Recenzja: HiFiMAN EF-6

 

  Brzmienie cd.

HiFiMAN_EF-6_10  Zacznijmy od szybkiego briefingu słuchawek.

DT 880 zagrały spokojnie i kulturalnie. Jednak słuchane bezpośrednio po nich T90 potwierdziły uprzednie ustalenia i ukazały brzmienie znacznie bogatsze. Z kolei Sennheiser HD 650 nawiązał do prezentacji DT 880, jakby chcąc podkreślić, że należy wraz z nimi do  trochę innego typu prezentacyjnego, nie zabiegającego o ekscytowanie słuchacza zalewem szczegółów i migotliwym tłem, tylko wydobywającego sam muzyczny miąższ i na nim się skupiającego. Takiego, dla którego ważna jest główna linia melodyczna i koherentny wokół niej obraz, a nie techniczne fajerwerki i głębokie wniknięcia. Pod tym względem Audio-Technica ATH-W5000 okazała się przeciwieństwem HD650, abratnią duszą T90, w jeszcze większym stopniu cisnąc na szczegół i ukazując wszystko w głębokiej pogłosowej aurze. Nie była to inscenizacja naturalna, jednak budząca szacunek dla możliwości technicznych flagowca Audio-Techniki, wymagającego szczególnego traktowania i pietyzmu albo zwykłego szczęścia w doborze towarzystwa. (Jak wiadomo Audio-Technica HiFiMAN_EF-6_11zrobiła dla swych W5000 własny wzmacniacz i z nim słuchawki te podobno grają pierwszorzędnie, ale nie miałem okazji słuchać.) W innych okolicznościach, przeważnie niestety jest gorzej, ale jak dobrze poszukać, to potrafi być pięknie. A szukać nie trzeba jakoś szczególnie daleko, wystarczy Sonic Pearl. Z kolei wzmacniacz EF-6 powstał z myślą o słuchawkach HE-6, tak więc to z nimi powinniśmy oczekiwać najlepszego brzmienia. I tu rozczarowania nie ma. Ale uwaga, dla okazania pełni możliwości trzeba przy cicho nagranych płytach (niemal prawidłowość w przypadku muzyki klasycznej) i w towarzystwie odtwarzacza mającego na wyjściach RCA standardowe 2 V, ustawić głośność na aż 19-20 krok potencjometru. Inaczej soprany nie mają wystarczającej dźwięczności i należytego rozpostarcia. Pozostają przygaszone i już miałem napisać, że z T90 i W5000 szybują wyżej, ale to nieprawda. HE-6 muszą jedynie dostać odpowiednio silny sygnał, a z tym zarówno Shiit Mjølnir jak i HiFiMAN EF-6 miały o dziwo pewne problemy i bardzo daleko trzeba było odkręcać ich potencjometry. Tylko z własnym Croftem nie było w tym względzie kłopotów, ale on jest dużo mocniejszy. Kiedy jednak odpowiednio silny sygnał HE-6 dostaną, wspaniale rozwijają skrzydła, dystansując rywali pod względem autentyzmu i bogactwa. Czuje się to od razu i nie ma z tym dyskusji.

HiFiMAN_EF-6_12Każde słuchawki ukazują trochę lub bardzo inny muzyczny obraz, tę samą muzykę odziewając w inne szaty, inaczej ją oświetlając, inną ostrością spojrzenia traktując i każąc przybierać jej inną pozę aranżacyjną. Zarazem każdy z nas dobrze wie na czym polega naturalność i piękno. Mamy to dane intuicyjnie i nie wymaga to tłumaczenia. Z dedykowanym sobie wzmacniaczem EF-6 tylko prezentacja HE-6 była w pełni taka, łącząc w ujmującą całość bogactwo szczegółów, lokalizację słuchacza, realizm głosów, miarę pogłosowości, perspektywę sceniczną, wielkość źródeł, koloryt, oświetlenie i maestrię samych dźwięków.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: HiFiMAN EF-6

  1. Przemek pisze:

    Piotrze, wzmacniacz jest mocny i posiada wyjscie XLR.
    Od razu nasuwa sie pytanie czy to zagra z K1000?
    Przemek

    1. Piotr Ryka pisze:

      Powinno zagrać, tym bardziej, że dźwięki są masywne i gęste, a basu duża ilość. Niestety, nie miałem okazji popróbować, bo moje K1000 mają teraz kabel Entreq Konstantin zakończony głośnikowymi widełkami i nie ma jak ich podpiąć. Będę musiał pomyśleć o przejściówce z zaciskami śrubowymi, żeby się dało wszędzie je wpinać.

  2. Patryk Kiermas pisze:

    Mnie z całej recenzji najbardziej interesował akapit z modem do Hifimanów HE-6. 🙂 U mnie dla przykładu poprawiło się budowanie planów przez stabilniejsze zawieszenie pozornych źródeł dźwięku na scenie oraz zniknęło ograniczenie szerokości oraz głębokości sceny. Dodatkowo słuchawki straciły pewna manierę która była cały czas obecna z wytłumiaczami.

    Pozdrawiam
    Patryk

    1. Piotr Ryka pisze:

      To zawsze cieszy, kiedy udaje się coś poprawić. Sam miałem apetyt na poprawę, ale nic z tego nie wyszło. A słuchawki już sobie pojechały z powrotem do właściciela i nawet nie miałem kiedy ich dla przyjemności posłuchać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy