Do Monachium ekipa HiFi Philosophy udała się połowicznie, to znaczy pojechała młodsza połowa, a starsza szarpała się w tym czasie ze wzmacniaczem Rapture i słuchawkami. Młodszej połowie Monachium jako miasto i miejsce do życia przypadło do gustu tak średnio. Marnie ubrani ludzie, zagmatwane logistycznie i duszne metro, w porównaniu z Krakowem mniej spontaniczności na ulicach i słabsza architektura, choć samo miasto bardzo zadbane, nie można powiedzieć. Za to litr wody mineralnej za dziewięć złotych i bardzo kiepska kawa serwowana na Audio Show. Ale sama wystawa niewątpliwie duża i sprzętem obfita, a drogi i lotnisko pierwsza klasa.
Co było najlepsze
Absolutnie popisowo zagrał system MBL z nowymi, poprawionymi dużymi „cebulami”. Porażający realizm, całkowite przywołanie obecności, fenomenalna jakość pod każdym względem. Cena – tylko dla multimilionerów.
Odrobinę niżej ulokowało się kilka systemów.
TAD zagrał bardzo wyraziście, dosadnie, precyzyjnie i konkretnie. Bez zabawy w wydelikacanie i subtelności, tylko z werwą i życiem.
dCS wspomagany wzmacniaczami Dana D’Agostino napędzał Wilsony Alexia w sposób niewątpliwie mistrzowski.
Zjawiskowe ponownie okazały się głośniki Raidho, tym razem te największe, napędzane naprzemiennie odtwarzaczami dCS z DAC Jeffa Rowlanda lub niewielkim gabarytowo, ale fenomenalnym brzmieniowo źródłem cyfrowym Nagry. W mierze mocy obsługiwały je monobloki Constellation Audio Centaur wspierane dedykowany im przedwzmacniaczem Virgo. Wyrazistość tego brzmienia zasługiwała na najwyższe pochwały.
Fantastycznie wypadł też system Reimyo z głośnikami Verity Audio. Zdecydowanie lepiej niż na warszawskim Audio Show to grało, bo większe głośniki pozwoliły rozwinąć systemowi skrzydła, jednoznacznie dowodząc jego przynależności do najściślejszej elity.
Do niesamowitych należał także napęd Metronome, w postaci nowej, jeszcze bardziej szałowej Calisty (model Grand), która grała tak szczegółowo, że można było usłyszeć jak opada kurz wzniecany przez wykonawców podczas nagrania.
Do tej najściślejszej elity należy też przypisać głośniki Grim Audio z nieznaną, schowaną za kotarą elektroniką. Brzmiały wyjątkowo szybko, lekko, finezyjnie i obezwładniająco jakością.
Nie powstał natomiast niestety z martwych po warszawskim Audio Show sławny i wielce niegdyś ceniony Sonus Faber. Jego flagowe głośniki także na bawarskiej ziemi nie znalazły dla siebie właściwego ustawienia, o ile takowe w ogóle istnieje.
Wspaniale zagrały za to elektrostatyczne głośniki Kings Audio z Hong Kongu, zasilane własną elektroniką i kosztujące w zależności od wersji od piętnastu do sześćdziesięciu tysięcy dolarów.
Na przeciwnym biegunie cenowym świetną jakością popisywał się fiński Amphion, zwracający szczególnie uwagę nowymi, a zarazem najmniejszymi głośnikami z rodziny Argon. W pełni high-endowe brzmienie za śmieszne pieniądze.
Nowy high-endowy DAC o nazwie Mercury zaprezentował włoski M2Tech. Debiutujący przetwornik znakomicie naśladował lampowe brzmienie w domenie tranzystorowej.
Ekscytującą ciekawostkę z gatunku kondycjonerów zaprezentowała włoska marka Angel Audio systemem Tools of Light. Firma zaproponowała wielce oryginalny pomysł, by kierować prąd z gniazdka do potężnej lampy, a tę wycelowywać w panel słoneczny, tak aby niejako wytwarzać go na nowo, pozbawiając się przy tym wszelkich zakłóceń sieciowych. Pomysł niby prosty, ale wpaść trudno. A rezultat okazał się rewelacyjny. Można było posłuchać na własne uszy i się przekonać.
Dla miłośników topowego brzmienia w okolicach komputera miała też dużego kalibru niespodziankę amerykańska (choć o polskich korzeniach) firma Mytek, debiutująca swoim najnowszym, o wiele potężniejszym DAC-kiem o nazwie Manhattan, grającym z monitorami marki Lipinski oraz słuchawkami Audez’e LCX-C tak, że och, ach, uh! Recenzja tego cacka na łamach HiFi Philosophy prawdopodobnie już w lipcu.
Piotrze, dzięki za mini relację. Ja po ostatnim opizodzie DIY przy budowie moich kolumn, wzbudzających na prawdę dobre emocje u innych słuchaczy (bo swoim ocenom nie ufam jako autor : ) )doznałem niejakiego oświecenia. Patrzę inaczej na pewne zjawiska. Choć nadal miło popatrzeć na hi-end, to jednak wbrew wszystkiemu co wkoło do nas przemawia, tylko jedna z dróg a nie jedyny słuszny punkt odniesienia i dążeń na horyzoncie.
Bardzo to zabrzmiało enigmatycznie i tajemniczo, a rad bym się więcej dowiedzieć i rzecz bliżej poznać.
W skrócie, aby nie zwulgaryzować tematu, sam często przeprowadzałem testy komponentów zewnętrznych – kable akcesoria antywibracyjne, a tymczasem wnętrze urządzeń jest jednak znacznie mniej mistyczne (tutaj skupiam się na kolumnach). I coraz trudniej mi poukładać w głowie jak mają się bardzo drogie kable do kolumn gdzie prędzej czy później prąd płynie przez kawałek przeciętnego drutu z opornika… Podobnie co do charakteru brzmienia kabli – znacznie więcej można poprawić kondensatorem w kolumnach niż poświęcając wiele miesiecy i tysięcy złotych na same przewody. Wiem, że to co piszę może wzburzyć niejednego. Ale jeśli się liźnie DIY, to zabawa potrafi być przednia.
Inaczej ujmując temat, to ważne jest wytyczenie ścieżki a nie poszukiwania wśród wzajemnie wykluczajacych się filozofii. Chyba wielu audiofili wpada w tę pułapkę. A niestety marketing tylko ułatwia zagubienie. Warto choć częściowo zagłębić się w zagadnienia technologiczne a wszystko zaczyna się porządkować. I wówczas zauważamy, że skoro moj komponent nie ma dbrej filtracji zasilania to lepiej reaguje na wymianę sieciówek, a z kolei player ze świetną sekcją odrbębnego zasilania nic a nic nie pokazuje różnic w kablach zasilających.
Czuję, że dotknąłem kryształka z czubka góry lodowej i wyruszam wgłąb po więcej.
PS: Przepraszam jeśli jest chaotycznie ale piszę z IPada i kolacja czeka 😉
To wszystko jest proste i zarazem nie jest. Zaglądając do środka, za dekoracje, można się wiele dowiedzieć, ale nie wszystko poddaje się prostej racjonalizacji. Bo na przykład odtwarzacz EMM Labs ma świetną sekcję zasilania, a na kable zasilające reaguje dramatycznie. No i nie wszystkie głośniki mają w środku okablowanie z marketu budowlanego. Bo na przykład Tranner & Friedl od Cardasa, a Kudos od Chorda.
A może to taki etap życia i jak się wzbogacę z wiekiem perspektywa się zmieni…
Niektórzy niewątpliwie chcą innych nabijać w butelkę i wyciągać forsę za nic, ale jest też wielu takich, dla których high-end jest pasją i życiowym celem samym w sobie, a pieniądze się dla nich właściwie nie liczą, bo zarabiają na czym innym.
Dlatego Piotrze nie deprecjonuję hi-endu. Zachęcam tylko do słuchania przede wszystkim siebie i swoich potrzeb.
Właśnie do tego piję. Dobre (nie niejlepsze, po prostu dobre) gatunkowe komponenty powinny być standardem w cenach urządzeń od pewnej kwoty. A tymczasem w komponentach nawet za 10KPLN potrafi siedzieć taka bieda, że aż strach… Nie chcę generalizować ale produkcja masowa bardzo obniżyła jakość produktów wcale nie obniżając cen.
Moje ostatnie pudełka mają M-Capy Mundorfa, cewki Jensena, okablowanie solid core Resona, ręcznie wytwarzane membrany szerokopasmowe, zabytkowe 50-cio letnie tweetery podłączone srebrną licą, ścianki to kompozyt MDF+HDF, ręcznie polerowany lakier żywiczny, wewnętrzne ścianki wytłumione kompozyten bitumiczno-butylowym 4mm pochodzącym z wojskowej technologii używanej przy tłumieniu ścianek atomowych łodzi podwodnych, granitowe dociążenie podłogi pochodzące z jednego z afrykańskich kamieniołomów gdzie wydobywa się granit o największych gęstościach, gniazda Daytona, nr seryjny 001… Opis wygląda na 50KPLN, a wyszło 4 + mój czas i grają znakomicie, albo i nie grają – ale nawet hi-end może komuś się nie spodobać.
W planach bi-amping.
No tak, ale gdyby trzeba było założyć firmę, zatrudnić ludzi, zapłacić podatki, zapewnić zaplecze materiałowe i powtarzalność, wcielić w życie marketing i podzielić się zyskami z dystrybutorami i bezpośrednimi sprzedawcami (nie dalej jak dzisiaj dystrybutor mówił przy mnie przez telefon do dilera – „Tak, jasne, dla was 40%” – to wówczas sprawy zaczynają wyglądać inaczej.
Dlatego chodzi o to by pozostać otwartym i czuć wolność i niezależność w eksperymentach i decydowaniu.. Temat bez końca…
No trzeba będzie tych głośników na afrykańskim granicie pasionych kiedyś posłuchać…
Jak zawsze jesteś mile widziany przy okazji wizyty na Mazowszu.
Dziękuję za zaproszenie. Może przy okazji AS 2014 uda się wpaść na moment.