Recenzja: Synergistic Research Foundation IC

   Spróbujmy jeszcze raz, co można małą łyżeczką.

Osobiście nie lubię tego zwrotu z ideą apelu o wstrzemięźliwość, bo w końcu mamy jedno życie, więc czemu mierzyć nisko? Ale obrońcy planety głoszą, że gdyby wszyscy mieli mieć „wszystko” w rozumieniu dzisiejszych standardów, to planet typu Ziemia nasza cywilizacja musiałaby mieć do dyspozycji przynajmniej kilkadziesiąt. Wszystko dla wszystkich? – nie da rady.

Akurat może interkonektów ta sprawa nie dotyka, bo dużo miejsca nie zajmują, więc nie są materiałochłonne. A jeśli się nie mylę, też i energii na ich wytworzenie nie idzie szczególnie dużo, czyli klimatu też nie burzą. (Wg najnowszych standardów …) Poza tym interkonekt interkonektowi fizycznie bliski równości – bardzo nieliczne są grubaśne; a z tych grubaśnych najgrubaśniejsze najwyżej jak przeciętne grubsze kable, co to je tysiącami kilometrów kładą.

No dobrze – już się wymądrzyłem na bazie ogólniejszej, teraz bliższy rzut oka.

Interkonekty z serii Foundation od Synergistic Research, to za metrowy dwa osiemset. A zatem niższa klasa średnia spośród wyrobów markowych. W ofercie samego Synergistic Research dobrze to jest widoczne: dwa modele poniżej, cztery modele powyżej. Najtańsze Core UEF Level 1 w cenie jednego tysiąca; najdroższe Galileo SX – trzydzieści pięć tysięcy. I to bez dedykowanego uziemienia, które następnych czternaście. (Drugie od góry Atmosphere, dla orientacji, za szesnaście.)

Odnośnie historii z interkonektami, to wszyscy z grubsza wiedzą, że kiedyś całkiem nieistotne, obecnie stały się niebłahe, dlatego takie drogie. Odnośnie zaś historii samego Synergistic Research, to wiele razy ją przytaczałem, więc tylko na zasadzie kopiuj-wklej przypomnę, że działające od ponad ćwierćwiecza kalifornijskie Synergistic Research z Irvine na obrzeżach Los Angeles to kopalnia pomysłów też pochodzących z obrzeży – z obrzeży audiofilizmu. Producent szeroko znanych specjalnych bezpieczników, mających wpływać na brzmienie, najwyższej klasy analogowego i cyfrowego okablowania, kondycjonerów, stacji uziemiających i półek pożerających elektromagnetyczne pola szkodzące ideałowi dźwięku. Także różnych podstawek, akustycznych ustroi – i wszelkich innych takich do najróżniejszych popraw. Zżymają się postronni, którzy działania tego nie liznęli, ale audiofilizmu i tak nie lubią, bo taki jest niefajny, nie to, co hulajnogi. Natomiast audiofile kupują – i zwykle są zadowoleni.  Nasza sprawa tym razem formuje się w pytaniu: na ile zadowoleni będą ci, którzy nabędą interkonekt Synergistic Research Foundation. (Za – przypominam – dwa osiemset.)

Jak to wygląda, co skrywa?

Białe pudełko? Nie, biała tylko obwoluta.

   Interkonekt jest czarny (w ofercie alternatywna wersja biała), niegruby i sztywnawy.  Pod czarnym oplotem bawełnianym z przymieszką sztucznego włókna widać garby powstałe skutkiem spelecenia w warkocz przewodów. Wtyki są dość szerokie i nieruchome, bez funkcji zakręcania. Lecz i bez niego tkwią wyjątkowo mocno, gwarantując dokładność styku – skalibrowano je tak ciasno, że ledwie idzie wcisnąć.

Na stronie dystrybutora czytamy:

Nowe interkonekty i kable głośnikowe serii Foundation są pomysłem głównego projektanta i właściciela firmy, Teda Denney’a, który chciał stworzyć relatywnie niedrogie łączówki i przewody głośnikowe o wydajności, za którą konkurencyjne firmy kablowe każą sobie płacić wielokrotnie więcej. Aby to urzeczywistnić, Ted wybrał swoje najwydajniejsze technologie kablowe, takie jak przewodniki z czystego krystalicznego srebra o czystości 6N w geometrii Air String oraz ekranowanie UEF Matrix. To technologia żywcem zaczerpnięta z wielokrotnie droższych kabli serii Atmosphere X po to, aby kable serii Foundation mogły aspirować do drogich systemów znacznie powyżej „klasy wagowej” serii Foundation. W połączeniu z przewodami zasilającymi Foundation otrzymujesz korzystne cenowo kompletne okablowanie o wydajności dźwiękowej wystarczającej dla systemów stereo, których wartość można oszacować kwotą 6-cio cyfrową.

Linia Foundation obejmuje interkonekty analogowe i cyfrowe (Coaxial, USB, Ethernet), kable głośnikowe, przewody zasilające, uziemiające i gramofonowe. Producent sugeruje, by wykorzystywać je łącznie, zmieniając jednocześnie całe okablowanie systemu. Lecz że nie otrzymałem takich cyfrowych ani zasilających, full-zmiany nie zrobimy.  Musiałoby zresztą być tych zasilających kilka i interkonektów też dwie pary, poza tym nie ma w serii Foundation kabli słuchawkowych (w ogóle nie ma takich od Synergistic Research), a słuchawkami też się pobawimy.

Na zewnątrz czarne, w środku purpurowe.

Lecz skoro interkonekt aż tak dobry, to i sam winien dużo zdziałać. Prócz tego trudno nie zauważyć w deklaracji Synergistic Research jazdy na zderzenie czołowe z wieloma producentami deklarującymi to samo – wyjątkowość w przytomnej cenie. Miło i pożytecznie będzie sprawdzić, choć jedynie na scenie pamięci, jak ma się ten Foundation do interkonektów Harmoniksa, Luna Cables, Strussa, Oyaide i Acoustic Revive.

Odnośnie konfiguracji wewnętrznej, parę rzeczy już wiemy: przewody są z krystalicznego srebra o sygnaturze 6N; geometria ich ułożenia to Air String (ekranowanie powietrzem); drugie ekranowanie UEF Matrix (powłoką grafenową). Wszystko to nawiązuje do wyższej serii Atmosphere X, która ma trzy poziomy (Alive, Excite, Euphoria), na których interkonekty dwa do pięć razy droższe. Zapewne lepsze, lecz z deklaracji czerpiemy, że jakoś nieszczególnie. Inaczej furda deklaracja. Rzeczywiście – dalej czytamy, że kable z serii Foundation możemy śmiało mieszać z tymi poziomu Atmosphere, aby niewiele tracąc jakościowo dużo zyskiwać ekonomicznie.

Zajrzyjmy głębiej do wnętrza. Producent nam wylicza:

  • Przewodnik – srebrne struny 99,9999% z monokrystalicznego srebra.
  • Po cztery żyły w kablu RCA, albo po sześć w XLR.
  • Złącza Neutrik NC3FX-BAG – na bazie srebra i teflonu.
  • Ręcznie lutowane punkt-punkt, lut srebrny 4%.
  • Dielektrykiem powietrze w uszczelniających koszulkach.
  • Każda żyła uszlachetniona tunelowaniem kwantowym, czyli przepuszczaniem miliona woltów poprzez gotowy już kabel, celem uzyskania swobodniejszego transferu w przewodniku i połączeniach.
  • Drugi czynnik przewagi – nadprzewodząca otulina grafenowa (sygnał, przypomnę,  propaguje zawsze wierzchem przewodu), znacznie redukująca szumy zakłócające, też skutkująca spadkiem ziarnistości oraz zwiększeniem ciepła i szczegółów.
  • Czas wykonania ręcznego – dwie godziny; na miejscu, w Irvine, w Kalifornii.
  • Normalne pięciodniowe wygrzewanie na etapie finalnym.

Sam interkonekt czarny albo biały.

Tyle możemy się dowiedzieć, pochodzenie srebra nieznane. Ale technologicznie USA przodują, nie musimy się tym przejmować.

Kable prezentują się elegancko i gną też bez problemu, nic się natomiast nie leją – przewody solid-core. Na wtykach ochronne koszulki z gumowanej siateczki, towar dociera do użytkownika w dużym pudle z matowo-czarnej tektury o wnętrzu koloru burgund. Elementem ozdobnym, decydującym o odbiorze, gruba i lśniąco biała obwoluta z logiem Synergistic Research. (Lakierowanie popisowe, niczym byś nabył drogą księgę.) Nad ceną nie ma się co rozwodzić, jest stosunkowo niska. Nie jakaś super okazyjna – to nie kilkaset złotych – ale jeżeli jest tak dobrze, jak zapewnia producent, a technologia zdaje się potwierdzać, to będziemy mieli okazję do świętowania gatunkowego przewodu w stosunkowo znośnych pieniądzach.

Przekonajmy się.

Brzmienie

Ze złotawymi, ale tak naprawdę przede wszystkim srebrnymi konstrukcyjnie wtykami.

   Pierwsza sprawa – rzeczywiście wygrzali. IC Foundation prosto z pudełka gra więcej niż poprawnie, w istocie natychmiast bardzo dobrze. Kilku godzin zaledwie mu  trzeba, by się otrzepał z nowości i ułożył sobie współpracę. Od startu też prezentuje swą sygnaturę, która jest i nie jest zaskakująca. Żaden to w takim razie z przewodów, o których trzeba pisać, że najpierw zaciskamy zęby i wygrzewamy, wygrzewamy. Zarazem jest to faktycznie srebro, ale nieoczywiste.

Były już na tych łamach opisywane przewody z krystalicznego srebra mniej jeszcze oczywistego, brzmiącego jeszcze gładziej. Tak gładko, że odgadnięcie, czy srebro to, czy miedź, byłoby z pogranicza szczęśliwego trafu w zgadywance. Mowa o Oyaide AZ-910, oferowanym w niemal identycznej cenie – 2990 PLN za metrowy. U którego nacisk szedł głównie na melodykę, za nią dopiero na cechy typowe dla srebrnych łączy – dobitność, sopranową aktywność, zalew szczegółów, otwartość i wyjątkową przejrzystość, w następstwie której szczególnie dobry wgląd w głębsze partie sceniczne. W odniesieniu do Synergistic Research Foundation – można powiedzieć – dzieje się w dużym stopniu na odwrót, wszakże z bardzo stanowczym zastrzeżeniem, że muzykalność też wybitna, a nie zepchnięta w kąt.

Interkonekt Foundation pod względem muzykalności jest całkiem różny od przewodów z krystalicznego i niekrystalicznego srebra, które piłują po uszach. (A tych nie brak.) Tego nie ma – zupełnie, wcale. Słowo honoru daję, całkowicie wykluczcie obawy o przerosty ostrości. – Na bazie ekstra wyraźności i dobitności sopranowej jest pięknie i misternie.

Chyba za szybko dobrnąłem do sedna, co tylko podpowiada, iż ma ono w tym wypadku szczególną siłę przyciągania. Od razu muszę też iść w odniesienia, ale nie do innego interkonektu, tylko do całościowej stylistyki w wymiarze lubienia-nie lubienia.

Pod oplotem widać plecionkę.

Przez audiofilizm przebiega wiele podziałów wynikających z tego, co kto preferuje i czym kieruje się wybierając. Sam wyróżniłem trzy szkoły: realistyczną, umilającą i udziwniającą. Interkonekt SR Foundation z pewnością należy do realistycznej, ale w niej samej też podziały. Jednym z głównych przebiegający wzdłuż linii rozgraniczającej podejście do sopranów.

Jedni, jak na przykład Jaromir Waszczyszyn (a więc przede wszystkim konstruktor, a nie tylko audiofil) lubią, kiedy są powściągnięte. Kiedy dobitnie dochodzą do głosu, tylko kiedy naprawdę muszą: – bo sopranistka wchodzi w wysokie partie, – albo robią to skrzypce, – gdy właśnie atakują dęciaki. Poza takimi momentami soprany winny komponować się z resztą, całe chować w nurt zasadniczy. Nie działać oddzielnie – mocno, jawnie i stale. Tymczasem inni, na przykład ja, lubią szaleństwa sopranowe. Nie znoszę piłowania po uszach, takie coś z miejsca wyrzucam, ale są kawałki muzyczne (choćby Song of White Vangelisa), w których świdrujące soprany stanowią o urodzie i bogactwie utworu. Właśnie dla ceniących owo szaleństwo, budowanie z jego pomocą piękna, powstał IC Foundation. Nie tylko z tego powodu, ale min. z niego.

Wydłużmy nieco temat. Szczególną predyspozycję do sopranowych wzlotów mają me ulubione AKG K1000; kolejne ulubione – Ultrasone T7 – cechuje pod tym względem duże zróżnicowanie. Bardziej niż AKG zależą od pozostałych elementów toru, potrafiąc równie dobrze sypnąć soprany garściami, co je zgasić. To drugie częstsze w sensie ogólnym, bo gorszych torów więcej, a słabsze tory temperują sopran, czasami też (na szczęście rzadziej) czynią go mocnym i brzydkim. Z torami najlepszymi i pasującymi do nich zdarzają się też i Ultrasone T7 soprany ekstatycznie piękne. I takie właśnie się zjawiły za sprawą przetwornika Prima Luny (z najlepszymi lampami) i interkonektu Foundation. Rozpętała się istna orgia sopranowa w najlepszym dla lubiących sopranowe szaleństwa wydaniu. Do tego stopnia tak się działo, że zmuszony byłem zadzwonić do dystrybutora i prosić o podesłanie wyższych interkonektów marki, jako że przekroczyło mą wyobraźnię, na czym ich lepszość może polegać. (Przesadzam z tym przekraczaniem, ale byłem ciekawy, w którym kierunku to idzie.)

Sam oplot bawełniany.

Super mocne soprany to szelesty, cykania, poprawiające różnorodność chropawości, pożądane szorstkości, koronki, konstelacje, bicze, dzwonienia, trzaski i strzały. Też echa, wibracje, grasejacje, dźwignięty poziom szumu tła, miriady planktonowe, ożywanie nimi przestrzeni, łuny, rozbłyski, srebrne nitki. To wszystko aż po szaleństwo we wspomnianym Song of White wziętym z TIDAL – i w tym dopiero momencie uświadomiłem sobie, jak to daleko sięga. Bo już wcześniej wiedziałem, że soprany są wytężone: że nie schowane, a pracują – ale to, do jakiego stopnia, dopiero wraz z tym utworem. Final D8000 Pro też oczywiście to pokazały, ładniej przy okazji rozprowadzając swe soprany na przestrzeń (którą to przestrzeń większą mają). Ich sopranowe warkoczyki i koronki okazały się szczególnie udane, tym ciekawszy byłem HEDDphone. Te, mając na wszelki wypadek szczególnie melodyjny kabel Sulka, powściągnęły cokolwiek sopranowe szaleństwo, jeszcze dobitniej rozpościerając je na przestrzeń i swoją miedzią łagodząc. Zabrzmiały spokojniej, naturalniej, cieplej. W sumie najlepiej, najprawdziwiej, a nie tego oczekiwałem. Na ich kanwie ważna uwaga – nie pojawiły się sztuczne pogłosy, o które u nich szczególnie łatwo i których właśnie się spodziewałem. Nie pojawiły ani trochę, a wiele razy miałem okazję z nimi się zmagać, i żadna to przyjemność. (To Ultrasone okazały się bardziej pogłosowe, ale w stylu jak najbardziej możliwym do przyjęcia, podkręcającym tajemniczość.)

Nie towarzyszą zatem sopranowej burzy interkonektu Foundation pogłosowe i inne deformacje, da z nim się tor ustawić pod optymalne brzmienie. Niemniej to nie jest kabel aż tak gładko melodyjny jak Oyaide, agresywniejszy. Przy tym nie mający tendencji do rozjaśniania – odnośnie tego, ani trochę. Dobitnie operujący światłocieniem, aż nawet chiaroscuro[1], niczym na płótnach Caravaggia i jego naśladowców. Wyjątkowo mocne i efektowne kontrasty, trójwymiarowe modelowanie też w rozkwicie, wypełnienie właściwe, bas mocny i ofensywny jak soprany, wyjątkowa też obfitość szczegółów. Brzmienie typowo popisowe bez popadania w zniekształcenia, ani też dziwność czy anarchię. Duża przyjemność, wielka intensywność, wzmacniane dobrym przeglądem sceny i porządkiem.

Ostatnią próbą, jak to z tymi sopranami faktycznie jest, był duet Parigi, o cara (Pavarotti, Sutherland) z trzeciego aktu „Traviaty” Verdiego. Ultrasone wypadły w nim za ostro, Final i HEDDphone też bardzo ofensywnie, ale akceptowalnie. Powiedziałbym, że do muzyki instrumentalnej owa forsowność się jak najbardziej nadaje, natomiast dla pełnego naturalizmu w operowych partiach jest jednak trochę za forsowna. Zależy więc, jakiej muzyki się słucha i jakie ma podejście do sopranów, z jakiego też źródła czerpie się materiał – bo oczywiście gatunkowy CD (tym bardziej SACD) i gramofon, to jakościowo wyższy rejon.

Wtyki są baz zakrętek; i bez tkwią szczególnie mocno.

Interkonekty używane przeze mnie na co dzień (dwa przeszło razy droższe i miedziane), oferują więcej płynności, gładkości i ciepła przy analogicznej detaliczności i przestrzenności. Przekaz tak samo mają intensywny, ale mniej agresywny, mniej zaczepny. Można to nazywać wyższą kulturą, ale tak tego nazwać bym nie chciał. Inna stylistyka – gładsza, łatwiej przyswajalna, mniej skłonna do przesady. Ogólnie wyższy poziom, ale jak za połowę ceny, to SR Foundation robią robotę. Dla wolących więcej spokoju polecam w tej cenie Oyaide, Harmonix i Luna Cables, lecz dla lubiących zadziorność, je. Największa ich zaleta? Nie będzie nigdy mdło. Wyzwolą nudne tory z nudy, zrobią to w jednym momencie. Ja wiem, że to trochę erzac, ale przecież skuteczny. Lepsze są małe przegięcia i brak nudy, niż brak zniekształceń i nuda.

Sięgnąłem po tor głośnikowy. Daleko idąca zmiana, głębokie przeorientowanie. Zupełny brak tendencji do podostrzania i sopranowych szaleństw. Tyle jedynie z tego zostało, że wszystko bardzo wyraźne i wyjątkowo efektowne brzmieniowe aury wokół wiodących źródeł. Motywem głównym – piękno. Ogromnie mi przypadł do gustu przejazd poprzez testowy zestaw nagrań w następstwie rozminięcia się z oczekiwaniami. Dość mocno byłem nastawiony, że ostro brzmiące partie archiwalnych nagrań, podobnie naturalne ostrości w nowych, zostaną zaakcentowane. W jakim stopniu – to pozostawało do sprawdzenia, ale że tak będzie się działo, to tego byłem prawie pewny. Tymczasem nic z tych rzeczy. Głosy normalnej mowy okazały się miękkie, nie podkręcone, naturalne; w stepowaniu ani trochę nie zaznaczyła się przewaga trzasku ponad głuchością, soprany koloraturowe zabrzmiały melodyjnie, z pięknym finiszem, odrobinką ciepła. To samo dotyczyło dzwonków, dzwoneczków, wszelkich cyknięć. Ani trochę za ostre, za to dźwięczne, przestrzenne. Jako że właśnie przestrzenność oraz wspomniane aury okazały się jedynymi pozostałościami wielkiego przy słuchawkach z materiałem plikowym sopranowego wytężenia. W efekcie głębia sceny, holografia, osadzanie źródeł w przestrzeni i samych tych źródeł trójwymiarowa postać – to wszystko się znalazło na szczególnie wysokim poziomie, dając wysoką satysfakcję. Z towarzyszeniem tej wokół dźwięków wiodących lekkiej aury, jako czynnika tylko ozdobnego, bez żadnej denaturalizacji. Także w oprawie mnóstwa szczegółów (w tym uwypuklonych najdrobniejszych) – wszystkich ładnie wkomponowanych w całość, bez osobności, alienacji. Użyty porównawczo interkonekt sześć razy droższy (Sulek 6×9) cisnął bardziej na koherencję, pokazał gładszą i spójniejszą melodyjność oraz dwie istotne przewagi:

– przenosił więcej energii, przez co grało dynamiczniej i głośniej

– potrafił lepiej różnicować brzmienia, w sensie bardziej je indywidualizmem nasycać i bardziej kontrastować ich głośność

Mimo tego nacisku na różność głośności i postaciową, cały od niego muzyczny obraz bardziej był jednolity, też bardziej naturalny; co jednak nie przeszkodziło temu, że toru z użyciem Foundation słuchało się pod dużym wrażeniem niepospolitej urody. Troszkę delikatniejsze brzmienia, oprawione tą efektowną aurą, plus podkreślona holografia, głębokie sceny i też niepośledni naturalizm. Ogólnie szło jego brzmienie trochę w stronę robionego przez papierowe membrany, pomimo membran faktycznie kompozytowych w Audioform 304.

Podsumowanie

    Zaskoczenie i zadowolenie – to dwa słowa kluczowe. Nie pierwszy raz w odniesieniu do tego przedziału cenowego, ale znów mocno zaskoczony byłem poziomem zaprezentowanym. Kabel Synergistic Research Foundation różni się stylistycznie od Luna Cables i Oyaide – styl ma bardziej zadziorny. Nie stara się być gramofonowo melodyjny, ani gramofonowo spójny, nie kładzie też nacisku na ciepło ani wypełnienie. Przy utrzymaniu wszystkich tych parametrów na wysokim, ale nie szczytowym poziomie, dąży do transparentności, wyraźności, maksymalnego rozwarcia pasma, holografii i kompozycji przestrzennej. Wydobycie trójwymiarowych kształtów i osadzenie ich w trójwymiarowej przestrzeni, też żywość medium, chropawości tekstur, oprawy źródeł delikatną i efektowną łuną, wydobycie i umiejętne użycie szczegółów dla podkreślenia piękna oraz ogólny naturalizm, dzięki wyważeniu proporcji – to jego główne walory. Od preferencji nabywcy zależeć będzie przeto, czy zwróci się ku niemu, jako dostawcy podniet, czy będzie wolał spokojniejszy, pełniejszy, mniej analityczny i mniej drążący przekaz alternatywnych przewodów. I to jest w tym najcenniejsze, ta możliwość wyboru.

 

W punktach

Zalety

  • Faktycznie nawiązuje do najlepszych.
  • Wszystkie zalety srebrnych przewodów.
  • Zarazem poskromione wady.
  • Wyjątkowa dobitność i wyraźność.
  • Lecz wyważone wszystkie jakości.
  • Efektem naturalność.
  • Na bazie właśnie wyraźności.
  • Trójwymiarowości.
  • Bardzo szeroko rozciągniętego pasma.
  • Maksymalizmu szczegółów.
  • Ożywionej przestrzeni.
  • Głębokiej, holograficznej scenerii.
  • Mocnego zaakcentowania rzeczy błahych.
  • Muzykalnego i subtelnego podstawowych.
  • Wyśrubowanych sopranów.
  • Mocnego basu.
  • Nie wycofanej średnicy.
  • Delikatnej, bardzo efektownej aury pogłosów.
  • Ogólnego poczucia piękna i nadzwyczajności.
  • Unicestwiania nudy i przeciętności.
  • Przewodnik z krystalicznego srebra 6N.
  • Srebrne przyłącza od Neutrika.
  • Srebrne luty.
  • Ręczna robota.
  • Uszlachetniające tunelowanie kwantowe.
  • Powietrze izolacją.
  • Osłona grafenowa.
  • Lekkość.
  • Swobodne gięcie.
  • Można mieszać z droższymi kablami lub użyć tylko takich.
  • Wybitny stosunek jakości do ceny.
  • Przyzwoite opakowanie.
  • Polska dystrybucja.
  • Made in California.
  • Sławny producent.

 

Wady i zastrzeżenia

  • W podobnej cenie konkurencyjne kable o mniejszej zadziorności, a lepszej melodyce.
  • W niektórych ustawieniach sprzętowych, zwłaszcza ze słuchawkami, soprany bardzo intensywne.
  • Najlepsi wciąż jednak lepsi.

 

System:

  • Źródła: PC, Cairn Soft Fog V2.
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Phasemation EPA -007.
  • Przedwzmacniacz: ASL Twin-Head Mark III.
  • Końcówka mocy: Croft Polestar1.
  • Słuchawki: Final D8000 Pro, HEDDphone (kable Sulek i Luna Cables), Ultrasone Tribute 7 (kabel Tonalium-Metrum Lab)
  • Kolumny: Audioform 304.
  • Interkonekty: Sulek Edia, Sulek 6×9, Synergistic Research Foundation.
  • Kable zasilające: Acoustic Zen Gargantua II, Harmonix X-DC350M2R, Illuminati Power Reference One, Sulek Edia i 9×9 Power.
  • Listwa: Sulek Edia.
  • Stolik: Rogoz Audio 6RP2/BBS.
  • Kondycjoner masy: QAR-S15.
  • Podkładki pod kable: Acoustic Revive RCI-3H, Rogoz Audio 3T1/BBS.
  • Podkładki pod sprzęt: Avatar Audio Nr1, Harmonix Spike Base-X, Solid Tech „Disc of Silence”.
Pokaż artykuł z podziałem na strony

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy