Recenzja: FEZZ Audio Omega Lupi

   Fezz Audio, proszę Państwa, kolejna polska firma. I kolejny słuchawkowy wzmacniacz. I kolejny lampowy. Niedawno był od Feliks Audio, a nieco wcześniej od PhaSt-a, który jest wprawdzie z ukraińskiego Lwowa, ale Lwów to także Polska. Miniona, ale jednak. A są też polskie od Dubiel Accoustic, White Bird i jeszcze innych, a także z każdego kraju który się audiofilskim mieni. Są włoskie, niemieckie, amerykańskie, chińskie, australijskie, ukraińskie, japońskie, rosyjskie, serbskie, kanadyjskie, angielskie, szwajcarskie. Wzmacniaczy dla słuchawek jest niczym psów na krakowskich Błoniach i się ganiają tak samo. Ten tego lub owego, z tej mańki albo z tamtej. Ale nas interesują dwie rzeczy: jaki dźwięk i za ile? I tu dwie dobre wiadomości – dźwięk od Fezz Audio pierwszorzędny za 3990 PLN. Okazyjny więc bardzo, a sam wzmacniacz spory, konkretny, na czterech lampach i łapach. O tym jednakże za moment, a teraz słowo o producencie.

Firma jest z tradycjami, bowiem Fezz Audio wywodzi się w prostej linii z Toroidy.pl – uznanego producenta transformatorów, przeszło dwadzieścia lat prowadzącego działalność jako firma zaopatrująca min. Ancient Audio, Myteka, Lampizatra, Amare Musica, Audio Valve, WILE i Baltlaba. Więc spokojnie nic więcej nie musiałoby się zdarzyć, jednakże audiofilski diabeł podkusił pana Macieja Lachowskiego, głównego inżyniera firmy, by mocniej się wypromować poprzez pokazanie, że transformatory toroidalne nie ustępują sławnym R-Core. W rezultacie na AVS 2014 zaprezentowano lampowy wzmacniacz single-ended na toroidach, zainteresowanie którym przeszło najśmielsze oczekiwania. I wygenerowało pomysł stworzenia firmy córki, zajmującej się wyłącznie konstruowaniem różnych przeznaczeń wzmacniaczy lampowych w oparciu o transformatory toroidalne. Tak powstało Fezz Audio i po serii wzmacniaczy głośnikowych daje teraz klientom model Omega Lupi – pierwszy w dorobku firmy wzmacniacz słuchawkowy, stanowiący dopełnienie analogicznej konstrukcji Alfa Lupi, wzmacniacza głośnikowego.

Konkrety już tuż, tuż, ale pierwej uwaga, że z poglądami odnośnie lampowego wzmocnienia zawieszonymi na stronie Fezz Audio nie do końca się zgadzam, a nawet zgadzam w małym stopniu. Stoi tam bowiem, że „wzmacniacze lampowe to ciepło i dynamika”, a nie zawsze tak jest. Słyszałem, i to nieraz, także zimne i ostre, jak również mdłe tak bardzo, że szału można było dostać. Tak więc bycie lampowym o niczym nie przesądza – mogą być złe i dobre. Sądzę natomiast, i tu się będę upierał, że dobry wzmacniacz na lampach – taki naprawdę ekstra – jest zrobić o wiele łatwiej. I także, średnio biorąc, lampowy pięknie grający będzie tańszy od porównywalnej tranzystorowej konkurencji w każdym przedziale jakościowym. Kolejna rzecz bez mojej zgody to stwierdzenie, że „lampy rosyjskie uchodzą za najtrwalsze na świecie”. Pierwsze słyszę i się nie zgadzam. Co faktu zasadniczego nie zmienia, że lampy w ogólności są trwałe i niezależnie od kraju pochodzenia jeszcze się nie zdarzyło, by któraś mi ze starości padła (a używam niektórych od lat kilkunastu). I z jeszcze jednym się nie zgadzam, mianowicie stwierdzeniem, że: „Do słuchania klasyki wspaniałym wyborem będzie wzmacniacz na lampach 300b, do jazzu i bluesa na EL34, zaś do rock’a niezastąpiony najprawdopodobniej okaże się ten na KT88.” Nie czuję takiej zależności. Dobry wzmacniacz to dobry wzmacniacz. Może być na dowolnej z wymienionych lamp i każdej muzyce podołać rewelacyjnym dźwiękiem. Choć osobiście preferuję duże triody w konfiguracji OTL i niekoniecznie 300B, są inne równie dobre. I jeszcze jedna pomyłka. Fezz Audio pisze o sobie, że tylko rosyjskich używa (i zapewne dlatego je chwali), a wzmacniacz recenzowany korzysta akurat z polskich. Przy czym dodajmy dla porządku, że Fezz nie broni nikomu produkowanych poza Rosją, ani tym bardziej NOS. Przeciwnie – zaleca wypróbowanie w razie możności lamp z innych krajów i czasów, słusznie zauważając, że każda lampa to inne brzmienie nie tylko w odniesieniu do rodzaju, ale też manufaktury producenta i czasu jej powstania.

To wszystko jednak gadu, gadu, a sedno tej pisaniny gdzie indziej. Chodzi konkretnie o to jak wygląda, jak gra i jak się sprawuje pod względem ogólnoużytkowym wzmacniacz słuchawkowy Fezz Audio Omega Lupi, którego cena niecałych czterech tysięcy musiałaby mieć sensacyjny posmak, gdyby faktycznie pięknie grał. O tym jednakże na koniec, a teraz o wyglądzie i użytkowaniu pozabrzmieniowym.

Wygląd i technologia

FEZZ Audio Omega Lupi

   Sprawę kluczową – sprawę ceny – mamy niejako już załatwioną. Cztery tysiące to stosunkowo skromne pieniądze za wzmacniacz słuchawkowy z pięknym brzmieniem, na które się zanosi, bo coś już przebąkiwałem. Ale czy ładny i praktyczny? Ładny, to może za dużo powiedziane, ale na pewno niebrzydki. I na dodatek pokaźny. Dość cienki lecz rozłożysty blat zasadniczego korpusu skrywa elektronikę i jest nośnikiem lamp. Poproszono mnie, bym nie fotografował wnętrza i tego nie publikował (czego i tak przeważnie nie robię) z uwagi na złe doświadczenia. Internet aż roi się od pseudoznawców i autentycznych hejterów, gotowych z nudów lub dla własnego interesu opluwać cudzą robotę. Dziesiątki, a nawet setki osób, gdyby tylko zechciały, każda mogłaby skonstruować najlepszy wzmacniacz na świecie, a te występujące na rynku poprawić w stopniu zasadniczym, tyle że im się nie chce. Więc tylko komentują, jak wszystko źle zrobione, z politowaniem się odnosząc do cudzych inżynierskich działań. Oszczędzą im tych popisów i sam skomentuję, że wzmacniacz ma w środku rozbudowany tor lampowy, więc to nie żadne „audiofilskie powietrze”. Przy tym to obwód dość klasyczny, występujący w niejednym urządzeniu, tyle że nie w żadnym dotąd słuchawkowym wzmacniaczu. Dla nich taka konstrukcja będzie debiutem, a mowa o użyciu lamp nie występujących w obecnej produkcji, ponieważ zbyt skomplikowanych. Fezz pytał największych producentów o możliwość podjęcia produkcji i każdy się odżegnał. „Za trudne, nie te czasy, rąk takich sprawnych nie ma.” Polskie POLAMP PCL86 z dawnych lat to trioda i pentoda w jednym, mogące pracować symultanicznie w obu tych trybach. Dlatego mogące pełnić równocześnie rolę sterujących i lamp mocy, a mocy tej nie zabraknie, wzmacniacz jest bardzo silny. Do tego też układny – z trzyzakresowym regulatorem impedancji – o którego dość specyficznym działaniu opowiem przy odsłuchach. Regulator tej impedancji po prawej i potencjometr z lewej to jedyne (średniej wielkości i srebrne) manipulatory obsługowe wzmacniacza, uzupełniane na wąskim panelu przednim owalną winietą z nazwą marki i pojedynczym gniazdem słuchawkowym duży jack. Do tego nadruk „Omega Lupi” z ozdobnym zakrętasem, a z tyłu po parze wejść i wyjść RCA (a zatem funkcja przedwzmacniacza) i gniazdo zasilania plus zaraz obok włącznik. A zatem prosto i minimalistycznie, ale z regulowaną impedancją. I odnotuję z satysfakcją, że nie ma diody włączenia. – A na cholerę ona, kiedy lampy złociście świecą?

Wąski panel nie wieszczy wcale małości, gdyż jak mówiłem jest rozłożysty, więc urządzenie szerokie, głębokie i na dodatek ciężkie. Waży bez mała dziesięć kilogramów, czym od razu wzbudza szacunek, przy szerokości trzydziestu pięciu i głębokości trzydziestu czterech centymetrów. Nie jest też wcale płaskie. Z płaskiego blatu sterczą średniej długości wąskie lampy, a za nimi jeszcze wyżej wypiętrza się po skosie czarna obudowa transformatorów – dwóch dużych toroidów. Korpus jest natomiast brązowy w odcieniu brunatno-wiśniowym (RGB 112/32/31), co nieźle w całość się komponuje. Cały ten korpus jest z metalu lakierowanego na baranek, za wyjątkiem przedniej winiety lakierowanej na gładko. Od spodu cztery spłaszczone srebrzyste, metalowe walce na gumowanych podkładkach i wszystko to dociera do klienta profesjonalnie zapakowane w wielkie pudło zasobne w pasowne piankowe profile z dodatkiem czarnej kratki osłonowej dla lamp oraz zwykłego kabla zasilania.

Lampy to polskie z dawnych lat POLAMP PCL86.

Potencjometr chodzi z należytym oporem, ale i tak trzeba uważać, bo głośność wraz z dużą mocą szybko przyrasta, a o żywotność lamp nie musimy się trapić, bo nie są drogie i można zgromadzić zapas. (Są także droższe zamienniki do Tesli, po 69 PLN za sztukę, a polskie jak w urządzeniu cenią połowę taniej.)

Formalnie biorąc układ wzmocnienia to push-pull w klasie A, zapewniający pasmo przenoszenia 20 Hz – 120 kHz i moc 2 x 250 mW (z uwagi na lampowy charakter w praktyce dużo wyższą). Bias reguluje się automatycznie, a impedancję można ustawiać na zakresy „Low”, „Mid” i „High”, przy czym należy to robić na ucho a nie papier, co zaraz będę wyjaśniał. Tak czy inaczej obejmuje ta impedancja zakres 32 – 600 Ω, czyli niemalże wszystko oprócz słuchawek dokanałowych. I będzie już może tej jazdy przez teorię, skręcajmy do odsłuchowej praktyki.

Odsłuch

Tanie, skomplikowane w środku i świetnie się spisujące.

    Zacznę może od tego, co dla wzmacniaczy lampowych ma bardzo duże znaczenie – od ciszy w stanie spoczynkowym. Tu znowu dobra wiadomość: Ω Lupi jest cichy. Bez względu na czułość słuchawek i ustawiony zakres impedancji przy potencjometrze wyskalowanym na głośne jak trzeba granie nie ma irytujących szumów; cisza panuje znakomita i trzeba temu bić brawo. I druga kwestia niebagatelna: jak względem siebie się mają te ustawienia impedancji? Na tej między innymi kanwie uciąłem sobie pogawędkę z konstruktorem i dowiedziałem się od niego tego, co sam już wcześniej zdążyłem zauważyć: że mianowicie nie jest to obligatoryjne – czyli duża do dużych, niska niskich – tylko trzeba dobierać na ucho. A już szczególnie w przypadku słuchawek o impedancji niskiej, jako że te o wysokiej z reguły wolą swoje. Natomiast w przypadku czułych rzecz nie polega na jednoznaczności, a na sposobie bycia. Przy ustawieniu nominalnym soprany się podostrzają, więc mocniej będzie je czuć, co pociąga przyrost dźwięczności, podnosi szczegółowość i intensyfikuje życie medium, natomiast spada niestety muzykalność, zarówno poprzez mniejszą gładkość, jak i nieznaczny, ale do usłyszenia, spadek brzmieniowej głębi.

Na dobrą sprawę efekt jest taki, że mamy do wyboru trzy style. Żywszy i bardziej chropawy, albo spokojniejszy i głębszy, jak również między nimi pośredni. I przyznać muszę, że wybór okazał się niełatwy, a to głównie za sprawą wałkowanej przeze mnie w każdej niemal recenzji przyzwyczajalności. Każdy z trzech okazał się jak najbardziej akceptowalny, ergo mózg szybko się adaptował, na przestrzeni minut nie godzin wyrównując różnice. Że ostawała się tylko jedna – wybór większej podniety bądź błogodajnego spokoju. I to był niemały dylemat, gdyż ta podnieta oznaczała między innymi więcej dźwięczności i światła, a spokój ciemniejsze tła. Często skłaniałem się więc do żywszego stylu, który przeważnie nie męczył, a dawał większą bezpośredniość. Ale to zależało przede wszystkim od płyty, bo te z tendencją do sybilacji wyraźnie lepiej wypadały w ujęciu spokojniejszym, podczas gdy przykładowo dobrze nagrany fortepian niekoniecznie lepszy ale ciekawszy był w ekscytacji. Z pewnością więc tego za was nie rozstrzygnę, co mu się bardziej podoba; każdy będzie musiał sam sobie odpowiedzieć, natomiast można śmiało uogólnić, że ustawienie „High” (czyli spokojne) bardziej się okazało uniwersalne, natomiast dźwięk całościowo był pierwszorzędny niezależnie od słuchawek i ustawienia impedancji. Jako że sam wzmacniacz jest prima i teraz nareszcie o jego dźwięku.

Przyjechał, wypakowałem, podpinam i mina mi trochę zrzedła. Ale od razu powiem, że to skutkiem jesieni. Na dworze nastały nocne chłody i pootwierane na roścież magazyny firm kurierskich się mocno wyziębiły. W ślad za tym i przesyłki, a mnie się czekać nie chciało i chcąc podłączenie mieć z głowy zaraz się za to zabrałem, dzięki czemu mogę powiedzieć, że Lupi nie znosi zimna. Więc gdyby się zdarzyło, że z zimnym pierwszy kontakt, to trzeba to zimne granie z pamięci wygumkować, bo nie jest miarodajne. Natomiast od temperatury pokojowej do bardzo satysfakcjonującego brzmienia zbiera się Lupi dosyć prędko i już po kwadransie gra nielicho. A potem coraz lepiej, bo tak jest zawsze z lampami. I nim na dobre o dźwięku, to jeszcze tylko napomknę, że oprzyrządowałem go tanim okablowaniem VOVOX-a – i pełna z nim satysfakcja. Jedynie więc przetwornik był z takich mocno nietanich, bo Ayon Sigma to solidnie ponad dziesięć tysięcy, i kabel między nim a iOne koaksjalny Tellurim Q Black Diamond też taki, bo do gorszego mnie nie zmusicie (co jego dystrybutor, plując i wierzgając, też przyjął do wiadomości).

Z tyłu niewiele, ale wszystko co trzeba.

Dobrze, to teraz już konkretnie, poczynając od Fostex T60RP, o których w jednym z komentarzy pozwoliłem sobie napisać, że jak ktoś tęskni za słuchawkowym high-endem na który nie ma środków, to to jest znakomite zastępstwo, jedno z najlepszych możliwych. Zwłaszcza że AudioQuest NightHawk już wypadły z produkcji, co obok bankructwa OPPO jest najgorszą wieścią z audiofilskiego podwórka w tym roku.

Jak zagrało? – Ha, pierwsza klasa. Z tym że może odrobinę bardziej podobało mi się w ustawieniu na „HIGH”, ale tak całkiem nie jestem pewny. W każdym razie w ustawieniu wysokim dźwięk odrobinę był głębszy i mniej usztywniony, ale też mniej impulsywny i mniej doświetlony. Mniej nieco też tętnił szczegółami, mimo iż tętnił wyraźnie, w zamian za to brzmiąc pełniej. Nie chcę tego całościowo odnosić do wzmacniaczy opisywanych poprzednio, bowiem kabel Tellurium Q Black Diamond stwarzał wyraźną przewagę sygnału źródłowego. Psia krew – świetnie grało. Żywo, gęsto, bezpośrednio, głęboko. Z lekkim mrowieniem ożywionego tła i tego tła ciemną barwą. Dźwięk bardzo dobrze się realizował pod względem trójwymiarowości i czucia jego dotyku, że stuprocentowo bezpośredni kontakt i wizualizacja artystów. Ja wiem – to wszystko już wyświechtane, sto razy te określenia padały, ale wierzcie mi, grało ekstra. Tak nawiasem mam nawet teraz do tych słuchawek kabel Tonalium, dający dźwięk jeszcze ciemniejszy, bardziej gęsty i szczegółowy, ale mam nie dlatego, że sam chciałem, ani dlatego, że sam robię. Sam nie robię i nawet o konstrukcji pojęcia nie mam, ale był u mnie z wizytą twórca i „tak dla hecy” dałem mu posłuchać tanich Fosteksów nie wspominając o cenie. I trzeba było widzieć minę po jej ujawnieniu… Faktycznie, grają jak bardzo drogie, a z lepszym kablem jeszcze lepiej. Z tyłu, pięć metrów za plecami, stał podczas komputerowych zmagań tor za zylion audiofilskich dukatów i wcale mnie nie kusił. No jasne, grało tam lepiej, ale to takie granie z celebrą, że trzeba tam się wybrać, do tego jeszcze skupić, rozsiąść najlepiej w samotności, wypędziwszy z pokoju innych, potem starannie dobierać repertuar… a tutaj tak zwyczajnie, z plikami z Internetu, a fantastycznie się słuchało, ujmując rzecz w cudzysłów – słuchało „bez krawata”. Czy to w pełnym skupieniu, podczas recenzyjnych analiz, czy tak dla towarzystwa w tle, podczas przenoszenia wyników na monitorowy papier – słuchało się znakomicie. Więc od razu mogę napisać, że Fezz się Fezzowi udał i żadnego zasadniczego dystansu pomiędzy jego Omega Lupi a Ayonem HA-3 czy symetrycznym Phasemation nie ma, różnice się sprowadzają do niuansów. Tak, Ayon głębiej przenika w harmoniczną tkankę utworów, a Phasemation ze swą symetrycznością potrafi dać bardziej dookólną scenę, ale to tylko audiofilskie smaczki, a nie zasadnicze smaki. I może jedno wybiję, tak by nie było wątpliwości: Omega Lupi nie ma żadnych słabszych momentów, pod każdym względem ekstraklasa. Nie zmiesza wprawdzie stereofonicznych kanałów jak Feliks Audio Euforia, toteż wypełnienie pośrodku sceny nie będzie aż tak popisowe i nie towarzyszył mu będzie aż taki nawał wzajemnych brzmieniowych relacji, niemniej ogólnie to ten sam poziom lampowej właśnie euforii i pełna lampowa gama brzmieniowej satysfakcji. Ciepłe, namacalne i gęste dźwięki, a jednocześnie świetliste, wyrafinowane, szczegółowe.

Z tą impedancją różnie bywa, ale na pewno dobrze, że jest.

Najmniejszego śladu uproszczeń i (to już naprawdę) żadnych krytycznych uwag pod adresem tych polskich lamp. Grały jak jakieś Mullardy i niech mnie kule biją, jeżeli tak nie było. Długie wybrzmienia, piękna dźwięczność całkowicie sferycznych sopranów, a wszystko w „atmosferze”, że audiofilskie święto. I bas w tych Fosteksach z należytym pomrukiem, a przy tym nie pchający się gdzie nie potrza. I przestrzeń wielka, głęboka, wsysająca i z obietnicą, że właśnie w takiej chcesz słuchać.

 

 

Odsłuch cd.

Gałka potencjometru by większa nie zaszkodziła, lecz nie ma na taką miejsca. Jednak solidny opór rzecz dość skutecznie nadrabia.

   Skoro byłem już przy Fosteksach, to sięgnąłem po dynamiczne Fostex TH900 Mk2 z oryginalnym kablem, które od tych planarnych z Tonalium ani trochę nie grały lepiej, tylko chłodniej, z mocniejszym akcentem na pogłos i nieco mniej „lampowo”. Je wolałem w ustawieniu na „LOW” (a więc nominalnie poprawnym), bo grały wówczas żywiej, co kompensowało chłód. Bardzo ta żywość była przy „LOW” żywa i szczegółami przyjemnie chropawa, a samo brzmienie gładkie, gęste, ale z efektem przejścia wskazującym raczej na T60RP. Jedyne co za droższymi przemawiało, to lepsze oddanie spraw delikatnych, co jednak się nie bilansowało. Realizm całościowo lepszy budowały planary i nic na to wam nie poradzę. Może dlatego, że Omega Lupi lepiej się jednak sprawdza przy impedancji „HIGH”, która do dynamicznych Fostex mniej pasowała, stwarzając pewien dysonans na linii soprany-bas. Skraje za bardzo się oddzielały, środek ich dobrze nie sklejał. Zwłaszcza że równocześnie te skraje się „przedobrzały”, traciły naturalność.

Cieplej, a tym samym przyjemniej, zagrały w pasującym do nich „HIGH” Sennheiser HD 600. Też troszkę pogłosowo i jak to one z połyskiem, a przy tym bez zarzutu czysto, stuprocentowo bezpośrednio i popisowo detalicznie. Gdy sobie przypomniałem ich straszne kiedyś brzmienie z lampowym w końcu, choć hybrydowym, słowackim Edgarem, to różnica nie wydała mi się przepastna, ale przepastna do kwadratu. Gładko to tutaj grało, ujmująco, naturalnie i namacalnie – z wszystkimi walorami, które słuchawki te wybiły do miary pierwszego w dziejach przystępnego cenowo słuchawkowego high-endu. Włącznie z analogicznie jak u Fosteksów popisową sceną, nasycaną pięknem i tajemnicą. Nie tak nisko jedynie schodzący bas, albowiem planar est planar.

Niekłamany ból sprawia mi napisanie, że nie wiem czy warto jeszcze uwzględniać w recenzjach AudioQuest NightHawk. Jednak z uwagi na ich posiadanie (nie mam zamiaru się z nimi rozstawać; na pewno z czasem zyskają na wartości, a i wówczas się ich nie pozbędę), ale przede wszystkim z uwagi na liczne grono innych posiadaczy na razie będę uwzględniał. Lecz co tam uwzględnianie, tu chodzi o sprawę inną. Fezz Audio Omega Lupi to dla nich wzmacniacz bez przesady referencyjny spośród tych mniej kosztujących. Co piszę z pełną odpowiedzialnością. Zapewnia bowiem pełną gamę cech niezbędnych wzmocnienia pasującego tym słuchawkom. Przede wszystkim przebija się na wylot przez ich niespotykane zgęszczenie, czyniąc transparencję kompletną i popisową zarazem, jednocześnie nie naruszając wspaniałego czucia medium i masywności obiektów. I druga rzecz zasadnicza – oswojone zostają pogłosy. Nie są one wprawdzie u tych słuchawek jakąś cechą dręczącą, niemniej potrafią się wyobcować. Z Fezz zaś pracują na rzecz poprawy obrazu, całościowej nim fascynacji, więc nie mogłoby być lepiej. Poza tym rzecz sumarycznie najistotniejsza: Omega Lupi gwarantuje istnienie muzycznego piękna. Przywołuje muzykę bogatą, ciepłą, żywą, dynamiczną. Dzięki wielkiemu zapasowi mocy tryskającą energią, przy całej tej energii zamianie w jakość. I na zwieńczenie tego bas. Pisałem niejednokrotnie, że to słuchawki z najpotężniejszym znanym mi słuchawkowym basem. I Omega Lupi w całej rozciągłości tę konstatację potwierdza. Bas z nim w tych NightHawk zjawia się gigantyczny, a jednocześnie na swoim miejscu, jak również przestrzenny i rozdzielczy. Prawdziwa orgia basowości, coś bez wątpienia wyjątkowego. A tu słuchawki przestają robić… Zupełnie jakby stosunek jakości do ceny był w ich przypadku zbyt korzystny i inni producenci w dobie słuchawkowego cen szaleństwa zaczęli wywierać na odstąpienie od nich presję. Kto wie, może za czas jakiś zobaczymy od AudioQuesta jakieś drogie słuchawki? Ani trochę bym się nie zdziwił.

Dacie wiarę? Do tego wzmacniacza psują mniej czy bardziej ale wszystkie słuchawki.

W nawiązaniu do wzmiankowanej wielkiej mocy (na papierze nie wyglądającej na taką), przytoczę najmocniejszy argument w postaci kooperacji z planarami starego typu i na dodatek maksymalnie trudnymi. Chodzi oczywiście o HiFiMAN HE-6. Pod względem mocy wzmacniacz poradził sobie z nimi śpiewająco, czym mi zaimponował; a chociaż nie są to najlepsze słuchawki do grania przy komputerze, to i tak zjawiło się brzmienie w dobrym gatunku. Uprzedzając pytania od razu wyjaśnię, że nie są dobre dla komputerów, ponieważ potrzebują toru dającego głębokie, szczególnie muzykalne brzmienie, a to domeną komputerowych źródeł nie jest. Omega Lupi z Sigmą dawali sobie wprawdzie dobrze radę i grało naprawdę smacznie (dość jasno, analogowo, przyjemne; ciut bez głębi, ale ze świetną szybkością i dynamiką) niemniej ten tor za plecami pozwoliłby minionym słuchawkom flagowym HiFiMAN-a o wiele bardziej zabłysnąć.

Żadnych problemów z głębią nie miały za to planarne MrSpeakers Ether Flow C z kablem Tonalium. Wraz z nimi zjawiło się brzmienie zjawiskowo wręcz muzykalne – ciepłe, gładkie i melodyjne, a także imponująco właśnie głębokie i przy tym naturalne. Urzekające namacalnością i bezpośredniością kontaktu w koncertowej oprawie muzykalności. Więc jeśli ktoś taki styl preferuje, a muzyka pop preferuje zawsze, to grało tutaj referencyjnie. Każdy jednak gatunek dobrze się sprawdzał, nie miałem z tym żadnych kłopotów. Jedynie zwolennicy rozdrapywania ran szczegółami i chłodnych plastrów na duszę mogliby kontestować.

I na sam koniec klasyczne Sennheiser HD 800, zbrojne w kabel Tonalium. (Beyerdynamic T1 akurat komuś pożyczyłem, więc o nich niestety ani słowa.) Miło było nie musieć przy nich się zastanawiać, który tryb impedancji dobrać, i miło było też usłyszeć, jak wzmacniacz wyzyskuje ich rzadko spotykane walory akustyczne. Niewielu bowiem pamięta, i sam czasem o tym zapominam, ale jednym z kluczowych argumentów producenta podnoszonych przy ich promocji był passus: „brzmienie jak z wolnostojących kolumn”. Te słuchawki miały to naśladować najlepiej spośród wszystkich na rynku i trzeba przyznać, że kiedy trafią na „swój” wzmacniacz, to rzeczywiście tak się dzieje. Akustyka zaczyna dominować, poczucie dziania się muzyki w określonym wnętrzu albo plenerze jawnie dochodzi do głosu. W efekcie dostajemy dwa w jednym: scenerię i muzykę. A nieraz mi się zdarzało podczas kolumnowych odsłuchów usłyszeć od wewnętrznej refleksji: „żadne słuchawki tak nie potrafią, tego rodzaju spektakl akustyczny nie jest dla nich dostępny”. Komory akustyczne słuchawek, pomijając takie ewenementy, jak specjalnie profilowane Sony MDR-R10 czy binauralne K1000, które komór nie mają, nie są w stanie nawiązać do akustyki prawdziwych pomieszczeń, lecz u Sennheiser HD 800 tak. Dlatego są takie wielkie i specjalnie ukształtowane, a chociaż nie zawsze tak się dzieje, to z takimi wzmacniaczami jak opisywany zjawia się wrażenie kolumnowego spektaklu.

Wszystkie, nawet te wyjątkowo trudne.

Prócz tego przywołania, o naprawdę zasadniczym znaczeniu, Fezz Audio Omega Lupi dał tym słuchawkom całą resztę. Muzykalność, której za sprawą tej rozbudowanej akustyki same szczególnie dużo nie mają, mistrzowską szczegółowość, do której ich namawiać nie trzeba, a także należną głębię brzmienia, popisowy światłocień, rugowanie wszelkich utwardzeń i dudnień, należyte też wypełnienie i ciśnieniowe medium oraz szczególnie pracowity na rzecz kolumnowej akustyki pogłos. Więc mogę podsumowując napisać, że nie grało to tylko dobrze – grało fascynująco.

 

 

Wnioski

    Wniosek z tego jest jeden – Fezz Audio Omega Lupi to szczególnie udany wzmacniacz. Przede wszystkim pod kątem stosunku jakości do ceny, bo za cztery tysiące takie wzmacniacze dla słuchawek nieczęsto, albo i wcale, się nie zdarzają. Owszem, po drugiej stronie globu Chińczycy mają swojego Little Dot MK VI+, ale kupić go można tylko bezpośrednio u nich, lampy mu trzeba wymienić, a z jego chłodzeniem wiatrakami jest bieda niczym z graficzną kartą. Tego wszystkiego u Lupi nie ma. Wzmacniacz jest tu, na miejscu, lampy od razu ma optymalne i nie trzeba go chłodzić aktywnie. Na dodatek to lampy groszowe, za stówkę można nabyć komplet. Albo za dwie i pół kwadrę Tesli, które nie wiem czy dają jakąkolwiek poprawę, ale po co jakieś poprawy? Bez popraw gra Lupi rewelacyjnie. No, nie wiem – może przesadziłem z jakością dla niego toru? Może ta Sigma była za droga i kabel od Tellurium też? Ale nie przesadzajmy. Od tego się jest audiofilem, żeby w każdych warunkach sobie radzić. Przetworniki i kable do nich to temat rozpracowany, na pewno forumowi partyzanci wiedzą, którą wieś napaść trzeba. Sam natomiast przedkładam wzmacniacz uwidoczniony w tytule i na zdjęciach. To kawał audiofilskiego pieca, na pewno będzie grzał. Wolałbym wprawdzie mieć taki wykończony cały na czarno, ale to już moja odchyłka estetyczna w odniesieniu do audiofilskich klocków. Poza tym nie mam uwag, no może to dopasowanie impedancyjne należałoby jeszcze dopieścić. Natomiast moc, jakość dźwięku, wykonanie i cena to sprawy godne nagród. Moja rekomendacja.

W punktach:

Zalety

  • Przy odpowiednim źródle znakomite pod każdym względem brzmienie.
  • Ciepłe, ale nie za.
  • Nasycone.
  • W każdym calu muzyczne.
  • Bezpośrednie.
  • Namacalne.
  • Substancjalne.
  • Z wszystkimi odpowiedniej jakości składnikami.
  • Jak wielka przestrzeń.
  • Pracujące na rzecz tej przestrzeni pogłosy.
  • Żywe i odciskające się medium.
  • Ekspresyjne a nieuciążliwe soprany.
  • Potężny w umiejących go oddać słuchawkach bas.
  • Autentyczne ludzkie głosy.
  • Wybitna szczegółowość.
  • Efektowny światłocień.
  • Żywość.
  • Tempo.
  • Potężny zapas mocy, zdolny na pełny regulator napędzać nawet starego typu planary.
  • Solidna, masywna konstrukcja.
  • Sprawdzony, nie wiedzieć czemu nie stosowany dotąd we wzmacniaczach słuchawkowych schemat obwodu.
  • Dopasowanie impedancyjne.
  • Świetnie się sprawdzające a wyjątkowo tanie lampy.
  • Żadnych głupich światełek.
  • Od firmy z tradycjami.
  • Wyjątkowo korzystny stosunek jakości do ceny.
  • Rekomendacja.

Wady i zastrzeżenia

  • Skromna estetyka obudowy.
  • Dopasowanie impedancyjne daje niejednoznaczne efekty.
  • Trzeba trochę uważać z potencjometrem, bo moc może się dać we znaki.

Sprzęt do testu dostarczyła firma: FEZZ Audio 

Dane techniczne FEZZ Audio Omega Lupi:

  • Typ układu : Push-pull AB1 Class
  • Moc wyjściowa : 2 x 250 mW
  • Impedancja wyjściowa : 32-600 Ω
  • Pobór mocy : 90 W
  • Wejścia : 1 x RCA
  • Wyjścia : 1 x RCA
  • Zniekształcenia THD : < 0,3%
  • Pasmo przenoszenia : 20 Hz -120 kHz (-3dB)
  • Bezpiecznik : 3,15A T
  • Waga : 9,5 kg
  • Wymiary : 355 x 340 x 150 mm
  • Lampy : PCL86 x 4 (ower output, pre-amp & drivers)
  • Bias: automatyczny
  • Wyposażenie opcjonalne: klatka ochrona
  • Cena: 3990 PLN

System:

  • Źródło dźwięku: PC (pliki dyskowe i z Internetu).
  • Przetwornik: Ayon Sigma.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: Ayon HA-3, FEZZ Audio Omega Lupi.
  • Słuchawki: AudioQuest NightHawk (kabel Tonalium), Fostex T60RP & TH900 Mk2, HiFiMAN HE-6, MrSpeakers Ether Flow C (kabel Tonalium), Sennheiser HD 600 & HD 800 (kabel Tonalium).
  • Interkonekt: VOVOX Vocalis.
  • Kabel USB: iFi iUSB3.0 z kablem Gemini plus iDefender.
  • Kabel koaksjalny: Tellurium Q Black Diamond.
  • Konwerter: iFi iOne.
  • Kable zasilające: Harmonix X-DC350M2R, VOVOX Vocalis.
  • Listwa: Sulek Audio.
  • Stopki antywibracyjne: Avatar Audio Nr1.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

45 komentarzy w “Recenzja: FEZZ Audio Omega Lupi

  1. Miltoniusz pisze:

    Jak by go Pan porównał do Phasta?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziecinnie proste i jak najbardziej zasadne pytanie, na które nie umiem odpowiedzieć. Nie umiem, ponieważ Fezz Omega Lupi słuchałem z kablem koaksjalny Black Diamond, a PhaSt-a z o wiele słabszym Acoustic Zen Silverbytes. Ogólnie biorąc oba wzmacniacze są świetne i godne polecenia, ale subtelnych dzielących je różnic nie wyłuszczę. Wydaje mi się (z naciskiem na „wydaje”), że PhaSt z lampami Mullarda jest cieplejszy i bardziej kameralny, intymny, a Lupi (też ciepły) bardziej wielkoskalowy, symfoniczny. Ale to mogą być, jak powiada poeta, mylne złudzenia. Jakościowo są na pewno bardzo blisko i z podobną sygnaturą, tak więc jedynie postawienie ich obok siebie mogłoby dać dokładny obraz różnic. Z pewnością są niewielkie.

  2. Artur pisze:

    Kiedyś Pan pisał że euforia gra w tej samej lidze co trilogy 933. Czy fezz też może z nimi pograć?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak jak napisałem w recenzji: Euforia lepiej wypełnia środek sceny i ogólnie potrafi dać więcej informacji dzięki swojemu krosowaniu kanałów. Tym przeskakuje PhaSt-a i tak samo Omegę Lupi. Co zaś do Trilogy, to ostatni raz słuchałem go na AVS 2016 z Focal Utopiami w warunkach ogólnego hałasu. Pozostało wrażenie fantastycznej jakości , ale już zatarte i uogólnione. Wzmacniacz ogólnie rewelacyjny, najlepszy tranzystorowy po Wells Headtrip jaki słyszałem, ale dokładnych różnic między nim a Lupi nie wskażę, tym bardziej, że sygnaturę mają podobną. Nie mam takiej pamięci i nie słuchałem ich w tych samych warunkach. Mogę więc tylko napisać, że Lupi z Sigmą po kablu Tellurium Black Diamond słuchało mi się tak, że niczego nie brakowało. Brzmienie kompletne, całkowicie sycące. Pewnie, że da się na wiele sposobów lepiej, ale to w zupełności wystarczało. Muzyka kompletowała się pod każdym względem – jakości, bezpośredniości, wizualizacji, emocji, wyważenia struktury, nasycenia barwą i światłem. Inaczej mówiąc grało tak, że lepsze brzmienie już niekonieczne. Może jedynie prawdziwość symfonii i fortepianu w dużym torze z K1000 były wyraźnie lepsze. Jak to się mawia – o klasę.

  3. Jakubas100 pisze:

    Panie Piotrze, a jakby Pan jeszcze sięgnął pamięcią i porównał go do Pathosa Aurium? Po podwyżkach Fezza zrobiło się już tylko około 1000 zl różnicy, a Pathos wygląda pięknie.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tu nie mam wątpliwości – Fezza bym wolał. Ale to jak zwykle względne, bo ktoś stawiający na bardziej dynamiczny, tranzystorowy styl wybrałby pewnie Pathosa. Niemniej liryzm, piękno wybrzmień czy nasycenie barw lepsze u Fezza.

      1. Artur pisze:

        A słuchał Pan kiedyś słuchawkowca od unison research? Jak on się sprawuje?

        1. Piotr Ryka pisze:

          Nie, nie słyszałem.

  4. Tomasz pisze:

    Panie Piotrze, wspominał Pan w recenzji, że FOSTEXY T60RP grały na kablu TONALIUM. – Może to ostatnia okazja, jestem w trakcie testów przedzakupowych FOSTEXÓW i mam nadzieję kabla TONALIUM. Czy mógłby Pan wypożyczyć mi /za kaucją oczywiście/ ten kabel? – Wtyk do wzmaka mały 3,5mm. Uprzejmie proszę o info.
    Pozdrawiam
    T

    1. Piotr Ryka pisze:

      Rzecz myślę do zrobienia, ale muszę się najpierw dowiedzieć na ile producent go ceni.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Tak jak napisałem w recenzji słuchawek – kabel Tonalium dla T60RP z wtykiem mały jack kosztuje 1500 PLN. Można wypożyczyć za kaucją. Kontakt na: ryka1p@gimail.com

  5. Tomasz pisze:

    WITAM PANIE PIOTRZE.
    Napisałem mail na w/w adres. – Brak odzewu – nie doszedł? – brak czasu? – Niestety za parę dni będę musiał oddać FOSTEXY T60RP. – Będzie smutno, bo mają potencjał, ale bez tonalium to do końca nic nie wiem. PROSZĘ O INFO.
    POZDR
    T

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nie, nie doszedł. Dziwne.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Aha, źle napisałem. Powinno być ryka1p@gmail.com

  6. Tomasz pisze:

    Panie Piotrze, napisałem mail na poprawiony adres, czekam na info co do przelewu.
    POZDR
    T

    1. Piotr Ryka pisze:

      To klops, bo maila dalej nie widzę, a dostaję je lawinowo. Proszę może spróbować raz jeszcze, albo podać adres mailowy do siebie (o ile to nie problem).

  7. Tomasz pisze:

    Mail – tomasz.rzepczyk@wp.pl – Czekam przy laptopie. POZDR

  8. Jarek Klonowski pisze:

    Panie Piotrze, świetna recenzja – jak zwykle zresztą 🙂
    Jak porównałby Pan omawiany wzmacniacz do zestawu iFi iCan2 + iTube2?
    Jestem ciekawy co będzie lepszym wyborem do posiadanego już iFi iUSB3.0 + iDSD Micro BL oraz słuchawek Focal Clear z kablem FAW Noir Hybryd HPC.
    Chodzi mi jeszcze bardzo poważnie po głowie wymiana posiadanego DACa na Chord’a Qutest i zestawienie go z opisywanym tu wzmacniaczem.
    Nie wiem czy słuchał Pan w/w przetwornik Chord’a, natomiast całą resztę z posiadanego przeze mnie toru Pan testował, więc mam nadzieję że troszkę mi Pan pomoże w moim dylemacie 🙂
    Z góry dziękuję za odpowiedź.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Jarek.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Trudno jest porównywać z czasowego dystansu, a iFi z iTube dawno już nie słuchałem. Na pewno oba grania będą bardzo dobrej jakości, ale chyba wskazanie na FEZZ. Mogę się jednak mylić.

    2. Alucard pisze:

      Qutesta mam i gra właśnie po optyku z najwyższym kablem Qeda. Rewelacyjne urządzenie, szybkość, rytm, detal, DYNAMIKA!, wykop… i to taki wykop że bym nie uwierzył że słuchawki Grado tak potrafią kopać. Jak tury. Nawet sobie nie wyobrażam co będzie gdy w końcu wepnę w tor D8000 albo Utopie.

  9. Karol pisze:

    Co sądzi Pan o podłączeniu do nich Audezów 2 ?

    1. Piotr Ryka pisze:

      To uniwersalny wzmacniacz, wszystkie słuchawki z dobrym skutkiem da się do niego podłączyć. (Z wyjątkiem dokanałowych.)

  10. Andrzej pisze:

    Dziwi mnie jeden „plus”, a mianowicie „Świetnie się sprawdzające a wyjątkowo tanie lampy.”
    Dla mnie to oczywisty minus.
    Skąd wiadomo, że „Świetnie się sprawdzające”, skoro nie ma jak ich porównać z innymi producentmai typu Mullard, Telefunken itd. A już napewno nie były porównywane w recenzji.
    Prawdopodnie wzmacniacz dobrze brzmi z tymi lampami, ale jeśli byłyby inne lampy tego typu, mogłby grac jeszcze lepiej.
    Kolejny minus jest taki, że rpzy popularnych lampach mozna dopasować brzmienie, jak np. jest napisane w recenzji LCD-2.
    W Fezzie w związku z „Świetnie się sprawdzające a wyjątkowo tanie lampy.” praktycznie nie ma takiej możliwości.
    Bo z tego co sie orientuje to nie jest popularna bańka i nie ma za dużego wyboru.

    1. misiekkb pisze:

      Tutaj się zgadzam z Panem Piotrem są to świetne lampy, akurat miałem możliwość słuchać Fezza na lampach różnych producentów i te, które są stockowe dają najbardziej koherentny dźwięk. Inne lampy stawiały albo na ekspanowanie niskich tonów, albo robiły gęste, przymulone brzmienie i tak dalej. PCL86 są bardzo znanymi lampami i znajdzie Pan te lampy u różnych producentów lamp, np we wspomnianym przez Pana Mullardzie. A do tego te lampy są dosyć tanie.

      1. Andrzej pisze:

        Faktycznie coś mi się z tymi lampami pomieszało.
        Ale i tak pisanie, ze lampy są optymalne (być może są) bez porównania jest dziwne według mnie.
        Jak jest mozliwośc to proszę o usunięcie wczesniejszego posta 😉

      2. Andrzej pisze:

        misiekkb, miał Pan może okazję słuchać Omega Lupi z lcd-x?

    2. Piotr Ryka pisze:

      Napisałem, jak napisałem, ponieważ znam się trochę na lampowym brzmieniu i natychmiast odróżniam dobre od już tylko średniego. Tanie polskie lampy w Fezz Omega Lupi grają jak dobre Mullardy. Ich taniość jest oczywiście dodatkowym atutem.

      1. Andrzej pisze:

        Dobre a optymalne to jednak różnica. Że coś jest dobre można stwierdzić bez porównań.
        Natomiast, że optymalne, według mnie bez porównania się nie da, ale to szczegół bez znaczenia.

        Pomyliło mi się, myślałem, że sa tylko polskie i Tesli PCL86, dlatego uznałem to za minus.
        Ale są dostępne różne, więc mój pierwszy post jest bez sensu 😉
        Przydałaby się opcja usuwania 😉

        1. Piotr Ryka pisze:

          Jak się dowiedziałem, kwadra ECL-86 Simensa czy Telefunkena jest do zdobycia, ale to bardzo trudne i koszt rzędu 1,5-2 tys. zł. Brzmienie od polskich mają podobno lepsze, ale sam w tych PCL-86, tak jak je zaaplikowało Fezz Audio, nie dopatruję się żadnych braków.

  11. mateusz pisze:

    Witam,

    Panie Piotrze poszukuję sieciówki do Fezz jak w teście, widzę że Pan korzystał z Vovox-a Vocalis, czy według Pana to będzie kabel optymalny dla tego klocka, czy może jednak coś zee stajni Isol-8?
    Z góry dziekuję za radę.

    Mateusz

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Przepraszam, przeoczyłem pytanie. Może być któryś Vovox, może być Luna Cables Gris.

  12. Marcin pisze:

    Ciekawe jak ten Fezz zgrałby się z Monolith 1570

    1. Piotr+Ryka pisze:

      U znajomego gra bardzo dobrze. Namówiłem go na oba składniki.

      1. Marcin pisze:

        Mam też Nighthawki, które widać dobrze się zgrywają, choć obawiałem się o ich niską impedancję, pytanie jeszcze na jakim ustawieniu Fezza Pan ich słuchał? Myślę o jego zakupie, szczególnie że mogę go mieć z drugiej ręki za 2200:-).

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Moim zdaniem przy takiej cenie Fezz nie ma żadnej konkurencji.

          1. Marcin pisze:

            Ostatnie pytanie, rozumiem że w przypadku NH nie muszę obawiać się ich niskiej impedancji i słuchania w trybie mid czy high?
            Dziękuję za odpowiedź
            pozdrawiam

          2. Piotr+Ryka pisze:

            Napisałem w recenzji, że Fezz jest dla NightHawk w ramach niższego od bardzo wysokiego budżetu referencyjny. Szczerze mówiąc nie pamiętam, w jakim ustawieniu słuchałem, ale to przecież nieważne, któreś na pewno pasowało, a najprawdopodobniej oba.

  13. Piotr pisze:

    Witam, czy wzmacniacz fezza w obecnej cenie około 6K jest to 1 poziom niżej od np: takiego Songolo (12K), czy jednak jest to większa różnica ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Zależy z którymi lampami w Songolo. Może być jeden, mogą dwa.

  14. Tomek. pisze:

    Zapewne zależy też co się wepnie w Fezza od góry i z tyłu.
    Stock z czasem okazał się słabiutki…
    Na ebay idzie trafić bogate lampki w przyzwoitych cenach.

    1. Artur pisze:

      Czy możesz rozwinąć temat lamp innych niż stockowe w Omega Lupi. Jakie lampy testowałeś i które dają lepszy dźwięk?

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Po sześciu latach nie pamiętam czy producent dołączył alternatywny zestaw lamp, ale wydaje mi się, że nie. W recenzji dostarczone polskie są bardzo chwalone, więc poszukiwanie zamienników nie jest chyba konieczne. Jak już, to szukałbym Mullard, Philips albo Amperex, ale te lampy nie są teraz popularne, więc mimo że kiedyś były i należą do tańszych, znalezienie dobrego kwartetu będzie trudnym zadaniem. Można zapytać samo FEZZ albo tutaj: https://tubes-store.eu/pl/

  15. Andrzej pisze:

    Panie Piotrze, czy polecałby Pan ten wzmacniacz do crosszonow CZ-1?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tak, myślę że jest wystarczająco mocny. Ale w przyszłości jeszcze mocniejszy pewnie by nie zaszkodził.

  16. Tomek pisze:

    Producent nie dołączał alternatywy.
    Miał w sprzedaży osobno Ei oraz Tesla.

    Artur , z tego co pamiętam to na pewno posiadam Ei, Mullard,Haltron, Philips, Philips Miniwatt, 2 rodzaje Tungsram ,2 rodzaje Polam.

    Ei oraz Polam montuję z ciekawości jak mam do przetestowania jakiś klocek czy ,,drut”.

    Proponuję ze względu na dostępność zacząć od Philips o budowie jak z linka poniżej.
    Gładkie ,plastyczne, napowietrzone lekko ocieplone.
    Mają taki analogowy sznyt bez cienia zamulenia. –

    https://www.ebay.pl/itm/145536589421?hash=item21e2a81e6d:g:VVUAAOSwzVpll-mB&amdata=enc%3AAQAIAAAAwP54jVAps%2BLCkSP1MFyEkSY166EvBDHBVaWpSx%2B2cjSFIkriU8JNYd90oAacqDP0JTaZ9CnTI1hQLvKf0%2BkdrtA8xQRiI%2BXIRZOJt4vJ5hsMZmMP1EzGyaeuuBKEZFBsnm%2FC89ei5R9Da9DQG%2BpK4kWVLFoDuC9FujJNC33iQSVtGl6yIi6hZHYTgKvkh%2BELCYRFFzcwgOQkFcHb%2Bi%2FTb2V4R0enQy0ddLIeV6bbxt34lm2YLY%2BA%2BFD1V5hmwb4upA%3D%3D%7Ctkp%3ABk9SR_zM4IiwYw

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy