Recenzja: Zingali Client Nano

Odsłuch cd.

Zingali_Client_Nano_003 HiFi Philosophy

Powołaliśmy komisję mającą zbadać tą kwestię. W jej skład wchodzili: Mytek Stereo192-DSD…

   Puściłem pierwszy utwór. Zrazu kawałek bez bass-bustera, potem kawałek z bass-busterem, a jeszcze potem kawałek na pełnym podbiciu. W każdym przypadku bardzo dobrze to grało, ale najbardziej spodobało mi się z najmocniej podbitym basem, bo było tak najbardziej emocjonalnie i esencjalnie. Ogólnie biorąc – najlepsza zabawa. Zaraz potem przypomniałem sobie, że bass-reflex, kiedy tak stoją blisko ściany, trzeba zatykać; i to naprawdę dużo pomogło, bo dźwięk się ujednolicił i lepiej uformował, zdecydowanie pod każdym względem zyskując. Pokręciłem jeszcze trochę głośnikami szukając optimum – i na koniec nieznacznie krzyżując ich dźwięk przed sobą, tak tuż przed nosem, zabrałem się za porządne słuchanie, takie na głębszym poziomie badawczym.

Nie umiem powiedzieć, czy lepiej zaczynać słuchanie bez wygórowanych oczekiwań i zostać pozytywnie zaskoczonym, czy mieć wysokie oczekiwania, które się potwierdzają. Na pewno najgorzej mieć wysokie oczekiwania i zostać niemile zaskoczonym, a z tamtych to chyba jednak to pierwsze, bo doznania emocjonalne są wówczas silniejsze. I takich właśnie doznań byłem biorcą tym razem, a wiara w firmę Zingali szybko mi powróciła. Zarazem nie jest tak, że to co usłyszałem zepchnęło z drogi brzmienia Ancient Audio i Amphiona, głównych konkurentów małych Zingali, jakich dotąd słuchałem. Tamte brzmienia pozostały znakomitymi i wciąż jak najbardziej godne są polecenia, natomiast same Zigali ukazały inny sposób obrazowania i walory tylko sobie właściwe. Można to wszystko opisać jednym słowem – Omniray. Nie darmo JBL, u którego Zingali początkowo pracował, chciał przejąć tę technologię i nie po próżnicy tak się nią wiele razy zachwycałem. Nie od parady też pokazała się tu po raz kolejny jej własność, że mianowicie lubią te głośniki kiedy siadamy nich blisko. Ale najważniejsze jest, że tuby Omniray budują inną przestrzeń i inny w tej przestrzeni świat dźwięków. Lepszy? Pod pewnymi względami niewątpliwie. Tuby to bowiem do siebie mają, że jak już wiele razy pisałem, produkują głębszą scenę, a także dźwięki rozbudowane sferycznie, a w efekcie bardziej trójwymiarowe. Te dźwięki posiadają nie tylko, jak każde inne, wysokość tonu i szerokość frontu ataku, ale też mają wyjątkową głębokość. I nie chodzi w tym momencie o głębokość w sensie głębokości samego brzmienia, tylko głębokość geometryczną, taką jak kiedy mówimy o głębokości odwiertu. Odwierty wprawdzie najczęściej prowadzone są w dół i najczęściej są wąskie, ale to nieistotne. Ważne, że  głębokość istnieje także w odsłuchu głośników tubowych, że dotyczy ona geometrii samego dźwięku i rozpościera się wzdłuż wektorów pomiędzy głośnikami a słuchaczem. Dla percepcji najważniejsze jest jednak to, z jaką siłą ta głębia oddziałuje, a oddziałuje z naprawdę dużą. Cokolwiek puściłem, jaki to nie był utwór, natychmiast czuć było to oddziaływanie i czuć je było zarówno w sensie jego wyjątkowości jak i samej postaci. Tak nie grają żadne inne głośniki poza tubowymi, a drugich głośników tubowych do stawiania na biurku zdaje się nie ma.

Zingali_Client_Nano_002 HiFi Philosophy

…oraz Leben 300F. A komunikowali się oni z pomocą doborowych połączeń marki Harmonix.

Poświęcę jeszcze chwilę opisowi tej głębi, bo jest naprawdę fascynująca. Tradycyjnie posłuchałem oklasków i tradycyjnie puściłem też utwór tytułowy z Antarctica Vangelisa, gdzie przysłuchując się serii pogłosów można doskonale rozpoznać charakter i bogactwo słuchanego dźwięku. W recenzji nieszczęsnych Sony Qualia zawarłem spostrzeżenie, że szczęsne dla odmiany nadzwyczaj Sony MDR-R10 pogrążyły całą czołówkę współczesnych słuchawek flagowych, między innymi klasą obrazowania tych oklasków i tego pogłosu. Nie bez pewnej przykrości zmuszony jestem napisać, że jedno i drugie tuby Omniray okazały się reprodukować jeszcze lepiej. Oklaski to może tylko o włos, a może nawet wcale, przy czym w tradycyjnym dla głośników idiotycznym lustrzanym odbiciu, z tyłu za wykonawcami. Ale ten pogłos, to niewątpliwie u nich był głębszy, bardziej się ciągnął i bardziej był rozbudowany. I tu to już łupnia brały nie tylko wszelkie słuchawki, ale w ogóle każde generatory dźwięku w postaci ogółu głośników nie dysponujących technologią Omniray. Te tuby są wyjątkowe i potrafią rzeczy dla innych nieosiągalne, a rodzi się z tego specjalna, im tylko właściwa magia, którą pierwszy raz na Audio Show w zeszłym roku słyszałem.

Co do pozostałych cech, to brzmienie było minimalnie przyciemnione i z bardzo rozbudowanym światłocieniem, któremu towarzyszyła na szczęście znakomita przejrzystość oraz popisowa szczegółowość, a także bardzo wysokiej klasy spójności pasma, którą dopiero co też włoskie głośniki Albedo się popisywały. Nie była ona aż tak popisowa, ale niewątpliwie daleko lepsza niż zazwyczaj. Z kolei piętą achillesową powinien być bas, jednak na w pełni użytym bass-busterze, o dziwo, całkiem był zadowalający, nie powodując uczucia nienasycenia, choć niewątpliwie jakiś basowy popis to nie był. Mimo to posłuchani z pliku DSD skonwertowanego do FLAC Rolling Stonesi pozwolili się poczuć prawie jakby się było na koncercie, a podobne odczucie dawała też wielka symfonika, w przypadku której szczególnie popisywały się instrumenty dęte i rozwinięty przestrzennie obraz całej orkiestry. Siedziałem jak urzeczony i nieco zbaraniały, prawie nie wierząc własnym uszom, że przy biurku, z odległości metra, można otrzymać takie efekty przestrzenne i granie na takim poziomie. Zupełnie jakbym siedział w pokoju obok i słuchał dużego systemu opartego o  jakieś duże high-endowe głośniki. Bo też i był to high-end bez dwóch zdań – nie taki ledwo, ledwo, ani nawet którykolwiek z pośledniejszych, tylko taki w pełnym rozwinięciu. Jedna zaledwie rzecz okazała się inna niż w przypadku dużych kolumn, a nie był nią wbrew pozorom bas, nie on zatem stanowił tu problem. Jedyne odstępstwo polegało na stosunkowo małych źródłach dźwięku. Dźwięki miały zjawiskową głębię i ogólną rozciągłość sferyczną, a także wszystkie niezbędne przymioty high-endowego brzmienia, czuć jednak było, że nie są naturalnej wielkości, tylko skala została nieco pomniejszona. To jednak jedyny zarzut, a właściwie nie zarzut tylko zwrócenie uwagi.

Zingali_Client_Nano_001 HiFi Philosophy

I doszli oni do następujących wniosków: „Małe Zingali są tak naprawdę wielkie!”.

Często zarzuca się dużym głośnikom, że produkują trzymetrowe saksofony i wykonawców jak koszykarze. A tutaj na odwrót – wszystko było przeskalowane w dół, w skali mniejszej niż naturalna. Odstępstwo od skali naturalnej to jednak bardziej reguła niż norma. Każde głośniki mają własną skalę, a podobnie słuchawki, z których na przykład Audio-Technica ATH-W5000 produkuje źródła stosunkowo małe, a Sennheisery HD 800 wyjątkowo duże. W tym sensie małe Zingali grały podobnie do Audio-Techniki, a w sensie ogólnym tak, że siadłbym z wrażenia, gdybym nie siedział. Oczywiście tor swoje robił, ale i tak wybitność tego muzykowania bardzo mnie zaskoczyła, bo nie tego się spodziewałem. Przypuszczałem, że zagra to po prostu dobrze, może ewentualnie bardzo dobrze, ale na tym koniec. Tymczasem zagrało całkiem niesamowicie i na pewno jak na okolice biurka niepowtarzalnie.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

9 komentarzy w “Recenzja: Zingali Client Nano

  1. sebna pisze:

    Witam Piotrze,

    Tak jak Ty dziwiłeś się pisząc i słuchając tak ja dziwię się czytając.

    Nie chodzi o brzmienie bo tego można się spodziewać, że jest przyzwoite ale cena jest zaskakująca za coś co zdaje się celować w segment głośników komputerowych.

    Nie chodzi o to, że cena wysoka czy niska bo to pojęcia względne tylko o to że już od 6 – 7k pln, jak zapolować, można dostać pełno prawne używane kolumny podłogowe Zingali. Co prawda 2 generacje wstecz ale wcale też nie najniższe modele. Dysproporcja jest spora bo tamte ważą w dziesiątki kilogramów oraz napędzą większość pomieszczeń poza małymi halami produkcyjnymi 😉 choć pewno przytłoczą pokój z komputerem…

    Oczywiście rozumiem, że te głośniki są kierowane do? No właśnie do kogo, bo próba zrobienia z nich pełnoprawnych głośników do napędzania salony chyba jednak mija się z celem ze względu na dostępne alternatywy w tym samym przedziale cenowy a jako komputerowe to hmmm żeby to grało na poważnie trzeba by drugie tyle co w głośniki zainwestować w komputer.

    Teraz oczywiście dochodzimy do etapu, w którym powinienem sobie uświadomić, że prawie wszystkie takie lub podobne pytania padły w samej recenzji i pomimo własnych rozterek uważasz, że dźwięk się broni a same głośniki mają rację bytu jak się już człowiek przełamie nad ich niepozornością? Chciałbym ale nie mogę 😉 Wydaj mi się, że to jeden z tych produktów, których jak nie posłucham to nawet nie pomyślę o nich w takich kategoriach jak wynikało by z recenzji, z których treścią przecież tak często się zgadzałem w przeszłości w przypadku produktów mi znanych.

    Pomijając moje pytania i wątpliwości jak zawsze recenzję czytało się bardzo przyjemnie.

    Pozdrawiam

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dziękuję za ciekawy komentarz. Myślę, że głośniki mogą się obronić w dwóch przypadkach. Pierwszy, to ludzie zamożni, poszukujący takich biurkowych. Znakomity, budzący własną satysfakcję i ciekawość odwiedzających wygląd, pod dodatkową obecność wyjątkowego brzmienia, to powinien być wystarczający powód do zakupu przez tych, dla których osiem tysięcy za rzecz poszukiwaną nie stanowi problemu. Przypadek drugi, to ludzie mający bardzo małe pokoje odsłuchowe. Dla nich żaden pożytek z dużych Zingali z drugiej ręki, czy innych dużych głośników, a suba zawsze się gdzieś upchnie, no i przede wszystkim te malutkie Nano staną nawet w najtrudniejszych warunkach. Poza tym one też będą kiedyś z drugiej ręki, a wówczas krąg zainteresowanych na pewno się poszerzy. Na razie są tylko dla bogatych, a także tych, którzy koniecznie chcą mieć na biurku takie cacka. A te cacka są z dziurką. Nawet z kilkoma.

  2. miroslaw frackowiak pisze:

    Pierwszy raz jak je zobaczylem to myslalem ze daja w prezencie w ramach reklamy ,jako gadzet do postawienia na polke.Kiedys bardzo bylem zainteresowany kupnem kolumn tej firmy i nawet udalo mi sie znalesc u dilera te powiedzmy najmniejsze z duzych w kolorze czarnym, ale cena mimo -50% upustu to dalej 10000eur i wielkosc i ciezar dosc duza,przy moich 15m2 pokoju byly za duze, bo i od tylnej sciany tez musza stac odsuniete z tego co kiedys Piotrze pisales,szkoda bo to piekne kolumny.Szoda ze firma ta nie zrobila tego modelu o polowe mniejszego to wtedy mysle chetnych byloby wielu do kupna, bo pomieszczen od 15-18m2 jest najwiecej,szkoda ze nie wpadli na ten pomysl.Inne ich modele juz mi sie tak nie podobaly jak np. ten na AS wystawiany w tamtym roku, to juz nie ta piekna forma!to jest model ktory mnie interesowal i ktory moglem kupic:
    http://zingali.su/uploads/images/Gallery/MR_Client_Name_1-5_evo_A.jpg
    http://zingali.su/uploads/images/Gallery/MR_Client_Name_1-5_evo_A.jpg
    http://2.bp.blogspot.com/-YmqYOB0TKfk/T86BkuT44fI/AAAAAAAAFpo/VHFCjS0qhos/s1600/MR_Client_Name_1-5_evo_D.jpg
    http://www.zingali.pl/pdf/dane_techniczne_zingali.pdf

    1. sebna pisze:

      Cześć Mirku,

      A jak Ci się podobało brzmienie systemu z AS? Czy na podstawie tego co słyszałeś na AS spodziewałeś się więcej po Client Name 1.2 i tym się kierowałeś szukając jedynie bardziej pasującej Ci formy?

      Pozdrawiam

  3. miroslaw frackowiak pisze:

    Dodam tylko ze to byl Client Name 1.2, ale tak samo wyglada,tu na zdjeciach jest ten wiekszy!

  4. miroslaw frackowiak pisze:

    Ktos wykasowal moja poprzedzajaca wypowiedz?

    1. Piotr Ryka pisze:

      Nikt nie wykasowywał. Coś silnik strony nawala i sam przytrzymał. Proszę o wyrozumiałość. Kilka tysięcy spanów trzeba dziennie usunąć. Sporo jest z tym roboty i trudno wszystko na bieżąco ogarniać.

  5. Miltoniusz pisze:

    Przy biurku spędzamy znacznie więcej czasu niż na kanapie tak więc świetnie, że ktoś w końcu nie potraktował tematu po macoszemu. Nie widzę nic dziwnego w tym, że głośniki biurkowe kosztują 8 tys. zł, nienaturalne jest to, że oferta jest tak mała. Jedyne pytanie jest takie, czy wydając te 8 tys. dostajemy coś, co jest tyle warte i zarazem znacząco lepsze niż Amphiony, B&W CM1, Studio Oslo, małe Calisto RS III i tym podobne historie. Mam na myśli odsłuch przy biurku. Pozdrawiam, jak zwykle bardzo ciekawy i wartościowy test.

  6. dreamiteam pisze:

    Dobry i dokładny opis, na pewno wielu osobom się przyda 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy