Trójbój na szczycie

Ultrasone Edition9 

Trójbój_Na_Szczycie_26

Ultrasone Edition9

   Jak już mówiłem to słuchawki odchodzące w przeszłość, mające wdrożonego do produkcji następcę, ale jeszcze przez chwilę obecne na rynku. Nie gościły na nim zbyt długo, ledwie parę lat, a mimo to pozyskały liczne grono wiernych fanów, zwłaszcza wśród wielbicieli mocnego uderzenia. Dziś nikt już tak nie nazywa muzyki rockowej, ale w czasach mojej młodości określano ją tym mianem. Mocne uderzenie to była muzyka młodych, bo kto jest młody, ten mocno żyje i mocno przeżywa. Młodym ludziom potrzeba muzyki potężnie zagranej i im Ultrasony Edition9 na pewno się przydadzą. Wraz z muzyką rockową, rozkwitłą w połowie lat 60-tych, dorosło i zestarzało się pokolenie „wiecznie młodych” rockmanów. Dla nich te słuchawki także będą jak znalazł, bo są stworzone do mocnego grania.
Całkowicie zamknięta konstrukcja dobrze tłumi rozchodzenie się dźwięku na zewnątrz, trochę gorzej niestety izoluje słuchającego od zewnętrznych hałasów. Ale siedzący wewnątrz Ultrasonów audiofil może sobie z zewnętrznymi zakłóceniami łatwo poradzić: wystarczy podkręcić potencjometr i puścić płytę pozbawioną cichych fragmentów. A podkręcanie potencjometru to jest to, co E9 lubią nadzwyczaj. Nie wynika to z samego ich rockowego charakteru. Znacznie ważniejszy jest fakt, że wraz ze zgłośnianiem ich dźwięk staje się coraz bardziej przejrzysty i naturalny. Żaden z pozostałych uczestników porównania nie zyskuje na głośniejszym graniu w takiej mierze jak one. – Jakby wynurzały się z mgły. W cichości stłumione i trochę niepewne swych możliwości, wraz ze wzrostem mocy nabierają pewności siebie i podkręcają emocje nie tylko w sensie napływu adrenaliny ale i czystego piękna.
Jak to wypada w szczegółach?

Trójbój_Na_Szczycie_25

Ultrasone Edition9

O ile Grado GS-1000 są znane z mocnego basu, o tyle Ultrasony Edition9 uważane są za basowego króla. W historii słuchawek jedynie Audio-Technica ATH-L3000 uchodzi za równie potężnie w bas zaopatrzoną. Niektórzy przywołują też Grado PS-1; limitowaną, profesjonalną, trzykrotnie droższą wersję RS-1 o metalowych a nie drewnianych muszlach. Rzeczywiście, Edition9 potrafią potężnie uderzyć i zejść bardzo nisko. Mają też bardzo rozdzielcze te dolne rejestry, podobnie zresztą jak całe widmo dźwiękowe, a ich bas ma tą jeszcze zaletę, że nie pcha się poza swój zakres i nie podbarwia średnicy. Dzięki temu pasmo jest prawidłowo zróżnicowane, przy czym, co równie ważne – koherentne.
Rozdawanie potężnych ciosów, werwa oraz spójny, bardzo szczegółowy i wyrazisty dźwięk, to niewątpliwie przepustka Ultrasonów na słuchawkowy Olimp. Ich znakomita spoistość nie bierze się jednak wyłącznie z walorów brzmieniowych. Z odsieczą – aby była jeszcze okazalsza – śpieszy jej S-logic, unikalny patent firmy Ultrasone, odpowiedzialny za naturalizację słuchawkowego brzmienia w obrębie sceny. Patent ten, szumnie obwołany wielkim osiągnięciem, nie jest w istocie szczególnie spektakularny, niemniej pozostaje faktem, że obszar między prawym a lewym kanałem, zwyczajowo w słuchawkowym graniu ziejący pustką, E9 potrafią wypełnić dźwiękiem. Z pewnością nie jest to rzecz tak widowiskowa jak przestrzeń w Grado GS-1000, ale zawsze lepiej mieć bardziej koherentną scenę niż nie mieć. Jednocześnie trudno nie zauważyć, że scena Ultrasonów jest dużo lepsza niż przeciętnych słuchawek i na przykład oba Sennheisery zdecydowanie tu ustępują. Jedynie fakt konkurowania z wyjątkowymi pod tym względem GS-1000 i K1000 spycha je na koniec stawki.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

2 komentarzy w “Trójbój na szczycie

  1. would you allow we copy some content from the article? Thanks.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy