Recenzja: Avatar Audio HOLOPHONY Nr2

Odsłuch cd.

Choinka i tak świeci bardziej.

   Niezależnie jednak od takich wyborów kolumny Avatara oferowały piękne dmuchanie saksofonu – znakomicie trójwymiarowe, bez żadnej ospałości, przymknięcia i ograniczeń nośności. Lekkość i swoboda splecione z naturalnością, ciepłem, precyzją i obecnością. Obecnością niewątpliwie znacznie mocniej zaznaczoną niż w kolumnach uchodzących już za bardzo dobrze ją realizujące. Prokurowana głównie poprzez lekkość, nośność i wyczuwalny w każdym momencie ruch powietrza, co upodobnia je do jakże innych konstrukcyjnie Raidho. A równocześnie duży dźwięk, wypełniający całe pomieszczenie. Nie ograniczony do sceny za głośnikami, tylko wypełniający życiem cały pokój. Tak więc kolumny są duże, ale dźwięku stosownie do tego też nie żałują i dzięki małemu zapotrzebowaniu na moc ze słabego wzmacniacza wykroją wielki koncert.

Zwrócić też trzeba uwagę na ich wielką wrażliwość względem zapisanej na płycie stereofonii. Nie spotkałem chyba wcześniej podobnie na to uczulonych, tak dokładnie sprawę obrazujących. Od pały za skopaną, po nagrodę główną dla dobrego realizatora. A przy tam żadnych strachów przed monofonią; monofoniczne płyty prezentowały się bardzo dobrze.

Słowo osobne należy się reprodukcjom fortepianowym. Stopień złożoności dźwięku pod klawiszami, a jeszcze bardziej naturalna jego postać, robią u Avatarów szczególne wrażenie. Pojawia się postać mająca ów specyficzny charakter, dla kogoś obytego natychmiast rozpoznawalny, a niepoprawnie oddawany przez 99% kolumn. Bo przerodzony w samą jedynie dźwięczność, bez towarzyszącego jej charakterystycznego „plaśnięcia”.

Skomplikowana kablologia.

Na osobną pochwałę zasługuje też uwodzicielskie snucie melodii, mimo tej na wskroś realistycznej maniery z atakującymi dźwiękami. Nie ma wobec tego coś za coś – realizm niczego nie wyjmuje z duszy muzyki. Przeciwnie, ozdabia ją rozmaitością dźwięków, o formie jakże bogatszej od ujednolicającego umilania. Także dzięki wyjątkowej zdolności do reprodukcji wszelkich cyknięć, szumów przepływu powietrza, oddechów, wszystkiego co delikatne. To wszystko oczywiście w głównej mierze za sprawą realistycznie otwartych i obfitych sopranów; procentowo bardzo wydatnych i w stopniu prawie żadnym złagodzonych. Nie do końca wprawdzie trójwymiarowych, słyszałem pod tym względem kolumny lepsze, z tubowymi na czele, ale i tak dalece lepszych od bardzo już chwalonych. Wraz z tymi sopranami leciutkie sopranowe srebrzenie, bardzo ładnie uzupełniane przez ciepły ogólnie przekaz.

Na płycie Chris Rea Road Songs for Lovers bas z kolei wyskoczył taki, że aż mnie  zamurowało. Gigantyczny objętościowo i bardzo nisko schodzący, co szczególnie mocno kontrastowało z jego umiarkowaniem na wcześniej słuchanych. Tak więc nie tylko stereofonia, ale i miara basu, są przez Avatar Audio Holophony szczególnie starannie dawkowane. I nie mylmy tego ze skąpstwem, bo bas na tej płycie prawie mi wybił szyby. Aż wszystko się zatrzęsło, z takim impetem wkroczył. Na papierze recenzji, przytaczającej dane producenta, bas ten i całe pasmo wyglądają raczej umiarkowanie, ale na papierze głośnika basowego siła jest eksplozyjna. W efekcie nie tylko całe pomieszczenie nasycone muzyką, ale też dźwięk na piersiach i w brzuchu. Nie do tego stopnia jak z kolumn od TR-Studio, ale także dobitnie.

Do tego świetny timing – rytm wybijany wzorcowo, słuchacza wciągający. Żadnych opóźnień ani skrótów – odpowiedź membrany rewelacyjna. I mimo tego realizmu nie ma się co bać starych nagrań. Światosław Richter z płyty sowieckiej wytwórni МΕЛОДИЯ, nagranej w latach 60-tych, wypadł bardzo angażująco (głębokie, mięsiste, szczególnie dźwięczne brzmienie), a The Nutcracker – Fritz Reiner, Chicago w edycji Living Stereo RCA VICTOR z 1960 roku nawet olśniewająco.

Myszy na posterunku.

Trzeba jednakże także przestrzec. To nie głośniki dla lubiących się mało angażować, albo stawiać na brzmieniową pieszczotę w każdych okolicznościach. Kolumny są dla lubiących prawdziwą muzyczną brawurę i pełną porcję sopranów. Elegancko wprawdzie rozprowadzanych na przestrzeń (chociaż nie całkiem do końca), ale realistycznie drapieżnych. I z tego względu także raczej nie do muzyki rockowej, aczkolwiek nie z własnej ich winy. Bowiem albumy rockowe są często umyślnie podbijane na górze dla skontrowania siły basu, co przy realistycznych kryteriach zostanie obnażone. Niemniej rock bardziej psychodeliczny w wydaniu Pink Floyd wypadł olśniewająco.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Avatar Audio HOLOPHONY Nr2

  1. Marek pisze:

    Naturalne dźwięki w nagraniach muzyki rockowej to chyba się skończyły na albumie Floydów „The Final Cut” nomen omen 🙂 a później to już czasy loudness war. Kolumienki w ogóle, a w szczególności na tle „streamerów” tegoż producenta prezentują się okazale 🙂 Ciekawa recenzja, jest klimat, jak zwykle można się smaczków odsłuchowych uczyć od Pana Piotra

  2. A.B pisze:

    Pewnie sie mylę, ale wlasńie o tych smaczkach odsłuchowych, ogólnie wyszukanym tu nazewnictwie i enigmatycznych klimatach. Fajnie sie to wszystko czyta.

    … lecz tak sobie myślę bom dziś szczery do bólu. Kto to tak na prawdę tu pisze? W Krakowie studentów jest sporo…

    Przy osobistym spotkaniu napotkałem z leksza inną rzeczywistość. Nie było esów floresów, asów z rękawa na lewo na prawo, nie było magika ni królika z cylindra..

    1. 3mmm pisze:

      Gimbaza, czy stres zżera przed maturą? Do rekrutacji na studia jeszcze trochę czasu…

    2. Marek pisze:

      w Krakowie to student za kanapkę z nożem takie teksty pewnie pisze

    3. Piotr Ryka pisze:

      A kiedyż to osobiste spotkanie? Studenci oczywiście piszą dla mnie na trzy zmiany. Ten post też jeden student napisał.

      1. Piotr Ryka pisze:

        Tak swoją drogą: tylu się spotyka komików, a w sumie jakoś nieśmiesznie.

  3. 3mmm pisze:

    Tekst jest tak intensywny, że trzeba go czytać kilka razy. Kwestie techniczne są tylko środkiem do realizmu, potrzeba wyobraźni i serca żeby tak odbierać muzykę, bo przecież ona jest…

  4. Bohdan pisze:

    Swietnie. Dziękuję. Czekałem na tę recenzje. ciagle mnie nurtuje tylko pytanie – co w razie konieczności wymiany głośnika / ków … na takie z dawnych lat

    1. AAAFNRAA pisze:

      Odpowiedź masz na stronie producenta: http://avatar-audio.com/faq/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy