktem jest, że grupa 800 składa się ze słuchawek od razu rozpoznawalnych, lecz także faktem, że nowe HD 820 najbardziej się wyróżniają. Dziwi więc skromna doza informacji o tej ich odmienności, rodząca nawet podejrzenie, że coś chciano ukryć. O tyle to nie może być prawdą, że konkurencja może sobie zawsze parę sztuk kupić i na składniki rozłożyć, więc pozostaje myśleć, że albo dział marketingu zwyczajnie się nie przyłożył, albo producent doszedł do wniosku, że nie warto zasypywać publiki danymi technicznymi i lepiej skupić się na lansowaniu strony muzycznej oraz walorów użytkowych. Jakkolwiek to tam było, recenzje są od tego, by takich spraw nie zbywać, tylko brać je pod lupę. Na demontaż nie mogłem sobie pozwolić, ale lustracja przetworników od zewnątrz i wewnątrz ujawniła tę samą konstrukcję, jedynie osadzoną w oprawie o większej średnicy. To jako efekt tego, że cała komora akustyczna u HD 820 została powiększona; objętość muszli mają większą zarówno w skutek większego ich przekroju, jak i przyrostu głębokości.

A wszystko jako następstwo, że musi gdzieś się podziać i nie przerodzić w zniekształcenia dźwięk wychodzący z przetwornika, który w otwartych HD 800 i HD 800S na zewnątrz ulatywał. Tu takiej możliwości nie ma; najbardziej eksponowaną odmiennością nowych HD 820 jest szczelna zewnętrzna pokrywa nad całym przetwornikiem ze szkła gorilla glass. Przeźroczysta, okrągła i wklęsła ma według producenta idealnie rozpraszać tę nie znajdującą ujścia falę, zawracając ją w taki sposób, by z jednej strony nie zaburzała dźwięku podstawowego, a z drugiej umożliwiała wrażenie, że mamy do czynienia z konstrukcję otwartą. Tym właśnie najbardziej Sennheiser się szczyci; ich zdaniem HD 820 nie ustępują pod względem otwartości, naturalności i poziomu zniekształceń otwartym słuchawkom swojej serii. A przy okazji szklany sufit nad przetwornikiem daje im nie tradycyjne ograniczenie, a niezwykłość wyglądu, stanowiąc świetny wyróżnik spośród wszystkich własnych i konkurencji. Drugich z czymś takim po prostu nie ma, a na dodatek rzecz rzuca się w oczy.

Odnośnie jeszcze relacji przetwornik-muszla odnotujmy, że ten pierwszy nie tylko pracuje w większej drugiej, ale też przesunięty został w stronę części twarzowej słuchacza. Patrząc z boku na HD 800 i HD 820 od razu to będzie widać. Widać też większą wypukłość komór u zamkniętych, a także nie do przeoczenia jest to, że aluminiowe ich ścianki u HD 800S pozostawiono srebrne, a u HD 820 są czarne. Czarne i na dodatek ukośnie prążkowane, co nie pozostaje zapewne bez związku z akustyką. I także przegrodzone mniej licznymi a grubszymi szprosami, co wygląda solidniej i ładniej.

I stało się drewniane.

Pałąk zachowano w zasadzie bez zmian, choć wprawne oko wychwyci gładszą jego formę tłoczenia, pozbawioną wyraźnego przełomu między chwytakiem a tylną obejmą. Wyraźniejszej zmianie uległy natomiast pady. Po pierwsze są nieco grubsze, dodatkowo odsadzając ucho od przetwornika, a po drugie na powierzchni kontaktu ze skórą z gładszej, bardziej drobnoziarnistej mikrofibry i z wyodrębnioną otoką boczną ze sztucznej skóry. Łatwiej się je przy tym zdejmuje i pewniej też osadza, a po stronie zewnętrznej, na czarnych oprawach wtyków kabla, dodano srebrzyste symbole firmowe, których tam wcześniej nie było. Rozbudowano także metalowe obsadki wtyków, które nie znikają teraz w plastikowych osłonach, tylko przechodzą przez nie trzpieniowo na wylot. Same wtyki są zaś identyczne jak dawniej, toteż kable w obrębie serii 800 można bezproblemowo wymieniać.

Pudło do pomieszczenia tego wszystkiego jest nieco większe niż u poprzednich i przede wszystkim z litego, czarnego drzewa, a nie z oprawionej czarną powłoką sklejki. Oprócz samych słuchawek, instrukcji, gwarancji, ściereczki i pendriveʼa z wykresem odpowiedzi akustycznej oraz instrukcją w PDF, są w nim wspomniane trzy kable. Nie ma natomiast firmowego stojaka ani żadnego pokrowca.

Gdy chodzi o całościowy wygląd, słuchawki spośród osiemsetek prezentują się nie tylko wyróżniająco, ale także najokazalej. Zarówno poprzez największy udział czerni, od której mocniej się odcinają srebrne osłonki zewnętrzne przetwornika i srebrne wtyki kabla, jak i najbardziej okazałe komory (szersze u nich i wyższe), a także owo tak wychwalane przez producenta ekskluzywne szkło gorylowe, rzucające kuszące odblaski. Również wygoda poszła z lekka do przodu; nowe pady są przyjemniejsze w dotyku, a profil ich przylegania bardziej dopracowano. Waga wraz z większą objętością i szklanym dodatkiem nieznacznie wzrosła –  HD 820 ważą bez kabla 382 gramy, podczas gdy  HD 800S tych gramów 366. Cena szklanej nowości jest, jak mówiłem, dużo wyższa, podążająca za prestiżem, konkurencją i elitarnością.

A same słuchawki objętość komór także trochę zwiększyły.

Odnośnie jeszcze szczegółów technicznych, to Sennheiser nas nie rozpieszcza, informując jedynie o impedancji 300 Ω, paśmie przenoszenia 12 Hz – 43,8 kHz i THD ≤ 0.02 %. Podano też moc maksymalną sygnału, szacowaną w przypadku pracy ciągłej na nie więcej niż 0,5 W; o przetwornikach napisano zaś tyle, że magnesy mają neodymowe, a o kablach, że są dopasowane pojemnościowo do nowego wzmacniacza HDV 820 i ten z końcówką 4mm Pentacon generuje najmniejsze zniekształcenia.

A teraz czas na clou…

 

 

 

 

Brzmienie

I zyskały szklane osłony.

   Zacząłem od porównań całej trójki z ósemką w nazwie za pośrednictwem dedykowanego HDV 820, spiętego z PC-tem kablem USB ifi Gemini poprzez iDefendera i iUSB3.0. Windows 10 Professional natychmiast rozpoznał urządzenie, więc słuchać można było od razu, lecz że to usłyszane tak nie do końca mnie zadowoliło, to jeszcze spróbowałem podłożyć pod tego HDV 820 stopki antywibracyjne Avatar Audio Nr1 – i natychmiast duża poprawa. Naprawdę duża, więc spraw tych nie radzę lekceważyć.

Z Sennheiser HDV 820: Kabel vs kabel

1.) Zacząłem od porównywania HD 820 z różnymi kablami, najpierw najpospolitszym własnej firmy na duży jack 6,35 mm.

Dźwięk się zjawił przyjemny, naturalnie ciepły, wysoce muzyczny i ładnie ubarwiany pozbawionym obcości pogłosem. Bez śladu przegrzania i jakiejkolwiek natarczywości, a także bez przesadnego optymizmu – uczuciowo indyferentny. Dokładnie też wyważony, nie oscylujący ku jakiemukolwiek ekstremum; w tym z sopranami traktowanymi spokojnie, bez żadnej próby żyłowania. Ogólnie dobrze nasycony, średnio gęsty, niewątpliwie mający cielesne podścielisko i z basem rozległym, nisko schodzącym, nie zlanym. W ramach tej równowagi też równowaga pasma, bez żadnego czegoś uwypuklania. Lecz równowaga tonalna nieznacznie w stronę dołu, ale tylko na tyle, by właśnie ta substancja, spokojny sopran i ogólna przyjemność. Wszystko to, jak przystało na słuchawki z serii 800, na scenie bardzo dużej – szerokiej i głębokiej. Głębszej jednak niż szerszej, co sam zdecydowanie wolę. I także, tak jak lubię, z horyzontem na linii wzroku i odczuwalną magią wielkiego obszaru. Co może w tym najciekawsze, to te soprany spokojne, nie forsujące się, choć słyszalne jako szum tła, a jednocześnie wszelkie sopranowe misteria znakomicie oddane; z koronkowością, srebrzeniem, wibracją, gracją, trylem. I tym efektowniejsze, że wszystkie brzmienia długo podtrzymywane, żadnego rwania, niedoróbek.

Nad znanym przetwornikiem.

2.) Czy coś wniósł do tego symetryczny 4-pin? Owszem – większą nieco głośność, większą bezpośredniość i większą natarczywość. Dźwięk poprzez niego podany zdecydowanie mocniej atakował pierwszym planem, pogłosem i ożywieniem tła. Zarzucił spokojny charakter skupiony na przyjemności, na rzecz parcia i mocniejszego wciskania słuchacza w muzykę. Mocniejsze osaczanie, silniejsze brzmieniowe kontrasty, więcej też nieco szorstkości i jaskrawości tekstur. Sopran bardziej atakujący, wokaliści bardziej ku nam zwróceni i chcący powiedzieć więcej, dobitniej. A sama przestrzeń też bardziej natarczywa – mniej melancholijna i tajemnicza, a bardziej dotykająca i rozwibrowana, aż momentami kłująca. I przy tej natarczywości mniej nieco kultury brzmienia. Mniej poetyki, więcej wyczynu – pragnienia zaimponowania. I rzeczywiście imponowanie, ale nie wszystko całkiem w porządku. Co można zwalić na karb tego, że przy tym kablu symetrycznym o wiele bardziej doszły do głosu słabości poprzedzającego go kabla USB, a ściślej tego nie dość dobrego transferu, uwydatniającego wady komputerowej muzyki. I Foobar 2000 był na to za słabym remedium.

3.) A teraz  kwintesencja i nowość jednocześnie – kabel ze złączem Pentaconn, opracowany niedawno przez Sony. Pierwotnie jako lekarstwo na słabość złącza symetrycznego 2,5 mm stosowanego w sprzęcie przenośnym, ale poczytywany coraz częściej za najlepszy w ogóle. Nie wiem czy lepszy niż 2 x 3-pin – to będzie mógł pokazać dopiero poprawiony wzmacniacz iFi PRO wyposażony w oba złącza – ale jak rzecz się ma w odniesieniu do 4-pinu? Powiem tak: większa bezpośredniość skutkiem mocniejszego ataku dźwiękiem przy Pentaconnie została, jednak dźwięk poprawił kulturę. Zaoferował w pewnym stopniu syntezę wyższej z kabla niesymetrycznego z ofensywą postawą symetrycznego 4-pinu. Mniej poezji i mniej tajemniczości, a za to więcej ciepła. I wraz z tym ciepłem także większa bliskość pierwszego planu, słabsze widzenie perspektywy, mocniejsze osaczanie – pozbawione dystansu, dotykowe. Ale też większa niż z 4-pinem płynność, dłuższe wybrzmienia i lepsze łączenie trójwymiarowości z przestrzenią. Inny na pewno styl aniżeli ze złączem niesymetrycznym i moim zdaniem nie lepszy. Zresztą, zależnie od muzyki. Bo wokalna z tą niewątpliwie lepszą bezpośredniością, choć nieco skażona nadmiernym pogłosem, ale ta bazująca na ogromie scenicznym mniej niezwykła i z nie tak piękną linią horyzontu. Niewątpliwie zatem złącze Pentaconn udowodniło przewagę nad 4-pinem, ale względem dużego jacka pokazało jedynie odmienność.

Osadzonym w tej większej komorze.

4.) I na koniec kabel Tonalium; trzy razy droższy od oryginalnych i zakończony 4-pinem. Nie wiem jak grałby z Pentaconem i raczej się zaraz nie dowiem, ale jemu 4-pin nie przeszkodził w podaniu o wiele lepszej muzyki. Gorętszej, bardziej złożonej, zdecydowanie bardziej zaangażowanej i dużo bardziej prawdziwej. Także, a może nawet przede wszystkim, z o wiele lepiej ukształtowanym pogłosem, który tylko wzbogacał, a nie sam siebie wysuwał. W sumie jednak najbardziej ważyło to, że muzyka z tym kablem o wiele była bogatsza i bardziej była sobą. Ciepłym strumieniem topiącym w swym pięknie słuchacza, tak że przestaje on myśleć o czymkolwiek poza muzyką. Coś takiego może być niewłaściwe dla belfra albo dla starych ciotek, ale słuchacz lubiący muzykę na pewno takie coś woli. Być zatopionym w niej i tylko muzykę przeżywać, a nie tak sobie słuchać czegoś dziejącego się bardziej obok. Co ciekawe, Tonalium grając poprzez własną przejściówkę na duży jack też odrobinę zwiększał kulturę w sensie poetyki dźwięku, zwłaszcza jego płynności, ale w zdecydowanie mniejszym stopniu i też oczywiście tracąc na cennej bezpośredniości. To jednak sprawa wzmacniacza, jego organizacji wewnętrznej, a sprawa kabla taka, że dużo więcej wyciskał, o wiele bardziej oszałamiał. I jeszcze malkontentom rzucę, że nie miałbym nic przeciw temu, żeby jakiś kabel temu Tonalium spuścił lanie, ale na razie takie lanie jedynie w retrospekcji. Lepszy był Entreq Atlantis, ale formalnie go już nie ma; a kiedy był w normalnej ofercie, to dziesięć tysięcy kosztował. (Tak, właśnie tyle kosztował sam kabel dla HD 800.)  

Brzmienie cd.

I z towarzyszeniem innych padów.

   Z uwagi na przewagę Tonalium następne porównania odbyłem już tylko z jego udziałem, nie było bowiem sensu przystawać na regres, należało z każdych wydusić ile tylko się da.

HD 820 vs HD 800

Różnice niewątpliwie pomiędzy nimi istnieją i nie są to różnice śladowe. HD 800 grają chłodniej, a tonację mają względem HD 820 przesuniętą ku górze.  Soprany ciągną tak mocno, że aż potrafią wpadać przy gorszych nagraniach w sybilację, a wypełnienie – jak można było w tej sytuacji przewidywać – mają słabsze. Poza tym grają minimalnie ciszej, tak jakby były mniej skuteczne, co jest niewątpliwie następstwem ulatującego z ich komór dźwięku. Najważniejszą jednak tego wszystkiego konsekwencją jest inna postać muzycznego nastroju. Sennheiser HD 820 grając cieplej, niżej i pełniej są bardziej optymistyczne, muzykalne, przyjazne. Kojarzą się albo z pogodnym nastrojem, albo najwyżej z obojętnym, podczas gdy HD 800 nieobce są zamyślenia, nostalgie, żale. Gdy u HD 820 słońce zalewa złotym blaskiem błękity nieboskłonu, u HD 800 zjawiają się też akcenty szarości, coś także z pochmurnego nieba. Zero natomiast przymgleń – jedne i drugie są w stu procentach transparentne.

Uważna analiza w oparciu o szeroki materiał porównawczy wykazała też, że akustyka u HD 820 została poprawiona. Dźwięk oferują nie tylko pełniejszy, cieplejszy i bardziej doświetlony, ale też lepiej uformowany przestrzennie. Tak jakby ten z HD 800 był tylko wstępną formą, lub nawet deformacją w stylu zatrącającym smukłością o rzeźby Bronisława Chromego, a ten z HD 820 oferował kształty prawdziwe jak spod dłuta Fidiasza, lecz nie w chłodnym marmurze, tylko w tkance żywej i ciepłej. I też dało się zauważyć, że lepsze formowanie dotyczy relacji dźwięk-przestrzeń. Dźwięki u HD 820 nie tylko same zostają lepiej wymodelowane, stając się bardziej kubiczne, ale także wkładane są w lepiej przyjmującą je przestrzeń, pozwalającą dokładniej oceniać lokalizację i relacje wzajemne. Co można porównać do tego, że te z HD 800 były trochę niczym postrzegane jednym okiem, a z HD 820 stereoskopowo. Same sceny przy tym podobnej wielkości i widziane z tej samej perspektywy, tyle że ta z HD 820 taka bardziej „realna-normalna”, a ta z HD 800 swym większym smutkiem namaszczona, posrebrzona, cokolwiek oniryczna. Na jej obronę też te soprany bardziej otwarte, bliższe temu jak ciągną górę prawdziwe gitary czy wiolonczele. Tyle że kosztem wypełnienia i modelunku, a przecież powinno być jedno i drugie. I oczywiście pytanie pozostaje, jak będzie to wszystko funkcjonowało przy bardziej kosztownych torach.

Inaczej też mocowanych.

HD 820 vs HD 800S

Według jednych te HD 800S są poprawione, według innych tylko uprzyjemnione; nie ulega jednakże wątpliwości, że względem HD 800 bez S grają niżej, cieplej, mniej smukło i mniej sopranowo. Zatem w tę samą stronę co HD 820 i teraz mamy kwestię – na ile które i które lepiej?

Okazało się, że dźwięk HD 800S też jest smuklejszy, mniej pełny. Również nieznacznie lecz wyczuwalnie chłodniejszy, mimo iż już po ciepłej stronie. I też trochę słabszy gdy chodzi o formowanie sferyczne, nie tak elegancko obły. Z minimalną przy tym nutą obojętności przechodzącej czasem w zadumę, a nie w pierwszym rzędzie witalność i uśmiechającą się sympatycznie żywość. I pośród tego wszystkiego niewątpliwie też to, że względem tych poprawionych  z S nowe HD 820 zagrały też bardziej bezpośrednio. Kontakt z dźwiękiem i artystami był u nich w większym stopniu niezapośredniczony, zupełnie nawet bezpośredni. Zapewne w największym stopniu dzięki temu lepszemu modelowaniu brzmień wszelakich i lepszemu wkładaniu ich w przestrzeń, ale także za sprawą owej większej żywości, większego zaangażowania. Żadnego u nich wrażenia, że coś jest przetworzone, niedorobione, inne niż w rzeczywistości. Prawdziwość intuicyjnie oczywista, czerpana prosto z życia. Może i te soprany cokolwiek złagodzone, ale rzut ich na trzeci wymiar, żywość, ciepło i wypełnienie niewątpliwie działające in plus. Bo tych sopranów dopiero trzeba szukać, zdać sobie z ich powściągnięcia sprawę przy jeździe smyczka wiolonczeli, a żywotność i trójwymiarowość obecne są w muzyce zawsze. A przy tym to powściągnięcie sopranów problematyczne, bo zamieniane na trzeci wymiar inaczej się kształtują i trzeba by mieć jakieś realne odniesienia, by to rzetelnie ocenić. Na moje wyczucie zostają jednak lekko powściągnięte, tak żeby akustyka nie szarżowała z formą, o co w słuchawkach zamkniętych łatwo, ale zrobiono to znakomicie, tak że największa naturalność brzmieniowa HD 820 nie podlegała dla mnie dyskusji.

Z Ayon Sigma i Ayon HA-3

Do czego jeszcze nowy kabel.

Tak żeby nie było, że się migam, a sprzęt stoi bezczynnie, sprawdziłem też HD 820 w torze podobnie komputerowym, ale kosztującym trzy razy więcej, plus fundusze niebagatelne na dodatkowe okablowanie. Grającym też po kablu koaksjalnym, tak żeby było inaczej. No i przy tym niesymetryczny, bo wzmacniacz słuchawkowy Ayona jest lampowy i niesymetryczny.

Zauważę na wstępie, że drogi zestaw przez pierwszą godzinę od rozgrzanego wcześniejszym używaniem HDV 820 spisywał się gorzej, grając mniej ciepło i angażująco. Nie dawał takiej bezpośredniości kontaktu, zachowując pewien dystans. Dopiero w pełni rozgrzane lampy zaoferowały swoistą mieszankę brzmienia charakterystycznego dla elegancji i pewnej powściągliwości złącza niesymetrycznego z typową dala lamp jedyną w swoim rodzaju magią. Wyższą kulturą ogólną, pięknym, świecowym oświetleniem, wyczuwalną powłóczystością i muzykalnością bez ograniczeń dźwigały poziom w górę. Zarazem było to brzmienie łagodniejsze, pozbawione symetrycznej natarczywości. Nie parło z taką siłą, nie tak osaczało, bardziej epatując pięknem muzycznego pejzażu, który jest trochę „tam”. Można zatem powiedzieć, że muzyka ta działa się w pewnym stopniu poza słuchaczem, ale za to była piękniejsza. A już na pewno bardziej wyrafinowana i bardziej bogata.

Brzmienie cd.

Rodzinka w komplecie.

   Wyraźnie rozwarstwiająca tranzystorowe zbitki, operująca bardziej magicznymi brzmieniami i pogłosem; bardziej w tym wszystkim odświętna i taka niesamowita. Także płynniejsza na przejściach, z dłuższym i ciekawszym wybrzmieniem i bardziej opalizująca. I także z lepszą dynamiką – większym ładunkiem tej swojej spokojniejszej, mniej wyrywnej energii. (A więc swoisty paradoks.) Ale na pełny regulator to działało dopiero po trzech godzinach, a HDV 820 zbiera się w pół godziny. Nie mówiąc o ile jest tańszy i jednocześnie bardziej osaczający, co niewątpliwie się może podobać. A generalizując, grało to pierwsza klasa z oboma zestawami.

I jeszcze słówko o porównaniu z HD 800. Te znów pokazały dużo ostrzejsze – bardziej forsowne i kończyste soprany. W efekcie struny gitar dużo mocniej naprężone i bardziej metalowe. Także jaśniejsze nieco podświetlenie, a głosy z większą chrypką i krzykliwsze. Nie miałem wątpliwości – HD 820 sprawiały lepsze wrażenie. Więcej trzeciego wymiaru, więcej prawdy, więcej muzyki. I jeszcze na marginesie – jakaż zaszła różnica pomiędzy HD 800 kupionymi kiedyś przez znajomego i w stanie jeszcze półsurowym, jako jeden z pierwszych na polskim rynku egzemplarzy, podesłanymi do recenzji. Pisałem o nich, że są aż za łagodne, że im brakuje pazura. A tu masz! – te od wielu lat pozostające w użyciu pazura miały aż za dużo nawet dla lamp 45ʼ i przy o wiele lepszym kablu.

Z Ayon CD-35 HF Edition i ASL Twin-Head

Na koniec klasyka gatunku – referencyjny odtwarzacz i referencyjny wzmacniacz lampowy. Jedna, a właściwie dwie sprawy, dały się szybko zauważyć. Ogólnie biorąc wszystkie wypisane powyżej różnice zostały zachowane, ale dołączyły do nich dwie inne, zdecydowanie mniej poprzednio słyszalne. Jedna to bliskość pierwszego planu.

I nowy jej przedstawiciel.

Mocno pracujący nad przestrzenią we własnym zakresie odtwarzacz Ayona, przerabiający własnym algorytmem sygnał PCM w DSD, ujawnił bardzo wyraźną różnicę między zamkniętymi a otwartymi. Z nowymi HD 820 słuchacz robił aż kilka kroków w kierunku wykonawców; przybliżając się do nich bardzo wyraźnie i wchodząc w bliższy, bardziej intymny kontakt. I niewątpliwie wraz z tym muzyka działa na niego w inny sposób; nie jako coś oglądanego, ale jak uczestnictwo.

Z tym że – co chciałem mocno podkreślić – przy takim zestawie sprzętowym otwarte HD 800 po swojemu chwyciły wiatr w żagle, oferując przestrzeń i zawieszone w niej dźwięki także o wiele lepsze, bardziej trójwymiarowe. Pod tym względem różnica się w dużym stopniu zatarła, a wyskoczyła ta z pierwszym planem. I dzięki temu nie można już było twierdzić, że prezentacja HD 800 jest gorsza, a jedynie że inna. Dająca szersze pole widzenia i dalszą perspektywę, także mocniejsze sopranowe wzloty i towarzyszącą im kruchość, a może przede wszystkim inny klimat – widzenie bardziej całościowe, a mniej wchodzące w kontakt. I niewątpliwie widzenie piękne, łączące walor sopranowy z dobrym wypełnieniem i wielką sceną. I poprzez dominujące soprany większą jednoznaczność klimatu, bo sopran zawsze trąca w duszy strunę refleksji i nieodzownie nutę smutku. Zawsze jest trochę skowytem – zewem duszy zbolałej, poszukującej pociechy, towarzystwa. U HD 820 tego nie znajdziesz; soprany ich nie są rzewne, tylko nim zdążą zapłakać ulatują trójwymiarowo w przestrzeń. I to jest jak najbardziej poprawne, to daje silniejsze poczucie trójwymiarowych kształtów, ciał. Także zarazem nastrój bardziej normalny, do niczego nie skłaniający. Można zatem powiedzieć, że HD 800, i HD 800S też, choć w mniejszym stopniu, stwarzają własne klimaty, natomiast nowe HD 820 zostawiają budowanie go muzyce, niczego nie sugerując.

To daje im też inną przewagę – większą różnorodność brzmieniową i większą głosów normalność. Mieszanie sopranu z basem i średnicą w równych proporcjach i na mocniejszej bazie substancjalnej wychodzi im niewątpliwie z całej trójki najlepiej. Więc byłyby też niewątpliwie najlepsze w sensie obiektywności, a gorsze dla poszukiwaczy cierpień, gdyby nie to, że między nimi a Ayonem zaistniał pewien konflikt. Otóż w niektórych nagraniach – niewielu, ale jednak – dawała znać o sobie ich konstrukcja zamknięta; zjawiały się odbicia. Czuć było akustyczny dodatek, lekką falę powrotu. I, co ciekawe, nie działo się tak ani u zamkniętych Fostex TH900 Mk2, ani w zamkniętych MrSpeakers Ether Flow C. MrSpeakers grały zupełnie jak otwarte, a u Fosteksów zjawiał się tylko lekki i odległy pogłos, natomiast u HD 820 dość bliski efekt odbicia, swego rodzaju zamknięcia. A że to była wina konfliktu, to zaraz jasnym się stało, kiedy sprawdziłem, że efekt ten nie istnieje przy odtwarzaczu Cairna.

O efektownej powierzchowności.

Nie istniał też w przypadku zdecydowanej większości nagrań, lecz dla porządku zmuszony jestem napisać, że z niektórymi istniał. A jak to interpretować, to już zostawiam innym i sam jedynie zauważę, że synergia nie jest w audio zjawiskiem powszechnym; prędzej rzadkim. I jeszcze ta uwaga, że HD 800 i HD 820 grały spośród dużej grupy porównywanych najbardziej zajmująco. W sposób inspirujący, jak najdalszy od obojętności i nudy.

 

 

 

 

 

Podsumowanie

   Pozory, jak wiadomo, mylą. Pozornie bardzo podobne do poprzednich słuchawki dynamiczne Sennheisera z liczbą osiem na przedzie okazały się znacząco odmienne. O brzmieniu cieplejszym, bliższym, pełniejszym i bardziej zróżnicowanym. Żywsze też, bardziej przyjacielskie. W sensie obiektywności mniej jednocześnie narzucające styl własny, zostawiające muzyce szersze pole działania. Podobnie jak referencyjne własnej firmy elektrostatyczne HE-1 starające się ją tylko grać, nie podsuwając żadnej interpretacji. Lecz i nie pozostawiać obojętnym. Dlatego właśnie ciepło, żywość, bliskość i osaczanie, tak by nie przeszła mimo. I było przy tym założeniem, by nie powstała różnica pomiędzy dwoma modelami otwartymi i tym teraz zamkniętym. I to też się udało, jako że tylko ze specyficznym odtwarzaczem Ayona czuć było czasem zamknięcie. Poza tym całkowita otwartość, żadnych tendencji klaustrofobicznych. I jako największy w mej opinii bonus lepsze operowanie bryłą, także w sensie całościowego scenicznego spektaklu. Dźwięki konstruowane przez Sennheiser HD 820 mają bardziej trójwymiarową formę i lepszą bazę materiałową, a więc i wypełnienie. Lepsze też na nie pada światło, a w każdym razie bliższe prawdy. Stąd lepsza namacalność i silniejszy całościowy realizm. Szkoda jedynie, że proponowane z nimi trzy kable są dobre, lecz nie popisowe. Na pewno zadowolą zwolenników szczegółowości i wyraźności, ale walor czysto muzyczny mają ograniczony.  Oczywiście oferta zewnętrzna kabli dla słuchawek z serii osiemset pozostaje szczególnie duża, więc zawsze można się będzie wesprzeć, a na pociechę też to, że dołączony do kompletu nowy ze złączem Pantaconn sprawia wrażenie lepsze od wcześniejszych i najlepiej się zgrywa z dedykowanym wzmacniaczem-przetwornikiem. A że złącze to robi karierę, to i przyszłość nowej końcówki wydaje się zapewniona.

Nie bez znaczenia jest też, że nowy model ma powierzchowność efektowną. Większe, bardziej wysmakowane kolorystycznie i ładniejszego kształtu muszle, a także lepiej przylegające i bardziej złożone konstrukcyjnie pady. No i to szkło gorylowe, jedyne takie na świecie. Nieznacznie większa waga nie robi przy tym różnicy, przeciwnie, słuchawki są wygodniejsze, bo lepiej się układają. Dodano też drewnianą szkatułę, która nie jest co prawda wykwintnie wykończona, ale jest przynajmniej drewniana. Bak natomiast bardziej praktycznego w podróży pokrowca i brak firmowego stojaka.

Odnośnie natomiast walorów użytkowych, które też były wyznacznikiem, to izolacja od hałasu w obie strony jest średnia, ale oczywiście nieporównanie lepsza niż u otwartego rodzeństwa. O wygodzie już wspominałem, a mobilność jest jak najbardziej do pomyślenia, gdyż słuchawki są stosunkowo lekkie i przede wszystkim zamknięte. Nie należą także do takich, które żądają elektrowni; każdy co wydajniejszy wzmacniacz przenośny bez problemu sobie poradzi.

Sukces więc? Niewątpliwie. I tylko zwykły zjadacz chleba będzie się zżymał na ceny, które w górę strzelają. Ale taki już mamy klimat i sorry, tendencja światowa. Nie wiem czy meteorologiczny się ociepla, ale cenowy na pewno.

W punktach:

Zalety

  • Istotna zmiana stylu względem poprzednich przedstawicieli serii.
  • Brzmienie bliższe.
  • Cieplejsze.
  • Bardziej bezpośrednie.
  • Mocniej nasycone.
  • Pełniejsze.
  • Bardziej przestrzenne w sensie trójwymiarowości modelu.
  • Bardziej też różnorodne.
  • I bardziej żywe.
  • Bez zakusów na narzucanie słuchaczowi klimatu.
  • Mimo zamkniętej konstrukcji w przeważającej mierze nie dające wrażenia zamknięcia.
  • Przyjemne, naturalne oświetlenie.
  • Brak wtrętów pogłosowych.
  • Żadnej przesady, jaskrawości.
  • Doskonale rozpisane na przestrzeń soprany.
  • A wraz z większą bliskością, masywnością i ciepłotą także bardziej zaakcentowana średnica.
  • Nisko schodzący, pozbawiony dominacji i też przestrzenny bas o dobrej kontroli.
  • Mimo bliskości pierwszego planu duża scena.
  • Scena bardzo dobrze oddająca aspekty przestrzenne.
  • Pełna przejrzystość i detaliczność.
  • Dźwięk bardziej „dopieszczony” niż u HD 800 i HD 800S.
  • I nie dający wrażenia nostalgii, alienacji, szarości.
  • Minimalnie większy ciężar w pełni niwelowany większą wygodą.
  • Przy czym wciąż relatywnie niski, bardzo daleki od najcięższych przypadków.
  • Przeciętny poziom izolacji od otoczenia i tak daje radykalny wzrost predyspozycji do używania gdziekolwiek.
  • Poprawiony też wygląd z akcentem niezwykłości w postaci szklanego domknięcia komór.
  • Trzy dołączone kable, w tym z nowego typu złączem symetrycznym Pentaconn.
  • Dedykowany wzmacniacz-przetwornik.
  • Kolejna wersja klasyka.
  • Od czołowej światowej marki.
  • Made in Germany.
  • Polska dystrybucja.

Wady i zastrzeżenia

  • Duży wzrost ceny względem wersji poprzednich.
  • Brak krótkiego kabla albo nawijki do zastosowań mobilnych.
  • Przy takiej cenie stojak i pokrowiec w komplecie są czymś oczekiwanym.
  • To oczywiście rzecz gustu, ale drewniana szkatuła mogłaby być trochę lepiej estetycznie dopracowana.
  • Ogromna konkurencja, ale Sennheiser się jej nie boi.
  • Tym bardziej, że najgroźniejszy konkurent – zamknięte Sony MDR-Z1R – nie są na naszym rynku oferowane.

W zestawie:

  • Zamknięte dynamiczne słuchawki HD 820.
  • Niezbalansowany kabel jack stereo 6,35 mm.
  • Zbalansowany kabel jack stereo 4,4 mm Pentaconn.
  • Zbalansowany kabel XLR-4.
  • Pendrive z instrukcją obsługi w formacie PDF oraz indywidualną charakterystyką brzmieniową słuchawek.
  • Instrukcja obsługi.
  • Pudełko ochronne..
  • Ściereczka z mikrofibry.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: Aplauz

Dane techniczne Sennheiser HD 820:

  • Słuchawki przewodowe, zamknięte, wokółuszne.
  • Rodzaj przetwornika: dynamiczny, z magnesami neosymowymi.
  • Pasmo przenoszenia: 12 – 43800 Hz (-3 dB); 6 – 48000 Hz (-10 dB).
  • THD:   ≤ 0.02 % (1 kHz, 100 dB SPL)
  • Poziom ciśnienia akustycznego (SPL): 103 dB przy 1 kHz, 1V.
  • Impedancja: 300 Ω.
  • Kolor:  czarny
  • Złączea: jack 6,3 mm/ Pentaconn/ XLR 4-pin (w zależności od przewodu).
  • Waga   382 g (bez kabla).
  • Długość kabli: 3 m.
  • Nacisk poduszek: ok. 3,4 N ± 0.3 N.
  • Moc maksymalna sygnału (ciągła): 500 mW.
  • Cena: 10 399 PLN

System:

  • Źródła: PC, Ayon CD-35 HF Edition.
  • Przetworniki dla PC: Ayon Sigma: Sennheiser HDV 820.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Ayon HA-3, Sennheiser HDV 820.
  • Słuchawki: Fostex TH900 Mk2, MrSpeakers Ether Flow C, Sennheiser HD 800, HD 800S i HD 820.
  • Interkonekty: Sulek Audio, Sulek 6 x 9 RCA.
  • iFi iOne z kablem iUSB3.0 oraz koaksjalnym Acoustic Zen Silver Bytes.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek Power.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Stopki antywibracyjne: Acoustic Revive RIQ-5010, Avatar Audio Nr1, Solid Tech Discs of Silence.
  • Listwy: Power Base High End, Sulek Audio.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

37 komentarzy w “Recenzja: Sennheiser HD 820

  1. Paweł pisze:

    Dzień dobry.
    U mnie wszystkie niepożądane cechy HD800(Noir Hybrid HPC) zniknęły po podpięciu go do Cayin Ha1a Mk2. Jak dla mnie niesamowita synergia. Lampy sterujące i mocy: Psvane. Ominąłem też bezpiecznik we wzmacniaczu, który bardzo degradował brzmienie.
    Mam nadzieję,że wkrótce w Pańskie ręce wpadnie Cayin ha-300.Pozdrawiam.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tego Caina to obiecują i obiecują. Tego droższego też. Ale miło wiedzieć, że się dobrze spisuje.

  2. Patryk pisze:

    „wszystkie niepożądane cechy zniknęły”
    …ciekawe bardzo. Duzo mozna sobie wmowic. Druga rzecz to adaptacja.
    Chetnie bym posluchal u Pawla w domu tych zmian.

  3. Paweł pisze:

    Większość ludzi narzeka na hd800, iż grają nudno,ponuro i beznamiętnie. Zapewne to kwestia źle dobranego toru.Jak dla mnie razem z mk2 tworzą bardzo zgrany duet. Jest masa, niesamowita średnica,której daje 100/100, iskrzące soprany, i bardzo zróżnicowany bas.
    Całkowity brak zaokrąglenia, który zarzuca się lampom. Wzmak naprawdę czaruje.
    Zdaję sobie sprawę, że istnieją bardzo dobre wzmacniacze,które oferują niesamowitą synergię jak Bakoon tyle ,że bakoon jest 5 razy droższy od Cayin’a mk2.
    Zapewne pokuszę się o sprowadzenie z Chin Cayin’a Ha-300 przemytem^^ w przyszłym roku. Cena w chińskim sklepie to 3300usd vs 5000E niemiecka.
    Mieszkam koło Krakowa, w razie czego zapraszam na odsłuch ze swoim źródłem.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, HD 800 to wymagające słuchawki. Wymagające dobrego kabla i dobrego toru. I rzecz nietypowa – im dłużej używane, tym bardziej wymagające.

  4. Paweł pisze:

    Chciałbym Panie Piotrze zapytać się o pewną rzecz. Nie pamiętam już w, której recenzji pisał Pan,iż nie jest zalecane aby wzmacniacz lampowy znajdował się blisko komputera/wifi. Powodowało to degradowanie brzmienia , czy po prostu szum? Chodziło o wszystkie, czy o jakieś konkretne?
    Czytałem wczoraj opinie na zagranicznym forum odnośnie cayin ha-300,żeby nie ustawiać go blisko żadnego pc/rootera/telefonu itd. Podobno występował mocny brum i szum. Wyczytałem,iż jest to wina triod bezpośrednio żarzonych, które bardzo reaguję na wszelakiego rodzaju elektromagnetyzm.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Gdy Ayon HA-3 jest w pobliżu komputera, na szafce obok, wystarczy zdjąć część lampową z zasilacza i postawić obok, by pojawił się w słuchawkach wyraźny brum.

      1. 3mmm pisze:

        Czy to zachodzi tylko w pobliżu komputera? Czy należy zawsze ustawiać Ayona „piętrowo” żeby było ciszej?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Zachodzi w pobliżu pól magnetycznych o sile większej od tła.

          1. AAAFNRAA pisze:

            A najgorsze są telefony komórkowe. Ja wiem, że przyjdzie sms lub ktoś zadzwoni sekundę wcześniej, tak się lampy „wzbudzają”.

  5. Artur pisze:

    Panie Piotrze, czy mógłby Pan mi coś doradzić? Posiadam headamp/dac Aune s16 i grado rs1i. Zastanawiam się nad kupnem słuchawek planarnych, na które powinienem zwrócić uwagę? Oppo pm2, mrspeakers ether flow, audeze LCD XC? A może jeszcze coś innego? Źródłem jest foobar i pliki FLAC. Z góry serdecznie dziękuję

    1. Piotr Ryka pisze:

      Każde z wymienionych planarów grają innym stylem: OPPO realistycznie; MrSpeakers gładko-muzycznie; LCD-XC holograficznie na wielkiej scenie. Wybór należy do słuchającego, ale dużego przyrostu jakości względem RS1 nie będzie. Na taki jednoznaczny, zdecydowany skok potrzeba by Final D8000 albo Focal Utopia.

      1. Artur pisze:

        Bardzo dziękuję. Moje grado są już wysluzone, kabel był już lutowany dwa razy, poza tym chciałbym zmienić na planarne z kablem symetrycznym bo przecież jak już będą nowe słuchawki to za jakiś czas będzie można pomyśleć o headampie nowym, dlatego myślałem o oppo bo one mają świetny wzmacniacz dedykowany, z drugiej strony ether flow świetny kabel, z trzeciej audeze powalają mnie urodą 😉 bądź tu człowieku mądry… Na słuchawki za kilkanaście tysięcy raczej na razie mnie nie stać 😉 aha zapomniałem dopisać że USB u mnie to niestety tylko wireworld ultraviolet

        1. Piotr Ryka pisze:

          Sobie bym kupił OPPO. Ta firma padła nie wiem jakim prawem. Ale tylko PM-2, bo lepsze od PM-1.

          1. Artur pisze:

            Padła??? Czyli za jakieś dwa trzy lata nie będzie można ich już kupić? Ja chciałbym teraz kupić słuchawki a za jakiś czas wzmacniacz

          2. Piotr Ryka pisze:

            Tak, padła. Definitywnie. Koniec z OPPO.

          3. Piotr Ryka pisze:

            Ale wzmacniacze OPPO można sobie darować; są dobre, ale są lepsze. Natomiast ich Blu-ray i słuchawek bardzo szkoda.

          4. Artur pisze:

            Więc oppo pm2 i jaki wzmacniacz celować? Najchętniej z daciem

          5. Piotr Ryka pisze:

            A do jakiej kwoty?

          6. Artur pisze:

            Gdzieś właśnie w granicach oppo, 6, 7 tys. Może być rynek wtórny

          7. Artur pisze:

            Swoją drogą Czy to prawda że przy zakupie tych audeze można strasznie wtopic? Że są nierówne i można bardzo kiepskie egzemplarz trafic? Ta holograficznosc bardzo mnie do nich przekonuje

          8. Piotr Ryka pisze:

            Tak, przy Audeze można wtopić, wiele razy o tym pisałem. Koniecznie trzeba wcześniej posłuchać kupowanego egzemplarza.

            Dobrych przetworników-wzmacniaczy nie brakuje. Questyle, M2Tech, Fostex, iFi (stosunkowo tani), Black Dragon (kapitalny przetwornik), Audio-gd – wszystkie są godne polecenia. Usprawniony OPPO, ten sprzed samego bankructwa, też podobno jest dobry.

          9. Artur pisze:

            Panie Piotrze, a czy te wzmaki będą jakosciowym krokiem na przod wzgledem Aune S16?

          10. Piotr Ryka pisze:

            Będą, ale nieznacznym. Jeżeli Aune zadowala, to lepiej przy nim zostać i inwestować w okablowanie, kupić iDefendera dla USB, no i nowe słuchawki, jeżeli te Grado faktycznie kaput. Ale w warszawskim Audio Systemie pewnie mogliby wymienić im kabel na taki nowszy, grubszy, wielożyłowy. Wiem, że to robią.

          11. Artur pisze:

            A warto zainwestować w Gemini i ipurifier?

          12. Piotr Ryka pisze:

            Można, tylko nie miałem jeszcze okazji porównać starszą wersję do nowej, a różnica cenowa duża.

          13. Artur pisze:

            No ja zdecydowanie myślę o starszej wersji, właśnie że względu na cenę. Czyli defender, Gemini i purifier? A zasilanie? W takiej rozsądnej cenie?

          14. Piotr Ryka pisze:

            Niestety nie ma dobrych kabli zasilających w rozsądnych cenach. Z tanich można spróbować Isoteka.

          15. Artur pisze:

            Melodika odpada? A w takim razie co jest najtańsze z dobrych? 😉

          16. Artur pisze:

            A może w ogóle po taniości AKG k812? 😉

          17. Piotr Ryka pisze:

            Znakomity pomysł z tymi AKG. Bardzo polecam.

          18. Artur pisze:

            Generalnie jakoś przeoczyłem tego iDefendera, dopiero dziś o nim poczytałem i zamierzam go kupić. Czyli między oppo, używanym ether flow a nowym AKG polecilby Pan właśnie ten ostatni? Jeśli tak to jaki kabel im dokupić bo wiem z Pana recenzji że fabryczny to nieporozumienie

          19. Piotr Ryka pisze:

            Wybrałbym AKG. Kabel od FAW.

          20. Artur pisze:

            Bardzo dziękuję za wszystkie podpowiedzi. Mam jeszcze jedno pytanie, może trywialne ale naprawdę nie wiem. Jak do mojego Aune który jest i daciem i ampem połączyć iTube? Wejsc USB do daca, wyjść przedwzmacniaczem na iTube i wrócić do Aune do wejścia cinch? Czy to nie pogubi systemu?

          21. Piotr Ryka pisze:

            Formalnie iTube jest do wpinania między przetwornik a wzmacniacz i chyba inaczej się nie da.

  6. Paweł pisze:

    Nie dawno mailowałem z pewną osobą, która chciała wypożyczyć/kupić ode mnie he-500.Najpierw je chciała pomierzyć[…] Opisał mi swoje perypetie z lcd-3, których wypożyczył ze sklepu łącznie 8(!) sztuk, ponieważ lewy i prawy przetwornik grał inaczej.

    1. Artur pisze:

      No to już jest jakaś groteska, jeśli producent tak robi słuchawki to powinien sprzedawać je za 100zl…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy