Recenzja: Sennheiser HD 800

sennheiser hd 8006

Opublikowano lipiec 2009

Firma Sennheiser na przestrzeni ostatniej dekady wykonała kilka dziwnych posunięć. Będąc jednym z dwu wiodących wytwórców słuchawek elektrostatycznych i poświęcając wiele energii na urabianie rynku w kierunku powszechnej akceptacji wyższości tego rozwiązania nad konstrukcjami tradycyjnymi, nagle zaprzestała ich produkcji. Rzecz tym dziwniejsza, że powstały nieco wcześniej flagowy elektrostat – legendarny Orfeusz – zyskał wielką sławę i uznanie. Oczywiście, przy swej horrendalnie wysokiej cenie nie mógł się on stać sukcesem rynkowym, niemniej jako promocja firmy zdziałał bardzo wiele dobrego, przydając wytwórcy renomy producenta najlepszych słuchawek w dziejach. Sława ta została następnie w dużej mierze roztrwoniona, jako że najlepsze pozostające w produkcji Sennheisery – model HD 600 – nie mogły sprostać wiodącym wyrobom konkurencji. W tej sytuacji Sennheiser wypuścił nowego flagowca – model HD 650. I to jest właśnie kolejna rzecz dziwna, bowiem następca okazał się konstrukcyjnie niemal identyczny z poprzednikiem, a jego przewaga jakościowa w powszechnej opinii pozostała kwestią dyskusyjną. Dopełnieniem triady dziwnych posunięć jest fakt, że na koleiny model flagowy firma Sennheiser kazała czekać długie lata. Najpierw bardzo długo panowała kompletna cisza, następnie zaczęły krążyć słuchy, potem na pewno już miał być w zimie 2008 roku, a ostatecznie pojawił się rok później.
– I oto jest, mam go właśnie na uszach, nasz jakże długo oczekiwany model HD 800.

Poprzedziła go długotrwała szeptana promocja, wieszcząca coś zupełnie wyjątkowego, a następnie promocja już oficjalna, potwierdzająca te szeptane rewelacje. Jednak na cisnące się pytanie: czy nowy popis jakościowy możliwości firmy prześcignie Orfeusza lub chociaż okaże się dostępnym szerokiemu ogółowi jego odpowiednikiem, padły odpowiedzi wymijające. Coś tam było o niepowtarzalności dawnego flagowca, ale i zarazem bardzo wiele o wspaniałości nowego. Ostatecznie na Audio Show w Los Angeles, gdzie w lutym miała miejsce premiera, ustawiły się długie kolejki żądnych posmakowania tej latami wyczekiwanej słuchawkowej rewelacji. Wkrótce potem miały też miejsce spotkania w gronach amerykańskich audiofilskich zapaleńców, na których modelu HD 800 można było posmakować w różnych systemowych smakach. Siłą rzeczy musiała się też zacząć kształtować opinia, będąca pokłosiem tychże spotkań i odsłuchowych relacji. Opinia, jak się okazało, zdecydowanie pozytywna. Prawie wszyscy gromko chwalili, a niektórzy, jak chodźmy właściciel produkującej słuchawkowe wzmacniacze firmy HeadRoom, posunęli się nawet do twierdzenia, że oto pojawiły się najlepsze słuchawki dynamiczne jakie kiedykolwiek świat oglądał.
Wychwalano wszystko – scenę, trafność tonacyjną, szczegółowość, brzmieniową elegancję, wielką wygodę i co tam jeszcze kto chce. Jedynie bas w powszechnej opinii nie zyskał miana najlepszego ze znanych, natomiast wszystko pozostałe tak albo prawie. Niektórzy kontestowali wprawdzie nieco nazbyt futurystyczny wygląd i nadmiar użytego plastiku, ale summa summarum był to jednak wielki festiwal pochwał i okrzyków zachwytu.

Wszystko to, ma się rozumieć, rozbudziło i mój apetyt na stosunkowo niedrogie słuchawki z samych jakościowych szczytów. A skoro już o cenie jest mowa. W Ameryce ustalono ją na tysiąc czterysta dolarów, a u nas oscyluje wokół trzech tysięcy złotych. Jak na następcę samego Orfeusza nie jest zatem, przyznać trzeba, zbyt wygórowana. Od sumy żądanej za sławnego antenata niższa aż około piętnaście razy. Mistrz udanego zakupu, mój serdeczny przyjaciel i nasz forumowy kolega – Wiktor – dzięki któremu od dni paru ich słucham, zdołał nawet nabyć je za niewiele ponad dwa i pół tysiąca złotych, czego najpewniej nikomu nie uda się szybko z pierwszej ręki powtórzyć.

No i właśnie, dochodzimy oto do sedna sprawy – od dni paru ich słucham. Dokładnie od pięciu, co stanowi absolutne minimum przedrecenzyjnego wygrzewania, pozwalającego mieć pewność, że nie napisze się kompletnych bzdur o rzeczy kompletnie nie wygrzanej.
Czy spełnią rozbudzone oczekiwania, czy okażą się prawdziwym przełomem?

Budowa

sennheiser hd 8002Wpierw jednak słowo o konstrukcji, wyglądzie i ergonomii.
Nad powierzchownością nie ma się specjalnie co rozwodzić, bo zdjęcia wszyscy widzieli. Niektórym lekka ekstrawagancja, jakby rodem z Gwiezdnych Wojen, może nieco przeszkadzać, ale mnie się podobają. Nie wszystkie przecież słuchawki muszą być na jedno kopyto nudziarskimi gałami na uszach. Surowce także wydają się dobrej klasy, mimo iż plastik całkowicie dominuje. Jednak pady są bardzo miłe w dotyku i ze świetnego materiału, a jakość plastikowych odlewów nie pozostawia nic do życzenia. Widoczne z zewnątrz centralnie zawieszone przetworniki zdają się obiecywać brzmienie naprawdę nowatorskie i wyjątkowe.
Wygoda jest przy tym całkowicie zadowalająca. Wprawdzie wokół moich uszu nie układają się idealnie, jednakże bez żadnych odczuć pejoratywnych. Docisk jest łagodny a otulenie miłe. Kapitalną przy tym rzeczą jest rozmiar wewnętrzny komór głośnikowych, którego niespotykana wielkość gwarantuje całkowity brak kontaktu ucha z przetwornikiem. To są prawdziwe nauszne katedry. Jedynie całkowicie swobodne pod tym względem K1000 pozostają lepsze.
Ciężar słuchawek jest spory, ale nie uciążliwy. Kabel na oko znakomity i w dodatku z symetrycznymi wtykami doprowadzonymi do każdej z muszel. Jego wymiana to betka. Jakiż kontrast w porównaniu z takimi na przykład Grado! Jest długi, elastyczny i wygląda na trwały.
Słuchawki zapakowane są w wielkie eleganckie pudło i opatrzone solidną dawką materiałów do poczytania. Ogólnie należy się za wykonanie piątka z małym plusem, szóstkę bowiem musimy zachować dla wytwornych Omeg opakowanych w metalową szkatułę.

sennheiser hd 8003Konieczne jest jeszcze w tym miejscu słowo o konstrukcyjnych innowacjach. Dwie rzeczy są tutaj istotne. Przetwornik jest największej z dotychczasowych wielkości; ma 56 mm średnicy, a pośrodku otwór, który zdaniem konstruktorów przeciwdziała skutecznie niepożądanym drganiom membrany, przekładającym się na dźwiękowe zniekształcenia. Druga sprawa to fakt, że przetworniki ustawiono nie równolegle do uszu, ale pod pewnym kątem, co ma powodować naturalizację sceny, na wzór odsłuchu głośnikowego. Rozwiązanie takie znane jest już z AKG K1000, a że wydaje się logicznym wyborem, budzi nadzieje na usłyszenie czegoś niepowszedniego, na miarę tego oczekiwanego przełomu.

Odsłuch

sennheiser hd 8004Na początku muszę się zastrzec. Pięć dni słuchania to sporo, ale jednak nie na tyle dużo by mieć pewność, że usłyszało się brzmienie ostateczne. Nie jest przeto wykluczone, jak to miało miejsce na przykład w przypadku AKG K701, że jeszcze sporo nowych rzeczy kiedyś o HD 800 się dowiem, albo dowiedzą się ci, którzy będą mieli możność takich długo użytkowanych słuchać. Życie ma jednak swe uwarunkowania; słuchawki nie są moje, a czekający na recenzję się niecierpliwią. Przystąpmy zatem do rzeczy.

Pierwsze wrażenie było takie: wielka przestrzeń, duży dźwięk, miła tonacja w odcieniu kości słoniowej, bardzo dobra przejrzystość medium i ogólna łagodność prezentacji. Tak więc jak na początek całkiem nieźle, chociaż o żadnym wielkim przełomie mowy być nie mogło. Co jednak potrafi wyprawiać się z dźwiękiem podczas wygrzewania wie każdy audiofil więc, jak powiadam, początek był całkiem udany. Nie będę przynudzał opowieściami o niuansach z dni następnych i przejdę od razu do opisu brzmienia aktualnego.
Pierwsze pytanie: Czy są w sposób istotny lepsze od modeli HD 600 i 650? – Są. Przede wszystkim są bardziej przejrzyste, a ja bardzo sobie ten aspekt cenię. Tu nie ma żadnego przymglenia, stłumienia, czy braku bezpośredniości. Wykonawcy pierwszego planu są bardzo bliscy i nie odgradza nas od nich żadna bariera sztuczności czy technologicznych niedostatków. Są tuż i są obecni z całym niemalże przepychem swego istnienia w wymiarze dźwiękowym. (Dlaczego tylko niemalże, okaże się niebawem.)
Także wielkość sceny i jej uporządkowanie to zdecydowany krok naprzód. Wiele się naczytawszy o największej i najwspanialszej scenie muzycznej, jaką HD 800 ponoć rozporządzają, oczekiwałem tutaj prawdziwego jakościowego przełomu. Przełomu jednak nie ma, ale nie ma także rozczarowania. Scena jest bardzo duża i znakomicie uporządkowana, nie posiada jednak ani bezkresnej magii znanej z Grado GS-1000, ani wybitnej holografii, znanej ze Staxa Omegi, ani też takiej naturalności, jak ta z AKG K1000. Jest bardzo duża i precyzyjnie ukształtowana. Tylko tyle i aż tyle. Jej zaletą jest postawienie na wysokości oczu i bardzo czytelne umiejscowienie źródeł dźwięku, dzięki którym to walorom słuchawki, jako trzecie w historii – po Omedze i K1000 – przeszły pozytywnie w moim odczuciu test przestrzenności zawarty na płycie pokazowej Staxa. Tym to istotniejsze, że nie przeszły go żadne flagowce Grado – ani GS-1000, ani PS-1000. Gdyby tak jeszcze… No właśnie – gdyby tak jeszcze co – żeby było naprawdę wspaniale? Niestety, takich rzeczy jest kilka, a wszystkie istotne.
W tym miejscu zastrzegę się po raz koleiny. Wszystkie te sprawy należą do klasycznych objawów nie wygrzania, toteż doświadczonemu audiofilowi powinny natychmiast podsunąć myśl, że za tydzień, najdalej dwa, problemy owe będziemy mieli już dawno za sobą i tylko się z nich śmiali. Jednakże sprzedający właśnie na Head-Fi swe posiadane od ponad miesiąca HD 800 napisał mi, że tak wcale nie jest. Pewnych problemów wygrzewanie w tych słuchawkach nie rozwiązuje, a najważniejszym z nich jest brak uczuciowego kontaktu z muzyką, pojawiający się na skutek pewnej dźwiękowej nienaturalności.
Z czego to może wynikać? Sam obecnie tego doświadczam i staram się rzecz rozgryźć.
Pierwsza sprawa, to nadmierna wielkość źródeł dźwięku. Są nienaturalnie ogromne. Nadwymiarowego wzrostu śpiewak czy piosenkarz jakoś do mnie nie bardzo przemawiają. A nawet kiedy tacy na innych płytach nie są, to z kolei są wówczas tak blisko jak dentysta borujący ci w zębach. Trochę jest to irytujące i na pewno nienaturalne. Całkiem możliwe, że nie ma tego na innych wzmacniaczach, ale na moim jest i czytałem, że na wielu innych także. Jest to typowy problem niektórych kolumn głośnikowych, także tych szalenie drogich, a więc zapewne w jakiejś mierze następstwo pędu do uczynienia dźwięku słuchawkowego kolumnowym. Coś tutaj nie do końca się udało, bo w K1000 zjawisko takie nie występuje. Prawdę mówiąc nie spotkałem się z tym chyba w żadnych innych słuchawkach, chociaż może tylko tego dostrzegłem.
Kolejna sprawa jest według mnie znacznie gorsza i jeśli z czasem nie zanika, to z dźwiękiem HD 800 nigdy do końca dobrze według mnie nie będzie. Chodzi o wrażenie pewnej martwoty. Zjawisko to jest kapryśne i bawi się w ciuciubabkę: chwilami prawie nie przeszkadza, a chwilami irytuje w stopniu wręcz nieznośnym. Z czego w ogóle się bierze? Otóż jest trochę tak, jakby ta wykombinowana na użytek doskonałości brzmieniowej centralna dziura w przetworniku przypominała cokolwiek kosmologiczną czarną dziurę. Coś zasysa i unicestwia pewną część informacji przestrzennej. Tak jakby jakiś filtr albo odkurzacz pochłaniał znaczną część szumu tła, niemal wszystkie te syki, szumy zlepy i ciągi (że zapożyczę się u Mirona Białoszewskiego), które na innych wybitnych słuchawkach stanowią naturalne podłoże dźwięku i wypełniają swoistą wibracją muzyczną przestrzeń. Tymczasem na HD 800 wszystkie one niemal znikają. A jest to przecież integralny element opisu, po części wprawdzie wtrącony, bo powodowany niedoskonałością nagrania (choć oczywiście naturalny w sensie ukazania rzeczywistości nagraniowej), po części jednak także rzeczywisty i bardzo istotny, sprawiający, że czujemy jak dźwięk nieskończoną miriadą fal wypełnia muzyczne spektrum i powoduje, że żyje ono, pulsuje, oddycha i nas sobą ogarnia. A tutaj tego wszystkiego w znacznej części nie ma. Jakiś wielki kosmiczny czyściciel wyłapuje bezlitośnie te muzyczne i nie muzyczne drobinki, zamieniając tło w jednolity, nieruchomy plaster czerni. Wyzwala to u słuchacza uczucie obcości i nienaturalności, chwilami pomijalne, ale chwilami przemożne. Ktoś może jednak to właśnie mieć za wielką zaletę. Całkowicie czarne, oczyszczone z muzycznego kurzu tło robi bowiem także chwilami wrażenie imponujące, tak jakby ktoś poddał nagranie gruntownemu remasteringowi lub doskonale wytłumił całą salę w której dokonano nagrania. Mnie się to nie to nie podoba, ale innym może.
Następna sprawa, to brak szybkości. No, ja nie wiem, tyle się naczytałem, że są super szybkie i wciąż o tym czytam, a jak dla mnie są raczej wolne. Ich odpowiedź impulsowa w porównaniu z Edition9 i K1000 jest wręcz żałośnie powolna, toteż słuchanie fortepianu (skądinąd bardzo ładnie postawionego przestrzennie) stanowi mękę, do której kontynuowania muszę sam siebie z całej siły namawiać. Właśnie słucham drugiej rapsodii węgierskiej Liszta i przejście z HD 800 na E9 było prawdziwym wyzwoleniem. Te wielkie i na całe szczęście niewątpliwie trójwymiarowe dźwięki z HD 800 podczas narastania niemiłosiernie się wloką, a potem gdzieś pomału rozłażą. Nie ma iskier, nie ma blasku, nie ma szalonej prędkości. Nie ma też odpowiedniej wibracji. Tyle w tym wszystkim emocji, co przy wprowadzaniu auta do garażu. To wszystko powinno się jednak z czasem rozruszać, bo między innymi na tym właśnie polega wygrzewanie. Ale jak nie, to klęska.
Brnąc dalej przez ponury pejzaż zmasowanej krytyki natykamy się na solidnie spłaszczoną dynamikę. Rozpiętość dynamiczna jest niewątpliwie stłamszona. Zwłaszcza ciche partie nie są dość ciche, tak jakby słuchawki nie wierzyły w to, że przy cichym dźwięku uda im się zachować precyzję, albo jakby ten dźwięk z natury swej zawsze musiał być duży. Dobrze chociaż, że głośne partie potrafią być naprawdę potężne, zachowując pełną kulturę i całkowicie nie męcząc. To ostatnie jest zaś znowuż następstwem znacznego powściągnięcia wysokich tonów. Nie są one ocieplone i nie sprawiają w pierwszej chwili wrażenia niedosytu. Jednak bezpośrednie porównanie z K1000 i E9 ukazuje zaskakujący rozmiar tego zjawiska. Nie ma całej gamy wyższych harmonicznych i wyższych składowych, które zostały całkowicie wygaszone. To niewątpliwy ukłon w stronę relaksu, wykonany całkiem poprawnie, niemniej będący bez dwóch zdań sztucznym zabiegiem, jakże dalekim od wspaniałego ukazania wysokich tonów przez odtwarzacz Accuphase DP-700, gdzie efekt braku zmęczenia osiągnięto czyniąc wysokie dźwięki trójwymiarowymi, a nie pozbawionymi najwyższych składników.
Dopełnieniem listy nieszczęść jest lekkie osuszenie dźwięku i brak należytego ataku, widoczny zwłaszcza u instrumentów dętych. Dochodzą do tego pochodne zjawiska czarnej dziury – brak należytej ilości powietrza, ech i pogłosów.

Odsłuch cd.

sennheiser hd 8005Układa się to wszystko w całkiem ciekawą całość, ciekawą jednak bardziej w sensie poznawczym niż artystycznym. Oto bowiem skutkiem opisanego powyżej oczyszczenia tła ilość bitów na metr sześcienny obszaru odsłuchowego okazuje się dużo mniejsza niż w innych high-endowych słuchawkach, skutkując wyjątkową łatwość słuchania. W efekcie otrzymujemy bardzo osobliwą ambiwalencję – słucha się łatwo w sensie przyswajalności ilościowej, ale po pewnym czasie zaczyna to irytować. To tak jak z wodą: kiedy jesteś spragniony, zadowala cię całkowicie i sprawia wielką przyjemność. Jednak do popijania kaczki z jabłkami i brusznicami nadaje się średnio. Podobnie HD 800, błyskawicznie zaspakajają głód muzyki i wraz z pierwszymi łykami wydają się fantastyczne, ale potem pojawia się uczucie monotonii i zbytniej jednostajności smakowej, z pewnych rzeczy powoli zaczynamy sobie zdawać sprawę, by zakończyć w objęciach nudy i irytacji. Różnie to wypada na różnym muzycznym materiale, ale nie da się ukryć, iż często tak właśnie bywa. Synowi na przykład okropnie się nie spodobały. Skrytykował zwłaszcza dynamikę, jako całkowicie nieakceptowaną.

Całe to powyższe pisanie okazało się zdecydowanie bardziej krytycznie niżbym sobie życzył i nawet niż założyłem, toteż chcę wierzyć, że wymienione zjawiska pójdą z czasem precz i do diabła. Nadzieję na to podsyca przypadek Grado GS-1000 oraz Ultrasonów E9. Te pierwsze grały początkowo wręcz skandalicznie, na pewno dużo gorzej od HD 800, no ale czwartego dnia było już po wszystkim. Z Ultrasonami sprawa ciągnęła się znacznie dłużej, a ich bezduszność i wodnisty styl prezentacji (czemu towarzyszył podobny do opisanego tutaj bolesny brak ech i pogłosów), trwały przez wiele tygodni i ustępowały z wielkim ociąganiem. Daj Boże, by z HD 800 stało się podobnie. Jestem dość dobrej myśli, bo odnoszę wrażenie, że pomału się poprawiają. Dzisiaj, szóstego już dnia, znów grają lepiej. Ech, żal, że nie można ich kilka tygodni potrzymać.
Przejdźmy nareszcie do rzeczy dużo bardziej budujących. O świetnej scenie i miłej tonacji już mówiłem. Znakomita jest też kolorystyka. Wprawdzie sprzedawca z Heed-Fi napisał mi, że z Zaną Deus było za szaro, a i Moth z lampami 45 na to niewiele pomógł, ale ja braku kolorów nie obserwuję. Jest kolorowo i świeżo, tak jakoś wiosennie i radośnie, nawet aromatycznie. Jaka szkoda, że nie towarzyszą temu łagodne podmuchy wiosennego wiatru i ogóle wiwlowanie budzącej się z rozmachem do życia przyrody. Jakiś maniak czystości wyzbierał wszystkie te mróweczki, żuczki i motylki, a śpiewu ptasząt też jest nieco za mało. No i komar żaden nie rąbnie waści wysokimi tonami. W efekcie jest to bardziej parkowa aleja niż łąka na skraju lasu. Ale to się zmienia. Właśnie słyszę, że pomału się zmienia i Astrud Gilberto staje się coraz bardziej realna. Chyba będzie dobrze. Oby.
Przy tym wszystkim, rzecz osobliwa, słuchawki są bardzo przejrzyste i szczegółowe. Ani trochę nie odstają od moich w sensie wyłapywania spraw ewidentnych, jak na przykład tych zakłóceń na The Dark Side. Jedynie całościowa harmonika jest zbyt uboga; idiotycznie wręcz oczyszczona. Ale jeśli to się zmieni, to będzie naprawdę super, bo złuda realności podstawowych dźwięków i sceny jest znakomita.
Jak już wspominałem jedyną wadą w powszechnej opinii przypisywaną HD 800 jest słabawy bas. Nie słaby generalnie, ale i nie powalający. Tu z kolei ja bym się nie zgodził. (Właśnie zdałem sobie sprawę, że odnośnie tych słuchawek nie zgadzam się niemal z niczym.) Faktycznie, gdy grają cicho, bas jest dość nędzny. Ale kiedy damy im nieco poszaleć, bas staje się znakomity. Pełny, świetnie posadowiony, rozdzielczy i potężny. Potężny jest w ogóle cały dźwięk i bardzo by mi się w tym aspekcie podobał, gdyby nie ów efekt powiększania źródeł. Ale i tak jest super pod tym akurat względem. W ogóle wrażenie całościowe jest bardzo dobre i bardzo wiele na przyszłość obiecujące, no ale opisanych powyżej pejoratywnych zjawisk do kieszeni się przecież nie schowa. Albo ustąpią same, albo HD 800 pozostaną wyrobem wykoślawionym: pod pewnymi względami znakomitym, a pod innymi ułomnym.

Pora rzecz zsumować i przełożyć na całościowe odczucie. Trudne to jest niezmiernie i czuję, że zdecydowanie przedwczesne. No ale trudno. Napiszę może kiedyś inną ich recenzję i bardzo chciałbym aby tak się stało. Na razie jest jednak tak:

Podsumowanie

sennheiser hd 8001Opis zgrubny jest bardzo prosty. Słuchawki grają w sposób optymistyczny, łagodnie dosładzając i uspakajając muzykę. Wielka scena, która na Grado GS-1000 i AKG K1000 skłania raczej słuchacza do nostalgicznej zadumy, tutaj, jak w Omegach II Mk1 (tych najstarszych, złotobrązowych), zwraca nas raczej ku relaksowi i miłym odczuciom. Jest sympatycznie i można powiedzieć tak trochę jazzowo. Nieco to jednak zbyt jest powierzchowne. Takie muzyczne wakacje na pięknej plaży, bez żadnych doraźnych problemów. Stać nas na najlepszy hotel i świetne drinki, a wszyscy w koło są dla nas mili i się uśmiechają. Potęga dźwięku, będąca atrybutem tych słuchawek, potrafi jednak sprawić, że ujrzymy też rzeczy ogromne i tym swoim ogromem groźne, przytłaczające. Muzyka symfoniczna wypada więc dobrze, choć brak jej nieco szybkości, cwałowania i uduchowienia. Ogólne spowolnienie dźwięku sprawia zarazem, że zdecydowanie najlepiej wypada powolny repertuar; jeszcze wolniejszy niż zazwyczaj, a zatem siłą rzeczy dryfujący z lekka w stronę zamyślenia i refleksji.
Z kolei opis szczegółowy nastręcza bardzo poważnych trudności, niezwykle trudno bowiem właściwie wyważyć wady i zalety. Tak naprawdę jest to niemożliwe, bo o chęci ich posiadania bądź zdecydowanym odrzuceniu zadecydują czynniki pozaracjonalne. Ten dźwięk może się komuś bardzo spodobać, gdyż pod wieloma względami jest niewątpliwie spektakularny. Ale kto inny nie odnajdzie w nim ani odrobiny tego, o co mu w obcowaniu z muzyką chodzi. Oczywiście pamiętać musimy, o jakim poziomie jakościowym cały czas jest tutaj mowa. To, że generalnie niezbyt mi się podobają, nie oznacza wcale, że wybrałbym zamiast nich HD 600. Co to, to nie. HD 800 są niewątpliwie słuchawkami wyższych lotów.
Patrząc od tej strony łatwo odpowiedzieć sobie na pytanie, czy są to słuchawki prawdziwie high-endowe, które po tak obszernej krytyce niewątpliwie zadać trzeba. Oczywiście, że są. Jednakże gdybym miał je równocześnie zaliczyć do najbardziej elitarnego grona, do klubu Staxa Omegi, AKG K1000 czy Grado PS-1000, byłbym sceptyczny. To się błyskawicznie może odmienić, ale piszę o tym co słyszę w tej chwili i tylko na tej podstawie wydaję osąd.

Na koniec zestawienie wad i zalet w punktach.

Zalety:
– Znakomita przejrzystość.
– Bardzo duża i świetnie zorganizowana scena, rozpostarta na wysokości oczu słuchacza.
– Pozytywnie przeszły test z nagraniami dokonanymi systemem sztucznej głowy.
– Miła tonacja barwowa.
– Bogactwo kolorystyczne
– Godny podziwu realizm w obrąbie podstawowej warstwy dźwiękowej.
– Dobry bas, kiedy grają na dużym poziomie głośności.
– Wyśmienita szczegółowość.
– Całkowicie nie męczący sposób ukazywania muzyki.
– Optymizm (jeśli ktoś lubi ten styl prezentacji).
– Wysoki poziom wykonania.
– Dobra jakość surowców.
– Całkowicie satysfakcjonująca wygoda.
– Imponująca wielkość komór głośnikowych.
– Łatwość wymiany kabla.
– Wysoka renoma producenta.
– Wysoka (jak na razie) wartość przy odsprzedaży.
– Cieszą się znakomitą opinią.

Wady:
– Przycięte wysokie tony.
– Dziwne zjawisko oczyszczenia przestrzeni z drobnych składników tła, być może w jakiś sposób powiązane z tym przycięciem.
– Wywołane tym uczucie pewnej nienaturalności i martwoty.
– Brzmienie nieco zbyt suche.
– Nienaturalnie duże źródła dźwięku.
– Brak powietrza.
– Zbyt wolna odpowiedź sygnałowa.
– Brak ataku, widoczny zwłaszcza u instrumentów dętych.
– Zbytnia powierzchowność przekazu w sensie duchowym.
– W związku z tym mogą się wydać niezbyt angażujące.
– Brak wystarczającej ilości echa i pogłosów.
– Plastik jako podstawowy konstrukcyjny surowiec.
– Co by nie rzec, w powszechnej opinii nie dorównały Orfeuszowi.

No i na ten raz będzie tego.

Pokaż artykuł z podziałem na strony

32 komentarzy w “Recenzja: Sennheiser HD 800

  1. Matley pisze:

    Witam posiadam te słuchawki od 3 dni i jestem zachwycony tym jak graja…., a grają niemal idealnie… Słuchawki nie gubią się przy muzyce… nie zlewają całego toru.. każdy instrument gra swoje… nawet przy niskim poziomie głośności słychać każde elementy. Bezlitosne dla źródła…. wymagające…., ale dają wiele… warte są swojej ceny…

    1. Piotr Ryka pisze:

      Grunt to zadowolenie. A słuchawki są trudne ale wybitne.

      1. Matley pisze:

        Panie Piotrze mam pytanie co do modelu HD 800 S
        Czy jest sens inwestować w model po poprawce? Czy ta różnica będzie słyszalna ?

        1. PIotr Ryka pisze:

          Słyszalna będzie, a w jaki sposób, temu poświęciłem recenzję HD 800S. Proszę przeczytać.

      2. Kamil pisze:

        Panie Piotrze. Z pańskiego opisu wynika, że daleko im do wybitności. Spowolnienie ataku, wycofanie wysokich tonów, ograniczenie pogłosów czy to dziwne oczyszczenie z muzycznych brudów wcale nie napawa optymizmem. Ja również należę do osób, które nie lubią, gdy źródła pozorne są napompowane prowadząc do prezentacji z przewymiarowanym wolumenem. To jest niestety niemiecka szkoła myślenia, ułożyć równo, przyłożyć mocno, a reszta mniej istotna 😉

        1. PIotr Ryka pisze:

          Sennheiser HD 800 potrafią być wybitne. Naprawdę wybitne. Potrzeba im jednak do tego kabla Entreq Atlantis (bardzo drogi i już nie do kupienia na rynku pierwotnym) oraz wzmacniacza takiego jak Bakoon albo Eternal Arts. Poza tym te obecnie produkowane grają trochę inaczej niż te z samego początku produkcji. Bardziej pikantnie a nieco mniej przestrzennie.

  2. Tadeusz pisze:

    Czy Ayon HA-3 zalicza się też do tej elity ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Tak, zdecydowanie.

      1. Tadeusz pisze:

        W kategorii bezwzględnej czy jako best partner dla HD800 obok Bakoona i Eternala ?

        1. PIotr Ryka pisze:

          Dla słuchawek o wysokiej impedancji, albo tych o niezbyt dużej skuteczności, jest Ayon najlepszym słuchawkowym wzmacniaczem w cenie poniżej 20 tys.

          1. Stefan pisze:

            Ciekawe czy przebiłby Lebena CS-300XS, chodzi mi o HA-3 z HD-800.

          2. PIotr Ryka pisze:

            Nie porównywałem, ale ogólnie Ayon jest ciekawszym wzmacniaczem. Więcej w sobie ma życia. Gdyby mu jeszcze wymienić te sterujące…

          3. Stefan pisze:

            A coś szczególnie proponujesz na sterujące ?

          4. PIotr Ryka pisze:

            Na przykład któreś Mullardy z tej strony

            http://tubes-store.eu/pl/34-ecc82-12au7-5814a-6189-cv4003?p=2

            (Nie znam sprzedawcy, ale podobno godny polecenia, stary fachowiec. Pewnie można z nim pokonwersować i się poradzić, bo sam ECC82 nigdy nie używałem.)

          5. Stefan pisze:

            Dzięki, napiszę.

  3. Tadeusz pisze:

    Pisząc o Lebenie ma Pan na myśli wersję wymienioną przez Stefana czy też wersje wcześniejsze i póżniejszą ?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Obie.

  4. Stefan pisze:

    I wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

  5. Robert pisze:

    Z jakim wzmacniaczem słuchawkowym do 3500zl warto posłuchać tyć słuchawek? Chodzi o muzykę klasyczna?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Na pewno PhaSt. Moja rekomendacja.

  6. Bohdan pisze:

    No własnie ..ten plastik i w ogóle Lambo design. Jak się mają do nich Audeze LCD – 2 ? Słuchałem też LCD 3 , jednak gorsze realizacje traktują bez miłosierdzia, choć nowy album P.Gabriela w 24/96 wyniosły do nieba.

    1. PIotr Ryka pisze:

      HD 800 wymagają pasującego wzmacniacza. Z wieloma grają źle. Wybaczanie to raczej nie one. LCD-2 albo MrSpeakers na pewno prędzej.

  7. Tomasz pisze:

    Jaki wzmacniacz słuchawkowy do 7000zl poleci Pan do tych słuchawek? Chodzi o muzykę klasyczna, jazz. Z jakim wzmacniaczami warto posłuchać tych słuchawek, aby dźwięk nie ,,ranił,, uszów…

    1. Piotr Ryka pisze:

      PhaSt w wersji z najlepszymi lampami. I warto słuchawkom zmienić kabel. Przynajmniej na Forza Audio Works.

  8. Hultaj pisze:

    Jakie słuchawki wg Pana doświadczenia pasują do muzyki klasycznej, które jednocześnie nie będą ostre i męczące w brzmieniu? A jednocześnie zmieszczą się w kwocie do 6000zl?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sennheiser HD 800S, HiFiMAN Edition X V2, Audio-Technica ATH-AD2000X, Beyerdynamic T1 V2, AKG K812, Sennheiser HD 660S, Fostex T60RP i wiele innych.

  9. Patryk pisze:

    Jak moge pomoc: „FOCAL CLEAR”

    1. Przemysław pisze:

      Moim nowym nabytkiem są praktycznie nówki Eleary i sprawują się również wyśmienicie w muzyce klasycznej 😉

  10. Piotr pisze:

    W wielu recenzjach wraca Pan do HD800 pisząc że woli je Pan od HD800S, moge zapytać jakie czynniki na to wpływają, oraz co zmienia w nich kabel Tonalium ?
    HD800 w zaleznosci od numeru seryjnego maja różne brzmienia, jaki nr. ma Pana egzemplarz jeśli można spytać ?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Sennheiser HD800 względem unowocześnionej wersji HD800S to brzmienie niezłagodzone, a więc wymagające użycia wyższej jakości toru, w zamian bardziej prawdziwe, nieumilone. Mój egzemplarz pochodzi ze środkowego okresu produkcji.

      Odnośnie kabla, to oryginalny nie daje wystarczającej kultury sopranom, przez co zjawia się w brzmieniu pewna sztuczność – jest za chłodne, zbyt pogłosowe, zbyt techniczne, a nie dość biologiczne. Już kabel FAW to poprawia, Tonalium jeszcze bardziej, a wysokie modele Entreqa najbardziej.

      1. Piotr pisze:

        Czyli gdyby podrasować oryginalne Hd800 kablem Tonalium lub Entrequa oraz pasujacym wzmacniaczem lampowym np: Lucarto Songolo to mielibyśmy słuchawki które po tylu latach od wypuszczenia na rynek są na równi z najlepszymi słuchawkami TOTL – np. Utopiami, Susvarami czy Final 8000 ?

        1. Piotr+Ryka pisze:

          Tak. Równe albo niemalże równe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy