Recenzja: Tellurium Q Silver II (głośnikowy)

Budowa

Czarny płaszcz z białymi rękawami i srebrne końcówki.

    Starczy już tych wspominków odnośnie producenta oraz szczegółowszych odniesień do jego produktu. W ręce i uszy testera trafił kabel niedrogi i uchodzący za w swej przegródce cenowej wyróżniający, a nawet – z uwagi na te nagrody – do pewnego stopnia wybitny. Lecz zanim o tej wybitności (lub o jej braku), wpierw o wyglądzie i własnościach fizycznych.

Kabel ma postać płaskiej taśmy z przewężeniem pośrodku, jako odgraniczeniem żył. Zatem i same żyły muszą być płaskie, w czym nie ma nic zdrożnego, jako że nawet sławne i drogie kable taką postać miewają. Płaska wstęga z dwóch taśm oddzielonych wgłębieniem jest na prawie całej długości matowo czarna, z lekka sztywnawa, cokolwiek sprężynująca i przy tym wszystkim łatwa do zginania oraz lekka. Przy samych końcach rozwidla się i z czarnej staje białą, a wtyki to banany, ale nie lite tylko z rurek. Rurki są srebrne, aby się nie utleniały oksydowane, i by na zaciskach dobrze trzymały mają karby, które ze swojej roli wywiązują się bez zarzutu.

W otworach dla wtyków bananowych końcówki Tellurium siedziały wyjątkowo pewnie, czego o większości wyposażonych w banany kabli nie da się powiedzieć. Plusową końcówkę od minusowej odróżnia czarny lub czerwony napis na końcowym białym odcinku, a poza nimi na części czarnej widnieją srebrzyste nadruki „Tellurium Q Silver II”, aby nie było wątpliwości. Kierunkowość oznakowano dużymi strzałkami, tak więc i ona oczywista. Dwa tak oznakowane płaskowniki lądują w lśniącym, czarnym pudełku, typowym dla Tellurium, które firma kurierska potraktowała z właściwym sobie wdziękiem, toteż na zdjęciach nie występują.

Wyjęte z niego kable wylądowały w zaciskach Crofta, łącząc głośniki Reference 3A, tak żeby nie robić drożyzny. Ta bowiem by nie pasowała; wszak nie dla niej kabel jest tani. I bez tego zresztą system był zbyt kosztowny, zarówno dzielony wzmacniacz, jak i ekskluzywny odtwarzacz. Lecz dzięki temu wiedza o testowanym pełniejsza, obrazująca maksimum możliwości.

Napis nie pozostawia wątpliwości.

I by te możliwości z czymś skonfrontować, na koniec porównawczo podpiąłem własnego Sulka, o którym już wspominałem, że dwumetrowy byłby czterokrotnie droższy, z tym że Sulek robi wyłącznie dwa razy dłuższe (4m), uważając, że tylko takie brzmią odpowiednio dobrze. W efekcie jego kabel to szesnaście a nie osiem tysięcy, co względem dwóch za recenzowany czyni zasadniczą różnicę.

 

 

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

4 komentarzy w “Recenzja: Tellurium Q Silver II (głośnikowy)

    1. Marecki pisze:

      Myśleć, że dyletantów nie brakuje.
      Zresztą, co może obiektywnego powiedzieć gostek, który zajmuje się hejtem?!

      Jeżeli dorosły facet zakłada stronę poświęconą negowaniem hi-endu i hejtowaniem przy tym ludzi, to może świadczyć o jakiejś traumie z dzieciństwa – może tata zamiast cieszyć pociechę zabawkami, to cieszył się drogimi kablami – audio-zabawkami, i…
      Zemsta trwa.

      1. Paweł pisze:

        Może nie słyszy różnicy (przygłuchy lub ma sprzęt mocno budżetowy na radiomagnetofon „ZRK Kasprzak” więc zemsta na tych co słyszą lub ich stać na takie zabawki.

        Przy okazji Wesołych i Spokojnych Świąt oraz „odsłuchów” kolęd na swoim sprzęcie 😉

        1. Marecki pisze:

          Możliwości są różne.
          I poprzeczne i podłużne 😉

          Zdrowych, Wesołych! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy