Recenzja: Woo Audio WA23 Luna

     Najlepsze wzmacniacze słuchawkowe wyliczałem i skrótowo charakteryzowałem dwa lata temu, tworząc ich trzyczęściowy przegląd historyczny. Tytułowy się tam nie znalazł, nie był jeszcze oferowany, tymczasem już zdążył nabawić się choroby zwanej wyprzedażą. Ciekawa to choroba, dręcząca jedynie producentów, a drugiej stronie – klienteli, ogromnie się podobająca. Nabywców rzesza z niecierpliwością wyczekuje jej rzutów w sezonach wakacyjnym, czarnopiątkowym i poświątecznym, aby sama się rzucić na towary nią tknięte, z czego zysk ponoć obopólny, albowiem producenci słabiej, ale i tak wychodzą na swoje, a klientela w niebo wzięta. Czasami jednak owe rzuty trafiają się poza sezonami, i tak stało się w tym przypadku – wzmacniacz Woo Audio WA23 Luna, początkowo wyceniany na aż 55 tys. złotych, obecnie jest do całorocznego wzięcia za 36 tys. złotówek. To następstwo amerykańskiej przeceny z początkowych $10 000 na 8000 dolarów, co przeliczając kursowo i doliczając VAT wyjdzie podobnie ale drożej; jednakże polska dystrybucja postanowiła się pozbyć, jak twierdzi celem uwolnienia środków. Można więc nabyć dość korzystnie, wszelako pod warunkiem w pełni wartościowego towaru, i tutaj moją rolą jest jego opisanie. Opisanie, a nie oszacowanie, bo wycenami tak zasadniczo, tak skupiając całą uwagę, raczej się nie zajmuję, ponieważ coś tak subiektywnego jak przyjemność muzyczna nie pozwala się prostą miarą wymierzać. Wyjątkiem te przypadki, które sam uznam za okazję, albo przeciwnie – za naciągactwo.

     Dwa lata to nie aż szmat czasu, niemniej i tak w tym interwale zdążyło się pojawić sporo wysokiej klasy słuchawkowych wzmacniaczy, zatem lista już niekompletna, zresztą nigdy nie była. Samo Woo Audio oprócz tytułowego zdążyło zaoferować jeszcze droższy o nazwie WA24 20th Anniversary Edition ($11 000), który jest większy gabarytowo, ale konstrukcyjnie zbliżony.

     Do tej konstrukcji już przechodzimy, tylko przypomnę producenta. Woo Audio to szeroko znana w audiofilskiej branży wytwórnia amerykańska, której założyciele i główni inżynierowie – bracia Woo Wei i Zhi Dong – szczycą się czterdziestoletnim stażem w konstruowaniu wzmacniaczy. Siedzibą Nowy Jork (Long Island), tam firma ma swe biura i tam zakłady produkcyjne. W przedsięwzięciu partycypuje też trzeci przedstawiciel klanu, reprezentujący młodsze pokolenie Jack Woo, będący dyrektorem technicznym i szefem marketingu.

      Specjalnością Woo Audio lampowe wzmacniacze słuchawkowe, niekiedy o tak dużej mocy, że zdolne napędzać kolumny, z upływem lat oferta się rozrastała i obejmuje teraz także dzielony odtwarzacz CD i tranzystorowy konwerter dla słuchawek elektrostatycznych oraz urządzenia przenośne i gamę okablowania.

     Nie od rzeczy będzie dołączyć do zagajenia passus samego producenta, który o tytułowym wzmacniaczu pisze:

     Po wprowadzenia na rynek naszego flagowego WA33 postawiliśmy przed naszym zespołem inżynieryjno-projektowym wyzwanie opracowania bardziej kompaktowej wersji wzmacniacza klasy szczytowej, takiego o zupełnie nowym wyglądzie ale równie niesamowitym brzmieniu.

      Efektem pożegnanie z nudą czarnych pudełek – zaprojektowany od podstaw WA23 LUNA całkowicie odmienił wzornictwo, wraz z czym odczucia konsumentów. Od zakrzywionych linii wokół regulatora głośności, eksponujących mosiężną obudowę potencjometru klasy premium ALPS RK50, po uderzająco piękną czarno-złotą obudowę, formowaną obrabiarkami CNC z jednego bloku aluminium, WA23 LUNA to urządzenie w nowym stylu, bezkompromisowe od wewnątrz i zewnątrz.

     Bezkompromisowe, jako że każdy egzemplarz to efekt pracy mistrzów z dziesiątkami lat doświadczenia w montażu point-to-point, których dbałość o najmniejsze szczegóły wymaga cierpliwości i poświęcenia w imię absolutnej jakości; z dumą możemy oznajmić, że dobrany zespół najlepszych fachowców to nasza chluba i największa siła przy tworzeniu mistrzowskich wzmacniaczy.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

18 komentarzy w “Recenzja: Woo Audio WA23 Luna

  1. Marcin pisze:

    może dla kogoś okaże się to ciekawy materiał
    https://www.youtube.com/watch?v=DNwLV08vW5Y

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Wysłuchałem wykładu i pierwsze co mi się nasunęło to przesunięcie granicy. Kiedyś trzeba było się zmagać z twierdzącymi, że nie ma różnic między odtwarzaczami ani wzmacniaczami, o ile tylko niewadliwie zostały skonstruowane, dziś spory dotyczą właściwie już tylko kabli, coraz bardziej samych cyfrowych.
      Odnośnie głównej idei „Kable niczego nie dodają”, to poniekąd jest oczywista, choć sam prelegent trochę jej przeczy, gdy mówi o srebrnym interkonekcie, że odmienia tonalność.

      Rozumiem sens przedłożenia, że dzięki dobrym zasilającym każdego dnia nasz system będzie brzmiał równie pięknie, ale to nie uwzględnia samopoczucia słuchacza; osobiście dobre słuchanie zdarza mi się raz na parę dni, dlatego min. recenzje powstają niezbyt śpiesznie. Tak samo nie uwzględnia wpływu pola magnetycznego Słońca, a choć na co dzień nie jest duży, to gdy niknie ono za horyzontem, brzmienie staje się lepsze. Czasami zaś magnetyczne burze potrafią nawet w jawny sposób destrukcyjnie wpływać na energetyczne linie przesyłowe, sporadycznie aż niszczycielsko: https://pl.wikipedia.org/wiki/Burza_magnetyczna

      Najlepszą i najtańszą inwestycją prądową pozostaje w mojej opinii wymiana bezpieczników na wolniejsze, za góra kilkaset złotych, wliczając elektryka, można sobie zorganizować może nieznacznie, ale lepsze brzmienie.

      Listwę iFi miałem przez długi czas, ale mnie nie zachwyciła. Lepiej ją mieć niż rozdzielacz z marketu, ale ta jej aktywność niespecjalnie się sprawdza. Nie używałbym jej do obsługi drogiego sprzętu i gdzie jej tam np. do kondycjonera Unicorna.

      Sam odnośnie porównań popełniłem kiedyś tekst taki: https://hifiphilosophy.com/testy-abx/

  2. Alucard pisze:

    Widzę że wystawiłeś mu pozytywną opinię. Słuchałem go we Wrocławiu a źródłem dla niego był Chord DAVE czyli przetwornik za prawie 60 kafli. Niestety nie zrobił na mnie wrażenia. Po prostu ten dźwięk mi nie leży. Z lampowców wysokich lotów Wzmacniacz Lucarto Songolo 300B był dla mnie lepszy. Tranzystorów nie chcę za bardzo porównywać z lampami ale wbudowany wzmacniacz w Chordzie DAVE zabił tego Luna i zjadł go na obiad. Może Chord TT2 czy DAVE nie ciągną takich Abyssów, na pewno nie jak trzeba, ale Luna na pewno też tego nie robi. Nie robi też tego z Susvarami. Ewidentnie brakowało im mocy. Aczkolwiek trzeba wziąć pod uwagę że pady akurat w tamtym egzemplarzu był zdezelowane.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      – Po pierwsze, recenzja dotyczy sztuki z dużo lepszymi od sprzedażowych lampami.
      – Po drugie, spokojnie mając je radziła sobie z Susvarami.
      – Po trzecie, słuchany kiedyś na AVS Chord Dave nie za specjalnie mi się podobał. (Masa szczegółów przy niedostatkach analogowości i wypełnienia.)
      – Po czwarte, Chordy są bardzo dobre, o ile o nie zadbać okablowaniem, ale tam najwyraźniej nie zadbano.
      – Po piąte, tak samo jak o lampy dla Woo.
      – Po szóste, dla mnie miarodajne są jedynie recenzje sprzętu pracującego w warunkach zbliżonych do optymalnych.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        A, i właśnie posłuchałem kilku bardzo ostrych kawałków na tym Woo przy okazji testu Final D8000 Pro Da Capo. Najmniejszych nie ma problemów z napędzaniem starszych Susvar w nagraniach o średniej choćby głośności. Najmniejszych. Super dynamika i wyraźność.

  3. Alucard pisze:

    „Po trzecie, słuchany kiedyś na AVS Chord Dave nie za specjalnie mi się podobał. (Masa szczegółów przy niedostatkach analogowości i wypełnienia.)” – Rozumiem że to było przez kolumny kiedy pracował jako DAC, bo wbudowany słuchawkowiec zadnego problemu z tym nie ma. Ostatnio kupiłem sobie Chorda Hugo TT2 i jestem bardzo zadowolony z wyjścia słuchawkowego. Z kolumnami i dobranym wzmacniaczem to nie wiem jak jest jako sam DAC, ale w razie czego mam interkonekty Songolo w zapasie. Jesli chodzi o lampy na jakich słuchałem to niestety nie wiem czy to był fabryczny komplet, nie pytałem.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie, to nie było przez kolumny, to było w Strefie Słuchawek, słuchałem z jego dziurki.

      1. Piotr+Ryka pisze:

        Sprawdziłem, to było w 2018, grał z Ultrasone Edition 15. Grał dobrze, ale nie na miarę tych pieniędzy i absolutystycznej jakości dźwięku. Inna rzecz, że te Ultrasone poprzez swój marny kabel. No, może nie aż marny, ale mocno średni.

    2. Piotr+Ryka pisze:

      Komplet lamp Woo był na pewno fabryczny.

    3. Piotr+Ryka pisze:

      A sam DAC w Hugo TT2 jest pierwszorzędny.

  4. Alucard pisze:

    Mi się DAVE z dziurki podobał bardzo, szczególnie barwa, ale mógłbym go używać na krótkich odsłuchach chociaż nie był męczący. Potrzebowałem czegoś bardziej uniwersalnego z lepszym basem, glębią i nie grającego tak do przodu. Nie jest też uniwersalny przy wyborze nauszników. Na ratunek przybył TT2 który wywarł na mnie dobre wrażenie i pasował mi ze wszystkim co w niego wpiąłem. No i mogę na nim słuchać znacznie dłużej. Zapewnia mi lepszą perspektywę, nadaje się do elektronicznej muzyki. DAVE i mój poprzedni Qutest/Anni nie obchodzą się tak z muzyką elektroniczną. To bardzo uniwersalne urządzenie. No i kosztuje połowę ceny najwyższego modelu. Dlatego je wybrałem. Opcja cyfrowego crossfedu też się przydaje.

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Nie wiem jakich w tej chwili słuchawek używasz, ale polecam przeczytanie najbliższej recenzji.

  5. Alucard pisze:

    Mam Denony D7100, Pioneery SE Master 1, Finale D8000. Mam jeszcze Fiio FT5 okazjonalnie ale juz ich nie uzywam. CAL i Koss Porta ale to nie do stacjonarki. Planuje Audeze LCD2 moze 3 jak bedzie dobra cena. Szykuje sie recenzja jakiegos kombo?

    1. Piotr+Ryka pisze:

      Pisze się recenzja Final D8000 Pro Da Capo, które są bardzo podobne do Susvara Unveiled i lepsze od wszystkich które masz. Przynajmniej moim zdaniem. Ale jak grałyby z Chordem, tego nie wiem.

      1. Marcin pisze:

        a co to za model da capo, bo nigdzie nie mogę znaleźć informacji

        1. Sławek pisze:

          Finale D 8000 Da Capo, ładnie grały z elektroniką T+A na AVS, ciekawy jestem recenzji.

          1. Piotr+Ryka pisze:

            Ładnie może i grały, ale po przyjeździe do mnie jeszcze przeszło tydzień się docierały zanim naprawdę odpaliły.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy