Recenzja: Synergistic Research BLUE SR

Bezpieczniki kwantowe z serii BLUE SR

   W przypadku bezpieczników od Synergistic Research kolor niebieski mówi do patrzącego: za mnie zapłacisz najwięcej. Jako że są jeszcze czarne – tańsze; oraz czerwone – najtańsze. Lecz wszystkie nie są tanie; za czerwony zapłacisz 476 PLN, za czarny 560 PLN, za niebieski 701 PLN. (Albo coś koło tego.) Co oczywiście ma przełożenie na jakość i też na chronologię.  Ta zmierzała, nieodmiennym zwyczajem, ku coraz wyższym cenom, tłumaczonym, jak zawsze, coraz wyższą jakością. Jasne więc, że niebieskie są i najnowsze, i jednocześnie najlepsze; a teraz posłuchajmy – z jakiego mianowicie powodu.

Na wstępie musimy się nieco cofnąć w czasie – gdyż bezpiecznikom od Synergistic Research poświęcony był już passus w niedawnym artykule o audiofilskim voodoo; a ściślej była o nich mowa jako najlepszym przykładzie takich, obok produktów polskiego Verictum i japońskiego Furutecha. Przytoczyłem wówczas wynurzenia twórców na temat własnego produktu, a teraz je powtórzę, bo nie pozostaje mi nic innego. Rzecz zaczyna się od teorii i ogólnego ujęcia. Na stronie Synergistic Research czytamy:

  Przez prawie sto lat wierzono, że prąd płynie elektronami w przewodniku jak krople wody w rurze. Dzisiaj fizycy rozumieją, że elektrony nie przepływają wcale, tylko przechodzi przez nie fala energii, poruszająca się wzdłuż przewodnika. Aby zrozumieć, w jaki sposób elektryczność przemieszcza się bez elektronów opuszczających atomy, pomocne jest porównanie do „fali” widzów na meczu piłki nożnej. Chociaż wyraźnie widać falowy przepływ, kiedy kolejni się podnoszą, nikt miejsca nie opuszcza, tylko wstaje i siada. Tak samo elektryczność „porusza się” bez elektronów opuszczających swe atomy.

I teraz bardziej szczegółowo, odnośnie serii Blue:

Nowy SR BLUE Quantum Fuse był opracowywany przez dwa lata, by móc zaprezentować naszą najbardziej zaawansowaną technologię UEF (Technologię Jednorodnego Pola) w jej najnowszej, udoskonalonej wersji drugiej (UEF2). Charakteryzującej się dwukrotnym zwiększeniem prądu tunelowania – z jednego do dwóch milionów woltów – co pozwoliło zarówno skrócić o połowę dotychczasowy czas docierania bezpieczników u użytkownika końcowego (wynoszący dla serii SR Black 200-300 godzin), jak i przede wszystkim zasadniczo poprawić przewodnictwo włókien topikowych, czego następstwem dramatyczny wzrost rozdzielczości i holograficznego realizmu w stosunku do poprzednich serii, nie mówiąc o bezpiecznikach standardowych. Dodatkowego wsparcia, nie mniej istotnego, udziela tu zastosowanie izolacji z powłoki grafenowej, zapewniającej tej izolacji niespotykany poprzednio poziom.     

Mamy więc do czynienia równolegle z dwoma czynnikami poprawy: primo – przedmuchem bardzo silnym prądem (dwukrotnie teraz mocniejszym), o którym to przedmuchu powiada się, że tworzy swego rodzaju kwantowe sprzęgła przewodzące (bo już nie kanały), poprawiające przepływ fali – owo wstawanie i siadanie elektronów. A także: secundo – o wiele lepszą grafenową izolację, separującą to udoskonalone włókno od zaburzających pól magnetycznych, których we wnętrzu urządzeń audio nie brak. Do poprawienia izolacji przyczynia się przy tym nie tylko nowo użyty w serii Blue grafen, ale też stosowana w poprzednich seriach ceramiczna struktura korpusu w miejsce zwyczajnej szklanej oraz ceramiczna zasypka wewnątrz, w miejsce izolującego powietrza. (Której to zasypki największym atutem jest zdolność pochłaniania drgań, zawsze towarzyszących przepływowi prądu.) I jeszcze do tego ulepszonego włókna  dołączają  po obu stronach stosowane już poprzednio polerowane srebrne styki, dalece lepiej przewodzące od normalnych – niepolerowanych, niklowych.

Wypada więc podsumować, że bezpieczniki z serii Blue naprawdę różnią się od groszowych, a nawet od niegroszowych Red i Black. Różnią pod wieloma względami. Do tego są jeszcze kierunkowe: prąd płynąć powinien przez nie zgodnie z kierunkiem czytania liter SR na ceramiczno-grafenowych oprawkach. W odniesieniu do serii Blue obowiązuje przy tym zasada natychmiast po włożeniu brzmienia bardzo wyraźnie lepszego, niemniej i one doszlifowują się ostatecznie na dystansie jakichś stu do dwustu godzin, tyle że już bardziej subtelnie – głównie w odniesieniu do elegancji wysokich i średnich tonów, a nie detaliczności, wyraźności i holografii, które dostajemy od razu.

Allez les Bleus !

Uzupełniająco dodajmy, że przywoływana przez Synergistic Research technologia UEF Tech. jest ściśle biorąc objęta tajemnicą, toteż nie należy przypuszczać, iż ogranicza się do samego traktowania mocnym prądem.

Dwie na koniec spraw technicznych uwagi, obie także od producenta. Pierwsza to informacja, że każdy kupujący może zwrócić bezpiecznik w ciągu trzydziestu dni od nabycia bez jakichkolwiek tłumaczeń.  – Nie spodobały się? – możesz oddać, zwrócimy ci pieniądze. Co, jak mi się wydaje, jest uczciwym podejściem do sprawy, choć oczywiście można podnosić argument, iż jest to też swego rodzaju presja psychologiczna (Co tam, głucholu? Nie usłyszałeś różnicy?), bo na krytykę zawsze znajdzie się sposób, nic dla chcącego trudnego… I druga rzecz, to zwracanie uwagi na fakt, iż cały materiał muzyczny zakodowany w sygnale prądowym przejść musi przez bezpiecznik, toteż jego zdolność do przenoszenia go w możliwie niezaburzonej postaci musi pozostawać wyzwaniem i nie powinna być pomijana. Bo niby to oczywiste, ale te bezpieczniki takie malutkie… kto by się nimi przejmował?

Dorzućmy do tego sprawy najbardziej banalne – wygląd i opakowanie. Rozmiary są oczywiście identyczne jak w przypadku zwyczajnych, co może nie do końca być oczywiste, jako że te z droższej serii od Verictum są trochę od zwykłych grubsze na odcinku pomiędzy stykami. Zgodnie z nazwą SR Blue są faktycznie błękitne i mają faktycznie naniesione literki wyznaczające kierunkowość, a także logo firmy i białym lakierem nominał. Błyszczą srebrzystymi stykami i sprzedawane są w czarnych pudełeczkach z efektownymi nadrukami i wypełnieniem z ochronnej pianki. Ceny wszystkich wartości są identyczne i wynoszą wspomniane 701 złotych (w kraju pochodzenia to $149.95), a jest tych wartości pełny wybór – od 100 mA po 20 A włącznie. I są też obie zasadnicze odmiany – wolniejsza i bezzwłoczna (Slo-blow i Fast-blow).

Na finał jeszcze przypomnę, że z uwagi na dużo lepsze przewodnictwo, bezpiecznik audiofilski powinien mieć dwu, a nawet trzykrotnie wyższy nominał od oryginalnego w sprzęcie – i nie ma się co obawiać powodowania tym złych następstw. Za to w przypadku zastosowanie nominału zgodnego z oryginalnym, możemy prędzej czy później spodziewać się przepalenia bez faktycznego powodu, co równało się będzie niepotrzebnym wydatkom, a często też towarzyszącym zmaganiom, jako że przykładowo w odtwarzaczach Accuphase wymiana bezpiecznika to zdjęcie całej płyty spodniej z jej dwunastoma śrubami.

Pokaż cały artykuł na 1 stronie

19 komentarzy w “Recenzja: Synergistic Research BLUE SR

  1. Wokół bezpieczników pisze:

    Szanowny Panie Redaktorze!

    Od kilku miesięcy użytkuję recenzowane przez Pana bezpieczniki firmy Synergistic Research z topowej serii Blue. Są znakomite. To absolutny top. SR Blue w odróżnieniu od też znakomitych bezpieczników Verictum jest neutralny. Nie zmienia barwy dźwięku, natomiast sprawia, że jest on niezwykle czysty, z głębszym basem i bardziej przejrzystą górą. Stabilność instrumentów na scenie wyraźnie lepsza. Głębia również. To się słyszy, o ile oczywiście sprzęt na to pozwala. Po wymianie zwykłego bezpiecznika na SR Blue od razu słychać, że jest lepiej. Po ok 150-200 godzinach wypełnia się dolna średnica nadając dźwiękowi pożądaną mięsistość i wypełnienie. Niecierpliwym doradzam trzymanie urządzenia pod prądem przez ok. 2 tygodnie. To powinno wystarczyć.
    Żeby usłyszeć co daje SR Blue i inne topowe bezpieczniki trzeba jednak spełnić kilka warunków:
    1. przede wszystkim odrzucić podejrzenia – nie ma tu voodoo (uprzedzam, że pewnie sceptycy znów Pana zaatakują jak przy kablach i kondycjonerach sieciowych) tylko prosta fizyka na poziomie gimnazjum i zasady przewodnictwa metali. W zwykłym bezpieczniku drucik jest nędzny a i cała reszta też. Tu walczy się o taki dobór materiałów, by prąd biegł bez zakłóceń i jak widać jest pole do usprawnień. Jakości dźwięku niestety jak dotąd nie sposób wyrazić wzorem. Dlatego np. dwa wzmacniacze o identycznych parametrach mogą i zazwyczaj JEDNAK grają inaczej. Wyznawcy wiadomego cyklu na Youtube bazują wyłącznie na pomiarach a odsłuch ich nie interesuje.
    2. Skoro jest lepiej to dlaczego producenci drogich cacek dają niemal wszędzie zwykłe bezpieczniki? Czyżby nie chcieli poprawić dźwięku swych urządzeń albo nie wierzą w poprawę a nam wciskają kit? Odpowiedź jest prosta: oni doskonale wiedzą co robią (warto obejrzeć wypowiedź człowieka, który jest autorytetem w świecie audio: https://www.youtube.com/watch?v=kFlnQ1chBno). Zdarza się, że producent świadomie w strojeniu układu uwzględnia bezpiecznik. To np. casus przetwornika C/A Reimyo DAP-999 EX Toku i transportu Reimyo CDT-777 Toku, w których konstruktor p. Kazuo Kiuchi umieścił bezpiecznik Hifi-Tuning Supreme. Reszta tego nie robi wychodząc z założenia, że każdy ma inny gust i nie ma sensu nikogo uszczęśliwiać na siłę.
    3. Żeby usłyszeć co daje SR Blue trzeba mieć dobry sprzęt (niestety to się wiąże z kosztami) i tu zgoda ze sceptykami oglądającymi wiadomy cykl na Youtube: w niskobudżetowych zestawach szansa na usłyszenie zmian jest niewielka albo wręcz żadna, bo jakość innych elementów to uniemożliwia. Dlatego wymiana bezpiecznika na kosztujący dajmy na to 1/2 czy 1/3 ceny całego urządzenia to strata pieniędzy.
    4. Sens wymiany bezpiecznika jest wtedy, gdy wymienimy WSZYSTKIE bezpieczniki w systemie. Pół biedy, gdy jest jeden, np. w oprawie gniazdka danego urządzenia. Gorzej gdy producent zastosował wiele bezpieczników, jak np. we wzmacniaczach znakomitej włoskiej firmy Norma, w których bywa nawet… kilkanaście bezpieczników. Chcąc wymienić wszystkie narażamy się na dramatycznie wysokie koszty. Jednak bez tego wysiłku efekt może być połowiczny.
    5. Warto być krytycznym. Słuchać we własnym systemie i oceniać. Jeśli jakość naszego systemu nie pozwala na ocenę, nie obrażajmy tych, których systemy na to pozwalają.

    Z poważaniem

    Tomasz

    1. Marek Ł pisze:

      Napisał Pan, zacytuję: „…gdy producent zastosował wiele bezpieczników, jak np. we wzmacniaczach znakomitej włoskiej firmy Norma…”

      Bardzo dobre wzmacniacze, a teraz idąc tym tropem proszę sobie wyobrazić jakby grały bez tej kupy bezpieczników w środku, jaki ten Producent musi być „głupi” że je zastosował 😉

  2. adamm pisze:

    Ja jakiś czas temu usunąłem wszystkie bezpieczniki na rzecz dobrej listwy, na razie gra super 😊

    1. Sławomir S. pisze:

      To działanie zgodne co do zasady z przytoczona maksymą niejakiego Ockhama – nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę. O ile w listwie jest bezpiecznik.

      1. adamm@wp.pl pisze:

        Oczywiście, są też dobre zabezpieczenia, również przed wahaniami napięcia.
        Aż tak silnych nerwów nie mam żeby niczym nie zabezpieczyc…

        1. adamm pisze:

          Błędny adres mailowy się wkradł w mojej nazwie, proszę usunąć w wolnej chwili, dziękuję

  3. Fon pisze:

    Od może dwóch miesięcy mam bezpiecznik verictum x fuze, miałem go w zasadzie na testach ale postanowiłem go zostawić bo naprawdę dość dobrze wpasował się w moje gusta, to prawda, że jest minimalnie łagodzący, można by się pokusić o stwierdzenie, że nawet lekko ciemny w barwie ale precyzyjny zarazem.
    W porównaniu do innych jest naprawdę wysokiej klasy wyrobem śmiało konkurującym z najlepszymi i to ewidentnie słychać.
    Tego testowanego tutaj niestety nie miałem przyjemności testować ale z twojego opisu Piotrze wynika, że może być tym czego szukam.
    Praktycznie każdy bezpiecznik ma wpływ na brzmienie a można to łatwo wychwycić na dobrym sprzęcie i myślę, że to jest element podobnie wpływający jak wtyk i kabel sieciowy i niestety nic na to poradzić się nie da 🙂

    1. Piotr Ryka pisze:

      „Kuba wyspa jak wulkan gorąca?”

  4. Alucard pisze:

    Halo halo Kraków, odbiór… bezpieczniki bezpiecznikami a kiedy recenzja LCD4z? Jakieś fajne słuchawki sie szykują jeszcze?

    1. Przemysław pisze:

      Podpinam się pod zapytania Alucarda 🙂

      1. Piotr Ryka pisze:

        Połowę już napisałem.

  5. Marek Ł pisze:

    Jeżeli prąd płynie prawie z prędkością światła, a przyspiesza jeszcze w tych bezpiecznikach to naprawdę gratulacje dla producenta, wehikuł czasu jest na wyciągnięcie ręki 😉

    Wszelkie „pseudo-regulatory” brzmienia to woda na młyn tej branży, dlatego recenzuje się wszystko co nie ma własnej regulacji tonalnej, żeby móc później recenzować to co tę regulację niby wnosi.
    Do tego pierze się prawie wszędzie audiofilskie mózgi, że stosowanie wszelkiej equalizacji to grzech pierworodny (mówię tu niekoniecznie o tej stronie akurat, bo ta strona ma dla mnie inne atuty) .

    1. Piotr Ryka pisze:

      Zależy co się rozumie przez prąd.

      1. Jan31 pisze:

        Ruch elektronow w metalu!

        1. Piotr Ryka pisze:

          No więc właśnie te elektrony w metalu jedynie powoluteńku sobie pełzają. Parę centymetrów na minutę bodaj.

  6. Marcin pisze:

    Po wymianie dwóch, bardzo solidnie wygrzanych, 10-miesięcznych bezpieczników Verictum X Fuse (w odtwarzaczu CD i we wzmacniaczu zintegrowanym) na dwa bezpieczniki Synergistic Research BLUE (wygrzanych przez około 200 godzin) o tych samych wartościach, oto co zaobserwowałem:
    1) W przypadku Synergistic Research BLUE poprawia się czytelność dźwięku (ale nie przez rozjaśnienie wysokich tonów, tylko na zasadzie jakby oczyszczenia całego pasma z brudów), finezja i wyrafinowanie.
    2) Obraz pierwszego planu w przypadku Synergistic Research BLUE jest bardziej wyraźny, a przy Verictum X Fuse cofnięty, ale bardziej masywny (tak, jak pisał Piotr).
    3) W przypadku Synergistic Research BLUE zwiększa się realizm instrumentów na zasadzie zwiększenia intensywności dynamicznej, cieniowania, balansowania wręcz na granicy ostrości. Obraz jest rysowany wyraźną kreską, ale też dobrze nasycony, dźwięki są konkretne, dobitne; czasami są twarde, lecz przynosi to tylko większą dawkę naturalności. Przy tym całość jest ogólnie gładka, spokojna (paradoks, ale tak to odbieram) i dzięki temu można poszaleć z głośnością, bo aż miło jest „dać czadu” na Synergistic Research BLUE 😉
    4) Poprawa następuje w kontroli basu, jego jakości. Natomiast nie ma już tej potęgi brzmienia i rozciągnięcia pasma w dół, jak w przypadku Verictum X Fuse.
    5) Synergistic Research BLUE wydają się bardziej realistyczne, jeśli chodzi o wielkość obrazowania. W przypadku Verictum X Fuse dźwięki są jakby powiększane (poprzez bardziej obecną, „cielesną” średnicę pasma). Jest to wprawdzie bardzo przyjemny efekt, ale z naturalności nie ma zbyt wiele wspólnego.
    6) W przypadku Verictum X Fuse lepiej (bardziej naturalnie) w stosunku do Synergistic Research BLUE wypadają wszelkie blachy. BLUE nieraz jednak trochę niepotrzebnie eksponują pewien zakres wysokich tonów, nadając mu trochę jednolity charakter (to w zasadzie chyba jedyny aspekt, który mi w BLUE przeszkadza), ale z drugiej strony, Synergistic Research BLUE lepiej różnicują płyty, niż Verictum X Fuse, bo więcej jest detali (planktonu dźwiękowego) i lepsze jest „czytanie” wszelkich dźwięków (łącznie z ich pogłosami).

    Moja konkluzja – obydwa bezpieczniki są świetne i tylko od aplikacji (konkretnego systemu) zależy, który wybór będzie ten „jedynie słuszny”.

    1. Piotr Ryka pisze:

      Dzięki za wyczerpujący opis.

  7. PlanarFun pisze:

    Czytając porównanie Verictum X Fuse i Synergistic Research BLUE wygląda na to, że się bardzo dobrze uzupełniają. Czy dobrym rozwiązaniem będzie użycie SR Blue np do wzmacniacza a X Fuse do DAC, lub odwrotnie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

sennheiser-momentum-true-wireless
© HiFi Philosophy