Odsłuch cd.
Ultrasone Tribute7
Wraz z tymi Ultrasonami trafiamy na obszar słuchawek o szczególnie wysokiej czułości, a te ze wzmacniaczami dużej mocy nie zanadto się lubią, protestacyjnie bucząc po podłączeniu. Tutaj jednak buczenia nie było, jedynie śladowy cień pogłosu, i to wyłącznie z kablem RCA, przy XLR nawet tego. Tak czy tak to słuchaniu zupełnie nie przeszkadzało, co dobrze się składało, bowiem brzmienie warte uwagi. Te Ultrasone mają za cechy wyróżniające obudowywanie dźwięków pogłosem i gigantyczny bas oraz dynamikę, co razem czyni ich brzmienie unikalnie potężnym i zapobiega nudzie. Nudzi was symfonika, stare kawałki bez perkusyjnych grzmotów? To posłuchajcie z tymi Ultrasone, odechce się wam nudy. Zobaczycie jak przestrzeń potężnieje nawałą i się zgęszcza, jak dźwięk przybiera postać gromu, jak podłoże aż dudni. Jak się ciśnienia instrumentów ścierają i jak narasta groza, której przy innych słuchawkach nie było, bo tam nie było takich ciśnień. Lada wzmacniacz potrafi tak napędzać te Ultrasone, lecz mało który sprawić, by oprócz niezwykłości to przedstawienie nosiło cechy przekonującej naturalności. Żeby postać analogowa i naturalizm głosów, żeby się nie miało wrażenia, że to dźwięk przetworzony, tylko że naturalnie potężny. I Viva Egoista 2A3 sprostała temu zadaniu – na czarnych tłach potęga i przekonujący naturalizm. Oprawy pogłosowe bez cechy dominacji, sprowadzające się do wyczuwania odbić o ściany pomieszczenia, ale takiego normalnego, a nie jak spod gotyckich sklepień. Stuprocentowa bezpośredniość i stuprocentowa szczegółowość na tej potęgi okrasę; potęgi, której jedynie tylko Spirit Torino Valkyria w pełni dorównać mogą. Do tego odrobina ciepła, dodatkowo tonująca pogłosy – trzeba pamiętać również o tym, że te Ultrasone wymagają ładnych kilku minut przyzwyczajenia do swego specjalnego stylu (producent mówi o kwadransie, głównie w kontekście przywyknięcia do ich przetwarzania S-Logic®); ale jak już się przyzwyczajać, to z pasującym wzmacniaczem – a ten na pewno pasował. Po takim przywyknięciu zostaje sama fascynacja, i tutaj ona była.
Dan Clark Audio STEALTH
To też słuchawki specjalne, wyjątkowo aktywnie podchodzące do nagrań. Czego dowodem szum tła u nich najdobitniej obecny, najbardziej też obecne dźwięki drugiego i dalszych planów, a skala dynamiczna nie gorsza niż u Ultrasone. Cóż z tego jednak, kiedy zarazem niedosyt wypełnienia – masywność, czy jak kto woli – cielesność, pozostawiała sporo do życzenia. (Zwłaszcza na tle NightHawk i DX6000.) Ponownie zatem kwestia dopasowania, tym razem bez spełnienia; tylko niektóre wzmacniacze, takie jeszcze mocniejsze (w tym VivA 845) oferują tym STEALTH masywność, a tu tak się nie działo. – Deficyt mocy postaciowej na skutek niedostatku masy, jako energii pozostającej w potencji, ale przecież obecnej, na słuchającego działającej. Niedosyt też analogowej płynności na łukach melodycznych. W efekcie brzmienie szczupłe i zatrącające sztucznością, dalece nie tej klasy, co z potężniejszą Vivą. Pewnie szło by i do niego przywyknąć, jakoś się z nim ułożyć, ale po kiego, kiedy inne tak dobre bez żadnych adaptacyjnych sztuczek, a dla tych ten drugi wzmacniacz.
HiFiMAN Susvara Unveiled
Referencyjne słuchawki redakcji[4] raz jeszcze przedłożyły dowody referencyjności. Ale już tyle o nich naopowiadałem konfrontując je z NightHawk, że teraz mogę tylko powtórzyć rzeczy już powiedziane. Najgłębsze w ich wydaniu przenikanie do wnętrza muzyki – ukazywanie warstwowości i samych dźwięków, i cech jakościowych stratyfikujących nagrania. Co przede wszystkim na bazie szerszych skalowo i subtelniejszych sopranów, też wrażliwości na najmniejsze poruszenia powietrza. Sumarycznym efektem obraz o wyższej rozdzielczości i szerszym gamucie barwowym, z o wiele także szerszą skalą nastrojowo-emocjonalną. (Wraz z nimi po raz pierwszy pojawiły się posrebrzane szarości i dźwięków, i emocji.) Odnotujmy więc, że pomimo też i u nich wyczuwalnego ciepła, dopiero wraz z nimi mógł się pojawiać głęboki smutek, tymi nadzwyczajnymi sopranami pieszczony; głębie refleksji i zadumy również mogły być głębsze. A jednocześnie – co najlepsze – przy wyższej jakości nagraniach zjawiała się bezpośredniość wywołująca dreszcze – a wzmacniacz od VivA Audio na lampach 2A3 nie miał najmniejszych problemów z ukazaniem tego wszystkiego; z dotykaniem muzyką całkiem bez zapośredniczeń i uproszczeń. Życiowy naturalizm i życiowe bogactwo, z wplataniem elementów szorstkości, chropawości i szarawego komponentu barwy. A zatem nie umilająco, tylko nade wszystko prawdziwie, ale też z naturalnym ciepłem, a nie nienaturalnym chłodem ani udziwniającą obcością. Dlatego referencja.
Na tle ASL Twin-Head (kompletnie przerobionego, z lampami 45’)
Nie chcę się o tym porównaniu zanadto rozpisywać, gdyż nie do końca było uczciwe, choć w zamian bezpośrednie. – Z tego samego źródła Viva czerpała sygnał symetrycznym interkonektem Tellurium Q Black Diamond, a Twin-Head Sulkiem RED RCA. (On nie ma wejść XLR, nie można było na odwrót.) A choć niektórzy chcą widzieć w interkonektach symetrycznych czynnik jakościowej przewagi, to nie ma w tym słuszności – dobry interkonekt RCA wykaże wyższość nad minimalnie nawet słabszym XLR. (Bywają od tego wyjątki, wzmacniacze rzeczywiście lepiej grające po kablach XLR, ale są sporadyczne, jak to z reguły wyjątki.) Tellurium Q Black Diamond, przy całej jego świetności, to nie aż Sulek RED – nie prezentuje takiej doskonałości melodycznej, spójnościowej i jednocześnie analitycznej. Nie jest tak elegancki i subtelny, choć niewątpliwie elegancki i subtelny nadnormatywnie jest.
Dobrze, dajmy już spokój z tymi subtelnościami; porównanie ukazało wzmacniacz od VivA Audio jako grający postawniejszym, większą bryłą operującym dźwiękiem, ustępujący natomiast pod względem umiejętności obrazowania przejść tonalnych. Jeden mniej zwinny melodycznie, za to masywniej grający, a ten drugi na odwrót – to była tak właściwie jedyna między porównywanymi czytelna, z miejsca widoczna różnica. Ciepłota, separacja i sposób ukazywania sceny były zaś niemal tożsame, z czego należy wyciągać wniosek, że nawet lampy Psvane Art PS-WR-2A3 Western Electric Classic Replica nie są na tyle dobre, żeby dorównać Emission Labs 45’ „mesh” – ale to żaden problem, bo 2A3 Emission Labs „mesh” też istnieją, a choć nie są aż tak łaszące się i słodkie jak analogiczne czterdziestkipiątki, i tak są brzmieniowo bardzo bliskie i na pewno zwinniejsze od Psvane, a przecież tyle jeszcze innych dwa-a-trójek czeka na sprawdzenie, kto tam je wie, jak na przykład takie od KR-Audio grają. (Ktoś wie, ale ja nie.)
[4] Najbardziej wzorcowe brzmieniowo AKG K1000 są zbyt technicznie odmienne, by mogły być uważane za referencję porównawczą.













