Recenzja: Synergistic Research MiG UEF Record Weight

Jak to wygląda i czego ma dokonać  

Takie coś.

   W tekturowym pudełku, lśniącym lakierem przyobleczonym ciepłą bielą, otrzymujemy czarny przedmiot o dość wymyślnym kształcie i z wymiennymi dzyndzykami. Zanim go otrzymamy, musimy przekazać sprzedawcy należną kwotę, która wynosi 4180 złotych. Z punktu widzenia świata docisków jest to kwota wariacka; zapewne są dociski do papieru kosztujące o wiele drożej – bogaty snob nie będzie wszak swoich świstków czymś groszowym przyciskał – lecz pomijając ekscentryczne wyskoki, za docisk, to może parędziesiąt złotych, za jakiś bardziej ozdobny najwyżej parę stów. Ale to w odniesieniu do zwykłych, a tu mamy audiofilski, gramofonowy nawet. Ten świat jest ekonomicznie osobny, a chociaż sympatyczny docisk gramofonowy z wtopioną poziomicą, Oyaide STB-EP, też dostajemy za parę stówek (konkretnie 290 złotych), to już wspominałem o cztery i siedem razy droższych od naszego tytułowego. Z trudem przeciska się przez gardło pytanie dość szalone: – Czy w takim razie to okazja? Z tej perspektywy patrząc, kto wie, a może właśnie? Bo skoro tamte znajdowały nabywców (wszak inaczej by nie istniały; nawet jeden dał się namierzyć), to gdyby ten miał być skuteczniejszy, to w takim razie – czemu nie? To właśnie obiecuje producent: ma być od tamtych skuteczniejszy i jednocześnie tańszy. Ma być nawet szczególnie skuteczny. Mało tego, ma być podwójny. To znaczy te dwa malutkie koreczki, które się wtyka naprzemiennie na szczycie jeden albo drugi, nie tylko mają różne barwy (u jednego to szafir metalik, u drugiego metalik rubin), ale też dają różne brzmienia, przynosząc zmianę zasadniczą. (A nie mówiłem, że i tutaj będziemy mieli różne brzmienia?) I oto proszę, kto by pomyślał – dochodzimy na koniec do tego, iż to faktycznie okazja… O wiele tańszy od najdroższych i od każdego skuteczniejszy (tak w każdym razie obiecują), a na dodatek dwubrzmieniowy – jak nic okazyjny w takim razie, ten Synergistic Research MiG UEF Record Weight.

Wróćmy do morfologii, bo nam się zapodziała w natłoku ekonomicznych wzmożeń. Z wyglądu przypomina dużą nogę jakiegoś masywnego mebla starej daty, komody albo szafy, zakończoną szeroką podstawą. Podstawa jest okrągła i tylko z góry wygląda w miarę prosto, bo kiedy zajrzeć pod nią, uwidaczniają się trzy kulki oraz otwór centralny. Kulki są tylko połowicznie widoczne, topią się w srebrnym dysku bardzo twardego metalu, a naciśnięte sprężynują – z oporem, ponieważ to łożysko kulkowe. Leżą równiutko na obwodzie w wierzchołkach równobocznego trójkąta, w którego środku i jednoczesnym centrum dysku jest otwór na talerzowy bolec. Rodzi się podejrzenie, iż może być on spowinowacony funkcyjnie z tymi na drugim końcu koreczkami, które od wierzchu mają głębokie wklęśnięcia i w nich po malutkim otworku z drobniutką wewnątrz siateczką. Zdjęcie koreczka rozwiewa podejrzenia, otwór do jego osadzania jest całkowicie zaślepiony. Jak w takim razie ten koreczek działa i po co ma otworek – tego niedługo się dowiemy. Na razie patrzmy jak wygląda i posłuchajmy, jakie efekty daje użycie, i jakie w obu wariantach według zapewnień producenta.

Na wierzchu mały kapsel.

Odnośnie powierzchowności, trzeba się odnieść do podobieństwa względem opisanych już MiG, tych od stawiania na nich sprzętu. Obwody podstaw okazują się identyczne, ciężar dalece różny. Podstawka MiG SX waży zaledwie 290 gramów, podczas gdy docisk MiG UEF tych gramów 940. Spodni metal także ma inny – nie karminowo anodyzowany i nie szczotkowany grubą szczotką (w podstawkach to prawdopodobnie aluminium), tylko srebrzysty, gładki oraz lustrzanie lśniący; taki sam jak wierzchnia półkula u podstawek i identyczny jak w kulkach łożyska. To bogatowęglowy wolfram. Obwiednia spodniego dysku z przytwierdzonym łożyskiem to tak samo jak u podstawek spłaszczony walec z węglowego kompozytu, na który przychodzi metalowa czapa – nie płaska, a ukośnie się wypiętrzająca, przechodząca płynnie na bazie tego samego metalowego profilu w kominek z żebrowaniem. To w jego szczycie mocujemy te kolorowe wentylki, które na firmowym materiale demonstracyjnym wchodzą zupełnie luźno, podczas gdy w rzeczywistości dzieje się to z dużym oporem, o ile tylko ich na odnośnej dziurce nie kłaść; ale na zdjęciach widać, że powinny zostać wciśnięte. Wówczas wyjęcie stanowi problem; trzeba podpierać się cążkami i osłaniać ściereczką, aby lakieru nie naruszyć. (Co mnie się nie udało, ponieważ za pierwszym razem czerwony piksel wlazł tak mocno, że w ruch poszły duże obcęgi.)

Synergistic Research zaznacza, że na pierwszym etapie badań oszacowywało dwa style dociskania – sztywnie łączne poprzez bolec z talerzem i luźne z łożyskowaniem spodnim. Ten drugi wariant okazał się lepszy; a spośród testowanych materiałów (min. aluminium, mosiądz, brąz i nierdzewna stal) najlepszym, i to wyraźnie, węglik wolframu.

Jeszcze najistotniejsze: odniesienie do różnych wariantów brzmienia. Błękitny kapsel wierzchni, określany jest jako „Air” (kapsle to HFT, skrót wyjaśnię za moment), stanowi alternatywę dla rubinowego „Liquid”. Nazwy prawie wszystko tłumaczą, ale dorzućmy producenckie uwagi, że niebieski oznacza brzmienie nie tylko bardziej napowietrzone i przestrzenne, ale także chłodniejsze i bardziej detaliczne. Alternatywnie czerwony nie tylko gładsze i płynniejsze, ale również cieplejsze i bogatsze tonalnie.

Na spodzie kulki i dziurka.

Odnieśmy się teraz do nazwowego skrótu i stojącej za nim funkcjonalności. – HFT, czyli High Frequency Transducers (przetworniki wysokich częstotliwości), w ofercie Synergistic Research stanowią odrębną pozycję i jest ich kilka rodzajów. (Za pakiet dziesięciu podstawowych liczą 1380 PLN.) To wielkości naparstka ustroje akustyczne, które rozsiewasz po pokoju – po ścianach i urządzeniach – aby pomieszczenie „zniknęło”. Oryginalny opis efektów mówi: „Wielkości guzika od koszuli, ale wystarczająco mocne, by zmienić sposób postrzegania muzyki, HFT poprawiają prawie wszystkie aspekty systemu oraz walory pomieszczenia. Dzięki nim głośniki i pokój znikają, pozostawiając samo holograficzne wydarzenie o walorach prawdziwego koncertu w pokoju odsłuchowym lub salonie. Dzieje się tak za sprawą ich wysokoczęstotliwościowych oscylacji, tworzących pole fal akustycznych redukujące zniekształcenia wibracyjne samego pomieszczenia poprzez korekcję interakcji fazowych i częstotliwościowych. Następstwem równowaga harmoniczna w adoptowanym wnętrzu: słychać wzrost głębi i szerokości sceny, z wyraźniejszymi i bardziej rozciągniętymi wysokimi oraz mocniejszymi basami. Wszystko brzmi bardziej prawdziwie, wyraźniej i naturalniej, niż można sobie wymarzyć.”

A teraz to sprawdzimy w odniesieniu do pojedynczych HFT usprawniających pracę gramofonu.  

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy