Brzmienie cd.
Czy w takim razie biedne Omegi mają coś na swą obronę? Znów muszę się zastrzec: kilkugodzinny odsłuch to stanowczo zbyt mało by ferować ostateczne wyroki i odwoływać się do szerokiego materiału porównawczego. Jednakże z tego co dałem radę wyłapać Stax wychodzi obronną ręką w jakichś 30-40 procentach przypadków, przy czym nigdy wyraźnie nie jest górą, co najwyżej wydaje się być godnym przeciwnikiem. Jedynym jego prawdziwym atutem jest to, że potrafi czasem trochę bardziej myszkować po utworze, co skutkuje w niektórych (dość rzadkich jednak) przypadkach wrażeniem jakby nieco większej różnorodności.
Podsumowując można powiedzieć, że Orfeusz to mistrz elektrostatycznego realizmu, zbrojny na dodatek w najprawdziwszą potęgę brzmienia, a Omegi to elektrostatyczni czarodzieje, zniewalający słodyczą i maestrią czarodziejskiego kunsztu, któremu basu i realizmu też nie brakuje, jednakże w porównaniu przekaz ten okazuje się cokolwiek skromniejszy.
Odłóżmy teraz na bok kwestie porównawcze i spójrzmy na Orfeusza takim jakim jest sam z siebie, jakim jawi się kiedy go słuchamy a nie kiedy przymierzamy go do innych.
Bez wątpienia okazuje się on wielkim osiągnięciem sztuki inżynierskiej, dostarczającym niesamowitej przyjemności i satysfakcji. Bo czymże innym może być brzmienie wspaniałego elektrostatu – z natury wyjątkowo szybkiego, wykwintnego i pozbawionego ostrości – doposażone w majestatyczny realizm i brzmieniową potęgę? Tu wszystko okazuje się gładkie i łatwo przyswajalne; każda płyta, choćby nawet jakościowo bardzo słaba, połknięta zostaje bez zająknienia i wypluta po stronie piękności – toteż każdorazowo pyszni się przed wami pejzaż muzyczny o cudownie wyrazistych konturach, wspaniałym bogactwie szczegółów, doskonałej całościowej harmonii i na dokładkę okraszony wielką energią i rozmachem. A kiedy źródłem jest wspaniały gramofon i kiedy gramofon ten obsługuje znakomicie wytłoczoną i zrealizowaną płytę, wrażenia okazują się jedyne w swoim rodzaju, bo gładkość muzycznego obrazu zaczyna przywodzić na myśl obrazy bezpośrednio zaczerpnięte z życia, takie jakie macie za oknem a nie na ekranie telewizora. To są już magie tak magiczne, że aż niebezpieczne, bo sprawiające swym zmysłowym realizmem (o którym przecież wiemy, że nie jest tak naprawdę realny) wrażenie niesamowitości i nadrealnej wręcz doskonałości, a poprzez to działające jak śpiew mitycznych syren, wiodący żeglarzy ku otchłannym czeluściom na nieuchronną ich zgubę.
O paradoksie, któż ci się oprze? To przecież nie kto inny jak mityczny Orfeusz uchronił swym śpiewem – piękniejszym jeszcze od syreniego – Argonautów od syreniej zatraty. A teraz, po trzydziestu wiekach, sam nas, miłujących muzykę, do zguby przywodzi. Bo ci co go nie mają w smutnym zaiste są położeniu, jeżeli prawdziwie kochają muzykę. Trzysta egzemplarzy na cały świat i zero kontynuacji. To nie jest sprawiedliwe, a nowy Sennheiser HD 800, aczkolwiek szlachetnie brzmiący i wytworny, nie jest jednak naprawdę godnym następcą. Może nawet w aspekcie przestrzennym nie ustępuje, ale realizmu o takim stopniu realności przywołać nie jest w stanie nawet z najlepszym wzmacniaczem. Jaka szkoda.
Panie Piotrze,chciałem sie zapytac Jakie wdług pana udane sa słuchawki staxa oprócz omegi.
Omeg jest tak naprawdę wiele, bo SR-Omega, Omega II Mk1 i Omega II Mk2. Natomiast inne udane modele to SR-404 (też w kilku wariantach) oraz nowe SR-507.
Dziękuje bardzo .
Witaj Piotrze
Mam nadzieję, że czytasz komentarze wpisów z 2013 roku 🙂
Chcę zapytać czy w swojej karierze słuchałeś kolumn, które grają tak magicznie jak stary Orfeusz Sennheisera ? A może słyszałeś o takich ?
Pozdrawiam
Włodek
Słyszałem kolumny grające lepiej niż Orfeusz. Poza domem Vox Olympian i prototypowe Zingali, a u siebie Avantgarde Duo Grosso i Raidho D2. Focal Grande Utopia też mają większy potencjał, ale nie udało ich się do końca dobrze zestroić i w odpowiedniej sali ustawić.
Pozdrowienie i ukłony wraz ze szczerym podziwem dla Pana Wiktora …