Recenzja: Abyss AB-1266 PHI TC

Szeroko znane, luksusowe słuchawki Abyss AB-1266 zaistniały w 2012 roku, jako produkt zajmującej się wcześniej okablowaniem amerykańskiej firmy JPS Labs. Wraz z późniejszymi o kilka lat HiFiMAN Susvara były to i są nadal najdroższe słuchawki planarne.  

W 2018 pojawił się następca – tytułowe Abyss AB-1266 PHI TC, o którym pisząc spóźnioną recenzję pierwszych lekkomyślnie się wyraziłem, że to tańszy sukcesor. Nic podobnego, wręcz przeciwnie, w przypadku wersji najpełniejszej, z najlepszym oprzyrządowaniem, Abyss AB-1266 PHI TC COMPLETE kosztują w polskiej dystrybucji 46 990 PLN. W tej sytuacji to najdroższe słuchawki z naszego rynku; po jeszcze droższe Sennheiser HE-1 i HiFiMAN Shangri-La trzeba się fatygować za rubieże, choć można to zrobić nie wstając z fotela – przelewem i kuriersko.

Wracając do początków. Dzieje JPS Labs sięgają roku 1990 i wiążą z nazwiskiem Joe Skubinskiego. Który startował od produkcji filtrów kolumnowych Golden Fluets[1], by potem wejść w okablowanie. Będzie ono dla nas istotne zarówno historycznie jak współcześnie – to dzięki niemu firma się rozwinęła i mogła rozróść na słuchawki, a teraz okablowanie samego JPS Labs towarzyszy słuchawkom. Recenzja tyczy szczytowej wersji COMPLETE, toteż najlepsze firmowe będzie obecne i rozpatrzone zostanie w kontrze do podstawowego (które też) oraz do kabli innych producentów. Wyposażono bowiem Abyss 1266 w popularne przyłącza mini XLR, zastosowane na dodatek bez sztuczek z kolejnością pinów[2]; użycie alternatywnych kabli to rzecz dziecinnie prosta – o ile ma się kable. Akurat mam, więc przy okazji będzie kablowy przegląd: dwa kable JPS Labs plus Luna Cables, Sulek i Tonalium. 

Sięgnijmy do poprzedniej recenzji z 1266 w tytule, bowiem dodatek PHI TC nie wpłynął na istotę. To wciąż potężne planary starego typu, o których wówczas pisałem:  

Słuchawki skonstruowano w dawnym stylu pierwszych magnetostatów Yamahy, to znaczy membran trudnych do ruszenia, wymagających wzmacniaczy o podwyższonej mocy. Joe Skubinski, sam specjalista od głośnikowych kolumn (pracował wcześniej dla Bower&Wilkins) poprosił kalifornijskiego krajana – mistrza sztuki wzmacniaczy Jeffa Wellsa – o wzmacniacz pasujący; tak doszło do powstania słuchawkowej wersji głośnikowego Wells Audio Innamorata, znanej jako Wells Audio Headtrip. Ten słuchawkowy mocarz był tutaj testowany, zyskując maksymalną notę, ale pod nieobecność słuchawek z myślą o których powstał. I znowu stanie się tak samo, ale od drugiej strony: flagowe słuchawki Skubinskiego raz jeszcze zmuszone będą obyć się bez wzmacniacza Wellsa, zastępowanego też bardzo mocnymi Woo Audio WA33 na zmianę z przedwzmacniaczem Twin-Head współpracującym z końcówką Crofta.

Nim przejdę do przeglądu własności PHI TC, jedna ważna uwaga o zmianie sytuacji. Pisząc pierwszą recenzję Abyss posługiwałem się egzemplarzem od prywatnego właściciela, nie było polskiej dystrybucji. To się zmieniło, dystrybutor jest – to MIP, właściciel sieci sklepów mp3store.

[1] Analogicznych jak moduły Steina.

[2] Jak robi Monoprice.

Technika i użyteczność

Muszle podczepione na sztywno.

   Ten dział oprócz techniki, ekonomii i zagadnień ergonomicznych zwykł rozpatrywać estetykę. To proszę bardzo, pierwsze słowa odnieśmy do spraw estetycznych.

W połowie zeszłego wieku popularność zyskało pojęcie stylu industrialnego, jako rezultat mody na adaptację przemysłowych wnętrz. Wielkie powierzchnie hal produkcyjnych zbankrutowanych lub przeniesionych fabryk, bezpańsko niszczejące w wielkomiejskich przestrzeniach, zaczęto adaptować na mieszkania i artystyczne pracownie. Skracając temat: połacie surowego betonu i surowość metalu – matowość ścian i antykorozyjnych pokryć, prostota i masywność konstrukcyjna – filarem industrialnej mody. Z tej mody słuchawki Skubinskiego wychodzą jako czysty przykład: ich konstrukcję oparto o czarną, metalową ramę z przytwierdzonymi sztywno metalowymi muszlami. Wewnątrz ramy, ani trochę nie próbującej się wdzięczyć ergonomicznym profilem, podczepiona na gumach opaska nagłowna z podwójnej, wypełnionej zmiękczeniem skóry, na szczycie rozpoławiający pałąk zawias o małym kącie swobody, pozwalający grubym poduszkom padów lepiej dopasowywać się do głowy. To ważne, jako że wg producenta słuchawki powinny jak najlepiej przylegać, lecz z jednym zastrzeżeniem: lepiej kiedy całkiem nie przylegają, niż żeby pady się spłycały na skutek dociskania. Te pady grube i mięsiste, z bardzo wyraźnym profilem tylnego wypiętrzenia, pokryte miękką, gatunkową skórką z wentylacyjną perforacją. Z muszlami połączone magnetyczne poprzez niewielkie bolce, których koronka i wyżłobienia w padach umożliwiają podpinanie skokowym ruchem po obwodzie. W ten sposób oraz kątem zawiasu poprawiamy dopasowanie, a gdy zajdzie potrzeba, można natychmiast zmienić pady – bez wysiłku i kulturalnie. W komplecie jednak tylko jedne; nie dostajemy zapasowych ani alternatywnych z weluru.  

One także z metalu.

Dopasowane obwodowym przeskokiem i małym skrętem pady – o dziwo! – dobrze się układają, chociaż nie idealnie. Rzecz najważniejsza – pozornie ot tak sobie podwieszona opaska, nie tylko dobrze zastępuje regulację pionową, ale też niemal całkowicie znosi ciężar słuchawek, który jest industrialnie duży.

– Sześćset czterdzieści gramów bez kabla? Cięższe tylko Kennerton Odin. Mimo to metalowych Abyss prawie nie znać na głowie. Lecz nie przesadzajmy z tą metalowością – maskownice na muszlach są wprawdzie metalowe, ale boczna otoka to ciemnopopielate tworzywo. Niemniej i maskownica wewnętrzna, między membraną a uchem, także jest metalowa, metalu Abyss nie brak.  

Już ze słuchawkami na głowie, które wbrew topornemu wyglądowi szkoły estetyki industrialnej okazują się nie tylko nie ciążyć, ale są po prostu wygodne, możemy poznać industrialnym językiem spisany elaborat producenta odnośnie zalet i technicznego nowatorstwa Abyss AB-1266 PHI TC. Rzecz ujęta została w punktach:

• Obrabiamy i wykańczamy wszystkie elementy ramy aluminiowej i produkujemy nasze przetworniki planarne we własnej siedzibie w Buffalo w stanie Nowy Jork. Luksusowa skórzana torba transportowa została wykonana w Kalifornii. Drewniane pudełko pochodzi ze stanu Nowy Jork.

• Obudowa słuchawek składa się z metalowych maskownic po obu stronach oraz regulowanego, dwuczęściowego pałąka. Żadnych plastikowych części podatnych na złamania, wszystkie elementy są wykonane z litego aluminium o wyjątkowej wytrzymałości. To także zapewnia kontrolę rezonansu, minimalizując niepożądane zabarwienia.

• Wysokiej jakości wykończenie z ceramiki polimerowej, z najtwardszej cienkowarstwowej powłoki na świecie. Istnieje możliwość wykonania niestandardowych kolorów na zamówienie.

• Opatentowana konstrukcja planarnego przetwornika magnetycznego wykorzystująca naszą bardzo cienką membranę o bardzo małej masie. Bezproblemowa dynamika i wyszukiwanie szczegółów na niskim poziomie w basach, średnich i wysokich tonach z przestrzennym dźwiękiem poza Twoją głową. Wrażenia odsłuchowe niczym z  pierwszego rzędu, z oszałamiającym basem, jakich nie zapewniają żadne inne słuchawki. To niczym jak najlepsze głośniki w sali odsłuchowej.

• Skrupulatne dopasowanie przetworników.

• Unikalne, wykonane na zamówienie magnesy neodymowe dużej mocy ze zoptymalizowanym układem szczelin.

• Przednia przegroda ze stali niskowęglowej ograniczającej rezonans.

• Unikalne boki ze spienionego aluminium dostrojonego akustycznie do naszej planarnej membrany zapewniają całkowicie otwarty dźwięk.

• Wysokiej jakości miękkie pady nauszne z jagnięcej skóry zapewniają komfort i doskonale dostrojoną akustykę. Magnetycznie regulowane pozycjonowanie umożliwia precyzyjne dostrojenie akustyki i dopasowanie do Twojej muzyki i Ciebie.

• Pięknie wykonany, wyściełany pałąk z francuskiej skóry odpowiednio rozkłada ciężar słuchawek nawet przez wiele godzin dla wygodnego noszenia. Wygląd jest mylący, te słuchawki nie służą do zaciskania głowy, ale raczej unoszą się na szczycie i luźno dotykają uszu. Wytłoczone logo „Abyss”.

• Wszystkie główne elementy są trwale grawerowane laserowo w celu zapewnienia identyfikowalności i kolekcjonowania.[3]

Cała konstrukcja to metal.

Zatem już nie Kalifornia, tylko Kraina Wielkich Jezior, sugerowane przeze mnie tworzywo na otokach to w rzeczywistości aluminium spienione, supercienka membrana, doskonałe magnesy, dopasowane akustyczne elementy, odporność na uszkodzenia i rezonans, w najwyższych gatunkach obie skóry, a przede wszystkim: „Niczym prawdziwy koncert!” Na dokładkę wygoda i wszystko w jakości kolekcjonerskiej. Cena także kolekcjonerska…  – jakie wyposażenie w zamian?

Słuchawki dostajemy w drewnianej skrzyni z taniego drzewa iglastego, której gar zostawiono surowy, a wieko pomalowano na dżinsowy kolor i ozdobiono napisem „Abyss”. Zawartość zależy od wersji. Za podstawową STANDARD zapłacimy 30 990 PLN i otrzymamy oprócz słuchawek 2,5-metrowy symetryczny przewód wtykany 4-pinem oraz przejściówkę na duży jack plus aksamitną torbę. W przypadku średniego zestawu DELUXE (nieoferowanego przez polską dystrybucję) będzie to identyczny przewód, ale zakończony rozgałęźnikiem 2 x 3-pin, do niego przejściówki na 4-pin i duży jack oraz zamiast aksamitnego worka duża skórzana torba i aluminiowy stojak. W przypadku szczytowej COMPLETE nastąpi jedna, ale zasadnicza zmiana – standardowy kabel JPS Labs zastąpi kosztujący solo aż dwa tysiące dolarów najlepszy od nich Semiconductor, też zakończony 2 x 3-pinem, chyba że obstalujemy inaczej.  

Dane techniczne nie są obfite. Oprócz już wymienionej wagi 640 g i technologii na gruncie planarności klasycznej, dostajemy wiedzę o impedancji 47 Ω, czułości 88 dB/mW i paśmie przenoszenia 5 Hz – 30 kHz. Niczego bliższego o membranie i uformowaniu magnesów, nic też o drodze rozwojowej.

Natomiast o tym, że słuchawki są drogie, mnie z kolei nie chce się pisać. Tak wiele teraz drogich i tak te drogie drogie, że nudne to się stało i w sumie nowych rzeczy nic. Ceny pochodzą z rynku wymiany; tyle drogich słuchawek, bo tylu chętnych mieć. Gdyby nie majętni nabywcy, nie byłoby drogich słuchawek; są amatorzy drogich, są i drogie słuchawki. To nie jest moja wina, że ludzie mają pieniądze.

Napisy grawerowane.

Zanim zaczniemy słuchać, uwaga przypomnieniowa. To specyficzne planary, z magnesami po jednej stronie. Dzięki temu membrany mają większą swobodę; amplitudy ich drgań mogą osiągać szerszy zakres. Co ma sprzyjać melodyjność i faktycznie jej sprzyja – recenzja pierwszych Abyss 1266 sugestię potwierdziła: to najmelodyjniejszy planary, także jedne z najpotężniejszych – i brzmieniowo, i wyglądowo.

Modele Abyss 1266 i Abyss 1266 PHI TC różnią odmienne przetworniki. PHI oznacza nową membranę, TC konstrukcję magnetyczną oraz doskonalsze surowce. Zmiany następowały sukcesywnie dystansem trzech pokoleń; recenzowane Abyss 1266 PHI TC to czwarta generacja słuchawek „1266”, choć oficjalnie druga.

[3] Tekst kursywą pochodzi od polskiego dystrybutora.

Brzmienie: Ze sprzętem przenośnym

Dopasowanie tylko opaską i zawiasem pałąka.

– Da się ze sprzętem przenośnymi?
– Da się!

Skórzana torba jest właśnie po to, by ze słuchawkami wędrować; jej wnętrze zaprojektowano tak, by nosić w niej też sprzęt przenośny. Chodzenie z torbą po pokoju odpuściłem, ale Karol na CanJam w Londynie widział wędrującego z nią przez ramię i 1266 na uszach. Wyglądało dość ekscentrycznie, ale ekscentryzm teraz w modzie – paradować można dowolnie; im dowolniej, tym lepiej.

W ruch poszedł Astell złączony ze słuchawkami przez optymalne łącze Pentaconn, słuchawki dostały kabel Tonalium. Nie dlatego, że wcześniej odbył się konkurs i wypadł w nim najlepiej, tylko tego kabla na co dzień używam, był zatem miarodajny.

Zostawmy otoczenie, przejdźmy do brzmieniowych konkretów.

Brzmienie cechował znakomity poziom. Wprawdzie też poziom głośności ustawiony w odtwarzaczu musiał być bliski maksimom, ale w przypadku odtwarzaczy przenośnych zwykle to nie oznacza zniekształceń, a fantastycznie grało. Może nie aż poziomem „niczym z pierwszego rzędu koncert”, ale brakowało niewiele. Trudno przy tym uzgodnić kolejność pozytywów pod kątem siły działania. Może najbardziej uderzała głębia; to było głębokie brzmienie z takich dających nieme „Ach!” – Szczególnie właśnie głębią i przyjemnością dotyku. Także światłem.  

Ruch zawiasu niewielki.

Głęboka i szeroka scena, półkolem otaczająca słuchacza; głębokie na niej nasycone i wilgotne brzmienia, o wielkiej przyjemności wchodzenia w kontakt. Ciemny i głęboki koloryt, gładkość brzmieniowych tekstur okraszanych powierzchniowym meszkiem. Żadnego ocieplania, słodzenia, łaszenia. Dużo przestrzennej swobody, cośkolwiek z natlenienia, a przede wszystkim całościowe poczucie nadzwyczajności jakościowej. Zero chłodu, dominującym akcentem potężny, esencjalny, w głębokich barwach przekaz.

Głębia biorąca się z basu obecnego stale – nieprzeciętnie nisko schodzącego, objętościowego, dobrze definiowanego konturem i różnorodną treścią. Soprany też trójwymiarowe i prędzej spokojne niż w ofensywie. Wokale nieocieplone, głębokie; przywołujące realizm, ale z nutką nadrealnego piękna na skutek pogłębienia i wygładzenia.

Imponujące rozciągnięcie skali między delikatnością a potęgą i dużo miejsca pomiędzy znacznie rozsuniętymi źródłami. Emocjonalny rys bliższy nostalgii niż radości.

Sposobem percepcji tego – wrażenie grania z namaszczeniem. Z pewnym namysłem, lekkim spowolnieniem, tak żeby słuchacz łatwiej piękno chłonął. Albowiem piękno dominantą – piękno melodii, faktur, sceny, całego muzycznego teatru. Piękno płynięcia muzyki, brzmieniowe instrumentów i otoczenia. – Ogromny ładunek piękna, wyjątkowo sycący.

Pady i opaska z prawdziwej skóry.

Przyznam, że ani razu wcześniej brzmieniem przy tym odtwarzaczu nie zostałem tak nasycony – aż niemalże po przesyt.

Żeby nie było „och-ach!” samych. Można się czepiać spowolnienia i mocnym nasyceniem basu przy umiarkowanie intensywnych sopranach starzenia ludzkich głosów. Jeśli ktoś woli szybkość, poryw, agresję, zwinność; także w tle większy poszum oraz artystów młodszych, nie skutkiem basowej domieszki nadnaturalnie dojrzałych, to Abyss w parze z przenośnym odtwarzaczem raczej nie są dla niego – dla niego Grado RS1.

Były tutaj te Abyss, wyrażając się językiem wojennej floty, bardziej jak dreadnought niż niszczyciel. Majestatyczne płynięcie, potężne działa basowe, głębia po każdej stronie.

Instrumentalne i harmoniczne skojarzenie do organów. Sama wyborność dźwięku, pomimo braku ciepła, w gatunku brzmień lampowych. (Mimo że w tym akurat odtwarzaczu żadna lampa nie mieszka.)

Dodatek przenośnego słuchawkowego wzmacniacza ożywiłby zapewne brzmienie, ale czy uczynił piękniejszym? Zależy pewnie, który wzmacniacz.

Brzmienie: Przy komputerze

Pady o magnetycznym mocowaniu.

Wzrost siły napędowej wraz ze słuchawkowym wzmacniaczem stacjonarnym dual mono wspomógł wyraźnie soprany, zrównując wyważenie między nimi a basem. Wokale odmłodniały, zyskując poprawność wiekową; jednocześnie i one, i tekstury stały się bardziej chropawe.

Przybyła wraz z sopranami żywość, też z mocą szybsze tempo. Słuchawki przestały być tak majestatyczne i tak przede wszystkim głębokie, stając się bliższe normalności i prawdziwsze muzyczne. Bas nie to, że się spłycił, ale zdobiony teraz wykończającymi przymieszkami sopranowych ozdóbek (i tak dziać się powinno) poszerzył zakres brzmienia i formę wypowiedzi. Trójwymiarowa jego forma wzmocniła się w wyższych partiach – sopranowe dodatki przestrzenność tam dopisały.

Tempem doprawiło się dostojeństwo i całość wzbogaciła przestrzennie i brzmieniowo. Wokale – jako żywsze, młodsze; basy – prawdziwsze większym złożeniem; a brzmienia strun delikatniejsze, wnoszące większą misterność.

Dźwięk cały się rozjaśnił do jasności normalnej, czernie tła za nim rozgęściły. W zamian w tle sopranowe łuny i ożywiło się bardziej medium, a szum moskitowy starych nagrań uległ wzmocnieniu. Też sama przestrzeń odmieniła charakter: dające wrażenie wielkości niesienie dźwięku nie szło już głównie linią basową, a lżejszym sopranowym szumem, przez co i ona pojaśniała, stała się lekko srebrzysta.

Łatwe do odpinania.

Poprawie uległa też rozdzielczość i indywidualizm głosów, a jednocześnie wypełnienie szumowe uspójniło obraz – wzmocniło się wrażenie grania ścianą, jednolitości brzmieniowego fresku. Cofnął natomiast czynnik namaszczenia – muzyka stała się po prostu sobą (choć tak naprawdę nie jest proste, być dla niej sobą w słuchawkowym graniu). Dźwiękowa scena wciąż jako półkole, ale jej centrum bliższe oczu, dające mocniejszą bezpośredniość.

Zarówno przy odtwarzaczu przenośnym, jak i teraz, dźwięk miał charakter całkowicie otwarty, bez śladu domykania brzmień w bąble, co bardzo efektownie wiązało się z dźwięcznością (skądinąd znakomitą).

 – Dźwięczność perkusyjnych talerzy nie nosi tego charakteru, ale dźwięki fortepianowe mogą przybierać różne formy, w tym także postać kropel. To ukazanie kroplistości niektórych brzmień fortepianowych dawały Abyss na najwyższym poziomie i pięknie to scalało się z innymi formami brzmienia oraz otwartością ogólną.

Test na zniekształcenia ekstremalnych brzmień wiolonczeli słuchawki przeszły na najwyższą notę – chyba nie można lepiej.

Trudny do prawidłowego odtworzenia głos Elvisa Presleya także nie został sztucznie obniżony, zagłaskany ani ściemniony, jawiąc się jako naturalnie obszerny w wymiarze harmonicznym (w tym bez okrojenia na górze). Bas równo mieszał się w nim z sopranami, przydając mu naturalnego smaku, naturalnej szybkości i właściwej formy ekspresji .

Mechanika czołgowa.

Słuchawki także przy komputerze potwierdziły więc przynależność do wąskiej grupy elitarnych, chociaż nie było to idealne granie. Test naprężenia dowiódł, że trochę naprężają, ale powalająca moc, czystość i doskonała artykulacja pozwalały zapomnieć o tym. Inne słabości? Cóż, mimo zapewnień niektórych recenzentów, samego także producenta, nie są to nauszniki z najpotężniejszym na świecie basem. Bas czai się w nich potężny, ale nie potrafią schodzić tak nisko jak T+A Solitaire P i Ultrasone Edition 7/9/Tribute 7.

Pomimo potężnego basu i wrodzonego dostojeństwa nie da się (i bardzo dobrze) powiedzieć, że Abyss jakiś typ muzyki preferują. Kobiecy wokal z akompaniamentem gitary czy intymna poezja śpiewana wypadały w ich prezentacji równie świetnie jak ciężki rock, wielkoformatowa muzyka filmowa i wielka symfoniczna. Przy czym trzeba mieć na uwadze, że słuchawek ładnie odtwarzających wokal i formy kameralne na pewno jest o wiele więcej niż potrafiących w tak zapierający dech sposób odtwarzać wielkie sceny wagnerowskie, „Preludia” Liszta albo „El Greco” Vangelisa.  W przypadku takiej muzyki momentalnie się czuje, że Abyss są u siebie, że to ich naturalny żywioł. I czuje się też to, że są w tym wyjątkowe.

Brzmienie: Przy odtwarzaczu

Ogólnie coś dla smakoszy i słuchawkowych elitarystów. 

   Odtwarzacz się nie zmienił, ani kabel łączący, natomiast zrobiłem sporo, by wpłynąć na słuchawki i słuchawkowy wzmacniacz. Zrecenzowany wcześniej Woo Audio WA33, który podczas recenzji własnej grał z tymi Abyss dobrze, ale nie była to aż rewelacja, stał cały czas pod prądem, grając przez kilkanaście dni od rana do wieczora. Całymi dniami grały też Abyss – z nim albo gdzie indziej. Udało się dopasowanie poprawić? Tak, niewątpliwie w jakimś stopniu.

Abyss AB-1266 PHI TC, okablowane symetrycznym przewodem Tonalium, z wyjścia 2 x 3-pin we wzmacniaczu Woo Audio WA33 zagrały pełnym, naturalnym i nasyconym dźwiękiem. Brzmienie skupiało się na tonach średnich, wzmacnianych i pogrubianych przymieszką basową; sam bas także się wybijał, zarówno w repertuarze własnym, jak i w akompaniamentach. Pełne, masywne, nieznacznie ocieplone dźwięki w aranżacji lekkiego ściemnienia płynęły gładką, falującą strugą, sycąc słuchającego ciężarem i kalorycznością. Z całą pewnością dalekie to było od przeciętności, nawet bardzo dalekie. Tak pełnego, dociążonego, głębokiego i uwodzicielsko melodyjnego brzmienia niemal się nie spotyka, lecz w tym wypadku coś za coś. Soprany były powściągnięte, wycofane do roli drugorzędnego towarzystwa. Musiały się oczywiście zaznaczać – inaczej brzmienie byłoby pokraczne – ale było ich tylko tyle, aby tak się nie działo. Efektem stłumiony szum tła (co można bardzo lubić), wokaliści bardzo dojrzali, wyprani z młodzieńczości, tonacja obniżona, oświetlenie w klimatach światłocienia i wieczornego nastroju. Niemniej było to brzmienie par excellence high-endowe – saksofon potrafił się drzeć i chrypieć, przeszkadzajki sypać iskrami, a stepujący trzaskać. Wszystko to jednak w klimacie obłaskawionym kulturą, powściągliwsze niż w życiu. Tym niemniej podobało mi się, i to zarówno przy długich odsłuchach, jak i w szybkich przejściach porównań. Wysoce zadowalający styl prezentacji – taka sopranowa łagodność pospołu z rozrośniętym basem na najwyższym technicznym poziomie.

Dobrze tłumiące rezonanse słony z aluminium, ale najlepszy w tej roli magnez.

Porównania kluczowych fragmentów i całych ważnych badawczo utworów odniosłem do dwóch innych konstrukcji planarnych – HiFiMAN HE-R10P i Final F8000 PRO. Jednych i drugich z własnymi kablami, w obliczu niemożności zastępstwa osobliwością przyłączy przy muszlach.

HiFiMAN ewidentnie wypadły słabiej – na tle flagowych Abyss brzmienie miały stłumione i nosowe, chociaż po chwili przywyknięcia wrażenie ustępowało. Niemniej brzmieniowy likwor nie był u nich tak krystalicznie czysty i nasączony takim aromatem, nie spijało się go aż tak łapczywie. Bas tylko dotrzymywał kroku i przyciemniona scenografia była dosyć podobna, tyle że z wtórującym echem zamknięcia, nieobecnym w otwartych Abyss.

Dalece inny styl zaprezentowały Final. W porównaniu do nich to Abyss wydawały się mieć przymknięte komory, a sopranowe ich cofnięcie także się zaznaczało. Final grały mocnymi kontrastami: „bas-sopran” i „czernie tła-srebrzenie medium”, przy czym bas dużo słabiej u nich się akcentował, zostając w równowadze z w pełni rozwiniętymi sopranami. Całe brzmienie w efekcie lżejsze, bardziej świetliste i bardziej ekspresyjne, z charakterystycznym dla Final, unikalnym jak na słuchawki przylegające do głowy, poczuciem całkowitej otwartości. Pieniące się strugi żywszej i jaśniejszej muzyki, coś niczym rzeki bliżej źródeł, a nie opodal morza, dawały dynamiczniejszy, bardziej młodzieńczy, wyzbyty z dbania o dostojeństwo i dojrzałość styl sopranowego iskrzenia. Muzyka żywsza, więcej szumu, mniej basowego buczenia.

I tu jest pies pogrzebany – Final uzupełniały styl wzmacniacza, Abyss i HiFiMAN go pogłębiały. Niemniej teraz bardziej udanie niż przy jego recenzji. Bo może humor recenzenta lepszy? A może lepsza forma? A może Woo się rozegrał, a Abyss zgrały z Tonalium? Jakkolwiek było, czy nie było, zagrało teraz lepiej. Wszakże jeszcze nie tak, że już lepiej nie można.

Moc wzmacniacza czynnikiem kluczowym.

Jako alternatywa napędowa w pogotowiu przedwzmacniacz Twin-Head z końcówką Crofta. Przejściówką z wyjść głośnikowych końcówki dotarłem do 4-pinowego gniazda kabla Tonalium i usłyszałem od recenzowanych Abyss dźwięk mocno inny niż poprzednio. Tak, one same z siebie nie przycinają sopranów – to sprawia albo niedostatek mocy (jak przy odtwarzaczu przenośnym), albo lampy, jak te we wzmacniaczu Woo z najtańszego setu podstawowego. Można więc tego setu używać, gdy lubi się basowe brzmienia, ale nie kiedy sopranowe srebrzenia i sopranowe koronki. Ewentualnie mając słuchawki Final, ale to też nie do końca to.

Co muszę przyznać, to niewątpliwie średnica Abyss z moim wzmocnieniem schudła. Dźwięk rozświetlił się sopranami, wyszczuplał młodzieńczością; wokalistom ubyło centymetrów w pasie i lat w metrykach. Za to zróżnicowanie melodyczne i harmoniczne wzrosło, obraz zyskał na złożoności. Postrzępieniu uległy obrysy, soprany doprawiły ozdobniczo bas, wokale i wszystkie inne dźwięki stały się bardziej wielowarstwowe. Przybyło brzmieniowej kultury i wyrafinowania; zjawiły oprócz podstawowych także barwy mniej jednoznaczne, przejścia wraz z tym się wzbogaciły, wykończenia zyskały na elegancji, opięte na grubych brzuchach stroje lepiej leżały na szczuplejszych sylwetkach. Zwłaszcza że i materiał lepszy, krój doskonalszy, szycie wytworniejsze. Ale kiedy się woli grube, masywne, jednoznaczne dźwięki, to Woo je właśnie podsuwał.

Brzmienie: Odnośnie kabli

Wymiana kabla dziecinnie prosta.

   Pięć kabli, pięć krótkich ocen na podstawie słuchania przy komputerze i odtwarzaczu.

JPS Labs – kabel podstawowy

Jest czarny, lśniący, średnio cienki, w miarę giętki. Brzmieniowo bardzo udany. W zasadzie nie ma potrzeby sięgać po droższy samego producenta. Brzmienie naturalne, wyważone, wolne od przeskalowanej przymieszki echowej. Gładkość tak dobra, że się o niej nie myśli, bas zdolny ukazać imponującą potęgę, soprany nie sprawiają wrażenia przygaszonych. Ogólnie bardzo dobrze, zwłaszcza dzięki trzymanej w ryzach echowości. Gdyby u innych producentów podstawowe kable były tak dobre, mielibyśmy w odniesieniu do nich zdecydowanie lepszą sytuację.

JPS Labs Superconductor HP

O ile tylko nie jesteście zwolennikami brzmienia maksymalnie wygładzonego i silnie echowego, nabywając ten kabel wyrzucacie dwa tysiące dolarów. Ale jeżeli jesteście, to rzeczywiście będzie gładko, ciemno, bardziej basowo i dużo bardziej echowo. Echowość spowoduje, że stanie się nadrealnie – tak trochę obco i bardziej niż trochę tajemniczo. Kabel nie idzie zatem w stronę wzmocnienia realizmu, tylko dramatyzuje, teatralizuje, jest – krótko mówiąc – efekciarski. Nie mogę oczywiście ręczyć, że jego wkład do brzmienia w przypadku każdego toru przybierze taką postać, ale u mnie w dwóch różnych tak właśnie się działo, podczas gdy inne kable po swojemu i też w obydwu miejscach.

Luna Cables Headphone

Mniej prosty wybór najlepszego.

Kto lubi dodatek echa, tak by lekko podkręcić klimat, ten dużo rozsądniej postąpi kupując kabel od Luna Cables. Wyjdzie aż cztery razy taniej, jakość fizyczna i wygląd kabla nie okażą się ani trochę gorsze. A brzmienie będzie prawdziwsze. Echowość w Luna Cables jest bowiem umiarkowana; dźwięk skutkiem tego efektowny i realistyczny zarazem. Minimalne ściemnienie także działa kusząco, jako akcelerator klimatu, bas mimo obfitości nie przytłacza sopranów, a głosy ludzi i instrumentów są prawdziwsze. Ogólnie bardzo dobre słuchanie z dodatkiem echa i światłocienia, ale tak małym, że bez porównań tego dodatku prawie nie czuć. Czy warto nim zastępować tańszy kabel oryginalny, to zależało będzie od gustu, ale moim na przykład zdaniem Luna przywołuje efektowniejsze dźwięki. Muzyki filmowa i symfoniczna ewidentnie zyskują, w przypadku każdej innej także łatwiej będzie o ciarki.

Sulek

Czerwona plecionka Sulka jako jedyna posługiwała się końcówką niesymetryczną, ponieważ zdaniem autora wszystkie przyłącza symetryczne mocniej i w nieudanym sensie ingerują w brzmienie. Ten kabel dawał brzmienie najcieplejsze, najbardziej melodyjne, najbardziej bezechowe, najbardziej jednoznaczne. Kto lubi naturalizm, zwłaszcza w stylu lampowym, będzie bardzo zadowolony. Ten kabel nie udziwnia i jest pod tym względem wyraźnie lepszy od też nieudziwniającego tańszego oryginalnego. „Tak po prostu” – to słowa z tytułu popularnego teraz serialu, w którym wbrew tytułowi świat postawiono na głowie. Istny korowód chamstwa i dziwactw przetacza się przez ekran. W przypadku kabla Sulka jest dokładnie na odwrót – on po prostu daje muzykę. Zogniskowaną na sobie samej, nie szukającą zewnętrznych podniet. Kolor jest trochę mylący, bo pod względem brzmieniowym ten kabel najbardziej znika.

Tonalium

Można długo się bawić.

Tonalium, kosztujące tyle samo co Luna Cables, a dużo mniej niż Sulek, to również kabel skoncentrowany na naturalizmie. Ale mniej ciepły od Sulka, bliższy temperaturowej nicości, czyli temperaturze której się nie odczuwasz jako zimno bądź ciepło. Ewentualnie prędzej ciepło, ale jedynie minimalne. Także ten kabel nie ma echa, ale w echowych partiach dawanych przez muzykę zaznaczy echa mocniej, jako że bardziej jest sopranowy. Co nie znaczy, że cokolwiek odbiera basom; wyposażone na stałe w ten kabel Ultrasone T7 biją pod względem mocy basu każde inne słuchawki. Ma jednakże Tonalium tę specyficznie srebrną nutę kabli wykonanych ze srebra; jego żyła gorąca jest srebrna, neutralna miedziana. To otwiera i podkreśla soprany – powoduje ich łuny i dodatek srebrzenia. Dźwięk dzięki temu jest bardziej nośny, bardziej się jarzy (w dobrym sensie), posiada bardziej uwydatnioną ekstensję i dość mocno wyodrębnia szczegóły. Wyważenie jest jednak idealne – to nie jest dźwięk sopranowy, basowy ani średnicowy. Też nie jest przesadnie szczegółowy ani nie jest echowy. Struktura solid-core powoduje sztywnienie, ale kabel jest lekki, chociaż mniej przez tą sztywność od poprzednich wygodny. Moim zdaniem do Abyss 1266 wyjątkowo pasował, ponieważ są to słuchawki ze znakomitą melodyjnością własną, uzyskiwaną pewnym kosztem intensywności sopranów.

Podsumowanie

Abyss AB-1266 PHI TC na całej linii podtrzymują styl pierwszych 1266. To są niemal te same, prawie nieodróżnialne od tamtych słuchawki. Potęga brzmienia i melodyjność to ich cechy wiodące. Moc basu imponuje, lecz nie jest to bas duszny. Nie tak aż napowietrzony, jak u najdoskonalszych pod tym względem Dan Clark Audio STEALTH, ale także pozwalający łapać powietrze całymi płucami, a jednocześnie cieszyć się z niskości zejścia, które u Abyss jest niższe. W połączeniu z melodyjnością i bezproblemowo formowanymi wielkimi sceneriami daje to ciarki na skórze i niemy zachwyt „- Ach!” Wchodzimy w kontakt z aparaturą nadzwyczajnego poziomu.

Słuchawki nie są łatwe do napędzenia, ale też niespecjalnie trudne. Śmiało można powiedzieć, że wyglądają groźniej niż są groźne faktycznie. Pozornie bardzo ciężkie i toporne, swój rzeczywiście duży ciężar zamieniają w dużą wygodę. Metalowa konstrukcja oraz duże rozmiary, także ta duża torba, wydają się zaprzeczać modnej obecnie przenośności. Tymczasem przenośny odtwarzacz, wcale nie z najsilniejszych, dał sobie bardzo dobrze radę. I dodatkowa dobra własność – Abyss zyskują z dużą mocą, ale to nie jest tak  (jak u na przykład T+A czy Susvar), że one bez tej mocy tracą muzyczną duszę. Przy średniej mocy wzmacniaczu wciąż są zachwycające.

Estetyka melodyczna nie budzi najmniejszych zastrzeżeń – oto słuchawki elitarne i wyjątkowo muzyczne. Estetyka powierzchowności jest bardziej kontrowersyjna, ale moda na industrializm bynajmniej nie minęła. Pod tym względem są unikalne – nie ma drugich słuchawek z tak przemysłowym wyglądem. Zatem mają swój styl, z miejsca rozpoznawalny. Gdyby to musiały okupić brakiem wygody, albo inną krzywdą słuchającego, można by wówczas twierdzić, że to ekscentryzm wysilony. Ale że są bardzo wygodne i generalnie praktyczne, jest to ekscentryzm naturalny, podobnie jak na najwyższym poziomie naturalnym można uczynić ich brzmienie.

 

W punktach:

Zalety

  • Potężny dźwięk.
  • Najwyższej próby melodyjność.
  • Całe brzmienie najwyższej klasy.
  • Potężna i naturalnie swobodna podstawa basowa.
  • Realistyczny wokal, o ile użyć dającego realizm kabla i toru.
  • Zawsze trzymane na wodzy, trójwymiarowe soprany, o stopniu intensywności zależnym od czynników zewnętrznych.
  • Tendencja do ściemniającej aury i dużej dawki światłocienia na rzecz klimatyczności.
  • W tę samą stronę zmierzające zaznaczanie pogłosów.
  • Bogactwo harmoniczne.
  • Wielkosceniczność normą.
  • Dynamizm i dramatyzm.
  • Wrażenia grozy i potęgi osiągane z wielką łatwością.
  • Spektakularność w każdym calu.
  • Dźwięk zwykle poza głową.
  • Zadbane odpowiednim torem robią wielkie wrażenie.
  • Nastrojowość raczej w kierunku zamyślenia i melancholii, ale w sumie do każdej muzyki.
  • Perfekcyjnie zaliczone wszystkie testy brzmieniowe, w tym najtrudniejsze na sybilację oraz wzbudzenia i zniekształcenia w rewirze najniższego basu.
  • Wszystkie parametry techniczne, jak szczegółowość czy rozdzielczość, na poziomie high-endu.
  • Muzyka symfoniczna, elektroniczna, filmowa i ciężki rock robią piorunujące wrażenie.
  • Ale także najdelikatniejsze kobiece wokale i instrumenty solo zabrzmią rewelacyjnie.
  • Wybaczające dla słabszych nagrań.
  • Wcale nie takie trudne do napędzenia, jak by się mogło wydawać.
  • Bynajmniej nie tracące klasy wraz ze spadkiem mocy wzmacniacza.
  • Nadają się dla sprzętu przenośnego, choć tylko tego z mocniejszych.
  • Wyglądają siermiężnie, a są bardzo wygodne.
  • Podstawowe okablowanie w bardzo dobrym gatunku, z dołączonymi przejściówkami.
  • Mają swój styl, na dodatek bardzo wyróżniający.
  • Same gatunkowe surowce.
  • Bardzo łatwo podmieniać kable, dziecinnie łatwo zmieniać pady.
  • Według zapewnień producenta, dopracowane w każdym szczególe. (Jak przystało na czwartą generację.)
  • Szeroko znane i cenione.
  • Specyficzna technologia planarna, z magnesami tylko po jednej stronie.
  • Made in USA.
  • Polska dystrybucja.

 

Wady i zastrzeżenia

  • Jedne z najdroższych.
  • Rzekomo lepszy kabel rozczarowuje.
  • Bardzo rzucają się w oczy.
  • Estetyka szkoły industrialnej, a więc zamierzona toporność i surowość metalu.
  • Wygodne, niemniej ciężkie.
  • Kable idące prosto w dół będą zawadzać o ramiona.
  • Naprawdę mocny wzmacniacz docelowym napędem.
  • Wbrew niektórym opiniom, to nie są słuchawki z najmocniejszym basem na świecie.

Dane techniczne:

  • Słuchawki wokółuszne, otwarte, planarne.
  • Ultracienka membrana polimerowa.
  • Magnesy neodymowe, jednostronne.
  • Wolne od rezonansu komory akustyczne.
  • Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 30 kHz
  • Impedancja: 47 Ω
  • Czułość: 88 dB/mW
  • THD: poniżej 1%
  • Waga: 640 g
  • Pady mocowane magnetycznie, z naturalnej skóry jagnięcej, wentylowane.

Cena wersji podstawowej: 30 990 PLN

System:

  • Źródła: PC, Astell & Kern A&futura SE180, Cairn Soft Fog V2, Avid Ingenium.
  • Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head Mark III, Phasemation EPA-007, Woo Audio WA33.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar 1.
  • Słuchawki: Abyss 1266 Phi TC, Audio-Technica ATH-L5000, Dan Clark Audio STEALTH (kable VIVO Cables i Tonalium), Final D8000 PRO, HiFiMAN HE-R10P, Sennheiser HD 800 (kabel Tonalium – Metrum Lab), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium – Metrum Lab).
  • Interkonekty: Sulek Edia, Sulek 6×9, Tara Labs Air 1.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Divine Acoustics KEPLER, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

24 komentarzy w “Recenzja: Abyss AB-1266 PHI TC

  1. Sławek pisze:

    Bardzo dobra i pouczająca recenzja. Planary to jednak planary – bez podpięcia do odczepów głośnikowych mocnego wzmacniacza się nie obędzie, jeżeli chcemy z nich wycisnąć wszystko co mają do zaoferowania. To samo Pan pisał o Susvarach – z nimi pełnia tylko przy wzmacniaczu kolumnowym. A zatem Panie Piotrze – zakładając taki właśnie napęd które ze słuchawek by Pan preferował – recenzowane Abyss czy Susvary?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Susvary dają brzmienie lżejsze i bardziej przestrzenne, Abyss ciemniejsze, dostojniejsze i bardziej masywne. A dla siebie bym wybrał T+A Solitaire P.

  2. Michał S pisze:

    Ciekawa recenzja, szczególnie opis zmian, jakie zachodzą w brzmieniu przy różnych wzmacniaczach. Jakby Pan opisał te słuchawki porównując je do Focal Utopia? Zastanawiam się, czy są ewentualnie zdecydowanie lepsze ale tylko do konkretnych gatunków muzycznych (efekt „wow”), czy też reprezentują wyższy poziom pod każdym względem.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Moim zdaniem ani Abyss nie są lepsze od Utopii, ani Utopie od Abyss. Od użytego toru i gustu słuchacza będzie zależało, które się bardziej spodobają. Sam tylko bas Abyss mają obiektywnie potężniejszy, lecz nie na tyle, by był to czynnik decydujący. Przynajmniej tak mi się zdaje.

  3. Arek pisze:

    Posiadam Abyssy, Susvary, Sony Z1R,HD800s, Oppo PM-1, Th900, Aeon2, Edition 15
    Miałem między innymi Utopie, LCD-4z, Empyrian, HE1000 i troche innych tańszych konstrukcji.

    Dla mnie Utopie grają sucho , Susvary dodaja blasku w postaci przestrzeni, lekkości i lepkości. Abyssy z kolei brzmienie ciemniejsze, energetyczne, analogowe i tłuste. Zamiast Susvar można pójść w Edition 15 lub wspomnianych T+A a zamiast Utopii w HD800s.

    Oczywiście wszystko kwestia gustu itp. Są też pośrednie rozwiązania całkiem nieźle wycenoone jak Empyrian -sygnatura pomiędzy Abyss a Susvara, Headphone One pomiędzy Edition 15 a HD800.
    To nie znaczy , że łączy brzmienie obydwu, ale cenowo pomiedzy i sygnatura tak jakby uwzgldniała kompromisy tych pozostałych. Niektóre na korzyść, niektóre nie. Ale znowu wszystko zależy od Was.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Piękna kolekcja, na pewno wiele ciekawych doświadczeń. Odnośnie Utopii – to słuchawki wyjątkowo zależne od wzmacniacza, ale nie przede wszystkim jego mocy, ani nawet jakości ogólnej, tylko dopasowania. Nie zapisałem sobie niestety toru, w którym przy komputerze grały szczególnie pięknie – wydaje mi się, że wzmacniacz był Ayona, ale nie pamiętam przetwornika, być może także to był Ayon. W każdym razie w tym pasującym torze pod względem prawdziwości muzycznej zostawiły za sobą inne drogie słuchawki (min. flagowe Fosteksy i Mr Speakers); było wręcz namacalne, że jakościowo są lepsze. A kiedy indziej nie są i można im wiele wytykać. Kabel oryginalny mają do bani, przy tym popisie grały z nieoryginalnym. Nie twierdzę, że są lepsze od Susvar czy Abyss, ale trzeba na nie uważać – dokładnie je wybadać, nie sprzedawać pochopnie. Kabel wymienić koniecznie.

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Jak Abyss jest podobny do poprzedniego ich modelu,czyli pancerny.. ciezki, nie wygodny na glowie,gra tez podobnie, to tylko podziekowac i zapomniec,taka odskocznia od innych sluchawek, dla szukajacych czegosc specyficznego i innego ,aby zainponowac wygladem i wysoka cena…

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Napisałem przecież, że są wygodne. Fakt – ekscentryczne, ale wygodne. Ty coś, Mirek, zły humor miewasz ostatnio, nic Ci się nie podoba :))

      1. miroslaw frackowiak pisze:

        Jak nie podoba!zawsze pisalem ,nie pamietasz poprzednia twoja recenzje,dokladnie w komentarzach napisalem o starszym modelu ze nie kupilbym za zadne pieniadze,twoje recenzje mi sie podobaja a sluchawki nie musza.Pisales ostatnio dwie recenzje o Grado i super sie czytalo,recenzja idealnie trafna i sluchawki super…

        1. Piotr+Ryka pisze:

          ˛Zmieniłeś 300B w Cary?

          1. miroslaw frackowiak pisze:

            Nie zmienilem lamp 300B bo nie chca sie spalic a graja super,jak wysiada to dam znac tobie i doradzisz,ktore kupic,ostatnio jest przedsprzedaz nowych slawnych lamp 300B
            https://www.westernelectric.com/300b
            Dopasowana para 1499 USD (-10%) jak kupisz w przedsprzedazy…

          2. Piotr+Ryka pisze:

            A nie kusi Cię sprawdzić od razu? Nie szkoda przyjemności?

  5. Mateusz pisze:

    1266 TC to według mnie najlepsze słuchawki ( a przynajmniej do ciężkiego grania), nawet Susvary nie były od nich lepsze.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tak, ciężkie granie jest w nich potężniejsze niż w Susvarach.

  6. miroslaw frackowiak pisze:

    Nie kusza mnie nowe drogie lampy, poki ,dopoty nie padna te co mam,wtedy kupie w miare cos dobrego,bo lata leca i moga byc to moje ostatnie..ha ha

  7. AudioFan pisze:

    Panie Piotrze jak Pan przypuszcza, czy recenzowane Abyssy zagrają z Bartokiem na 100% swoich możliwości?

    Jakie słuchawki polecałby Pan przetestować, aby z kolei wyciągnąć w pełni potencjał Bartoka w opcji ze wzmacniaczem słuchawkowym?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Tu jest recenzja Bartoka, tak na wszelki wypadek przypomnę:
      https://hifiphilosophy.com/recenzja-dcs-bartok/?caly-artykul=1

      Abyss prawdopodobnie zagrałyby z Bartokiem bardzo dobrze, ale nie na sto procent swoich i jego możliwości; na to wbudowany w Bartoka wzmacniacz nie ma dość mocy.
      Które słuchawki z Bartokiem najlepiej? Myślę że każde z licznej rodziny najlepszych. Wybór powinien zależeć od preferencji użytkownika, a nie opinii recenzenta, też przecież subiektywnej. Każde słuchawki, które się lubi i ceni, powinny pokazać z Bartokiem pełnię klasy, o ile nie należą do specyficznej grupy potrzebujących szczególnie dużej mocy, jak Abyss, Susvara, T+A czy AKG K1000. Recenzja pokazuje kilka przykładów i opisuje różnice pomiędzy nimi, lecz nie należy się ograniczać do uwzględnionych, inne także świetnie zagrają.

      Odpowiedz

      1. AudioFan pisze:

        Zdarza się, że Abyss są podłączane do Niimbus US 5 a K1000 do Pathos Aurium, o którym również pisał Pan i to całkiem pochlebną recenzję. Czy ten wzmacniacz Niimbus lepiej napędzi Abyss o wzmacniacza z dCS? Czy Aurium podłączony do dac Bartok byłby już lepszym kompanem dla Abyss niż ten wbudowany wzmacniacz dCS-a?

        Pytając o idealnie pasujące słuchawki, wykazujące się doskonałą synergią z Bartokiem chciałem w ten sposób zawęzić krąg moich poszukiwań. Ostatnio miałem HiFiMan HE-1000SE i było tak jasno, że aż za sucho, teraz testuję Meze ELITE i zaraz zacznę czytać Pana recenzje. Oczywiście ostateczny wybór dokona moje ucho,

        Dziękuję za szybką odpowiedź na moje pierwsze pytanie oraz link do recenzji Bartoka. Przeanalizowałem ją w 2021r bardzo dokładnie.

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Może zacznę od pytania: czym dysponuje Pan w tej chwili?

          1. AudioFan pisze:

            Pathos Converto MK II który dawał życie Aurium. Teraz kupiłem Bartoka w opcji ze wzmacniaczem słuchawkowym i do niego podłączyłem Aurium.

          2. Piotr+Ryka pisze:

            A po co podłączać coś do Bartoka poza wzmacniaczem mocy? Converto to chyba przetwornik? Dla Bartoka lepszym wg mnie pomysłem będzie kupienie Final D8000 PRO. Dopiero dobierając wysokiej klasy wzmacniacz o mocy około dwudziestu watów można by się zastanawiać nad Abyss.

      2. Ozimir pisze:

        Czego te Abbysy potrzebują żeby zagrać na maksa?
        IFI iESL Pro podpiętego pod 300W wzmaczniacz stereo?

        1. AudioFan pisze:

          Converto stoi osobno, w sumie nieużywany. Za jakiś czas będzie do sprzedania. Do dCSa podpiąłem Aurium i dzięki temu mogę sprawdzić jego maksymalne możliwości, bo jak Pan pisał im lepszy DAC tym lepiej zagra. Final D8000 PRO już miałem i wg. mnie nie grały lepiej lub ciekawiej od LCD MX4, które posiadam od roku, to już granie Meze ELITE bardziej mi się podoba. Jakie wysokiej klasy wzmacniacze by Pan polecał. Możemy rozwinąć temat na email?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy