Recenzja archiwalna: Sennheiser HD 800 – podejście drugie

Opublikowano: 27 września 2009

Sennheiser_HD_800_11

   

Przypominam ten tekst, ponieważ stanowi drugą część zamieszczonej już recenzji słuchawek Sennheiser HD800, a jednocześnie preludium do kolejnego z nimi spotkania, jakim będzie opowieść o takich zmodyfikowanych przez Stefan AudioArt.

   Pisząc pierwszą recenzję wiele razy zastrzegałem się, że powstaje na bazie kilkudniowego odsłuchu słuchawek wcześniej całkowicie nieużywanych, w związku z czym obarczona jest bardzo dużą dozą niepewności co do rozpoznania ostatecznego brzmienia. Tym niemniej postanowiłem ją opublikować, ponieważ nie było szansy na wnikliwsze zgłębianie sprawy; słuchawki musiały powrócić do właściciela. W efekcie pozostały nierozstrzygnięte ważne kwestie, jak na przykład pewna głuchość tła, czy rysująca się chwilami powierzchowność uczuciowa. Sprawy te przerobimy za chwilę po kolei, ponieważ bieg zdarzeń niespodziewanie uczynił mnie samego właścicielem Sennheiser’ów HD 800. Stało się to nieco zawiłą drogą, albowiem najpierw stałem się posiadaczem nowych flagowych Grado PS-1000, a sprzedałem (czego żałuję, ale przecież nie można mieć wszystkiego) Ultrasony E9. Następnie te nowe Grado uległy awarii i na aż dwa miesiące udały się do naprawy za ocean, skąd jeszcze, tak nawiasem, nie powróciły, a ja pozostałem na audiofilskim boisku z AKG K1000 i Sennheiser’ami HD 600 oraz 650. Z początku wydawało mi się, że sytuacja ta nie niesie żadnych zagrożeń, ponieważ nigdy nie ukrywałem, że K1000 to słuchawki najlepsze z mi znanych, a HD 600 zawsze bardzo lubiłem. Praktyka pokazała jednak coś innego. O K1000 wprawdzie zdania nie zmieniłem i nie zanosi się abym zmienił, to wszakże słuchawki niemiłosiernie hałaśliwe dla otoczenia. Prawdę mówiąc w tym sensie nawet nie słuchawki, tylko małe głośniki monitorowe, a ja lubię intymny kontakt z muzyką, do czego zamknięte E9 mnie przyzwyczaiły. W tym stanie rzeczy słuchanie K1000 należało traktować odświętnie, natomiast gros zwyczajnego słuchania, takiego które towarzyszy przeglądaniu Internetu czy pisaniu czegoś, spadł na barki Sennheisera HD 600. I wówczas okazało się, że ani HD 600, ani HD 650 temu ciężarowi podołać nie są w stanie, jako że uszy me przywykłe do brzmienia E9 i K1000 nazbyt wybrednymi się stały. Cóż robić? Skoro tak, nadarzyła się okazja by choć na czas jakiś wejść w posiadanie innych topowych słuchawek, aby oczekiwanie na powrót PS-1000 jakoś sobie umilić. Wybór padł na HD800, a to z dwóch względów. Po pierwsze z przyczyn trudnych do racjonalnego wyjaśnienia stanowiące najbardziej oczywistą alternatywę Denony AH-D7000 kosztują u nas aż cztery i pół tysiąca złotych, podczas gdy w Stanach tylko pięćset pięćdziesiąt dolarów, a po drugie i przede wszystkim zależało mi, by ledwo wcześniej posmakowanym Sennheiserom przyjrzeć się lepiej, o co z pozycji posiadacza jest oczywiście nieporównanie łatwiej.

No i stało się, zostałem właścicielem nowego flagowca Sennheisera.

Jest niewątpliwie pewną satysfakcją, że kosztuje on u nas tylko trzy tysiące sto złotych, podczas gdy w USA tysiąc czterysta dolarów, a w większości krajów EU tysiąc euro. A skoro już go mam, to mi się nie wymknie; od dwóch prawie miesięcy go badam i sądzę, że tym razem nie ujdzie memu audiofilskiemu rozbiorowi.

Dwa miesiące, niezbyt intensywnego zresztą wygrzewania, to wprawdzie jeszcze nie poznawczy absolut, niemniej nie ma co zawracać sobie głowy zbytnią ostrożnością w ferowaniu wyroków. Każde słuchawki podczas użytkowania są na jakimś etapie i zawsze można powiedzieć, że są przed czymś i po czymś, a kilkaset godzin grania to na pewno dość czasu by ujawnić muzyczną duszę. Rozważałem wprawdzie, czy nie zaczekać z drugą recenzją na powrót PS-1000, ale te po wymianie przetwornika musiałyby grać ze dwa miesiące przed konfrontacją, a sprawy poruszone w pierwszej recenzji wymagają szybszego wyświetlenia. Tak więc porównanie PS-1000 z HD 800 zawarte zostanie w tekście odrębnym, a tu skupimy się na sportretowaniu samych HD 800. Za punkt odniesienia posłużą w tej sytuacji AKG K1000, będące nieobecnym już w sklepach lecz jakże surowym sędzią oraz goszczone przez dwa tygodnie Ultrasony Edition 8, których recenzję już napisałem.

Opis brzmienia

Sennheiser_HD_800_02   Celem uczynienia sprawy przejrzystszą nakreślę najpierw ogólny charakter brzmienia, następnie odniosę się do własnych uwag krytycznych i pochwał z pierwszej recenzji, a na koniec spróbuję rzecz podsumować.

Charakter ogólny

AKG K1000 mają to do siebie, że kiedy podłączymy je do odpowiedniego systemu, większość słuchawek nie nadaje się po nich do słuchania. Tak było nawet w przypadku Ultrasonów E9, które także wymagały dłuższej chwili przyzwyczajenia – zwłaszcza z powodu mniejszego realizmu scenicznego, ale też i mniejszego realizmu w ogóle – a podobnie, choć może w mniejszym stopniu, rzecz się miała z Grado GS-1000 zaopatrzonych we własne, specyficzne podejście do muzycznego materiału, wiele razy już przeze mnie charakteryzowane. A jak jest z HD 800?

Już odpowiadam. Otóż sądzę, że brzmienie tych słuchawek można sprowadzić do trzech słów-haseł, z których da się wyprowadzić całą resztę. Brzmią one: przejrzystość, przestrzenność i łagodność.

Przejście z K1000 zawsze oznacza wielkie wyzwanie w przypadku pierwszych dwóch z tych wyznaczników. To słuchawki niespotykanie przejrzyste i niebywale realistyczne przestrzennie, śrubując pod tymi względami pułap wyzwań na złowrogo dla konkurentów wysoki poziom. Jednak HD 800 dzielnie się bronią. Ich scena nie jest mniejsza a przejrzystość w zasadniczym wymiarze nie gorsza.

Czy można w takim razie powiedzieć, że Sennheiser HD 800 to godny następca AKG K1000? Niestety, nie jest to takie proste, a dlaczego, wyjaśnię później.

Tymczasem wróćmy do spraw ogólnych. Wrażenie całościowe jest następujące: słuchawki w noszeniu są bardzo wygodne i nie nastręczają żadnych ergonomicznych problemów nawet przy bardzo długich odsłuchach. Podobnie nie nastręczają ich pod względem sonicznym, ponieważ jedną z ich cech swoistych jest brzmieniowa łagodność. Ten dźwięk nie ma drażniących składników ani sopranowych świdrów. Przy całej przydanej mu obszarowej wielkości kształtem bardziej przypomina obłok niźli gotycką katedrę. Porównanie takie jest jednak bardzo przesadzone. Utożsamienie K1000 z katedrą a HD 800 z obłokiem byłoby mylące. Trafniejsze jest powiedzenie, że dźwięk K1000 bardziej się narzuca i to niejednokrotnie w stopniu dość męczącym, a ten z HD 800 okazuje się bardziej stonowany, traktujący słuchacza z trochę większym dystansem i większą wyrozumiałością, słowem, całkiem inaczej przyrządzony. Sennheiser HD-800Bierze się to głównie z faktu, że zawsze towarzyszy mu rodzaj echa; coś na kształt próby osadzenia każdej reprodukcji dźwiękowej w aurze pogłosowej pomieszczenia odsłuchowego. Skutkuje to dwoistością, którą odnotowywałem już przy okazji opisu Grado GS-1000: pierwszy plan jest bardzo wyraźny i realistyczny w sensie całkowicie dosłownym, a plany dalsze kreślone są już w tej pogłosowej perspektywie, dzięki czemu można o nich powiedzieć, że zatracają nieco na bezpośredniości, którą ma zastępować urealnienie złożoności przestrzennej. Warto przy tym zauważyć, że w przypadku HD 800 zabieg ten dotyczy także planów bliższych, ulokowanych tuż za pierwszym, podczas gdy u GS-1000 przeważnie odnosi się do zjawisk bardzo odległych, dziejących się na horyzoncie dźwiękowym. Trzeba też odnotować, że dźwięk GS-1000 jest rysowany cieńszą kreską, dzięki czemu staje się bardziej delikatny i romantyczny, ale niekoniecznie poprzez to bardziej prawdziwy.

Czy tak radykalny zabieg uprzestrzenniający jak ten zaimplementowany w nowym flagowcu Sennheiser’a okazuje się skuteczny? Na pewno w znacznej mierze, jednakże znów powiem, iż ma to swoje zawiłości i odeślę Was do dalszej, bardziej wchodzącej w szczegóły części recenzji.

Podsumowując ogólny charakter nowych HD 800 powtórzę raz jeszcze – są to słuchawki wygodne, bardzo przejrzyste, o wielkiej scenie i uprzestrzenniająco-łagodzącym stylu brzmienia. Uprzestrzenniającym w stopniu sobie tylko właściwym, niespotykanym na tą skalę nigdzie indziej i zdolnym budować realizm na własną modłę.

 Opis brzmienia cd.

Sennheiser_HD_800_01   Czy słuszna była krytyka i pochwały z pierwszej recenzji?

Tą zasadniczą kwestię musimy wyłożyć w punktach.

– Czy źródła dźwięku są za duże?

Trochę są. Zazwyczaj albo są bardzo duże, albo pierwszy plan z bardzo bliska nas atakuje. Wykonawcy czasami wydają się śpiewać prosto do ucha. Ale kiedy nie robimy porównań przestaje to przeszkadzać. To nie jest żaden problem.

– Czy tło po wygrzaniu dalej wydaje się nieco martwe?

Na szczęście nie. Dzięki uprzestrzenniającej magii pewna część detali zostaje wprawdzie inaczej niż zwykle podana, a wysokie tony niewątpliwie są lekko przyciemnione i obniżone, niemniej nie jest tak, że szum tła w ogóle się nie zaznacza. Jest łagodniejszy i mniej podkreślony, wszakże bez wątpienia przejawia swoje istnienie. W przeciwnym razie byłoby to – przynajmniej jak dla mnie – nieznośne, a tak okazuje się, że jest nade wszystko łagodnie. Mówiłem przecież, że łagodność jest dla tych słuchawek jednym z wyznaczników.

– A co z szybkością?

Tu też jest duża poprawa. Tego zresztą się spodziewałem. Niepodobna aby firma tak szacowna jak Sennheiser wypuściła flagowca-żółwia. Jednakże w konfrontacji z K1000 i E8 nowy Sennheiser nie był w stanie dotrzymać pola. Jego duży i wzbogacony o echo dźwięk nie jest taki szybki, ale nie ma co narzekać – konkurenci stający z nim do bezpośredniej konfrontacji to pod tym względem absolutni liderzy, a HD 800 to tylko nie odstający od przyzwoitej średniej przeciętniak. Po wygrzaniu można już jednak słuchać fortepianu bez najmniejszego uszczerbku dla systemu nerwowego słuchającego, przeciwnie, uprzestrzenniająca magia bardzo dobrze tu działa i czyni dźwięk najszlachetniejszego z instrumentów koncertowych bardzo interesującym.

– No a co z dynamiką?

Sennheiser_HD_800_10Też niewątpliwie się poprawiła, jednak zachwycająca nie jest. Dopiero z najlepszymi źródłami, dysponującymi ogromną skalą dynamiczną, staje się w pełni satysfakcjonująca. Na zwyklejszym sprzęcie jest taka sobie i wtedy musi nam wystarczyć fakt, że dźwięk jest bardzo duży. Duży, ale nieszczególnie elastyczny. Ja w każdym razie innym na źródłach tańszych niż za kilkadziesiąt tysięcy złotych go nie słyszałem.

– A czy instrumenty dęte nadal są osuszone i bez należytego ataku?

Może należałoby raczej powiedzieć, że są w zbyt daleko posuniętym stopniu uprzestrzennione i to nawet te występujące na pierwszym planie. Zależy to także od płyty; czasami jest bardziej realnie, czasami mniej, ale saksofon na pewno ma się w HD 800 gorzej od fortepianu czy gitary. Podobnie jak szum tła okazuje się łagodny, a prawdziwy saksofon łagodny przecież nie jest. To nie harfa ani klawesyn. Da się to przezwyciężyć, jednak rzecz wymaga odpowiedniego doboru sprzętu i nie jest łatwa w realizacji.

 Opis brzmienia cd.

Sennheiser_HD_800_04   Od weryfikacji krytyki przejdźmy do weryfikacji pochwał.

– Czy bas rzeczywiście jest na odpowiednim poziomie?

Niewątpliwie jest wystarczająco szybki i bardzo rozdzielczy. Przestrzenny, rzecz jasna, też być musi, bo w tych słuchawkach absolutnie wszystko jest albo przestrzenne, albo bardzo przestrzenne. Trochę gorzej ma się natomiast sprawa z impaktem. Nie jest zły, ale gdyby był większy na pewno byłoby milej i z większymi emocjami. Do Ultrasonów E9 nawet nie ma co porównywać, a E8 też okazują się poza zasięgiem. Co gorsza, są też bardziej w przedziale basowym rozdzielcze. Ale pod tym względem te słuchawki to ewenement i tylko K1000 są im w stanie tu sprostać, a może nawet i one nie. Kilka nagrań z wyjątkowo szybkim bębnieniem pokazało, że E8 produkują najmniejsze zniekształcenia szybko wibrujących membran. Właściwie nie produkują żadnych, podczas gdy inni zawsze co najmniej trochę się gubią.

– A co ze sceną, jaka jest po wygrzaniu?

Jasne, że się nie zmniejszyła. To by dopiero było coś nowego. Ale takiej nowości na szczęście nie ma. Scena pozostała wielka i bardzo uładzona. Jest bardziej rozrzucona na boki niż ta w K1000 i zazwyczaj nieco płytsza, a w porównaniu i z AKG i z Ultrasone’ami nieco mniej przeważnie dzieje się też pośrodku. Niemniej muzyczny obraz zawsze lokuje się poza głową słuchającego, jest koherentny, zawieszony na odpowiedniej wysokości i ma swoją magię. Przede wszystkim magię wielkości i przestrzenności, a w mniejszym cokolwiek stopniu czaru i elegancji. Powiedziałbym, że ta scena jest duża i dość zwyczajna. Dla jednych to dobrze, dla innych – bardziej wybrednych i oczekujących czegoś zupełnie wyjątkowego – może być tego nie dość. Oni woleliby zapewne konsumować sceny z K1000, GS-1000 i Staksa Omegi. Tu wszakże mała uwaga. Wydaje mi się, iż HD 800 są prawdziwym mistrzem reprodukcji nagrań monofonicznych i pod tym względem plasują się na pozycji lidera.

– A jak tam ze szczegółowością?

Dobra jest, nawet znakomita, jednak na Ultrasonach i K1000 da się wyłapać o parę gramów muzycznych drobin więcej. Nic to nie przeszkadza w słuchaniu, niemniej fakt pozostaje faktem.

 

Najważniejsza sprawa

Sennheiser_HD_800_05Na deser zostawiłem rzecz najistotniejszą, którą cały czas odkładałem na później. Chodzi o walor emocjonalny, nierozerwalnie spleciony z tym odmiennym – uprzestrzenniającym i łagodnym stylem prezentacji.

W tej kwestii rysuje się ostra kontrowersja. Na światowym forum słuchawkowym – Head-Fi – ukształtował się (inna rzecz, sam z siebie, czy za sprawą zabiegów marketingowych) potężny obóz zwolenników, głoszących wszem i wobec, że HD 800 to najlepsze słuchawki spośród obecnie produkowanych, a kto wie, może nawet najlepsze w dziejach, lub przynajmniej od najlepszych nie gorsze. Co i rusz pojawia się jakiś natchniony tą wizją obywatel szerokiego świata, zazwyczaj doskonale wyposażony pod względem toru audio i obrosły licznymi słuchawkami najwyższych lotów, gromkim głosem obwieszczający tą sto już razy wcześniej ogłaszaną prawdę słuchawkowej wiary, a wówczas chór wyznawców wtóruje mu setkami wpisów dziękczynnych, bijąc przy okazji nowemu słuchawkowemu bożkowi pokłony.

– Ach, te HD 800! – Och, te HD 800! – HD 800 usia-siusia, aj-waj!

Nie jest to wszakże jedyna możliwa postawa. Na przeciwnym biegunie, zazwyczaj ciszej, bez wielkiego rozgłosu, pojawia się wcale niemała grupa osób tkniętych schizmą zwątpienia. – Kupiłem, miałem wielkie oczekiwania, wykosztowałem się na polecany do nich system… a tu nic. Nuda.

Mam sprzedać? – pytają co bardziej niezdecydowani. Niech idą do diabła! – srożą się zdeterminowani, wywodzący się zazwyczaj z grona osób dobrze osłuchanych i mających wiele innych słuchawek do bezpośredniego porównania.

 Opis brzmienia cd.

Sennheiser_HD_800_06   Jak to zatem naprawdę jest?

Miałem na studiach kolegę, który zwykł tak dla hecy każdą wypowiedź zaczynać od sentencji: „Rzeczywistość jest złożona.” Trudno z tym polemizować, jednak to zdanie nie wszędzie pasuje. Ale do naszej sytuacji pasuje jak ulał. Nie da się kwestii jakości, odmienności prezentacyjnej i wynikającego z nich waloru emocjonalnego Sennheisera HD 800 scharakteryzować jednym zdaniem. A nie da z kilku powodów, w tym przede wszystkim dwóch: zależy czego od nich oczekujesz i jakim systemem rozporządzasz.

Z analogiczną sytuacją borykałem się już opisując AKG K701. To także słuchawki obdarzone wielką sceną i łagodnym usposobieniem. Bez ostrej góry i bez basowej potęgi. Od razu mogę tutaj powiedzieć jedno – HD 800 od K701 podobają mi się dużo bardziej, bo pod każdym względem prezentują wyższy poziom i są na pewno o wiele ciekawsze. Ale czy to wystarcza aby się w nich zakochać, albo przynajmniej na trwałe z nimi zaprzyjaźnić? I tu właśnie docieramy do sedna sprawy, do pytania – czym chcesz je jeść, co nimi chcesz jeść i jakie dania lubisz.

Zacznijmy od tego: „czym je jemy” – czyli od systemu.

Walka z nudą w tym przypadku nie wymaga pomysłowości tylko pieniędzy. Próbowałem HD 800 zarówno z własnym odtwarzaczem, który jest dosadny i melancholijny, jak i z Lectorem CDP 6, który jest masywny i optymistyczny. Próbowałem też z komputerem i starym Sony 222ES. Największe nadzieje zrodził własny Cairn. Kiedy do kwestii doboru lamp podejść naprawdę poważnie i rozporządzając świetnym jakościowo tudzież rozległym ilościowo ich zbiorem bardzo się przyłożyć, można uzyskać brzmienie bez wątpienia intrygujące. Wyraziste, trójwymiarowe, głębokie, nasycone, metafizyczne. Ale nie oszukujmy się, to jest dopiero namiastka. W międzyczasie gościłem także dzielonego CD Metronome, który gra o dwie ligi wyżej niż Cairn i nawet jak na te najwyższe standardy pod względem przestrzenności oraz dynamiki jest wręcz zjawiskowy. Dopiero z nim „to było to”. Zwłaszcza wielka symfonika, a już szczególnie stare, gorsze jakościowo nagrania, dla których AKG K1000 stanowią zbyt wielkie wyzwanie, zaprezentowały się zachwycająco. Napisałem kiedyś o Ultrasonach E9, że trudno byłoby z nimi się rozstać właśnie z uwagi na takie nagrania. Tymczasem nie da się ukryć, że HD 800 przeniosły ich reprodukcję w inny, wyższy wymiar; na poziom czystej magii. Jest doprawdy czymś niesamowitym słyszeć takie pochodzące sprzed kilkudziesięciu, czasami nawet ponad stu, lat realizacje w oprawie dźwiękowego przepychu, z wrażeniem realnej obecności wykonawców. Cóż za wspaniałe echo czasów jakże dawno minionych! Podobnie magiczna okazuje się muzyka elektroniczna (chociaż brakuje jej miejscami basowego animuszu) i operowa, gdzie reprodukcja ludzkich głosów jest naprawdę na poziomie absolutnego topu, aczkolwiek posiada własną, niepowtarzalną specyfikę. Pozostałe gatunki też się bardzo dobrze spisują, ale nie robią już aż tak wielkiego wrażenia.

Sennheiser HD-800Na drugie pytanie: „co nimi jemy” – czyli o jaką muzykę chodzi – właśnie przed chwilą odpowiedziałem, bo nierozerwalnie łączy się z pierwszym. Właściwie można by się już nawet pokusić o podsumowującą syntezę i powiedzieć: – Im lepszy masz system, tym więcej rodzajów muzyki możesz na HD 800 słuchać niezależnie od upodobań co do stylu prezentacji. (I to jest zarazem odpowiedź na pytanie trzecie.)

Takie stwierdzenie to oczywiście banał, bo odnosi się przecież do każdych słuchawek, ale w przypadku akurat tych odnosi się bardzo mocno i do tego od nietypowej strony, ponieważ zazwyczaj trzeba łagodzić zbytnią ostrość, a tu przeciwnie, trzeba stymulować łagodność i poprawiać głębię ostrości przestrzennego obrazu.

Tak więc koniec końców na pytanie – jaka jest prawda o tych słuchawkach? – można odpowiedzieć: To zależy nade wszystko od tego, do jakiego systemu je wpinasz. Wszelako tym razem kluczem do sukcesu nie okazuje się wzmacniacz, bo ten może być choćby nie wiem jak dobry, a zaległości płynących od strony źródła i tak nie nadrobi; kluczem jest źródło. Musi być nawet nie dobre – musi być fantastyczne, zwłaszcza w sensie dynamiki. Inaczej zawsze polegniesz na łonie rozleniwienia i nudy, no chyba, że akurat taką właśnie spokojną prezentację preferujesz, że wolisz muzykę bez porywów i bez dosadności. Aaa, wówczas to co innego. Wtedy to są słuchawki dla ciebie tak czy inaczej. Bierz i się ciesz.

Bardzo trafnie ujął to pewien młody Amerykanin, pisząc, że jak dla niego HD 800 są nazbyt grzeczne. No cóż, sprawienie aby nie zawsze grzecznymi były i zachęcenie ich do jakiejś rozróby, przy której można by się od emocji zasapać i spocić, to kwestia naprawdę dużych pieniędzy na źródło i oczywiście także wzmacniacz. Kilkanaście tysięcy w przypadku źródła stanowi chyba minimum, lub może jakaś super karta muzyczna do komputera? Na tych się nie znam więc zmilczę. Mój Cairn wyrabia się wespół z Twin-Headem ledwo, ledwo (oczywiście w sensie naprawdę high-endowego brzmienia), przy czym nad doborem lamp wyjątkowo tym razem się napracowałem i miałem po drodze wiele chwil zwątpienia.

 Opis brzmienia cd.

Sennheiser_HD_800_08   Zapytajmy jeszcze na koniec jak to wszystko wygląda w bezpośredniej konfrontacji z AKG K1000?

Po przejściu z HD800 na K1000 zaznacza się od razu dalszy pierwszy plan, lepsza perspektywa sceny, dramatycznie większa wyrazistość dźwięku oraz to, że tańczy on z większą gracją. Jednocześnie obraz staje się bardziej nasycony, dosłowny, inspirujący i egzaltowany. Dodać trzeba, że przy tym samym ustawieniu lampowym kolory na K1000 okazują się głębsze, a dynamika daje popis nawet przy słabszych źródłach.

Można to zwięźle ująć mówiąc, że na K1000 częściej towarzyszą słuchaniu wizje i gęsia skórka.

Weźmy jeden przykład. O Lord in Thee is all my Trust z płyty Jana Garbarka i The Hilliard Ensemble Mnemosyne (ECM),

Kiedy słuchamy HD 800 i przystępujemy do tego odsłuchu od punktu zerowego, to znaczy nie słuchając wcześniej innych słuchawek, dźwięk wydaje się perfekcyjny i naprawdę trudny do poprawienia. Głosy chórzystów są naturalne, a dźwięki saksofonu wyraziste, mocne i, jak się wydaje, należycie wyostrzone. Pogłos wnętrza pięknie wyraża się przestrzennie i jest dostojny. Nic dodać, nic ująć – byś pomyślał. Ubieramy K1000 i te same dźwięki zaczynają wić się jak węże a pogłos nie jest już tylko pogłosem; widać kościelne wnętrze, ołtarze, figury świętych, białe ściany i nawy. Saksofon, o którym wcześniej zdawało ci się, że jest taki jak trzeba, zaczyna przeszywać jakąś upiorną niemal słodyczą, wibracją zgoła nieziemską. Ta muzyka przechodzi przez ciebie na wskroś i nie ma siły abyś się przed nią obronił. Nie wyminiesz jej, nie odwrócisz głowy, nie zajmiesz się czymś innym. Ona staje się tobą a ty nią i jesteście teraz jednością w uwznioślonej, posępnej ekstazie zadumy nad marnością i przemijaniem świata. Smutek, trwoga, bezsilność, chwilami wręcz rozpacz, a ponad wszystkim tym piękno. Misterium.

Sennheiser_HD_800_09Do tego by AKG K1000 tak zaśpiewały też trzeba się cholernie przyłożyć, ale nie jest to praca cięższa niż ta nad brzmieniem Sennheiser’a HD 800. W opisanym przypadku Twin-Head posługiwał się tymi samymi lampami – 45 Emission Labs, E88CC Telefunken, KT-66 Valve Art, GZ-33 Amperex „Buggle Boy” i ECC83 M8137 Mullard.

No tak, bardzo ładnie, ale ile można z taką na wskroś przeszywającą muzyką wytrzymać? Godzinę? Dwie? A potem nieuchronnie opadasz z sił. A Sennheisera HD 800 możesz z dobrym systemem słuchać całymi dniami i na dodatek, jeśli nie będziesz robił porównań, po jakimś czasie, kiedy na dobre przywykniesz do jego stylu, nabierzesz przekonania, że gra tak dobrze, że nie można już lepiej. I jeśli nie masz K1000, to najlepiej tego się trzymaj, bo po co sobie życie uprzykrzać. Niemniej trzeba zaznaczyć, że do ostrego rocka te słuchawki nadają się chyba średnio, bo przy całej elegancji i rozdzielczości basu brakuje mu trochę potęgi.

Podsumowanie

Sennheiser_HD_800_12   Właściwie nie ma czego podsumowywać, wszystko zostało już powiedziane. Nowy Sennheiser HD 800 to słuchawki bardzo ciekawe i w pełni high-endowe, jednakże specyficzne i bardzo wymagające. Z marszu mogą je konsumować jedynie miłośnicy brzmień łagodnych i posiadacze systemów absolutnie topowych. Wszyscy pozostali muszą ich posłuchać i zastanowić się, czy zdołają wytrwać w kompromisie pomiędzy właściwym dla nich łagodnym stylem a niemożnością uczynienia go żywszym skutkiem systemowych ograniczeń. Tego uczy praktyka, toteż nie warto tego lekceważyć.

I może jeszcze na sam koniec jedna uwaga. HD 800 są bardzo chłonne na podawany sygnał. Między innymi dlatego są tak wrażliwe i trudne. Rozumiem przez to, że poza przestrzennością i łagodnością nie mają własnego charakteru. Mogą być zimne albo gorące, wodniste lub nasycone, z dźwiękami przeźroczystymi jak eter albo masywnymi jak stal, z gładkością jedwabiu lub chropowatością nieheblowanej deski. Co im system poda, to uszom przekażą. Takie już są. Tylko potężnego basowego impaktu nie udaje się w nich zadomowić. W każdym razie mnie się nie udało.

 

Różne tam takie

   Poprzednim razem, wyznaję bez bicia, nie zajrzałem do instrukcji, a to błąd, bo jest tam parę ciekawych rzeczy. Okazuje się na przykład, że wyściełana część nagłownego pałąka jest odpinana, dzięki czemu można łatwo ją czyścić i wymieniać. Podobnie z wielką łatwością można wyjąć tekstylne osłony przetworników od strony ucha, by je przemyć. Wystarczy jeden ruch ręki. A kiedy je usunąć naszym oczom ukazuje się w całej krasie jego wysokość przetwornik; ten największy na świecie, 56 milimetrowy i z dziurą. Swego czasu niektórzy podnosili kwestię, że te tekstylne osłony są zbyt grube i zapewne degradują dźwięk. Proszę bardzo, jak ktoś chce, może sobie słuchać bez osłon. Ja słucham. Możemy też zobaczyć na zdjęciu wnętrze kabla. Nie omieszkano także napisać, iż stałeś się właśnie posiadaczem najlepszych słuchawek na świecie, dysponujących reprodukcją dźwiękową analogiczną z doskonale ustawionym najwyższej klasy systemem głośnikowym. Hmm…Najwyraźniej skromność nie jest ich wadą. Signum temporis.

Instrukcja jest po polsku. To niewątpliwy plus dla producenta, choć takie są po prostu wymogi prawne.

Wielkość komory głośnikowej sprawia, że przetwornik możemy w dużym zakresie przesuwać nad uchem. W przeciwieństwie do K1000 i E8, które najlepiej brzmią gdy zsunąć je w stronę czoła, HD 800 wolą położenie centralne, na wprost ucha. Wtedy jest najdosadniej i najwięcej szczegółów.

Z różnymi źródłami Twin-Head dał mi prawdziwy wycisk. Optymalne zestawy lamp dla Cairna i Metronome w roli napędów HD 800 okazały się całkowicie różne. Dobrze, że chociaż lampy 45 mam tylko jedne, bo dopiero by było.

Jako mniej uciążliwa dla otoczenia alternatywa AKG K1000 spisały się beznadziejnie. Hałasują na zewnątrz właściwie tak samo. Coś okropnego.

 

Pokaż artykuł z podziałem na strony

13 komentarzy w “Recenzja archiwalna: Sennheiser HD 800 – podejście drugie

  1. Przemek pisze:

    Swietna recenzja.
    Jak widac redaktor sprawiedliwie punktuje te dobre jak i te zle cechy produktu !

    Tak sie fajnie zlozylo ze majac HD800 przez dwa wieczory porownywalem je z MK1 jak iwlasnie z K1000 i musze przyznac ze odnioslem bardzo podobne wrazenia ( nie jest jeszcze tak zle z tym sluchem 🙂 ).
    Z jednym wyjatkiem pierwszy plan wydawal mi sie na HD800 delej niz na K1000.
    Bede mial za ok 2 tyg HD800 z najnowszej produkcji wiec przysiade do tego aspektu raz jeszcze.

    Po tych dwoch wieczorach odnioslem dziwne wrazenie ze to sluchawki ktore wnosza dosc malo swojego charakteru co po przeczytaniu recenzji utwierdzilo mnie tylko w przekonaniu.

    Bas HD800 tez u mnie nie byl zbyt potezny byl mniejszy od tego z K1000 gdyz rowniez podobnie jak recenzent odebralem je grajacymi mocniej ,dosadnie i z wieksza iloscia kolorow no i dlatego tez ten poerwszy plan wydawal mi sie blizej niz w HD800.
    Porownanie to kolejny raz dowiodlo mi jak dobry jest bas w K1000 ( pamietajmy jednak ze w egzeplarzach z roznych lat produkcji jest on dosc odmienny jak i reszta pasma).
    Bas w HD800 jawil mi sie jako sztywny, zwarty, nie nachalny swietnie kontowany i rozdzielczy.
    Precyzyjny obraz gry perkusisty byl podobny do precyzyjnego lokowania zrodel calej sceny.
    Mozna bez problemu wsluchiwac sie w gre perkusisty jak i gdzie uderza ,sprawialo to ,ze obraz tegoz wlasnie instrumentu stawal sie bardzo holograficzny.
    Tylko jedne sluchawki z jakimi mialem doczynienia mialy podobny bas, byly to SR-009.

  2. Piotr Ryka pisze:

    Moim zdaniem traktowanie wszystkich wyprodukowanych dotąd Sennheiserów HD 800 jako zbioru identycznych słuchawek to nieporozumienie. Wyglądają tak samo, ale grać potrafią zupełnie odmiennie.

  3. Tomek pisze:

    Niedługo będę miał okazję posłuchać na dłużej zestawu HD800 z HDVD800, dużo sobie obecuję po tym zestawie. Mam nadzieję Piotrze, że tak jak pisałeś, z beyerdynamicami dobrze sobie radzi ten HDVD800 i moje T1 też napędzi jak należy.

  4. Piotr Ryka pisze:

    To niewątpliwie ciekawy wzmacniacz o dużych możliwościach. A T1, wiadomo – rewelacyjne słuchawki o nieograniczonych możliwościach.

    1. Tomek pisze:

      Od paru dni słucham HD800 z HDVD800 i wsiąkłem na całego! To dopiero jest muzyka i przeżycia. Klasyka i Jazz brzmią wspaniale na takim zestawie. Dzięki Piotrze za twoje recenzje,zachęciłeś mnie tą pozytywną opinią na temat HDVD800 i teraz nie żałuję. Mam nadzieję że jak sprzęt się w pełni wygrzeje to będzie jeszcze lepiej.

  5. miłosz pisze:

    Witam.
    Które słuchawki: AKG K812 Pro czy Sennheiser HD800 lepiej sparują się z Aune S16?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Sądzę, że AKG.

  6. Andrzej Wasniewski pisze:

    Dlaczego HD800 a nie T1?

    1. PIotr Ryka pisze:

      Przepraszam, ale w odniesieniu do czego?

  7. Andrzej Wasniewski pisze:

    Przepraszam za skrot myslowy to rzeczywiscie jest nejasne. Czytalem z wielkim zainteresowaniem Pana recenzje HD800 i T1. Zdecydowal sie Pan kupic HD800, wydawalo mi sie ze z tych dwoch raczej by Pan wybral T1.Przeczytam jeszcze raz :).

    1. PIotr Ryka pisze:

      Stan aktualny jest taki, że posiadam T1, ale nowe HD800S na pewno im nie ustępują. Zależy wyłącznie od aplikacji sprzętowej i preferencji słuchacza, które wypadną lepiej. Obiektywnej różnicy jakościowej nie ma.

  8. Hubert pisze:

    Czy te słuchawki są dobrym kompanem dla dac mt2tech + nowa wersja phast na lampie Mallard e88cc. Muzyka jazz w szerokim zakresie od klasycznego do Free oraz bluesa od akustycznego do electric. Pliki muzyczne flac dobrej jakości.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Tak, bardzo dobrym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy