Recenzja: Ultrasone Edition 8

Podsumowanie

 Ultrasone Edition 85Heh, no i co by tu rzec? Na pewno nie tego oczekiwałem, ale trudno powiedzieć, żebym czuł się rozczarowany. Naiwnie spodziewałem się Ultrasonów E9 o większej scenie i może trochę bardziej otwartych sopranach. Jest większa scena? Jest. Są bardziej otwarte soprany? Są. Są ulepszone Ultrasony E9? Nie ma. Edition8 to inne słuchawki. Charakter brzmienia odszedł w stronę dosadności, przejrzystości i precyzji, które zastąpiły wyrafinowany relaks połączony z masywnością dźwięku i idącym z nim w parze basowym masażem. To jest bardziej upajanie się realizmem niż szlachetną halucynacją. Nie wariacja na brzmieniu ale całkiem udana próba naśladowania życia. Rzecz osobliwa, dystrybutor zapewnił mnie, że firma Ultrasone uważa E9 za słuchawki skierowane do odbiorców profesjonalnych, czyli realizatorów dźwięku, a E8 za przyrządzone z myślą o audiofilach. Dałbym głowę, że jest akurat odwrotnie, ale na co komu moja głowa? Chociaż….są pewnie i tacy, których jej widok na kiju bardzo by ucieszył. Nieważne, nie o to chodzi i nie to chciałem powiedzieć. Nawiązując do relacji słuchawki profesjonalne – słuchawki audiofilskie przypomniałem sobie, że przecież Bayedynamic DT-150 to słuchawki o charakterystyce brzmieniowej bardzo zbliżonej do Ultrasone Edition9, a przecież bardzo chętnie używane przez realizatorów dźwięku. Jest coś zatem w tym potężnym basie, ogólnej masywności i potędze brzmienia połączonej z łagodnością wysokich rejestrów, co skłania profesjonalistów do preferowania właśnie takiej prezentacji. No ale nie zdaniem niektórych recenzentów polskiej prasy audio.

Dane techniczne i dystrybucja:

Przetwornik o średnicy 40 mm, powlekany tytanem.
Technologia S-Logic Plus.
Pasmo przenoszenia 6-42000 Hz.
Impedancja 30 Ohm.
Prozdrowotne odginanie pola magnetycznego na zewnątrz głowy słuchacza.
Kabel przy słuchawkach długości 1,2 m i do tego 4 metrowa przedłużka.
Dystrybutor – Audiotech, Warszawa.
Cena: 5600 zł.

Podsumowanie w punktach.

Zalety:
– Świetna przejrzystość.
– Nie gorsza szczegółowość.
– Doskonale uchwycona i wyważona tonacja.
– Ogromna szybkość.
– Znakomita dynamika
– Pełne rozciągnięcie pasma.
– Bardzo satysfakcjonująca potęga basu.
– Jego zjawiskowa rozdzielczość.
– Lepsza niż u poprzednika scena.
– A także większa naturalność sopranów.
– Znakomita współpraca ze sprzętem mobilnym i gorszym jakościowo.
– Doskonała jakość surowców i materiałów wykończeniowych.
– Lekkość konstrukcji.
– Prozdrowotna technologia odginania pola magnetycznego.
– Ładny wygląd.
– Wysoka renoma producenta.
– Made in Germany.

Wady:
– Dźwięk nie jest już tak miły jak w modelu E9, chociaż to kwestia gustu.
– Soprany potrafią uszczypnąć, ale to rzecz względna, zależna od systemu.
– Skromniejszy bas niż w modelu E9.
– Za krótki kabel.
– Marna jakościowo przedłużka.
– Lustrzane wykończenie, budzące wątpliwości co do trwałości i zachowania estetyki.
– Dużo mniejsze niż u poprzedników zdolności regulacyjne.
– Za małe muszle.
– W efekcie kiepska wygoda.
– Bardzo drogie.

System odsłuchowy:


Źródła: Metronome Technologie T3A Signature/C3A Signature i Cairn Fog V2
Wzmacniacze słuchawkowe: ASL Twin-Head i Socha2
Kabel cyfrowy: Stereovox XV2
Interkonekt: Tara Labs Air1
Słuchawki stanowiące punkt odniesienia: AKG K1000 i Sennheiser HD 800.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy