Recenzja: Sulek Audio EDIA głośnikowy

Odsłuch cd.

Czy znany już minimalizm tej marki zadziała i tym razem?

Czy znany już minimalizm tej marki zadziała i tym razem?

   Odwróćmy na chwilę medal i spójrzmy na drugą stronę. Dobrze ją znacie – to nuda. Słuchając czegoś, czego słuchaliście po wielokroć, nie pożeracie tego tak łapczywie jak na początku, za pierwszym i drugim razem, ponieważ czas łapczywego żerowania przeminął, a teraz wciąż się wprawdzie podoba, lecz muzyka tyle już razy słuchana każe się słuchać bardziej porządnie, to znaczy w dobrym torze. Samo to, że ją słychać, już tak nie ekscytuje, toteż dobra brzmieniowa oprawa bardziej jest pożądana. Chciałoby się móc porównywać to obecne brzmienie do dawniejszych realizacji i znaleźć je choć trochę lepszym, albo przynajmniej z jakiegoś powodu ciekawym. Tymczasem nic… Gra dobrze, bardzo nawet, jednakże nie angażuje, nie wciąga… Po chwili zaczynają napływać jakieś myśli z pobocza, i nim się spostrzeżesz już myślisz o czym innym, gdyż sama muzyka ci nie wystarcza. Szarzy się gdzieś w tle, nie przejmuje, a głośno puszczona drażni. I nic zajmującego z niej nie wynika i nie wiesz co z tym robić. Ale zbierasz się w sobie, bo przecież gra bardzo dobrze a ty tą muzykę lubisz.. lubiłeś. Więc skupiasz się, koncentrujesz, przywołujesz się do porządku – jeden raz, drugi, trzeci. Ale tak naprawę się nudzisz i coraz bardziej masz dosyć. Aż wreszcie wstajesz rozczarowany, bo przecież nie o to chodziło; i cały wewnętrznie porozbijany idziesz do kuchni coś przekąsić albo gdzie indziej czymś się zająć, co by pozwoliło zapomnieć. Jednak porażka tkwi w tobie i nie da się bolącego miejsca tak od razu zaleczyć, bo wiesz, że to wróci – że znów jutro czy pojutrze będziesz tego słuchał i znowu będzie nie tak…

Otóż wielką zaletą kabli głośnikowych od Sulka jest to, że one taki stan zażegnają. Że w dobrym torze puszczona przez nie muzyka zaatakuje cię, owładnie tobą i będzie intrygować. To jest tak samo jak z ludźmi: Goście bywają różni: z jednymi tylko się czeka, żeby nareszcie poszli; a kiedy indziej żal wychodzących i czekasz ich powrotu. Kabel głośnikowy Sulka sprawi, że muzyka staje się gośćmi drugiego rodzaju. Że będzie się chciało jej słuchać aż po wyczerpanie i przesyt, a nie że chciał będziesz się wyzwolić i wyzwolenie da ulgę. A wszystko to nie wynika tylko z owego wyjątkowego ożywiania przestrzeni i jej holograficznej postaci, oraz świetnie z tła wydobytych, narzucających się wykonawców. To dzieje się z paru jeszcze innych względów.

Sprawdziliśmy to przy pomocy naszych redakcyjnych Reference 3A.

Sprawdziliśmy to przy pomocy redakcyjnych Reference 3A.

Dźwięki są dociążone a jednocześnie nośne. Głębokie, ważkie i substancjalne, a zarazem swobodnie propagujące, bardzo rozdzwonione i szybkie. W efekcie dostajesz szybszy i konkretniejszy bas o wyraźnie głębiej idącym zejściu; wyraźniejszy też na obrysie i z lepszą korelacją pomiędzy akustyczną aurą a skumulowaną siłą uderzeń. W sumie można go nazwać kompletnym, potrafiącym zarówno stawiać basowe kurtyny w muzyce elektronicznej, jak i znakomicie reprodukować kotły albo perkusję. A zatem bas nie na zasadzie, że no owszem, no jakoś, tylko taki do podziwiania, cały dla przyjemności. A to jest wielka różnica: mieć bas tylko na łatę, tak żeby golizna nie przeświecała, a mieć taki z prawdziwego zdarzenia, potrafiący grzmocić i ryczeć. Taki bas to jedna z największych audiofilskich uciech i kable potrafiące go przysporzyć powinny mieć osobny certyfikat.

Nad basem zwyczajowo leży średnica i już zdążyłem o niej napisać, że jest narzucająca się i z mocną osobowością. Nie wrzaskliwa czy podostrzona, a tylko wyrazista samą mocą obrazowania i przywołaniem obecności. Świetnie zniuansowana, dysponująca szeroką paletą barw głosu i nastrojów emocjonalnych – potrafiąca dobrze obrazować zarówno dyskretną delikatność jak i stany rozdzierające – a nigdy nie wpadająca w przesadny dramatyzm ani w zbyt stonowane, zlewające się z tłem wydelikacenia. Zawsze wszystko dokładnie słychać a dźwięki nigdy nie są raniące skutkiem braku kultury. Mogą ranić samą muzyczną treścią, o ile takowa się zjawi, lecz nigdy technicznym obskuranctwem.

To wszystko składa się na imponujący realizm, w którym wszystko jest wyważone. Temperatura, ciężar, światłocień, relacje podzakresów. Lekkie zjawia się przyciemnienie i ciemne ściany stają na krańcach sceny, a słodycz głosów jest wyczuwalna i artykulacja trochę podrasowana mocnym akcentowaniem oraz nieznacznym grasejowaniem tudzież zaśpiewem, co im dodaje uroku i stwarza atmosferę. Nie jest więc neutralnie nudno, nie powszednio, nie nijako. Muzyka jawi się jako święto, akustyka brzmień i wnętrz zostaje podkreślona. Bardzo dobre towarzyszy też temu operowanie pogłosem o dość obfitym ale dalekim od maksymalnych stanów przepływie. Wybitne jest także ogniskowanie źródeł, potęgujące poczucie obecności. Żadnego przy tym pompowania powietrza – sama jedynie naturalna świeżość i pełna swoboda oddechu. Sumarycznie zaś żywe piękno o mocnej, wyrazistej, bogatej osobowości.

Stosunkowo najsłabiej w paśmie wypadły soprany. Może dlatego, że bardzo obfite i wszędobylskie (aczkolwiek średnicy nie podbarwiające), a chociaż z dużą kulturą i rozejściem na przestrzeń, to takie bliskie przekroczenia granicy nadmiaru i zbytniej wyrazistości. Dźwięk minimalnie w niektórych używanych wcześniej torach zyskiwał w sopranowych partiach czerwonawe poświaty (troszeczkę jestem synestetą), a choć nie tak wyraźnie jak w słuchawkach Audio-Technica ATH-W5000 i ani trochę tym razem, w oparciu o mnogie lampy, niemniej z tymi sopranami trzeba ostrożnie i wzmacniacz koniecznie musi być z sopranową kulturą, bo tylko wówczas te soprany będą wyłącznie ożywcze, inspirujące.

I jak się mogliśmy spodziewać, EDIA marki Sulek nie zawiodła - uczucie obcowania z prawdziwą muzyką było zjawiskowe, za to mankamentów tyle co nic. Gorąco polecamy!

I jak się mogliśmy spodziewać, kabel głośnikowy marki Sulek nie zawiódł. Uczucie obcowania z prawdziwą muzyką pokazało się zjawiskowe.

Cóż by tu jeszcze dodać? System z testowanymi kablami znakomicie przechodził kolejne testy: fortepianu, stepowania, dzwoneczków, całościowej potęgi, nasycenia pudła i strun wiolonczeli, tembru trąbek, ustnika. W każdym wypadku dźwięki okazywały się różnorodne, właściwie oddające fakturę brzmienia i przede wszystkim zawsze angażujące. Przez cały wieczór nawet nie musnęła mnie nuda – przeciwnie, wstawałem po odsłuchu zziajany ze zmęczenia, bo trwał o wiele dłużej niż zakładałem i o wiele więcej emocji niż przewidywałem wywołał. Niczym byś trudny a zwycięski mecz ogniście kibicując oglądał.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

7 komentarzy w “Recenzja: Sulek Audio EDIA głośnikowy

  1. Pan Mieczyslaw pisze:

    „Rozsądny stosunek jakości do ceny” padlem!!!

    1. PIotr Ryka pisze:

      Jeżeli kabel jest o niebo lepszy od takiego za kilkanaście tysięcy, a także zdecydowanie lepszy od tańszych, to jaki ten stosunek niby ma być? Przecież napisałem, że można sobie kupić kabel z metra za stówkę i też będzie grało. Samochód za pięćset na chodzie też można kupić i do szwagra na weekend skoczyć. I rita-tita…

  2. Tomasz G pisze:

    Ciekaw jestem jak by zagraly z SF electa amator I.

  3. jafi pisze:

    Sprawdzić:)

  4. qwertz pisze:

    Panie Piotrze, a jak by Pan porównał soprany tego Sulka do Hijiri HCS? I czy kultura EAR V12 będzie dla Sulka odpowiednia? A jak całościowo wypada porównanie tych dwóch kabli? Czy może jeszcze coś ciekawego od tego czasu miał Pan okazję słuchać w cenach zbliżonych do HCS?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wymienione w pytaniu kable są porównywalne jakościowo. Sulek daje dźwięk niższy i bardziej skupiony na melodyjności, Hijiri wyższy i bardziej na przestrzeni. Jeden i drugi będzie bardzo dobrze nadawał się do EAR V12.

      1. qwertz pisze:

        Dziękuję, bardzo przydatna wskazówka, bo sądziłem po treści recenzji, że Sulek wyższy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy